Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2016, 17:07   #49
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-To dlaczego trzymasz coś takiego groźnego w zamku?! -zapytała Eshte zduszonym głosem. Gdyby tylko ta niepozorna flaszeczka trafiła w niepowołane ręce, to przecież te korytarze i zdobne komnaty zmieniłyby się w miejsce jednej, wielkie orgii! Oh, a ona znała pewną kapłankę, która i bez tego pyłku rzucała się na każdą żywą istotę.

-Ponieważ w alchemii to bardzo cenna substancja. Idealny katalizator, mogący łączyć ze sobą dwie przeciwstawne substancje. Rzecz bardzo pożądana przy badaniach magiczno- alchemicznych.- wyjaśnił czarownik i wzruszył ramionami, dodając sceptycznie.- Bez przesady moja droga. Są bardziej niebezpieczne przedmioty, od napoju miłosnego w postaci pyłu.

- Nie mogę sobie wyobrazić niczego bardziej niebezpiecznego w rękach takiego Ruchacza jak Ty..
- burknęła Eshte, niezbyt przekonana słowami czarownika. Już miała odstawić na miejsce to najgorsze zło zamknięte we flaszeczce, kiedy.. w jej oczach pojawiły się iskierki, niechybnie zwiastujące pomysł rodzący się pod ufryzowaną czupryną.
-Pierworodny obszczymurek też jest podatny na ten pyłek? Też po nim rzuciłby się ślepo na najbliższą ofiarę, stając się bezbronnym przeciwko.. na przykład.. -wydęła wargi, poszukując w myślach najlepszego sposobu na zakończenie życia elfa, który miał czelność odkryć w niej taką słabość łatwą do manipulowania jego pięknymi, szczupłymi palcami - Wielkiemu ostrzu topora spadającemu na jego parszywy kark?

-Mylisz pożądanie ze ślepą miłością, ale pomijając twe naiwne życzenia, to tak… Pierworodny jest podatny na pył wróżek jak każda żywa istota.
- westchnął czarownik ruszając stanowczym krokiem w kierunku elfki i dodał.- A teraz odstaw flaszę, zanim napytasz sobie biedy, a potem zrzucisz swe kłopoty na mnie.

Kuglarka niechętnie odstawiła naczynie. Pyłek już nie tylko był dla niej interesujący ze względu na jego hipnotyczne migotanie i ewentualne złote monety na jakie mogłaby go wymienić u odpowiedniego kupca, ale teraz widziała w nim także broń przeciwko Pierworodnemu. Wystarczyło znaleźć przynętę, którą nie miała być ona, oraz ostry topór do pozbawienia go ślicznej główki. Idealny plan. Aż się rozmarzyła na samo wyobrażenie..
Które rozwiało się równie szybko, jak się pojawiło, kiedy zerknęła w kierunku niepokojąco zbliżającego się Thaaneeekryyystwa.
-Co zamierzasz zrobić z tymi farbkami? -przymarszczyła brwi widząc trzymany przez niego pędzelek. Może i wyglądał niepozornie, ale nie zamierzała ufać jakiemukolwiek przedmiotowi w jego rękach.

-Namalować własną pieczęć wokół jego symbolu. Dzięki temu będę wiedział gdzie ty jesteś, a także ograniczę jemu możliwość wykrycia cię… nieco. W tej chwili jesteś światełkiem migającym w ciemność, bez względu na odległość jest cię w stanie zlokalizować. Mój znak sprawi, że będzie musiał być bliżej by cię wyczuć… co prawda nadal z dość daleka będzie cię mógł wyczuć, ale dobre i takie ograniczenie jego mocy.- wzruszył ramionami czarownik - Prawdopodobnie dziś dopiero zacznę usuwanie pieczęci i zważywszy na sytuację w mieście.. jej usuwanie może trochę potrwać.

- Jaka to właściwie sytuacja?
-zapytała Eshte, a stanowczość jej głosu wskazywała na to, że jej ciekawość nie zadowoli się jakimś krótkim, wymyślonym na miejscu wytłumaczeniem. Ciężko było jej to przed sobą przyznać, bo i nie lubiła znajdować się w samym środku nieprzyjemnych wydarzeń, ale była ważnym elementem tego, co się właśnie działo w Grauburgu. Pierworodny był tego sprawcą.
-To przez niego ulice są prawie opuszczone, ja nie mogę pracować, a strażnicy są tak nadgorliwi ze swoimi bezsensownymi zakazami? -wygodnie oparła się biodrami o mebel pozastawiany podejrzanymi narzędziami i czaszkami czarownika. Zdawało się, że kuglarka zawsze musiała mieć czymś zajęte swe zręczne dłonie. Tak samo i teraz. Ujęła w nie jeden z wytrychów i zaczęła mu się przyglądać, mówiąc - Dlatego was tutaj zamknięto? Aby trzymać szlachciurki i ich najbliższe towarzystwo bezpiecznie daleko od widoku jego nieskazitelnej twarzyczki?

-Powód jest inny…
- Tancrist podszedł do elfki i przyciskając ją do stołu uwięził tak, by móc szeptać jej cicho do ucha poufnym tonem głosu.- … i musi pozostać między nami. Na razie niewiele osób wie, że panna młoda nie żyje. Oficjalny powód jest taki, że poczuła się źle. Owszem wykorzystano istnienie Pierworodnego, by zamknąć bramy miasta i bramy zamku… ale one nie są w stanie zatrzymać Pierworodnego w jakikolwiek sposób. Przede wszystkim chodzi o zatrzymanie przepływu informacji moja droga. Śmierć panny młodej, może mieć bardzo nieprzyjemne reperkusje… wywołać nawet wojnę. To małżeństwo miało scementować chwiejny rozejm, który trwał pomiędzy okolicznymi rodami. Nieudany ślub może zmienić wesele w krwawą jatkę. Dlatego zostałem wezwany by znaleźć jakieś rozwiązanie. Nie ja jeden zresztą i wygląda na to, że mój pomysł może być odrzucony. Ale to wszystko… musisz zachować tylko dla siebie, Pupcio.

Zarumieniła się. Nie dodało jej to uroku, nie uczyniło jej uroczą, a na policzkach nie wykwitły żadne kwiaty o czerwonej barwie. Zarumieniła się tak zwyczajnie, co na szczęście spowodowane było gniewem, a nie wstydem czy jakąś.. niezdrową przyjemnością czerpaną z takiej bliskości mężczyzny. Nagle zaczęła wyklinać sobie w myślach zwiewność i delikatność kapłańskiej szaty, przez którą czuła wszystko i wszystko też było wyczuwalne. Nie pomagała też tamta długa kąpiel, po której była czyściutka i przesadnie pachnąca..

-Nie nazywaj mnie tak! -warknęła wściekle, zaczynając poważnie żałować swojego wczorajszego poczucia humoru. Nie kopała, nie wyrywała się. Musiałaby do tego rozerwać swoje przyciasne ubranie. Ale trzymanym wytrychem dźgnęła Thaneeekkryysta prosto w brzuch ukryty pod zdobioną, miękką szatą. Syk padający z jej ust był aż ciężki od groźby -Jeśli sobie wyobrażasz, że zapłacę Ci moim ciałem za Twoje.. usługi, to szukaj innej naiwnej. Nie jestem tutaj, aby zmienić jednego długouchego potwora na drugiego Ruchacza.

- Nie pochlebiaj sobie, aż tak bardzo moja droga.
- uśmiechnął ironicznie Tancrist muskając loki elfki palcami.- To prawda, że wyglądasz teraz bardziej kobieco i zdecydowanie bardziej uroczo, ale… nie jest z ciebie materiał na damę łamiącą serca i budzącą pożądanie jednym subtelnym gestem.
Odsunął się nieco i poprawił okulary.- Za to… to co ci szepnąłem, zachowaj tylko dla siebie. Długi język może sprowadzić na nas kata.
Splótł ramiona razem dodając.- Poza tym, wspólna noc pełna miłosnych uniesień, byłaby raczej nagrodą dla ciebie niż dla mnie. Bo mi się płaci za nauki, Pupcio.
Uśmiechnął się szeroko i dodał po chwili.- No i… koniec żartów. Pakuj zadek na łóżko i bierzmy się do roboty. Chciałbym choć trochę ruszyć twój tatuaż, zanim pilniejsze obowiązki mnie wezwą, lub jacyś arystokraci.

-Mogłabym kusić i budzić pożądanie, gdybym tylko chciała! -żachnęła się kuglarka, wcale nie na żarty. Nie ucieleśnianie sobą kobiecości było jedną sprawą, ale całkiem inną było, kiedy ktoś jej zarzucał brak umiejętności.. nie, brak możliwości do uwodzenia! To już było wyzwanie dla jej dumy.

-Wystarczy tylko podsuwać mężczyznom cycki pod nos, mówić wszystko takim.. takim.. -odkaszlnęła cicho, powietrza w piersi nabrała i nie wypuściła. Bowiem głos, jakim zaraz się odezwała, był przerywany westchnieniami, oraz jakiś taki.. gorący, niczym szept wypowiadany prosto w chętne uszko -Wzdychająco jęczącym... głosem, jak gdyby już.. samo towarzystwo wielkiego.. pana.. aah.. arystokraty przyprawiało mnie o... rozkosz. Do tego jeszcze chodząc, należy jak najbardziej kręcić tyłkiem, jak gdybym zaraz miała na nim odlecieć.

Marząc o tym, aby już mieć jak najszybciej za sobą te rytuały czarownika ( w końcu rozmowy z nim zawsze były próbą dla jej cierpliwości ), wyminęła go i ruszyła w kierunku łoża. Przy każdym stawianym przez siebie kroku, w karykaturalny sposób obrazowała swoje słowa. I tak teraz kołysała mocno biodrami, starając się przy tym jakoś ustać na nogach. Dobrze, że była akrobatką.

Nieufnie przysiadła na krawędzi mebla, jak gdyby próbowała dotykać go jak najmniejszą częścią swojego ciała. Lekceważąco machnęła w powietrzu ręką, dodając na zakończenie swego wywodu -Proszę, kurtyzany nie są jakimiś artystkami ani nie korzystają z żadnej wiedzy tajemnej. Nawet krasnoludzice mogłyby się zajmować taką.. pracą – a potem palcem wskazującym tej samej dłoni wycelowała prosto w Thaneeekrysta -Nie próbuj robić niczego podejrzanego.

- Może i podpity kupiec albo prosty żołnierz uznałby twój popis za kuszący, zwłaszcza jeśli po nim proponowana cena byłaby na jego kiesę.
- odparł ironicznie szlachcic sceptycznym spojrzeniem oceniając występ Eshte.- Ale to nie jest kuszenie moja droga, tylko prezentacja towaru. Za dużo się naoglądałaś karczemnych cichodajek...
Czarodziej usiadł tuż za elfką dodając.- A choć poruszasz się zwinnie, to brak ci wrodzonej gracji. Zapewne za młodu lubiłaś chodzić po drzewach, co? Poruszasz się za energicznie, za gwałtownie… chodzisz jak mężczyzna, gibasz się jak mężczyzna. To od akrobaty się uczyłaś fachu?

Zaczął, o dziwo… od pieszczotliwego i delikatnego muskania jej włosów powoli splatając je w warkocz.- I jeszcze te jęki. Bogowie… chyba nie sądzisz, że mogły być dla kogoś nęcące? Może uszczknę odrobinę pyłu dla ciebie, bo w kwestii uwodzenia możesz go potrzebować. Widzisz moja droga, te kurtyzany, które są opłacane przez możnych, to nie to samo co murwy z podrzędnych zamtuzów kręcące się po karczmach dla przyjezdnych. To jednak wyższa klasa uwodzenia. One szepczą to… co chcesz usłyszeć… i niekoniecznie jęczącym głosem gadając o cyckach.
Mruknął cicho wprost do jej ucha cichym acz żarliwym tonem głosu.- Na przykład, że jesteś olśniewającym kwiatem, tak ślicznym, tak niewinnym, że można by cię godzinami podziwiać. Że jesteś najpiękniejsza, najwspanialsza… jedyna… i że twoje oczy to dwa lśniące klejnoty.

Cmoknął delikatnie czubek ucha wiedząc, że uszy Eshte są wrażliwe jak dotyk. A potem skupił się na splatanym warkoczu dodając beztrosko.- Takie sprawy.
Przerzucił splecione włosy kuglarki na prawe ramię i dodał.- A teraz odchyl głowę na prawo i nie ruszaj się. Muszę się mu przyjrzeć.

Dreszcz przeszył ciało Eshte, kiedy poczuła wargi czarownika na swym uszku. Chyba nawet lekko podskoczyła w miejscu. Próbowała jednak tę reakcję ukryć pod krótkim śmiechem, w którym słyszalne było głośne parsknięcie -Szlachciurki muszą być naprawdę zdesperowane, jeśli płacą za taką gadaninę. Wysoko urodzone damy są tak zimne, że trzeba szukać zapewnień o swojej męskości u kurtyzan?

Przechyliła głowę przez cały ten czas siedząc jak na szpilkach. Nie była przyzwyczajona do cudzego dotyku na swej skórze, więc przy każdym muśnięciu palców Thaneekryyysta, napinały się w niej wszystkie mięśnie. Jak u dzikiego zwierzęcia zmuszanego do bycia pieszczoszkiem w rękach jakiejś matrony, tak samo ona instynktownie miała ochotę uciec lub atakować.

-I kogo jak kogo, ale Ciebie nie podejrzewałam o ocenianie innych po rasie. Jestem elfką, ale to wcale nie znaczy, że spędziłam moje dzieciństwo na łażeniu po drzewach -burknięciem skomentowała jego obraźliwe pytanie, zwyczajowo poszukując luki w rozumowaniu tego wszystkowiedzącego czarownika. Nawet tam, gdzie tych luk nie było -Właściwie to spędziłam, ale nie w tym rzecz! Chodziłam też po linach porozciąganych wysoko pomiędzy wozami, a od takiego kręcenia tyłkiem tylko bym spadała na ziemię i się obijała. Jestem pewna, że żadna z tych Twoich cycatych panienek nie potrafiłaby przejść nawet kawałka po jednej. Albo stanąć na rękach. Albo tak się wygiąć do tyłu, że dotknęłyby dłońmi ziemi.

- Brzmisz… jakbyś była o nie zazdrosna. Jak na kogoś kto nie chce mi wejść do łóżka, strasznie cię interesuje oczernianie konkurencji do niego.- mruknął Tancrist, muskając palcami szyję dziewczyny.- I to nie jest tak, że nie widzę twej urody, a nawet nie bywam oczarowany twą dziką naturą, moja droga. Ot, nie widzę w tobie wyrachowanej kusicielki. Brak ci wiedzy i umiejętności w tej materii.
Odetchnął głęboko i dodał cicho.- Teraz będzie trochę łaskotać. Postaraj się to wytrzymać, dobrze?
I elfka poczuła jak delikatnymi pociągnięciami szorstki pędzelek na nosi na jej szyję wilgotną farbę.

- Na pewno nie będzie aż tak.. - cokolwiek jeszcze chciała sztukmistrzyni powiedzieć, zatonęło w gwałtownym rechocie o jaki przyprawił ją pędzelek. Przebrzydły czarownik, na pewno robił to specjalnie!
Palce zacisnęła kurczowo na szacie otulającej swe uda, próbując w ten sposób powstrzymywać w sobie uporczywą chęć ucieczki od źródła łaskotek. Silniejszą jednak była chęć, aby nie zostać pomalowaną farbkami na całej szyi i ramionach.

Jakoś po chwili zdołała się zebrać w sobie i oddychając głęboko uspokoiła swój oddech.
-Dobrze się składa, bo ja nie widzę w Tobie mężczyzny jakim mogłabym się zainteresować. Pewnie nie potrafisz choćby połykać ognia, odstraszałbyś widownię swoim wywyższaniem się, a spanie w wozie przyprawiłoby Cię o chorobę morską -skwitowała, nie mogąc przecież pozwolić, aby Thaneekryyst miał ostatnie słowo w ich wzajemnych złośliwościach -I to Ty sobie ciągle schlebiasz, a jakoś nie widzę wianuszka kobiet stojącego u Twych drzwi. A nawet jeśli się interesują, to tylko Twoim wysokim urodz... - znów śmiech przerwał jej wpół słowa.

- To ciekawe… bo rozważałem spanie w twoim wozie. W ramach wyrównania rachunków za moją pomoc.- mruknął czarownik powoli i z rozmysłem znacząc szyję kuglarki stróżkami jakiejś szybko zasychającej farby, tworzącej jakiś wzór.- Wiesz, jako alternatywę dla moich innych środków podróży. Może z chęcią byś mnie przyjęła pod dach do czasu dojechania do kolejnego dużego miasta, co?
Tancrist przerwał na moment malowanie zamierzając przeczekać oczywisty wybuch śmiechu bądź oburzenia… bądź oba te wybuchy na raz. Przy okazji napomknął.- A co do moich… kochanek, mam ci przedstawić ich listę, czy też wolisz poznać którąś osobiście, skoro mi nie wierzysz?

I doczekał się – kuglarką wstrząsnął kolejny atak niekontrolowanego śmiechu. Jej legendarne wręcz umiejętności panowania nad sobą były teraz jak silne, że aż uniosła rękę i wykonała nią ruch, jak gdyby chciała przegonić od siebie mężczyznę trzymającego to narzędzie tortur. W porę jednak się powstrzymała, nim zdołała zaprzepaścić całą jego pracę i jeszcze samą siebie ubrudzić farbkami.

-Kto by tam chciał wiedzieć z kim się tutaj migdalisz. Na pewno nie ja! -burknęła oburzona taką sugestią. Mimo to posłusznie przekrzywiła z powrotem głowę.
-Masz przecież tego swojego paskudnego gryfa, na nim się przeleć do następnego miasta. Albo właściwie.. - zamyśliła się wspominając swoje ostatnie dni, w czasie których tak często poszukiwała nowych sposobów na wzbudzenie zachwytu wśród mieszkańców miasta i jego przyjezdnych gości - Może byś mi go pożyczył, co? Mogłabym postawić jego skrzydła w płomieniach i przelecieć nad całym miastem. Albo.. albo sprawić, że będą mu leciały z tyłka fajerwerki. Oooh, żadna czarodziejka czy bard nie mogliby się równać takiemu przedstawieniu!

Oczy jej błyszczały, musiała już widzieć nimi ten pokaz. Ona przemierzająca przestworza na ognistej bestii. Może nie był to smok, ale musiała sobie jakoś radzić z tym co miała pod ręką. I zawsze przecież mogła gryfowi dodać trochę iluzji łusek tu i tak, może jakieś kolce grzbietowe, dym buchający z pyska..
Niestety, szybko została sprowadzona na ziemię ponurą sytuacją w mieście. Machnęła zatem tylko dłonią od niechcenia - Oczywiście, dopiero jak rozwiążecie sprawę tej swojej martwej panny młodej, prawda.

-Och… czyżbym zyskał w twych oczach jako amant? Bo mam gryfa, którego chciałabyś użyć w swoich przedstawieniach?
- uśmiechnął się ironicznie mag i wrócił do malowania po szyi dziewczyny pędzelkami.- Tylko moja droga Eshte , mylisz pojęcia. Kochanek nie jest po to, by sprawić przyjemność publiczce uczestnicząc w twoim przedstawieniu. Kochanek jest po to, by sprawić przyjemność tylko tobie, w ciemnościach nocy i twojej alkowie.

-Potrzebowałbyś całego stada takich bestii, aby choćby móc pomyśleć o próbie zaimponowania mi, Ruchaczu
-mówiąc to kuglarka podniosła dumnie podbródek. A raczej, podniosłaby w tym właśnie momencie, gdyby nie krępowały jej delikatne ruchy pędzelka na swej szyi. Jakże trudno było wytrwać w jednej pozycji!
-Pewnie w tym waszym światku szlachciurek, to kobiety od razu padają przed Tobą na kolana, co? Wystarczy, że im zamachasz przed nosem swoimi tytułami, zabierzesz na przejażdżkę gryfem i już są całe Twoje. Jak te kwoczki, co to otaczały Cię na przyjęciu Ery -uśmiechnęła się kwaśno, co w połączeniu z tonem i znaczeniem jej słów, czarownik mógł w swym przewrotnym umyśle wziąć za.. za zazdrość. Dla niej jednak było zwyczajową złośliwością wobec falbanek, delikatnych rączek i ściskających piersi gorsetów - Aż dziwne, że żadna nie próbowała mi wydrapać oczu. Pewnie bały się czymś pobrudzić od byle elfki..

- Wydrapywanie oczu? Cóż to za dziwaczne pomysły.
- odparł z uśmiechem czarownik malując pędzelkiem po szyi kuglarki.- A skoro już planujesz użyć mojego gryfa jako wierzchowca dla swych magicznych sztuczek, to ufam że całkiem uwolniłaś swe ciało od demonicznej skazy?
Nie dał jej czasu na odpowiedź, rzekł bowiem -Powiedz jak zapiecze…

I zaczął mamrotać coś pod nosem, a jego bazgroły na jej szyi robiły się coraz cieplejsze.
I było to przyjemne, nie wiedziała o czym on w ogóle mówił. Pewno jak zwykle chciał okazać swoją wyższość nad nią, ot co. Ale to ciepełko było miłe, szczególnie w zamku o tak chłodnych murach i przewiewnych komnatach. Kumulowało się wprawdzie tylko na tym jednym punkcie jej szyi, lecz rozgrzewało elfkę z każdą chwilą. Zdawało się nawet robić coraz bardziej gorące, choć może to była tylko jej wyobraźnia. Thaneeekryyyyst musiał czerpać satysfakcję z takiego straszenia jej, bo wcale..

Nagle otworzyła gwałtownie oczy, a jej źrenice skurczyły się do małych punkcików. Ciepełko bowiem nabrało natury.. rozżarzonego metalu, jakim co poniektórzy wieśniacy znakują swoje cenne bydło. Albo nawet czystego ognia, ale nie tego jej zaufanego, tańczącego według jej myśli. Ognia dzikiego, spalającego skórę, mięśnie i kości.

-Co Ty robisz! Przestaaań! - Eshte krzyknęła i w przerażeniu podskoczyła na równe nogi. Dłonie zbliżyła niebezpiecznie ku tatuażowi na swej szyi, ale nie dotknęła go w obawie przed sparzeniem sobie także i palców.

- Zadziałało, więc siadaj. Reszta nie będzie już taka nieprzyjemna, a usunięcie mego tatuażu będzie pstryknięciem palców.- odparł ze stoickim spokojem czarownik.- Mówiłem, że zapiecze… choć nie spodziewałem się, że aż tak mocno.
Już nie bolało, choć niewątpliwie jej szyję zdobiła kolejna kolorowa ozdoba.

-Wrażenie, jakbyś mi te swoje malunki wypalał na skórze, a Ty mówisz, że się nie spodziewałeś? -odburknęła Eshte, stopniowo się uspokajając po tym swoim krótkim wybuchu. Nie miała najlepszego zdania o Thaneeekryyyście, więc i z łatwością udawało jej się go podejrzenia o czerpanie satysfakcji z torturowania innych. Szczególnie elfich kuglarek, które przecież nikomu niczym nie zawiniły!
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem