Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2016, 18:03   #126
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Stara, sprawdzona metoda spuszczania ciśnienia zadziałała i tym razem. Raz, że łóżkowe wygibasy przyjemnie Julię wymęczyły, pozwalając trochę wyluzować, to na dodatek jej nowy funfel zaczął trzaskać mordą aż miło. Z tego co mówił wszystko pokrywało się z wcześniejszymi spostrzeżeniami Blue, dodatkowo podsuwając kolejną alternatywę. Ktoś nowi i spoza miasta, kto chce błysnąć i dopchać się ryjem centralnie do dupska starego. Do opisu jak znalazł pasował laluś od bentosa, Xavier. Wizja jego gadzio gładkiej gęby z wysuniętym ozorem śmigającym zapamiętale po rowie Starego była tak zabawna, że kobieta aż parsknęła.
- Pracuję dla siebie, Mordeczko to raz. Dwa… jednak co doświadczenie to doświadczenie. Młokosy maja za szybki spust i nie wiedzą jak porządnie zająć się kobietą. - pociągnęła z gwinta i oddała butelkę gościowi. Obowiązki gospodyni nakazywały dbanie o wszystko, co się do siebie zaprasza - I naprawdę uwielbiam bejece, mam na ich punkcie pierdolca. Mój brat miał kiedyś podobną, może stąd ten sentyment - przełożyła udo przez biodra faceta, przyciskając się do niego. Fragment o tym, że jej szanowny ojczulek postanowił wypierdolić w powietrze wspomniane auto z nią w środku zostawiła dla siebie. Bywa - polityka w wielkich miastach rządziła się własnymi prawami. Grunt żeby była skuteczna, sentymenty należało odstawić na bok.
- Jestem tu przejazdem, w interesach. Kiedy wszystko załatwię, spierdalam do siebie. Powrót takim cudeńkiem byłby miłym zakończeniem integracji z tą częścią Zasranych Stanów. I nie musiałabym obawiać się gniewu tego zjeba. Na moim terenie mógłby mi co najwyżej chlapnąć minetę, o ile dałby radę przepierdolić się z ekipą na drugi koniec kraju… a skoro fura jest w obiegu, dlaczego nie skorzystać z okazji? Normalnie sama się prosi o uwagę, mam rację? - wyszczerzyła się profesjonalnym wyszczerzem rodem z przedwojennej reklamy pasty do zębów, przejeżdżając przy okazji palcem po jego ramieniu.

- Jak sobie chcesz. - mruknął po chwili Al jakby trawił przez ten czas jej słowa. - Ale jak znajdziesz tą brykę to lepiej od razu spieprzaj z miasta. - rzekł po czym postawił butelkę na łóżku i odwrócił się nieco plecami do niej sięgając po coś do rozwalonych przy łóżku ubrań. Zaraz odwrócił się z powrotem z paczką fajek w dłoni i pytającym gestem wyciągnął pudełeczko w jej stronę.

Blue kiwnęła głową zgadzając się z wysnutymi przez siwulca wnioskami. Z aprobatą przyjęła fajka, wyłuskując go z paczki za pomocą zębów. Rzuciła też darczyńcy powłóczyste spojrzenie spod rzęs, za cel obserwacji obierając jego oczy.
- Taki mam plan. - przytaknęła, przejeżdżając palcami z jego ramienia na brzuch i zatrzymała je tuż nad oklapłym teraz przyrodzeniem, drapiąc paznokciami skórę, porośniętą ciemniejszymi niż na zaćpanym łbie kłakami - Ale to za jakiś czas. Trochę posiedzę w Detroit, podoba mi się to miasto… i ludzie. - wbiła paznokcie mocniej, ale nie tak żeby facet poczuł ból. Jeszcze nie zasłużył.
- Długo się tu bujasz i co prócz wywalania sztonów na dziwki robisz?

- No, no, no! -
syknął nieco chyba zaskoczony choć wyczuwała i cień ciekawości czy nawet fascynacji gdy złączyła swoje paznokcie z jego przyrodzeniem. Gdy to syknął zrewanżował się równie subtelną wersją szarpnięcia ją za włosy czyli złapał i lekko naciągnął sugerując wyraźnie co też jej może zrobić. - A poza tym, że wydaje sztony na wódę i dziwki to pracuję w policji. - rzekł nieco rozbawionym tonem. Policja. Słyszała o niej i czasem nawet spotykała na ulicach. Kolejna paranoja tego miasta by w mieście gangerów działała legalna policja i to mająca swój rodowód w tej prawdziwej przedwojennej służbie. Przynajmniej tak twierdził Kapelusznik. Obecnie skumali się na dobre z Schultz’em choć oficjalnie byli niezależni. Mieli nawet w większości prawdziwe mundury tej przedwojennej policji choć Al dziś był po cywilnemu. No chyba, że znowu trafiła na ściemniacza i cwaniaka co w tym mieście akurat dziwne by nie było.

Julia z radością podjęła grę. Przymknęła jedno oko i jęknęła przeciągle, jeszcze mocniej wyginając szyję i nadstawiając ją facetowi na pełen widok.
- No, no no! A więc mundurowy… Częstujesz wszystkich pałą i ołowiem? - przejechała językiem po wargach z których zwisał nieodpalony papieros. Wprawiła też rękę w powolny ruch ku górze i do dołu, dokładając do zabawy kolejny rozpraszający uwagę element. - Masz kajdanki? Skułbyś mnie i wyrecytował moje prawa… a potem ukarał. - wzmocniła na sekundę nacisk i po chwili wróciła do poprzedniego tempa ręcznych robótek.
- Nie myślałeś, żeby kupić sobie jakąś laskę? Inwestycja szybko by ci się zwróciła, no i towar na wyłączność. A jakbyś ją dobrze wytresował, to sukę prać można nauczyć, sprzątać i gotować. Siebie do tej roli nie proponuje, szkoda mi paznokci… ale są inne opcje, no nie?

- Pałą i ołowiem? -
uśmiechnął się chyba naprawdę rozbawiony. - Ja ci wyglądam na jakiegoś krawężnika? - dodał z nonszalanckim uśmiechem.
- Jestem detektywem kotku. Zawsze byłem. Jeszcze przed wojną. - dodał z ledwie skrywaną dumą. Przymknął na chwilę oczy i patrzył na nią jakby ja oceniając czy dumając. W końcu wydmuchał prawie prosto w jej twarz dym i mruknął - Po chuja mi jakaś sucz w domu? Już przez to przechodziłem. Nie mam ochoty więcej. A przyjdę tu czy tam, mam co chcę i jak chcę i wychodzę a cały syf zostaje za mną. - rzekł zaciągając się ponownie machem. Spojrzenie nabrało znowu jakiejś drapieżności i zauważyła, że kawałek flakowatego mięsa na jego podbrzuszu znów zaczął drgać i zdradzać oznaki życia.
- Taaa…. Pewnie, że mam kajdanki… - syknął wreszcie wydmuchując dym i szarpnął już tym razem całkiem silnie za włosy. - Choć tu kurewko to ci zaraz je pokażę! - powstał całkiem sprawnie i wciąż trzymając ją za włosy zszedł z łózka zmuszając ją do tego samego. Schylił się i gmerał przy rzuconych spodniach. Teraz zauważyła charakterystyczny pokrowiec na kajdanki.

- Och nie, panie władzo, jestem niewinna! - wyrzuciła z siebie cienkim głosikiem, robiąc przy tym wielce pokrzywdzoną i nieszczęśliwą minę. Tylko ślepia śmiały się jej z uciechy i oczekiwania. Nie wyrywała się też specjalnie - Proszę, już będę grzeczną dziewczynką…

- Pewnie, że będziesz grzeczną dziewczynką… - sapnął jej prosto w twarz z prawie równie poważną miną ale jednak głos co raz bardziej chrypiał mu od agresji i pożądania. - Ale gwarantuję ci suczko, że niewinna to ty stąd nie wyjdziesz… - uśmiechnął się złośliwie i szarpnął za włosy pociągając z powrotem do ramy łózka. Gdzieś po drodze pokrowiec z kajdanek poleciał gdzieś w kąt pokoju a ona sama poczuła zimny metal ma swoich nadgarstkach. jeszcze charakterystyczny chrobot zatrzaskiwanego narzędzia do wymuszania posłuszeństwa i już była zamocowana wedle życzenia swojego gościa. Przykuł ją jednak od zewnętrznej strony łózka tak, że miała przed sobą widok na rozwalone i puste obecnie posłanie.

Dała się unieruchomić i skutecznie rozbroić całkowicie obcemu typowi, którego pierwszy raz widziała na oczy tej nocy, a wiedziała o nim równie dużo co on niej… rozumem to ona nie grzeszyła. Ale zabawa w policjantów i kryminalistów i jeszcze te kajdanki. Z każdą upływającą sekundą przedstawienia lubiła siwego typka coraz bardziej. Kiedy tylko wyprostował się po zapięciu kajdanek, błyskawicznie opadła na kolana, odwracając się przodem do niego na tyle, na ile pozwalały skrępowane ręce.
- Zrobię co pan chce. - tym razem nie udało się jej utrzymać przerażonego głosu, choć próbowała nie wychodzić z roli. Większość uwagi pochłaniało dyndające na wysokości oczu pęto - Tylko proszę mnie puścić…

- Oczywiście, że cię puszczę kochanie. - rzekł dziwnie cicho ze zjadliwym uśmieszkiem na wargach. - Jak tylko z tobą skończę. - zrobił krok do przodu i złapał ją za brodę zmuszając by spojrzała na niego ku górze. - No to bądź grzeczną dziewczynką i powiedz tatusiowi po cholerę ci ta bryka co? - spytał patrząc na nią wyczekująco. Ciężko jej było ocenić czy on tak się zgrywa czy tak na serio pyta. W każdym razie wyglądało to bardzo przekonywająco.

No i klimat wziął i się spierdolił… a może nie do końca? Czyżby prze głupi przypadek udało się Faust trafić na kogoś, kto wiedział kto powinął Guido brykę i gdzie ją aktualnie trzymał? Albo grał, robiąc ją w wała po całości. Nie dało się stwierdzić i to w tym było najlepsze. Karty rozdano, szton brzdęknął o stół. Poczuła się jak w domu.
- Nie ukradłam jej - utrzymała kontakt wzrokowy, skrzywiła usta w wyrazie zawodu. - To fajna fura, każdy by taką chciał. Nie trzeba być z Detroit żeby docenić dobrą brykę.

- Ojjj widzę, że jednak nie chcesz być grzeczną dziewczynką. Widzę, że trzeba dac ci reprymendę byś wiedziała co spotyka dziewczynki gdy są niegrzeczne. -
pokiwał lekko głową jakby właśnie potwierdziła mu jakąś wersję czy przypuszczenie. Zaraz też puścił jej brodę po czym obiema dłońmi złapał ją za biodra odchylając jej tylne wdzięki po czym przez pokój przeszła seria klaskających odgłosów gdy naga dłoń uderzała w nagi tyłek. - Gadaj natychmiast! - syknął do niej przerywając reprymendę i szarpiąc ją można za włosy aż jej głowa odskoczyła do tyłu. Zbliżył się przy tym tak, że jego usta znalazły się blisko jej ucha.

- Ja nic nie wiem, to nie moja robota! - wyrzuciła z siebie płaczliwie, podejrzanie chętnie nadstawiając kuper z drugiej, tej nieobitej strony. ciekawe czy pałkę teleskopową też kitrał po kieszeniach? Akurat tego elementu wyposażenia nie chciałaby zobaczyć w podobnej sytuacji nawet w łapskach Troya. A może przede wszystkim w jego? Dyszała coraz głośniej. - To boli, przestań… puść mnie! Nic nie zrobiłam, boję się!

- Och i dlaczego się boisz kochanie? Przecież nic ci nie zrobię. - rzekł cicho oddalając się powoli od jej ucha ale jakoś jego głos wzbudzał tym razem niepokój i niepewność. - Znaczy nic na co byś nie zasłużyła! - warknął nagle głośniej wznawiając klapsy tym razem rozdzielał je demokratycznie po równo.
- A kurwa starczy tego dobrego! Nie zasługujesz na nic więcej! - warknął nagle chyba juz sam zniecierpliwiony przedłużającym się finałem. Znów szarpnął ją za włosy i tym razem nie puszczał przy okazji biorąc ją wreszcie od tyłu. Moment później dwójka kochanków wraz z całym trzeszczącym i uderzającym o ścianę łóżkiem wpadła w zgrany, szybki rytm.
Gadanie zmieniło się wreszcie w rypanie. Rzeczywiście mimo wieku typ miał w sobie jeszcze dużo wigoru, a niby taki niepozorny. Do tego detektyw… detektyw mógł się Blue przydać. Z czysto złośliwej radochy uciekała kuprem, przez co musiał wzmocnić uścisk i trochę się natrudzić, aby nie wypaść z rytmu. Po niecałej minucie podjęła współpracę jak grzeczna dziewczynka którą przecież była. Zaciskając ręce na metalowej ramie łóżka, próbowała się skupić, ale miała z tym poważne problemy jako że pracujący zapamiętale tuż za jej plecami osobnik wkładał w robotę wyjątkowo dużo uwagi i nawet jak wyjmował ją to tylko na krótki moment i zaraz znowu atakował równie wściekle co poprzednio.

- Bierz jak swoje.
- wyspała i wbiła mu słowną szpilę, wchodząc mu na ambicje - Co, zmęczyłeś już się i chcesz przerwę w przesłuchaniu?

- Pewnie, że moje! - sapnął podstarzały detektyw nie przestając ją młócić. - Kurwa, następnym razem założę ci knebel to nie będziesz taka pyskata! - wyjęczał choć głos trząsł mu się zgodnie z rytmem zapodawanym przez jego lędźwie. Zaraz też nastąpił moment krytyczny gdy zostawił w niej coś co dotąd krył się w jego wnętrzu i przez chwilę jeszcze dyszał za nią i nad nią gdy zamarł w tej pozycji łapiąc oddech. W końcu odsunął się od niej i obszedł ją siadając na jej łóżku twarzą do niej. Leniwie wydobył skręta, odpalił i wsadził jej w usta cały czas nie spuszczając z oczu jej twarzy. Następnie odpalił kolejnego dla siebie i zaciągnął się wreszcie dymem w rytm uspakajającego się dopiero oddechu.
- Ostra suczka z ciebie. - mruknął w końcu jakby nad tym właśnie dumał tą chwilę.

- Mam wiele talentów - westchnęła zadowolona, zaciągając się od serca. Odwzajemniła dumające spojrzenie i uśmiechnęła się z petem w lewym kąciku warg. - Następnym razem jak zajdziesz do Grzesznika to pytaj o mnie, pomyślimy o tym kneblu i nie tylko o nim. Zresztą po kurwę ci knebel - zatkać gębę da się i czym innym. Dobra Morda z ciebie, Al. Przejechałeś mnie koncertowo. - pierwszy raz wypowiedziała jego imię, parskając chwilę później.
- Zainteresowany współpracą długoterminową? Chętnie dam ci się wyobracać jeszcze parę razy. No, przynajmniej póki siedzę w Detroit. Wiesz gdzie mieszkam.

Widziała jak na samczej twarzy wykwita wyraźna duma i satysfakcja gdy tak bezwstydnie podkarmiła jego próżne ego. Ale w miarę jak mówiła uśmiech samozadowolenia przemieniał się w spojrzenie pełne zaciekawienia czy wręcz fascynacji.
- Jarają cię takie zabawy co? - spytał chyba raczej retorycznie. Pochylił się nieco do przodu tak, że zbliżył swoją twarz do jej twarzy choć nadal byli rozdzieleni ramą łóżka. - Wiesz co mała? Chyba się dogadamy i będzie nam tutaj całkiem dobrze. - wydmuchnął dym powoli z premedytacja owiewając nim jej twarz po czym wolną dłonią przejechał powoli po jej policzku na koniec klepiąc go niespecjalnie lekko i pieszczotliwie.
- A nawet myślę, że będzie zajebiście. - pokiwał głową jakby przybijał umowę z nią. Dłoni nie bardzo mogli sobie podać bo Julia wciąż miała swoje przykute do łóżkowej ramy.

- Też tak myślę - pomachała metalowymi bransoletkami - Wyskocz z kluczyków, na dziś mam dość, ledwo stoję. I w gębie mi zaschło...byłam grzeczna, no nie? Zasłużyłam. - mrugnęła do niego.

- A wiesz… Taka skuta najbardziej mi się podobasz. I faktycznie za dużo gadasz i bez knebla się nie da. Ale to u was częste. - mruknął Al i odchylił się opierając dłońmi wygodnie o łózko przez co znowu oddalił się od niej. Na ustach błąkał się filuterny uśmieszek a spojrzenie miał bardzo wieloznaczne. Ciężko było zgadnąć czy droczy się z nią czy naprawdę kombinuje coś jeszcze.

- Może i dobrze się posuwam, ale nie zarabiam na życie dupą, tylko gadką. - tym razem to ona dmuchnęła mu w twarz dymem - Przedstawiciel handlowy, nie kurwa… czaisz zależność?

- Przedstawiciel handlowy? A kogo? I czym handlujesz?
- Al uniósł do góry brwi chyba zaciekawiony tym wątkiem.

- Czy ja ci wyglądam na podrzędnego sklepikarza? - teraz to ona prychnęła rozbawiona, tak jak on gdy zasugerowała że jest krawężnikiem. - Pilnuję żeby interesy rodziny zleceniodawców dobrze szły. Po chuja mają osobiście się włóczyć po Pustkowiach, do tego się zatrudnia odpowiednich ludzi. A kto co i jak? Sorry Mordeczko, tajemnica handlowa. Obowiązuje mnie umowa i zachowanie prywatności klienta. Lepiej nawijaj czym się ty zajmujesz, masz jakąś sprawę na oku? Coś wartego… uwagi i anegdotki?

- Ha! Powiedzmy, że też tajemnica handlowa.
- roześmiał się detektyw i niespiesznie znów sięgnął po swoje spodnie skąd po chwili dłubania wydobył niewielki kluczyk. - Powiedzmy, że zaufanie za zaufanie partnerko. - dodał z przekąsem i schylił się ponownie ku niej i po kilku cichych brzęknięciach kluczyka miała już wolne nadgarstki a on znów trzymał swoje kajdanki.

- Zaufanie… - obróciła słowo na języku i uśmiechnęła się z zawodową niewinnością, ciągnąc go w stronę wyra i wygrzebała z pościeli zaczętą flaszkę. Każdą umowę najlepiej było oblać dla szczęścia i pomyślności - To trzeba jeszcze dopracować.

- No wypada chociaż. Zwłaszcza jak ktoś ma klasę a przynajmniej twierdzi, ze jest dobrze wychowaną dziewczynką. I grzeczną. - uśmiechnął się bezczelnie siadając ponownie z właściwej strony łóżka i przyciągając do siebie butelkę i gospodynie. Ciągnęło ją do wyra, ale już ze zmęczenia niż czegokolwiek innego. Rano miała zakręcić się w okolicy Ambasadora, a klin na dobranoc zawsze ułatwiał zasypianie. Wystarczyło się jeszcze pożegnać z nowym funflem... trochę sił jeszcze jej zostało. Dobre wrażenie przede wszystkim.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline