23-01-2016, 16:25
|
#7 |
|
Hryhory spojrzał na mówiącego doń Pana Błudnickiego i wysłuchawszy jego pytania, odrzekł swym szorstkim, nieprzyjemnym głosem:
- Pan Iwanicki worohiw maje wielu, pane. Wid czasu powstania wony czekajut, szczob krowieju mu napsuwaty. Buw win na polowaniu, a tut hrabiżnyky joho atakuwaly. Postril otrymaw i led' dychaje. Rozkaziw meni was prywiest z Kijiwa. Chto joho bił, ja ne znaju. Pan ne skazaw.
Tymczasem Pan Wardaszko wdzięcznie przyjął ofiarowaną przez cudzoziemca szubę, coby stan swój marny mógł zakryć, aby świata widokiem tym nie gorszyć, a sobie impedymentów oszczędzić. Jak się kompanioni przekonać mogli, polszczyzną władał ów pludrak wcale niezgorzej, choć obcy akcent czuć było na milę. Podczas drogi z Kijowa niewiele było rozmów, tedy i okazji do zapoznania się zbytnio nie było. Podobnież wieści o Panie Iwanickim posępny nastrój wprowadziły. Seheń zaś zmierzył wszystkim wzrokiem swym, do sokoła podobnym i następnie ponownie rozmyślaniom się oddał, drogę pokazując. Panowie Bracia byli mniej lub bardziej z Ukrainą oswojeni, przeto znali butność Kozaczą, lecz ktoś materii nie znający zadziwiłby się i obraził takowym drapieżnym spojrzeniem prostego chłopa, przez co od razu szablą po pysku by zarobił. Niżowcy nie lubili na służbę pańską się najmować, wolność swą ceniąc, zwłaszcza w niedawny czas wojenny. Ów Seheń jednakoż mieć musiał na ten temat inne zdanie.
Trakt zaś wiódł dalej w świat szeroki, ku Korsuniowi zmierzający. Bóg jak dotąd nieszczęść żadnych nie zesłał, przeto dzień zapowiadał się być dobry. Słońce zaś było już w zenicie, południe zwiastując i gorąc największy, najbardziej Imć Panu Franciszkowi dający się we znaki, pragnienie wzmagając.
Ostatnio edytowane przez Randal : 23-01-2016 o 16:36.
|
| |