Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2016, 15:52   #240
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Łuczenko był już od jakiegoś czasu w obojętnym stanie, nie przejawiał zbyt wielu emocji, zwłaszcza tych związanych ze strachem. Za to zaskoczył odrobinę, bo odezwał się w poprawnym angielskim.
- Znam ten język, nie musicie się męczyć. Trochę zardzewiał, ale odbyłem studia na amerykańskiej uczelni - powiedział i kontynuował w tym właśnie języku. - Valerie, tak? Powiedz najpierw o co wam w ogóle chodzi. O jakie informacje. Możliwe, że wyobrażacie sobie po mojej osobie o wiele za dużo. - Jak wygląda obecnie ochrona laboratorium. Jak dostać się do środka. Gdzie uderzyć by najbardziej przeszkodzić w dalszej produkcji bomby. - Zwiadowczyni uśmiechnęła się wypowiadając te pytania czystą angielszczyzną bez jakiegokolwiek akcentu. - Jak mówiłam naszym celem jest przeszkodzenie w dalszej produkcji lub jej opóźnienie. Poza tym idealnie byłoby znaleźć sposób sprawiający, by nie była już niewykrywalna. Jeśli mógłby się pan do tego przyczynić. Niekoniecznie tu i teraz, byłby pan bezcenny dla naszej firmy, a to dawałoby panu poczucie bezpieczeństwa i pewność, że zrobimy wszystko, by go wywieść bezpiecznie z Norylska.
- Słodkie marzenia - uśmiechnął się pierwszy raz od początku tej rozmowy, ale nie był to uśmiech pełny czy wesoły. Zamilkł na trochę, podejmując w głębi siebie jakąś decyzję. - Bomby? Skąd macie informację, że składamy tam bomby? O ile możesz mi to powiedzieć.
- Śledztwo doprowadziło nas do tego miejsca - Shade zacytowała słowa Sato z jego wypowiedzi, której wysłuchali w Nowosybirsku. - Niekoniecznie ostateczna produkcja odbywa się w laboratorium, ale mogą tam być informacje na temat linii technologicznej i miejsca samej produkcji.
- Niekoniecznie źle rozumujesz - zgodził się z nią. - Wiesz w ogóle czym ja się zajmuję? Nie, oczywiście, że nie. Jestem fizykiem jądrowym, ale w tej placówce pracowałem głównie nad kwantowymi właściwościami metali ziem rzadkich. Interesuje ich głównie zastosowanie bojowe. Ale te laboratoria nie konstruują. Tylko wymyślają, eksperymentują, testują. Wysadzenie ich zabije wielu dobrych ludzi. Czy mógłbym sprawić, aby moje pomysły były wadliwe? Być może, ale plany zostały już stworzone. Zorientują się, aresztują mnie i powrócą do obecnej wersji.
- Nie chcemy zabijać niewinnych ludzi. Uszkodzenie czy zniszczenie komputerów i sprzętu nie musi tego oznaczać. Zmiana w planach mogłaby opóźnić działanie, a wyprodukowanie wadliwej partii to też dobre opóźnienie. Ważniejsze jest jednak stworzenie czegoś co unieszkodliwi broń na dłuższą metę. Myślę, że to nad tym będą pracować nasi zleceniodawcy. Gdyby mieli zespół, który wie jak broń powstała i działa, takie prace przebiegałyby o wiele szybciej. Jak myślisz Kane? - Popatrzyła na stojącego z boku mężczyznę. - Zgarnięcie kilku specjalistów i wywiezienie ich to mógłby być najlepszy sposób na niwelację skutków działania broni.
- Kim są ci zleceniodawcy? - Oleg spytał wprost.
Po tym pytaniu Shade znowu pytająco spojrzała na Irlandczyka. Nie była pewna ile może powiedzieć Olegowi. Wprawdzie Miracle nigdy nie wymagało od nich zachowania bezwzględnej tajemnicy, ale nie rozmawianie o pracodawcy było jakby odgórnym założeniem w kodeksie najemnika. To O'Hara jako dowódca powinien podjąć decyzje w tym zakresie.
- Nie możemy posłużyć się nazwami, panie Łuczenko. Z pewnością rozumie pan dlaczego. Mogę jedynie zapewnić pana, że nasz zleceniodawca nie jest zaangażowany w obecne wydarzenia w mieście, a jego celem wydaje się bardziej zapobieganie wojnom i ogólnemu przelewowi krwi niż ich prowokowanie. Powiedziałem "wydaje" ponieważ jak widać jesteśmy tylko ludźmi do wynajęcia, nie zaś znającymi tajemnice, wysoko postawionymi szychami - Kane wyszczerzył się i dopił herbatę kilkoma szybkimi łykami, starając się nie połknąć przy tym za dużo fusów. - Wobec nas byli jak na razie uczciwi, a to nie jest pierwsze zlecenie.
Odstawił szklankę i wrócił do kwestii poruszonej przez kompankę.
- Olega możemy zabrać, ale reszta to obietnice na wyrost, Val. Miejsce jest dla nas i dla kilku osób. Więcej nikt nie zgodzi się zabrać ze względu na brak możliwości. Nie jesteśmy też dobrymi samarytanami, tacy nie istnieją - Irlandczyk walił prosto z mostu. - Nie ukrywamy, że jednym z zadań jest pełne zrozumienie tego co tu się dzieje, więc wywiezienia pana będzie nam na rękę. Mi fizyczne, chemiczne i matematyczne pojęcia nie mówią wiele. Jeśli przy okazji popsujemy co poniektórym szyki, tym lepiej. Proszę powiedzieć, wie pan w co uderzyć, aby na jak najdłużej wyłączyć możliwości produkcji tych urządzeń, po które przybyła tu również korporacja?

- Być może wiem - Oleg pokiwał głową w zamyśleniu. - Ale nie jest to laboratorium. Proces jest znany i możliwy do ponownego przeprowadzenia. Ważny jest surowiec i linia produkcyjna składająca się z najnowocześniejszych maszyn i procesów - mówił ogólnikami, odnieśli wrażenie, że całkowicie celowo. - Laboratorium nie powinno was interesować.
- Może jeśli będziemy mieć więcej dokładnych danych uznamy ten argument. - Kobieta popatrzyła na naukowca uważnie. - Dlaczego tak panu zależy co stanie się z laboratorium skoro ma pan je opuścić?
- To żadna tajemnica. To jedyne miejsce tutaj dla takich ludzi jak ja. Nie wiem czy opuszczę Norylsk czy nie, a jak nawet to zostają inni. Większość idei nad którymi pracujemy nie jest zła - odpowiedział Rosjanin. - Zniszczenie tego to krok w tył i załamanie dla wielu.
- Rozumiem - Shade skinęła głową. - Z pewnością weźmiemy to pod uwagę. Naszym celem jest przede wszystkim zatrzymanie produkcji. Przynajmniej na jakiś czas, nadal bowiem pozostaje kwestia czy całkowitego zniwelowania możliwych skutków pojawienia się na rynku tego typu broni.
W takim razie czy udzieli nam pan bardziej szczegółowych informacji co powinno być celem naszego ataku. Jakie maszyny, materiały, komponenty?
- Jak chcecie zatrzymać produkcję, zniszczcie linię produkcyjną - Oleg wzruszył ramionami. - To będzie dla was osiągnięciem celu. Maszyny ciężko zastąpić, a później skonfigurować. Składanie wymaga specjalistycznego sprzętu i odpowiednich warunków.
Najemniczka ponownie tego dnia wyświetliła holograficzna mapę Norylska i wskazała na kompleks fabryczny nazywany przez nich celem F1.
- Podejrzewamy, że to właśnie jest miejsce, gdzie odbywa się produkcja. Wiemy, że dostarczane tam są transporty rzadkich pierwiastków. To spory i dobrze strzeżony kompleks. Szukanie na oślep odpowiedniej linii produkcyjnej to jak szukanie igły w stogu siana. Czym mamy się kierować szukając właściwej? Jakieś specjalne materiały, substancje mogą być wskazówką?
Popatrzył na mapę, ale pokręcił przecząco głową.
- Nie jestem wskazać wam dokładnych budynków. Domyślam się, że przynajmniej część linii musi odbywać się w jednym z budynków z kominem. Tej najbardziej na północ z nich to elektrownia. I tu się kończy moja wiedza. Minerały… - nie spodobała mu się wyraźnie ta nazwa, ale pozostawił ją dla użytku "ignorantów" - ...oznaczane są symbolem REE, być może to wam w czymś pomoże. Do nas już przybywają wyselekcjonowane, w osobnych niedużych skrzynkach.
- Czy istnieją jakieś podziemne przejścia z laboratorium do fabryki? - Zapytała zwiadowczyni.
- I jak transportowane jest do fabryki to, co tworzycie w laboratorium? - dodał Kane.
- Nic mi nie wiadomo o przejściu - odpowiedział bez zastanowienia Oleg. - A transporty samochodami, to nie są duże rzeczy.
- Musimy się więc skoncentrować na fabryce jako celu i sposobie dostania się do niego. - Valerie podsumowała rozmowę z profesorem. - Nie ukrywam, że przydałby się ktoś, kto potrafiłby nam powiedzieć więcej o tym miejscu. Zna pan kogoś takiego, kto jednocześnie byłby zainteresowany w zamian za pomoc wyjazdem z Norylska?
- O wyjeździe z Norylska się nie rozmawia - powiedział, dziwnie zgadzając się tymi słowami z Ivanienko. - Nie znam zbyt wielu osób stamtąd. I prawdę mówiąc, nie mam ochoty podawać ich nazwisk - spojrzał w jej oczy. - Ja już nie mam wyboru, ale oni jeszcze tak.
- W zasadzie ma pan wybór. Nie zabierzemy pana na siłę. Jeśli naprawdę chce pan tu pozostać odejdziemy i nikt nie dowie się o naszej rozmowie. Może pan dalej, codziennie jak do tej pory, chodzić do pracy i zastanawiać się do końca życia czy podjęta przez pana decyzja była słuszna czy może nie. - Wypowiadając te słowa Shade spoglądała mu prosto w oczy. - Myśli pan, że inni nie chcieliby mieć takiego wyboru?
- Nie mi za nich decydować - odpowiedział nie odwracając wzroku.
- Tak to znowu jest kwestia zaufania. Nie mogę sobie wyobrazić życia w świecie gdzie nikt nikomu nie ufa, a wszyscy w koło donoszą na sąsiadów. I w sumie bardzo się cieszę, że tak jest. Bo to znaczy, że żyję w normalnym świecie. - Kobieta uśmiechnęła się smutno odstawiając na stół pusty kubek. - Musimy w takim razie ustalić szczegóły co do dalszego działania. Oczywiście jeśli jest pan zainteresowany.
- Uważam, że nie mam wyjścia. Skoro możecie mnie zabrać, spróbuję chwycić tę szansę. Uznaj to za efekt twojego nieodpartego uroku - uśmiechnął się słabo, po raz drugi tej nocy.
- Nieczęsto mam go możliwość wykorzystywać w swojej pracy. - Uśmiech Valerie stał się bardziej swobodny. - Choć nie przeczę, że działam na ludzi dość… obezwładniająco. - Potem już zupełnie poważnie dodała - Czy uważa pan realnie, że dalsze pozostawanie w mieszkaniu może stanowić dla pana bezpośrednie zagrożenie?
- Czasami nie wiadomo czy chce pocałować czy zastrzelić - roześmiał się Kane. - Do fabryki wejście się znajdzie. Sytuacja tam wygląda za to na skomplikowaną, stąd także nasza chęć na porozmawianie z kimś pracującym w środku. Kompleks otoczyło wojsko i skierowało karabiny do środka.
- O wojsku wiem tyle, że przeszukuje wszystkich wjeżdżających, plotka głosi, że część kompleksu, w tym elektrownia, przejęta jest przez terrorystów z bombą, a pracownicy z niektórych jego części nie wychodzą - wrócił jeszcze do tego tematu Oleg, zanim odniósł się do ostatniego pytania. - Poradzę sobie obezwładniająca Valerie, o ile wyjdziecie cicho. Myślę, że do czasu waszego ataku i chwilę po nim mogę być relatywnie bezpieczny tutaj.
- W takim razie ustalmy miejsce spotkania i sposób w jaki przekażemy panu informację o ewakuacji. Proszę zabrać tylko niezbędne rzeczy, ciepłe ubranie i żywność. Będziemy musieli większość drogi przebyć na nartach. Umie pan na nich jeździć? Ma pan telefon? - Zapytała rzeczowo zwiadowczyni.
- Telefon mam taki - Rosjanin wskazał na wiszący na ścianie kablowy aparat. - Kiedyś umiałem jeździć na nartach, mogę dotrzeć do dowolnego prawie miejsca w obrębie miasta.
- Proszę w takim razie podać nam numer. Przekażemy informację o miejscu i czasie spotkania. - Chcesz jeszcze coś dodać? - Valerie popatrzyła na Kane'a.
- Mam - O'Hara skinął głową. - Panie Łuczenko, ta bomba. Przypuszczalnie, gdyby linia produkcyjna została wysadzona, to mam dwie kwestie. Na jak długo zatrzyma się produkcja, konkretny termin poproszę. Szacowany wystarczy. Po drugie: jak zareagują same urządzenia i ich produkty podczas eksplozji? Spotęgują ją czy pozostaną nieaktywne, czy zachowają się jeszcze w inny sposób?
- Eksplozja nastąpi poprzez wyzwalacz dopiero. Nie będę wdawał się w szczegóły, bo weszlibyśmy na fizykę jądrową, ale dopiero błąd komputera jaki uzyskaliśmy przypadkiem przy testach zupełnie czegoś innego, wyzwala eksplozję. Konwencjonalne ładunki nie powodują tego - wyjaśnił Oleg. - Przypuszczalnie, gdyby udało się zniszczyć linię montażową oraz techniczną czyli tę, w której łączą najdelikatniejsze elementy ze zmontowanymi już urządzeniami, to przerwę szacuję na pół roku do roku czasu. W zależności od możliwości, bo sprzęt trzeba będzie sprowadzić z daleka.

Nagle usłyszeli w komunikatorze głos Bojko.
- Kane, Shade, jesteście u tego jajogłowego? Możemy wstąpić? Bo Fox mi tu zamarza.
- To nie jest dobry pomysł. - Odpowiedziała natychmiast zwiadowczyni lekko odwracając się od profesora. - Wracajcie w takim razie do kryjówki. Szybka jazda was rozgrzeje.
Po chwili milczenia w komunikatorze odezwał się głos Ravera:
- Wy też będziecie wracać, czy jeszcze działacie w okolicy?
Valerie popatrzyła na milczącego Kane nie chciała mówić przy profesorze i tym co przyszło jej jeszcze do głowy i stwierdziła tylko krótko:
- Nie czekajcie na nas.
- Trochę się tu ogrzaliśmy - dodał do komumikatora O'Hara. - Może spróbujemy czegoś jeszcze.
Wyłączył komunikację i zwrócił do Łuczenki.
- Tyle mi wystarczy, dziękujemy. Będziemy się zwijać. Val?
- Tak. - Potem jakby jeszcze coś sobie przypomniała zwróciła cie do profesora. - Ma pan może książkę telefoniczną?
- Tylko najpotrzebniejsze numery - odpowiedział kręcąc głową.
- W takim razie zbieramy się i do szybkiego zobaczenia. - Kobieta uśmiechnęła się wyciągając do niego rękę. Uścisnął ją, podobnie pożegnał się z O'Harą.

Gdy w ciszy opuścili budynek Shade odezwała się do Irlandczyka:
- Tak sobie pomyślałam, że może warto by sprawdzić te przysypane rury prowadzące do fabryki. Tylko musielibyśmy zdobyć jakieś szufle do odgarniania śniegu.
- To jest jedno wyjście - Kane zgodził się. - Myślałem jednak nad dotarciem do kogoś z F1. Musimy zweryfikować słowa tego profesora. Wydawał się inteligentny, a kierował nas tak, byśmy nie myśleli o zbliżeniu się do laboratorium.
- To jego miejsce pracy od nie wiadomo jak długo. Ma tam pewnie ludzi, których lubi, przyjaciół. Nic dziwnego, że nie chce by coś się im stało. - Stwierdziła zwiadowczyni. - Zawsze mamy jeszcze do weryfikacji tego Witalija, ale na razie wolałabym się wstrzymać z kolejną rozmową z kimś z laboratorium. Bardziej interesują mnie teraz ludzie z fabryki.
- Dlatego wspomniałem o F1. Ivanienko podał jakieś informacje o kimś stamtąd? Żeby rzucił więcej światła na to, co się tam dzieje - odparł Irlandczyk. - Jak nikogo pewnego nie mamy, to lepiej sprawdzić rury, musimy zrobić to tak czy inaczej. Łopat do śniegu muszą tu mieć dużo.
- Agent podał nam kilka adresów do osób zajmujących się wstępnym przetwarzaniem surowców z kopalni i nazwiska ludzi z dyrekcji, ale bez adresów. Trzeba się dobrze zastanowić z kim porozmawiać. Nie możemy wciągać w sprawę zbyt wielu osób. Dlatego na razie myślałam o tych rurach. Może da się sprawdzić dokąd prowadzą. Zaintrygowała mnie natomiast ta informacja o ludziach, którzy nigdy nie wychodzą z fabryki. Ciekawe gdzie ich trzymają i dlaczego?
- Być może tam gdzie bombę? W plotkach zawsze coś z prawdy jest - zaryzykował sugestię mężczyzna. - Zgoda, niech będą rury. Kogoś z fabryki spróbujemy przechwycić tuż przed akcją, aby w razie czego nie zdążył rozpowiedzieć. Z Łuczenko mamy czterech cywilów, to maksymalna ilość, którą chcę zabrać z miasta.
- Skoro nie musimy taszczyć tego złomu Zoltana, to więcej ludzi można zabrać - Stwierdziła kobieta. - Chodźmy w takim razie poszukać łopat. Może jakieś piwnice lub składzik w innym bloku niż ten w którym mieszka Łuczenko?
- Wraz ze złomem straciliśmy ładunki, więc i tak będziemy musieli coś znaleźć w zamian. - odpowiedział kończąc tę kwestię. - Poszukajmy najpierw na widoku, potem zajrzymy do jakiegoś garażu czy innej łatwo dostępnej miejscówki.
 
Eleanor jest offline