Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2016, 22:01   #68
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Plac zamkowy. Przed siedzibą Darkberga.
Chudy, bo tak zwano tyczkowatego, wypachnionego zamkowego anoterisa, chłonął słowa Nekri jak spękana ziemia wodę.

- ...rzuć któremuś z moich imię...

Było ciepło.

- ...lub dwa...

Starł kciukiem kroplę potu, która spływała mu po krzywym nosie.

- Jeśli myślisz, że ja - zacietrzewił się.

- Jeśli tylko wykonywałeś rozkaz - podpowiedziała.

Zamilkł. Nabrzmiała żyła na skroni pulsowała, jakby pod skórą żył przemorfowany czerw, który wił się drążąc nowy korytarz w poszukiwaniu żywotnych organów żywiciela.

Splunął, gdy tylko zniknęła z pola widzenia. Gdy upewnił się, że nie zobaczy.

- Szara murwa - mruknął jeszcze.

Było ciepło. Chudy pocił się jak świnia przed zamkniętą Darkbergową bramą. I gdy mu Biały otworzył łaskawie bramę zgrzytał zębami. Fuczał gdy wysługiwał się nim jakby był zamkową zdzirą. Przełknął i groźbę, że gdzie-mu-to głowę wsadzi jak archigos ducha wyzionie. Wszystko wytrzymał ale wtedy przyszedł do niego ochroniarz skarbnika...

Ismael oparł się o pordzewiałą latarnię, stojąc możliwie jak najbliżej bramy. Jego przekrwione oczy czujnie śledziły kolejne osoby, które opuszczały siedzibę Darkberga. Zastanawiał się czy archigos w ogóle zechce z nim rozmawiać. Garrosh nie był co prawda pierwszym lepszym przybłędą z rynsztoka. Pełnił służbę u jednego z najważniejszych ludzi w mieście. Z drugiej strony pozostawał też jedynie najemnym orężem. Na dodatek dzierżąca ów broń ręka była czarna, a ten kolor źle odbierano w mieście. Delikatnie mówiąc. Wojownik przypomniał sobie, że sam Parwiz był tutaj obcym. Może to miało pozwolić nawiązać nić porozumienia. Że też musiał rozważać podobne opcje w stosunku do człowieka, który z własnej woli wpuścł do Skilthry potwory.

Wyszedł na przeciw. Nie spodziewał się, aby eskortowany był odsłonięty i dostępny dla tłumu, z którego wciąż nie uleciały gniewne emocje. Dlatego odnalazł wzrokiem najwyższego oficera albo kapitana.

- Jestem człowiekiem Fitzgeralda. Zapytajcie go jeśli chcecie - dodał pro forma, bowiem nie dało się zapomnieć czarnej góry mięśni. - Proszę o audiencję u Jehudy. Pilna sprawa.

- Wiem - odburknął anoteris, niespecjalnie uprzejmie. - Archigos nie przyjmuje teraz. Nie widzisz? Chcesz z nim gadać, to załatw z Diatrysami, bo on ICH teraz… jako i skarbnik.

- Co będzie z Merediusem? - zapytał jeszcze zbrojnego - I kto przejmie obowiązki archigosa?

- Merediusem? - Chudy zmarszczył czoło. - Nie znam. Archigosa… chyba… Duża Rada, nie? Odstąp. Obowiązki - warknął.

Anoteris nie był specjalnie zainteresowany rozmową z ochroniarzem i zbył go oddalając się w kierunku zamku, zabierając z sobą archigosa, skarbnika i zamkowych.

Garrosh został przez chwilę sam na pustym placu, gdy z Darkbergowej siedziby tagmatosi zaczęli wyprowadzać Merediusa i Darkberga, obu spętanych grubym powrozem. Kupiec szedł pokornie, blady na twarzy, ze wzrokiem wbitym w brukową kostkę. Pogodzony z losem lub jeszcze otumaniony po ataku spaczeńca. Radny wręcz przeciwnie. Szarpał się i wyzywał najwidoczniej, lecz głos tłumił mu knebel wepchnięty w usta i słychać było tylko nieartykułowane ryki.

Z kamienicy wychodzili powoli uwięzieni w niej wcześniej uczestnicy krwawej biesiady. Ci z nich, którzy przeżyli. Wielu bowiem zostało już wcześniej wywiezionych przez ścierwników do trupiarni.

Wśród nagłego zgiełku wojownik wyłowił jednego z osiłków, którzy zarekwirowali mu broń. W bramie natomiast stał Biały rozmawiając z jakąś kobietą.

Bustuarium.
Ścierwniki śpiewały swe pieśni o brudach Skilthrańskich uliczek jak sępy licząc na to, że za te ochłapy informacji Nekri sypnie błyskiem. Wylewali pomyje, które tak wiele razy słyszała. O rudej kurwie, która psuła klientów zarazą. O szczurach wielkości małych psów, które biegają nocą po rynsztokach świecąc czerwonymi oczami. O czarnym diable z białą twarzą, który w środku miasta zarżnął strażnika. O chłopie, który wielbił kozy bardziej niż swoją żonę.

Przed Zamtuzem Hagne.
Zamtuz, zbyt wielkie słowo na obdrapaną kamienicę jakich wiele w Zaułku. Burdel zdecydowanie lepiej pasował do tego przybytku. Lecz tak jak najgorsza dzielnica Skilthry zyskała piękną nazwę Zaułka, tak burdel Hagne zwano nie inaczej jak Zamtuzem Hagne. Przekora.

Cyric wyszedłszy z zakładu szewskiego Trzewiczek ciągle myślał o spotkaniu z Mistrzem, o przebiegu całej rozmowy i o swojej nowej rodzinie.

***

- Nim wyjdziesz - Brown złapał go za kark dłonią, przyciągając do siebie - chciałbym was zapoznać.

Wskazał na nastoletnie dziewczynki. Uśmiechnęły się niewinnie. Pięknie.

- Utisha, Altija to mój syn, Cyric. Synu, poznaj swoje nowe siostry.

***

Swojemu zamyśleniu tylko może zarzucać, że nie zobaczył ich wcześniej. Nekri Syntyche wraz z anakratoi stojących w cieniu budynku, po przeciwnej stronie ulicy.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline