Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2016, 17:34   #85
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Isobel wzięła kurtkę i położyła ja obok siebie. Potem zajrzała do pudła – zawartość wyglądała jak wyprawka, która dostała na rozpoczęcie pierwszej klasy. Tam były kredki, kolorowe zeszyty, blok, papier.. tutaj jakieś ubrania, wszystkie męskie i dużo na nią za wielkie, dokumenty, trochę gotówki, pistolet lub inny rewolwer , nóż, komórka. Rzeczy były wrzucone luzem do środka.
Poza tym - dwie buteleczki 0,2l, jedna pomalowana na niebiesko, druga na czerwono, obie całe pokryte dziwnymi znaczkami wyrytymi w szkle. Kiedy sięgnęła po czerwoną Butcher zaczął machać żeby jej nie dotykała. Posłusznie cofnęła dłoń.
Zamiast niej podniosła płaski kamyk – o średnicy może 2cm - w kolorze zatęchłej krwi. W dotyku był szorstki jak pumeks, ale kiedy na niego spojrzała uważniej wydawał się pulsować w rytmie serca.
- Co to jest? – zapytała.
- Kamień serca, pozwoli mi cię namierzać - z tonu wynikało że z jakiegoś powodu miała to być dobra rzecz - tak długo jak masz go przy sobie.
Isobel delikatnie obłożyła kamień do pudła.

Butcher kontynuował wywód: - Skoro ciągle czujesz więź krwi - tęsknisz - za Kasadianem, to znaczy, że żyje. Znajdziemy go, o ile będziesz współpracować. A jest potrzebny temu miastu. Pomogę ci przetrwać - radą czy czynem, niezależnie od tego kogo wybierzesz - wskazał na telefon. - Carolina, będzie chciała cię przekonać...a jest w tym najlepsza

Podał dziewczynie telefon.
- Pan jest z klanu Tremere, Kasadian z Malkavian. A .. ja? – spojrzała na mężczyznę. W jej oczach ciągle czaił się strach. Już tylko strach i tęsknota. Przerażenie przygasło. – A ta Carolina, która dzwoniła? Z jakiego jest klanu? Chce mnie zabrać, prawda? Dlaczego.
- Ty...dowiem się
- zawahanie było wychwytywane. - Przyjrzyj się niebieskiej flaszce, ona później mi to powie - Carolina jest starszą Torreadorów - klanu artystów - i twierdzi że także jesteś z jej klanu. A dlaczego chce cię zabrać? Zbiera ludzi, tak jak dzieci zbierają zabawki albo dorośli narzędzia. Ma ambicję kontrolować wszystkich i wszystko, a po tygodniu z nią zrobisz dla niej wszystko, nawet bardziej niż ty dla Kasadiana.
Isobel nie podzielała jego pewności. Nie znała żadnej osoby, dla której gotowa by była zrobić „wszystko”.

Odsunęła pudło, tracąc nagle nim zainteresowanie. Choć broszurkę "O przetrwaniu w mieście" wydaną w formie książeczki, Uniwersytet Trinidad i Tobago, zapisana – nie wiedzieć czemu – ręcznym pismem chętnie by przejrzała. Ale to potem.
Znowu spojrzała bystro na Butchera.
- Gdyby Kasadian musiał mnie komuś oddać – kogo by wybrał – pana , czy Caroline? – zapytała.
- Ją - odpowiedź była szybka i krótka, ale spodziewane wyjaśnienie nie podążyło zaraz za nią.

Dziewczyna pokiwała głową. Kiedy odezwała się, miała już podjętą decyzje.
- Isobel Donovan – powiedziała, pilnując, aby głos jej nie drżał.
- Dobry wieczór, Isobel - w słuchawce zabrzmiał przyjemny kobiecy głos ze słyszalnym hiszpańskim akcentem - Nazywam się Carolina Diaz, Starsza klanu Toreador w Trinidad i Tobago. Twojego klanu - Diaz dodała miękko. - Mam nadzieję, że jesteś cała, mi cielo? - głos kobiety był napięty i wypełniony troską, zdenerwowaniem.
- Tak, dziękuję - odpowiedziała Isobel, pomna słów Butchera. Dlaczego nie miałaby być cała, skoro jest noc? - Czy może pani wie, gdzie jest Kasadian? - dopytała szybko.
- Nie mam pojęcia, Isobel. - w tle słychać było odgłosy samochodów i ciche rozmowy - Podobnie zresztą jak Lisa, która obecnie jest ze mną. – To akurat dziewczyny nie cieszyło - Moje źródła są raczej mało optymistyczne w tej kwestii. Dlatego też chciałam pomówić z Tobą. Chcę dowiedzieć się co się stało z Kasadianem i myślę, że mogłabyś w tym pomóc. Ale szczegóły chciałabym omówić twarzą w twarz i zdecydowanie bez świadków z innych klanów.
Carolina odczekała chwilę i podjęła znowu:
- Powiem krótko, Isobel. Potrzebuję Twej pomocy w poważnej sprawie. W mieście panuje stan zagrożenia i wszyscy nieumarli próbują ugrać coś dla siebie. Pomyśl o tym jak o rozgrywkach w szkole… Twoje umiejętności są niezwykle cenne a fakt, że jesteś młodym wampirem jest dodatkowym bonusem. Nie jesteś głupiutkim dzieckiem, za jakie mogą Cię brać więc na pewno rozumiesz o czym mówię. Jako starsza klanu chcę upewnić się, że będziesz bezpieczna. Nie tylko przed słońcem ale innymi niebezpieczeństwami, przed którymi nie mogę Cię ochronić na odległość. Do tej pory chronił Cię status Kasadiana. Pod jego nieobecność… - Isobel… nie chcę by stała Ci się krzywda…to byłaby niepowetowana strata dla naszego klanu.
Isabel nie miała wątpliwości, że kobieta czegoś od niej chce, tylko nie potrafiła wymyślić, czego. Skoro nikt nie potrafi odnaleźć Kasadziana to skąd przypuszczenie, ze ona wie, jak to zrobić? Wiedziała już też, że bycie wampirem nie daje nadludzkiej siły ani - co bardziej ją martwiło - urody. Trudno jej było sobie wyobrazić, w czym mogłaby pomóc kobiecie. W walkach wampirów? Brzmiało to niedorzecznie.
- Skąd pani wie, z jakiego jestem klanu?- zapytała jeszcze. - Pan Butcher nie wiedział.
- Nie wiedział czy nie chciał powiedzieć, wiedząc, że zatrzymywanie Cię pod jego kuratelą jest niezgodne z prawem?
- Carolina westchnęła -
- Nie przetrzymuje mnie! – zaprotestowała dziewczyna – Sama się zgodziłam.
- Isobel nie wiem ile opowiedział Ci o nieumarłych Kasadian. Ale każdy z nowoprzemienionych stanowi odpowiedzialność osoby, która dokonała przemienienia. Wiem o twym Stwórcy i kim był i wiem w jakich okolicznościach zostałaś objęta opieką Starszego Malkavian. Uzgodniłam z Kasadianem, że to on się tobą zaopiekuje z prostego względu: to on Cię znalazł i jemu ufałaś. Nie chcieliśmy by trudna przemiana przeistoczyła się w trudny okres nauki. W innych okolicznościach zostałabyś objęta moją ochroną i moją kuratelą do czasu uznania Cię przez księżną za pełnoprawnego członka społeczności. Księżna to osoba, która sprawuje najwyższą władzę w tym mieście. Do czasu takiego uznania, nowo przemienieni bez uznanego statusu są … cóż pionkami o najniższej wartości. I tu wracamy do początku mojej wypowiedzi. Mój człowiek może przyjechać po Ciebie i całą resztę omówimy bezpośrednio.
- Carolina z każdą minutą zaczynała tracić zainteresowanie całą sprawą. Szczególnie, że miała na głowie poważniejszą kwestię na przykład własne przeżycie. Zawsze mogła dać rozstrzygnąć przypadek Isobel Księżnej w późniejszym czasie pod warunkiem, że młoda przeżyje kombinacje Butchera. - Przykro mi ale musisz podjąć decyzję teraz.

Isobel pokiwała głową, czego Carolina nie mogła zobaczyć.
- Proszę kogoś przysłać, dziękuję za pomoc - powiedziała.
- Mój człowiek nazywa się Gerard, ma dwa metry wzrostu więc jest nie do przeoczenia. Będzie białym Teslą i zabierze Cię bezpośrednio do mnie. Gdybyś potrzebowała się komuś przedstawiać zapamiętaj to: podajesz swe imię i nazwisko, oraz dodajesz, że jesteś z klanu Toreador i że jesteś pod kuratelą Caroliny Diaz, Starszej klanu i Harpii Trinidad i Tobago. Rozumiesz? - spytała wampirzyca i dodała - Daj mi proszę profesora do telefonu. I do zobaczenia wkrótce Isobel. Czekam z niecierpliwością na spotkanie.
- Zapamiętałam - odpowiedziała Isobel i powtórzyła: - Carolina Diaz, Starsza klanu Toreador, Harpia Trinidad i Tobago. Do widzenia. Dziękuję.
Oddala telefon mężczyźnie.
- Prosi Pana do telefonu.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline