Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2016, 01:46   #11
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Pałac Kultury i Nauki, śródmieście, plac Defilad, wczesny wieczór
Indira podeszła do wejścia, gdzie stało dwóch ochroniarzy odbierając zaproszenia.
I legitymując dowody osobiste...
Co prawda nie wszystkim, Borys Szyc w szykownym garniturze wszedł bez konieczności tego uwłaczającego gestu, ale jeden z mężczyzn wściekły i purpurowy na twarzy grzebał w portfelu szukając dokumentu, ku rozczarowaniu swej partnerki. Później się okazało, że to wiceminister gospodarki, cóż był na urzędzie nowy, a ochrona bardzo poważnie podchodziła do tego by nie prześlizgnął się nikt postronny.

Wszystko wskazywało na to, że Amerykanka nie uniknie tego samego, lecz zanim ochroniarz poprosił o potwierdzenie danych figurujących na zaproszeniu i liście gości jaką dzierżył, ktoś położył mu rękę na ramieniu.
Rozpoznała "Pana Garnitura" z taksówki jaka odwiozła ją spod 12on14... no może nie tam gdzie chciała. Kiwnął tylko głową, a ochroniarz usłużnie ukłonił się Indi i zrobił miejsce.
“Pan Garnitur” uczynił gest jakby zapraszał dziewczynę do pójścia pod rękę, wszystko wskazywało na to, że czekał pod wejściem właśnie na nią.



- Dobry Wieczór Panno Gemmer - powiedział. - Przepraszam, ale ostatnio nie było jakoś okazji by się przedstawić. Ernest Malkon, do usług.
Indira pamiętna jakże częstych słów ojca “Nie rób scen” postanowiła tychże nie robić. Wsunęła więc lekko dłoń pod ramię “garniaka” i ruszyła za nim.
- Dobry wieczór, panu. Okazji było całe mnóstwo, po prostu wybrał pan ich nie wykorzystać - stwierdziła uprzejmym tonem rozglądając się dyskretnie. - Dziękuję za zaproszenie.
Nie odezwał się, nie uśmiechnął, nie zareagował na zaczepkę. Uprzejmy robot. Czy to bez wydania głosu dać do zrozumienia podkomendnemu by katował kobietę, czy to wcielając się w uosobienie grzeczności. Epatował niebezpieczeństwem.

Poprowadził Amerykankę do szatni, gdzie Indira mogła oddać swój płaszcz, a następnie do jednej z sal na zapleczu Kongresowej, gdzie bankiet się powoli rozkręcał. Indira nie rozpoznawała zbyt wielu twarzy, jeżeli już to jedynie niektóre z obrębu kultury i sztuki. Z Borysem Szycem minęła się w wejściu, w głębi sali Krystyna Janda rozbawionym głosem rozmawiała o czymś z kilkoma mężczyznami. Obok kolumny z jednym otyłym jegomościem rozprawiał o czymś trzymając kieliszek wina… Juliusz Machulski. Indira nie kojarzyła go wcześniej, z ciekawości sprawdziła kim jest szukając Tereski, gdy wynikła afera ze zniknięciem modelki z Dobrzyckim i odkryła powiązania reżysera ze scenarzystą a propos “Kołysanki”. Polskiego Establishmentu też nie znała, toteż umknęło jej kilka mocnych nazwisk, ale Armanda Maroona, aktualnego dyrektora Victoria’s Secret” na Polskę już rozpoznała. Wszak jej branża.
Kilkanaście dyskretnie rozstawionych stołów było bogato zastawionych najwymyślniejszymi przekąskami, a wokół kręcili się kelnerzy i kelnerki z szampanem i winem. Ubiory obsługi były czymś między stonowaniem a perwersją, dziewczyna wysoko oceniła umiejętności projektanta, któremu udało się wyjść naprzeciw oczekiwaniom klienta. Choć psychiki tego drugiego już nie oceniała za dobrze. Mężczyźni i kobiety z tacami epatowali seksualnością, ocierając się o erotykę, ale było w strojach to tak dyskretne, że nie odciągało uwagi od oszałamiających kreacji pań będących gośćmi.

A tu było srogo.

“Jaki kraj, takie Cannes” można było powiedzieć i człowiek nie pomyliłby się zbytnio. Bankiet prywatny a rewia jak w Międzyzdrojach lub premierach co większych polskich produkcji filmowych.
W pewnym momencie Indi zamarła.
Oszałamiająca blond piękność śmiejąca się perliście i rzucająca adoratorom przeciągłe spojrzenia błękitnych oczu spod długich rzęs, miała na sobie turkusową suknię wedle kroju… Indiry, która ta zaprojektowała na jakieś prywatne zlecenie z pół roku temu.
Nie na polskie zlecenie dodajmy.
Indira na chwilkę zwolniła kroku i przyjrzała się krytycznym spojrzeniem na wykonanie i na ostateczny wygląd sukni na kobiecie. Ściągnęła lekko brwi. Była… prawie zadowolona. Według standardów normalnych ludzi, efekt był rewelacyjny jednak Indira nigdy nie osiągnęła “Nirvany” i spełnienia jako projektantka. Jej natura nie znała wyniku zwanego doskonałością.*
Z pewnością nie podobało jej się to, że to nastoletnia piękność dodawała uroku swej kreacji, nie zaś odwrotnie.

Ernest Malkon wstrzymał się w tym samym momencie co Indira aby dla dyskretnie obserwujących ich gości wyglądało to jakby on wymusił przystanięcie wywołane lekkim zaskoczeniem Indiry.
Również i uwagę skupił na sobie unosząc lekko rękę i pstrykając dość niegrzecznie palcami na kelnerkę. Ci, którzy zerknęli na ‘zaskoczkę’ Indi, przenieśli wzrok na mężczyznę, a pozostali również na niego, po czym zaczęli przyglądać się Amerykance. Wielu z ciekawością, bo nikt jej nie znał, a najwidoczniej nikt nie podejrzewał Ernesta o sprowadzenie osoby towarzyszącej.
Kelnerka podeszła z taca pełną kieliszków z szampanem, Malkon wziął jeden i podał Indirze, dopiero potem sięgnął po własny.
Ale nie pił.
Kelnerka dygnęła lekko, z bliska wyraźnie było widać, że nie nosiła bielizny, a dopasowany strój ukazywał to i na górze i na …
Usta Indi drgnęły lekko w wyrazie lekkiego zniesmaczenia. Po słowie “bankiet” oczekiwała zdecydowanie wyższych standardów. Zaczynała żałować, że jednak nie posłuchała własnej intuicji i dała się przekonać Magdzie do przyjścia tutaj. Utwierdziła się w tym widząc jak kelnerka sie odwraca, na pośladkach było wycięcie w kształcie serduszka. Wprawdzie niewielkie i nie ukazywało zbyt wiele - to jednak.
- Panno Gemmer - Ernest nie odwrócił się do dziewczyny, mówił cicho. - Ten pan w centrum to gospodarz. Pan Sebastian. Niecierpliwi się o rozmowę z Panią.
Indira pobiegła wzrokiem ku wskazanemu mężczyźnie i zdumiała się, że wcześniej go nie zauważyła… Prócz gustownego czarnego fraka miał na głowie czapkę świętego mikołaja, czerwona muszkę w białe groszki i czerwone buty wykańczane bielą w stylu obuwia jakie noszono w latach dwudziestych czy też trzydziestych i miało się za znajomych na przykład Pana Ala C.
Zobaczył on Indirę i kiwnął głową z uśmiechem, jednym gestem skończył rozmowę z jakimś jegomościem, w którym Amerykanka rozpoznała Johna Law. Ten obruszył się, ale gospodarza to jakby nie zainteresowało.
Sporo osób tym bardziej z zaciekawieniem spojrzało na dziewczynę.
Indira, która starannie dobierała kreację do każdej okazji, poczuła, że serce zamiera jej w piersi, na myśl, że może być kojarzona z imprezami tego typu. Czuła na sobie spojrzenia gości, wszak piękna, klasyczna w swej prostocie suknia miała dopełniać jej urody i zgodnie z założeniem to robiła. Jednak zdecydowanie nie w smak było jej, by nazwisko początkującej projektantki było kojarzone z lampucernią porno. Starała się nie okazywać swojego zniesmaczenia całym entouragem i pseudo wielkim światkiem. Chciała odbębnić rozmowę i wyjść. Westchnęła cicho i oddała kieliszek Ernestowi bez słowa.
Ruszyła eleganckim krokiem, ćwiczonym tak często przy okazji prezentacji kolekcji i różnych szkolnych wystąpień. Wpadła w lekki rytm. Wiedziała, że przy przejściu suknia układa się za nią niemalże jak tren, a dyskretne wycięcie pleców omiatane jest szalowym zakończeniem kroju sukni. Zakończeniem, które teraz poruszało się hipnotycznie w rytm jej kroków. Skoncentrowała spojrzenie na kolesiu w czapce i przestała się rozpraszać spojrzeniami mężczyzn i kobiet. Przez chwilę czuła się jak na wybiegu, w świetle reflektorów. Wysoka, smukła, piękna i niedostępna. Prawie jak ojciec. Wiedziała, że wywołała efekt na jaki liczyła.
Podeszła do mężczyzny i spoglądając nieco w dół, skinęła lekko głową wyciągając dłoń na powitanie. Upewniła się, że dłoń znalazła się na odpowiedniej wysokości - nie chciała popełnić faux pas.
Mężczyzna ujął podaną dłoń, po czym pochylił się lekko i ucałował ją.
Na dłoniach miał białe rękawiczki, ale usta? jakies takie zimne.
- Witam Panno Gemmer. Cieszę się, że przyjęła Pani zaproszenie.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline