Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2016, 00:52   #13
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Indi wypadła z mieszkania dziewczyny otrząsając się. Wyciągnęła z torby swój paszport i sprawdziła dopisany numer mięśniaka jaki dopisany był ołówkiem. Zadzwoniła.
- Halo? - usłyszała.
- Gdzie jest Alex? W przedszkolu jej nie ma, dokąd ją odwiozłeś? - palce zaciskające się na komórce zbielały. - Gdzie mam pójść, żeby ją odzyskać? Czego teraz chcecie?
- Panienka wciąż zła?
- Gdzie jest Alex?
- Przecież mówiłem, w przedszkolu.
- Jakim przedszkolu? W jej przedszkolu jej nie ma.
- A bo by raban był, że ktoś obcy odprowadza…
- Więc w jakim przedszkolu jest?
- No przecież naturalne, że w prywatnym. Przecież do państwowego by na jeden dzień nie przyjęli. Panienko ja dzieci nie mam a przeciez to sie orientu...

- KTÓRE TO PRZEDSZKOLE?!?! Adres mi podaj. - Indira nie wytrzymała mimo, że mięśniak miał zapewne dużą satysfakcję, że ją sprowokował.
- Ja bym bardzo chętnie. Ba, adres. Ja bym ja odebrał i Na Uboczu nawet odwiózł… - miał stroskany ton głosu.
- Sprawia Ci to przyjemność? Większą niż bicie kobiet? Wyduś to z siebie: czego chcecie…- Indi zaczynała czuć mroczki przed oczami i czuła, że się dusi.*
- Przecież Pan Ernest mówił czego chcą. By się do lotniska i dworców nie zbliżać. A panienka 5 minut grzecznej rozmowy z Panem Sebastianem i rejs boso po mieście, a potem samolot.
- Cała sprawa podobno pomyłką była. Skoro pomyłka to dlaczego mam siedzieć w miejscu? -
spytała Indira. Z każdym słowem głos jej słabł i gdy poczuła szarpnięcie głodu aż jęknęła i klapnęła na chodniku.
- No bo pomyłka. z tego co wiem, ale ja nie jestem… no wie panienka. Nie jestem z decyzyjnych, nie wnikam. Wiem tyle, że coś tam na wszelki wypadek jeszcze sprawdzają. Poprosili by być na miejscu. Wiem tyle, że krzywdy panience ani małej zrobić nie chcą - powiedział. - To pani szaleje jak nie przymierzając… - dał sobie chyba jednak spokój z porównaniem. - Ja mogę pod panienkę podjechać, odbierzemy małą, zawiozę na Ursynów. Mogę. Choćby zaraz. A o 3 rano będę musiał kombinować co zrobić by panienka na lotnisko czy do ambasady nie dojechała? Za nosek przepraszam, ale delikatny być czasem po prostu nie umiem. No i tego….
- Przyjedź. Nie ruszę się z mieszkania do czasu aż mi dasz znać, że już można. - Indira ciężko dyszała w słuchawkę. - Po prostu chcę odzyskać córkę.
- Dobrze, gdzie panienka jest?
Indira podała mu adres zbierając się powoli z ziemi. Stęknęła głośniej niż zamierzała.
- Pos… pospiesz się.
- Biegnę, lecę, pędzę
- odpowiedział i rozłączył się.


Dziesięć minut później srebrne Alfa Romeo podjechało na Afrykańską, a “mięśniak” wysiadł z samochodu widząc wstającą Indirę.
Indira starała się zachować godność. Mroczki z głodu utrudniały jednak zadanie. Dziewczyna drżała z wysiłku próbując się opanować. Była spocona i zdyszana jak po maratonie. Ruszyła na uginających się nogach do samochodu. Bez słowa.
Nie zemdlej, nie zemdlej, nie zemdlej” powtarzała sobie jak mantrę. W przebłysku ironii wpadło jej do głowy, że dobrze, że auto srebrne. Łatwiej je widać pomiędzy czarnymi plamami.
Mężczyzna zamknął za Amerykanką drzwi i wsiadł obok, a nie do przodu.
W radiu leciał właśnie utwór R.E.M.

(...) Everyone around love them, love them
Put it in your hands
Take it take it
There's no time to cry
Happy happy
Put it in your heart
Where tomorrow shines
Gold and silver shine

Shiny happy people holding hands
Shiny happy people holding hands
Shiny happy people laughing. (...)



- Panienko, ja naprawdę chcę dobrze - “mięśniak” odezwał się po chwili gdy Indira leciutko uspokoiła się. Bardzo leciutko, po prostu czarne plamy przestały latać. Wciąż oddychała spazmatycznie.
- Pojedziemy po małą, ja naprawdę improwizując czasem… niedelikatnie. Ja byłem w GROM, mi niełatwo tak kombinować dyplomatycznie. Jak panienka z małą gdzieś nie tam gdzie trzeba zanim pan Sebastian powie, że wolno. To będę musiał improwizowac tak? Ja tego nie chc... - głos miał zatroskany i troskliwy.
Indira odwróciła się do niego gdy mówił i położyła mu dłoń na ustach. Miękką, delikatną, wypielęgnowaną dłoń.
- Przestań mówić. - pokręciła głową - Po prostu przestań. Proszę Cię… Chcesz to możesz nocować u mnie. Tylko nie odzywaj się.
Zamilkł posłusznie jak psiak. Dał tylko znać kierowcy jaki z miejsca ruszył na dwójce.

Przedszkole Montessori, śródmieście, ul. Jaworzyńska, popołudnie
Mężczyzna otworzył Indirze drzwi, a ta wypadła jak z procy. “Mięśniak” ledwo dotrzymywał jej kroku. Wśrodku jakaś przedszkolanka grzecznie acz zdziwiona miną Indiry spytała o co chodzi, a mężczyzna wytłumaczył, że po małą którą przywiózł rano.
Dziewczyna poszła coś sprawdzić, w końcu ustaliła zapewne, że to ten sam człowiek co przywiódł dziecko - pojawiła się pięć minut później z… Alex na korytarzu.
- Maaaaaamaaa - szkrabek był przeszczęśliwy, biegł ku Indirze - Maltwiłam siem o Ciebie!!!
Indira też ruszyła biegiem i złapała małą mocno w obięcia szlochając spazmatycznie i wtulając twarz w ubranko małej.
- Już, kochanie, już wszystko dobrze. Mama jest cała i zdrowa - nie puszczała Alex z ramion.
- Sysko w pozondku? - mała przerwała wypowiedź matki ściskając ja. - Bo usłas tak nagle i psyjechały lekaze i zabrali, ja płakałam i wujek mnie tu zabrał.
Indira przyrzekła sobie, że obije wujka jak tylko stąd wyjdą.
- Wszystko już w porządku, po prostu źle się poczułam. Ale ty jesteś calutka i zdrowa, tak? Ani jednego włoska nie straciłaś? - próbowała pocieszać malutką - I przepraszam cię, że się przestraszyłaś - mówiła Indira idąc ku wyjściu z przedszkola.
- Sysko w pozondku, ale tu majo fajniese zabawki nawet i lepse jedzonko. Ale sie nie bawiłam, bo siem martwilam, no poki Irenka nie pokasala mi takiej fajościowej lalki, ale wtedy tes sie martwilam, tylko troche mniej.
- Dobrze, że Irenka Ci pomogła zatem. To ważne pomagać sobie nawzajem. Szczególnie jak jest źle i smutno, prawda? - Indira nie puszczała małej wychodząc z przedszkola i idąc do auta.
- Taaak. - Szkrabek uścisnął ręke mamy.
- Panienko, tylko my bez fotelika… - zafrasował się “mięśniak”.
- To niech kierowca jedzie po fotelik. Macie moje auto zapewne już obstawione. Fotelik tam jest. A jak nie, to stać was chyba na nowy? - Indira miała w nosie - Ostatecznie, pojade sama z małą do domu metrem.
Pokiwał głową.
- Jedź po fotelik do najbliższego sklepu. - rzucił do kierowcy.
- Co kurw***?! - zaczął, ale nie skończył pod wzrokiem dryblasa.
Fotelik. dla dziecka. Masz piętnascie minut.
Kierowca spojrzał jak na wariata, ale posłusznie odpalił wóz.
“Mięśniak” odsunął się lekko i zapalił papierosa. Gestem pokazał że robi to by dziecku dym nie przeszkadzał.

Umordowana i całkowicie wypruta dziewczyna stała tuląc córeczkę do siebie do momentu gdy podjechała srebrna alfica z… fotelikiem. Zapakowała Alex do fotelika i dała się z córką zawieźć do domu. Po drodze jeszcze kazała się zatrzymać w Carrefour po zakupy na kolację. Dużo, dużo jedzenia. Pod blokiem zabrała też mięśniaka na górę by wniósł siaty. Postanowiła wykorzystywać fakt ogona do cna i do bólu.

Mieszkanie Indiry, ul. Na Uboczu, późne popołudnie
- Alex idź umyć łapki, mama porozmawia z wujkiem. - powiedziała obserwując mięśniaka wtaszczającego zakupy do przedpokoju.
- Dooopcie mamo.
Odczekała aż mała zniknęła w łazience a mięśniak się zginał by postawić siaty i najpierw kopnęła w kostkę a potem przycedziła w gębę. Spieszyła się, póki leciała woda.
- Umyj ręce. Pomożesz przy kolacji. - rzuciła tonem nieznoszącym sprzeciwu i po ścianach doszła do pokoju by zmienić koszulkę na coś co nie śmierdziało szpitalem.
Ręka bolała ją, bo gdy przyrżnęła mu w twarz to jakby uderzyła w ścianę.
Mężczyzna jednak nie zareagował na to, posłusznie poszedł umyć ręce. Tylko wzrok miał taki jakiś smutny.
Indira przygotowała wielką kolację podjadając podczas przygotowań i pogryzając. Kotlety z kurczaka, ziemniaki, mizeria. Deserek dla Alex. Dla dorosłych kawa i ciastko. Indira widząc, że mięśniak nie sięga po jedzenie spytała:
- Czemu nie jesz? Boisz, się że dosypałam trutki?
- Nieeee, panienka by nie była do tego zdolna. Ale cos na sen to już…
- urwał wstając. - Ja panienkę nie chcę niezręcznie tak stawiać. Ja pójdę. Ja się prześpię w samochodzie może.
- Siadaj i jedz. - podsunęła mu talerz - Alkohol mam. Co chcesz? - Indira była zapiekła w złości, mimo, że wiedziała, że człowiek winien najmniej. - Mam whiskey, mam burbon, mam … chyba mam jeszcze koniak… Hennessey… Piwa nie mam.
- Panienko… kiedy ja. No serce bym oddał by tak miłą kolacyjkę ale ja wiem, że panienka zła. I ja wiem, ze panienka ostatnio robi głupie rzeczy. I ja wiem, że jak mnie tu panienka czymś uśpi jak panienkę na lotnisku, to oboje będziemy mieli taki Wietnam…
- Daj spokój. Widziałeś jak robiłam jedzenie. A butelki są tam. Nie zbliżam się nawet do barku. Sam sobie weź. Po prostu… próbuję jak z człowiekiem, ok? - spojrzała na mięśniaka poważnie. - Wiem, że ty masz tyle co i ja do gadania. - machnęła serwetką. - Zjesz, napijesz się, na balkonie zapalisz a potem się pobawisz z małą. A ja popracuję. A potem możesz iść.
Wahał się ale w końcu sięgnął po żarcie. Alkoholu nie ruszał.
- Kawy chcesz? - Indira spytała nastawiając ekspres - z ciastkiem?
- Nie lubię, dziękuję. A to starczy, muszę dbać o linię, a nie jakieś tam ciastka
- odpowiedział. - A mogę mieć do panienki pytanie?
Indira wzruszyła ramionami ładując naczynia do zmywarki:
- A jest coś czego jeszcze nie wiesz o mnie i mojej córce?
- Bo tak się zastanawiałem… czemu panienka wczoraj tak wypruła z tego bankietu?

Indira wyprostowała się powoli mierząc siedzącego mięśniaka w swojej kuchni wielkości znaczka pocztowego. Zajmował ją prawie całą.
- Nie …. - zaczęła i urwała - … bo to była pomyłka, że w ogóle tam poszłam. - wzięła sporego łyka kawy i wytarła dłonie w ręcznik.*
Pokiwał głową, po czym wstał przebąkując coś w stylu “dzikj” i poszedł do pokoiku Alex. Indira odruchowo skoczyła za nim, ale zobaczyła tylko jak siedział a dziewczynka przedstawiała mu swoje lalki. Z każdą się grzecznie witał.
Indi mając mięśniaka na oku popracowała trochę. Potem położyła małą spać i nastawiła kolejną porcję kawy.
- Jak chcesz to możesz zostać. - stwierdziła. Zakładała, że mięśniak się speszy i pomyśli, że próbuje go uwieść. Tym bardziej, że dała mu próbkę zawartości w szpitalu. Ciekawa była jego reakcji.
Zaczerwienił się lekko, widać było że by chętnie został ale się krępuje.
- Jaką muzykę lubisz? - spytała Indira - Chcesz coś do picia?
- Nie trzeba, dziękuję. Lubię polski rock z lat osiemdziesiątych.
- odpowiedział odwrotnie do zadanych pytań.
Indira podała mu pada:
- To nastaw, ja nie mówię dobrze po polsku ani nie znam tej muzyki. - powiedziała odwracając się do ekranu komputera by dokończyć szkic welonu i spisać ilość materiału potrzebną na niego.
Mężczyzna odruchowo przejął pada.
Gdy Indi usiadła do pracy usłyszała jakąś muzykę.
Wokalista śpiewał niewyraźnie, dźwięk dobiegał z kuchni więc prawie nic nie rozumiała.
Początek szkicu welonu spędziła przy starym utworze Kobranocki.
.

Indira w końcu powoli się uspokajała. Głód uciszony, szaleństwo czarnych plamek zniknęło. Nalała sobie kieliszek wina i skupiła się na pracy i przestała zwracać uwagę na otoczenie. Wpadła w rytm. Mięśniak jej nie przeszkadzał, za to mężczyzna miał okazję zobaczyć dziewczynę całkowicie zanurzoną w swoim własnym świecie i spokojną. Wyraz twarzy złagodniał, gdy dopieszczała ostatnie etapy szkiców.
W końcu Indi wstała z krzesła i przeciągnęła się sprwadzając godzinę i łapiąc ponownie kontakt z rzeczywistością.
Rozejrzała się za mięśniakiem.
Wyszła z pokoju i od razu zobaczyła go jak drzemie na stołku w kuchni oparty o parapet, jednak ocknął się jak kot słysząc ciche stąpnięcia Amerykanki.
Potoczył wzrokiem wkoło i spojrzał na zegarek.
- Zasiedziałem się, przepraszam.
- Spokojnie. I tak pracowałam. Długo pracujesz dla nich? - spytała wskakując na szafki i siadając na nich. Zamajtała bosymi stopami i sięgnęła po ekspres z kawą.
- Długo. - Pokiwał głową. - Ale to nie praca…
- A co?
- Ciężko to nazwać. Pracą jest dla panienki pomoc rodzicom gdy tego potrzebują?

Indira zakrztusiła się kawą i przez chwilę spazmatycznie łapała powietrze. Wyobraziła sobie Maxwella, potrzebującego JEJ pomocy.
- Nie wiem… ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. A oni to twoja rodzina?
- Raz że ciężko to wyjaśnić, dwa że nie mogę, trzy że panienka i tak by nie zrozumiała.

- Bo za głupia jestem? - spytała Indi unosząc brew.
- Nie! - odpowiedział odruchowo. - To po prostu skomplikowane. Bardzo.
- Mhm… dobrze. A… co jest Sebastianowi? - spytała patrząc na mięśniaka.
- W sensie? - spytał ostrożnie.
- W sensie, że zachowywał się dziwnie… zawsze się tak zachowuje?
- Daleko nie szukając panienka też różnie się ostatnio zachowywała. Sebastian to Sebastian. Ludzie mają różnie pod kopułą. Ja go mało znam.
- To jak to… najpierw rodzina a potem mówisz, że go nie znasz?
- dziewczyna złapała mięśniaka w krzyżowy ogień pytań - I dziwnie zachowywałam się jak? Bo chciałam zniknąć z przyjęcia?
- Sebastian to… do Sebastiana nie maja dostępu tacy jak ja panienko. Ale on nie jest zły. A zachowywała się panienka jednak trochę dziwnie. Ten bieg na boso po Emili Plater do Złotych Tarasów…
- Jechałeś za mną?
- mruknęła dziewczyna.
- Nie, przecież to widać spod pałacu.
- I tak stałeś i się ślepiłeś za mną?

Nie odpowiedział, zaczął bawić się padem. I puścił kolejną piosenkę.
Kombi “Pokolenie”.
- Tą też lubię - zmienił temat.
- O czym to?
- Trochę o beznadziei. Trochę o nadziei. To jak z poezją, ciężko wyjaśnić.
Indira zeskoczyła z szafek i pociągnęła mięśniaka, aby wstał. Potem wsunęła dłoń w jego wielką łapę i wtuliła lekko. Powoli zaczęła się poruszać w rytm melodii.
On w pierwszej chwili zesztywniał ale po chwili objął dziewczynę i też zaczął się poruszać w rytmie nadawanym przez nią.*
- Co to “pokolenie”? - Indi uniosła głowę wpatrując się błyszczącymi oczkami w mięśniaka.*
Przetłumaczył na angielski rumieniąc się lekko.
- Co teraz? - Indi nie odsunęła się lecz sięgnęła po pada by mięśniak nastawił muzykę.*
Ostrożnie wystukał coś w wyszukiwarce YT. Z głośniczków poleciał Borysewicz śpiewający o zamienieniu oddechów w niespokojne wiatry.
- A to o czym? - Indi ponownie poddała się muzyce w objęciach mięśniaka. Był wielki. Jej oko projektanta zaczeło przeliczać ilości materiałów na garnitur na niego.
- O tęsknocie… - odrzekł niewyraźnie.
- Za czym tęsknisz? A może za kimś? - spytała Indi łagodnie i przesunęła ramię układając je wygodniej na ramieniu mięśniaka.
Spojrzał na nią, ale nie odpowiedział Może tylko jej się zdawało, że leciutko mocniej ją przycisnął do siebie.
Westchnęła cicho i … położyła głowę na jego szerokiej klacie kiwając się z nim w rytm muzyki. A potem podała pada do następnego kawałka.
W chwilę później z głośnika poleciał utwór Buzu Squat “Kocie Sprawy”. Indi przez muzykę w tle wciąż rozumiała z tekstu piąte przez dziesiąte.
- A to o czym? - uśmiechnęła się słodko Indi powoli poruszając się i podskując lekko na palcach w rytm muzyki.
- O Kot… o pragnieniu - wydukał.
- O czym? - stanęła przed nim lekko zdyszana od podskakiwania.
- O pragnieniu. - Odrzekł już wyraźniej. - Wiesz… wie panienka, mężczyzna, kobieta, o tym śpiewają. - Wyglądał na lekko skołowanego , wciąż jednak trzymał Indi w objęciach.
- Mów mi Indi - uśmiechnęła się ponownie - A teraz ja? Mogę? - sięgnęła po pada z prosząca minką.
- Janek - odpowiedział podając jej pada z lekki westchnieniem ulgi.
- A co to? - Indi przeglądała youtube’owe rekomendacje. - To o zwycięstwie? - spojrzała na Janka.
- O miłości - ciężko określić czy powiedział, czy wybełkotał przysuwając Amerykankę do siebie, być może przypadkiem musnął nosem jej włosy.
- Aha… pięknie brzmi - mruknęła Indi w jego klatę.
Poczuła na swoich włosach muśnięcie jego ust.
Indi otoczyła talię mieśniaka ramionami, delikatnie przesuwając dłońmi w górę i w dół bez pośpiechu, łagodnie.
Jeżeli wcześniej mogła brać to za “mimochodem” to teraz po prostu złożył delikatny pocałunek na jej skroni.
- Dobrze mi tutaj… - wymruczała cichutko i uniosła lekko głowę by spojrzeć na Janka swymi niebieskimi ślepkami lśniącymi w półmroku.
Mężczyzna nabrał śmiałości, choć wciąż był lekko… nieporadny? Niepewny? Lewą dłonią ujął dziewczynę za policzek i pochylił głowę kierując usta w stronę jej ust.
PG +18
Indi nie przeszkadzała Jankowi, leciutko uniosła się na paluszkach, jakby wychodząc na przeciw.
Pocałował ją delikatnie, usta miał o dziwo miękkie. Z początku robił to jak uczniak bez pewnej śmiałości, ale po chwili poczuła jego język wślizgujący się do jej ust. Uścisnął przy tym Indi mocniej, o dziwo jego ręce nie zaczęły jeszcze wędrować po jej ciele.
Indi oddała pocałunek i przez chwilę rozkoszowała się odczuciami. Dawno nie… kiedy to ostatni raz było?... Było przyjemnie. W końcu muzyka umilkła i dziewczyna powolutku oderwała swe usta od ust Janka i opadła z palców. Uśmiechnęła się lekko, nie odsuwając się jednak. Popatrzyła znowu w górę:
- Jaki teraz kawałek? - odsunęła włosy z czoła lekkim gestem i zagryzła lekko dolną wargę.
Janek delikatnie odłożył pada na blat kuchni, Youtube sam zainicjował kolejny utwór w kolejce, Wehikuł Czasu” cokolwiek by to było, Indi nie znała, nie rozumiała.
Mężczyzna pochylił się raz jeszcze i po raz drugi złożył pocałunek na jej ustach, wciąż dość delikatny, bardziej pasujący do jego łagodnego wyrazu twarzy a nie potężnej fizjonomii.
Namiętny.
Jego dłoń zaczęła mierzwić włosy dziewczyny.
Indi uchwyciła się koszuli jaka miał na sobie po zdjęciu uprzednio marynarki garnituru, zaciskając materiał lekko w dłoniach i opadła całym ciężarem ciała na Janka, który zajmował większość maluśkiej kuchni. Sama również odwzajemniała coraz bardziej odważne pocałunki aż znów cisza zakończyła ich mini maraton.
Wybierając “Victorię” najwidoczniej Indi kliknęła nieświadomie kombinowaną playlistę Dżemu, bo “List do M.” wszedł prawie od razu wypełniając kuchnię cichą muzyką.
Janek wciąż całował dziewczynę głaszcząc jej głowę, jego druga ręka gładziła jej plecy obniżając się. Jego pewne zażenowanie i niepewność jaką zarejestrowała z początku musiała brać się z czego innego niż braku doświadczeń z kobietami.
Dłonie projektantki przesunęły się na plecy Janka i dziewczyna wtuliła się mocniej, moszcząc się ciasno w jego ramionach i odepchnęła myśli wirujące w głowie.
Przeniosła pocałunki na policzek Janka a potem na jego szyję i znowu powróciła do ust. “Dzisiejszej nocy koszmary odejdą w dal.” - pomyślała w przebłysku trzeźwości. A potem odsunęła się lekko zdyszana od mężczyzny. Przesunęła palcami po lekko spuchniętych wargach wpatrując się w oczy Janka.
Mężczyzna znów się pochylił i wpił ustami w usta Indiry. Jego lewa ręka wciąż przytulała ją gładząc po włosach, prawa uczyniła szybki ruch pomiędzy nimi znajdując się nagle z jej prawej.
Pisnęła odruchowo gdy uniósł ją na rękach przyciskając do siebie. Niosąc w kierunku salonu wciąż nie odrywał się od jej ust.
Indi sprawdziła kątem oka czy nie ma w pobliżu Alex ale drzwi do pokoiku były przymknięte jak je pozostawiła.
Sama nie była pewna… dawno nie była z mężczyzną, ale z drugiej strony ten facet zaczął znajomość o próby złamania jej nosa. Nie tak zazwyczaj zaczynały się obiecujące znajomości. Jednak zdecydowała, że na dzisiaj wyczerpała swój limit.
- Janek… - wymamrotała między pocałunkami - … Janek… - próbując zwrócić uwagę mięśniaka.
Janek już wcześniej przejawiał dziwne zachowanie, może Indira lekko zrozumiała gdy spytała czy wpatrywał się w nią gdy biegła po Emili Plater? Może jakieś inne ulotne sygnały? W każdym razie wszystko dotarło do niej mocniej w tej własnie chwili. Nie musiała zwracać na siebie uwagi. Ona była jego uwagą. Złożył ją delikatnie na kanapie.
- Janek, Alex… ja, nie miewam tu mężczyzn. Nie tak. - popatrzyła na mięśniaka uważnie i pogładziła go delikatnie po twarzy.
- Śpi. - Jego głos był miękki ale drżący i cichy. Wpił się ustami w jej szyję, poczuła jak jego dłoń wędruje po kolanie, udzie…
- To chodź, nie tu… - Indi wskazała dłonią w kierunku sypialni i popchnęła Janka lekko z kocim uśmiechem na twarzy. - Puść… - wysunęła się z jego ramion i … powoli ściągnęła koszulkę. Krok po kroku cofając się w kierunku sypialni, rozpinała haftki spodni, kusząc widokiem linii bielizny. Pokiwała na Janka zgiętym paluszkiem.
Mężczyzna z początku patrzył pół-oparty o kanapę, lecz jego samokontrola prysnęła niczym szklana bańka. Wstał gdy dziewczyna zaczęła uwalniać się ze spodni i lekko przyskoczył do niej, znów ją uniósł, ale nie tak jak z kuchni, nie na rękach horyzontalnie.
Złapał jedną dłonią za pośladki, drugą objął jej plecy. Odruchowo zacisnęła uda na jego biodrach. Po chwili rzucił ją na łóżko w sypialni ściągając koszulę jednym szarpnięciem. Guziki posypały się na wszystkie strony.
Wpatrywała się w niego coraz bardziej głodnym wzrokiem:
- Chodź tu już - mruknęła kusząco i uniosła lekko biodra by zacząć zsuwać spodnie.
Nie zdążyła, zerwał je z niej i opadł na nią, choć wsparł się na jednym łokciu inaczej zmiażdżył by ją swoim ciężarem. Jego usta znów wpiły się w jej wargi, poczuła rękę manewrującą przy jej bieliźnie w okolicach pośladków.
Sama Indi nie pozostawała dłużna. Jej dłonie błądziły szaleńczo po ciele Janka, nogi splotła z jego nogami i przyciągała bliżej i bliżej do siebie, zamkniętego w klatce jej ciała. Cierpliwość skończyła się jej w kuchni. Teraz… przemawiała dzika namiętność. Ukąsiła dolną wargę Janka i pociągnęła lekko. W oczach Indiry widać było wyzwanie. Jej dłoń sięgnęła między ich przytulona ciała, po omacku szukając sposobu na dalsze podkręcenie jego pragnienia.
Przez chwilę ręką na której się opierał gmerał na jej plecach szukając zapięcia podwiniętej bluzeczki. Nie był jednak na tyle cierpliwy. najpierw doprowadził do eksplozji tym razem jej guzików, po czym zerwał z niej stanik i wtulił twarz w jej piersi. ręka chwilowo wolna znów wróciła w dół ściągając jej ostatnią osłonę. Choć byłoby to nieprecyzyjne sam wszak był wciąż w spodniach.
Indi postanowiła wyrównać stan rzeczy i gwałtownie, niecierpliwie szarpnęła za zapięcie i zamek w jego spodniach. Wsunęła dłonie za pasek i zaczęła ściągać jednocześnie i spodnie i bieliznę.
- Odwróć się - wyszeptała kąsając jego ucho i liżąc łapczywie skórę na szyi.*
Chyba nie był z tych, co łatwo oddają inicjatywę. Jego usta krążyły między jej szyją a sutkami, gdy ona mocowała się z jego spodniami, jego dłoń sięgnęła między jej uda. Zadrżała.
Jęknęła cicho, zagryzła usta by nie zbudzić Alex.
Szarpnęła mocniej, chciała obnażyć jego męskość. Chciała więcej. Szybciej.
Niecierpliwość i drżenie napiętego ciała dało się z łatwością wyczuć.
Ujęła go w dłoń, zdecydowanie.
Popatrzyła w oczy, prowadząc go by ją wypełnił.
Wszedł w nią o dziwo bardzo delikatnie przyciskając do łóżka i całując mocno w usta. Zaczął poruszać się rytmicznie, gdy jego jedna dłoń błądziła po jej udzie, a druga po piersiach.
Indi oplotła jego biodra mocno nogami, zaplatając je za nim. Z zapałem i entuzjazmem oddawała jego pocałunki. Paznokcie zostawiały ślady namiętności na skórze jego pleców.
Ich ciała zaczęły pokrywać się cieniutką warstewką potu. Zamiast muzyki słychac było szybkie oddechy, ciche pojękiwania i prośby Indi o więcej.
Wydawał się być niezmordowany, łapczywy choć czuła jego pasję namiętność i czasem lekką brutalność, to pocałunki i dłoń czasem błądząca po jej policzku były delikatne.
Indira wiła się w namiętności pod Jankiem. Doprowadzał ją do wrzenia i czuła zbliżającą się kulminację. Wbiła pięty i zacisnęła mocno dłonie na jego pośladkach, poruszając się pod nim i wychodząc na przeciw jego ruchom. Zagryzła lekko zęby na ramieniu kochanka by stłumić jęk rozkoszy, gdy przeprowadzał ją na szczyt. Zadrżała w jego ramionach i wygięła się w łuk w ostatecznym momencie trzymając się go mocno, rozpaczliwie.
Sam jęknął, gdy paznokcie rozorały mu skórę.
Czując pod sobą drżenie kobiecego ciała wyszedł z niej przesuwając głowę na piersi którymi bawił się chwile w szalonej grze język vs sutki, brzuch, pępek, jego usta podążały wciąż niżej.
Indi znów zadrżała.
Rozsunęła bezwstydnie uda i położyła jedną dłoń na głowie Janka, drugą muskała własny biust. Czując intymne pocałunki cichutko ni to szeptała ni to jęczała jego imię, wypychała lekko biodra ku górze.
Włożył przedramię pod jej pośladki tak uwięzioną dłonią gładząc jej biodro. drugą ręką sięgnął ku piersiom i szyi, lekko przeleciał po rozgrzanym policzku dziewczyny. Jego usta zajęły sie uciążliwą pracą nad kolejnym orgazmem Indiry.
Indi odwróciła twarz i pochwyciła palce jego dłoni w usta, ssąc i kąsając je. Dłonią złożoną na głowie mężczyzny dawała wskazówki, za którymi on podążał nad wyraz chętnie.
Jego wysiłki wkrótce się opłaciły, a projektantka wstrząsana kolejnymi spazmami przyjemności zacisnęła dłoń mocno na krótkich włosach Janka, druga dłoń zacisnęła się mocno na prześcieradłach. Indi ciężko dyszała z intensywnej przyjemności. Spojrzała w dół.
Janek wyczuł spazmy dziewczyny i uniósł lekko głowę.
Jeżeli wcześniej Indi miała co do tego wątpliwości to teraz przestała je mieć.
Jeżeli w takiej chwili, w takim momencie mężczyzna patrzy na kobietę z pewną troską i uczuciem we wzroku zamiast dzika przyjemnością i pożądaniem musiał być zakochany.
Uśmiechnęła się do niego czule i pogładziła po policzku.
Uniósł się lekko i pocałował Indi w kolano, druga ręką jaka wciąż spoczywała pod jej pośladkami przekręcił ją na brzuch. Pisnęła lekko raczej zaskoczona tym manewrem, zanim się zorientowała poczuła na sobie ciężkie ciało i usta całujące jej szyję.
Indi uniosła lekko biodra pod nim i pokręciła pośladkami na boki drażniąc i kusząc. Dłonią sięgnęła za siebie.
- Janek - mruknęła jego imię po raz enty tej nocy. Bez celu, po prostu.
Głos uwiązł jej w gardle, przeszedł w przeciągły jęk.
W tej chwili Indira nie zastanawiała się nad tym gdzie jest i co sie dzieje wokół, przygryzła poduszkke, a Janek zwiększył tempo i po chwili jęknął przeciągle. Indi poczuła coś rozlewającego się w niej, sama zadrżała spazmatyczne. Mężżczyzna ciężko zwalił sie obok niej oddychając mocno. Dziewczyna leżała na brzuchu też dysząc ciężko, znów poczuła dłoń na policzku, włosach, szyi.
Rozkoszowała się pieszczotami z przymknietymi powiekami. Gdy zdołała złapać oddech przysunęła się bliżej i wtuliła do boku Janka, zostawiając pocałunki na jego ramieniu i piersi. Palcami przesuwała po policzku, szczęce, ustach i szyi Janka, zarzuciła nogę na jego uda i przesuwała stopą w górę i dół łydki.
- Taaaak…. - mruknęła z uśmiechem w głosie. - To… nieco …. daje do myślenia. - odgięła głowę by spojrzeć w oczy kochanka.
Wyglądał na totalnie rozleniwionego, uśmiechał się tak szczerze i… z wypełniającym go szczęściem. Co było ciekawe, normalnie mężczyźni często po takich momentach łapali odruchowo “śpiocha”, organizmu facetów nie da się oszukać. Janek patrzył całkiem przytomnie jakby nie imało go się to.
Indi uniosła się i pochyliła by go pocałować. Już bez ognia ale za to z czułością i delikatnie.
- Chcesz coś do picia?
W odpowiedzi jedynie przyciągnął ją do siebie składając jej głowę na swojej piersi i otulając ramieniem, poczuła się tak bardzo zaspokojona i senna.


Ani się obejrzała jak zdradliwy sen zakradł się, a ona sama odpłynęła wtulona w “mięśniaka”.
 
corax jest offline