Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2016, 22:06   #129
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Notka powstała wspólnie z Sun i MG.

Przez jakiś czas po zdaniu warty Szuter leżał bez ruchu z zamkniętymi oczami. Jego motocykl ustawiony był pod ścianą, oparty na podnóżku. Mężczyzna ustawił swój śpiwór tóż obok motocykla tak, by w razie czego nie musieć pilnować pleców.
Pod przykryciem śpiwora mężczyzna trzymał swoje zaufane P90. Gdyby nagle zostali zaatakowani, wystarczyło tylko odbezpieczyć broń i z ziemi do trepów głupich na tyle, by go atakować.
W chwili obecnej próbował zasnąć, jednak rżenie niespokojnych koni i głosy bliźniaczek nie pozwalały mu nacieszyć się kilkoma godzinami snu.
Mężczyzna wsłuchał się w konwersację...

- Mało ci drewna wokoło? - burknęła poirytowana Tina, machając ręką na zdewastowaną stodołę w której spali - Choćbyś miała rozebrać całą te budę, to ogień ma się palić, rozumiesz? - rangerka przeniosła się z jednego skrzydła wejścia do drugiego, ponownie wyglądając na zewnątrz. Ciemno. Chuja zobaczy i chuja usłyszy przez ten przeklęty deszcz. Zaczynała się denerwować i nie wiedziała czy to z powodu rozkapryszonej Whit czy udzielała jej się paranoja oswojadów.
Jednego jednak była pewna… coś się działo przy samochodzie… albo rdza tak głośno wpierdalała karoserię, albo coś lub ktoś przy nim grzebał… jeśli był to człowiek to spoko… jeśli jednak zwierze to… po wała to robiło i czego tam szukało?
Bliźniaczka czuła, że musi wyjść to sprawdzić… bo po pierwsze jej skauci umysł nie pozwalał zignorować polecenia pilnowania obozu, a po drugie… była nikła szansa, że komuś da w mordę i będzie się przy tym ‘świetnie’ bawić. Problemem był jednak brak odpowiedniego partnera. Siostra najlepiej strzelałaby z klucza francuskiego… indianka, choć jeszcze nie spała, łaziła ciągle z łukiem… może dobrym na polowania… w dzień… na otwartym terenie… w nieruchomy cel. Reszta obozowiczów zległa w objęcia morfeusza. Choć może…
Tina podkradła się do legowiska Szutera i przez chwilę obserwowała mężczyznę w milczeniu. Nie była pewna czy ten śpi, czy udaje, czy kij go wiedział co robił.
- Yyy, eee, śpisz? - pochylona niczym wygłodniały sęp nad padliną, czekała na odpowiedź.
- Już nie - odezwał się mężczyzna otwierając jedno oko. Leżał na boku owinięty w śpiwór niczym owad w kokon.
Spojrzał na dziewczynę zastanawiając się z którą bliźniaczką ma do czynienia. Ta nie miała torby z narzędziami…
- Czego chcesz Tina? - mruknął otwierając drugie oko.
Czy on właśnie nazwał ją po imieniu i się nie pomylił? Dziewczyna wytrzeszczyła ze zdziwienia oczy ale szybko się opamiętała.
- Wsparcie jest potrzebne. Potrzebuje kogoś co potrafi strzelać. - końcówkę zdania zaintonowała tak jakby nie była pewna czy właśnie z taką osobą rozmawia - Na zewnatrz coś jest nie tak, drewno się kończy, Hildy trzeba pilnować, ogniska przygasają… - bliźniaczka wyprostowała się rozglądając po obozie - Przez deszcz nie słychać dokładnie co się tam dzieje… - wskazała końcem lufy na wyjście ze stajni -... ale coś tam się dzieje, wiesz jak się strzela na słuch? - jej głoś był formalny i rzeczowy, choć z dziwnym pobrzmieniem ekscentrycznego nerda.
Szuter słuchał dziewczyny nie ruszając się nawet o milimetr. Mogło to wyglądać na lenistwo, ale w rzeczywistości mężczyzna nasłuchiwał odgłosów z zewnątrz.
- Hildy? - spytał ignorując całkowicie pozostałe informacje.
- Tym się zajmie moja siostra… - machnęła lekceważąco ręką, starając się zatuszować nerwowość. Jak zwykle wygadała więcej, niż chciała. - Myślę, że coś jest przy samochodzie, pamiętasz gdzie stoi? - spytała retorycznie, bo sama pamiętała i doszłaby tam nawet po stu letniej drzemce, z wydłubanymi oczami i poprzebijanymi bębenkami w uszach. - Chodź… bo albo coś naz zaatakuje albo te durne kobyły dadzą dyla i zacznę w nie strzelać.
Mężczyzna wyszedł z ciepłego śpiwora i narzucił na siebie płaszcz. Odbezpieczył Bushmastera i wziąwszy ze sobą lornetkę i latarkę ruszył w stronę wskazaną przez dziewczynę.
- Mam nadzieję, że nie jest to próba przespania swojej warty kosztem frajera - mruknął do dziewczyny. - Nie lubię, jak ktoś próbuje ze mną pogrywać. - Nie to, że jej zaufał ot tak. Konie faktycznie były niespokojne, a i Sedna wskazywała, że coś faktycznie może być na zewnątrz, więc lepiej nie lekceważyć sprawy. Mając jednak w pamięci informację o grzebaniu przy motocyklu, Szuter zachował wszelką ostrożność na wypadek, jakby bliźniaczka miała zamiar przywalić mu w potylicę wykorzystując okazje.
Kucnął na skraju stodoły poza łuną dogasającego ogniska i przyłożył lornetkę do oczu.
- Gdyby to była robota dla jednej osoby, to sama bym tam poszła… - Tina nie ogarniała tego mężczyzny… w zasadzie nigdy nie ogarniała ludzi. Depcząć Szuterowi po piętach, podeszła do wrót stodoły. - Jakby rdza wpierdalała karoserie… dosłownie taki dzwięk… - szepnęła konspiracyjnie, ubawiona swoim dowcipem, po czym zaczęła nasłuchiwać, znajomego odgosu.
- Huja widać - mruknął Szuter wcale nieskory do wychodzenia na deszcz. Wrócił do swojego posłania odsuwajac je nogą, wziął motocykl i podprowadził go pod bramę. Włożył kluczyki do stacyjki i przekręcił raz. Pojazd ożył dajac znać kontrolkami, pozostawał jednak nieruchomy i cichy.
- Zobaczmy co tam czai się w mroku- powiedział przełączając wajchę włączającą światła. Jasny promień oświetlił drogę między stodołą, a budynkiem.

Sztuczka strzelca okazała się trafna. Ciemność nocy przeszył nagle promień jaskrawego, mocnego światła motocyklowego reflektora. Najpierw trafił na scianę domu ale mając ten punkt orientacyjny szybko przekierował kierownicę na sam samochód. W plamie śwatła na moment widzieli jakieś czworonożne sylwetki zwierząt, chyba psopodobnych. Te zaskoczone nagłym atakiem ostrego światła na moment znieruchomiały z pyskami skierowanymi w stronę swiatła i stawiając uszy w szpic. Szuter wciąż trzymał kierownicę i motocykl zaś Tina stała obok. W pierwszej chwili nie było jeszcze wiadomo jak zareagują zwierzaki. Wygladało, że próbowały się dostać do samochodu póki nie zalał ich promień światła. Przy samochodzie i oświetlonego wokół terenu widać było około kilku sztuk.
Pomysł z reflektorem był niebezpieczny ale skuteczny. Ojciec Tiny zawsze mawiał, że liczy się efekt a nie sposób. Jedna zagadka została szybko rozwikłana. To nie rdza wpierdalała samochód ale psy. Zwierzęta.
Pieprzona Hilda! Kogo jeszcze tu sprowadzi? Ooo, nie, nie, nieee… nie z Tiną takie numeeery. Podkurwiona rangerka, odbezpieczyła kałacha.
- Zapierdole was wszystkie… - syknęła wściekle, namierzając cel, wyglądało na to, że zaraz odstrzeli któremuś czworonogowi łeb, ale jakby sie rozmyśliła. “Pośle wam kurwa serie kulek w zadki.. hahahaha, zobaczymy jak wtedy będziecie szczekać.” Z liśmym usmiechem obłąkańca, bez pardonu pociągnęła za cyngiel wydzierając się na całe gardło. - WON MNIE OD MOJEGO SAMOCHODU!!!
Akcja rozegrała się błyskawicznie, jednak nie tak szybko, by stojący obok dziewczyny Szuter nie zdołał zareagować na niespodziewany przejaw agresji. Dziewczyna obudzi wszystkich i jemu oberwie się pewnie za ten kretyński pomysł.
Zrobił więc to, co było konieczne. Puścił kierownicę motocykla i naparł na dziewczynę łapiąc za kałacha i kierując lufę w kierunku ziemi. Drugą ręką złapał rękę dziewczyny i wykonał błyskawiczny ruch, który był zbyt szybki, by zaskoczona rangerka zauważyła.
- POJEBAŁO CIĘ! - Krzyknął.

Nim motor gruchnął o klepisko stodoły sprawne dłonie strzelca złapały za broń i ramiona dziewczyny i moment później zaskoczona dziewczyna patrzyła już w wylot lufy własnej broni trzymanej przez faceta w dziwnym płaszczu.
- Ej! Eejj tyy! Zostaw ją! - wrzasnęła gdzieś z głębi stodoły jej siostra bliźniaczka i ruszyła ku wyjściu gdzie znajdowała się para strażników. Sądząc po ruchach przy kaburze próbowała wydobyć własną broń. Wrzaski rangerki spowodowały też poruszenie wśród ludzi i zwierząt. Ludzie zaskoczeni we śnie zaczęli się budzić i sięgać po broń, zaś konie zaczęły przestraszone rżeć, tupać i wierzgać. W ciagu paru następnych sekund cały obóz miał być na nogach.
- Dotkniesz broni, a pociągnę serią po twojej pięknej siostrzyce! - mężczyzna syknął do “Pani Mechanik” sięgającej do kabury - Rączki na widoku. - Wydawało się skutkować, bowiem dziewczyna wyraźnie spięła się ale cofnęła rękę.
Szuter spojrzał na Tinę, która przed chwilą jeszcze w szale ściskała kałacha, a teraz stała nieco bezradnie bez broni, po czym zabezpieczył broń i oddał go dziewczynie. - Obudziłaś niepotrzebnie całą karawanę i teraz wszyscy będą na ciebie wkurwieni. Nie wspominając, że upieprzyłem przez ciebie motor i mogłaś podziurawić brykę - syknął kąśliwie, ale nieco ciszej, by budzacy się wieśniacy nie mogli usłyszeć. Wzmiankę o pojeździe dodał tylko dlatego, że wątpił, by szalonym bliźniaczkom zależało na czymkolwiek innym.
- Wątpię by te psy atakowały blachę samochodu dla samej zabawy. Coś musi być w środku -
- Co tu się dzieje?! - dobiegł ich krzyk żądajacego wyjaśnień Szczoty który podchodził do dwójki strażników jedną reką trzymajac broń, drugą jeszcze zarzucając na siebie kurtkę. Po drodze minął niezdecydowaną co dalej robić Whitney. Reszta ludzi z karawany też już wstała i z bronią zaczynała się rozbiegać po kątach i dziurach by zza ich zasłony spróbować się zorientować co takiego wywołało alarm.
- Tina zauważyła stado psów okrążające stodołę - odezwał się Szuter posyłając dziewczynie nieprzyjemne spojrzenie. Odwrócił się i nie bez trudu podniósł motocykl i postawił go na nóżce.
- Mam nadzieję, że zamiast grzebania przy silniku pomożesz mi go wyczyścić - mruknął do Whitney, która dołączyła do siostry.
 
psionik jest offline