Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2016, 18:33   #19
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
3. Dokąd przybyłam i co będę robić?

Juna należała do ostatniej garstki szczęśliwców, którzy nie zostali złapani przez Czyścicieli. W duchu cieszyła się, że na miejsce - do wioski - nie przybiegła pierwsza ani ostatnia, zatem niczym się nie wyróżniała z tłumu przeklętych i nie wyskakiwała z szeregu, co jak najbardziej jej odpowiadało.
Kiedy ponownie zobaczyła starca, który wcześniej, przed wyścigiem szczurów, na oczach wszystkich żywcem rozpuścił głowę chłopakowi z zamożnej rodziny, pobladła ze strachu. Nie miało dla niej żadnego znaczenia, czy staruch miał sprawiać mniej ponure wrażenie. Nieważne było, jakie intencje miał ten człowiek. Dla niej to był zwyczajny morderca, który najpierw z premedytacją pozbawił właściwie niewinnego człowieka życia i to w taki bestialski sposób, a teraz z marnym skutkiem starał się wybielić swoje czyny i udawać poczciwego, ale surowego sołtysa. Wzbudzał w niej strach i przerażenie, ale przede wszystkim też bezgraniczny wstręt i odrazę.
Nie była to osoba, z którą Juna chciała mieć jakkolwiek i kiedykolwiek do czynienia, toteż w jej głowie zrodziła się myśl, aby po zakwaterowaniu poszukać sobie robotę, która nie będzie wymagała siedzenia w wiosce, jeśli nie byłoby to absolutnie konieczne. Czyli coś, co ograniczyłoby jej pobyt w wiosce do siedzenia w mineralnych dołach oraz noclegu.
Kiedy starzec skończył mówić, nogi Juny jakby same wyniosły ją z miejsca. Dziewczyna oddaliła się jak najszybciej, dołączając tymczasowo do grupki, która najwcześniej opuściła zgromadzenie..
Od czasu, gdy opuścili domek leśnej wiedźmy, Cedil stał się jej osobistym ochroniarzem. Zaś Juna wstawała bardzo wcześnie - przed wschodem słońca, szykowała sobie obfity posiłek, który musiał jej starczyć do południa, zjadała go szybko, po czym odziewała się w płaszcz, brała sprzęt do rybołówstwa i prędko wyruszała z wioski nad jezioro. Do wioski wracała koło południa, niosąc ze sobą zdobycze. Po sprzedaży ryb i skorupiaków Juna szła do karczmy zjeść sobie obiad, po czym kierowała się do dołów, by za zaleceniem starucha ćwiczyć kontrolę nad magią. Juna nie chciała pokazywać wszystkiego, na co ją stać - zresztą i bez tego postanowienia dziewczynie te czary-mary topornie szły, a sprawę pogarszał fakt, że często widywała tego upiornego starca, co sprawiało, że denerwowała się jeszcze bardziej i tym bardziej nic jej nie wychodziło. Z dołów wracała wyczerpana fizycznie i psychicznie, mając przed sobą wizję reszty życia przeżytej w kopalni i zwieńczonego zawaleniem się tunelu, w którym miałaby pecha coś wydobywać. Nie miała wtedy siły, by cokolwiek łowić, a mimo to wracała nad jezioro, gdy posiliła się skromną kolacją, byleby nie myśleć ani o przyszłej pracy w kopalni ani narażać się na towarzystwo starucha i innych weteranów, którzy - podobnie jak ich przywódca - nie wzbudzali w niej żadnych dobrych skojarzeń. Głównie - paradoksalnie - to oni sprawiali, że dziewczyna znajdowała w sobie siłę, żeby nie siedzieć w wiosce i starać się złowić choćby przysłowiowe płotki. Szczęśliwie nie wszyscy z nich byli tak nie do zniesienia jak staruszek - wszak wśród nich też znajdowali się klienci. Mimo że szczerze nie lubiła nikogo z weteranów, to żaden z nich też nie wymagał pałania do nich nie wiadomo jaką sympatią, aby móc zarobić na dach nad głową, ubrania i jedzenie. Na przykład był wśród nich pewien miły pan, któremu nie chciało się łowić ryb i któremu należało sprzedać z miłym uśmiechem na twarzy towar. Facet w zamian - po sprzedaży parudziesięciu sporych ryb - nabył dla niej porządny refleksyjny łuk ze strzałami.
Oni raczej wiedzieli, że wszystkie koty nie darzą ich szczerą sympatią, ale im do szczęścia starczała władza i moc, a nie jakieś tam uwielbienie czy lizanie dupy przez świeżaków.
Juna sporo czasu spędzała z Cedilem, który pogodził się z faktem, że z Juny był prawie taki sam rozmówca jak ze ściany (przynajmniej czasem odpowiedziała krótko bądź lakonicznie), a pamięć odnośnie niezbyt dalekiej, bo niecałej miesięcznej przeszłości nadal nie wracała. Nawet sama nie rozumiała, co też chłopak w niej widzi. Tyle chociaż że nadrabiała w słuchaniu i nie paplała godzinami ani nie chichrała się jak niektóre dziewczyny, które można było napotkać w wiosce przeklętych, a które to były świeżynkami. Aczkolwiek Cedil mógł sobie bez wysiłku znaleźć ładniejszą, mądrzejszą czy bardziej oczytaną pannę, a tymczasem z jakiegoś powodu trzymał się z Juną. Cóż, jego decyzja - jej to w ogóle nigdy nie wadziło, że jej towarzyszy.
Postępy w materii magicznej nadal szły jej mizernie i dziewczyna z rezygnacją zaczęła powoli myśleć o tym, by zgodzić się na wariant życia górniczego - według niej nie gorszy ani nie lepszy od życia gladiatora, gdzie musiałaby ku uciesze tłuszczy zabijać kogoś dla czyjejś zabawy - na pewno nie jej.
Ani jeden ani drugi wybór drogi nie prowadził do niczego dobrego.
Życie przeklętego w tym świecie - jakiekolwiek - najwyraźniej musiało się toczyć iście gównianie.
Czas próby nieubłagalnie nadchodził.
Wkrótce Juna będzie musiała podjąć decyzję, w które bagno będzie musiała wdepnąć.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 26-01-2016 o 18:45.
Ryo jest offline