Franz zabrał krasnoludowi bukłak z wodą i zajął się opatrywaniem swoich ran. Nie szło mu to najlepiej – zmęczony, w kiepskim świetle, osłabiony upływem krwi… Jednak przeżyje, to pewne. Następnie postarał się zająć ranami elfa. Poszło mu trochę lepiej, jednak zauważył smutną sprawę – jeden z palców Nathaniela postanowił pożegnać się z właścicielem i leżał teraz rozerwany i odtrącony pod ścianą. Szczęśliwie był to mały palec, którego zbyt często w życiu się nie używa. Jednak flecistą czy harfistą elf na pewno nie zostanie. Franz zabandażował uszastego najlepiej jak mógł, po czym postarał się go obudzić. Ten otworzył błękitne oczy i poczuł głównie ból.
W międzyczasie wszystkich dobiegł okrzyk Steffena, co się dzieje. Frank odkrzyknął zmęczonym głosem, że wygrali, jednak jest kiepsko. Tobias wyszedł z komnaty z czarnym orkiem bez słowa, zabrał ciało żony i w ciemności ruszył do wyjścia. Za nim ruszyli Ralf z Frankiem.
Ulli wraz z Markiem przeszukali komnatę z czarnym orkiem i brutalnie zabitą przez Tobiasa orczycą. Niestety nie było w niej nic ciekawego. Wspólnie rozebrali orka z koszulki kolczej, zabrali halabardę i odkryli, że pod pancerzem miał stary ryngraf z wygrawerowaną głową wilka.
Franz ruszył do pozostałej odnogi, która zwieńczona była sporych rozmiarów komnatą z trzema dużymi leżami i otwartą skrzynką pełną dziwnych przedmiotów. Zagrożenia żadnego nie było. Zabrał przedmioty i wraz ze wszystkimi wyszedł przed jaskinię.
Dopiero przy świetle dało się dostrzec, jak dotkliwe straty zostały im zadane, a zarazem jak wiele szczęścia mieli. W końcu porwali się na cały tuzin orków, a zginęła tylko jedna kobieta. Jednak poważne rany odniósł każdy, poza szlachcicem, krasnoludem i Steffenem. Mieszkańcy ruszyli w stronę wioski, zabierając ze sobą poległą Katrin, jednak Steffen wraz z Markiem chcieli zająć się podziałem łupów.