Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2007, 00:12   #37
Servin
 
Reputacja: 1 Servin jest jak klejnot wśród skałServin jest jak klejnot wśród skałServin jest jak klejnot wśród skałServin jest jak klejnot wśród skałServin jest jak klejnot wśród skałServin jest jak klejnot wśród skałServin jest jak klejnot wśród skałServin jest jak klejnot wśród skałServin jest jak klejnot wśród skałServin jest jak klejnot wśród skałServin jest jak klejnot wśród skał
Najedzeni bardziej lub mniej wychodzicie w eskorcie strażników na dziedziniec przed budynkiem. Tam czekają już na was służący z, na oko patrząc, trzydziestoma wiadrami wody. Strażnicy kierują was pod ścianę.

Lepiej się oprzyjcie na tej ścianie i podnieście ręce do góry. Inaczej czekają was dodatkowe siniaki od uderzenia o mur. - powiedział jeden ze strażników.

Chwilę myśląc czy to czasem nie była groźba, zaczynacie rozumieć że czekają was natryski.

Roglądacie się po dziedzińcu i widzicie że teraz jakiś człowiek strzela z łuku jadąc na koniu. Tymczasem wasza eskorta wyciąga łuki i trzyma je w gotowości bojowej. Najpierw dwóch strażników chowa miecze i wyciąga łuki. Potem następnych dwóch. Kapitan i jeden strażnik zostają z mieczami.

Na mój sygnał...! - Krzyczy Kapitan podnosząc do góry miecz. Nie kieruje on jednak hasła do swoich kolegów, ale służących z wiadrami.

Dwóch strażników wymienia między sobą : Hyhy... - jakby kapitan kiedyś się pomylił.

RRRRaz! Jednocześnie sześciu poddanych oblewa was sporymi wiadrami letniej wody. Dwa...!

I tak do pięciu.

Potem rzucają wam jakieś szmaty, żebyście się wytarli na tyle na ile pozwalają wam łańcuchy.

Za chwilę... no taką dłuższą chwilę, zostaną wam zdjęte łańcuchy. Chodźcie za mną.

Gdy tak idziecie, słyszycie że strażnicy mruczą coś pod nosem. (test na słuchanie - kody i wyniki rozdaje przez PW).

Wchodzicie do głównego budynku pałacu i schodzicie schodami w dół do jakiejś piwnicy. Tam znowu zostajecie przykuci do ściany, rękami do góry. Tym razem jesteście tak przypięci że praktycznie ruszyć. W dodatku doszła jeszcze obroża na szyję i czoło, żebyście nie mogli ruszać głowami.

Po chwili do sali wchodzi człowiek w czarnej szacie z różnymi kościanymi ozdobami. Jego biodra przeplata srebrny pas a z szyi zwisa jakiś talizman. Nie ma on cery takiej jak tubylcy, więc prawdopodobnie przyjechał z innych zakątków świata, podobnie jak część z was. Na skroni ma bliznę (tu test na leczenie). Człowiek ten ma czarne włosy, zielone oczy (coś rzadkiego w tych stronach) i ogoloną, prawie kamienną twarz. Nie wyraża zupełnie emocji gdy mówi. Jedyne co się porusza to wargi i struny głosowe, które do mówienia są niezbędne.

Nazywam się Korthan Immuselis i jestem magiem. Specjalizuję się w sztuce nekromancji. Jestem tu żeby przypilnować aby czary zostały rzucone pomyślnie i ewentualnie interweniować, w razie niepotrzebnych zdarzeń. eh? Wiecie co mam na myśli... A tak, zanim zapytacie. Nie pozbawimy was życia, ani nie będzie bolało. Wszystko pozostanie w normie i będziecie mogli zdjąć krępujące was łańcuchy i chodzić wolno. Absolutnie nie odczujecie tego w żaden sposób. Chyba że zaczniecie sprawiać kłopoty.

Gdy czarodziej mówi, do sali wchodzi trzech ludzi ozdobionych licznymi znakami na swoich szatach. Wyglądają na kapłanów (rzut na wiedzę o religiach).

A tak, już jesteście. - zwraca się do trzech ludzi.

Czy macie jakieś pytania zanim zaczną się rytuały? - Zwraca się do was Korthan.
 
__________________
Drogi Moderatorze, zanim mnie zmoderujesz mojego posta, przeczytaj proszę prawo prasowe: TU dostępne...

Ostatnio edytowane przez Servin : 26-04-2007 o 00:15.
Servin jest offline