Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2016, 15:16   #3
Orthan
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Po odebraniu przysięgi na strażnika dróg w Weiler, Johann ruszył od razu na szlak by spotkać się z nowymi towarzyszami miał tylko nadzieję że nie okażą się bandą uzbrojonych obwiesiów lub co gorsza zwykłymi bandytami takimi jak on niegdyś. Na całe szczęście Mannslib świecił jasno więc droga był dobrze widoczna i dość zadbana i równa. A sam koń okazał się całkiem dobry. Jedyne wspomnienie które irytowało Johann, to sprawa zaprzysiężenie miało ono kolokwialni mówią niezbyt właściwą formę - nie dość że Johann odebrał ją od jakiegoś dukającego młodzieniaszka który zapewne był pijany, to jeszcze odbyła się ona w jakimś prawie że pożal się Bogowie wychodku śmierdzącym bimbrem i uryną. Na całe szczęście ,,hrabiowskie'' dokumenty okazał się schludny i kancelaryjnie przygotowany, widniały odpowiednie pieczęcie i sygnatury poświadczające jego prawdziwość.

Irytacje Johann przerwało się nagłe pojawienie się na szlaku drwali wracających z pracy, którzy stali wokół wozu wychądząc z lasu. Gdy ich mijał w pełnym galopie, jeden z mężczyzn krzyknął coś do współtowarzyszy, a kolejny wyciągnął coś spod plandeki wozu. Jak widać okazał że jest to kusza, bo Johann usłyszał tylko furkot lecącego bełtu, a jego koń upadł łamiąc sobie prawdopodobnie pęciny na twardy grunt traktu, po udanym strzale jaki oddał bandyty. Okazało się że grupa mężczyzn których początkowo brał za drwali byli po prost zwykłymi rabusiami którzy napadali na podróżnych, nic dziwnego że Johann tak późno ich zobaczył. Czarne stroje, brak pochodni czy latarni oświetlających drogę - zresztą co drwale o takiej porze robili by w lasach? Pomyślał z irytacją Johann, przeklinając swoją głupotę. Na szczęście upadek nie okazał się niegroźny, tylko kilka sińców i obdarć nic poważnego. Jedyne co martwiło Johann to to że słyszał nawoływania grasantów, by udać się za nim w pościg. Johann nie tracąc czasu szybko zbliżył się do konie i dobił nieszczęsne ranne zwierze. Potem szacując swoje szanse, stwierdził że przy takiej ilości grasantów nie miał najmniejszych szans w walce z nimi, prędzej zostanie naszpikowany bełtami niż któregoś z nich wykończy w imię sprawiedliwości. Dlatego Johann szybko ruszył przez las, kierując się wzdłuż drogi w stronę karczmy, która powinna być nie daleko z tego co pamiętał. Johann miał nadzieję że osłona z drzew i krzewów uchroni go przed wzrokiem bandytów, w każdym razie na pewno utrudnią ostrzał z kuszy czy łuków. Wyciągnął też swój miecz, może zrządzeniem bogów udam mu się wymierzyć sprawiedliwość któremuś z bandytów i tym samym przysłuży się swojej Bogini. Na razie szybki tempem zmierzał ku swojemu celowi, modląc się do Vereny i innych Bogów o pomoc.
 

Ostatnio edytowane przez Orthan : 25-01-2016 o 12:53.
Orthan jest offline