Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2016, 19:33   #15
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Billy zaś pochwycił ręcznik by wytrzeć nieco ciało i owinąwszy nim swe ciało ostrożnie wyszedł spod prysznica. Nie wiedział, gdzie Dakota pobiegła więc nie mógł za nią gonić. Zamiast tego wrócił do pokoju w którym spał, by się ubrać.
Mokre ślady znaczyły drogę biegu hakerki. Ona sama zaś siedziała przed pulpitem i klepała zawzięcie na klawiaturce.
- Mamy gości - mruknęła do Idola i przesunęła na wierzch widok z zamontowanych na zewnątrz kamer.
- Ilu?- spytał Billy tylko przelotnie zerkając na kamerki. W duchu klął na siebie. Nie powinien pozostawać za długo tutaj. Niepotrzebnie zaryzykował. Zaczął się szybko ubierać szykując do walki. Wdarli się do nie tego budynku co trzeba. Z innego by zwiewał z ładunkiem yakuzy, ale tu… nie mógł wypuścić stąd nikogo żywego.
- Czterech z tyłu i dwóch z przodu, Billy. - Dakota pokazywała po kolei odczyt z kamer.
- Mogę wpuścić tę dwójkę od przodu do “hallu” ale z tyłu jest tylko ta gruba brama. Widzę, że montują jakieś bomby… - Dakota zmarszczyła brwi i zapięła szybko przenośny panel na ramieniu.
- Najpierw dwóch z przodu, potem reszta.- mruknął Billy wsuwając pistolety w olstra. Uaktywnił połączenie na okularach.
System ON.
Weapon 1 Standby Mode; Ammo: 12
Weapon 2 Standby Mode; Ammo: 12

- Na kogo wyglądają?- zapytał zarzucając na siebie płaszcz.- Runnerzy? Gangerzy? Mafia?
- Nie mają oznaczeń, po wyposażeniu …
- Dakota nasunęła gogle i wpięła je w panel - … mafijne wyposażenie ale nie yakuza… standardowe lekkie pistolety u dwójki wchodzącej z przodu… Astry i Towa. Lekkie pancerze. - Dakota zmarszczyła brwi - Jeden z nich ma Stallone.
Przez chwilę sczytywała dane:
- Pozostali są uzbrojeni ciężej - mruczała ni to do siebie ni to do Idola. - 7,62mm towa guny. I dwa granatniki Burnera. Dobrze wyposażeni. Dwa dwójka to tylko czujka. Uważaj na tych z tyłu widzę, że mają granaty paraliżujące też.
Dziewczyna zrzuciła gogle i pognała nadal naga w tylną część pracowni:
- Wezmę nany i idę z tobą.- krzyknęła. - Cathy… - reszta urwał rumor gdy wyciągała wielką walizkę.
- Goła?- westchnął Billy i dodał.- Potrzebuję twych oczu i kontroli nad sytuacją. Wygaś wszystkie światła w budynku i włącz je na moje polecenie na maksa. Z pewnością to fachowcy, więc przybyli z noktowizorami. - uśmiechnął się ironicznie.- Włączone światła oślepią ich na kilka sekund. To powinno wystarczyć.
Dakota spojrzała na siebie i zaklęła:
- Cholera, fakt. Dobrze, dobrze. - kiwnęła głową rozglądając się za swoją koszulką i wciągając ja na wilgotne ciało. Koszulka natychmiast przylepiła się do skóry. Dakota klapnęła z powrotem przed monitory.
- Gotowy?
- Tak… najpierw załatwmy tych czterech. Prowadź mnie
…- rzekł z uśmiechem Billy ruszając z wyciągniętymi z kabur pistoletami. Jego oddech się wyrównał, gdy jego świadomość zalały różne informacje wyświetlane się na jego wszczepie.
Jak za dawnych czasów. Wdech, wydech, koncentracja… odcięcie się od innych myśli.
Dakota uniosła kciuk i wokół zapadły ciemności gdy wyćwiczonym ruchem palców wydała komendę systemowi.
- Ok, zrobione. Drzwi do zejścia na Twojej drugiej, 2,5 metra. - dał się słyszeć cichy głosik gdy połączenie między dwójką kochanków zostało nawiązane. Kolejne komendy poprowadziły Billy’ego w dół znanych mu schodów i przez dużą halę garażu. - Mogę zluzować zabezpieczenia, żeby nie narobili mi szkód. Zrobić? - spytała Dakota.


- Zrób to… i wygaś światła. Przechodzę na podczerwień.- mruknął cicho Billy ruszając cicho do przodu, broń miał w rękach. Zapasową amunicję przy kaburach. Czas rozpocząć taniec.
Dakota potwierdziła cichym mruknięciem po kilkunastu sekundach:
- Już… trójka gotowa do ataku, jeden z nich hakuje zabezpieczenia. Lamer… - syknęła jak mała, dzika kotka. - Wjedzie za 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2...już.
Faktycznie, Billy usłyszał znajomy już zgrzyt gdy brama zaczęła się otwierać i zobaczył napastników szybko wbiegających do hangaru. Poruszali się sprawnie, dwóch po prawej, dwóch po lewej. Nie słychać było rozmów więc zapewne używali łącza spiętego do komunikacji. Rozglądali się zdezorientowani przez parę sekund - w końcu hangar Dakoty i Cathy robił wrażenie. Wyglądali na zawodowców.
Billy podkradał się pomiędzy zgromadzonymi “skarbami” dziewczyny starając się nie być na widoku. Na pewno mieli wbudowane cyberoczy przestawione na podczerwień, albo używali noktowizorów.
Chciał się znaleźć możliwie blisko nich. Walka na krótkim dystansie była jego domeną. Jeszcze trzy metry… dwa…
Dalej bał się podkradać, mogliby go wykryć. Wyłączył infrawizję gogli.
- Teraz… oświeć ich księżniczko... mocno.- oddech wyrównany. Kilka metrów do przebiegnięcia.
- Robi się - w głosie Dakoty brzmiała czysta złośliwość. Pomieszczenie zalała fala jaskrawego światła. Kilkadziesiąt reflektorów rzucało przeraźliwe białe światło. W powietrzu uniosły się ciche przekleństwa napastników zasłaniających twarze i celujących na ślepo.
Billy pognał w ich kierunku pochylony, z bronią trzymaną za sobą… nie było sensu im ułatwiać zadania. Dotarł na odległość pół metra. Nachylił oba pistolety w kierunku dwóch celów spokojnie i płynnie.
- Target confirmed.-
Trzy strzały… Głowa, serce, krocze. W każdy z dwóch celów oddzielnie. Dalszy ruch. Kopniakiem podbicie w górę broni kolejnego z najemników, który słysząc strzały wycelował w kierunku ich odgłosów, zblokowanie prawą ręku… lufy broni drugiego z najemników. Strzały lewej broni.
- Target confirmed.-
Głowa, klatka piersiowa. Huk broni wroga.
Obrót wokół własnej osi.
- Target confirmed.-
Głowa. Dwa razy.
Weapon 1 Armed Mode; Ammo: 7
Weapon 2 Armed Mode; Ammo: 7

Oddech wyrównany… Sylwetka wyprostowana. Postawa czuwania. Spokój.


Billy rozglądał się po okolicy oceniając efekty. Trzech martwy. Jeden nieprzytomny od kuli która otarła się o jego czaszkę.
- Target confirmed.-
Strzał prosto w głowę wyrównał kill count. Wybrali sobie złe miejsce na odzyskanie wozika. Tu Billy nie zamierzał brać jeńców.
Przeładował broń.
- Dakota? Co z pozostałą dwójką?- zapytał dziewczyny nie przeszukując zwłok. Na to przyjdzie czas.
- Zamknięci w hallu - w głosie hakerki brzmiał złośliwy uśmiech - obijają się jak pijany packman w labiryncie. Chcesz się nimi zająć?
- Muszę. Nikt z nich nie może wyjść stąd żywy. Sprawdź czy mają jakichś koordynatorów poza budynkiem. Ich należy zlikwidować w pierwszej kolejności.-
odparł szybko Idol.- Aaaa.. i odetnij biedaczkom łączność.
- Robi się
- zaraportowała Dakota - Już. - dorzuciła po chwili. - Wysłałam nany, wygląda na to, że jest jeszcze dwójka runnerów w wozie na zewnątrz. Wbić cię w ich długość?
- Tak.-
Billy schował pistolety i sięgnął po katanę. W obecnej wersji, sama rękojeść nie rzucała się w oczy.- W jakim wozie siedzą?
- Starym Agorapodzie około 500 metrów za budką Lil Jo.

Żebraczką, którą Billy dobrze znał, a która żyła ze zbierania żelastwa i budkę miała w pobliżu kryjówki Dakoty i Cathy.
Łatwo było więc znaleźć ich wóz.


W między czasie słychać było szybką pracę hakerki, która mruczała pod nosem co zrobi wszystkim i każdemu z osobna, jak ich dorwie.
- Łącze gotowe za 4...3...2...1 - Billy faktycznie usłyszał przyciszoną rozmowę pomiędzy dwójką runnerów próbujących nawiązać kontakt z paczką sztywniaków w hangarze Dakoty.
- Daj im szumy, żeby myśleli że mają problemy techniczne.- mruknął cicho Billy ruszając w kierunku samochodu po opuszczeniu posiadłości dziewczyn.- Jak uzbrojeni?
Pole słyszenia wypełnił biały szum statyczny.
- To runnerzy - przypomniała Dakota - mają sporo sprzętu ale … czekaj - auto ma zabezpieczenia. Daj mi chwilkę.
Dakota ucichła i chwilę pracowała.
- Cholera co za … - zaklęła - mam jeszcze chwilę zanim się zorientują - mruknęła by Billy po chwili usłyszał jej radosne - Yessssss! Jestem w systemie zabezpieczenia auta. Jak będziesz gotów powiedz, dezaktywuję. Broni nie mam w odczytach.
- Nie szkodzi... i pamiętaj, by odciąć ich od sieci tuż przed atakiem. Nie chcę by mogli wezwać pomoc.-
mruknął Billy cicho podchodząc nonszalancko do tyłu samochodu, niby przechodzień który zamierzał podążyć dalej. Gdy minął wóz, ostrze wysunęło się z rękojeści katany trzymanej w dłoni.
- Teraz.- szepnął Billy.
- Wchodź - potwierdziła Dakota - Masz otwarte okno.- pisnęła podniecona całym zajściem.
Billy otworzył wóz i wskoczył do środka. Z kamienną miną i tylko jednym celem. Zabić szybko i bez nadmiernego hałasu. I bez litości.
Wykorzystując atut zaskoczenia Billy zlikwidował dwóch runnerów błyskawicznie. Całe zajście poszło tak szybko i przy tak minimalnym zużyciu środków i wykorzystaniu energii, że aż poczuł rozczarowanie. Środek vana przypominał miejsce jatki - z resztą takim miejscem był - ale Idol spodziewał się czegoś… więcej? Dwójka runnerów, kobieta i mężczyzna oboje około dwudziestki, leżała obecnie martwa na podłodze pojazdu, wpatrując się z zaskoczonymi minami w jego sufit. Plama krwi powiększała się z każdą chwilą.
- I jak? - usłyszał pytanie Dakoty.
- Parę elektronicznych przeróbek i będziesz miała własny samochód.- rzekł Bobby chowając ostrze katany. Zamknął drzwi i uruchomił samochód.- Daj znać gdzie go u ciebie zaparkować. A co z dwójką nieproszonych gości?
- Nieaktywni. -
powiedziała cicho Dakota. - Serca im stanęły. - stwierdziła głuchym głosem. Po czym pokierowała Billy’ego do znanej mu przecznicy - Musimy go chwilowo opakować. Idę szukać czegoś co by się nadało. Potem podrzucę go do Moiry.
- Ok… dać znać Willy’emu że mamy dużo chętnych dawców organów do odebrania?
- zapytał Billy nie pytając jak to zrobiła. - I przepraszam. To ja was naraziłem. Nie powinienem zostawać do rana.
- Można.. pewnie się mu przydadzą. A jak nie to opchnie. Niech będzie tutaj za pół godziny. A nie… co ja gadam… niech przyjeżdża natychmiast. Ja lecę sprawdzić co mieli fajnego.

Faktycznie w tle słychać było tupanie jej glanów.


Billy uśmiechnął się pod nosem kierując wóz do kryjówki dziewczyn. A gdy już się w niej znalazł, również zabrał się za przeszukiwanie zwłok ciekaw ich tożsamości, a jeszcze bardziej tożsamości ich zleceniodawcy. Jeśli to była gruba ryba, zdobyłby przewagę w kolejnych negocjacjach misji dla Yakuzy.
Prócz broni i sprzętu, którą razem z Dakotą, biegającą jedynie w kusej koszulce i niezawiązanych glanach, udało się znaleźć żaden z nieboszczyków nie posiadał na sobie nic więcej. Hakerka podciągała im rękawy i nogawki ubrań, brutalnie odsuwała koszule w poszukiwaniu jakichkolwiek oznaczeń.
- Hm… - mruknęła w zastanowieniu - byłam pewna, że będą mieć jakieś znaczniki. - spojrzała rozczarowana na Billy’ego.
- Wolni strzelcy zapewne… nie szkodzi. Są martwi. A mnie tu wkrótce nie będzie.- wzruszył ramionami Billy i delikatnie chwycił za pupę dziewczyny mówiąc.- A ty się już ubierz.
Stojąca do tej pory w zamyśleniu Dakota, spoglądająca na zabitych mężczyzn i na zimno kalkulująca jakie jeszcze informacje można by było wyciągnąć z ich ciał nagle zmieniła się w nieśmiałą dziewczynę. Pod dotknięciem Idola drgnęła i z impetem wpadła w jego ramiona wtulając się:
- Ale… wrócisz? - spojrzała z nadzieją.
- Oczywiście… przecież jesteście moimi księżniczkami.- mruknął Billy pieszczotliwie wodząc i zaciskając dłoń to na jednej, to na drugiej półkuli jej pośladków.- Zawsze będę do was wpadał od czasu do czasu i będziemy robić... to na co będziesz miała ochotę.
- Będę czekać -
wymruczała wspinając się na czubki palców i cmokając Idola w szyję. - Mam nadzieję, że niedługo - dodała z uśmiechem i odsunęła się bardzo niechętnie, obciągając koszulkę. - To dzwoń po Willa. Ja pójdę się ubrać.
- Powinienem jeszcze odwiedzić Cathy.
- rzekł do dziewczyny nie mogąc oderwać spojrzenia od jej tyłeczka. A potem połączył się.- Will masz chwilę?
Mała lisica zauważyła spojrzenia Billy’ego i wykorzystała moment, gdy Idol się łączył z lekarzem by pokręcić pupcią tuż poza zasięgiem ręki najemnika. Po czym zwiała bezczelnie tupiąc po schodach co sprawiło, że jej siedzenie zatrzęsło się apetycznie tylko po to, by zaraz zniknąć z pola widzenia Idola.
- Mam - lekarz wyglądał i brzmiał na zmęczonego - co się dzieje? - spytał przecierając oczy i ściskając nos u nasady.
- Mam z ośmiu dobrowolnych dawców organów… no może nie tak dobrowolnych, ale protestować nie będą.- uśmiechnął się do siebie Idol.- U Cathy do odebrania jak najszybciej, bo lodówki nie mamy.
- Miały wjazd? Są całe? - Will spytał z niepokojem w głosie - Zaraz kogoś wyślę.
- Tak. Są całe i bezpieczne. Zysk z ich wszczepów niech pójdzie na pokrycie kłopotów, które im narobiłem.
- odparł Billy ruszając w kierunku pracowni Dakoty, musiał zabrać stamtąd rzeczy, zajrzeć na chwilę do Cathy i na koniec sprawdzić stan ładunku. I pojechać… nie wiedział jeszcze gdzie.
- Ok - stwierdził lekarz - ekipa powinna być do 15 minut. Daj znać dziewczynom. - lekarz ziewając rozłączył się.
- Jasna sprawa.- stwierdził Billy z uśmiechem.


Idol wdrapał się na drugie piętro do pokoju Cathy, która właśnie zjadała mozolnie śniadanie.
Na widok Idola uśmiechnęła się promiennie:
- Billy! Jesteś głodny? - spytała - mamy jeszcze trochę jedzenia co przywiozłeś i trochę owsianki. Chcesz?
- W sumie niczego nie zjadłem jeszcze.-
rzekł z uśmiechem Billy i spytał.- Ale nie chcę ci podbierać żarcia. Zawsze coś mogę kupić na mieście.
- Nie oferowałabym jakby nam brakowało.
- uśmiechnęła się Cathy wiosłując łyżką w owsiance z cynamonem. Wyglądała znacznie lepiej niż poprzednim razem. - Nabierz sobie, dobra? - wskazała stary garnek z pokrywką na blacie kuchenki. - Co tak wcześnie przyjechałeś? - spytała z pełną buzią.
- Przyjechałem w zasadzie wczoraj, ale ty już spałaś, więc postanowiłem cię nie budzić.- rzekł z uśmiechem nabierając sobie nieco owsianki na talerz.- Niestety wkrótce będę musiał znów wyruszyć, ale jak wykonam tę robótkę, to za trzy dni, będę mógł wpaść na dłużej nieco.
- Pomieszkasz z nami?
- oczy Cathy zrobiły się jak spodki.
- To mogłoby być kłopotliwe dla was.. i niebezpieczne.- odparł z uśmiechem Billy biorąc się za jedzenie owsianki. Kłopotliwe zwłaszcza dla Dakoty z pewnością, choć… miał wrażenie, że chętnie użyłaby go do okrywania wszelkich możliwych pozycji łóżkowych.
- Aha… - minka Cathy zrzedła nieco ale potem się znowu ożywiła - ale jak już przyjedziesz to … to zrobimy imprezę. - zielone oczka lśniły ekscytacją gdy dziewczyna wiosłowała łyżką. - Zaprosimy Willa i może Moirę jeśli da radę. I możemy pooglądać kre…- zająknęła się -...znaczy filmy. Albo pograć. I jeść lody. - dorzuciła szybko marzycielskim tonem - Co? - popatrzyła prosząco na Idola.
- Kreskówki mogą być.- uśmiechnął się Billy przyglądając się dziewczynce, która za kilka lat pewnie będzie masowała łamała serca chłopaków. Póki co jednak była dzieckiem, uroczym aniołkiem.- I mogę pobyć przez dzień lub dwa… ale po misji. Niemniej mieszkać powinienem tam gdzie mieszkam w tej chwili.
- Ekstra!!! - krzyknęła szczęśliwa Cathy i natychmiast się skurczyła. A potem uśmiechnęła szeroko - Oops! - mruknęła z prze-szczęśliwą minką urwipołcia. - To ja przygotuję program, dobra? A masz jakieś ulubione kreskówki, Billy? - dopytywała się w między czasie kończąc jeść. - Bo jak coś chcesz specjalnego to muszę poszukać.
- Ja.. hmm… nie mam… te kreskówki co oglądałem. Nie są moimi ulubionymi. Zdam się na twój gust.-
pogłaskała dziewczynkę po głowie.-A co ty lubisz?
- Ja lubię wszystkie Marvela, wiesz o superbohaterach… no takich co mają super moce. A najbardziej to lubię Wonder Woman. - Cathy gadała jak katarynka, machając zdrową rączką tłumacząc Billy’emu. - Tylko wieeeeesz… to są takie starocie. Prawie, prymitywne w porównaniu do tych produkcji obecnych - dodała nagle “dorośle” chyba naśladując kogoś. - Ale i tak je lubię. I lubię je oglądać jedząc lody albo popcorn albo te lizaki strzelające. Bo to jakoś tak wiesz… no… pasuje. Klasyka. - całe ciałko Cathy wyrażało zaraźliwy entuzjazm.
- Chętnie zobaczę klasyki…- uśmiechnął Billy próbując sobie przypomnieć co to w ogóle ten “Marvel”… w domu jaki znał, jedynymi oglądanymi kreskówkami były propagandowe koszmarki mające uczyć cnót wojownika i wierności korporacji.
- Suuuper. To już się cieszę! - Cathy zaśmiała się wesoło. - A gdzie teraz jedziesz?
- Nie wiem... pojeżdżę po nCatseraj.-
westchnął nieco zakłopotany Billy.-Tu już sprowadziłem kłopoty, gdy spałaś… nie chcę was znów narażać.
- Jak chcesz to Cię pokieruję trochę. Dziś się dobrze czuję to mogę -
zaproponowała Cathy wciąż na wysokich obrotach - Kłopoty? - zmarszczyła brewki.
- Paru niespodziewanych gości. Już się zajęliśmy tym z Dakotą. - wyjaśnił Billy z uśmiechem.- I chętnie dam się przez ciebie pokierować.
- Aha. To potem sprawdzę logi. A teraz przygotuję się do zwiedzania -
Cathy zaczęła sterować wózkiem by wyjechać z kuchni. - Masz jakieś szczególne życzenia? Mało ruchu, coś ciekawego chcesz zobaczyć, czy co?
- Raczej zwiedzanie… ale pamiętaj, że zza szyb karawanu. Nie mogę opuścić samochodu.-
przypomniał dziewczynie Billy.
- Wiem, wiem - Cathy przejechała do swojego pokoju. - Znajdę jakąś fajną trasę… mmm… może na 4 poziomie… - zastanawiała się na głos. Na to wpadła Dakota już ubrana:
- Zjadłaś? - spytała podopieczną.
- Aha.. - pokiwała łepetynką dziewczynka. - A teraz zabieram Billy’ego na przejażdżkę. - uśmiechnęła się ciepło.
- Ok. Czyli przenosimy się - Dakota pokiwała głową i dźwignęła Cathy na jej “tron” do VR. Przypięła dziewczynkę by nie spadła i i opuściła zabezpieczenia. Ten fotel nie przypominał żadnych modeli dostępnych w sieciówkach czy nawet sprzedaży. Mała figurka Cathy niemalże zniknęła w głębokim siedzisku, które zaczęło się odchylać do tyłu o 45stopni.
Cathy mruknęła:
- To ja zaczynam szukać trasy. Wywołaj mnie jak będziesz gotów. - uniosła kciuk zdrowiej rączki w górę i wpięła się w net.
Dakota popatrzyła na Idola:
- Serio musisz już jechać? - spytała ze smutnawą minką.
- Już teraz… niekoniecznie. Za godzinkę lub dwie… powinienem.- mruknął jej do ucha Billy i dodał.- Nie chciałbym, żeby następnym razem przybyli lepsi fachowcy od włamu.
Hakerka wyciągnęła Idola do kuchni i wtuliła się mocno w jego ramiona zaskakując go namiętnym pocałunkiem.
- Możemy chwilkę się poprzytulać - mruknęła, a Idol miał wrażenie, że znalazła sobie nowe hobby.
- Myślałem o czymś więcej.. niż przytulaniu.- mruknął jej do ucha Billy, masując zdrową dłonią pupę.- Już się przy mnie nie denerwujesz i nie krępujesz?
- Już jest znacznie lepiej choć …
- Dakota uśmiechnęła się czule - … teraz… nie chcę być daleko. To źle? - spytała niepewnie, muskając policzki i szyję Idola palcami.
- No… nie… oczywiście, że nie.- mruknął Billy uśmiechając się czule i cmokając ją w czubek głowy.- Ale wiesz, że to tylko entuzjazm nowego okrycia. Czar nowości szybko minie.
- Mmm
- Dakota raczej nie słuchała Idola zajęta wtulaniem twarzy w jego szyję i trącaniem płatka ucha czubkiem języka. Jej dłonie nieustannie się poruszały po ciele mężczyzny, krążąc niebezpiecznie po jego podbrzuszu i pośladkach. - tak… uhmmm. - mruczała smakując kąciki ust Billy’ego.
- Obróć się plecami do mnie…- Billy delikatnie cmoknął ucho dziewczyny, która najwyraźniej wcale go nie słuchała.
Na policzki Dakoty powoli występował rumieniec. Obróciła się ocierając się całym ciałem o ciało Billy’ego. - Tak? - stanęła tyłem drżąc leciuteńko z oczekiwania.
- Tak…- mruknął jej do ucha Billy, kąsając je lekko. Mechaniczna dłoń zacisnęła się prawej piersi dziewczyny ściskając ją gwałtownie i miętosząc przez ubranie. A prawa zabrała się za rozpinanie spodni Dakoty. Wczoraj dziewczyna pokazała, że nie potrafi sobie radzić z budującym się w jej ciele napięciem erotycznym. Czas więc było jej pokazać, jak mogła sobie ulżyć… w razie potrzeby.
Dakota jęknęła cichutko imię Idola i otoczyła odruchowo ramionami szyję mężczyzny otwierając całe swoje ciało na jego dotyk. Zaczerwieniona, z zamkniętymi oczami, po omacku szukała ust kochanka i wciskała gwałtownie swe biodra w jego ciało. Oddychała szybko i płytko, oczekując na intymny dotyk Billy’ego.
Wsunąwszy dłoń przez rozpięcie spodni Idol przesunął palcami po bieliźnie dziewczyny muskając jej intymny zakątek. I drżąc od dotyku jej krągłych pośladków. Dziewuszka nieświadomie kusiła go do posunięcia dalej tej zabawy… Niemniej Idol nad sobą panował, całując jej usta, ugniatając pierś i szukając placami po jej podbrzuszu możliwości wsunięcia palców pod jej majteczki.
Nie było to trudne tym bardziej, że tym razem Dakota nie miała na sobie bielizny. W pośpiechu przed przyjazdem ekipy od Willa musiała wrzucić na siebie tylko wierzchnią odzież. Idol więc miał ułatwione zadanie a gorąco i pierwsze oznaki narastającego niebezpiecznie podniecenia dziewczyny stanowiły doskonałe drogowskazy.
- Widzisz… można samej… o tak… gdy mnie… nie będzie…- mruknął jej do ucha całując je i kąsając. Sięgnął w głąb jej rozpalonej żarem pożądania kobiecości i stanowczymi ruchami zaczął ją zdobywać. Powoli i silnie zarazem poruszając dłonią jej spodniach.
- Tak… tak… - dyszała Dakota silnie wtulona w jego ciało i ocierająca się to raz o dłoń Idola to pośladkami o jego naprężoną męskość, którą tak wyraźnie wyczuwała. - Spró..bu..ję - jęczała cichutko pod stanowczym dotykiem partnera. - Ja… - jęknęła gdy poczuła zbliżającą się pierwszą falę przyjemności. Idol też ją wyczuł bez trudu. Dakota nie umiała nad sobą zachować kontroli i raz rozbudzona osiągała szczyt szybko i gwałtownie, szczególnie pod wprawnymi pieszczotami Billy’ego.
Billy poprowadził ją na niego, rozkoszując się drżącym ciałkiem młodej dziewczyny w swoich ramionach. Poprowadził ją przez kolejne fale rozkoszy, sprawiając że ledwo się trzymała na nogach. Dopiero wtedy przerwał dając jej złapać oddech i równowagę.
- Już lepiej księżniczko?- mruknął jej do ucha.- Cathy chciała żebym wpadł tu na jakiś maraton filmowy… i się zgodziłem.
- Mhmmm -
wymruczała jak kociczka i pocałowała Idola niesiona jeszcze dopiero co przeżytą rozkoszą - Zostaniesz… wtedy na troszkę… dłużej? - spytała z tak kuszącym wyrazem twarzy i obietnicą w oczach, że skusiłaby świętego do twierdzącej odpowiedzi.
- Nooo.. trochę na dłużej. I zawsze możemy pogadać w Virtual Environment, gdy będę tak jeździł po mieście… ale musisz poustawiać wszystkie parametry spotkania, bo się na tym nie znam. No i… obiecałem ci jakiś koncert?- mruknął całując ją w ucho i nadal trzymając dłoń w jej spodniach.
- Postaram… się wytrzymać te kilka dni... zatem - uśmiechnęła się z lekko maślanym spojrzeniem wbitym w twarz Billy’ego. - A co do spotkania to ustawię - pokiwała głową i oparła ją o ramię mężczyzny z błogim uśmiechem. - To… - położyła swoją dłoń na ręce Idola ukrytej na jej podbrzuszu - … też przyjemne… - sięgnęła dłonią za siebie i uchwyciła opiętą spodniami broń Idola. - … o .. teraz … nawet lepiej - lekko zadrżała - … tylko… - zagryzła dolną wargę.
- Tylko co?- mruknął Billy ciesząc się w duchu, że miał na sobie spodnie i dotyk drobnych paluszków dziewczyny nie był tak ekscytujący jak mógłby być, gdyby nie ta bariera.
- Tylko się martwię… wiesz… jesteś ...no… wiesz...spory… nie wiem czy będziemy kompatybilni. - dodała zmartwionym tonem.
- To…- zaśmiał się cicho Billy i cmoknął policzek dziewczyny.-... niezupełnie jest problem. Ludzie są dość… elastyczni tam w dole… Docierają się szybko. Czyżbyś po drodze tutaj przejrzała jakieś filmy dla dorosłych?
- Nie śmiej się
- Dakota schowała buzię w zagłębieniu szyi Idola zawstydzona i czerwona jak burak. - Byłam...ciekawa…
- I co ci się tam szczególnie podobało, na tym filmie.-
mruknął jej do ucha mężczyzna.- Co szczególnie pobudziło twoje pragnienia?
- Nie widziałam dużo… ale…
- hakerka drgnęła w ramionach Idola - … była tam scenka jak… - zająknęła się i utknęła. Zamiast mówić pokazała. Pochyliła się lekko, wypinając pupcię i ocierając się pośladkami. - I potem… on … no wiesz...tylko ona tak głośno krzyczała… myślałam, że to przez wiesz… - wyprostowała się z powrotem i spojrzała na Idola oblizując wargi - … różnice… - wymruczała czując, że pali się ze wstydu.
- Pierwszy raz może być… nieco bolesny.- uprzedził Billy cmokając w ucho Dakoty.- Wypniesz tak pupę dla mnie?
- Teraz?
- spytała lekko przestraszona.
- Teraz…- mruknął jej do ucha Billy wysuwając dłoń z jej spodni.- … jeśli chcesz, to teraz.
Dakota zadrżała mocniej, z podniecenia i z niepewności. Zaczęła się pochylać powoli po chwili zastanowienia. Po czym z powrotem się wyprostowała.
- Billy… - odwróciła się twarzą do mężczyzny i uniosła spojrzenie na Idola. - Ja… - usta jej lekko drżały - jeszcze nie… prze...przepraszam. - powiedziała z nieszczęśliwą minką.
- Nie przejmuj się tym księżniczko.- Billy cmoknął jej czubek nosa delikatnie.- Nie masz powodu do przeprosin. Poczekamy, aż będziesz miała ochotę… w końcu…- pocałował jej usta delikatnie.-... rycerz jest od spełniania kaprysów swej księżniczki, czyż nie?
Mina Dakoty świadczyła, że dziewczyna poczuła ulgę. Dotychczasowe figlowanie i tak było dużym dla niej przeżyciem. Kolejny krok okazał się ...nieco zbyt wysoko postawioną poprzeczką.
- Postaram się mieć szybko… dla ciebie - szepnęła do ucha Idola chowając twarz na jego ramieniu.
- Nie musisz… Nie będzie przyjemne, jak się będziesz zmuszała.- mruknął Billy cmokając szyję Dakoty.- Co ciekawego znalazłaś przy naszych intruzach?
- Trochę użytecznego sprzętu w vanie. Nic specjalnego. Żadnych nowinek. No i broń tą co już przejrzałeś w hangarze. Will da znać jeśli coś ciekawego znajdzie w ciałach. Może mieli jakieś czipy z oznaczeniami. Albo może uda mu się ustalić kto to na podstawie numerów seryjnych wszczepów. Jeśli takie będą.
- Dakota radośnie cmokała policzki i szyję Idola pomiędzy słowami. -Ale jeśli to nie yakuza to pewnie konkurencja. Tylko jak cię tu namierzyli?
- Nie mam pojęcia…-
mruknął Idol biorąc dziewczynę w ramiona i ruszając z nią do garażu.- Granaty paraliżujące by mi się przydały. Cóż... przynajmniej jeden. Nie dotarli do mojego karawanu?
- Zabierz sobie wszystkie - jest ich jakieś 12 sztuk. Mnie nie potrzebne. -
rzuciła niedbale - Nie, karawan ani draśnięty. - Dakota po drodze szybciutko zapięła spodnie i wtulona ruszyła z Billym do hangaru.
- Na wszelki wypadek weź z cztery. - rzekł Billy przyglądając się karawanowi i jego zawartości, upewniając się że ładunek jest nienaruszony.- Dobrze mieć coś takiego pod ręką na wszelki wypadek.
Uśmiechnął się łobuzersko.- Chcesz pooglądać ze mną te pikantne filmy? Wyjaśnię ci jakbyś miała jakieś pytania, co do tego co widzisz.
- Okej - uśmiechnęła się Dakota - ale to jak Cathy pójdzie spać. Bo to nie dla niej jeszcze. - stwierdziła surowo.- A granatów naprawdę nie potrzebuję. Mam inne zabawki.
- Zdecydowanie nie. Ale jak się wykuruje i podrośnie… to… współczuje tym wszystkim chłopakom, których serduszka połamie.-
zaśmiał się cicho Idol i zerknął na Dakotę.- Swoją drogą… Możliwe, że i ty zaczniesz wkrótce łamać serca.
- Ja? Eeee tam
- pokręciła głową dziewczyna i skopała z drogi jakąś metalową część.
- Odpowiedni strój i makijaż… i… nie mogłabyś się odpędzić od chłopaków.- stwierdził Idol z uśmiechem.- A nawet może i paru dziewczyn… Oczywiście nie ma co się ubierać tak na co dzień. Tutaj w okolicy rzeczywiście warto się maskować, ale… wierz mi, śliczna jesteś. Mam cię przycisnąć do ściany i udowodnić me słowa lubieżnymi pieszczotami?
Dakota podczas przemowy Idola czerwieniała i nabierała jakby nieco więcej odwagi ale wszystko to poszło w niepamięć przy słowach o przyciskaniu do ściany.
- Tak… - wyrwało się jej -... to znaczy nie musisz teraz...ale kiedyś … chciałabym …
Idol pochwycił ją za dłoń i pociągnął za sobą w kierunku najbliższego muru. Godzina jeszcze nie minęła, Cathy jeszcze nie potrzebowała usnąć, a Dakocie należała się odrobina przyjemności.
Dziewczyna ruszyła za Billym mało co nie gubiąc niezawiązanych glanów.
- Billy - zaczęła ze śmiechem - tu? - wymruczała gdy dotarło do niej, że Idol na poważnie planuje spełnić swą groźbę. Poczuła nowe uderzenie żądzy.
- Tu. Teraz. Bez dyskusji.- mruknął przyciskając ją do ściany plecami i bezceremonialnie podwijając jej bluzkę. Chwycił dłońmi za jej piersi i ugniatając je drapieżnie na jej oczach, spojrzał jej prosto w twarz i rzekł.- Masz bardzo śliczne cycuszki, wiesz?
Specjalnie chciał ją speszyć słowami, a może rozpalić..
Nachylił się by językiem musnąć ich szczyty.- Jesteś słodziutka, bardzo.
Dakota miała szeroko otwarte oczy, w których mieszała się przyjemność i zaskoczenie.
- Billy -
jęknęła cichutko próbując obciągnąć koszulkę - Nie kpij sobie… - nie umiała być jednak dość stanowcza czując drażniące liźnięcia - … oooooh - jęknęła - to nie fair…
- Czy to wygląda jak kpina..-
mruczał Billy obejmując ustami ów kuszący pączek zakwitający podnieceniem na jej piersi. I sięgnął niżej ku zapięciu jej spodni.- Jesteś rozkoszną i podniecającą ślicznotką… Dakoto. Mam na ciebie dużą ochotę.
Dziewczyna wygięła się w lekki łuk prężąc piersi i nadstawiając je do dalszych pieszczot. Powoli zaczynała tracić kontrolę i nie wiedziała co robić ze sobą, ze swoimi dłońmi, które zaborczo dotykały ciała Idola.
- Billy - mruczała poddając się gwałtownym pieszczotom najemnika. W końcu zaczęła mu pomagać pozbywać się swego ubrania. Niecierpliwe i drżące palce rozpinały zapięcie spodni, gdy na oślep z mocno zaciśniętymi powiekami poddawała się woli Idola.
Billy osunął się w dół pomagając dziewczynie całkowicie pozbyć się spodni i klęknął zakładając sobie zgrabną nogę na swe ramię mruknął.
- Możesz też dotykać siebie, jak lubisz być dotykana.- zajął się wpierw muskaniem jej rozpalonego pragnieniami kwiatuszka, a potem z premedytacją sięgnął w głąb, by pieścić jej ukryty zakątek z wyraźnym entuzjazmem.
- Ja.. tak.. - ciszę hangaru przerwał jej głośny jęk, namiętna odpowiedź na poczynania Idola. Dakota przytrzymała się ściany, zaś Idol mógł z łatwością wyczuć jak bardzo ta młoda i niedoświadczona dziewczyna go pragnie.
- Billy… Billy - powtarzała jego imię jak mantrę gdy ciekaw jej reakcji eksplorował napięte jak struna ciało. Palce dziewczyny musnęły napięte szczyty pełnych piersi i powolutku zaczęły ugniatać biust.
Billy tylko się uśmiechnął pod nosem widząc jej eksplorację nowych obszarów przyjemności. Po czym nagrodził ją silniejszymi pieszczotami językiem sięgnięciem głębiej. Jego palce zacisnęły się na jej pośladkach, dociskając podbrzusze dziewczyny do jego twarzy, by Dakota poczuła mocniej pieszczoty jego języka.
Dziewczyna napięła się mocniej, lekko zaciskając palce na czubeczkach biustu i po chwili jej ciałem wstrząsnęła fala przyjemności. Dała jej wyraz kolejnym przeciągłym jękiem pełnym zachwytu. Dysząc i drżąc próbowała utrzymać równowagę.
- Czu...ję, wie...rzę… - wymruczała łapiąc oddech.
- To dobrze…- uśmiechnął się wędrując pocałunkami po jej uniesionej nodze, która udem opierała się o jego ramię.- Więęęc… jesteś śliczna i seksowna?
- Ta...ak -
zająknęła się przez chwilkę ale potem dzielnie dokończyła - tak. - uśmiechnęła się jednak przy tym nieśmiało, odgarniając włosy za ucho. Niewinny gest biorąc pod uwagę pozę i fakt, że między udami miała twarz Idola. - Ty też jesteś.
- Skoro tak twierdzisz.
- Billy zsunął z ramienia opierającą się o nie nogę dziewczyny i wstał. Pogłaskał ją po policzku i cmoknąwszy w czubek nosa.- I nigdy więcej nie wystawiaj na próbę mych deklaracji… no chyba, że chcesz by się spełniły.
- Dobrze, Billy -
przytaknęła potulnie i przymilnie - nie będę wystawiać nic…
Akurat jej uwierzył.

Na razie jednak wyruszył z domostwa obu dziewczyn po obejrzeniu dwóch filmów “instruktażowych” z Dakotą, by gdzie indziej robić za kaczuszkę dla myśliwych. Bo mogą wkrótce pojawić się kolejni myśliwi. Tam na ulicach miał większe pole manewru i nie musiał się martwić o bezpieczeństwo Cathy i Dakoty.
No i… wpierw wypadałoby zadzwonić do pana Tonga. Uprzejmie poinformować go o ataku i o tym że przesyłka była bezpieczna. Tak w ramach raportu… żadnych żądań czy złorzeczeń. A potem coś zjeść po drodze może? Nagrania z hotelu mogły wydobyć jedynie Dakota i Cathy… Billy nie znał się na sieci komputerowej i deckowaniu na tyle, by im pomóc w tym obszarze. Cyberprzestrzeń nie była jego domeną, więc zadanie Lady J. go przerastało.
Pozostało więc kursowanie po droga nCatseraju pod przewodnictwem Cathy, zjedzenie jakiegoś posiłku na wynos od czasu do czasu. A i… obiecane spotkanie z Dakotą w VE… może przed snem?
Na razie jednak…
- Hej koteczku? Jesteś tam? Czekam na tą trasę do zwiedzania.- zagadnął Billy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 12-02-2016 o 12:27.
abishai jest offline