Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-01-2016, 18:28   #11
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Billy przyglądał się dziewczynie walczącej o życie z własnym słabnącym ciałem, wyraźnie zaskoczony. Nie spodziewał się jej tu, choć… może powinien? Lady J. i Will się przecież znali.
- Kto to?- spytał wprost lekarza.
Lekarz jednak nie odpowiadał na pytanie zajęty wydawaniem poleceń pielęgniarce i rozpoczynając resuscytację.
Vonda, lub to co można było uznać za nią, nadal wstrząsana była konwulsjami. Jej rytm serca spadał, aparatura piszczała alarmująco pomimo, podawanych przez AI dawek leków.
Billy na razie się nie wtrącał przyglądając działaniom lekarzy. Sam na medycynie się nie znał, ale jego zdaniem stan biedaczki wydawał się poważny.
W pewnym momencie aparatura zaczęła popiskiwać intensywniej, Will w pełni skoncentrowany rozkazał użycie defibrylatora. Pielęgniarka przygotowała przenośny plastikowy pojemnik z urządzeniem, lekarz szarpnięciem obnażył klatkę piersiową Vondy i przykleił niewielkie pady.
- Gotów. - i wcisnął przycisk aktywujący. Ciało kurierki wygięło się lekko i opadło. Na odczytach nic się nie zmieniło, nadal popiskiwały alarmująco.
- Jeszcze raz - stwierdził lekarz z napięciem obserwując panelik defibrylatora. Pielęgniarka z podobnym napięciem spoglądała na pacjentkę. Kolejne uderzenie elektryczności przeszyło ciało dziewczyny. Tym razem odczyty poszybowały w górę i stan alarmowy ucichł.
- Siostro, proszę tu uporządkować - przytłumiony głos Willa nosił znamiona napięcia. Lekarz poustawiał kolejne dawki na panelu i maszyneria zaczęła swój mechaniczny taniec, wbijając igły w żyły dziewczyny by podać leki natychmiast do krwiobiegu.
Pielęgniarka okryła Vondę cieniutkim kocem termicznym i zaczęła się krzątać wokół pacjentki. Will odwracając się zaś ku wyjściu zdjął maseczkę.
- Jeszcze jesteś? - zdziwił się widząc Billy’ego.
- Tak… w sumie. Wiesz że biedaczka jest obecnie w centrum zainteresowań wielu osób?- spytał Billy wskazując na kobietę leżącą pod kocem termicznym.
- Znasz ją? - lekarz spojrzał na Idola.
- Z widzenia… z nagrania. - odparł enigmatycznie Billy, dodając po chwili.- Wiem, że przedstawia się jako Vonda i wpakowała się w coś.
- Zdecydowanie - mruknął szorstko Will - jest w ciężkim stanie. To jedna z tych, których przywieźli rano. Oczywiście przywieźli bez dokumentów, bez niczego. - lekarz zrobił kwaśną minę.
- Vonda Masters… imię zapewne fałszywe. Kurierka, więc lepiej nie sprawdzaj jej odcisków palców oraz siatkówki w sieci, jeśli nie chcesz wizyty smutnych panów z uzi.- mruknął poufale Billy nachylając się ku Willowi.- Jak rokuje?
- Odcisków nie mam jak sprawdzić. Usunięte. A co do siatkówki - dzięki za tipa. Rozumiem, że nie masz na nią zlecenia?
- spytał bez większego zainteresowania, uzupełniając wpisy w logach.
- Nie na jej zabicie w każdym razie. Zresztą to bardziej kwestia marginalna dla mnie w tej chwili. I mam zaniki pamięci… jak dobrze wiesz. Po wyjściu stąd na razie nie będę pamiętał, że ją tu widziałem.- odparł z żartobliwym uśmieszkiem Idol.
- Rozumiem - Will spojrzał sponad okularów - Jeśli przetrzyma następne 24 godziny, mam Ci dać znać? - spytał nadal obojętnie.
- Bardziej jeśli nie przetrzyma… - stwierdził Billy wsuwając dłonie do kieszeni.- Trupowi nikt już zaszkodzić nie może.
- Ok, nie ma problemu. Nie zapomnij o swoich lekach
- Will wskazał palcem drogę do recepcji z krzywym uśmiechem.


Jazda karawanem była czymś ciekawym. Nie musiał się nigdzie spieszyć, nie musiał się też zbytnio martwić zazdrosnymi spojrzeniami. Jeżdżenie ze zwłokami, najczęściej w postaci skremowanego pyłu, nie było szczytem marzeń. A w tej chwili podjeżdżał do chłopaczka, który z pewnością nie spodziewał się, że Idol ma taką fuchę. Choć trzymał fason bezczelnego twardziela cały czas. Nie było to jednak tak urocze jak się chłopaczkowi wydawało. Ale z czegoś musiały wyrastać karki, myślące prawem pięści, prawda?
Idol nie skomentował też wypowiedzi Billyego, co krótkiego paska.
- Wsiadaj... co będziesz na deszczu wystawał.- zwrócił się do dzieciaka otwierając drzwi, a potem skontaktował się z Cathy.- Co u ciebie koteczku?
Przemoknięty Kim wskoczył na siedzenie:
- No, no… niezła bryka. Nie wiedziałem, że działasz w tym sektorze. - rozglądał się ciekawie po wozie - A to co? - wskazał na “bagaż” Idola. - Nie widziałem jeszcze truposzczaka w całości. Mogę zobaczyć? - ruszył się na siedzeniu w kierunku komory.
Jego gadanie stawało się nieco cichsze, gdy Idol nawiązał połączenie:
- Billy… - spytał kiciuś - jesteś …. no… masz możliwość pogadać? - awatarek spoglądał ciekawie. - Bo chyba coś mi się udało wyszperać. Tak... mi się zdaje. Na temat… ten pierwszy temat.
- Ruszysz palcem maluchu, a odstrzelę ci łeb na miejscu. I to nie jest żart.-
stwierdził poważnym tonem Billy.- Chcesz zarobić coś więcej niż kulkę w czerep, to siedź na miejscu, mordka w kubeł i niczego nie dotykaj. Poważne interesy wymagają spokoju, mały.
A potem zwrócił się do kici.- Jasne mów.
Kim lekko się nadął i założył nogę na nogę w dziecinny sposób wyrażając swe oburzenie. Zaś Cathy zastrzygła uszkami:
- Jesteś pewien? Mogę… no… poczekać…- koteczkowy ogonek zamerdał nerwowo.
- Ok... kiciu.- mruknął cicho Idol i ruszył wozem mówiąc.- Dokąd cię podwieźć mały i co zaobserwowałeś?
- Gdzieś w okolice 11-stki?
- Kim wzruszył ramionkami mając na myśli sektor 11 w nCatsaraju. - Nie wiem z czego ten motel się utrzymuje ale raczej nie z gości czy turystów - zaczął raportować chłopaczek nadal naburmuszonym tonem.- Wygląda to raczej na jakąś rozjezdnię. Dużo ludzi się kręci, mało zostaje. Czaisz?
- Orientujesz się czyją?
- zapytał Billy zamyślony najwyraźniej.
- Kręciło się kilku żółtków, ale było też kilku białasów. Więc ciężko określić, nie? W każdym bądź razie, to nie jest miejscówka co ją turysta wybierze na mapie. Z resztą o… - pokazał Idolowi swój holo z odczytem lokacji - tu jest informacja, że dopiero otwierają motel po remoncie za dwa tygodnie.
-Kręciło się paru żółtków, paru białasów… to mało Kim. Masz coś ciekawego, jakieś konkrety?-
spytał Billy udając dezaprobatę i rzucił przynętę.- Za ciekawe kąski zapłacę sporo… za rzeczy, które wiem… co łaska. W końcu nie wysyłałbym cię pod hotel bez powodu, prawda?
- Ej, zgredzie. Wysłałeś mnie bez żadnych danych co konkretnie cię interesi a teraz marudzisz. -
Kim zrobił skwaszoną minkę. Pogrzebał chwilę przy holo. - A ujęcia ci się przydadzą? - spojrzał na Idola oczekująco.
- Liczyłem na twój spryt i inteligencję. Ujęcia się przydadzą.- uśmiechnął się Billy zgadzając się z dzieciakiem.- I na bystre oko też. Rzuciło ci się coś nietypowego na nie, podczas pilnowania hoteliku?
- Tuż przed tym jak podjechałeś, no. -
Kim pokiwał z zacięciem głową - A za ile ci się przydadzą? - zaczął się targować.
- Czterysta…- Billy zamierzał dać za nie deczko więcej, ale wiedział że Kim będzie się targował. Lubił wszak udawać sprytniejszego niż był.
- Sześćset… - mruknął Kim. - … i kontakt do Kici albo do jej koleżanki. - młody przeciągał strunę i doskonale o tym wiedział. Może lubił ryzyko?
- Czterysta pięćdziesiąt. Wystarczy na te dupy które ci koledzy mogą załatwić, zresztą i tak pewnie nie wiesz do czego służą.- stwierdził obojętnym tonem Bill ignorując bezczelny charakterek Kima. Cóż… dzieciak ulicy żyje tak jak się nauczył.
- Pięćset pięćdziesiąt. I wiem. - mruknął Kim już nieco ciszej. Widać komentarz Idola lekko mu dopiekł.
- Niech ci będzie… wiesz. Hurra… tak czy siak nie wiem na co wydasz te pięćset i nie obchodzi mnie. Jeśli zapłata ci pasi, to dołóż do fotek jeszcze kontakt do siebie. A nuż się odezwę… kiedyś.- stwierdził sceptycznie Billy.
Kim rzucił spojrzenie na Idola:
- Coś nie w humorze dzisiaj? - zaczął przygotowywać miniczip pamięci wstukując coś na niego przy okazji.
- Zawsze nie w humorze. Profesjonalista w pracy nie może mieć chwil rozprężenia. -mruknął z kwaśnym uśmiechem Billy odbierając przekaz i podając mały kredytchip z sumą przez niego żądaną. - Więc ta Cathy to moja współpracowniczka przede wszystkim. Bo nie dzwoni się do panienek podczas roboty i nie rozprasza.
- A poza tym? -
spytał Kim wymieniając się z rączki do rączki z Billym.
- Koks, synthohol i panienki od rana do nocy. A potem ląduję martwy z rynsztoku z przestrzeloną głową. - odparł ironicznie Billy i zacisnął mechaniczną pięść.- Zabawa kończy się właśnie tak dla większości typków, którzy wiecznie imprezują… w końcu przychodzi jakiś solos i wyrównuje rachunki. Chcesz do czegoś dojść, zacznij od samodyscypliny i wyznaczonych jasno celów.
Kim siedział cicho przez chwilę jakby kontemplując przemowę Idola. Stukał czubkiem buta w podłogę pojazdu i wyglądał mało komfortowo. W końcu rozejrzał się po okolicy i wyjrzał przez okno:
- Typowa gadka uprzywilejowanych korpsów. - powiedział w końcu w szybę. - Ta część o dochodzeniu do czegoś. Człowieku, ogarnij się. Do czego ja mam dojść? - spytał gorzko. - Tu będzie dobrze. Dzięki za podwózkę.
- No.. do garniturka nie dojdziesz, ale jak się rozejrzysz i pokombinujesz… może i nie dojdziesz do grobu przed osiemnastką.-
odparł Billy wzruszając ramionami.- Moje życie to też nie imprezka młody.
- No… pozdrów Kicie -
mruknął Kim sięgając do drzwi. - Na ra, zgredzie. - rzucił na do widzenia wysiadając w deszcz.
A Billy ruszył dalej włączając kontakt.- Co jest Kiciu?
- Już?… Sam? -
awatarek zwiniętego w kłębek kota, uniósł łebek - Wszystko w porządku? Próbowałam Cię wywoływać... no… - kotek zaczął niepewnie i szybko zmienił temat - w każdym bądź razie… wygląda mi na to, że to dość gruba osoba ta cała Vonda, wiesz? - awatarek wyszczerzył ostre ząbki na kształt uśmiechu. - Znaczy, czemu inaczej szukali by jej prawie wszyscy? W sieci zaczął się nagle bardzo dyskretny ruch za dwójką osób. Niby nic wielkiego ale … wiesz.. no… jak ucho przyłożysz … no wiesz… - zapętliła się kicia.

Przez chwilkę nie mówiła nic przyglądając się swoim łapkom.
- Dogrzebałam się do nagrań motelowych … swoją drogą dziwna ta miejscówka wiesz… nie dość, że całkiem niezłe standardowe zabezpieczenia to jeszcze … no… mają czarny lód. Nie próbowałam nic jeszcze… ale … no bo nie wiem czy chcesz czy nie… ale stawiam 10:1, że te nagrania na policji będą guzik warte. - dodała Kicia zmartwionym głosikiem. - Co robić dalej, Billy?
- Jakie ryzyko? Na ile je oceniasz?-
spytał Billy jadąc przez miasto.- Motel to kanał przerzutowy dla podejrzanych typków, więc nie ma co się dziwić tym zabezpieczeniom. Więc… kotku, to twoja decyzja. Czarny Lód to nie przelewki, ale wiem że świetna z ciebie hakerka. Jeśli uważasz, że dasz radę?
Koteczek machnął ogonkiem … raz i drugi, zamiatając wirtualną podłogę.
- No mogę spróbować się tam dobrać. Chodzi mi głównie o to, że nie jestem pewna jakie mogą mieć powiązania z tą Twoją Vondą. Na razie wstrzeliłam się w ich monitoring. Mają go sporo. Ruch prawie jak na 11th Avenue. I każdy z przyjeżdżających bierze pokój na krótko. Mogłoby się to zgadzać z tym co mówisz. No i na przykład pojawił się tam niedawno Hiroyuki Hatake - stwierdziła Cathy jakby mówiła oczywistą oczywistość.
Koteczek zaczął pląsać i zamieniać się powoli w mozaikowy, niezbyt ostry obraz


by w końcu po chwili przed Billym widniał wyraźny obraz mężczyzny

[MEDIA]http://1.fwcdn.pl/ph/31/44/683144/476400.1.jpg[/MEDIA]

- Jakoś to mnie nie dziwi. Yakuza?- zapytał Billy bardziej dla potwierdzenia swoich podejrzeń, niż z innych powodów. To imię i twarz nic mu wszak nie mówiły.
Cathy powróciła do swojej standardowej formy i zastrzygła uszkami.
- Nieeee…. wolny strzelec, podobnie jak ty. Ostatnio pracował dla Flying D. - urwała. - Ale zazwyczaj przyjmuje same grube zlecenia. Widzę, że obecnie jest zakontraktowany na zlecenie, ale status ustawiony ma na prywatny. To ja się przygotuję do sprawdzenia co mają ciekawego. Dalej chcesz iść na posterunek? - koteczek położył uszka po sobie.
- Dobre pytanie… myślisz, że ni warto?- Billy też miał wątpliwości, ale czy to oznaczało że powinien zrezygnować. - Może lepiej użyć ważki na motelu? Jak sądzisz?
- Można… wiesz… zastanawia mnie jeszcze ten policjant. Myślisz, że … ma coś wspólnego z motelem jako takim? -
Kicia popatrzyła wprost w oczy Idola.
- Taki motel ma policyjną ochronę. Z pewnością glina siedzi u kogoś w kieszeni. Sprawdź go.- odparł cicho Billy uśmiechając się ciepło i wirtualnie drapiąc kicię za uchem w ramach nagrody.
- Dob… dobrze… - kicia się lekko zająknęła albo nie odsunęła. Zmrużyła lekko ślepka i nadstawiła pyszczek do drapania. - To…. kiedy chcesz… sprawdzać motel? - głos awatarka zmienił się na nieco niższy.
- W nocy… gdyby teraz znów tam się pojawił karawan, byłoby to podejrzane.- zamyślił się Billy przejeżdżając przez kolejne uliczki. - Teraz zdrzemnę się gdzieś na parkingu strzeżonym. A przed wieczorem wpadnę do was.
- T...ak? -
Kicia położyła uszka po sobie i uniosła niepewnie łapkę. - Dobrze… to… dogadamy szczegóły wtedy a ja … no… czekam.
- Paaa kiciu.- wymruczał i ruszył na strzeżony parking w starym dobrym stylu i za horrendalną cenę. Szkoda że był sam, ale przecież nie porwie Kiry z pracy. Zresztą wątpił by uznała figle w karawanie za coś intrygującego. Musiał jakoś wytrzymać sam. Miał już jednak z tym doświadczenie.
Parking zaś jak parking… duży, pełny i … nudny do cna. Jedynym pozytywem było uspokajające walenie deszczu o zadaszenia. Po kilkunastu dłuższych chwilach wsłuchiwania się w monotonne bicie wody i ciszę panującą wokół Billy miał wrażenie, że znajduje się sali treningowej i jednym z modułów treningowych. Co to był za scenariusz…aaa tak... odzyskanie zakładnika.
Wtedy deszcz też walił wielkimi kroplami o beton. Billy też siedział bez ruchu, stojąc na czujce. A potem z resztą chłopaków z A-J1…Billy poddał się fali wspomnień.

35 min… pobij to!
Wyzwanie. Wszystko opierało się na rywalizacji.
Najlepsza drużyna wykonała zadanie w 35 min z stratą czterech członków. A-J1 zamierzali okazać się lepsi.
- Freddie…melduj.- ciche polecenie wydane nerwowym głosem. Ich snajper powinien być już na miejscu i ze swej rusznicy zlikwidować czujki we wschodniej części parkingu.
-Trzy antipers.-boty usunięte. Macie drogę czystą do strefy 24-45 na tym poziomie. -usłyszał w odpowiedzi. On i jego troje towarzyszy broni.- Dalej… zauważyłem ruch. Próbuję namierzyć go elektronicznie, ale za dużo zakłóceń.
- Przenieś się na punkt obserwacyjny numer 3.
- oparł mu wtedy.
Spojrzał za siebie, na trzy ubrane w lekkie pancerze maskujące dwie sylwetki.
Dwa gesty wykonane jego dłonią i trzy kiwnięcia głową… trzy sylwetki rozmyły się. Także i on… ruszył od wozu do wozu oceniając jak długo maskowanie wytrzyma przy tym obciążeniu. Pięć - dziesięć minut?
Byli tu już od dziesięciu… Pięć minut wystarczy. Zabezpieczyć cel, zlikwidować ewentualne zagrożenie, uciec… z celem.
Trup… android ćwiczebny z ćwiczebną amunicją. Jeden z tych co ustrzelił Freddie.

Wybuch… krzyki… Komunikaty zalały jego hełm BC “nie żyje”, IJ “ranna… umierająca”.
- Freddie, Freddie…- krzyknął cicho.
- Cholerny blaszak.. uważaj, mamy ciężk…-łączność przerwana. FG “nie żyje”.
Pieprzyć rekord. Już ponieśli większe straty niż A-J5.
- Calvin … zabierz resztę. Zabezpiecz cel. Ja odciągnę zagrożenie.- zadecydował.
- Robi się.- odparł Daniels i ruszył ze swymi bezpośrednio w kierunku celu. A on sam wyświetlił na hełmie czujniki i pozycję Brendy Claymore.
Status “deceased”... nie miał to znaczenia. Nie żyła. Nie ma znaczenia.
Cholera…
Spokój. Zagrożenie pewnie ciągle tam jest. Coś ciężkiego. A-J5 tego nie mieli zapewne. Dowództwo dorzuciło małą atrakcję. Zawsze tak robili.
Zapomnieć o rekordzie. Wykonać zadanie. Zemścić się.
Wyłączył kamuflaż. Przekierował zasilanie do siłowników pancerza i dopalacza refleksu.
Odrzucił karabinek. sięgnął po składaną wyrzutnię pocisków przeciwpancernych. 6... tylko tyle ich miał. Sześć pocisków w pakiecie po trzy.
Brenda miała tyle samo, a zginęła. I jej team też.
Ruszył błyskawicznie przez parking przeskakując nad samochodami. Musiał przyciągnąć uwagę… Dać Danielsowi szansę.
Gdzie jesteś draniu?!
Huk broni… rakieta przeleciała koło niego. Wybuch! Nie żartowali!
Co prawda rakiety ćwiczebne nie miały takie siły rażenia co bojowe, a pancerz bojowy miał olbrzymią wytrzymałość, to jednak centralne oberwanie z takiej rakiety oznaczało tydzień w szpitalu na wyciągu.
- Tu jesteś draniu!- syknął widząc maszynę.


Przyczaiła się przy włączonym terminalu do sieci, dorwała do ich częstotliwości… monitorowała ją.
Teraz… zginie… Namierzył droida wojskowego i nacisnął spust. Szybko… zanim sześć rakiet wystrzelonych przez maszynę zmiecie go z...


Z okowów wspomnień wyrwało go ciche popiskiwanie z tyłu karawanu.
- Szlag… co znowu.- mruknął do siebie Billy i zsunął się do tyłu, by przyjrzeć stanowi zawartości jego wozu.
Dźwięki dochodzące z kapsuły brzmiały na w pełni zautomatyzowane… diody w panelu sterującym pobłyskiwały lekko. Panel jednak był zabudowany. Idol musiał pokombinować nieco by znaleźć niewielki wbudowany przycisk by w końcu móc zapoznać się z informacją na panelu. Na niewielkim ekranie wyświetlał się rząd komunikatów. Ostatni z nich domagał się jednak potwierdzenia:
“Aktualizacja zapisu danych - kontynuować? Tak - Nie”
Cholera… co to znaczyło? Miał tylko wozić tą lodową trumnę, a nie się nią bawić. Billy zaklął pod nosem i nacisnął “TAK”.
“Przetwarzanie danych - standby” pobłyskało na panelu przez parę sekund i w końcu zamieniło się początkowo puste pole a następnie w standardowy panel z datą i czasem. Zapanował spokój. Względny. Deszcz też jakby ustawał.
Łapiący drugi oddech Idol, uzyskał również informację o wiadomości.
Cathy raportowała:
“Nick C., 53l. na służbie od 32 lat. To samo stanowisko, ten sam wydział. Omijany w awansach z powodu licznych skarg obywateli za nadmierną agresję. Rozwiedziony. Dwójka dzieci, syn 22. i córka 20l. Oboje obecnie pracujący w pomniejszych korporacjach. Oboje zadłużeni, do odpracowania kredyt uczelniany, cyrografy z korpo na następne 10 lat. Była żona obecnie samotna, była nauczycielka, na emeryturze. Problemy zdrowotne. Stan konta Nicka: 1000 nUSD. Ostatnie większe przelewy na około 50 000 nUSD na konto syna. Kwota podzielona na mniejsze, poniżej 5000 nUSD. Zapewne by nie przyciągać uwagi kontrolerów.”
Komentarz Cathy: “Nudny jak flaki z olejem…raczej nie typ, który by był “opiekunem” ”.

Dopisek do raportu:
“Jedno co było ciekawe to fakt, że Nick był w ciągu ostatnich pięciu lat cztery razy w ...Polsce”.
- Ciekawe. A jakie problemy zdrowotne ma jego eks?- zapytał Billy zamyślony. - I możesz prześledzić, skąd pochodzą wpłaty na jego konto?
- Tak.. chwileczkę…
- Z tego co widzę Mona, jego eks ma problemy psychiatryczne. Zdiagnozowana schizofrenia. Mocne hmm.. mocne leczenie farmakologiczne i parę razy hospitalizowana była z tego powodu. Dlatego też na emeryturze już z resztą. Przez rok przebywała w zakładzie dla obłąkanych. Po ….
- Cathy chyba coś czytała na bieżąco - … rocznym pobycie wygląda na to, że wrzucili jej czipa i zblokowali problemy. Robiąc przy okazji z niej warzywkowego robota. Rozwód nastąpił po tym pobycie.
Sprawdzam teraz przelewy i transakcje… Sporo wpłat własnych, i przelewów między nim a dziećmi. Wpłaty od osób trzecich ale to drobnica. Wypłaty pracownicze. Jak bierze to dyskretnie i ostrożnie... Do tej Polski jeździł do… Poznania… czekaj jeszcze zobaczę co tam jest… hmmm…. miasto jak miasto… nic mi się w oczy nie rzuca.
- mruknęła Cathy na koniec.
- Ustalisz dokąd dokładnie tam jeździł? Gdzie się meldował? I jakie tam korporacje w tym Poznaniu rozdają karty?- zapytał Billy ostrożnie sprawdzając czy ładunek skończył już świrować.
- Dobrze… - zgodziła się Cathy. Ładunek był spokojny od dłuższego czasu. Zaś rozbudzony Billy mógł nieco odsapnąć.
- Hmmm… głównie medyczne -są dwie Audrel i Polfa, i IT - Mesanto, Google i MS. Tam są zlokalizowane przede wszystkim oddziały produkcyjne - tańsze koszty. A dokąd dokładnie jeździł w Polsce? Dolatywał do Poznania a potem wypożyczał auto. Przegrzebanie się przez logi sprzed kilku lat może troszkę zająć, Billy - stwierdziła Cathy ostrożnie.
- Tylko jak będzie ci się nudziło.- rzekł na pocieszenie Billy i dodał.- Wkrótce do was wpadnę.
Po drodze zaś mógł zawsze porwać Kirę z jej zmiany i podwieźć pod budynek w którym mieszkała. Skoro i tak miał wóz..
- Dzięki kiciu.- dodał na koniec.
- Zarzucę skrypcik - zaśmiała się hakerka.- samo się… wiesz… no to czekamy…
- Na razie kiciu.-
ruszył wozem w kierunku dobrze mu znajomego klubu. Nie mógł podjechać nim pod “Clockwork Rose” bo za dużą uwagę by ściągnąć, ale uruchomiwszy gogle wyszukał numer Kiry i spytał żartobliwie.- Kręci cię jazda karawanem?
- Słonko, z tobą kręci mnie wszystko ale… karawan? Nigdy się nie zastanawiałam nad tym. Myślałam, że wiesz.. standardowo kremacja i te sprawy. -
barmanka zaśmiała się lekko.- A czemu pytasz?
- Mogę cię podwieźć do domu jeśli już kończysz zmianę i masz ochotę. Niestety właśnie takim wozem dysponuję.-
wyjaśnił Billy.
- Skończyłam już. Będę za 10 minut gotowa. Gdzie mam być? - usłyszał w odpowiedzi.
- Nie podjadę do samego klubu, więc…- podał jej adres znajdujący się dwie uliczki dalej. Tam też właśnie się zatrzymywał.- Wóz rozpoznasz bez problemu.
- Dobrze, będę -
Kira nie mogła pohamować śmiechu rozłączając się.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 28-01-2016 o 10:05.
abishai jest offline  
Stary 26-01-2016, 18:55   #12
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Idol pokręcił parę razy i w końcu za kolejną nawrotką rozpoznał postać barmanki w przeźroczystym, zielonym płaszczyku przeciwdeszczowym, kończącym się tuż nad jej wysokimi butami. Stała i potupywała, rozglądając się na wszystkie strony. Na widok karawanu uśmiechnęła się szeroko i wskoczyła na miejsce pasażera. Nie patyczkując się wiele przyciągnęła Idola do pocałunku na powitanie.
- Nooooo… nie wiem jak mam się do ciebie teraz zwracać. - uśmiechnęła się ponownie gdy się odsunęła nieco szeleszcząc płaszczykiem. - Jak się nazywa kierowca karawanów?
- Karawaniarz… przyznaj się, nikt jeszcze nie rwał cię na taką przejażdżkę, co?-
odparł Billy zawadiacko.- Możemy pojeździć przez jakiś czas tam gdzie masz ochotę, a potem zawiozę cię do domu. Niestety, będę mógł tylko podziwiać jak znikasz za drzwiami. Jestem przyspawany do tego wozu, bardziej niż ty baru podczas roboty.
- Nikt -
pokiwała głową Kira z miną, która według niej miała oznaczać docenianie - Billy Karawaniarz. - błysnęła uśmiechem - brzmi prawie jak nazwisko rockmana.
-Pojedźmy na Broadway str i Washington street. Mają tam fajny bar, możesz wstąpić na chwilę czy tylko w aucie? W ogóle nic nie wyściubisz nosa? To może do kina chcesz podjechać? W nCatsaraju zrobili podobno retrokino. - wzruszyła ramionami lekko. - Nie wiem czy coś warte.
- Niestety nie mogę opuścić samochodu bez opieki.
- wskazał kciukiem za siebie.- Jestem odpowiedzialny za pakunek. Taka fucha.
Po czym ruszył tam gdzie zaproponowała.- Jakie jest to retrokino?
Kira rozejrzała się po aucie:
- Uu… spore to dzieciątko… Retrokino? - odwróciła się do Idola - Nie byłam tam jeszcze. Podobno można oglądać z auta właśnie. Nie wiem czy otwarte w deszcz. No chyba… - spojrzała przez ramię ponownie.- wiesz… tam jest trochę miejsca. - dorzuciła z leciutkim uśmieszkiem. - A ja się do domu tak bardzo nie spieszę.
- Ale masz na sobie płaszczyk… skoro go nie zdjęłaś to… myślałem…-
odparł łobuzerskim tonem Billy.- Jeśli masz jednak ochotę, to… moja droga… kto przy tobie nie miałby ochoty?
- Billy… -
Kira uśmiechnęła się - deszcz pada, to noszę płaszczyk. Mówiłeś tak poważnie o pracy i przywiązaniu do auta… - Kira rozpinała powolutku krótkie wdzianko - Poza tym… płaszczyk jest dość przeźroczysty… - gwałtownym ruchem otworzyła poły płaszczyka - tada! - i położyła dłoń na udzie mężczyzny. Powoli dłoń zaczęła wędrować w górę.
- Jak dobrym kierowcą jesteś?
- Dość dobrym… jak sądzę… i nie przejmuj się tak moimi żartami.-
mruknął Billy cmokając ucho dziewczyny. Uśmiechnął się łobuzersko.- Po prostu nie wypada mi się na ciebie rzucać, jak niewyżyty dzikus. Przynajmniej nie od razu.
- Dobra rada: czasem się rzuć
- przy tych słowach Kira rozpięła gwałtownie spodnie Idola - Na co czekasz? Ruszaj? - z krzywym uśmiechem i diabelskimi błyskami w oczach powoli pochyliła się nad kroczem Idola i zaczęła drażnić jego męskość przez materiał bielizny. - Niewyżyty, hm? - mruczała powoli sięgając paluszkami pod tkaninę.
- Ruszam ruszam…- mruknął Billy czując delikatne paluszki Kiry na wyjątkowo delikatnym obszarze jego ciała. Starał się skupić na drodze powoli oddychając i przywołując całe swe opanowanie. - I rzucę… możesz być pewna. Pierwsze co zrobię po tej robocie, to rzucę się na ciebie. Nawet majtek nie zdążysz zdjąć.
Palce Kiry w końcu przebiły się przez materiał i ujęły delikatnie jeszcze nie przebudzoną bestię. - Obiecujesz? - mruknęła barmanka, chuchając ciepłym powietrzem na broń Billy’ego i nie czekając na odpowiedź wprawiła w ruch swój języczek. Delikatne muśnięcia wraz drażniącym dotykiem jej dłoni zaczęły wywoływać przyjemne dreszczyki.
- Heeej… to miało cię… nastraszyć.- jęknął mężczyzna czując tą słodką torturę na swym drążku sterowniczym. Teraz to Kira nim kierowała z dużą wprawą i talentem. Niewątpliwie lubiła taką jazdę.
- Skarbie… przerrrrrażasz mnie - Kira na chwilkę przerwała pieszczoty by wymruczeć to stwierdzenie - a teraz wyluzuj się i skup na jeździe - dziewczyna mrugnęła do Billy’ego i powróciła do przerwanej czynności by z zapałem kontynuować wygrywanie najdzikszych fantazji.
Wdech wydech, wdech wydech… trudno mu było utrzymać spokój, gdy jego joystick był wykorzystywana tak efektywnie. Była świetną graczką i wystawiała go na trudny test wytrzymałości. Zresztą sama to czuła muskając ustami coraz wyraźniejszy dowód jego zainteresowania. I coraz to bliższy fajerwerków.
Języczek Kiry eksplorował radośnie i smakował skarb Idola. Sama dziewczyna wydawała od czas do czasu głośniejsze pomruki nie ustawiając w wysiłkach umilenia czasu swemu kochankowi. Czując zbliżający się kres wytrzymałości zacisnęła mocniej usta na czułym instrumencie najemnika i przyspieszyła nieznacznie. Jej ciepła i delikatna dłoń niemalże zapraszająco drażniła Idola. Prowadzenie w takich warunkach stawało się coraz trudniejsze. Na szczęście w okolicy nie było widać patroli nPD, które zwróciłyby uwagę na podejrzanie wolno poruszający się pojazd. Pojazd, który od czasu do czasu omijany był przez inne, ponaglające go dźwiękami klaksonów. Wszystko to przestało mieć znaczenie, gdy uwaga Billy’ego skoncentrowała się na obszarze zamkniętym między ciepłymi ustami Kiry a jej delikatnymi i smukłymi palcami.
Billy zacisnął zęby i oddał hołd talentowi dziewczyny wyraźną eksplozją i drżeniem całego ciała. Pogłaskał ją po głowie mrucząc. - Jesteś szalona. A ja… jestem ci coś w takim razie winny. Gdy dojedziemy… spełnię twój kaprys… w granicach rozsądku i możliwości.-
Zbliżali się bowiem do kolejnego parkingu, płatnego i tradycyjnego. Tam im nikt nie powinien przeszkadzać. Snobistyczne korpy raczej nie odwiedzały takich miejsc na dłużej niż zaparkowanie samochodu.

Sam parking był dość opuszczony. Za to zbierająca mgła nadawała mu dość mroczny wygląd . Kira w miedzy czasie poprawiła fryzurkę dmuchając w grzywkę. Nie zabrała jednak dłoni z uda Idola, jej palce wciąż lekko błądziły po delikatnym obszarze.
- Tak? - zamyśliła się barmanka - Co by to mogło być… Niestety są tu kamery więc kochanie się na masce karawanu raczej odpada. No chyba, że nie masz nic przeciwko podglądaczom. - uśmiechnęła się kusząco.
- Szczerze powiedziawszy…- zamyślił się Billy pocierając brodę. - Nie bardzo mam nic przeciwko filmikowi, choć radziłbym poszukać wygodniejszego wozu na figle niż nasz.
- Serio teraz chcesz szukać czegoś innego? -
spytała z kuszącym uśmiechem. - pan wygodnicki wychodzi z pana, proszę pana. - ponownie pochyliła się niebezpiecznie blisko podbrzusza Billy’ego dłońmi szukając dźwigni fotela. - Skoro maska nie, to środek wygląda na całkiem wygodny. Nie zrobisz sobie krzywdy - obiecała drażniąc się z Idolem i odsunęła fotel kierowcy.
- Cóż… następnym razem… jeśli ten wozik będzie mój… zrobimy to… przy ruchliwej ulicy.- mruknął Billy kusząc jej ekshibicjonistyczną stronę natury. I pozwalając działać tak miała na to ochotę. Sam zresztą miał ochotę na nią. Dużą.
- Trzymam … - zdrowa dłoń Kiry uwięziła męskość Idola w miękkiej łódeczce - … Za słowo - barmanka uśmiechając się szeroko pogładziła podbrzusze mężczyzny. Oblizała usta i zagryzła dolną wargę. Gwałtownymi ruchami zaczęła rozbierać Billy’ego.
- strrrasznie na mnie działasz, Billy - pochyliła się by drażnić ucho i szyję najemnika i próbując jednocześnie zedrzeć z siebie i z niego ubranie. - Wiesz? - jej głos nabrał nowych wydźwięków, pełen rosnącej ekscytacji.
- Widzę…- sam Billy również oddychał szybko, obserwując dziewczynę. Jego zdrowa dłoń przesunęła się po jej udzie, wsunęła na pośladek i przesunęła pod bieliznę, by chwycić z jej pupę i ściskać mocno delektując się sprężystością ciała kochanki.


- To dobrze… - wymruczała urywanym głosem odrzucając niedbale i niecierpliwie swój płaszczyk i ściągając kamizelkę. Przełożyła jedną smukłą nogę przez uda Idola i usadowiła się na jego kolanach. - Tak łatwiej - pozbywała się teraz koszuli Billy’ego wiążąc przy tej czynności jego usta namiętnym, mocnym pocałunkiem. Naparła swym ciałem na ciało najemnika niemalże wbijając go w siedzenie. - Mmm… to twoja… wina. - odsunęła się na chwilkę by napawać się widokiem umięśnionego ciała Idola. Dłoń lekko musnęła brzuch badając ciepłą, gładką skórę. Proteza lekko objęła szyję Billy’ego, gdy Kira uniosła swą twarz. W jej oczach widać było czyste pożądanie.
- Moja wina?- dłonie mężczyzny błądziły po pupie barmanki masując je i ugniatając. Przyciskając jej drobne ciałko do jego “drążka kierowniczego”, który w tej chwili był w pełni gotowy do użycia.- Więc twierdzisz, że w innym czasie i miejscu byłabyś moją niewolnicą w haremie? To kusząca wizja… całe dnie i noce spędzać z tobą na poduszkach.
Kira, słuchając wizji Idola, sięgnęła dłonią i poprowadziła jego dłoń z pośladków nieco niżej, ku jądrze swej kobiecości. Obecnie gorejącym, pulsującym i odbierającym jej silną wolę.
Przy ostatnich słowach kochanka, Kira cichutko jęknęła i ponownie zaczęła składać namiętne pocałunki na jego wargach.
- Kto … wie… - wydyszała cichutko - ... ale.. nie wypuszczałabym cię z mych objęć. - dorzuciła kąsając nasadę szyi najemnika.
- Ale chcę byś mnie puściła… położyła się plecami na mym ciele…- mruczał Billy czując pieszczotę jej ząbków na swym karku.- I pozwolił mi się tobą zająć, całkiem.
Prowokująco muskał odsłonięty skarb, do którego zaprowadziła jego palce, ale nie dość głęboko by odczuła w pełni jego pieszczotę. Wręcz drażnił się z jej apetytem.

Kira zadrżała i oparła czoło o ramię Idola ciężko oddychając i łapiąc kontakt z rzeczywistością. Jej policzki były zarumienione, a gdy popatrzyła na Billy’ego, w jej oczach widać było czystą żądzę. Odsunęła się by zmienić pozycję co wymagało nieco ekwilibrystycznych wysiłków. Brak cierpliwości i ekscytacja nie pomagały w tej chwili ale w końcu udało się. Barmanka usadowiła się plecami do Idola i pochyliła leciutko w stronę kierownicy ocierając się pośladkami o podbrzusze kochanka.
- Jeszcze to…. - mruknęła i rozpięła zapięcie spódniczki, odrzuciła kawałek materiału na siedzenie obok zostając w butach i samych figach. Opadła lekko na Idola. - Tak, mój … panie? - odwróciła głowę by leciutko całować linię szczęki Billy’ego.
- Naprawdę… nie powinnaś tak mówić. Jeszcze rzeczywiście zrobię z ciebie moją seks-niewolnicę.- pogroził jej żartobliwie Idol mechaniczną dłonią pochwycił jej raz jedną, a drugą drobną pierś by pieścić stanowczymi ruchami dłoni, wzbudzając podniecenie w ich twardych już końcówkach. Zdrowa dłoń,wsunęła się pod figi stanowczym ruchem palca drażniąc punkcik jej rozkoszy nad bramą jej kobiecości, podczas gdy jego męskość ocierała się już całkiem przypadkowo raz o jedno, raz o drugie jej zgrabne udo.
- Dla… ciebie - wyjęczała Kira prężąc się i wyciągając ramiona za głowę - … rozważyyyy…. rozważyłabym… tę … ooo … Billyy… pcję - oddychała szybko, pocierając policzkiem o policzek mężczyzny. Oczy miała zamknięte by w pełni rozkoszować się pieszczotami dłoni Idola. - Nawet … na … czass - syknęła wciągając ostro powietrze, gdy palce trąciły jej delikatne centrum w szczególny sposób - okre… określony.
Sama sięgnęła też dłonią by ująć nabrzmiałą męskość drażniącą jej uda.
- Kusisz… bardzo kusisz…- mruczał jej do ucha Billy sięgając palcami niżej i wreszcie docierając do gorącego i pulsującego jej emocjami jądra pożądanie. Powoli sięgał i głębiej i zaczął poruszać szybciej. Także i druga dłoń zaczęła ugniatać drobne piersi Kiry z namiętnością i gwałtownością.
- A jeśli… pojawiłaby się jeszcze jedna.. potrafiłabyś się mną podzielić.- zapytał żartobliwym tonem, kąsając płatek uszny Billy.- Powiedz mi.. czy jesteś zaborcza… w łóżku?
Powoli tracił kontrolę na słowami, czując zwinne palce Kiry bawiące się jego drążkiem sterowniczym.
- Nie… nie wiem - odpowiedziała barmanka wyginając swe smukłe ciało w łuk - nie… myś… - z ust wydarł się głośniejszy jęk gdy Idol sięgnął w głąb jej ciała. - Bywa..am… ale ty… ja… Billy… proszę… - namiętność przejęła kontrolę i ciało Kiry zaczęło poruszać się w odwiecznym rytmie… - potrzebu.. ję.. - dłoń dziewczyny prowadziła zamknięte w niej ostrze Idola ku jej gorącemu centrum.
- Jesteś pewna…- mruknął cicho Billy, który chciał dłużej rozpalać ciało Kiry, by odwdzięczyć się za jej pieszczoty. Ale ona wiła się tak gwałtownie.- Naprawdę już… teraz?
Dziewczyna otworzyła zaciśnięte do tej pory powieki i zamglonym pożądaniem spojrzeniem spojrzała na Idola:
- A ty… jak… wol… wolisz - głos się jej rwał a całe ciało było rozpalone, pokrywało się cieniutką warstewką potu. - paaaaaa...nie? - na twarzy odbijała się cała gama odczuć, przyjemność, pożądanie, poddanie się…
Drażniła jego mroczną stronę natury swą uległością, bo któż nie chciał by mieć tak uległej i rozkosznej kochanki, jak Kira?
-Jeszcze troszkę…- mruknął jej do ucha, po zlizywał pot z jej szyi i policzka, mocniej napierając palcami na gorący wulkan w jej figach… gwałtowniej i bez delikatności. Tak samo pieścił jej piersi. Trzymał Kirę w tej klatce żądz i niespełnionych pragnień przez chwilę, po czym wysunął palce i odchylił jej majteczki, by mogła spełnić swe pragnienia.
- Doo...rze - wymruczała oddychając jak po biegu. Drżała mocno a szczyty jej piersi, napięte aż do bólu ocierały się o dłoń i ramię Billy’ego. Z okrzykiem ulgi i przejmującej rozkoszy w końcu dosiadła Idola, gwałtownie pochwyciwszy jego broń w kleszcze swego rozpalonego ciała. Bez kontroli szeptała imię kochanka poruszając się gwałtownie by przyspieszyć eksplozję rozkoszy. Jej biodra poruszały się w rozszalałym rytmie wyrywając z jej ust ciche sapnięcia i głośniejsze jęki. Odchyliła się nieco przytrzymując się kierownicy, nie zwróciła uwagi na to, że przy okazji nacisnęła klakson kilka razy. W zapamiętaniu prowadziła siebie i uwięzionego Idola ku skraju ekstazy.
Sam Billy też nie mógł panować nad swym ciałem poddawany pieszczotom wijącej się na nim dziko Kirze, która była bardziej wcieleniem sukkuba, niż człowiekiem w tej chwili.
Ekstaza, głośna i wybuchowa zbliżała się szybciej niż by pragnął, ale doznania jakie dostarczało mu rozpalone ciało Kiry, przekraczały jego wytrzymałość i samokontrolę. W końcu musiał oddać Kirze swój hołd, wprost do jej rozkosznego zakątka.
Sama Kira również nie wytrzymała długo i głośnym jękiem ogłosiła dotarcie do celu. Jednak jej ciało nie opadło na ciało kochanka, wciąż poruszało się zwalniając bardzo, bardzo powoli.
- Mam wrażenie… że akurat my nie potrzebujemy więcej dopalaczy chemicznych do łóżka…- rzekł Billy dysząc głośno i leniwym ruchem palców mechanicznej dłoni głaszcząc jej pierś, a prawą wciąż rozpalając ujeżdżającą go Kirę, poprzez okrężne ruchy palca wskazującego po punkciku nad ich miłosnym połączeniem.
- Dłużej wytrzymujemy na nich - uśmiechnęła się leniwie dziewczyna by zaraz po tym zacząć cicho pomrukiwać i posapywać czując muskania kochanka. - Ale i bez nich jest… odlotowo - przyciągnęła głową Billy’ego do pocałunku. - To … powiedz jeszcze raz… o tej drugiej? - Kira odchyliła się na powrót wypinając pupcię i prowokując Idola widokiem ich połączonych ciał.
- Na razie... nie ma tej drugiej…- zaśmiał się cicho Billy schodząc spojrzeniem w dół i poddając się temu kuszeniu.- To czysto hipotetyczna sytuacja, że byłoby nas troje w łóżku. I jedno pieszczone byłoby przez pozostałą dwójkę na zmianę. Kiedyś… często mi się coś takiego zdarzało.
Kiedyś był na szczycie i miał okazje na takie eksperymenty. Ale to… było kiedyś.
- Dobrze. -
powiedziała cicho Kira, zgadzając się. - Ale teraz … jesteśmy we dwójkę. I mam cię dla siebie - powiedziała zaborczo. - Póki co. - i dla podkreślenia słów jej gorący uścisk namiętności wzmocnił się.

Uśmiechnęła się spoglądając na Idola przez ramię. - I co ja z tobą teraz zrobię? - wymruczała zadziornie.
-Przed chwilą to ja o wszystkim zdecydowałem… więc… dla odmiany mogę być posłuszny… zresztą…- delikatnie pociągnął dłonią za figi dziewczyny. -Pewnie i tego będzie się trzeba pozbyć.
- Rozerwij je
- rozkazała prowokująco Kira, powoli unosząc się i uwalniając powoli Idola ze swej klatki rozkoszy.
Pochwycił je oboma dłońmi i szarpnął. Materiał rozdarł się z trzaskiem odsłaniając w pełni dwie rozkoszne półkule jej pośladków.
- Mmmmmm lubię twe zdecydowanie, Billy - barmanka pozbyła się szmatki jaką stały się jej majteczki. Powolutku przesunęła się na siedzenie kierowcy, klękając i wypinając dumnie pośladki.
- Może wykorzystasz te piękne, miękkie usta? - zakręciła lekko biodrami i przytuliła się biustem do okna by wystawić bezwstydnie swe wdzięki na widok i podziw mężczyzny. - I język… skoro są teraz wolne?
- Zgoda…
- wymruczał Billy i nachylił się ku pupie dziewczyny. Język muskał obszar między jej pośladkami, kusząc perwersyjnymi możliwościami zabawy. Dłonie ugniatały drapieżnie samą pupę, na której to Idol składał co chwilę ciepłe pocałunki. Nie śpieszył się z pieszczotami, delektował pokusami ciała Kiry niczym przednim winem.
Zaś ona… ona sama rozkoszowała się tą degustacją. Świadczyły o tym jej szepty i dociskanie i ocieranie się jej pulsująca z przyjemności jamką rozkoszy o Idola.
- Jazda… jazda karawaneeem nabiera noweg….o wymiaru… - wydyszała na zaparowaną szybę muskając szczyty piersi zdrową dłonią.
- Cieszy mnie.. to… - mruknął biorąc się za wodzeniem językiem pomiędzy jej pośladkami i delikatnymi uszczypnięciami jej sprężystej pupy, która aż kusiła ku temu.
- Mnie … też - w jej namiętnym szepcie słychać było uśmiech. Jej napięte ciało leciutko drżało gdy język Idola muskał i drażnił alternatywne opcje rozkoszy. Obróciła się leciutko i sięgnęła by protezą gładzić lekko głowę kochanka. - Billy… - mruknęła gdy pieszczoty ponownie zabłądziły w niezbadany dotąd obszar - … ja … nie wiem… nigdy… - westchnęła pod pocałunkami zostawianymi przez Idola.
- Co nigdy?- wymruczał Billy przewrotnie liżąc ów perwersyjny punkcik zakazanych rozkoszy.
- No… właśnie… - dziewczyna wciągnęła powietrze z przyjemności - toooo…. nigdy tak… się nie kochałam… - wydukała lekko zażenowana.
- No to kiedyś musi być pierwszy raz.- mruknął Billy wodząc językiem po pośladku Kiry. - Pytanie brzmi raczej… czy chcesz.
- Taa…
- Kira zaczęła z mieszanką ciekawości i lekkiego zdenerwowania - … aak. Z tobą .. jeśli ty lu..ubisz.. - dziewczyna zakręciła odruchowo biodrami leciutko rozszerzając uda.
Palce Billy’ego zanurzyły się między uda dziewczyny poruszając się w gniazdku rozkoszy i zbierając tą żądze, podczas gdy on wodził językiem w górę i w dół.- Nie to chcę usłyszeć… nie masz tego robić dla mnie… tylko dla siebie, jeśli chcesz.
- Chcę … chc….-
wyjęczała przeciągle, wyginając ciało mocno i prężąc się i ponownie zamykając palce Billy’ego w okowach namiętności - z… tobą… ale… chcęęęę sprrr...óbować… - dyszała wprost na szybę, dokładając się do mocnego zaparowania.
Toteż Billy zanurzył wpierw palec, potem drugi w ten alternatywny obiekt rozkoszy. Powoli poruszając palcami rozprowadzał żądzę własną i Kiry niczym lepki balsam i obserwował reakcję dziewczyny na swe działania. Chciał aby było to dla niej przyjemne. Nie miał ochoty figlować z męczennicą.
Z początku spięta, Kira stopniowo, powoli się uspokajała pod wprawnym dotykiem kochanka. Napięte przez umysł ciało powoli przejmowała namiętność i początkowe cichutkie syknięcia zamieniły się w zdziwione westchnienia, gdy pierwsze igiełki przyjemności dały o sobie znać.
- To … przyjemne - zdrowa dłoń Kiry powoli podszczypywała szczyty piersi, jednocześnie delikatnie ugniatając to jedną to drugą. Wkrótce cierpliwość Idola zaczęła przynosić rezultaty, gdy Kira poddała się nowym doznaniom z zadowoleniem.
-Takie ma być …- mruknął kąsając delikatnie jej pośladek.- Masz kuszącą pupę wiesz?
Nie przestając poruszać palcami, zmienił lekko pozycję, by powoli szykować podbój jej pupy, czymś zgoła odmiennym.
- Cieszę się - uśmiechnęła się krótko Kira, by zaraz zagryźć wargę z rozkoszy - że ci się podoba… włożyłam w nią ...tyle wysiłku … - dłonią sięgnęła by drażnić i pobudzać swą pulsującą kobiecość.
- Cała jesteś kusząca…- odparł cicho Billy i delikatnie naparł na ciało dziewczyny opierając dłonie na jej pośladkach i powoli zdobywając jej dziewiczy obszar pupy. Bez pośpiechu i bardzo… powoli.
Kira ponownie się spięła czując ten atak i cichutko pisnęła. Oddychała głęboko. Znowu doświadczenie Idola pomogło, gdy szturm okazał się w pełni kontrolowany by umożliwić ciału dziewczyny na adaptację do pulsującego intruza. Idol wyczuł moment, gdy ciało Kiry było gotowe na kolejną część podboju. Sama zaś barmanka nadal delikatnie drażniła swój skarb powolnymi muśnięciami palców.
- Już… dob..rze, Billy. - wyszeptała i oglądnęła się przez ramię na kochanka.
- To zaczniemy… powoli.- bo i po co miał się spieszyć, tak rozkosznie uwięziony w ciele barmanki. Ruchy jego bioder były leniwe, szturmy delikatne, oddech spokojny i równy. Spoglądał na jej spięte ciała i rozkoszował się jego widokiem.
Jego tymczasowa niewolnica na tę część wieczoru poddawała się uroczo jego ruchom, wyginając swe gibkie ciałko w serwowanej jej przyjemności.
- Lubisz … to? - powolutku prostując się i wpijając dłonie w tapicerkę dachu tuż nad oknem pasażera. Jej niewielkie piersi uniosły się wysoko.
- Co dokładnie?- mruknął Billy powoli sięgając zdrową dłonią w kierunku jej piersi i ściskając to co pochwycił palcami. Czuł jej drżenie ciała, czuł własne narastające pożądanie, kuszące do zwiększenia tempa.
- Billy - ofuknęła go Kira z krzywym uśmiechem - mam… mówić … pikantne rze...czy? Tego chcesz? - wymruczała podnosząc powolutku nieco wyżej górną część ciała - Chcesz bym opisssss...ywała? - barmanka próbowała się droczyć lecz namiętność nadawała pytaniom zupełnie innego wydźwięku.
- Byłoby… miło…- wydyszał mężczyzna nieco mocniej dociskając biodra do pośladków Kiry, by ta poczuła go mocniej i głębiej.- Ale… to złe… pyt.. tanie? Lubię ...wieele… nie zmuszaj się… do… przyp..odpobania mi się… chyba… czujesz… jak… mi się podobasz?
- Czuję
- jęknęła Kira i sięgnęła dłonią za siebie by objąć Billy’ego za szyję. - Nie chcę się przyyy.. bodo… bać, chcę pod… niecić ogieeeeeń, przystojniaku.
- Dobrze ci idzie…-
wymruczał jej do ucha, tuląc się do jej drżącego ciała i zwiększając tempo ruchów, przechodzących w stanowcze sztychy przeszywające jej ciało ze zgoła nietypowego obszaru jej ciała. - Pragnę cię coraz.. mocniej ...czujesz, to?
- Tak… głęb...oko… inaczej… jes….teśśśś tu pierwszy… nikt wcześniej nie kochał się ze mną tak. -
Kira jęczała i dyszała dukając sylaby poprzez mocniejsze uderzenia Idola. - Cie...szy cię to? - palce dziewczyny pociągnęły za włosy Billy’ego.
- Tak… a najbardziej że ci się podoba… ze mną…- mruknął Idol przyspieszając ruchy bioder i mocniej dociskając swe ciało do dziewczyny. Coraz trudniej mu było być delikatnym, gdy narastała w nim ekstaza, którą ona też wyczuwała wyraźnie.
- Jest dobrze… - Kira w końcu ponownie opadła prawie na czworaka, ponownie ułatwiając dostęp do podbijanego terenu. - Spró..buj mocniej… skarrrrbie. Nie jestem… z cukru… - sięgnęła dłonią za siebie i wbiła palce w pośladek Idola drapiąc go paznokciami.
- Zgoda.- szepnął Billy i natarł gwałtowniej tym razem zaciskając namiętnie dłonie na jej pośladkach i gwałtownie zdobywając jej ciało raz po raz wprawiając je drżenie. Znikła delikatność, została dzikość wzbierające w falę rozkoszy zalewającą oboje coraz mocniej.
Karawan wypełnił głośny krzyk Kiry. Po nim nastąpiły głośne sapnięcia i postękiwania, gdy ekstaza i podniecienie nowymi doświadczeniami szybko przerodziły się w odbierającą rozum rozkosz. Kira pierwsza osiągnęła szczyt drżąc mocno na całym ciele obwieściła tę radość całemu światu kolejnym głośnym i niekontrolowanym jękiem. Dysząc ciężko poddawała się kolejnym uderzeniom Idola. Sam Billy też nie mógł zbyt długo powstrzymywać rozkoszy i kilka sztychów później złagodził swą obecność oddaniem jej swej przyjemności.

Rozłączyli się powoli zaś Kira oparła się leniwie o Idola sięgając ustami jego warg.
- To było … fantastyczne, słonko - mruknęła - ciekawe co wyjdzie nam następnym razem. - rzuciła z uśmiechem nie przejmując się swą nagością.
-Cieszy mnie to… czyżbym już zaspokoił twój apetyt?- zapytał żartobliwie Billy głaszcząc ją po włosach, sam mając niewiele więcej na sobie.
- Absolutnie nie - stwierdziła oburzona szczypiąc boleśnie szczyt jego piersi za karę. Za to z uroczym łobuzerskim uśmiechem - tylko łapię drugi oddech kaczuchy. Spieszy Ci się gdzieś?
- Tak trochę… ale na jeszcze jeden raz powinno starczyć mi czasu. I potem odwiezienie cię do domu.-
mruknął Idol spoglądając na dziewczynę. -Rzeczywiście masz duży apetyt.
- To zabrzmiało jak przytyk
- ugryzła jego ramię po czym zaczęła lizać to samo miejsce powolnymi ruchami języczka - nie przypuszczałam, że będziesz narzekać - jej całe ciało drżało od powstrzymywanego śmiechu, zaś dłoń … wytyczała nowiutkie szlaki na ciele Idola.
- Nie narzekam… podziwiam… bo jest co podziwiać.- mruknął Billy, delikatnie acz stanowczo chwytając Kirę za włosy i przyciągając jej oblicze do swej twarzy. Pocałował ją mocno, władczo i stanowczo… delektując się słodyczą jej ust i drżeniem jej ciała, jakby rzeczywiście byłą je go niewolnicą w haremie.
- Tak … trzymaj - sapnęła łapiąc powietrze, gdy Idol w końcu uwolnił jej usta. - Wiesz co mi robisz, gdy jesteś tak władczy? - spytała nabrzmiałym od napięcia erotycznego szeptem.nie czekając na odpowiedź pochwyciła delikatnie zdrową dłoń mężczyzny i wsunęła między swe uda. Pełne żaru i obietnic. - To… - wtuliła się mocniej i drżącymi wargami zaczęła muskać usta najemnika. - I widzę… że cię to kręci… - spojrzała Billy’emu w oczy - prawda?
- Troszeczkę…-
mruknął wsuwając palce głębiej i bawiąc się jej ciałem w najbardziej intymnym zakątku cały czas patrząc w jej oczy.- Rozkosznie mieć nad tobą władzę Kiro, ale… czasami.. tylko. Trzeba znać umiar.
- Na przykład teraz…-
mruknęła - … powiem dość i każę ci obserwować co robię - delikatnie zmusiła dłoń Billy’ego do wycofania i na jego oczach zlizała z palców mężczyzny zmieszane dowody rozkoszy. - I każę ci zawieść mnie do domu. - dodała z chochlikowatym uśmiechem na twarzy.
- No dobrze... - wymruczał Billy przyglądając się jej twarzy i spojrzeniu cybernetycznych oczu.- Będę posłusznie spoglądał.
- Nie ruszaj się… -
poprosiła i rozpoczęła dłońmi taniec po swym ciele. Ułożyła się też wygodnie na siedzeniu pasażera i rozłożyła go do pozycji leżącej. Stopy oparła o maskę w kuszącej, wygiętej pozycji. Z wypiekami na twarzy wpatrywała się wyzywająco w twarz Billy’ego gdy jej dłonie pieściły jej ciało w podobny sposób jaki jeszcze niedawno on sam to robił. Kira rozkoszowała się wyrazem ciała Idola w reakcji na jej popis wirtuozerii i wyginające się ciało.
A Billy nie mógł oderwać od niej spojrzenia, pożerał wzrokiem każdy jej ruch, każde naprężenie się mięśni. Pragnął jej, co ona widziała dobrze pieszcząc się prowokacyjnie dla niego.
Doskonale widziała reakcję kochanka na pokaz. To tylko wyolbrzymiło jej doznania i wpatrując się wciąż w oczy Idola doszła do szczytu przyjemności z tłumionym, przeciągłym jękiem.
- Możesz… ruszać… - wydyszała zamykając powiek i powoli odzyskując równowagę.
- Ty mnie kieruj…- ruszył, ale nie odmówił obie przyjemności wodzenia zdrową dłonią po jej nagim udzie, gdy opuszczali parking. Stracił na nim wiele czasu, choć właśnie na tym polegał jego plan. Być ciągle w ruchu i nieuchwytnym.-...tam gdzie mieszkasz.
- Stąd musisz pojechać cztery przecznice w prawo i skręcić tam. Następnie kierować się ku górze
- mruczała rozleniwiona. - Na światłach, skręcić w lewo w Michigan str. To niedaleko.
- Dobrze madame…-
mruknął Billy ruszając wyznaczoną przez nią trasą i pieszczotliwie muskając skórę jej ud i łona, unikając najbardziej wrażliwych na pieszczoty obszarów.- Mieszkasz sama?
- Obecnie tak -
pokiwała głową gładząc dłonią kark Idola. - A czemu pytasz?
- Na wypadek gdybym wpadł do ciebie i z miejsca rzucił się na ciebie jak dzikus. Ewentualna współlokatorka mogłaby się zszokować.-
rzekł półżartem półserio Idol, uśmiechając się drapieżnie.
- W takim razie, muszę usunąć ogłoszenia o poszukiwaniu współlokatorek. - zaśmiała się dziewczyna w odpowiedzi - Chcesz wpaść na kawę czy jednak jedziesz dalej?
- Muszę pilnować wozu i jakbym wpadł na kawę… zostałbym na śniadanie, prawda?-
spytał retorycznie Billy i westchnął.- A ogłoszenia nie usuwaj. Nie chcę ci robić kłopotów i mieszać w twoim życiu.
- Pewnie tak -
odparła Kira zgodnie z prawdą - I Billy… dam radę zająć się moim życiem. Nie martw się aż tak o mnie. - cmoknęła kochanka w policzek z czułym uśmiechem.
- Ktoś musi… choć trochę…- mruknął w odpowiedzi Idol, gdy powoli dojeżdżali na miejsce.
- Dobrze… to troszeczkę możesz - Kira wysiadła z samochodu opatulając się w płaszczyk. Obeszła auto i zastukała w szybę po stronie kierowcy robiąc gest opuszczanej szyby.
Odsunął szybę i wysunął głowę na zewnątrz zaciekawiony co chciała mu powiedzieć.
Kira nie miała za wiele do powiedzenia, zamiast tego wplotła palce we włosy Billy’ego i pocałowała go namiętnie.
- To na szczęście na pozostałą część nocy, skarbie. - uśmiechnęła się szeroko i furknęła do bramy. Przyłożyła dłoń do skanera i pomachawszy raz jeszcze wesoło Idolowi, zniknęła po drugiej stronie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 26-01-2016, 19:08   #13
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Uporządkowanie garderoby zajęło chwilę czasu Idolowi.
“-Powinienem zacząć się przyzwyczajać do temperamentu Kiry.”- pomyślał stojąc karawanem w bocznej uliczce i nawiązując połączenie z Cathy.- Kiciu, jesteś tam?
- Aha -
potwierdziła Cathy po paru minutach - Co tam, Billy?
- Kupić coś po drodze?-
zapytał wesoło.
- Nie no… przecież… wszystko jest? - zdziwiła się dziewczyna - Kupowałeś dopiero co. No... chyba, że ty masz na coś ochotę. - palnęła Cathy nie zdając sobie sprawy jak dwuznacznie to brzmi.
- Cóóż…- zaśmiał się Billy słysząc tą niedwuznaczność.- Może lepiej zadowolę się tym co już kupiłem. Będę za piętnaście do dwudziestu minut u was. Macie dla mnie łóżeczko?
- No… coś się … znajdzie, tak. Podjedź od tej strony co brama, dobrze?
- Jasne… a co u was się dzieje?
- zapytał Idol podjeżdżając coraz bliżej. - Nie było żadnych kłopotów mam nadzieję?
- Śpimy … -
mruknęła Cathy -... od czasu twojego wyjazdu. To dobrze. Tylko będziemy musieli być cicho. - uprzedziła Idola.
- Dobrze.. jestem u wejścia do zamku księżniczko.- mruknął cicho Billy.
Po chwili brama się otworzyła i cała procedura z wpuszczaniem Billy’ego sprawiła, że najemnik poczuł lekkie ukłucie deja vu.
Dakota ściągnęła maskę dopiero po upewnieniu się, że brama jest zabezpieczona.
- Cześć… - uśmiechnęła się chowając buzię przed Idolem - … chodźmy.
Ruszyła schodkami na pierwsze piętro do pracowni.
- Mam materac… możesz… przekimać się tutaj. Albo jeśli wolisz to u mnie w łóżku. Znaczy… - zająkła się lekko przestraszona - … spać ty u mnie w łóżku… a ja…. pójdę do… Cathy.. o to … chodziło… ja… no… nie, że sugeruję coś…
- Nie miałbym nic przeciwko takiej sugestii.-
rzekł Billy drocząc się z nią i pogłaskał ją po głowie.- Gdybyś była gotowa na takie kimanie we dwoje, ale nie chcę ci robić więcej kłopotu.
Gładząc rozgorączkowaną Dakotę, Billy zauważył coś nowego. Dziewczyna miała zrobiony lekki makijaż, podkreślone mocniej oczy i umalowane tuszem rzęsy. Usta pociągnięte różowym błyszczykiem.
- Ok… - hakerka pokiwała głową, unikając jednak wzroku Idola. - To… przygotuję ci spanie. - ruszyła by ogarnąć “legowisko”: przeciągnęła materac. Wielki, średnio poręczny. Ułożyła go w kąciku, w którym popiskiwanie serwerów czy mruganie holo nie sprawiało problemów.
- Zaraz przyniosę pościel.
- Ładnie ci w nim… w makijażu. Do twarzy.
- rzekł Billy składając sprzęt swój obok materaca.
- Dzię...kuję - Dakota uśmiechnęła się szerzej ukazując kolejny raz delikatne dołeczki. Słowa Idola sprawiły jej widoczną przyjemność. Po chwili wróciła z naręczem poduszek, jasieczków i grubym, miękkim kocem.
- Łazienka jest na piętrze - tuż przy kuchni. Jeśli chcesz wziąć prysznic czy coś… tu jest ręcznik.
Idol przypomniawszy sobie co robił z Kirą i skinął głową i zaczął zdejmować górne partie ubrania.-Tak… prysznic to dobry pomysł, dzięki Dakota.
- To… dobranoc… -
dziewczyna zabujała się na piętach wpatrując się w rozbierającego się Idola i odwróciła dość szybko. Ruszyła na górę. Billy został sam w pracowni hakerki pełnej szumiącego cicho i popiskującego do czasu do czasu sprzętu.
Billy uśmiechnął się tylko ciepło i ruszył na górę by wziąć prysznic. Gdzieś w głowie budziła się myśl, że Dakota może coś kombinować, ale uznał że pozwoli dziewczynie toczącej walkę z własnymi hormonami i pragnieniami, na dowolne figle jakie planuje. Był jej to winien, za to całe droczenie się.
Ku rozczarowaniu Idola niestety Dakota nie zjawiła się na dole ani pod prysznicem przed jego zaśnięciem. Zmęczony wydarzeniami dnia najemnik zaczynał przysypiać.
Był tu bezpieczny… pewnie najbardziej w całym nCatseraju, więc pozwolił sobie na tą chwilę słabości. Jutro wszak musiał opuścić znów dziewczyny i to na dłużej, by nie narażać ich za bardzo.


Na skraju postrzegania jednak pojawiało się dziwne szuranie… czy też brzęczenie… Idol z początku składał je na karb całej zładowanej tu maszynerii. Jednak dźwięk nie był dość regularny i raz pochwycony, zaczynał być irytujący.
Billy z początku go ignorował, potem jednak ostrożnie otworzył oczy szukając jego źródła.
W całym pomieszczeniu pikało, popiskiwało mimo, że monitory były wyłączone. Tak samo jak hologram. Gdy Idol się podniósł, wyglądało, że dźwięk ucichł. Jednak tuż po chwili gdy najemnik się położył na powrót, dźwięk rozległ się na nowo.
Billy więc ułożył się do “snu” czuwając cicho i starając się dyskretnie wypatrzeć owo źródło dźwięku. Sytuacja była trochę niepokojąca dla najemnika. Wszak miał pilnować ważnego ładunku.
Dźwięk jednak był nieregularny i jedyne co udało się ustalić Idolowi, to że dobiegał z różnych miejsc. Wydawało się, że się przemieszcza.
- Nie kryj się. I tak cię widzę.- zablefował Billy spinając się do ataku. Na wszelki wypadek, sięgnął pod poduszkę pod którą ukrył broń.
Dźwięk ucichł… w pracowni poza tym dalej cicho popiskiwało i błyskało czasem słabe światełko diod.
Billy ostrożnie usiadł, jego gogle nasunęły się zmieniając co chwilę częstotliwości fal którymi przeczesywał pomieszczenie. Broń na razie dyskretnie ukrył pod kołdrą. Rozglądał się bacznie powoli wstając.
Pomieszczenie wyglądało na spokojne, wygląd zmieniał się w zależności od trybu użycia gogli, czasem spowijała je lekka poświata, czasem biła krwista łuna od szaf serwerowych i miejsc poboru mocy. Billy pozbawiony możliwości snu, skanował jednak pomieszczenie punkt po punkcie i w końcu dojrzał niewielki punkcik żarzący się na czerwono w trybie podczerwieni... tuż pod sufitem. Punkcik poruszał się wolno.
- Dakota… Cathy… koniec żartów.- nie wiedział która z nich za tym stała, ale przypuszczał że ów punkcik był ich mechanicznym wysłańcem.- Ujawnij się już.
- Nie złość się - dobiegł go głosik z głośnika wbudowanego najwyraźniej przy drzwiach - chciałam przetestować sprzęt. Nie mogłam Ci powiedzieć bo wtedy test byłby wypaczony.
- Wiesz, że w końcu mógłbym strzelić?-
zapytał Billy pokazując pistolet, który dotąd trzymał za plecami. - To mogłoby się skończyć kłopotem. No wejdź wejdź.. nie gniewam się.
Główka Dakoty wsunęła się przez drzwi. Dziewczyna wklikała coś na przenośnym panelu na przedramieniu i mały punkcik, który okazał się mini-robocikiem - a w zasadzie jego szkieletem - zsunął się szybko po ścianie. Hakerka sięgnęła po niego i odłożyła na duży, roboczy stół.
- Już nie przeszkadzam więcej. - wymruczała. - Dobranoc. - uśmiechnęła się lekko i ruszyła ku wyjściu.
- Co to był za test?- spytał Billy odkładając dłoń pod poduszkę.- I nie wychodź jeszcze. Rozbudziłaś mnie, to teraz za to musisz odpokutować.
- Wcale nie wyglądałeś jakbyś spał -
Dakota zachichotała cicho ale posłuchała i nie wyszła - Próbuję udoskonalać ważki, zrobić jeszcze mniejsze wersje. Ale zmniejszenie rozmiaru oznacza ostre ograniczenia na zasięgu i pojemności. Co mnie zdradziło?
-Dźwięki…-
Billy usiadł na materacu i klepnięciem dłoni wskazał jej miejsce obok siebie do zajęcia.- Szmery różniły się od tego miejsca. Były dysonansem.
- Ah… -
Dakota pokiwała głową, puknęła palcem w skroń i odruchowo ruszyła w kierunku materaca po czym się zatrzymała niepewnie - A wykryłeś …? Podczerwienią tak?
- Znaczy… samego robocika? Tak.-
uśmiechnął się i dodał unosząc w geście poddania ręce.- No siadaj. Będę grzeczny, nie ugryzę.. nie wspomnę też, że wyglądasz kusząco w tym makijażu.
- Mam pomysł jak ograniczyć możliwość wykrycia infraredem, może przetestuję na tobie kolejnym razem -
uśmiechnęła się siadając na materacu - to znaczy… no… jeśli… wiesz, będziesz tu nocować kiedyś. - dokończyła niezgrabnie. - Dźwięki też powinny być wtedy mocniej wytłumione, gdy w końcu założę mu ubranko. - zmieniła temat i usiadła po turecku. - Zawsze… śpisz… no zasypiasz tak… czujnie?
-Jestem w robocie… nie mam prawa pozwolić sobie na beztroskę. Zwłaszcza, gdy narażam jeszcze moje ulubione kwiatuszki na kłopoty.-
odparł Billy zaspokajając jej ciekawość i dodał. - No i mam koszmary, ale tym się nie przejmuj.
Dakota pochyliła się - Koszmary? - odpięła panel z przedramienia.
- Wspomnienia ostatniej akcji. Śmierć kumpli, zacinająca się broń. Wiesz… to okropne uczucie beznadziei, gdy nie możesz nic zrobić, nawet zginąć w walce.- stwierdził Billy z uśmiechem.
- Chcesz… - dziewczyna jakby sobie przypomniała gdzie jest i jak blisko siedzi i odsunęła się nieco - ...o tym porozmawiać? - spojrzała na Idola poważnie zaciskając dłonie na skrzyżowanych kostkach nóg.
- Skoro mnie obudziłaś?- odparł żartobliwie Billy wzruszył ramionami i uśmiechnął się.- I chcesz posłuchać?
- Jasne! -
Dakota pokiwała głową z zapałem - A… Aaaa może masz ochotę na piwo? - spytała nieśmiało.
- Z chęcią się napiję.- zgodził się z nią Billy.
- To chwila… - ucieszyła się i pognała do kuchni tupiąc z początku po schodach z entuzjazmem, potem hałas ucichł, gdy hakerka przypomniała sobie o śpiącej Cathy. Wróciła niedługo z dużym 2 l plastikowym baniakiem i dwoma średnimi słoikami. Podała jeden Idolowi: -Nie mam szklanek ale… to równie dobrze spełnia swą funkcję- wzruszyła ramionami udając nonszalancję. Łypała jednak ni to wyzywająco ni to wyczekująco oczkami na Billy’ego. Otworzyła baniak i rozlała płynu. Ciemne, gęste, lekko musujące...piwo domowej roboty.
- Na zdrowie- uniosła swój słoik do góry.
- Na zdrowie- odparł Billy stukając swym słoiczkiem, o słoiczek Dakoty i upił kilka łyków, by pochwalić trunek.- Dobre.
Dakota kiwnęła głową:
- Receptura Dave’a, męża Moiry. Teraz konkurujemy ze sobą w browarkach - uśmiechnęła się mocno ożywiona Dakota. - No…to… Opowiadaj- zachęciła mężczyznę oblizując lekko górną wargę
Nie kojarzył Dave’a, ani Moiry. Ale nie zamierzał o to wypytywać dziewczyny, za to upił trzeciego łyka.- Hmmm… Od czego by tu… wiesz, miałem drużynę z którą dorastałem. Trochę to byli kumple, raczej nie przyjaciele… Jak się uczy w trybie rywalizacji z każdym, to ciężko komuś ufać. Ale na polu walki to była drużyna.
Znów przerwał.- Wiesz co nieco o przebiegu mojej ostatniej akcji. Może nawet więcej niż ja… I trochę mnie to…
Zamilkł na moment nie bardzo wiedząc jak wytłumaczyć to co czuje myśląc o tamtym wydarzeniu.
Dziewczyna pilnie słuchała, wpatrzona intensywnie w Idola.
Pokiwała głową zachęcająco:
- Kopnęło? - spytała cichutko.
- Nie bardzo… Śmierć na polu walki jest zaszczytem. Tak mnie uczono. Ginęli już moi towarzysze, ale podczas ostatniej akcji… zostali wyłączeni. Bum i koniec. Broń się zablokowała i nawet nie dano nam zginąć honorowo. Wyrzucono nas na śmietnik w połowie akcji. - pstryknął palcami Billy.- Ot tak przestaliśmy być żołnierzami, a staliśmy się… śmieciami, których nikt nie potrzebuje. I którzy nikogo nie obchodzą. Nie dano nam umierać z honorem.
- Ale… ty jesteś potrzebny… my… ja… my cię.. potrzebujemy i nas obchodzisz
- Dakota mruknęła żarliwie łapiąc Idola za dłoń. Cofnąć ją chciała też szybko i starała się zrobić to łagodnie. Nie dał jej jednak tego uczynić zaciskając stanowczo swą dłoń na swojej. Zmieniając temat stwierdziła - A co do honorowej walki… nie słyszałam o tym wiesz.. no… w rzeczywistości. Uliczni samurajowie trąbią o tym, ale … ja nie wiem… czy coś takiego w ogóle istnieje? Jakie jest twoje zdanie? - znowu podniosła wzrok na najemnika.
- Nie wiem… i mało mnie to w tej chwili obchodzi. Niemniej tak nas uczono, więc wtedy, w tamtej chwili wierzyliśmy w honor i… nie czuję niepotrzebny.- uniósł pochwyconą dłoń Dakoty i cmoknął, a potem przedramię.- Miło być rycerzem dwóch księżniczek.
Oczy dziewczyny rozszerzyły się. Wpatrywała się w Idola jak zaczarowana.
- Co… robisz? - spytała zaskoczona. Popatrzyła na swoją dłoń i miejsce, które Billy ucałował przed chwilą i na usta mężczyzny. Atmosfera nagle uległa zmianie. Czuć było napięcie budujące się w ciszy.
- Noo… dałem buziaka… bardzo szarmanckiego.- mruknął i znów cmoknął jej dłoń uśmiechając się łobuzersko.
- Ale… po co? - sondowała dalej - Przecież nie musisz… i za co? Znaczy… przecież tylko rozmawiamy… - i dodała cichutko, niemalże nabożnie - ...Billy…
- Bo lubię…-
mruknął Billy uśmiechając do dziewczyny.- Bo takie drobne czułości są miłe. A poza tym… nie wiem czy powinienem zanudzać nudnymi historiami o koszmarkach, które… sprowadzają się przemożnego uczucia… bezbronności wobec losu.
Znowu cmoknął skórę jej przedramienia.- No i lubię jak się rumienisz, do twarzy ci z zaróżowionymi policzkami.
Hakerka spuściła głowę. Jej włosy opadły na schowały zarumienioną buzię. Zamruczała coś pod nosem, kręcąc leciutko głową.
- Nie mam aż tak dobrego słuchu.- mruknął łobuzerskim tonem Billy dopijając piwo ze słoiczka i znów delikatnie i zdecydowanie bardziej zmysłowo niż szarmancko wodząc ustami po przedramieniu dziewczyny.
- Zastanawiam się…. co… no… sprawia.. to znaczy co ja… co można zrobić, żebyś ty też się zarumienił… - Dakota zadrżała leciutko przy nowej pieszczocie. Zamknęła piwo i wypiła piwo. - Bo … wiem, że zawstydzasz mnie celowo… wiesz? - usta dziewczyny były lekko wilgotne od wypitego trunku. Spojrzenie paliło twarz i całą półnagą sylwetkę mężczyzny intensywnością.
- Cóż…- druga dłoń ujęła podbródek Dakoty, Billy nachylił się i delikatnie pocałował jej usta, zlizując kropelki piwa.- Nie robię tego z przekory. Urocza z ciebie osóbka, wiesz?
Hakerka zamarła w bezruchu, prawie nie oddychała, gdy ich usta się zetknęły w delikatnym kontakcie. Nadstawiła jednak twarz, przymknęła oczy i mruknęła cichutko gdy Idol odsunął się nieco:
- Zró..ób tak jeszcze raz. - dłoń Dakoty zacisnęła się nieco mocniej na dłoni mężczyzny.
- Dobrze…- mruknął Idol, nachylił się i znów delikatnie i ostrożnie pocałował jej usta. Tym razem dłużej rozkoszując się ich miękkością.
Tym razem Dakota odpowiedziała na pocałunek. Leciutko poruszyła ustami, próbując i smakując ust Billy’ego z czułością i cichutkimi sapnięciami. Pochyliła się nieco do przodu by móc łatwiej sięgnąć i położyła dłoń na policzku Idola, przesuwając powoli palcami po skórze.
W końcu łapiąc oddech spytała:
- Czemu to takie… przyjemne? - na twarzy błądził jej lekki uśmiech, policzki były zarumienione a sama hakera oddychała znacznie szybciej.
- Zwierzęcy magnetyzm moja droga… coś co ciągnie ludzi do siebie w celach… co ci będę tłumaczył biologię.- zaśmiał się cicho Idol i pozwalając dziewczynie na wędrówki dłonią spytał cicho.- Co teraz? Jakie to badania… eksperymenty… cię kuszą?
- Jeszcze raz -
poprosiła nieśmiało przysuwając się bliżej Billy’ego, podświadomie redukując odległość między ich ciałami - a potem sobie pójdę, nie będę ci dłużej przeszkadzać - obiecała solennie proszącym głosikiem. - Dobrze?
- Nie…-
mruknął kładąc palce lewej dłoni na ustach Dakoty i przesuwając po nich czule protezą.- A potem znów… zrobimy na co będziesz miała ochotę. Nie musisz wcale się dopraszać o trochę się czułości. Masz słodziutkie usta, wiesz?
Objął delikatnie kark dziewczyny stanowczo przyciągając ją do siebie i znów całując powoli i czule i delikatnie, smakując każdą chwilę zetknięcia ich warg.
- No i… zamierzasz uciekać?- zapytał po pocałunku.
Dakota czuła się jakby uderzył w nią piorun. Czuła elektryczność buzującą w powietrzu i narastające napięcie.
- Żelki… - wyszeptała otwierając zamglone przyjemnością oczy - nie… nie chcę iść… ale chciałeś spać… a … - nie oparła się i sama tym razem musnęła wargi Idola dodając do pocałunku leciutkie muśnięcia koniuszkiem języka. Prawdziwa w swej naturze, sondowała i badała, ciekawa wrażeń i żądna pieszczot Billy’ego.
- Och… nie traktuj mnie jak jakiegoś męczennika.- mruknął Billy i nachylił się by językiem pieścić delikatnie szyję Dakoty.- Bynajmniej nie mam teraz ochoty… na sen. Zrobimy to co ty będziesz chciała robić, ok?
- Nie...eee traktuję jak męcz… -
Dakota lekko zachłysnęła się gdy usta i język Idola musnął delikatną skórę jej szyi. - Mogę… cię dotknąć? - spytała z pragnieniem w głosie.
- Gdzie chcesz…- wymruczał Billy, a potem przerwał pieszczotę jej szyi, by dziewczyna… miała wolną rękę co do badań.

Dakota odstawiła słoiczek, który do tej pory ściskała kurczowo w dłoni i wytarła dłonie o uda. Poruszyła palcami jakby przygotowywała się do operacji na bardzo delikatnym sprzęcie i zaczęła muskać skórę Idola. Najpierw badała zarys jego ust by przesunąć palce na szczękę i lekko trącić płatki uszu.
- Czuć inaczej … niż moja - mruknęła analizując wrażenia. Zagryzła dolną wargę i wciągając powietrze przesunęła dłonie na obojczyki i ramiona Billy’ego. Cały czas od czas do czasu rzucała spojrzenie na jego twarz, by sprawdzić reakcję. Niemniej jednak jej spojrzenie śledziło ruchy jej dłoni. Na buzi miała odmalowaną ciekawość, niepewność i pożądanie. Zupełnie nie miała pojęcia o tym fakcie, nieświadomie stanowiąc otwartą księgę dla Idola. - Mogę… mogę niżej? - spytała speszona.
- Gdzie chcesz…- przypomniał jej Idol przyglądając się z uśmiechem dziewczynie odkrywającej nowe obszary doznań, budzącej się na jego oczach młodej kobiecie. Posłusznie nie ruszał się oddychając powoli i pozwalając palcom Dakoty poznawać co tylko chciały. Było to wszak miłe uczucie.
Pokiwała głową i … zsunęła dłonie na tors Billy’ego. Badawcze paluszki muskały mięśnie i płaskie szczyty jego klatki piersiowej. Delikatnie musnęły górną część żeber jakby sprawdzając napięcie skóry i mięśni. Dziewczyna była zafascynowana odczuciami i reakcją ciała Idola.
- Nie… za mocno? - spytała zsuwając czubki palców na umięśniony brzuch najemnika by wrócić szybko do jego ramion … i ponownie eksplorować brzuch. Jej głos lekko drżał i dziewczyna poruszała się czując przypływ przyjemności. Zmieniła pozycję i uklękła przed Billym, zaglądając mu w oczy pytająco.
- Niby dlaczego miałoby być za mocno?- zapytał Idol i pogłaskał dziewczynę po włosach, odstawiając drugą ręką słoik.- Kontynuuj to, na co masz ochotę księżniczko.
- Nie chcę… ci zrobić krzywdy
- uśmiechnęła się nieśmiało i pochyliła się leciutko by musnąć ustami policzek Idola. - Nie … nie wiem… nie jestem pewna. - wymruczała i znacząc drogę leciutkimi pocałunkami dotarła do ust mężczyzny - Widziałam na filmie tak.. - skubnęła zębami badawczo wargę Billy’ego. - Nie boli? - odsunęła się szepcząc.
- Nie żartuj…- mruknął mężczyzna całując delikatnie usta Dakoty.- Jesteś za filigranowa, za delikatna by zrobić mi krzywdę lub zadać ból przypadkiem. Glana w krocze by zabolała, ale takie ukąszenie? To nie boli.-
Dziewczyna ośmieliła się nieco i zaczęła wodzić całymi dłońmi po ciele Billy’ego, podniosła się nieco na kolanach i przesunęła dłońmi również po plecach partnera. Nie odważyła się jednak dotrzeć dalej niż do linii pasa. Jej dłonie mimo młodego wieku były dość szorstkie - widać i czuć było, że używa ich intensywnie. W końcu po kilkunastu minutach eksploracji i lekkich pocałunków sama przesunęła usta na szyję Billy’ego i zaczęła muskać nimi okolicę ucha i bawić się jego płatkiem. Wdychała mocno zapach Idola i przysuwała się bliżej centymetr po centymetrze. Zaś Idol słyszał jej ciężki oddech i mruczenie, gdy eksploracja zdawała wymykać się jej spod kontroli.
Mężczyzna był cierpliwy… owszem zdawał sobie sprawę, że mógłby popchnąć Dakotę na plecy i posiąść przy minimalnym, jeśli w ogóle, oporze. Ale nie chodziło wszak o tą chwilę zabawy dla niego. Chciał dać dziewczynie okazję, do… nowych doświadczeń. Pozwalał jej posuwać się w niej tak daleko jak zachciała, bo przecież to mógłby być jej pierwszy raz. Billy nie chciał by Dakota poczuła się wykorzystana, więc stoicko pozwalał pieścić swe ciało, choć sam odczuwał wyraźne podniecenie.
- Billy… - szepnęła, pocałunkami pieszcząc ramię Idola. Zabrzmiało to czule i było przepełnione uczuciem - … masz.. taką gładką skórę… - Dakota właśnie lizała linię obojczyków. Rozpalone policzki i końcówki włosów muskające Idola nie ułatwiały sytuacji. Na domiar złego hakerka nagle delikatnie trąciła napięty prawy szczyt piersi Idola i lekko jak piórko otarła górną połową ciała o tors mężczyzny.
- Wcale nie… -zaśmiał się Idol starając jeszcze nad sobą panować. Wdech i wydech… głęboki i powolny. Samokontrola i medytacja... mimo że dziewczyna wcale mu tego nie ułatwiała, stara się zapanować nad swoimi narastającymi żądzami względem niej.
- Nie kłóć się - rzuciła otaczając jego szyję ramionami i wtulając się leciutko całym ciałem. Chwilkę się zastanawiała ale w końcu pozycja na kolanach nie była najwygodniejsza i Dakota oparła się całym ciężarem o Billy’ego. - Wiem, że jest - wyszeptała z ustami przy ustach Idola, wpatrując się w jego oczy. Cmoknęła go lekko i raz kolejny, nieco mocniej otaczając go ramionami i przyciskając swe ciało do ciała mężczyzny. Zaś Billy mógł poczuć, że jej koszulka skrywa zaskakująco pełne piersi, które teraz ocierały się blisko o jego tors.
- No… dobrze…- i medytacja poszła w diabły. Nie mógł się jej teraz opierać i drapieżnie chwycił dłonią za pupę Dakoty ściskając poprzez dość gruby materiał jej spodni. To… pomagało zachować nieco spokoju. Cmoknął czubek jej nosa dodając.- Co teraz… księżniczko? Jaki kaprys?
Dziewczynie nie udało się powstrzymać okrzyku. Jęknęła głośno z przyjemności i zaskoczenia.
- Przep… raszam… - schowała buzię w zagłębieniu szyi Idola - zasko...czyłeś mnie. - wciągnęła raptownie powietrze.
- Nie musisz przepraszać.- mruczał masując jej pośladek zdrową dłonią i przyciskając nieco mocniej drobne ciało Dakoty do siebie.- Za to winnaś powiedzieć co dalej… mamy się tak przytulać?
Było dość sensowne rozwiązanie, bo pozwalało mu zachować kontrolę nad sytuacją. A w głównej mierze nad sobą.

- Nie wiem co dalej… - Dakota nie potrafiła przestać całować i pieścić dłońmi wszystkich tych części ciała Billy’ego, których mogła dosięgnąć - … lubię… jak mnie przytulasz, Billy. - mruczała pomiędzy cmokami składanymi na jego uchu, szyi, twarzy i ustach. Jakoś zawsze kończyło się pocałunkami jego ust. I coraz bardziej odważnej eksploracji językiem.
- Więc może chcesz… bym ja cię podotykał… dla odmiany?- zasugerował pomiędzy pocałunkami Billy, mając ochotę na więcej niż tylko dotykanie Dakoty.
- Dobrze - zgodziła się spoglądając Idolowi w oczy. Odsunęła się i usiadła nieruchomo na przeciwko, podobnie jak siedział do tej pory Billy, ewidentnie naśladując jego zachowanie.
- Pozbądźmy się najpierw … niepotrzebnych barier.- to mówiąc Idol chwycił za rąbki jej koszulki z wyraźnym zamiarem podwinięcia ich i ściągnięcia z niej ubrania.
Dłonie Dakoty opadły na dłonie Idola i po chwili wahania pomogła mu w rozebraniu górnej części ubioru. Pod koszulką miała najzwyklejszy, czarny staniczek bez żadnych fikuśnych ozdób do jakich Idol nawykł w kontaktach z płatnymi towarzyszkami. Pełne piersi Dakoty tworzyły rozkoszne zagłębienie, wznosząc się i opadając szybko gdy oddech dziewczyny wyraźnie przyspieszył. Na lewym obojczyku miała niewielki tatuaż sowy.
- Dakoto moja droga, jesteś śliczną młodą damą.- mruknął Billy, nachylił się i musnął dekolt dziewczyny w pocałunku, potem kolejnymi znaczył jej piersi… delikatne i spokojne, dotarł ustami do obojczyka i musnął językiem ową sową.- Bardzo kuszącą młodą damą.
Dłonie dziewczyny zaciskały się na jej udach gdy Idol drażnił i rozpalał ją coraz bardziej subtelnymi pieszczotami.
- A ty jesteś… nieziemsko.. przystojny, Billy - wymruczała wypinając instynktownie biust i wyginając się w lekki łuk by ułatwić mu dotyk. - I … czuły… - spojrzała na Idola i pogładziła go po twarzy - Oj… teraz twoja kolej… - zachichotała nerwowo - gubię się trochę. Ale… najbardziej … to się denerwuję.
- Są przystojniejsi ode mnie z pewnością.- mruknął Idol całując czubek nosa dziewczyny.- Powiedz jednak teraz, gdzie chcesz bym cię cmoknął, dobrze?
Było coś uroczego w jej niewinności, co sprawiała że Billy nie miał ochoty poganiać dziewczyny swoimi pragnieniami, zwłaszcza… że już nie prowokowała go swym dotykiem.
- Tu - wskazała na dekolt - i tu - potem na szyję- i tu - palec wylądował na ustach. Siedziała grzecznie drżąc z oczekiwania i podniecenia. - I przytul… lubię… jak mnie przytulasz jak przed chwilą - zawstydziła się takiego komenderowania i dorzuciła - proszę…
- Zgoda.- mruknął Billy z ciepłym uśmiechem uznając jednocześnie, że dziś posunęli się wystarczająco daleko. Dakota chyba nie była jeszcze gotowa. Cmoknął pieszczotliwie miejsca które wskazywała, piersi, szyję… usta. Czule choć i muskając je lubieżnie czubkiem języka. Potem przytulił dziewczynę mocno do siebie uniemożliwiając sobie wszelkie podstępne zagrania… poza rozpięciem jej stanika, przed czym nie mógł się powstrzymać.
- Jak chcesz… możemy się… położyć i leżeć przytuleni aż zaśniemy.- zaproponował choć jego myśli dalekie były od snu.
Dakota wtulona w Billy’ego lekko się napięła czując rozpinany stanik i odsunęła się nieco:
- Ja… ja sama - mruknęła przytrzymując bieliznę na miejscu. Zsunęła najpierw jedno a potem drugie ramiączko i drżącymi rękami odsunęła staniczek uwalniając pełne i jędrne półkule z ciemnoróżowymi szczytami. Napiętymi rozkosznie i rzucającymi wyzwanie opanowaniu Idola. - Możemy … tak. - pokiwała głową.
- A chcesz?-
mruknął nachylając się ku w pełni odkrytym skarbom i muskając zaczepnie ich napięte punkciki delikatnie czubkiem języka.- Nie chcę ci nic narzucać.
Zanim Billy skończył droczyć się z dziewczyną, opadła ona na plecy z cichym jękiem wyginając się w łuk i ciągnąc Idola za sobą.
- Zró..ób tak jeszcze raz. - poprosiła nie otwierając oczu.
- Dobrze... - mruknął Billy i nachylił się nad dziewczyną pieszcząc językiem i ustami szczyty jej piersi, czasem zataczając wokół nich kółeczka, czasami schodząc ustami po jej biuście dookoła nich i rozkoszując się doznaniami.- Twoja skóra jest bardziej delikatna.
- Aha… -
wymruczała chyba nie do końca kontaktując - … Billy przytul… mnie - poprosiła drżąc i wijąc się na materacu. - Ja… chciałabym… być bliziutko… - wydyszała przez zaciśnięte z przyjemności zęby. Sama nie do końca wiedząc o co prosi, chciała być bliżej mężczyzny. Dużo bliżej.
Idol powoli nasunął się na jej ciało obejmując je lekko i dociskają do materaca, delikatnie całując jej szyję i bark mruknął.- Chyba lepiej jeśli ty będziesz na górze, jesteś leciutka… ja trochę ciężki.
- Tak jest dobrze… -
uśmiech na jej buzi potwierdzał słowa. Objęła Billy’ego ramionami i ułożyła wygodniej, kręcąc się pod nim. Zauroczona wpatrywała się w oczy mężczyzny - Wiesz, że … - urwała - … ja tego nie … planowałam… ja… - odgarnęła włosy z oczu i pogładziła Idola po twarzy - po prostu chcę, żebyś wiedział.
- Wiem księżniczko.
- Billy cmoknął czubek jej nosa.- Nie martw się tym.
Uśmiechnął się łobuzersko dodając.- Pomyśl raczej… co zaplanować teraz.
Nachylił się i pocałował jej usta, tym razem drapieżnie i zachłannie, pieszczotliwie wodząc językiem po jej wargach i zapraszając języczek dziewczyny do tańca.
Wydawało się, że ciało dziewczyny tylko czekało na sygnał, a gdy nadszedł bez wahania pozwoliła Billy’emu na ostrzejsze pieszczoty. Odpowiadała z razu niezbyt wprawnie ale entuzjastycznie, z chwili na chwilę nabierając śmiałości. Przyciągnęła Idola bliżej wpijając palce w jego plecy. Zmieniła nieco pozycję: zgięła jedną nogę w kolanie i poruszyła lekko biodrami, nieświadomie pobudzając wrażliwe obszary mężczyzny poniżej pasa. Jej piersi przycisnęły się do ciała najemnika. Dziewczyna poddawała się coraz mocniej pasji.
A i Billy’emu ciężko było nad sobą zapanować, na szczęście ubrania ograniczały możliwości jego działania. Pozwoliło to oderwać usta od warg dziewczyny i spytać cicho.- Co dalej księżniczko… czego pragniesz?
- Cie...bie -
wymruczała na oślep próbując sięgnąć ustami ust Idola. Jej dłonie błądziły coraz niżej i niżej pleców partnera - nikt ...mnie tak nie tulił do snu.-
Paluszki dotarły do linii bielizny Idola i… wędrowały dalej badając nowe tereny przez materiał ubrania by wrócić z powrotem do góry.
- Obawiam się, że sen nie jest moją intencją…- mruknął z cichym jękiem instynktownie napierając swoimi biodrami na jej.- Ale jeśli chcesz być cię tulił.
Pocałował ją znów namiętnie i zachłannie.
- Teraz… ja… na górze… - poprosiła Idola kładąc dłoń na jego biodrze.
- Zgodnie z życzeniem.- cmoknął ją w czubek nosa i zsunął się z niej kładąc się na plecach.
I zerkał na leżącą Dakotę, której krągłe piersi przyciągały wzrok i kusiły.
Dziewczyna przetoczyła się i powolutku usadowiła na udach Idola. Nie mogła oderwać wzroku od wypukłości odznaczającej się pod bielizną Billy’ego.
- Nie boli Cię to? - spytała ciekawie, spoglądając na Idola.
- Prawdę powiedziawszy jest trochę męczące…- zaśmiał się Idol przyglądając się własnej reakcji w gatkach.- Ale pewnie ty też odczuwasz… mrowienie… tam na dole.
- Mhm… -
potwierdziła Dakota wciąż skupiona na nowości. Wyciągając powoli dłoń musnęła wypukłość czubkami palców, przyglądając się reakcji mężczyzny badawczo.
Billy zacisnął zęby i zamknął oczy. Dłonie zacisnął na materacu… czując pieszczotę dziewczyny na swym przewrażliwionym już organie. Łatwo mogła go doprowadzić do dość… zabawnego, przynajmniej z jej punktu, wybuchu.
Dakota powolutku uniosła gumkę bielizny i … zaglądnęła jak mały ciekawski troll do środka. Jedyną reakcją był szybszy oddech, gdy przez dłuższą chwilę podziwiała oręż Idola.
- Hmmmm… - mruknęła opuszczając delikatnie bieliznę na miejsce. - Nie wyglądał… - pochyliła się nad Idolem. Ruch ten podkreślił jej wąziutka talię i pełną krzywiznę bioder, wprawił jej piersi w lekki ruch. - … na zmęczonego. - uśmiechnęła się pokazując dołeczki.
- Już się bałem, że powiesz iż widywałaś większe…- zaśmiał się cicho Billy dotykając delikatnie policzka dziewczyny.- Nie jest zmęczony… ale jest bardziej w stanie wrzenia.
- Chcesz, żebym poszła? -
spytała cichutko z minką wyrażającą wyrzuty sumienia. - Nie widywałam - pokręciła też głową zmieniając minę na poważną.
- Nie… dlaczego miałbym?- pogłaskał ją po policzku Billy, musnął kciukiem wargi, zsunął palce po szyi, dotknął piersi, docierając w końcu do jej szczytu, po którym krążył.- Ten mały namiocik jest dowodem jak bardzo zmysłową istotką jesteś. To ty go wywołałaś.
- Nie chcę, żebyś…. - Dakota wyprężyła biust pod dotykiem Idola - ...cierpiał. A to poma...maga? - położyła delikatnie dłoń na prężącym się oszczepie Idola. I zacisnęła nieco mocniej.
Nawet Billy miał swe granice wytrzymałości i pod dotykiem Dakoty, je przekroczył z głośnym jękiem w i dość kłopotliwy sposób. Ugniatając delikatnie pierś dziewczyny, dotarł na szczyt… ale niewątpliwie w sposób, jaki zdarza się w sypialni nadpobudliwym nastolatkom.

Choć… tak była w tym jakaś przyjemność, po której wybuchł śmiechem.- Eeeech… kiepski ze mnie nauczyciel.
Dziewczyna siedziała z rękoma przyciśniętymi do piersi i zszokowaną miną.
- Przepraszam…. - zeszła z kolan Idola i uklękła obok pochylając się by pocałować dłoń Idola a potem opadła na niego układając się jak Billy wcześniej na niej. Obsypała twarz i usta Idola pocałunkami mrucząc przeprosiny i obiecując poprawę.
- Za co?- Billy zakrył jej usta dłonią podczas kolejnego pocałunku, przerywając jej działania.- Nie masz za co przepraszać księżniczko. I nie musisz niczego obiecywać. No… już lepiej?
- Mhm - Dakota wtuliła się w mężczyznę po stronie jego protezy zupełnie nie przejmując się jej wyglądem. - Wiesz… czytałam taką książeczkę… - Dakota uniosła się nieco na ramieniu - … tam pokazywali … jak … no wiesz. - rzuciła okiem na krocze Billy’ego. - Ale nie pisali, że po dotknięciu no… wiesz… wy.. buchnie.
- Nie po jednym…-
zaśmiał się cicho Billu mocniej tuląc do siebie dziewczynę. - Ale po długim dotykaniu tak, a ty.. swoją urodą rozpaliłaś mnie już wcześniej, więc to było następstwo. No… i nie przejmuj się. Za chwilę pewnie znów bym mógł.
- Chcesz to pójdę po książeczkę i …
- zaczęła szybko i zaczerwieniła się znowu. - … poćwiczę, żeby następnym razem było ci lepiej.
- Na razie skupmy się na tym, aby tobie zrobiło się dobrze, co?-
wymruczał Billy cmokając dziewczynę w policzek.
- Mi jest dobrze - stwierdziła Dakota z uśmiechem nadstawiając buzię do całowania.
- Skoro jest ci dobrze…- mruknął Billy i zaczął za całować usta i szyję Dakoty, mocniej tuląc dziewczynę protezą.-... to rankiem na mnie poćwiczysz z książeczką.
Póki co zdrowa dłoń zacisnęła się na piersi Dakoty masując ją i ugniatając… i rozkoszując się doznaniami.
- Ooo….ook - wyszeptała dziewczyna, której nagle zabrakło tchu. - Billy … - jęknęła cichutko imię mężczyzny prężąc swe ciało i przytulając mocniej.
- Co?- mruknął cichutko mężczyzna nie przerywając drapieżnej pieszczoty dłonią jej biustu.
- To jest… takie… takie… - zająknęła się nie umiejąc opisać wrażeń - … nie wiedzi...ałam, że tak może być…
- Może być jeszcze przyjemniej, ale chyba masz dość wrażeń na dzisiaj.-
stwierdził Billy cmokając czoło dziewczyny i ograniczając swój dotyk do tulenia Dakoty. Przymknął oczy rozkoszując się ciepłem i miękkością jej ciała.
Oddech hakerki powolutku wracał do równowagi choć drżała w ramionach mężczyzny jeszcze dłuższa chwilę, gdy ciało odreagowywało napięcie i niezaspokojoną żądzę. Wtuliła się mocno w bok Billy’ego, włosy rozsypały się na ramieniu Idola.
- Dziwnie… - mruknęła po chwili - … myślałam… że po seksie z mężczyzną będę się czuć inaczej. - stwierdziła naiwnie.
- Księżniczko… to nie był seks. To była tylko gra wstępna. Do seksu… musiałabyś zdjąć spodnie i majtki.- zaśmiał się cicho Billy.
- Ale… - zaczęła i nie dokończyła - … głupek ze mnie. Masz rację. - schowała buzię pod ramieniem Idola. - Nie śmiej się… - jęknęła zawstydzona.
- Seks też będzie, ja ty będziesz na niego gotowa.- odparł z uśmiechem Billy, głaszcząc ją po włosach.
- Aha, to dobrze - uniosła buzię - A… Billy… pójdziesz ze mną na koncert?
- Nie w przeciągu następnych dwóch-trzech dni. Jestem uwiązany do karawany jak pies podwórzowy do budy.
- mruknął cicho Billy zamyślony.-Potem… czemu nie.
- To po zleceniu
- pokiwała głową Dakota z radosnym uśmiechem, bawiąc się palcami Idola i po kolei je całując. - Masz duże dłonie - powiedziała przykładając swoją rękę do dłoni mężczyzny.
- A ty śliczne piersi…- mruknął Billy, jednak nie dotykając jej ciała. Tak na wszelki wypadek.
- Ten stary zestaw? - zaśmiała się Dakota naśladując rozpuszczony ton kapryśnych panienek. Pokryła tym zakłopotanie komplementem.
- Uroczy… zestaw… bardzo pobudzający.- mruknął Billy rozkoszując się chwilą spokoju i milutką Dakotą w objęciach.
- Wiesz co… - odgarnęła włosy z twarzy i ponownie podniosła się - … mi się podobał ten dźwięk co wydałeś jak wiesz… - chochlikowy uśmiech ukazał słodkie dołeczki.
- Cóóóż… ty go wywołałaś… to było od początku do końca twoje dzieło.- mruknął Billy całując ją w czoło.- Powinniśmy się zdrzemnąć, jeśli chcesz rano poeksperymentować na mnie ze swoją książeczką.
- Noo, dobrze. - Dakota sięgnęła po koc i przykryła ich oboje - Dobranoc. - mruknęła odwracając się tyłem do Idola i wtulając leciutko w jego ramię.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-01-2016 o 19:17.
abishai jest offline  
Stary 26-01-2016, 19:24   #14
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nad ranem Billy’ego obudził ruch. To Dakota powolutku próbowała wysmyknąć się z łóżka. Właśnie wyplątywała swoją nogę spomiędzy nóg Idola, starając się za wszelką cenę go nie obudzić. Wytoczyła się powolutku na podłogę i przeszła na czworakach parę kroków. Jej krągła pupa kołysała się tuż na wyciągnięcie ręki.
Więc obudzony Billy dał lekkiego klapsa w pupę, dodatkowo stłumionego przez grube spodnie dziewczyny.
- Jak się spało?- zapytał.
- Au! - pisnęła zaskoczona Dakota odwracając się gwałtownie - Oj… - zmarkotniała - obudziłam cię… - uśmiechnęła się szybko - dobrze… a tobie? Może jeszcze zaśniesz?
- Może… a co ty planujesz tak wcześnie rano?-
zapytał ze śmiechem Billy przyglądając się dziewczynie.
Przez chwilę wyglądała na przyłapaną na gorącym uczynku:
- W książeczce pisali, że mężczyźni lubią jak się ich budzi pieszczotami no wiesz… - rumieniec wykwitł na jej policzkach. - … pomyślałam, że … Nie śmiej się - pokazała Idolowi czubek języka niby oburzona ale oczy jej się śmiały.
- No dobrze… zamknę oczy… potrenuj na mnie.- mruknął spolegliwie Billy.- To idź po książeczkę.
Dakota wróciła zanim się obejrzał. Niosła niewielką książeczkę w rękach i usiadła na materacu. Zaczęła przekartkowywać książeczkę, zaś Billy mógł dojrzeć tytuł “How to tickle his pickle”. Dakota przerzuciła parę kartek i stwierdziła:
- Ok to podobno najulubieńsza opcja.
Powoli odsunęła koc i z pietyzmem przesunęła najpierw jedną a potem drugą nogę Idola i uklękła między jego udami. Powoli i najwyraźniej zgodnie z instrukcjami rozpoczęła pieszczotę wewnętrznej strony ud co jakiś czas rzucając spojrzenie na mężczyznę. Paluszki prawej dłoni powoli wędrowały po linii bielizny Idola by zacząć się wsuwać powolutku pod materiał. Dakota zaś ustami wodziła po podbrzuszu Idola by... schwycić zębami za skrawek bielizny i zacząć powolutku ściągać ją z kochanka.
- Hmm - mruknęła i pomogła sobie powoli dłońmi. Odsunęła się i odrzuciła majtki Billy’ego w bok. Potem pochyliła się i przesunęła dłońmi po udach ponownie moszcząc się między udami Idola.
Zaczęła całować okolice męskości Billy’ego i drażnić leciutko pazurkami skórę na jego udach.
- Tak.. dobrze? - spytała kontrolnie.
- Idzie… ci… dobrze…- wymruczał Idol rozkoszując się pieszczotami dziewczyny. Niewprawnymi, ale pełnymi pasji. I bardzo przyjemnymi… czego dowodem był jego oręż budzący się do życia.- Skąd masz tą książeczkę?
Dakota z początku nie odpowiedziała bo właśnie pochylała się nad męskością Idola by czubkiem języka ostrożnie próbować jej wrażliwego zakończenia. - Zna…- liźnięcie nieco bardziej odważne złożone na głowie smoka - lazłam. Dakota oblizała wargi: - Chyba już czas… - oceniła z niepewną minką i zamknęła czubek oręża w swych wargach przesuwając po nim ciekawskim językiem. Powolutku zaczęła poruszać ustami by pieścić coraz większe obszary lancy Idola. Przy tym poruszała się lekko w przód i w tył wprawiając w wahadłowy ruch swoje piersi.
To było rozkoszne… i dla oczu, i dla niższych partii ciała Billy’ego. Dakota pewnie też to czuła obejmując ustami najczulszy z organów Idola. I jego narastającą gotowość.
- Ale… wiesz, że także… w drugą stronę… są książki, pliki… mówiące jak twój rycerz.. powinien.. tobie sprawić…- mówienie stawało się coraz trudniejsze, gdy przyjemność narastała.
Odpowiedzią był pomruk a potem Dakota przerwała by spytać:
- Mam przyspieszyć? Bo nie wiem kiedy? - dodała z lekko kwaśną miną po czym jakby sobie przypomniawszy opadła na łokcie i wypięła pupę w górę i znowu zaczęła słodką torturę Idola. Widoki najwidoczniej też były omówione w książeczce. Pracowała dzielnie i niestrudzenie, starając się bardzo by sprawić przyjemność kochankowi. W którymś momencie sama głośniej jęknęła poddając się nastrojowi i rytmowi pieszczot.
- Nie spiesz… się… swoim… rytmem. -przyjemność jaką dostarczała swymi pieszczotami falami rozpływała się po ciele Billy’ego wzbierając jednak w podbrzuszu do kulminacji.
- Jestem już blisko.- zadrżał rozpalony jej pieszczotami i sparaliżowany zarazem jej dotykiem.
Usta Dakoty zacisnęły się nieco mocniej i dziewczyna pomagając sobie dłońmi kontynuowała słodką torturę. Liźnięcia, pieszczotliwy dotyk, mocniejsze zaciśnięcie palców i jej słodkie usta pracujące na męskości Billy’ego dostarczały coraz to nowych bodźców i dreszczy ekstazy. Dakota jęknęła głośniej sama czując rosnące napięcie w dole brzucha, które z każdą pieszczotą Idola rosło coraz bardziej. W końcu uklękła ponownie nie przerywając aktywności na ostrzu Idola dłońmi.
- Chcę zobaczyć… - poprosiła dysząc sama z pożądania. Zagryzła dolną wargę patrząc na prężącego się pod jej dotykiem mężczyznę, którego wzrok przykuwały jej nabrzmiałe półkule z ostrymi szczytami. Dziewczyna była rozpalona do bólu i skupiona na dawaniu przyjemności najemnikowi.
- Nie.. jestem pewien… czy to takie.. efektowne..- drżał Billy pieszczony, ale w tej chwili niewiele mógł zrobić poza zaspokojeniem ciekawości Dakoty. W końcu zobaczyła ową naturalną reakcję mężczyzny, która ubrudziła jej przy okazji dłoń.
- A pisze w tej twojej książeczce, jak kochanek ma ci się odwdzięczyć?- zapytał łobuzerska rozpaloną niezaspokojoną żądzą Dakotę.
Dziewczyna z zaciekawieniem przyglądała się erupcji. Na koniec pochyliła się i powiodła ponownie języczkiem po zmęczonym orężu Idola ostrożnie smakując jego rozkosz.
- Niieee… - pokazała książeczkę Billy’emu. Publikacja okazała się niewielką, może 30-stronicową broszurką o tym jak należy się przygotować do dawania mężczyźnie przyjemności i zawierała kilka prostych tricków, które bardziej zaprawieni w boju kochankowie zazwyczaj miewają w repertuarze. - Chyba coś pomieszałam jednak - mruknęła ponownie muskając podbrzusze Billy’ego ustami. - Idę się umyć…- oderwała się niechętnie od partnera i ruszyła do łazienki.
- Czekaj.- rzekł Billy wstając i chwytając ją za dłoń. Uśmiechnął się ciepło i rzekł.- Zapomnij o książeczce, przymknij oczy i powiedz co ci mówi ciało. Co pragniesz w tej chwili.
- Wszystko…. Pulsuje i jest mi gorąco i chcę …. Cię ciągle dotykać -
Dakota wyglądała na lekko zagubioną w swych pragnieniach.
- A gdzie chcesz ty być dotykana...i zacznijmy od tego… że masz spodnie na sobie i majtki… a ja jestem goły… to nieuczciwie.- mruknął Billy, obejmując dłonią pierś i ugniatając kciukiem pobudzony sytuacją punkt na jej szczycie.
- Nie wiem… - dziewczyna przytuliła się, mocno napierając na dłoń Idola. Drżała a jej całe ciało było napięte jak struna. - znaczy… wiem… ale… - wtuliła twarz w szyję Idola nie panując już nad sobą i zostawiając na skórze agresywne pocałunki i ukąszenia. - Billy… - jęknęła cichutko gdy jej rozgrzane ciało ocierało się o mężczyznę.
- Chodźmy pod ten prysznic i tam… sprawię ci trochę przyjemności, dobrze?- zamruczał jej do ucha Idol, sam czując narastającą pokusę.
- Dobrze - wydyszała w odpowiedzi hakerka wciąż nie mogąc się odsunąć od Idola. Przypominała dzieciaka, który dorwał się w końcu do barku rodziców z alkoholem, który nie wie od czego zacząć i co pić pierwsze. Jej dłonie błądziły po całym torsie, plecach, pośladkach Billy’ego. Raczej nie wyglądało by miała sama ruszyć z miejsca.
Idol odsunął się od dziewczyny więc i dał klapsa w pośladek.- Prysznic… spodnie… majtki.. no...chodźmy.
Przypominając jej co miała zrobić.
- Tak… tak… - otrzeźwiała nieco i ruszyła do łazieneczki po drodze rozpinając spodnie i skopując skarpetki. Idąc opuszczała ubranie aż została w niewielkich majteczkach, z rysunkami z jakiegoś komiksu, którego Idol nie kojarzył. Okazało się, że pod wszystkimi warstwami ubrań, dziewczyna ma śliczną figurę. Jeszcze nie w pełni ukształtowaną ale i tak zachęcającą do dotyku. Krągłe biodra i pośladki w kształcie odwróconego serduszka płynnie przechodziły w wąziutką talię. Ciało ponownie rozszerzało się ku barkom. Do tego wszystkiego nakładał się całkowity brak świadomości o swoich atutach. Powoli pochyliła się by obsunąć figi i odwróciła się przez ramię:
- Nie patrz…- mruknęła nieśmiało.
- Dlaczego?- mruknął Billy podchodząc do dziewczyny i delikatnie powiódł dłońmi po jej wypiętych pośladkach.- Przecież zamierzam zrobić więcej niż tylko patrzeć. Wszystko co trzeba, by było ci przyjemnie.
Dakota drgnęła czując dłonie Idola na skórze swej pupy. Nowe doznanie nieco ją zdziwiło swą przyjemnością:
- Nie rozbierałam się nigdy przed kimś. Ale… to… miłe.. - przyznała drżąc. Jej ciało pokryła leciutka gęsia skórka, gdy spoglądając ukradkiem na Billy’ego osunęła majteczki w dół.
- Nadal chcesz…? - spytała niepewnie.
- Nadal.. wejdź pod prysznic i pozwól mi zająć się resztą.- pogłaskał ten wulkan pragnień w postaci hakerki po głowie.

Posłuchała i weszła do niewielkiej kabiny, uregulowała wodę i odsunęła namakające szybko włosy z twarzy. Uśmiechnęła się nieśmiało.
Billy wszedł tuż za nią uśmiechając się czule. Dakota potrzebowała uwolnić się od tej gotującej w niej kuli emocji i żądz toteż… postanowił tym razem odpuścić sobie grę wstępną. Delikatnie popchnął ją w głąb prysznica, tak że opierała się plecami o ścianę, a sam kucnął i obejmując dłońmi jej pupę, zaczął od drapieżnych pocałunków na jej łonie i u muskania językiem, punkciku zapalnego na tym rejonie jej ciała.
Jęknęła głośno i szarpnęła się do przodu w pierwszym odruchu. Potem jednak odrzuciła głowę do tyłu i chwyciła się prysznica i ściany. Oddychała ciężko, urywanie gdy nowe doznania przeszywały jej ciało. Idol wyczuwał drżenie jej ud i wiedział, że Dakota nie wytrzyma długo tej słodkiej tortury. Czuł gorąco bijące od jej kobiecości, gdy jej biodra poruszały się spazmatycznie.
Pozostało tylko… dokończyć dzieła i rozładować napięcie dziewczyny. Billy więc zaciskając stanowczo dłonie na pośladkach sięgnął językiem głębiej, rozkoszując się tym żarem i wodząc gwałtownie językiem w gniazdku kobiecości hakerki, by doprowadzić ją do wrzenia i do eksplozji. Po niezaspokojonej nocy, należała się Dakocie ta chwila ekstazy.
Nie trzeba było długo czekać na rezultaty. Dziewczyna doszła do kresu swej wytrzymałości w rekordowo krótkim czasie, krzycząc imię Idola. Kolana ugięły się pod nią, gdy ciało przeszyły fale przyjemności. Na oślep przytrzymała się ramion Billy’ego.
Przez chwilę łapała oddech nic nie mówiąc.
- To jest… seks swego rodzaju… moja księżniczko. Czy nadal czujesz się rozczarowana?- mruknął Idol nadal trzymając stanowczo dłońmi pupę Dakoty i muskając ustami jej drżące uda. Uśmiechał się uznając, że teraz dziewczyna… będzie już mniej spięta w jego obecności.
- Mmmm … tak … jest zawsze? - wyszeptała rozmarzonym głosem i wciąż patrząc na Billy’ego głodnym wzrokiem.
- W zasadzie… tak… choć oczywiście to zależy z kim, no i są różne zabawy.- zaśmiał się Idol wtulony głową w podbrzusze dziewczyny i przez to nieświadomy jej spojrzenia.- Już ci lepiej?
- Troszkę… ale … chcę jeszcze - wyznała. Nie kłamała, Billy czuł przypływy jej entuzjazmu muskając ustami delikatną skórę jej ud. - Możemy jeszcze trochę? - zagryzła dolną wargę spoglądając w dół na Idola.
- Oczywiście, że możemy…- mruknął Idol i spojrzał w górę na dziewczynę.- Ale póki co… nic co pozbawi cię dziewictwa. Ponoć to bywa trochę nieprzyjemne dla dziewczyn.
Idol nie wiedział tego w praktyce. Sprowadzonym mu kochankom przez firmę matkę daleko było do dziewic.- A twój pierwszy raz nie powinien kojarzyć się nieprzyjemnie.
- Dobrze, Billy
- powiedziała potulnie hakerka i pochyliła się leciutko by pocałować kochanka - Umyję Cię… chcesz? - spytała z błyszczącymi oczami.
- No dobrze..- mruknął Billy wstając z kolan.- Choć to ja miałem ci sprawić przyjemność.
Ujął podbródek dziewczyny zmieniając jej leciutki pocałunek w zetknięcie warg lubieżne i zachłanne. I bardzo namiętne.
W odpowiedzi Dakota wspięła się na palce i ciasno wtuliła całym ciałem. Oplotła ciasno ramionami talię Idola. Rozkoszowała się dłuższą chwilę pobudzającymi pocałunkami, pod lejącą się ciepłą wodą. Potem rozłamała niewielkie opakowanie i wycisnęła żel. Delikatnie, niemal nabożnie zaczęła namydlać tors Billy’ego co i raz spoglądając w górę z uśmiechem. Namydlone paluszki sprytnie znalazły drogę na podbrzusze mężczyzny i Dakota, maskując ich działanie słodkim uśmiechem, obserwowała reakcję partnera.
- A jak wolisz? Ustami czy dłonią? - dopytywała nie mogąc wyzbyć się swego analitycznego podejścia.
-To ty.. myjesz mnie… więc chyba ty zdecyduj.- mruknął cicho czując jej palce w wyjątkowo wrażliwych obszarach swego ciała. Sam się również nie mógł powstrzymać i obie dłonie mężczyzny zacisnęły się delikatnie na bujnych piersiach Dakoty ugniatając je powolnymi kulistymi ruchami.
- Ooo - mruknęła cichutko przyciskając swój biust do dłoni Idola. - Aleeee…. chodzi… chodzi mi o to - potwierdziła przymykając powieki - co ty wolisz woogóleeee… powiesz mi co cię kręci? - otworzyła oczy - W książeczce pisali - nie dokończyła, próbowała sięgnąć ustami ust Billy’ego.
- Cóż… kręci mnie pewna hakerka.- cmoknął delikatnie jej usta i westchnął cicho.- Mężczyźni to lubią.. wargami… a co do innych zabaw, to takie rzeczy najlepiej odkrywać w trakcie. Poza tym… prawdziwy seks, to jeszcze przed tobą, Dakoto.
- Pokażesz mi? - popatrzyła w twarz mężczyzny. - Znaczy te inne zabawy? - i kucnęła przed Billy’m podobnie jak on atakując bez ostrzeżenia jego wrażliwą część ciała. Poruszając powoli ustami i dłonią spojrzała do góry, czekając na odpowiedź.
- Z czasem…- zaśmiał się cicho Idol, ale usta dziewczyny zmieniły ten śmiech w cichy jęk. Odetchnął głęboko, szepcząc.- Kiedyś cię będę musiał przywiązaaaać… do łóżka. Bo inaczej nie zapanuję nad tobą… jesteś… jak wiewwióreczka.
- Przy… przywiązać? -
dziewczyna przerwała na chwilkę wygrywanie melodii rozkoszy na instrumencie Idola i zwiększyła następnie tempo. - Lubisz? - wypytywała z pełną buzią, nie chcąc przestawać drażnienia kochanka.
- Nie… wiem…- mruknął Billy z uśmiechem na twarzy i głaszcząc po włosach dziewczynę.- Może…- odetchnął głęboko, czując jej usta rozpalające jego ciało.- … ale powiinn… zbadamy co ty lubisz.
Przez następne chwile zdawało się, że Dakota lubi… bardzo lubi pieszczenie Billy’ego. Niestrudzenie prowadziła go ku ekstazie wydając pomruki entuzjazmu. Chętne palce i usta dziewczyny nie pozwalały kochankowi na chwilę odpoczynku. Różnica wieku i doświadczenia robiły swoje. Dakota raz odkrywszy co lubi Idol wykorzystywała każde malutkie drgnienie i jęk by wprowadzić go w stan Nirvany.
Była pojętną uczennicą i szybko opanowywała świeże poznane sztuczki. Billy w końcu musiał poddać się doznaniom i z drżąc cały uwolnił swe pragnienia, bez ostrzeżenia tym razem… rozpalony jej pieszczotami Idol nie zdążył ją ostrzec.
Wzięta z zaskoczenia dziewczyna zareagowała odruchowo.
- Mmm - mruknęła i otworzyła usta by złowić nieco wody z cieknącego strumienia. - To było… dziwne… - stwierdziła ostrożnie.
Lecz zanim oboje mieli szansę zareagować na jej stwierdzenie dobiegł ich cichy dźwięk, który postawił Dakotę na równe nogi.
Dziewczyna wyskoczyła naga i ociekająca wodą spod prysznica z okrzykiem niedowierzania i pognała z powrotem do pracowni.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 26-01-2016, 19:33   #15
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Billy zaś pochwycił ręcznik by wytrzeć nieco ciało i owinąwszy nim swe ciało ostrożnie wyszedł spod prysznica. Nie wiedział, gdzie Dakota pobiegła więc nie mógł za nią gonić. Zamiast tego wrócił do pokoju w którym spał, by się ubrać.
Mokre ślady znaczyły drogę biegu hakerki. Ona sama zaś siedziała przed pulpitem i klepała zawzięcie na klawiaturce.
- Mamy gości - mruknęła do Idola i przesunęła na wierzch widok z zamontowanych na zewnątrz kamer.
- Ilu?- spytał Billy tylko przelotnie zerkając na kamerki. W duchu klął na siebie. Nie powinien pozostawać za długo tutaj. Niepotrzebnie zaryzykował. Zaczął się szybko ubierać szykując do walki. Wdarli się do nie tego budynku co trzeba. Z innego by zwiewał z ładunkiem yakuzy, ale tu… nie mógł wypuścić stąd nikogo żywego.
- Czterech z tyłu i dwóch z przodu, Billy. - Dakota pokazywała po kolei odczyt z kamer.
- Mogę wpuścić tę dwójkę od przodu do “hallu” ale z tyłu jest tylko ta gruba brama. Widzę, że montują jakieś bomby… - Dakota zmarszczyła brwi i zapięła szybko przenośny panel na ramieniu.
- Najpierw dwóch z przodu, potem reszta.- mruknął Billy wsuwając pistolety w olstra. Uaktywnił połączenie na okularach.
System ON.
Weapon 1 Standby Mode; Ammo: 12
Weapon 2 Standby Mode; Ammo: 12

- Na kogo wyglądają?- zapytał zarzucając na siebie płaszcz.- Runnerzy? Gangerzy? Mafia?
- Nie mają oznaczeń, po wyposażeniu …
- Dakota nasunęła gogle i wpięła je w panel - … mafijne wyposażenie ale nie yakuza… standardowe lekkie pistolety u dwójki wchodzącej z przodu… Astry i Towa. Lekkie pancerze. - Dakota zmarszczyła brwi - Jeden z nich ma Stallone.
Przez chwilę sczytywała dane:
- Pozostali są uzbrojeni ciężej - mruczała ni to do siebie ni to do Idola. - 7,62mm towa guny. I dwa granatniki Burnera. Dobrze wyposażeni. Dwa dwójka to tylko czujka. Uważaj na tych z tyłu widzę, że mają granaty paraliżujące też.
Dziewczyna zrzuciła gogle i pognała nadal naga w tylną część pracowni:
- Wezmę nany i idę z tobą.- krzyknęła. - Cathy… - reszta urwał rumor gdy wyciągała wielką walizkę.
- Goła?- westchnął Billy i dodał.- Potrzebuję twych oczu i kontroli nad sytuacją. Wygaś wszystkie światła w budynku i włącz je na moje polecenie na maksa. Z pewnością to fachowcy, więc przybyli z noktowizorami. - uśmiechnął się ironicznie.- Włączone światła oślepią ich na kilka sekund. To powinno wystarczyć.
Dakota spojrzała na siebie i zaklęła:
- Cholera, fakt. Dobrze, dobrze. - kiwnęła głową rozglądając się za swoją koszulką i wciągając ja na wilgotne ciało. Koszulka natychmiast przylepiła się do skóry. Dakota klapnęła z powrotem przed monitory.
- Gotowy?
- Tak… najpierw załatwmy tych czterech. Prowadź mnie
…- rzekł z uśmiechem Billy ruszając z wyciągniętymi z kabur pistoletami. Jego oddech się wyrównał, gdy jego świadomość zalały różne informacje wyświetlane się na jego wszczepie.
Jak za dawnych czasów. Wdech, wydech, koncentracja… odcięcie się od innych myśli.
Dakota uniosła kciuk i wokół zapadły ciemności gdy wyćwiczonym ruchem palców wydała komendę systemowi.
- Ok, zrobione. Drzwi do zejścia na Twojej drugiej, 2,5 metra. - dał się słyszeć cichy głosik gdy połączenie między dwójką kochanków zostało nawiązane. Kolejne komendy poprowadziły Billy’ego w dół znanych mu schodów i przez dużą halę garażu. - Mogę zluzować zabezpieczenia, żeby nie narobili mi szkód. Zrobić? - spytała Dakota.


- Zrób to… i wygaś światła. Przechodzę na podczerwień.- mruknął cicho Billy ruszając cicho do przodu, broń miał w rękach. Zapasową amunicję przy kaburach. Czas rozpocząć taniec.
Dakota potwierdziła cichym mruknięciem po kilkunastu sekundach:
- Już… trójka gotowa do ataku, jeden z nich hakuje zabezpieczenia. Lamer… - syknęła jak mała, dzika kotka. - Wjedzie za 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2...już.
Faktycznie, Billy usłyszał znajomy już zgrzyt gdy brama zaczęła się otwierać i zobaczył napastników szybko wbiegających do hangaru. Poruszali się sprawnie, dwóch po prawej, dwóch po lewej. Nie słychać było rozmów więc zapewne używali łącza spiętego do komunikacji. Rozglądali się zdezorientowani przez parę sekund - w końcu hangar Dakoty i Cathy robił wrażenie. Wyglądali na zawodowców.
Billy podkradał się pomiędzy zgromadzonymi “skarbami” dziewczyny starając się nie być na widoku. Na pewno mieli wbudowane cyberoczy przestawione na podczerwień, albo używali noktowizorów.
Chciał się znaleźć możliwie blisko nich. Walka na krótkim dystansie była jego domeną. Jeszcze trzy metry… dwa…
Dalej bał się podkradać, mogliby go wykryć. Wyłączył infrawizję gogli.
- Teraz… oświeć ich księżniczko... mocno.- oddech wyrównany. Kilka metrów do przebiegnięcia.
- Robi się - w głosie Dakoty brzmiała czysta złośliwość. Pomieszczenie zalała fala jaskrawego światła. Kilkadziesiąt reflektorów rzucało przeraźliwe białe światło. W powietrzu uniosły się ciche przekleństwa napastników zasłaniających twarze i celujących na ślepo.
Billy pognał w ich kierunku pochylony, z bronią trzymaną za sobą… nie było sensu im ułatwiać zadania. Dotarł na odległość pół metra. Nachylił oba pistolety w kierunku dwóch celów spokojnie i płynnie.
- Target confirmed.-
Trzy strzały… Głowa, serce, krocze. W każdy z dwóch celów oddzielnie. Dalszy ruch. Kopniakiem podbicie w górę broni kolejnego z najemników, który słysząc strzały wycelował w kierunku ich odgłosów, zblokowanie prawą ręku… lufy broni drugiego z najemników. Strzały lewej broni.
- Target confirmed.-
Głowa, klatka piersiowa. Huk broni wroga.
Obrót wokół własnej osi.
- Target confirmed.-
Głowa. Dwa razy.
Weapon 1 Armed Mode; Ammo: 7
Weapon 2 Armed Mode; Ammo: 7

Oddech wyrównany… Sylwetka wyprostowana. Postawa czuwania. Spokój.


Billy rozglądał się po okolicy oceniając efekty. Trzech martwy. Jeden nieprzytomny od kuli która otarła się o jego czaszkę.
- Target confirmed.-
Strzał prosto w głowę wyrównał kill count. Wybrali sobie złe miejsce na odzyskanie wozika. Tu Billy nie zamierzał brać jeńców.
Przeładował broń.
- Dakota? Co z pozostałą dwójką?- zapytał dziewczyny nie przeszukując zwłok. Na to przyjdzie czas.
- Zamknięci w hallu - w głosie hakerki brzmiał złośliwy uśmiech - obijają się jak pijany packman w labiryncie. Chcesz się nimi zająć?
- Muszę. Nikt z nich nie może wyjść stąd żywy. Sprawdź czy mają jakichś koordynatorów poza budynkiem. Ich należy zlikwidować w pierwszej kolejności.-
odparł szybko Idol.- Aaaa.. i odetnij biedaczkom łączność.
- Robi się
- zaraportowała Dakota - Już. - dorzuciła po chwili. - Wysłałam nany, wygląda na to, że jest jeszcze dwójka runnerów w wozie na zewnątrz. Wbić cię w ich długość?
- Tak.-
Billy schował pistolety i sięgnął po katanę. W obecnej wersji, sama rękojeść nie rzucała się w oczy.- W jakim wozie siedzą?
- Starym Agorapodzie około 500 metrów za budką Lil Jo.

Żebraczką, którą Billy dobrze znał, a która żyła ze zbierania żelastwa i budkę miała w pobliżu kryjówki Dakoty i Cathy.
Łatwo było więc znaleźć ich wóz.


W między czasie słychać było szybką pracę hakerki, która mruczała pod nosem co zrobi wszystkim i każdemu z osobna, jak ich dorwie.
- Łącze gotowe za 4...3...2...1 - Billy faktycznie usłyszał przyciszoną rozmowę pomiędzy dwójką runnerów próbujących nawiązać kontakt z paczką sztywniaków w hangarze Dakoty.
- Daj im szumy, żeby myśleli że mają problemy techniczne.- mruknął cicho Billy ruszając w kierunku samochodu po opuszczeniu posiadłości dziewczyn.- Jak uzbrojeni?
Pole słyszenia wypełnił biały szum statyczny.
- To runnerzy - przypomniała Dakota - mają sporo sprzętu ale … czekaj - auto ma zabezpieczenia. Daj mi chwilkę.
Dakota ucichła i chwilę pracowała.
- Cholera co za … - zaklęła - mam jeszcze chwilę zanim się zorientują - mruknęła by Billy po chwili usłyszał jej radosne - Yessssss! Jestem w systemie zabezpieczenia auta. Jak będziesz gotów powiedz, dezaktywuję. Broni nie mam w odczytach.
- Nie szkodzi... i pamiętaj, by odciąć ich od sieci tuż przed atakiem. Nie chcę by mogli wezwać pomoc.-
mruknął Billy cicho podchodząc nonszalancko do tyłu samochodu, niby przechodzień który zamierzał podążyć dalej. Gdy minął wóz, ostrze wysunęło się z rękojeści katany trzymanej w dłoni.
- Teraz.- szepnął Billy.
- Wchodź - potwierdziła Dakota - Masz otwarte okno.- pisnęła podniecona całym zajściem.
Billy otworzył wóz i wskoczył do środka. Z kamienną miną i tylko jednym celem. Zabić szybko i bez nadmiernego hałasu. I bez litości.
Wykorzystując atut zaskoczenia Billy zlikwidował dwóch runnerów błyskawicznie. Całe zajście poszło tak szybko i przy tak minimalnym zużyciu środków i wykorzystaniu energii, że aż poczuł rozczarowanie. Środek vana przypominał miejsce jatki - z resztą takim miejscem był - ale Idol spodziewał się czegoś… więcej? Dwójka runnerów, kobieta i mężczyzna oboje około dwudziestki, leżała obecnie martwa na podłodze pojazdu, wpatrując się z zaskoczonymi minami w jego sufit. Plama krwi powiększała się z każdą chwilą.
- I jak? - usłyszał pytanie Dakoty.
- Parę elektronicznych przeróbek i będziesz miała własny samochód.- rzekł Bobby chowając ostrze katany. Zamknął drzwi i uruchomił samochód.- Daj znać gdzie go u ciebie zaparkować. A co z dwójką nieproszonych gości?
- Nieaktywni. -
powiedziała cicho Dakota. - Serca im stanęły. - stwierdziła głuchym głosem. Po czym pokierowała Billy’ego do znanej mu przecznicy - Musimy go chwilowo opakować. Idę szukać czegoś co by się nadało. Potem podrzucę go do Moiry.
- Ok… dać znać Willy’emu że mamy dużo chętnych dawców organów do odebrania?
- zapytał Billy nie pytając jak to zrobiła. - I przepraszam. To ja was naraziłem. Nie powinienem zostawać do rana.
- Można.. pewnie się mu przydadzą. A jak nie to opchnie. Niech będzie tutaj za pół godziny. A nie… co ja gadam… niech przyjeżdża natychmiast. Ja lecę sprawdzić co mieli fajnego.

Faktycznie w tle słychać było tupanie jej glanów.


Billy uśmiechnął się pod nosem kierując wóz do kryjówki dziewczyn. A gdy już się w niej znalazł, również zabrał się za przeszukiwanie zwłok ciekaw ich tożsamości, a jeszcze bardziej tożsamości ich zleceniodawcy. Jeśli to była gruba ryba, zdobyłby przewagę w kolejnych negocjacjach misji dla Yakuzy.
Prócz broni i sprzętu, którą razem z Dakotą, biegającą jedynie w kusej koszulce i niezawiązanych glanach, udało się znaleźć żaden z nieboszczyków nie posiadał na sobie nic więcej. Hakerka podciągała im rękawy i nogawki ubrań, brutalnie odsuwała koszule w poszukiwaniu jakichkolwiek oznaczeń.
- Hm… - mruknęła w zastanowieniu - byłam pewna, że będą mieć jakieś znaczniki. - spojrzała rozczarowana na Billy’ego.
- Wolni strzelcy zapewne… nie szkodzi. Są martwi. A mnie tu wkrótce nie będzie.- wzruszył ramionami Billy i delikatnie chwycił za pupę dziewczyny mówiąc.- A ty się już ubierz.
Stojąca do tej pory w zamyśleniu Dakota, spoglądająca na zabitych mężczyzn i na zimno kalkulująca jakie jeszcze informacje można by było wyciągnąć z ich ciał nagle zmieniła się w nieśmiałą dziewczynę. Pod dotknięciem Idola drgnęła i z impetem wpadła w jego ramiona wtulając się:
- Ale… wrócisz? - spojrzała z nadzieją.
- Oczywiście… przecież jesteście moimi księżniczkami.- mruknął Billy pieszczotliwie wodząc i zaciskając dłoń to na jednej, to na drugiej półkuli jej pośladków.- Zawsze będę do was wpadał od czasu do czasu i będziemy robić... to na co będziesz miała ochotę.
- Będę czekać -
wymruczała wspinając się na czubki palców i cmokając Idola w szyję. - Mam nadzieję, że niedługo - dodała z uśmiechem i odsunęła się bardzo niechętnie, obciągając koszulkę. - To dzwoń po Willa. Ja pójdę się ubrać.
- Powinienem jeszcze odwiedzić Cathy.
- rzekł do dziewczyny nie mogąc oderwać spojrzenia od jej tyłeczka. A potem połączył się.- Will masz chwilę?
Mała lisica zauważyła spojrzenia Billy’ego i wykorzystała moment, gdy Idol się łączył z lekarzem by pokręcić pupcią tuż poza zasięgiem ręki najemnika. Po czym zwiała bezczelnie tupiąc po schodach co sprawiło, że jej siedzenie zatrzęsło się apetycznie tylko po to, by zaraz zniknąć z pola widzenia Idola.
- Mam - lekarz wyglądał i brzmiał na zmęczonego - co się dzieje? - spytał przecierając oczy i ściskając nos u nasady.
- Mam z ośmiu dobrowolnych dawców organów… no może nie tak dobrowolnych, ale protestować nie będą.- uśmiechnął się do siebie Idol.- U Cathy do odebrania jak najszybciej, bo lodówki nie mamy.
- Miały wjazd? Są całe? - Will spytał z niepokojem w głosie - Zaraz kogoś wyślę.
- Tak. Są całe i bezpieczne. Zysk z ich wszczepów niech pójdzie na pokrycie kłopotów, które im narobiłem.
- odparł Billy ruszając w kierunku pracowni Dakoty, musiał zabrać stamtąd rzeczy, zajrzeć na chwilę do Cathy i na koniec sprawdzić stan ładunku. I pojechać… nie wiedział jeszcze gdzie.
- Ok - stwierdził lekarz - ekipa powinna być do 15 minut. Daj znać dziewczynom. - lekarz ziewając rozłączył się.
- Jasna sprawa.- stwierdził Billy z uśmiechem.


Idol wdrapał się na drugie piętro do pokoju Cathy, która właśnie zjadała mozolnie śniadanie.
Na widok Idola uśmiechnęła się promiennie:
- Billy! Jesteś głodny? - spytała - mamy jeszcze trochę jedzenia co przywiozłeś i trochę owsianki. Chcesz?
- W sumie niczego nie zjadłem jeszcze.-
rzekł z uśmiechem Billy i spytał.- Ale nie chcę ci podbierać żarcia. Zawsze coś mogę kupić na mieście.
- Nie oferowałabym jakby nam brakowało.
- uśmiechnęła się Cathy wiosłując łyżką w owsiance z cynamonem. Wyglądała znacznie lepiej niż poprzednim razem. - Nabierz sobie, dobra? - wskazała stary garnek z pokrywką na blacie kuchenki. - Co tak wcześnie przyjechałeś? - spytała z pełną buzią.
- Przyjechałem w zasadzie wczoraj, ale ty już spałaś, więc postanowiłem cię nie budzić.- rzekł z uśmiechem nabierając sobie nieco owsianki na talerz.- Niestety wkrótce będę musiał znów wyruszyć, ale jak wykonam tę robótkę, to za trzy dni, będę mógł wpaść na dłużej nieco.
- Pomieszkasz z nami?
- oczy Cathy zrobiły się jak spodki.
- To mogłoby być kłopotliwe dla was.. i niebezpieczne.- odparł z uśmiechem Billy biorąc się za jedzenie owsianki. Kłopotliwe zwłaszcza dla Dakoty z pewnością, choć… miał wrażenie, że chętnie użyłaby go do okrywania wszelkich możliwych pozycji łóżkowych.
- Aha… - minka Cathy zrzedła nieco ale potem się znowu ożywiła - ale jak już przyjedziesz to … to zrobimy imprezę. - zielone oczka lśniły ekscytacją gdy dziewczyna wiosłowała łyżką. - Zaprosimy Willa i może Moirę jeśli da radę. I możemy pooglądać kre…- zająknęła się -...znaczy filmy. Albo pograć. I jeść lody. - dorzuciła szybko marzycielskim tonem - Co? - popatrzyła prosząco na Idola.
- Kreskówki mogą być.- uśmiechnął się Billy przyglądając się dziewczynce, która za kilka lat pewnie będzie masowała łamała serca chłopaków. Póki co jednak była dzieckiem, uroczym aniołkiem.- I mogę pobyć przez dzień lub dwa… ale po misji. Niemniej mieszkać powinienem tam gdzie mieszkam w tej chwili.
- Ekstra!!! - krzyknęła szczęśliwa Cathy i natychmiast się skurczyła. A potem uśmiechnęła szeroko - Oops! - mruknęła z prze-szczęśliwą minką urwipołcia. - To ja przygotuję program, dobra? A masz jakieś ulubione kreskówki, Billy? - dopytywała się w między czasie kończąc jeść. - Bo jak coś chcesz specjalnego to muszę poszukać.
- Ja.. hmm… nie mam… te kreskówki co oglądałem. Nie są moimi ulubionymi. Zdam się na twój gust.-
pogłaskała dziewczynkę po głowie.-A co ty lubisz?
- Ja lubię wszystkie Marvela, wiesz o superbohaterach… no takich co mają super moce. A najbardziej to lubię Wonder Woman. - Cathy gadała jak katarynka, machając zdrową rączką tłumacząc Billy’emu. - Tylko wieeeeesz… to są takie starocie. Prawie, prymitywne w porównaniu do tych produkcji obecnych - dodała nagle “dorośle” chyba naśladując kogoś. - Ale i tak je lubię. I lubię je oglądać jedząc lody albo popcorn albo te lizaki strzelające. Bo to jakoś tak wiesz… no… pasuje. Klasyka. - całe ciałko Cathy wyrażało zaraźliwy entuzjazm.
- Chętnie zobaczę klasyki…- uśmiechnął Billy próbując sobie przypomnieć co to w ogóle ten “Marvel”… w domu jaki znał, jedynymi oglądanymi kreskówkami były propagandowe koszmarki mające uczyć cnót wojownika i wierności korporacji.
- Suuuper. To już się cieszę! - Cathy zaśmiała się wesoło. - A gdzie teraz jedziesz?
- Nie wiem... pojeżdżę po nCatseraj.-
westchnął nieco zakłopotany Billy.-Tu już sprowadziłem kłopoty, gdy spałaś… nie chcę was znów narażać.
- Jak chcesz to Cię pokieruję trochę. Dziś się dobrze czuję to mogę -
zaproponowała Cathy wciąż na wysokich obrotach - Kłopoty? - zmarszczyła brewki.
- Paru niespodziewanych gości. Już się zajęliśmy tym z Dakotą. - wyjaśnił Billy z uśmiechem.- I chętnie dam się przez ciebie pokierować.
- Aha. To potem sprawdzę logi. A teraz przygotuję się do zwiedzania -
Cathy zaczęła sterować wózkiem by wyjechać z kuchni. - Masz jakieś szczególne życzenia? Mało ruchu, coś ciekawego chcesz zobaczyć, czy co?
- Raczej zwiedzanie… ale pamiętaj, że zza szyb karawanu. Nie mogę opuścić samochodu.-
przypomniał dziewczynie Billy.
- Wiem, wiem - Cathy przejechała do swojego pokoju. - Znajdę jakąś fajną trasę… mmm… może na 4 poziomie… - zastanawiała się na głos. Na to wpadła Dakota już ubrana:
- Zjadłaś? - spytała podopieczną.
- Aha.. - pokiwała łepetynką dziewczynka. - A teraz zabieram Billy’ego na przejażdżkę. - uśmiechnęła się ciepło.
- Ok. Czyli przenosimy się - Dakota pokiwała głową i dźwignęła Cathy na jej “tron” do VR. Przypięła dziewczynkę by nie spadła i i opuściła zabezpieczenia. Ten fotel nie przypominał żadnych modeli dostępnych w sieciówkach czy nawet sprzedaży. Mała figurka Cathy niemalże zniknęła w głębokim siedzisku, które zaczęło się odchylać do tyłu o 45stopni.
Cathy mruknęła:
- To ja zaczynam szukać trasy. Wywołaj mnie jak będziesz gotów. - uniosła kciuk zdrowiej rączki w górę i wpięła się w net.
Dakota popatrzyła na Idola:
- Serio musisz już jechać? - spytała ze smutnawą minką.
- Już teraz… niekoniecznie. Za godzinkę lub dwie… powinienem.- mruknął jej do ucha Billy i dodał.- Nie chciałbym, żeby następnym razem przybyli lepsi fachowcy od włamu.
Hakerka wyciągnęła Idola do kuchni i wtuliła się mocno w jego ramiona zaskakując go namiętnym pocałunkiem.
- Możemy chwilkę się poprzytulać - mruknęła, a Idol miał wrażenie, że znalazła sobie nowe hobby.
- Myślałem o czymś więcej.. niż przytulaniu.- mruknął jej do ucha Billy, masując zdrową dłonią pupę.- Już się przy mnie nie denerwujesz i nie krępujesz?
- Już jest znacznie lepiej choć …
- Dakota uśmiechnęła się czule - … teraz… nie chcę być daleko. To źle? - spytała niepewnie, muskając policzki i szyję Idola palcami.
- No… nie… oczywiście, że nie.- mruknął Billy uśmiechając się czule i cmokając ją w czubek głowy.- Ale wiesz, że to tylko entuzjazm nowego okrycia. Czar nowości szybko minie.
- Mmm
- Dakota raczej nie słuchała Idola zajęta wtulaniem twarzy w jego szyję i trącaniem płatka ucha czubkiem języka. Jej dłonie nieustannie się poruszały po ciele mężczyzny, krążąc niebezpiecznie po jego podbrzuszu i pośladkach. - tak… uhmmm. - mruczała smakując kąciki ust Billy’ego.
- Obróć się plecami do mnie…- Billy delikatnie cmoknął ucho dziewczyny, która najwyraźniej wcale go nie słuchała.
Na policzki Dakoty powoli występował rumieniec. Obróciła się ocierając się całym ciałem o ciało Billy’ego. - Tak? - stanęła tyłem drżąc leciuteńko z oczekiwania.
- Tak…- mruknął jej do ucha Billy, kąsając je lekko. Mechaniczna dłoń zacisnęła się prawej piersi dziewczyny ściskając ją gwałtownie i miętosząc przez ubranie. A prawa zabrała się za rozpinanie spodni Dakoty. Wczoraj dziewczyna pokazała, że nie potrafi sobie radzić z budującym się w jej ciele napięciem erotycznym. Czas więc było jej pokazać, jak mogła sobie ulżyć… w razie potrzeby.
Dakota jęknęła cichutko imię Idola i otoczyła odruchowo ramionami szyję mężczyzny otwierając całe swoje ciało na jego dotyk. Zaczerwieniona, z zamkniętymi oczami, po omacku szukała ust kochanka i wciskała gwałtownie swe biodra w jego ciało. Oddychała szybko i płytko, oczekując na intymny dotyk Billy’ego.
Wsunąwszy dłoń przez rozpięcie spodni Idol przesunął palcami po bieliźnie dziewczyny muskając jej intymny zakątek. I drżąc od dotyku jej krągłych pośladków. Dziewuszka nieświadomie kusiła go do posunięcia dalej tej zabawy… Niemniej Idol nad sobą panował, całując jej usta, ugniatając pierś i szukając placami po jej podbrzuszu możliwości wsunięcia palców pod jej majteczki.
Nie było to trudne tym bardziej, że tym razem Dakota nie miała na sobie bielizny. W pośpiechu przed przyjazdem ekipy od Willa musiała wrzucić na siebie tylko wierzchnią odzież. Idol więc miał ułatwione zadanie a gorąco i pierwsze oznaki narastającego niebezpiecznie podniecenia dziewczyny stanowiły doskonałe drogowskazy.
- Widzisz… można samej… o tak… gdy mnie… nie będzie…- mruknął jej do ucha całując je i kąsając. Sięgnął w głąb jej rozpalonej żarem pożądania kobiecości i stanowczymi ruchami zaczął ją zdobywać. Powoli i silnie zarazem poruszając dłonią jej spodniach.
- Tak… tak… - dyszała Dakota silnie wtulona w jego ciało i ocierająca się to raz o dłoń Idola to pośladkami o jego naprężoną męskość, którą tak wyraźnie wyczuwała. - Spró..bu..ję - jęczała cichutko pod stanowczym dotykiem partnera. - Ja… - jęknęła gdy poczuła zbliżającą się pierwszą falę przyjemności. Idol też ją wyczuł bez trudu. Dakota nie umiała nad sobą zachować kontroli i raz rozbudzona osiągała szczyt szybko i gwałtownie, szczególnie pod wprawnymi pieszczotami Billy’ego.
Billy poprowadził ją na niego, rozkoszując się drżącym ciałkiem młodej dziewczyny w swoich ramionach. Poprowadził ją przez kolejne fale rozkoszy, sprawiając że ledwo się trzymała na nogach. Dopiero wtedy przerwał dając jej złapać oddech i równowagę.
- Już lepiej księżniczko?- mruknął jej do ucha.- Cathy chciała żebym wpadł tu na jakiś maraton filmowy… i się zgodziłem.
- Mhmmm -
wymruczała jak kociczka i pocałowała Idola niesiona jeszcze dopiero co przeżytą rozkoszą - Zostaniesz… wtedy na troszkę… dłużej? - spytała z tak kuszącym wyrazem twarzy i obietnicą w oczach, że skusiłaby świętego do twierdzącej odpowiedzi.
- Nooo.. trochę na dłużej. I zawsze możemy pogadać w Virtual Environment, gdy będę tak jeździł po mieście… ale musisz poustawiać wszystkie parametry spotkania, bo się na tym nie znam. No i… obiecałem ci jakiś koncert?- mruknął całując ją w ucho i nadal trzymając dłoń w jej spodniach.
- Postaram… się wytrzymać te kilka dni... zatem - uśmiechnęła się z lekko maślanym spojrzeniem wbitym w twarz Billy’ego. - A co do spotkania to ustawię - pokiwała głową i oparła ją o ramię mężczyzny z błogim uśmiechem. - To… - położyła swoją dłoń na ręce Idola ukrytej na jej podbrzuszu - … też przyjemne… - sięgnęła dłonią za siebie i uchwyciła opiętą spodniami broń Idola. - … o .. teraz … nawet lepiej - lekko zadrżała - … tylko… - zagryzła dolną wargę.
- Tylko co?- mruknął Billy ciesząc się w duchu, że miał na sobie spodnie i dotyk drobnych paluszków dziewczyny nie był tak ekscytujący jak mógłby być, gdyby nie ta bariera.
- Tylko się martwię… wiesz… jesteś ...no… wiesz...spory… nie wiem czy będziemy kompatybilni. - dodała zmartwionym tonem.
- To…- zaśmiał się cicho Billy i cmoknął policzek dziewczyny.-... niezupełnie jest problem. Ludzie są dość… elastyczni tam w dole… Docierają się szybko. Czyżbyś po drodze tutaj przejrzała jakieś filmy dla dorosłych?
- Nie śmiej się
- Dakota schowała buzię w zagłębieniu szyi Idola zawstydzona i czerwona jak burak. - Byłam...ciekawa…
- I co ci się tam szczególnie podobało, na tym filmie.-
mruknął jej do ucha mężczyzna.- Co szczególnie pobudziło twoje pragnienia?
- Nie widziałam dużo… ale…
- hakerka drgnęła w ramionach Idola - … była tam scenka jak… - zająknęła się i utknęła. Zamiast mówić pokazała. Pochyliła się lekko, wypinając pupcię i ocierając się pośladkami. - I potem… on … no wiesz...tylko ona tak głośno krzyczała… myślałam, że to przez wiesz… - wyprostowała się z powrotem i spojrzała na Idola oblizując wargi - … różnice… - wymruczała czując, że pali się ze wstydu.
- Pierwszy raz może być… nieco bolesny.- uprzedził Billy cmokając w ucho Dakoty.- Wypniesz tak pupę dla mnie?
- Teraz?
- spytała lekko przestraszona.
- Teraz…- mruknął jej do ucha Billy wysuwając dłoń z jej spodni.- … jeśli chcesz, to teraz.
Dakota zadrżała mocniej, z podniecenia i z niepewności. Zaczęła się pochylać powoli po chwili zastanowienia. Po czym z powrotem się wyprostowała.
- Billy… - odwróciła się twarzą do mężczyzny i uniosła spojrzenie na Idola. - Ja… - usta jej lekko drżały - jeszcze nie… prze...przepraszam. - powiedziała z nieszczęśliwą minką.
- Nie przejmuj się tym księżniczko.- Billy cmoknął jej czubek nosa delikatnie.- Nie masz powodu do przeprosin. Poczekamy, aż będziesz miała ochotę… w końcu…- pocałował jej usta delikatnie.-... rycerz jest od spełniania kaprysów swej księżniczki, czyż nie?
Mina Dakoty świadczyła, że dziewczyna poczuła ulgę. Dotychczasowe figlowanie i tak było dużym dla niej przeżyciem. Kolejny krok okazał się ...nieco zbyt wysoko postawioną poprzeczką.
- Postaram się mieć szybko… dla ciebie - szepnęła do ucha Idola chowając twarz na jego ramieniu.
- Nie musisz… Nie będzie przyjemne, jak się będziesz zmuszała.- mruknął Billy cmokając szyję Dakoty.- Co ciekawego znalazłaś przy naszych intruzach?
- Trochę użytecznego sprzętu w vanie. Nic specjalnego. Żadnych nowinek. No i broń tą co już przejrzałeś w hangarze. Will da znać jeśli coś ciekawego znajdzie w ciałach. Może mieli jakieś czipy z oznaczeniami. Albo może uda mu się ustalić kto to na podstawie numerów seryjnych wszczepów. Jeśli takie będą.
- Dakota radośnie cmokała policzki i szyję Idola pomiędzy słowami. -Ale jeśli to nie yakuza to pewnie konkurencja. Tylko jak cię tu namierzyli?
- Nie mam pojęcia…-
mruknął Idol biorąc dziewczynę w ramiona i ruszając z nią do garażu.- Granaty paraliżujące by mi się przydały. Cóż... przynajmniej jeden. Nie dotarli do mojego karawanu?
- Zabierz sobie wszystkie - jest ich jakieś 12 sztuk. Mnie nie potrzebne. -
rzuciła niedbale - Nie, karawan ani draśnięty. - Dakota po drodze szybciutko zapięła spodnie i wtulona ruszyła z Billym do hangaru.
- Na wszelki wypadek weź z cztery. - rzekł Billy przyglądając się karawanowi i jego zawartości, upewniając się że ładunek jest nienaruszony.- Dobrze mieć coś takiego pod ręką na wszelki wypadek.
Uśmiechnął się łobuzersko.- Chcesz pooglądać ze mną te pikantne filmy? Wyjaśnię ci jakbyś miała jakieś pytania, co do tego co widzisz.
- Okej - uśmiechnęła się Dakota - ale to jak Cathy pójdzie spać. Bo to nie dla niej jeszcze. - stwierdziła surowo.- A granatów naprawdę nie potrzebuję. Mam inne zabawki.
- Zdecydowanie nie. Ale jak się wykuruje i podrośnie… to… współczuje tym wszystkim chłopakom, których serduszka połamie.-
zaśmiał się cicho Idol i zerknął na Dakotę.- Swoją drogą… Możliwe, że i ty zaczniesz wkrótce łamać serca.
- Ja? Eeee tam
- pokręciła głową dziewczyna i skopała z drogi jakąś metalową część.
- Odpowiedni strój i makijaż… i… nie mogłabyś się odpędzić od chłopaków.- stwierdził Idol z uśmiechem.- A nawet może i paru dziewczyn… Oczywiście nie ma co się ubierać tak na co dzień. Tutaj w okolicy rzeczywiście warto się maskować, ale… wierz mi, śliczna jesteś. Mam cię przycisnąć do ściany i udowodnić me słowa lubieżnymi pieszczotami?
Dakota podczas przemowy Idola czerwieniała i nabierała jakby nieco więcej odwagi ale wszystko to poszło w niepamięć przy słowach o przyciskaniu do ściany.
- Tak… - wyrwało się jej -... to znaczy nie musisz teraz...ale kiedyś … chciałabym …
Idol pochwycił ją za dłoń i pociągnął za sobą w kierunku najbliższego muru. Godzina jeszcze nie minęła, Cathy jeszcze nie potrzebowała usnąć, a Dakocie należała się odrobina przyjemności.
Dziewczyna ruszyła za Billym mało co nie gubiąc niezawiązanych glanów.
- Billy - zaczęła ze śmiechem - tu? - wymruczała gdy dotarło do niej, że Idol na poważnie planuje spełnić swą groźbę. Poczuła nowe uderzenie żądzy.
- Tu. Teraz. Bez dyskusji.- mruknął przyciskając ją do ściany plecami i bezceremonialnie podwijając jej bluzkę. Chwycił dłońmi za jej piersi i ugniatając je drapieżnie na jej oczach, spojrzał jej prosto w twarz i rzekł.- Masz bardzo śliczne cycuszki, wiesz?
Specjalnie chciał ją speszyć słowami, a może rozpalić..
Nachylił się by językiem musnąć ich szczyty.- Jesteś słodziutka, bardzo.
Dakota miała szeroko otwarte oczy, w których mieszała się przyjemność i zaskoczenie.
- Billy -
jęknęła cichutko próbując obciągnąć koszulkę - Nie kpij sobie… - nie umiała być jednak dość stanowcza czując drażniące liźnięcia - … oooooh - jęknęła - to nie fair…
- Czy to wygląda jak kpina..-
mruczał Billy obejmując ustami ów kuszący pączek zakwitający podnieceniem na jej piersi. I sięgnął niżej ku zapięciu jej spodni.- Jesteś rozkoszną i podniecającą ślicznotką… Dakoto. Mam na ciebie dużą ochotę.
Dziewczyna wygięła się w lekki łuk prężąc piersi i nadstawiając je do dalszych pieszczot. Powoli zaczynała tracić kontrolę i nie wiedziała co robić ze sobą, ze swoimi dłońmi, które zaborczo dotykały ciała Idola.
- Billy - mruczała poddając się gwałtownym pieszczotom najemnika. W końcu zaczęła mu pomagać pozbywać się swego ubrania. Niecierpliwe i drżące palce rozpinały zapięcie spodni, gdy na oślep z mocno zaciśniętymi powiekami poddawała się woli Idola.
Billy osunął się w dół pomagając dziewczynie całkowicie pozbyć się spodni i klęknął zakładając sobie zgrabną nogę na swe ramię mruknął.
- Możesz też dotykać siebie, jak lubisz być dotykana.- zajął się wpierw muskaniem jej rozpalonego pragnieniami kwiatuszka, a potem z premedytacją sięgnął w głąb, by pieścić jej ukryty zakątek z wyraźnym entuzjazmem.
- Ja.. tak.. - ciszę hangaru przerwał jej głośny jęk, namiętna odpowiedź na poczynania Idola. Dakota przytrzymała się ściany, zaś Idol mógł z łatwością wyczuć jak bardzo ta młoda i niedoświadczona dziewczyna go pragnie.
- Billy… Billy - powtarzała jego imię jak mantrę gdy ciekaw jej reakcji eksplorował napięte jak struna ciało. Palce dziewczyny musnęły napięte szczyty pełnych piersi i powolutku zaczęły ugniatać biust.
Billy tylko się uśmiechnął pod nosem widząc jej eksplorację nowych obszarów przyjemności. Po czym nagrodził ją silniejszymi pieszczotami językiem sięgnięciem głębiej. Jego palce zacisnęły się na jej pośladkach, dociskając podbrzusze dziewczyny do jego twarzy, by Dakota poczuła mocniej pieszczoty jego języka.
Dziewczyna napięła się mocniej, lekko zaciskając palce na czubeczkach biustu i po chwili jej ciałem wstrząsnęła fala przyjemności. Dała jej wyraz kolejnym przeciągłym jękiem pełnym zachwytu. Dysząc i drżąc próbowała utrzymać równowagę.
- Czu...ję, wie...rzę… - wymruczała łapiąc oddech.
- To dobrze…- uśmiechnął się wędrując pocałunkami po jej uniesionej nodze, która udem opierała się o jego ramię.- Więęęc… jesteś śliczna i seksowna?
- Ta...ak -
zająknęła się przez chwilkę ale potem dzielnie dokończyła - tak. - uśmiechnęła się jednak przy tym nieśmiało, odgarniając włosy za ucho. Niewinny gest biorąc pod uwagę pozę i fakt, że między udami miała twarz Idola. - Ty też jesteś.
- Skoro tak twierdzisz.
- Billy zsunął z ramienia opierającą się o nie nogę dziewczyny i wstał. Pogłaskał ją po policzku i cmoknąwszy w czubek nosa.- I nigdy więcej nie wystawiaj na próbę mych deklaracji… no chyba, że chcesz by się spełniły.
- Dobrze, Billy -
przytaknęła potulnie i przymilnie - nie będę wystawiać nic…
Akurat jej uwierzył.

Na razie jednak wyruszył z domostwa obu dziewczyn po obejrzeniu dwóch filmów “instruktażowych” z Dakotą, by gdzie indziej robić za kaczuszkę dla myśliwych. Bo mogą wkrótce pojawić się kolejni myśliwi. Tam na ulicach miał większe pole manewru i nie musiał się martwić o bezpieczeństwo Cathy i Dakoty.
No i… wpierw wypadałoby zadzwonić do pana Tonga. Uprzejmie poinformować go o ataku i o tym że przesyłka była bezpieczna. Tak w ramach raportu… żadnych żądań czy złorzeczeń. A potem coś zjeść po drodze może? Nagrania z hotelu mogły wydobyć jedynie Dakota i Cathy… Billy nie znał się na sieci komputerowej i deckowaniu na tyle, by im pomóc w tym obszarze. Cyberprzestrzeń nie była jego domeną, więc zadanie Lady J. go przerastało.
Pozostało więc kursowanie po droga nCatseraju pod przewodnictwem Cathy, zjedzenie jakiegoś posiłku na wynos od czasu do czasu. A i… obiecane spotkanie z Dakotą w VE… może przed snem?
Na razie jednak…
- Hej koteczku? Jesteś tam? Czekam na tą trasę do zwiedzania.- zagadnął Billy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 12-02-2016 o 12:27.
abishai jest offline  
Stary 30-01-2016, 21:24   #16
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Billy Idol


- Jestem! – pisnęła Cathy cieniutkim głosikiem – Wprowadzam ci koordynaty.
Na wizjerze Billy’ego pojawił się rząd danych.
- Pojedziemy zobaczyć miasto – zarządziła Kicia.
Na szczęście dzisiejszego dnia nie lało, więc propozycja wyprawy krajoznawczej nie odrzucała specjalnie.


Billy ruszył według wytycznych Cathy, by przyglądać się wiszącemu miastu. Mijane widoki przypominały mu o drastycznej różnicy jego byłego i obecnego życia. Podczas, gdy ulice w dzielnicach klasy uprzywilejowanej były szerokie, zadbane i kusiły lśniącymi witrynami, nCatsaraj był ucieleśnieniem biedoty i upadku. A mimo to, można było odnaleźć w nim piękno. Gdy się tylko chciało. A chciało się niewielu, bo któż ma czas na przejażdżki i podziwianie czegokolwiek, jeśli musi kombinować jak wypełnić pusty żołądek i znaleźć kawałek dachu zanim złapie go po raz kolejny ulewny deszcz? Na szczęście ani Billy ani Cathy nie musieli się tym przejmować i Billy szybko odsunął od siebie te myśli. Gawędząc z Cathy o wszystkim i o niczym, wyjechał w końcu z wąskiej gardzieli między budynkami

Koordynaty Kici prowadziły poza standardowe granice miejskie – Billy nie pamietał by bywał w tych rejonach. To co z dołu wyglądało paskudnie i odstręczająco, nagle nabrało nowego wymiaru z pewnego oddalenia.
Feeria barw, kształtów i układów przykuwała uwagę i dawała też poczucie skali kontrukcji jaką był nCatseraj. I liczby jego mieszkańców, których gęsta masa, jak okiem sięgnąć kłębiła się na wszystkich poziomach.
- Skręć i wjedź na saaaaamą górę – poleciła Kicia brykając na ekranie. – Ooooo już. Teraz zawróć. Już! – pisnęła Cathy – Pięknie, coo? – sapnęła z zadowoleniem. Oczom Billy’ego ukazała się cudna panorama dalekich dzielnic nNY




Po przejażdżce w towarzystwie Cathy, Billy zdecydował się skontaktować z Mr. Tongiem by zdać raport.
Wywołane połączenie odebrała po pierwszym sygnale ta sama gejsza, która po raz pierwszy zapraszała Billy’ego na spotkanie, jedyną różnicą był kolor jej kimona
Skłoniła się głęboko i zaćwierkała:
- Ohayō gozaimasu, Idol-san. Mata oai dekite ureshii desu. Jak mogę pomóc? – wyprostowała się leciutko z uprzejmym uśmiechem na twarzy oczekując na odpowiedź Billy’ego.


Już wyjeżdżał z tymczasowego parkingu kierując się na poszukiwanie jakiejś jadłodajni, gdy zadzwonił Will. Mocno zaniepokojony.
- Billy! – niemal wrzasnął stojąc bardzo blisko panelu – Chciałeś wiedzieć jeśli ona nie przetrwa. No więc, dała radę ale zgłosił się ktoś po nią. Nie wiem czy to ważne, czy nie... – lekarz wyglądał na dość wytrąconego z równowagi a to nie było częste. – Mogę przesłać ci portet, Cathy już go sprawdza... – Will na chwilę odwrócił się od kamery – Przesyłam...


Uwagę zajętego rozmową z lekarzem Billy’ego przykuły dwa pojazdy zbliżające się szybko z tyłu
Miał kilka sekund na reakcję.


Luc Van Den Heen


Ciężkie, przebijające się przez muzę łomotanie przerwało lekką, popołudniową drzemkę w jaką zapadł. Lekko połamany, wyprostował się w fotelu, poruszając lekko szczęką. Pomasował policzek, na którym pojawiło się czerwone odbicie jego własnej ręki, przy okazji strącając pojarę przyklejoną do kącika ust.
Walenie w drzwi powtórzyło się.
System alarmowy założony przez Halo i jego ekipę popiskiwał radośnie, dokładając się do kakafonii dźwięków. Luc zirytowany sprawdził kto się dobija. W odpowiedzi zobaczył wyszczerzoną w szerokim, końskim uśmiechu gębę Thomasa „Edka Nożycorękiego” Zuckera, nazywanego tak oczywiście z powodu swojej protezy.
Edek podniósł do kamery mały żołnierski baniaczek i wydmuchał dym z fajka. Najwidoczniej solos, mieszkający niedaleko, wrócił ze swojej ostatniej wyprawy i się najzwyczajniej w świecie nudził. Luc mógł tylko łączyć się z nim w bólu. Sam ostatnio cierpiał na chwilową posuchę, co w zawodzie freelancera zdarzało się z regularnością godną lepszej sprawy.
- Boy, do I have news for ya or what... – powiedział Edzio na start lekko sepleniąc z powodu wypluwanego kątem ust tytoniu i dziarsko władował się do mieszkania Van Den Heena. Wcisnął mu baniaczek w objęcia i zmiażdżył w przyjacielskim uścisku, poklepując solidnie po plerach. – W domu siedzisz... nooo ... czyli idziemy dzisiaj w miasto zużyć trochę kredytów.
Uwalił się na jedyny rozsądny mebel w przybytku Luca: łóżko i mościł przez chwilę szukając wygodnej pozycji siedzącej. Spojrzał znacząco to na Luca to na tulony przez niego baniaczek:
- Otworzysz czy będziesz się do tego modlić? – spytał gasząc fajka. Założył nogę na nogę i zaczął skręcać drugiego.
Luc spoglądał chwilę tępo na kumpla, którego poznał niedługo po przyjeździe do nNJ w... knajpie. Dziwne się wiedzie na tym świecie, skoro tymczasowa rywalizacja o tę samą dżagę, próba wzajemnego obicia sobie ambicjonelnie ryja (z powodu dżagi) zamienia się w popijawę, wspólny udział w pubowej bójce, (no dobra, którą sami jakby zainicjowali, zapominając o dżadze), a następnie w długotrwałą przyjaźń... Luc westchnął i poszedł po szklanki. Nadal piastując baniaczek w uścisku.
Gdy wrócił, Edek klepnął się po udzie i ponaglająco pokiwał dłonią po szklankę z trunkiem.
- Dave przesyła z pozdrowieniami. O coś się poprztykali z Moirą ostatnio i rozdaje znajomym, żeby nie zrekwirowała. – twarz przyjaciela miała przez chwilę jakby własne życie. Chciała wyrażać smuteczek ale jednak radosny uśmiech zwyciężał ten pojedynek. Luc też poczuł ślinkę napływającą do ust - Dave pędził naprawdę dobre piwo. Takiego, którego nie przebijał żaden dostępny w handlu syf nafaszerowany chemią i uzdaczniaczami smakowymi. Ciemny trunek przyjemnie zasyczał po otwarciu baniaczka.
- Słyszałeś ostatnie wiadomości? – zapytał gdy obaj zgodnie sapnęli z zadowoleniem po pierwszych kilku łykach – te z włamem do CNS? Podobno pojawił się nowy gracz na rynku: „Matrix”. I wiem gdzie planują kolejny atak. Ile dasz za cynk? – oczy Edka błysnęły wesolutko. – No i co u Ciebie? I gdzie idziemy dzisiaj? Clockwork Rosebud? – mimo, że Luc nigdy tam dotąd nie był, to wiedział, że to jedno z topowych miejsc na liście Edzia, zatwardziałego, staromodnego punka.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 04-02-2016 o 10:20.
corax jest offline  
Stary 04-02-2016, 10:05   #17
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
- Clockwork brzmi w porządku - Luc wyciągnął dwa plastikowe kubki i nalał z baniaczka - Pod warunkiem, że tym razem nie będziesz próbował po pijaku obmacywać barmanki nie tą łapą co trzeba.
Podał kumplowi trunek i siadł po drugiej stronie łóżka.
Klitka była niewielka, Edi rozparł się od strony okna opierając się o kąt.
- Bo po tym do Insomni nas już nie wpuszczą, dobrze było by zwolnić tempo z rozpieprzaniem sobie miejscówek na wieczorne wyjścia. - Roześmiał się i uniósł kubek biorąc solidnego łyka i oceniając smak. - dokończył.
Piwu nieco brakowało leżakowania ale najwyraźniej Moira była bardzo przekonywująca w swoim zachowaniu, by zmusić Dave’a do rozdania swojego świętego trunku prędzej niż później. Niemniej jednak ciemne, smakujące lekko melasą, młode piwo i tak smakowało doskonale.
- Sama się prosiła - burknął pod nosem Edzio. - Doskonale to pamiętam… Chciała się przekonać jak dobrze przewodzi impulsy i reaguje … czy coś w tym stylu. W każdym bądź razie sama chciała. - zrobił minę niewiniątka. Rozejrzał się. - Widzę, żeś przygotowany na ewentualne udane polowanie. Czysto jakbyś miał tu księżną udzielną przyjmować. Aż tak znudzony jesteś? - wyszczerzył lekko zęby przełykając kolejny łyk.
- Księżniczki to się teraz tak łapie. Wcześniej na smoki, teraz na posprzątany kwadrat. - Luc upił z kubka. - Córka sąsiadki zbiera na prezent dla brata, ogarnęła mi burdel… i proszę, następnego dnia księżniczka się zjawia. Słyszałem o CNS. Ale nie wiem co mi do tego. To nie ja jakby co. Matrix, chujowa ksywa.
- Dobrze zatem, że się ogoliłem - kolejny, dumny uśmiech z cyklu gęby konia - A córka sąsiadki ładna? - zaciągnął się fajkiem.
- Prześliczna, taki dziesięcioletni szkrab.
Edzio spojrzał spode łba i zmiął przekleństwo w ustach. Zmienił szybko temat:
- Matrix… to tak kultowo. Łatwo zapamiętać. Rzuca się po uszach. Jak to mówią “medialna nazwa”. A nie wiem co ci do tego. Pomyślałem, że może cię temat zainteresuje, bo ostatnio na tapecie. A ten cały CEO wszędzie obecny ze swoją dyplomatyczną indoktrynacją o bezpieczeństwie bla bla bla. Ciekawe ile jest skłonny płacić za bezpieczeństwo. Z jednej strony. Z drugiej… ciekawy jestem kto zrobił włam do megacorp...udany.
Luc z początku patrzył na kumpla z uśmiechem widząc jak ten traci rezon umyślając sobie nie wiadomo co, a dowiadując się o tym, że dziecko tu tylko czasem sprząta. Edi był pies na baby aż do przesady.
- Wiesz, ja nawet śledziłem info na ten temat. - Mina mu spochmurniała - I mnie to zainteresowało. Problem w tym, że opcje są trzy. Zrobić coś na fali jego legendy i jebnąć korpo, albo nacelować jego. Trzecia opcja to olać temat i obserwować. Halo załatwia transfery na stacje które nie mają budżetu aby płacić tyle credsów by opłacało się ryzykować za mocno i jechać w corp lub w typa co corp pozamiatał. Za mała kasa by ryzykować dupą mocniej niż awantury z boosterami.
- Noooo…. - pokiwał głową Edzio - … i którą bramkę wybierasz, chodząca legendo? - zakpił lekko.
- Ty coś wiesz mendo - Luc skrzywił się w lekkim uśmiechu dolewając mu z baniaczka. Sobie też dolał. - O napadzie byśmy mogli sobie w klubie pogadać. Co jest Edi? Czemu to cię chwyciło?
Nożycoręki skrzywił się.
- Et… - zaciął się na chwilę. Zaciągnął się papierosem i upił z dolewki piwa. - … nie wiem czy coś wiem. - podrapał się po policzku zdrową ręką. - Wiesz… jakieś dwie akcje temu - zaczął powoli i niechętnie. Luc znał go na tyle, że wiedział, że kumpel nie lubi przyznawać się do wtop. Kto z resztą lubi? - poszło kilka rzeczy nie tak. Miało być prosto, łatwo i przyjemnie. - wykrzywił usta z pogardą - Skreśl wszystkie, bo nieodpowiednie. Wjechaliśmy bez problemu, ochraniać mieliśmy runnera, runner zrobił wziuuum w te swoje umpa lumpa i … tyle go było. Już nie zrobił wzziuuum back. Wypaliło go.
- One way ticket - wtrącił Lucifer
- Zgadza się. - kiwnął łbem rudy punk - a potem jak się próbowałem dogrzebywać, kto, po co i dlaczego, to udało mi się jedynie uzyskać info, że Matrix got him. - Edzio pokiwał głową w udawanym rozbawieniu. - No i teraz pytanie… tak se kminie… - zaczął skręcać kolejnego fajka - że do tej pory taka cisza o nich, taka totalnie ukryta sprytnie organizacja czy co to tam oni są, a teraz walą z grubej rury? Prosto w GeneDInt? Wiesz, próbuję dodać dwa do dwóch i kurwa nie daje mi to cztery.
- Ten runner to jakis Twój kolo? - Luc zaczął analizować. - Były kolo, oczywiście - dodał.
- No były. Znaliśmy się jakieś 11 lat. Zostawił żonę i synka. - Edek wzruszył ramionami z pozornie obojętną miną.
Pozornie. Gdyby nie był tu ktoś kogo faktycznie dobrze znał, to by nie wzruszył ramionami tylko sieknął tekst, że nie znał frajera co dał się usmażyć. Pewnie jeszcze z uśmiechem.
- Ed, weź przestań mi tu pierdolić, że ty mi robotę nagrywasz. Ty chcesz ich dorwać. - Luc dopił piwo, sięgnął po baniak. Z przyzwyczajenia najpierw dolał kumplowi. - Przecież nie mówie, że nie pomogę, ale kurwa znamy się trochę, po co lecieć w człona. - Uniósł kubek w niemym salucie i zamoczył w nim usta patrząc na przyjaciela.
Rudy również uniósł swój kubek i wychylił jego zawartość. Cmoknął lekko przez zęby.
- No dobra. To zagram w otwarte karty. Chcę pomocy, bo chcę pomóc Norze. I Rickowi. Oni kasy mają tyle ile zostało po … - zatknął się na chwilę - … Arthurze. A to się zakrawa na większą sprawę. Ty możesz na tym jeszcze zarobić i stratnym nie być. A ja sobie poradzę. Pytanie czy ci się chce narażać dupsko dla obcego gościa.
- To teraz przestań robić sobie jaja. Wiesz, że dam radę to pomogę. Wiesz, że na pewną śmierć to pójdę pod warunkiem, że będzie to zgon przez zachlastanie cyckami. - Zapalił papierosa. - Napad na oddział GeneDint, netrunner co kupił sobie bilet na Plutona. Co wiesz jeszcze, choćby strzępy info o tych sukinsynach.
- Że pracuje dla nich jakaś superhiperekstrafantastyczna hakerka.
- W sensie że taka ładna?
- Chuj wie. Podobno nikt jej nie widział nigdy. Może Halo uda się dogrzebać coś więcej. Laska lubuje się podobno w nanach.
- Napad, Matrix, palenie mózgów runnom, jakaś ubersztuka. Nano... - Luc zastanowił się. - Oni tylko w sieci? Czy Matrix wypływa na powierzchnię znanymi Ci gnojkami. Choćby z info.
- Ulica nabiera wody w gębę jak tylko pada hasło Matrix. Nikt nic nie wie, amba totalna i ciemna dupa. - Edzio trzymając fajka zębami rozłożył ręce. - Ale to jak się pytasz bezpośrednio. Jak nie, i słuchasz plotek, to Matrix to niemalże żyjący Robin Hood. Wiesz kto to?
- Wiem - odpowiedział solo-reporter - średniowieczny typ co palił ludziach na stosach w Hiszpanii o ile się nie mylę.
Widząc chwilę zdziwienia w oczach Ediego dorzucił:
- Luzuj, kumam o co c'mmon. Ulica murem za nimi, bo jebią korpo. Coś więcej?
Rudemy błysnęło coś w oku na “żarcik” Luca.
- Nie wiem czy coś jeszcze. Podobno - wzruszył ponownie ramionami, tym razem z rozbawieniem na twarzy - mają jakieś super moce. Wiesz czytają w myślach, budzą przerażenie samym wzrokiem takie tam bajki. Jak dla mnie to brzmi jak dobre wszczepy. A to znaczy, że muszą mieć skądś źródło. Nie wiem jeszcze skąd. Staram się to ustalić.
- Też umiem czytać w myślach.
- Taaa? to co ja teraz myślę?
- Motyw by wyjść do klubu zjechać pałę i przygarnąć jakieś niunie we dwóch walczy z tym by na poważnie zająć się sprawą - powiedział Luc dolewając z baniaczka obu, choć nie zostało już wiele. - I niunie są w defensywie, ostro. Chcesz bym wziął się za to, wymyślił jak wziąć się za dupy sukinsynów. Jak tam z czytaniem?
Edzio pokazał środkowy palec… protezy.
- A poważniej - kontynuował van den Heen - to super moce a wszczepy? 20 lat temu to co teraz ludzie robią na ulicach z cybersprzętem to była by magia dla tamczasobylców. Czyli mamy nowe info. Dobry sprzęt jaki na ulicach nie jest normą. Nawijaj dalej.
- No to by było na tyle. Ale tak sobie kombinuję, że opłacanie superdooperhakerki, ogarnianie zajesprzętu, oraz wjazd w dupę CNS to oznacza spore środki. Może to by można jakoś obczaić? Chociaż ja nie ogarniam tematu osobiście, prócz podstaw rzecz jasna. Ale … - z żalem dopił ostatniego łyka - … taka kasa powinna zostawiać ślady nie? Może to byłby jakiś trop? - spojrzał na Luca przez dym papierosa.
- Widzisz Edi… - zastanowił się. - Ja ślady kasy to widuję, na swoim koncie jak poszaleje z tobą jak niedawno w Insomni...
- Ej, ej.. nie było aż tak źle…
- Nie, nie było. Póki nas nie wyjebali, gdyś nie tą ręką lalę smyrał. A potem uparłeś się, że nie kończymy i pijani wylądowaliśmy w Dolores. Chodzi mi o to, że ja tego nie ogarnę.

- Trzeba nam do Clockwork iść z Halo.
- Może Halo zrekrutuje tę supercizię?
O Runnerze powiedzieli już równocześnie.

- To wyciągaj szczura i jedziemy. Tu i tak już pucha. - Nożycoręki wskazał smętnie na baniaczek.
- Weźmy i Mazzy, może komuś wpierdoli, zawsze fun - Luc odezwał się wybierając już połączenie swoim wbudowanym telefonem połączonym z zestawem audio i procesorem.
- Tylko może nie wspominaj o mnie… ostatnio jakaś cięta była … nie wiedzieć o co - Edek zrobił zaskoczoną i niewinną minę. Uniósł kciuk w górę.

- No hallo - odezwał się Halo.
- Halo Halo. - Luc nigdy nie potrafił się powstrzymać.
- Jebnę Ci jak powiesz “tu ptasie radio” - ostrzegł runner przyjacielskim tonem - Co tam?
- 20 na tarczy w Clockwork? Chyba, że już do końca wolisz konsolę. Coś mówiłeś o rozbudowie, wąska i podłużna?
- Najwcześniej mogę o 21. Chyba, że do tego czasu już będziesz pod stołem - odciął się godnie. - Czemu taaa…..aaaa ok, nie ważne. - Chyba mu zaskoczyły trybiki - Ten rudy gnojek idzie z nami? - roześmiał się.
- Tak literalnie to nie "idzie", w jego stanie to będę musiał zapłacić parę kredytów by go w ogóle wpuścili - Luc dał znać Ediemu by nic nie mówił. - Już najebany u mnie siedzi, więc to nie będzie "iść". Chyba że mówimy o wężach, ale go biorę. Wpadnę po drodzę po tatoo markery, rudy zjeb będzie miał niespodziankę. A i weź spytaj Mazz czy nie wpadnie, z tydzień się nie widzieliśmy, sam bym zadzwonił ale Wy przecież kazirodczy związek to pewnie jest u Ciebie.
- Sprzedam jej ten tekst przed spotkaniem. Na pewno się ucieszy. - zaśmiał się Halo. - Czekaj chwilę.
- Powiedziała pip pip pip ok pip pip mi. - Halo udał dźwięk wyciszania foni w netTV. - Spotkamy się na miejscu?
- To miłego ogaru konsoli… - Luc zawiesił głos rozłączając się.
- Co ta Maaaaaaazz - Rudy udał jęk dziewczyny z nagranego przez Luca i Mazzy “hitu”. - taka cięta ostatnio? Może tydzień przerwy to za długo dla was? - uniósł dystyngowanie brewkę.
- Nie wiem… - Lucifer oparł się o ścianę i zamyślił. Przez dłuższą chwilę. w pewnym momencie udał oświecenie. - Może ją trochę rozruszasz humorem i na wstępie na spotkaniu spytasz czy chce cię bardzo? Wiesz, wybadać teren? - Luc wyszczerzył zęby i sięgnął po kurtkę.
- Nope… - pokręcił łbem rudy - … mam na oku taką jedną na dzisiaj. Gorąca sztuka.
- Wiem, Halo widział cie jak przechadzałeś się koło oddziału geriatrii. - Luc dopił piwo, wstał i zaczął nakładać kurtkę. - Mamy parę godzin do Clockworka, zadbajmy o to, by nie być zbyt trzeźwymi.
- Tak, czekałem na tę twoją ostatnią podrywkę - wyszczerzył się Edzio - no to jadziem, panie sławny.




* * *



Miasto nigdy nie przestawało tętnić życiem. W różnej formie, kolorze, natężeniu - zależnym od zawartości konta i fanaberii żądnych nocnych doznań ludzi.
Mieli ustaloną standardową trasę - na rozgrzewkę - międzynarodową: pub irlandzki, knajpa meksykańska, masaż tajski, a na zakończenie początku wieczoru nieco agrokurtury: degustacje win w niewielkiej winiarni. W zasadzie jedynym miejscu, w którym serwowano wino z NZ.
Edek twierdził, że dodaje kolorytu późniejszym modlitwom. Jakoś nie doprecyzował nigdy jakim modlitwom. Edek faktycznie był nakręcony na cizię pracującą w Clockwork, bo od meksykańskiej budy nie mógł przestać o niej mówić.
W pełni przygotowani i w pozytywnych humorach stanęli przed wejściem za kwadrans dziewiąta.
Przed wejściem stała grupa osób, przyszłych niedoszłych klientów miejscówki. W drzwiach stało dwóch miłych mężczyzn, z przyjacielskim wyrazem twarzy zniechęcających do podejmowania jakichś burd.
Clockwork okazał się być klubem z występami erotycznymi i możliwością przedłużenia pobytu o jednej godziny wzwyż. Muzyka dochodząca ze środka oraz gwar rozbawionego tłumu wieściły jednak, że zabawa może być całkiem przednia. Edek gibając się na piętach w przód i tył, zapalił kolejnego fajka.
- Aż dziw, że tu nigdy nie byłeś. - powtórzył po raz setny tego wieczora.
- Ale słyszałem - Luc pokiwał głową. - Ta co ci się tak podoba to można z nią Private Dance?... Dobra, joke. - Wiedział kiedy z kumplami żarty, a kiedy trzeba lekko off. - Tylko pamiętaj która łapka lewa, która prawa.
- Nie, ona na barze… - mruknął Edek patrząc spode łba. - … gdzie ta rodzinka? - rozglądnął się za Halo i Mazz.
Kilka chwil później wspomniani wyleźli zza zakrętu.



Cała czwórka ruszyła z kopyta ku wejściu. Dwaj uprzejmi panowie nie protestowali ani nie zatrzymywali ich. W wejściu musieli przejść przez skaner, zostali opieczątkowani i otrzymali darmowe czipy na dwa drinki na łebka.
Lecąca muzyka wywołała szeroki uśmiech na pysku Edzia, który pociągnął ich za sobą w tłum przeciskając się ku części ze stolikami. Górował nieco ponad większością obecnych i wypatrywał wolnego stolika lub loży.
- Jest jeden stolik z jakimś smętnym frajerem. Mazzy, rusz swój słodki kuperek i zajmij pana? My zajmiemy stolik - zasugerował uprzejmie rycząc nieco by przekrzyczeć muzę.
- Barmanka - Luc powiedział tylko jedno słowo w kierunku Mazz zerkając na Ediego, z wrednym uśmiechem na twarzy. - Zakręć tym słodkim tyłeczkiem, a będziesz miała zabawę Maz. - Klepnął ją przyjacielsko po pośladku. - Wszyscy będziemy mieli - roześmiał się głośniej.
Mazz ofuknęła Luca oddając przyjacielskiego kuksańca pod żebra. Faktycznie chyba o coś jej chodziło. Ruszyła jednak do solisty okupującego stolik. W między czasie Edek podszedł do panelu i powciskał zamówienie, miejsce dostawy podając jako stolik nr 17, od którego właśnie odchodziła Mazz prowadząc gostka za krawat jak psiaka na smyczy na parkiet.
Luc z Halo rozsiedli się przy stoliku Edi stał nad nim obracając co jakiś czas głową ku…
- To kto idzie do baru po piwo? - spytał Luc z niewinną miną.
- Ja idę do baru. Wam ktoś zaraz przyniesie zamówienie. - Edek udał, że wogóle nie zauważa rozbawionego wzroku i podłych podjazdów.
- Oj Edzio jesteś pewien? Wyglądasz nieco blado. Może usiądź sobie. Ja skoczę - drażnił Halo.
- Jak chory że piw w ręku nie utrzymasz, to może taryfę Ci zamówić? - przejął się lekko Luc.
- Spierdalajcie. O jest! - ucieszył się Nożycoręki wyraźnie - No to idę, zagadać Kirę. - ruszył.
- Witaminki jakieś weź - rzucił za nim Luc po czym zwrócił się do Holo. Netrunner był dość konkretny, solo-reporter postanowił jebnąć mu z C4. - Rajd na Matrix, prywatka, wchodzisz?
Halo przez chwilę śledził trasę Edzia, przekrzywiając głowę by lepiej dojrzeć “wybrankę wieczoru” rudego solosa. Szczupłą brunetkę ubraną w kusą spódniczkę i kamizelkę. Kręcącą się jak fryga za barem i rozsyłającą szerokie uśmiechy gościom.
- No… coś więcej - mruknął nie spuszczając wzroku z dziewczyny i czającego się Edka.
- Szczegóły. - Luc potoczył wzrokiem po ludziach wokół spoglądając w końcu na Rudego i jego wybrankę. - Pojeb potrzebuje pomocy, a materiał zaje, waham się…
Mazz przepadła w tłumie tańczących na parkiecie i w tym świetle ciężko było ją wypatrzyć. Było sporo hostess, na których można było zawiesić oko, parę holo ukazujące tańczące na rurach dziewczyny. Każda z zatrudnionych w przybytku dziewczyn reprezentowała inny rodzaj urody dając gościom - młodym neobogackim i corposzczurkom - szeroki wachlarz wyboru.
Halo w końcu oderwał spojrzenie od Edka, uruchamiającego swój “czar” przed Kirą, barmanką.
- Jaki materiał? Nie cedź tylko gadaj. - zabębnił palcami w stolik. Na panelu wbudowanym w blat, ukazał się czas oczekiwania na realizację zamówienia: 2 minuty.
- Ed ma osobistą sprawę z typami. Jakbyś przyszedł do mnie i powiedział, że trzeba ukraść gówno z sedesu dyrektora Militech na NNY, to byśmy się zastanawiali. - Luc potoczył wzrokiem - Tu chodzi o niższy kaliber, przyjaciel w potrzebie, można się wyrwać z transferów na niskie stacje.
- Hmm… brzmi tajemniczo. Co potrzeba? - zapytał Halo z rosnącym na twarzy bananem.
- Witam - do stolika podeszła kobieta - mam na imię Leona, będę panów dziś …. - głos ucichł a Luc miał wrażenie, że czas na chwilkę stanął w miejscu. Spojrzał raz w górę.
I zastygł.
Patrzył przez chwilę, szok w jego oczach utrzymywał się przez parę sekund, w końcu przesłonił go gniew i wredność.



- Roowning Blue na zimno, wiesz jak to się robi? - spytał.
Dziewczyna, która przedstawiła się jako Leona miała nieco dłuższe włosy niż pamiętał. Nieco bardziej kusą spódniczkę niż pamiętał by kiedykolwiek nosiła. Nieco bardziej wykrojoną kamizelę i mikroskopijny biustonosz pod nią.
- Spy… spytam barmanki. - Leona zamrugała, starając się opanować szok. Luc wpatrywał się w nią z napięciem jakby miał zaraz wstać i się na nia rzucić. - A dla pana? - spytała Halo wciąż nie mogąc odlepić spojrzenia od Luca.
- Dla mnie piwo, lane, obojętne jakie. - Halo z ciekawością przyglądał się to Lucowi, to hostessie. Żadno z dwójki nie zwracało na niego uwagi.
- Oczywiście, zaraz… będzie gotowe.
- Zmieniłem zdanie, mogę zmienić? Wybrać jedno, jebnąć tym i wybrać drugie? - spytał cedząc uprzejmością przez zęby.
- Ży… życzenie klientów jest najważniejsze - Leona lekko się skuliła cedząc regułkę, po czym wyprostowała spoglądając na Luca - Co takiego w takim razie życzy pan sobie teraz?
- Alis… V-Alis? - spojrzał jej w oczy. - Valis Wódkę. Po prostu wódke.
- 50 czy 100? Na lodzie czy nie? A może od razu całe pół litra? - teraz przyszła jej kolej na docinki.
Wyglądał jakby miał się zerwać i dać jej w twarz.
- O kochanie… od ciebie to tylko z lodem. I owszem, całe pół litra.
- Służę uprzejmie. Czy coś jeszcze? - chyba już się opanowała, bo ton głosu brzmiał prawie tak, jak podczas ostatniej ich rozmowy.
- Zawołamy cię LEONA, w razie czego. Piękne imię tak przy okazji.
Odwróciła się na pięcie ignorując ostatni komentarz.
Halo przez chwilę milczał.
- Co to było, stary? - spytał po dłuższej przerwie.

Luc nie doczekał do końca tej nadzwyczaj długiej kwestii przyjaciela, właściwie to wstał gdy ten zaczął mówic. Przepchnął się miejscami brutalnie przez tłum w kierunku toalety dopiero gdzieś w środku wijących się ludzi łapiąc orient, że jest tu po raz pierwszy i nie bardzo wie gdzie ona się znajduje.
Błąkał się przez dłuższą chwilę po parkiecie sam nie wiedząc czy jest bardziej wkurwiony czy żałosny, aż trafił na kelnerkę jaka wskazała mu kierunek.
Poszedł tam i stanął przed lustrem.
Poczuł, że mu niedobrze, to z pewnością było to wino z mieszanką meksykańską.
Zwymiotował i wrócił przed umywalki.
Obmył twarz i przepłukał usta, patrzył przez chwilę w odbicie, po czym skierował sie ku wyjściu i dalej ku stolikowi.
Na stoliku czekała już zmrożona butelka wódki, szklanka wypełniona po brzegi lodem. Halo popijał piwo. Spojrzał na Luca bez słowa.
Nalał alkoholu do szklanki i podsunął ją ku przyjacielowi.
- Zdrowie… - mruknął.
W pierwszej chwili przeszło mu przez myśl, czy suka była by w stanie go otruć, a jak tak, to czy miała tam odpowiednie… a może stała tam gdzieś i patrzyła ciesząc sie tym co widzi. Jego niepewnością wobec stojącej szklanki.
Wychylił duszkiem.
- Halo, tu na private dance można dziewczyny brać? pierwszy raz tu jestem.
- Można, na górze mają pomieszczenia do tego. Takie wiesz, ni to pokoiki ni to loże.
- Halo kurwa… - Luc polał wódki - Ja jestem dorosły miś, wiem jak to działa. Idzie mi o to, czy mozna kelnerki brać czy mogą odmówić nie dostając opr od szefostwa.
- To nie kelnerki. To hostessy. Dziewczyny tu zatrudnione. One są w pracy. A ty jesteś klientem. Więc tak, można, i nie, odmówić raczej nie. - Słysząc to Luc wcisnął przycisk przywołujący obsługę.
- No chyba, że koleś sprawia wrażenie niebezpiecznego itd. - Halo rozłożył ramiona na oparciu krzeseł.
Po kilku minutach do stolika podeszła jakaś pulchnawa blondynka w podobnie kusym stroju co reszta dziewcząt.
- Witam, mam na imię Rose. W czym mogę pomóc?
- Witaj śliczna Rose - Luc uśmiechnął się ładnie. - Chciałbym zamówić private dance, upstairs.
Rose uśmiechnęła się szerzej i wyciągając dłoń do mężczyzny powiedziała:
- Oczywiście, proszę za mną.
- Kotku, z tobą zawsze. Ale akuratnie szło mi o Twoją koleżankę, Leonę, obsługiwała nas wczesniej.
- Ah… - Rose wyglądała na lekko rozczarowaną - Leona… niedługo kończy zmianę…
- Jak to kończy zmianę? O 21:30? - wtrącił się Halo czując pismo nosem i chcąc pomóc kumplowi.
- Tak… ale….
- Skarbie… - Luc położył jej rękę na biodrze. - Ja tu dla samej ciebie wrócę kochanie, ale teraz to albo przyjdzie tu Leona, albo pójdę do staffa.
- Ja… proszę zaczekać… pójdę sprawdzić… może jeszcze nie wyszła.
- Pójdę z tobą - Luc wstał - Ed ci powie co i jak, niedługo wracam. - rzucił do Holo.
- Miłego - mruknął runner.
Rose z niepewną miną podreptała w kierunku pomieszczenia za barem. Niewielki pokoik, w którym dziewczyny mogły się ogarnąć pomiędzy poszczególnymi “zajęciami” na parterze.
- Proszę zaczekać - spojrzała na Luca uchylając drzwi i wsuwając się do pomieszczenia.
Po kilku minutach wyszła Leona. Z nieprzyjemną minką. Stanęła na przeciwko Luca i założyła ręce na piersi.
- Czego chcesz? - już nie bawiła się w uprzejmości.
- Na private dance nabrałem ochoty, pół miasta polecało - odpowiedział z kamienną miną.
- Zapomnij - prychnęła pogardliwie i zaczęła się obracać do drzwi.
- Dlaczego? - rzekł ciszej ale wciąż na tyle głośno by usłyszała i tym tonem, że w pewien sposób chyba potrafiłaby rozpoznać iż może nie chodzić mu o odmowę pójścia na górę.
- Jesteś pijany - udała głupią. Wstukała kod do drzwi.
- Lepiej być pijanym, niż pieprzoną dziwką - wycedził jej pochylając się do jej ucha. Po czym zamarł lekko, gdy otwierała drzwi. - Co z Alim…? - powiedział już zupełnie innym tonem jakby jechał na emocjonalnym rolercoasterze.
- Nie twoja sprawa - warknęła i weszła z powrotem do kanciapki zamykając drzwi.

Luc wrócił do stolika.
I zaczął pić.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 04-02-2016 o 10:07.
Leoncoeur jest offline  
Stary 06-02-2016, 15:39   #18
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Billy przyglądał się widokowi. Był imponujący. Symfonia światła i metalu.
- Robi wrażenie.- przyznał z uśmiechem Idol. - Często… zaglądasz w takie miejsca. Patrzysz na miasto oczami ptaka… z kamer przemysłowych i helikopterów?
- Noooo…. dosyć… -
przytaknęła Cathy - jakoś trzeba sobie radzić, co nie? - w jej głosie zmodyfikowanym przez modulator słychać było uśmiech.
- Aż strach pytać co jeszcze podejrzałaś.- zaśmiał się Billy, po czym spytał.- A co jeszcze lubisz oglądać. Jakieś parki? Muzea? Galerie?
- Lubie oglądać ludzi
- odpowiedziała uprzejmie zielonooka nie rozwijając zbytnio tematu. Billy nie wiedział czy to dobrze, czy źle.
- Oglądać ludzi?- dziwna odpowiedź zaskoczyła Idola. Zamyślił się ruszając wozem.- To gdzie teraz ruszamy? Co jeszcze chcesz mi pokazać?
- Mmmm… mogę ci pokazać jedną rzecz. Ale nie możesz niiiiikomu o tym powiedzieć. Chcesz? -
kicia kusiła dziecięcym głosikiem.
- A komu niby miałbym powiedzieć ?- odparł z uśmiechem Idol nieco zaskoczony jej zachowaniem.
- Noooo na przykład Dakocie. Albo… albo Willowi. Obiecujesz?
- Obiecuję, obiecuję…-
rzekł spolegliwie Billy.
- Cross my heart and hope to die? - naciskała Cathy.
- Cross my heart and hope to die…- cokolwiek to znaczyło. Pochodzący z Tajwanu Idol nie znał się na wyliczankach tutejszych dzieci.
- No to zaparkuj. To zajmie tylko chwilkę - Cathy brzmiała jakby szykowała się na świetną zabawę.
- Ok.- Billy grzecznie wykonał polecenia znacznie młodszej od niego osóbki.
Cathy chwilkę milczała, jej avatarek siedział grzecznie w miejscu, kładąc jedynie od czasu do czasu uszka po sobie. W ułamku sekundy jednak zastąpił ją jednak zupełnie inny “widok”.

Ekran a w zasadzie zakres widoku podzielił się Billy’emu na kilka mniejszych części tworzących ze sobą wielokolorową mozaikę.
Na każdej z nich działo się co innego.
Na pierwszej widać było piękny, zadbany plac, od którego prowadziły szerokie ulice. Pełne przechodniów, kawiarni, normalnego ruchu. Widok zbliżył się na starszą parę siedzącą przy jednym ze stolików, popijających parującą kawę w delikatnych filiżankach.
Ani mężczyzna ani kobieta nie mówili nic. Byli jakby nieobecni duchem.
Drugi element mozaiki okazał się … stacją kosmiczną z załogą właśnie zjadającą coś we wspólnej niewielkiej przestrzeni jadalnej i rozmawiającej głośno i wesoło. Chyba… po rosyjsku?
Kolejny element pokazał jakąś stację benzynową:
- O… zaraz będą…. - pisnęła roześmiana Cathy. I faktycznie, pod stację zajechało kilka samochodów i kilka wielkich, niskoosadzonych motorów. - Zbierają co tydzień, wiesz? - Cathy komentowała z radością. Faktycznie, nowoprzybyli weszli do środka i dwóch mężczyzn podeszło do kontuaru, wyciągając paczkę, do której obsługa wrzuciła całkiem sporo czipów.
Kolejny element Kiciowej układanki to … Billy nie mógł uwierzyć własnym oczom… okazał się transmisją z kamerek, ukazującą trening WeGuard. To akurat rozpoznał od kopa i bez jakichkolwiek trudności.
- I tak na chybił trafił ich wybrałaś kiedyś?- zapytał zaciekawiony Billy uważając, że takie transmisje nie są przeznaczone dla każdych oczu. Kicia weszła na chroniony przesył danych i podglądała tajne monitoringi. Niezbyt bezpieczne hobby, ale… Idol nie potrafiłby jej tego zakazać.
- Eee nieee…- mruknęła Kicia - O tego lubię. Zazwyczaj wygrywa. - mozaika pokazała zbliżenie na “tego”, który właśnie prowadził swój zespół przez meandry szkoleniowego programu bojowego. - Trochę musiałam poszperać. Ale dużo mi ułatwili inni. Ja tylko pociągnęłam dalej.
- Ale najbardziej i tak lubię ten spocik. - mruknęła i przeniosła ich do następnego widoku - Ale to nie tutaj blisko jest.

[MEDIA]https://qjphotos.files.wordpress.com/2009/03/hyakuban.jpg[/MEDIA]

Billy gdyby coś pił, właśnie by się zakrztusił. Mała Cathy pokazała mu “love hotel” jako swój ulubiony “spocik”.
- Łładneee miejsce…- starał się być delikatny i uprzejmy, bo sytuacja była dość… niezbyt komfortowa dla Idola.- Oglądasz wchodzące tam pary?
- No! Wszyscy są tacy mili dla siebie… -
wyjaśniła z zapałem Cathy.
- No w sumie...są bardzo mili.- stwierdził Billy z uśmiechem pełnym ulgi, pytając ostrożnie.- I zapewne nie ma tam żadnych kamer, tak?
- Nooo nie ma
- stwierdziła z dużą dozą smutku dziewczynka - Nie rozumiem, czemu. Mają tylko kamerki przy recepcji a potem już nie. - po chwili spytała - A ty wiesz czemu?
- Hmmm…-
speszył się Billy. Nie miał w planach dzieci… właściwie nie miał możliwości mieć dzieci, toteż nie sądził że znajdzie się w sytuacji wyjaśniania jakiemuś dzieciakowi skąd się one biorą.- Bo taki hotel to… tam chodzą pary, by no… jak by ci tu powiedzieć, gdy chcą mieć potomka. I to jest jedno z takich miejsc, gdzie się wiesz tulą i… robią to co trzeba, by potem mamusia miała dziecko w brzuchu.
Przez chwilę panowała cisza.
- Ale… - Cathy brzmiała na mocno skonfundowaną - … dzieci to z klinik… to jak to w hotelu? - w jej głosiku pobrzmiewała lekka zgroza i oburzenie.
- Dzieci… rodzą się z mamusi w klinikach. To staromodna metoda, ale bardzo popularna.- odparł Billy wiedząc że sam na własne życzenie wdepnął w bagno i tonął z każdym słowem.- W takich hotelach mamusia i tatuś robią wszystko żeby dziecko potem mogło się urodzić.
- Znaczy… uprawiają seks?
- ostatnie dwa słowa Cathy niemalże wyszeptała. Tak jakby szeptała o jakimś wielkim tabu i sekrecie.
-Taaak… w sumie to tak. - mruknął cicho Billy, czując jak jego słowa niczym betonowe buty ciągną go na dno.
Zapadła cisza, w której Billy mógł wyczuć również zgrozę młodziutkiej fixerki.
- Ser...serio? Ale czemu w hotelu? - osłupiały głosik Cathy zaczynał nabierać nutek ciekawości - Przecież… to kosztuje dużo, nie? Ja myślałam, że to takie romantyczne. Bo oni wszyscy tacy uśmiechnięci, a faceci wyglądają na takich no… zakochanych. - wyznała wstydliwie.
- No cóż… może ze względu na to, że się kochają? I chcą żeby ten cały seks… był też przyjemny. Zakochani w zasadzie do tego dążą. - mruknął w odpowiedzi Idol.- I z pewnością jest romantyczne. Nie każdy ma ładne mieszkanie, na takie spotkania.
- Aha.

Cisza. Billy mógł przysiąc, że widzi trybiki obracające się w główce Cathy.
- A… Billy… ty byłeś w takim hotelu już?
- Kilka razy.. dawno temu.-
stwierdził Idol uznając, że nie ma co wciskać bajeczek Cathy.
- I tyle razy byłeś zakochany? - Cathy była zaskoczona.
- To były bardzo krótkie miłości…- odparł Billy wzdychając, miłości głównie do zgrabnych tyłków, ładnych twarzyczek i krągłych piersi. I dość wysokopłatne miłości.
- Szkooooda… co nie? - upewniała się Kicia - Bo chyba lepiej mieć takie długie miłości? Tak mówił Will. - po chwili rzuciła - Też bym chciała pójść kiedyś do takiego hotelu. Zabierzesz mnie kiedyś?
-Ja?-
zaśmiał się głośno Billy i westchnął.- Chciałbym Kiciu, bo wyrośniesz na śliczny kwiatuszek. Ale gdy ty będziesz gotowa na takie hotele, to twoje oczka raczej skupią się na jakimś innym młodziutkim przystojniaczku z WeGuard, a nie na starym pryku jakim wtedy będę.
- Hmmm… -
mruknęła nieprzekonana Cathy - … zobaczymy… - dorzuciła tonem królowej. - Chcesz coś jeszcze zobaczyć? - zmieniła temat ku uldze Idola.
- Wiesz… coś znalazłem… szukając podczas jazdy- mruknął i wybrał w przeglądarce hasło, po którym przed oczami Cathy i Billy’ego pojawiła się tapetka z postacią z anime.


- Coś takiego miałem w swoim pokoju, a ta dziewczyna. Vakui była bohaterką anime, które oglądałem, gdy byłem w twoim wieku.- samo anime było zresztą serialem krypto-instruktażowym i krypto-propagandowym.- Ale samej serii nie znajduję w sieci. Jeśli zechce ci się kiedyś obejrzeć to co oglądałem… to właśnie Vakui i jej przygody.
- Aha… dobra. Poszukam. Jak znajdę to wrzucić do programu maratonu? -
spytała mała.
- Jeśli ci się spodobają. - stwierdził po namyśle Billy.- Nie chcę żebyś się zmuszała, a ja już wyrosłem nieco z Vakui. Pewne rzeczy które podobają się w dzieciństwie przestają, gdy podrośniesz. I na odwrót.
Cathy ponownie wrzuciła jakieś koordynaty:
- No to ruszajmy. A jakie rzeczy nie lubiłeś jak byłeś mały, a jakie lubisz teraz?
To były niebezpieczne rejony… znów.
- Sake… na przykład.-
wyjaśnił Billy starając się zachować spokój i kamienną minę… z trudem.
- Piłeś sake jako dziecko? - dopytywała Kicia, gdy Billy wolno ruszył. - Nie wierzę.
- Raaaz… podkradłem ze schowka mego ojca… świństwo nie warte kary jaką dostałem za swój postępek. Wierz mi. Nie ma co dorastać za szybko.-
zaśmiał się Idol na to wspomnienie. I to mimo że jego ojciec i matka byli tylko pracownikami firmy wyznaczonymi do odchowania “własności firmy” wedle ścisłych wytycznych pionu nadzorczego projektu SPARTAN.
- A teraz lubisz? A jaką? Bo widzę, że jest kilka… - Cathy ewidentnie czuła się dzisiaj lepiej - A czego nie lubisz teraz, a co lubiłeś jako mały chłopiec?
- Solonych paluszków.-
mruknął w zastanowieniu Idol wspominając czasy dzieciństwa.- A co do sake… lubię tę oryginalną japońską, a nie chińskie podróbki. Tyle że ta oryginalna jest piekielnie droga.
- Wszystko jest drogie -
mruknęła niechętnie Cathy - A możesz wysiąść z auta? - spytała zmieniając temat.
- Na moment i muszę mieć je w zasięgu wzroku.- ocenił Billy przejeżdżając przez kolejne uliczki.
- Ah… to nie… to kiedy indziej. Poczekaj chwilę, Dakota mi marudzi. Coś do ciebie chce. Przełączę ją?
- Jasne… przełączaj.-
zgodził się Idol, ciekaw co tam Dakota odkryła.
Przez chwilkę panowała cisza ale avatarek kotka nie zniknął i za chwilę znowu przemówił cienkim, dziecięcym głosikiem:
- Will dał znać w sprawie nalotu porannego. A tak w ogóle to cześć - w głosiku zabrzmiał uśmiech - Więc z jego raportu wynika, że napastnicy byli przysłani przez Triadę. Wszystkie numery seryjne i tak dalej mieli wyklepane, ale Will nie jest głupi. - Dakota zaśmiała się cichutko.
- Wszyscy mieli wytatuowane fluorescencyjnym tuszem znaczki triady wewnątrz dolnej wargi. - urwała dając Billy’emu chwilę na docenienie znaleziska.
- Chińczycy… miejscowi czy z Hongkongu?- zapytał Billy zamyślony. W sumie nie dziwił się wcale. Triady i Yakuza nie przepadały za sobą, bardziej niż w przypadku innych gangów.
Ta niechęć wykraczała poza interesy.
- Umm a to jest różnica? - stropiła się dziewczyna - Zawsze myślałam, że to jedno i to samo?
- Niezupełnie. Triady, to tak naprawdę wiele gangów. Zresztą za yakuzą jest w sumie tak samo. Jeśli pochodzili spoza miasta, to oznacza grubszą aferę, to gangsterzy raczej nie wysyłają ludzi poza swoje terytorium.-
wyjaśnił Billy krótko.
- Aha, ja miałam wrażenie, że mają centralę w Azji i oddziały po świecie. - zaśmiała się ze swojej niewiedzy dziewczyna - No dobrze, nauczyłam się czegoś nowego. Mogę poszukać szczegółów. A… Billy… czy oni się jakoś rozróżniają między sobą? Bo tak myślę, że jedyny ślad to ten tatuaż, więc może to będzie punkt początkujący.
- Tego to nie wiem… yakuza ma swoje tatuaże, ale ich znaczenie są ich tajemnicą.-
odrzekł Idol z uśmiechem.- Coś jeszcze ?
- Dobrze, to zacznę od tatuażu. Dodatkowo, jeszcze sprawdzałam nagrania, które mi dałeś. Nie było tam wielu punktów, które można wykorzystać oprócz dwójki: Hiroyuki Hatake - to już wiedzieliśmy, ale oprócz tego jeszcze jeden facet, który przykuł moja uwagę.

Dakota wrzuciła cyfrowy obraz


- Problem taki, że jak próbuję dogrzebać się do danych o nim, natrafiam na ściany.-
Jednakże Billy nie natrafiał. Kojarzył tego mężczyznę. Jednego z trenerów GunFu. Sam Billy był kilkukrotnie oddelegowany na szkolenia z nim. Diego Cortez. Jeden z wyższych rangą WeGuard.
Co jednak nauczyciel walki robił w tym hotelu? Był zbyt cenny na rolę zwykłego “osiołka z towarem”.
- Diego Cortez… tak się nazywa. Co przykuło twoją uwagę w ich zachowaniu, że się szczególnie nimi zainteresowałaś?- zapytał Billy wyraźnie zamyślony. Ta sytuacja w ogóle mu się nie podobała.
- Diego Cortez - Dakota jakby notowała w pamięci - Ok. Co zwróciło? Wiesz… - zawahała się - to kwestia na przykład tego, że nie musieli korzystać z recepcji. W ogóle przeszli obok, dwa, że coś w nich jest takiego… nie wiem… podobnie jak u ciebie… jakaś no nie śmiej się… aura? Obaj też poszli bezpośrednio do biura, chwilę porozmawiali z szefem tego burdelu, ale znowu o niczym ważnym a potem wyszli. Zastanawiam się, czy jakieś podprogówki nie szły. Ale nie miałam możliwości tego sprawdzić.
- Cortez to typ mający za dużą renomę by zacząć pracować dla byle mafii, jego zatrudniają korporacje za ciężką gotówkę.- tyle że wiedza Billy’ego mogła już być mocno przedawniona. Stracił kontakt ze szczytami wieżowców.
- Dobrze, postaram się jak najszybciej go sprawdzić. Jeżeli jest jeszcze w mieście. To Cathy wraca. Pa! - pożegnała się Dakota lekko zaniepokojonym tonem.
- Pa!- rzekł w odpowiedzi Billy i czekał aż Cathy się odezwie, wpierw spytawszy.-To gdzie mnie teraz poprowadzisz kiciu?
- Już jestem -
pisnęła Cathy ponownie i zaprowadziła tym razem do China Town. O tej porze nieco mniej gwarnego. Mimo to tłumy przetaczały się uliczkami, lawirując pomiędzy sklepikami, rozstawionymi różnego rodzaju wystawkami z owocami lekko zwiędłymi, jakimiś różnymi (Billy nie wiedział co to) manekinami, zabawkami, sprzętami.
Gdzieniegdzie hologramy zachwalały akurat tę jedynie autentyczną restaurację, gdzie indziej androidowa hostessa rozdawała “darmowe” napoje.
Cathy rozglądała się na wszystkie strony:
- Ale tłum co? - spytała zaaferowana - Na szczęście na ulicach nie ma strasznego tłoku. Billy… - na chwilę zawiesiła głos - … a… a ile masz jeszcze to zlecenie?
- Standardowa stawka… nie wydawało mi się szczególnie trudne. Trochę pojeździć po mieście. Ubić paru frajerów, którzy będą ostrzyć zęby na mój towar. To tylko trzy dni.-
odparł z uśmiechem Billy.
- Aha no to czyli co? Jutro koniec? - spytała Cathy.
- Tak. Jutro zdaję wozik z zawartością i mam spokój.- potwierdził Billy.- Pewnie zrobię sobie dzień przerwy przed nowym zleceniem.
- To fajnie. To znaczy, że maraton nie musi czekać długo.
- Po czym zamilkła na dłuższą chwilę a Billy przepychał się powoli przez ulice China Town. Które tak jak nagle wybuchło w środku miasta, tak nagle skończyło się. Ulice nagle wydały się szare i nijakie mimo, że takie nie były.
- A czemu Dakota korzysta z twojego łącza żeby się ze mną kontaktować, zamiast używać swojego?- zapytał tak mimochodem Idol, gdy przemierzali wąskie uliczki miasta.
- Bo tak wygodniej… wiesz w kwestii interesów. - zachichotała Cathy - wszyscy myślą, że to tylko jedna osoba.
- Nooo… niby tak, ale ja wiem że jest inaczej, więc… mogłabyś przekazać mi kod do łącza Dakoty? Co by mogła bezpośrednio rozmawiać, a nie wpychać ci się na łącze… jak ostatnio.-
wyjaśnił Idol pokrętnie.
- Hmmm….- Cathy wyczuła interes - … a co mi dasz? - spytała udając, że wcale się nie chichra.
- A co byś chciała… Jakieś ciasteczka z lukrem, imbirem może?- zapytał w odpowiedzi Billy.
- Lizaaaaaki - mruknęła Cathy - te z kwiatkiem w środku. Dobre były. - jednocześnie Billy otrzymał dane do bezpośredniego kontaktu z Dakotą. Cathy nie umiała się targować. Mogła wygrać znacznie więcej niż lizaki. Szczególnie jakby rozegrała “negocjacje” w obie strony. Ale jakoś wykorzystywanie drugiej strony najwidoczniej nie leżało w naturze tego dzieciaczka. Cóż… Z czasem się nauczy, będzie z tego aniołka prawdziwa femme fatale… kiedyś. Idol uśmiechnął się pod nosem. Dziwne uczucie, być dumnym z dziecka… nieswoje traktować jak… własne. A przecież nawet Cathy nie wychowywał, Dakota to robiła.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 06-02-2016, 16:00   #19
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Przy stoliku siedział już Halo i Mazzy. Oboje rozmawiali półgłosem popijając piwo z kufli.
Netrunner widząc wracającego kumpla sięgnął po butelkę wódki i polał.
- Co jest Luc, wyglądasz jakbyś ducha zobaczył - spytała ruda.
- Gorzej - odpowiedział. - Ale mi się pomóc nie da. Mów Mazz co z tobą się dzieje, widać, że coś niedobrze. - Golnął ze szklanki krzywiąc się.
Dziewczyna zmierzyła go spojrzeniem i łyknęła piwa.
- Ze mną? A co ma być ze mną?
- Nie wiem, przybita jesteś jakas taka i zła - odrzekł. - Żebym tylko ja to widział. - Spojrzał lekko w stronę baru gdzie Edi szalał wokół roześmianej barmanki.
- Nic mi nie jest - upierała się dziewczyna. - To ty jesteś na dobrej drodze do upicia się … Szybkiego i bolesnego. - Próbowała zmienić temat.

Edzio zdawało się, że dobrze się bawi. Kira, barmanka, dzieliła swą uwagę między niego a resztę klientów. Starała się robić to sprawiedliwie choć z różnym rezultatem, bo tłumek przy barze jednak wcale się nie zmniejszał. Edek wyglądał jak ogar goniący za zwierzyną. Widać priorytety się chwilowo zmieniły.
- Powiem co mi, jak powiesz co Tobie. Potem możemy uchlać się razem. - Luc zasalutował szklaneczką.
- O jezuuuu… ależ ty męczysz. - Mazz wstała od stolika i ruszyła na parkiet z zaciętym wyrazem twarzy. Wyglądała nieco… groźnie.
Halo odprowadził ją spojrzeniem i popatrzył na Luca.



- Dolać? - spytał niemalże czułym tonem.
- Dolać… - kiwnął głową. - Nie chce mówić, to nie. Nie będę drążył na siłę. Ale Ty pewnie wiesz, powiedz mi tylko czy to poważne? Czy też to tylko babskie humorki? Wszak to przyjaciółka - dodał najwyraźniej zmartwiony.
- Hmmm - Halo zastanowił się przez chwilę polewając przyjacielowi i zerkając ku parkietowi gdzie szalała jego ruda siostra - nie wiem czy powinienem. Ale przeżyje. Po prostu musi przetrawić. O co chodziło z tą hostessą? - Płynnie zmienił temat.
- Pamiętasz jak mówiłem, że na Filipinach dostałem holonagranie od Kiry, mojej zony? To ostatnie? - upił niewielki łyk. - Najwidoczniej zmieniła imię na “Leona”. - Skrzywił się lekko, choć chyba nie przez wódkę.
- Uuu - Halo zanurzył usta w piwie i łyknął sporego łyka. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć ale zmienił zdanie. Znowu otworzył usta do wypowiedzi i znowu zamknął. Wyglądał nieco jak wyłowiona z wody ryba.
- To … kicha… a co z… Ty masz dzieciaka nie?
Luc pokiwał lekko głową.
- Jest z nią? Tutaj? - Halo starał się nie rozdrapywać tematu, sączył powoli piwo.
- “Nie moja sprawa” - van den Heen naśladował ton głosu dziewczyny z którą jakiś czas temu przy Netrunnerze uparcie budował scysję. Scysję jaka przeszła w upokorzenie go przy girlsroomie.
- I co? Tak po prostu odpuścisz?
- Zjebałem Halo. - Golnął sobie kolejnego łyczka. - Jak ją zobaczyłem to coś we mnie wpadło. Poza tym co tu przy stoliku to jeszcze pod barem od dziwek ją zwyzywałem. Kurwa czemu.... co ona tu robi?
- Noooo…. - Halo oparł się o oparcie siedziska - … po mojemu to nazwałeś… - urwał. - Nie możesz pogadać z nią jeszcze raz i się dowiedzieć? Nie mówiłeś, że ona z jakimś korpem czy coś się zwąchała? Trochę daleko od tego do nNJ.
- Pójdę do niej teraz to wezwie ochronę. Widac wielka miłość z sukinkotem się skończyła.
- Zaczekaj do końca zmiany? Zamów ją do pokoju na godzinę? - Halo rzucał pomysłami - Albo ja … - spojrzał ostrożnie na Luca. - Wiesz, żeby ją zwabić tylko - uniósł ręce w powietrze w poddańczym geście.
- Hm... - Luc zamyślił się. - Może później...? Zobaczymy, ech pieprzone życie. - Odsunął lekko szklankę w połowie wypełnioną wódką. - Pogadajmy o czym innym. Matrix. Przerwała nam.
Halo nie ciągnął tematu ale atmosfera się faktycznie zważyła.
- No, Edi jakoś nie znalazł czasu na wprowadzenie w detale. O co konkretnie chodzi?
- Kropnęli mu kumpla, robią epickie akcje dysponując jakimś sprzętem klasy naprawdę wybitnie górnej. - Luc pochylił się do Halo. - Edi chce zemsty... no może nie aż tak. Wyrównania rachunków, to chyba lepsze określenie. Matrix robi się sławny. Jakby go ogarnąć to materiał z tego kupią stacje z topu.
- Hmm trzeba by się rozeznać nieco ile można by za to zgarnąć. Ale to dam ci znać rano. Temat… nie mówię nie. Trzeba by z ryżą pogadać. Będziesz potrzebował kogoś do ochrony dupy jakby co… - zamyślił się. - Coś jeszcze masz? - spojrzał kumplowi w twarz.
- Mam tylko tyle co po chwili rozmowy z Edim - Luc splótł ręce w piramidkę. - Ale wskazał ciekawy temat. Kasa. Duże transfery kredytów tam gdzie ich normalnie nie powinno być. Gdzie nie są naturalne - poprawił się. - To może być jakiś trop. Aaaa i mają jakąś superhakerkę. Dziewucha podobno jest wybitna. Ale ja na tym to już się zupełnie nie znam.
Halo wyglądał jakby dostał kapciem w twarz. Potem prychnął. Potem napił się piwa. Do końca.
- Chcesz coś jeszcze? - spytał - No to ja też słyszałem o jakiejś cizi, ale traktowałem to jako bajki do włożenia razem z całą resztą opowieści dziwnej treści.
Przycinał wezwanie obsługi na panelu.
- To co? Ryzykujemy gniew Edka? - spojrzał ciekawie na Luca. - Kasa to fakt, może być niezłym tropem. Sprawdzić można też czy są dostępne jakiekolwiek nagrania, ślad, logi, cokolwiek z tego ich wjazdu do CNS. Tym mogę się zająć.
- To poszperaj, ja pogadam jeszcze z Callmee. - Solo-reporter wzdrygnął się lekko. - Będzie jakieś głębsze info, to ogarniemy czy w to wejść. Czy może nie za grube. Nawet dla Eda nie odsikam się na prezesa Arasaki. If You know what i mean - dokończył.
- Bardzo dosłownie - mruknął Halo, a do stolika podeszła Rose:
- Co podać?
- Piwo jeszcze raz dla mnie. Luc? - Halo upewniał się.
Solo-reporter wstał.
- Później - rzucił. - Idę wypieprzyć trochę Valisa ze łba na parkiecie, wrócę niedługo. I zabierz wódk… - zwrócił sie do Rose. - Albo zostaw, pewnie się przyda - dokończył udając się w kierunku kłębiącego się tłumiku.

Ludzie podrygiwali w rytm muzyki tworząc na parkiecie pokaźny tłum oświetlany hololampami. Luc rozejrzał się za Mazz, którą zauważył w głębi, tańczącą pomiędzy dwoma typami, którzy patrzyli na siebie spode łba starając się wzrokiem wytłumaczyć sobie nawzajem, by rozważyć możliwość spieprzania z okolic drobnego rudzielca. Machnął jej dłonią ale nie zbliżał się, zjebka przy stoliku mu wystarczyła, w końcu i tak pewnie spotkają się tam po powrocie z parkietu. Cisnęło go trochę to co się z nią dzieje, ale gdy pogrążył się w tańcu jego myśli płynnie przeskoczyły do KiroLeony, dopiero po chwili zapamiętany w wywijaniu na parkiecie zdał sobie sprawę że myśli o tym co stało się raptem kilka minut temu i skupił się na Edzie, widocznym z dali. By zająć myśli czymkolwiek innym. Tańczył tak nie żałując sobie aby wywietrzyć jak najwięcej tego co wypił.
W pewnym momencie poczuł czyjeś dłonie na sobie, przesuwające się po jego torsie i barkach. Ciało wtulające się w jego plecy. Gdy odwrócił głowę by sprawdzić “kto u licha”, ujrzał charakterystyczną czuprynę Mazz, która właśnie opierała swoje czoło między jego łopatkami. Ruda wyglądała jakby szukała pocieszenia, ale nie chciała o nie prosić. A może chciała milcząco przeprosić za wcześniejszy wybuch?
Odwrócił się obejmując lekko dziewczynę, wciąż kołysząc się ale już nie w rytm szalonego nTechno.



Jej głowa była teraz na wysokości jego torsu, Położył dłoń na rudych kudłach czochrając je powoli i delikatnie.
- Nie pytam - rzekł jej do ucha przytulając lekko.
- Ok. - Pokiwała głową. Przez chwilę dreptali w miejscu otoczeni podskakującym i podrygującym tłumem ciał. Nagle Mazz ni z gruszki ni z pietruszki pociągnęła Luca w dół, gwałtownie i łapczywie pocałowała po czym… odwróciła się na pięcie by zniknąć w tłumie. Gdy próbowała przecisnąć się między ludźmi jacy buszowali po parkiecie złapał jej przedramię i przytrzymał używając jedynie tyle siły by ją zastopować aby nie odczuła tego brutalnie. Gdy odruchowo się wstrzymała sam podszedł ten dzielący ich krok zamiast przyciągać ją do siebie.
Odwróciła głowę, a on spojrzał jej w twarz, w oczach miał pytania i lekkie… no nawet mocne, niezrozumienie tego co przed chwilą się zdarzyło. Przez ten ułamek sekundy gdy zaskoczona odwracała się od niego, wyłapał wyraz zagubienia, złości i jakby smutku. Luc objął ją tym razem obydwoma ramionami nie dając łatwego pola manewru do kolejnej próby odejścia, składając głowę na jej czuprynie. Wciąż nie pytał, choć gdyby był superbohaterem z komiksów Marvela z ubiegłego wieku, to patrząc na niego każdy mógłby rzec “Kapitan Pytajnik”.
Poddała się. Nie protestowała.
Płynnym ruchem wziął ją pod uda i w ten sposób na ręce. Zaczął przeciskać się przez ciżbę.
- Stolik czy priv, Mazz? - spytał cicho pochylając się między innymi po to by nie dostać cyberłapą od jakiegoś podchmielonego wywijającego tancerza.
- Priv - mruknęła.
Gdy zaczął się przedzierać z dziewczyną na rękach, tłumek zaczął się rozstępować. Tylko dzięki temu udało mu się zauważyć scenkę, przez którą chciał wydrapać sobie oczy.



Leona właśnie prowadzona przez jakiegoś podchmielonego, grubawego jegomostka, który klapnął ciężko na siedzisku w jednej z łóż. Typ rozłożył szeroko nogi z obleśnym uśmiechem wpatrując się w ciało dziewczyny. Dłonie zaczeły przesuwać się po jej udach, gdy mościł się wygodniej. Leona z kamienną miną i przyklejonym na twarzy sztucznym uśmiechem zaczęła powoli się poruszać w kuszącym, ociekającym seksem tańcu. Wypinała właśnie pośladki, wystawiając je na widok pocącego się kolesia. Pośladki, których kusa spódniczka nie miała szans osłonić. Zresztą nie miała przecież takiego zadania.
Luc przystanął tylko na chwilę, sekundę, dwie. W jego oczach zaczaił sie najpierw gniew, potem smutek. Podjął krok odwracając głowę. Mając ręce zaciśnięte wokół niesionej Mazz wydrapać oczu sobie nie mógł. Zazdrościł w tym momencie Callmee, bo mógłby je sobie wybić zwieńczonym penisem ogonem. Rozglądał się przez chwilę, patrząc na loże i kanapy przy stolikach ale wszystkie były zajęte.
Mógł podejść i wyjebać w pysk jakiegoś korposzczurka gdyby ten nie zareagował na grzeczne “spierdalaj” zwalniając im miejsce aby mogli pogadać tylko we dwoje. Ale wciąż widział stan Mazz, to nie był dobry moment na wszczynanie awantur.
Skierował się ku wyjściu. Mieli holo znaki więc mogli wrócić, a tam było paradoksalnie ciszej, spokojniej niż w gorącym NightClubie.
Ruda nie zauważyła jego zawahania. Za to wyczuła i usłyszała zmianę rytmu bicia jego serca. Uniosła głowę. Teraz to ona miała znaki zapytania w oczach. Irracjonalna myśl przemknęła Lucowi przez głowę, że w tym momencie stanowią idealnie pasujące klocki domina.
Wyszedł z dziewczyną na rękach.

Przed wejściem do klubu był niewielki tłumek palących i korzystających ze “świeżego powietrza”.
- Postaw… nie trzeba… - mruknęła Mazz gdy drzwi klubu zamknęły się za nimi i dało się rozmawiać.
Nawet mu przemknęło przez myśl, by powiedzieć coś w stylu: “No proste. Ile taki ciężar można dźwigać” lub “Mazz, znam parę chipów z naprawdę niezłą dietą”. Jednak bardziej niż wielu innych facetów wiedział kiedy zamknąć ryj i nie żartować, nawet gdy osoba do której miało byc to kierowane sama potrafiła na pogrzebie kumpla z oddziału opowiadać, że: “duży to on był, ale tylko w pionie, w długości to już dupy nie urywało”.
Postawił ją na ziemi i wyciągnął paczkę fajek, podstawił ją przed Mazz sam wyciagając fajka, ona też wzięła jednego i odpaliła od Lucowej zapalniczki.



- Martwię się, Mazz - powiedział zaciągając się.
- To przestań - burknęła, ale bez typowego dla niej ognia - Nic się nie stało. Szukałam czegoś. Nie znalazłam i mnie to męczy, ok? - wybuchnęła nagle, jakby nie mogąc znieść jego zaniepokojonego spojrzenia. - A ty? Co znowu się stało, że ci serce zgubiło rytm? Bo aż tak się o mnie nie martwisz.
- Martwię się - burknął. - Normalnie bym ci nie odpuścił z drążeniem co z tym ślicznym uśmiechem się stało. Pomógłbym szukać tego, czego nie znalazłaś. - Unikał odpowiedzi jak wcześniej ona sama. Siadł na krawężniku pociągając ja lekko ze sobą.
- Ej… - klapnęła obok i lekko trąciła Luca ramieniem - … gadaj - zamruczała buńczucznie. - Od tego masz kumpli.
Przekrzywił głowę składając ją jej na ramieniu. Milczał przez dłuższą chwilę.
Czekała cierpliwie… przez parę chwil. Potem klepnęła Luca po kolanie.
- No…? - ponagliło cicho.
- Pamiętasz tą sukę, przez którą prawie nie zginąłem na Fili? Jak dostałem holo i mi odjebało? Co rwałem się… no wiesz. Jak idiota naprzód w akcjach, póki mi nie wybiłaś tego ze łba? - odezwał się w końcu.
- Noooo…. - zawiesiła głos pytająco.
- Postanowiła zamienić New, na New New. Zeeland na York - kciukiem wskazał wejście do klubu.
- O kur…. - Mazz miała wypisane na twarzy “what the fuuuuuuuuuuuu…” - Ona … tu pracuje? Skąd wiesz? - nagle się ożywiła. Mogło to zwiastować kłopoty.
- Bo sobie właśnie nawrzucaliśmy. - Luc zaciągnął się fajkiem. - Znaczy ja jej, ona wymanewrowała mnie jak przedszkolaka nawet nie unosząc głosu. Wiesz już co ze mną. Mów co tobie.
Mazz machnęła ręką.
- Czekaj! Ale… a co z młodym? Też tutaj? Co ona tu robi? Przyjechała po podpis? - zmrużyła oczy ze złością. Nagle ponownie widać w nich było bojowy duch dziewczyny. - Gdzie ona jest? - zaczęła się podnosić.
Luc przycisnął ją do krawężnika ręką jaką wciąż obejmował.
- Młody: cytuję: “Nie moja sprawa”. Po podpis? Okey, może standardem jest przyjeżdżać po papiery angażując się jako stripizerka. Co robi? Wypina właśnie dupsko jednemu korpo. A cokolwiek chcesz zrobić, to wejdzie ochrona i ona znów wygra. Przytul mnie, cholernie tego potrzebuję.
Mazz przez chwilę miała wypisaną na twarzy krwawą zemstę ale posłusznie objęła Luca ciasno, wolną dłonią gładząc jego twarz.
- Nosz kurwa… - skwitowała całą sytuację.
Przez chwilę tuliła mężczyznę bez słowa.
- Zamierzasz dać jej ten rozwód? - spytała ostrożnie.
- Nie chcę wiązać laski sobą jak mnie nie chce. Nie dałem rozwodu jedynie ze złośliwego, zimnego i wyrachowanego skurwysyństwa. Teraz sam nie wiem czy to był taki dobry pomysł.
Mazz cmoknęła czubek głowy Luca.
- Może lepiej daj? - oparła policzek o jego czoło - Będziesz mógł wiesz… jakoś zamknąć rozdział za suką. W sumie i tak nie utrzymywałeś z nią kontaktu więc co za różnica?
- Ta, najlepiej teraz. - Solo-reporter strzelił niedopałkiem na ulicę. - Pójść do niej i powiedzieć, że ma ten rozwód. Najlepiej jeszcze na kolanach. I tak czuję się jak szczeniak co rzucił się do nóg z zębami, a dostał kijem. Dzięks. Kurwa! Poszedłem w ‘sakę na Fili by miała kasę, łeb mogli mi odstrzelić. I nara, Ty byś tak przecież nigdy nie zrobiła. Co z nią jest nie tak, żeby jeszcze popieprzać za mną w tej sytuacji do nNY? - wyciągnął kolejnego szluga.
- Ale … ona tu przyjechała za tobą? Wiesz to? Powiedziała ci? Jak chcesz to z nią pogadam. - Ruda dziewczyna starała się by zgrzytnięcia zębami nie było słychać.
- Nie Mazzie, w ogóle nie chcę o tym gadać, ok? - zapalił.
- Dobra, nie było tematu - mruknęła poluzowując lekko tulaka by dać Lucowi szansę na ruch. - Chcesz … wpaść do mnie dzisiaj? - spytała nie wiedząc jak zareaguje.
- Nie wiem, a zmieniłaś fuchę na grabarza? Bo waham się czy nie zrobić tak, że będąą ze mnie dziś pijane zwłoki.
- Żeby to pierwszy raz. - Zbyła to wzruszeniem ramion. - Pytam czy nie chcesz być dzisiaj sam czy wolisz wypłakiwać się w podusię. - starała się by jej standardowy rezon wypadał realistycznie.
- Jak z kimś to z tobą. Ale spytaj mnie za trzy kolejki - uśmiechnął się lekko, nawet nie smutno. - A ty? Mazz… o ciebie się nawet bardziej martwię niż o - zatoczył palcem wokół nie chcąc wracać do tematu.
- Eeee moje to wielkie gówno przy twoim dole błota. - Wyciągnęła paczkę papierosów i sama zapaliła też - takie tam…
- Kosza dostałaś? - spytał.
- Co?! - zdziwiła się zaszokowana z fajką lekko przylepioną do warg - Jakiego kosza? Od kogo? - oczy miała szeroko otwarte ze zdziwienia.
- Nie wiem, strzelałem. To może w drugą stronę, ciąża?
Mazz popatrzyła na Luca jak na raroga:
- Pogięło cię? Nieeeee … pamiętasz… - urwała, a on milczał przytulając ją lekko jakby dodając animuszu by w końcu powiedziała co jej leży na wątrobie.
- Na początku naszej służby dla 'saki na Fili, pamiętasz? Ciężko było z kasą. No i … żeby jakoś dożyć do wypłaty zrobiłam coś głupiego. Zastawiłam u cinkciarzy coś… jedyną rzecz jaka mi została po matce. Próbowałam ją wykupić zaraz po wypłacie ale ktoś to już kupił w między czasie. Od tego czasu szukam ale kiepsko idzie. Myślałam, że znalazłam człowieka ostatnio ale okazał się ślepym strzałem. Już pal licho z kasą. Wartość wiesz… - popukała się lekko zwiniętą w pięść dłonią po piersi. - Mówiłam, że wielkie gówno przy twoim syfie.
- Znajdziemy. Obiecuję.
- Mhm… - mruknęła cicho, raczej wyczuł mruknięcie niż usłyszał. - To jaki plan? Wracamy i chlejemy? Czy szukamy innej miejscówki i chlejemy?
- Wracamy, trzeba stawiać czoła własnym demonom. Nie będę zmieniał klubu tylko dlatego że… - Zgasił fajka.
- Luc… - spytała podnosząc się z krawężnika - … a ty coś do niej jeszcze nadal masz?
Wstał.
- Przecież wiesz, że jest młody, nie? - powiedział powoli kierując ją do środka gdzie ogarnęła ich muzyka.
Mazz nie skomentowała ale widział spojrzenie jakim go obrzuciła.
Chwyciła go za rękę i pociągnęła w tłum tańczących.



Na parkiecie zaczęła tańczyć tak jakby Luc był jedynym facetem w tłumie. Nie pozwalała innym kobietom zbliżyć się do niego, każdym ruchem zaznaczając terytorializm. Sugestywne ruchy, lekkie ocieranie, przesunięcie rąk. Gdyby Luc nie wiedział jak się rzeczy mają, uwierzyłby, że jest oznakowany i uwodzony. Z chęcią podjął tę grę. Pocałunek i to wtulenie się w czasie tańca jeszcze przed wyjściem “na szczere rozmowy” obudziło w nim stan zastanowienia, czy Mazz przypadkiem nie nabrała dziś ochoty na... ale po rozmowie wychodziło, że nie o to chodziło. A tu proszę, znów leciała w motyw zawłaszczenia go i niedwuznacznych zachęt. Nawet nie to, żeby był skołowany, po prostu podjął rękawicę. W tańcu położył ręce na jej biodrach i przycisnął ją do siebie.
Poczuł jak Mazz napiera na niego swoim ciałem. Pamiętał jej kształty, pamiętał jej dotyk. Dziewczyna spojrzała mu w oczy i przez chwilę w jej spojrzeniu widać było lekkie zaskoczenie. Błysk. Objęła Luca ramionami za szyję i nagle atmosfera zaczęła lekko iskrzyć. Ruda popatrzyła ponownie na twarz mężczyzny i wciąż ocierając się swym ciałem o jego zaczęła się sugestywnie osuwać po nim. Nie spuszczając wzroku, świdrując go spojrzeniem prawie kucnęła, lekko rozchylone usta znalazły się kilka centymetrów od jego krocza … Mazz zaczęła się podnosić z lisim uśmieszkiem na twarzy. Odwróciła się tyłem do Luca i zagryzając dolną wargę przegięła się lekko i otarła sugestywnie pośladkami.
Heen w pierwszej chwili objął ją w talli ustami kierując się do jej szyi. Przez głowę leciało mu stado myśli. Atmosfera była tak erotycznie napięta (szczególnie Mazz dokładnie czuła co się z nim dzieje napierając na jego lędźwie), że … Jedna myśl z wielu zabłyszczała niczym dioda. Jak ONA patrzy i widzi, to pomyśli, że jest żałosny i aby się odkuć na NIEJ, wciąż aktualnej żonie robi porno na parkiecie jakby z NIĄ rywalizował w konkursach lapdance. Z pierwszą lepszą ledwo co poderwaną sztuką. Z drugiej strony gdyby to przerwał, Mazz mogłaby pomyśleć, że on robi to dla Kiry, że wciąż coś do niej czuje, a ona sama wtedy wyszła by na idiotkę. Panicznie zapragnął jakiejś strzelaniny pod klubem, czy zamachu bombowego w jednej z loż. Choć może nie w tej, w której jakiś korpo podziwiał pośladki które dobrze znał i pamiętał.

Niestety jego modły i pobożne życzenia nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości. Za to dłonie Mazz zaczynały odnajdywać jego wrażliwe miejsca. Dziewczyna ponownie odwrócona przodem ukąsiła go leciutko w klatkę piersiową przez koszulkę i ponownie otarła, zasłaniając jednak jego reakcję przez wścibskimi spojrzeniami. Uniosła twarz jak do pocałunku.
Gdyby teraz to wszystko skończył inaczej niż tak jak sytuację kreowała ruda, to Leona, Kira, mogła by zrywać boki ze śmiechu myśląc, że przerywa by nie myślała, że on myśli… Kurwa! czemu wciąż jego mózg obracał się wokół niej?!
Przycisnął do siebie Mazz jeszcze mocniej tak, że tracąc dech otworzyła usta szerzej.
Wpił się w nie zachłannie.
Ruda w pierwszej chwili była lekko zaskoczona, wyczuł to w reakcji jej ciała, ale potem błyskawicznie odrzuciła wszelkie zahamowania. Łapczywe, głodne pocałunki oddawane Lucowi pochłonęły ją całkowicie. Z cichym mruknięciem uniosła jedną nogę by wcisnąć się jeszcze bliżej w ciało solo-reportera, dłonie wsunęła w jego włosy i pociągnęła by ułatwić sobie dostęp. Poczuł jej język eksplorujący jego usta z zapamiętaniem i jej ciało wgniecionie niemalże w jego ciało. Oddawał pocałunek unosząc ją w górę dłonią ściskającą jej pośladek, przez co straciła kontakt z podłożem. Luc zwolnił z ruchami by w tańcu nie wyłożyć się jak długi razem z dziewczyną.
Mazz oplotła go nogami i przesunęła ustami po jego policzku przerywając pocałunek. Spojrzała w oczy Luca i pogładziła jego twarz dłońmi czułym gestem. Pochyliła głowę i skubnęła zębami płatek prawego ucha partnera w… nie już definitywnie nie w tańcu. Ciepły oddech owionął szyję mężczyzny, a usta dziewczyny podążyły zaraz za nim. Ścisnął jej pośladek przesuwając powoli wbrew szybkiej muzyce językiem po jej szyi. Korzystając z tego, że oplata go nogami, a jego ręka przyciska ją do siebie, naparł mocniej podgryzając lekko skórę na szyi. Ruda jęknęła cicho wprost do jego ucha wywołując u Luca przyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
- Trochę… - wydyszała, muskając wnętrze Lucowego ucha czubkiem języka - … nas chyba poniosło, Luc.. - głos jej lekko drżał, jakby próbowała się jeszcze kontrolować.

Słowa dziewczyny otrzeźwiły go lekko. Nie zmienił pozycji, nie puścił dziewczyny, skierował swoje usta ku jej ustom. Pocałował tym razem nie zachłannie, nie drapieżnie, ale głęboko i powoli bawiąc się jej językiem własnym. Dla stonowania i uspokojenia emocji i instynktu w jakie zaczęli wpadać pędząc ku już pełnemu i totalnemu zatraceniu. Wolną ręką mierzwił jej włosy.
Mazzy wciąż oplatała go swym ciałem i nie wyglądało jakby miała wkrótce przestać. Wisiała na nim mocno wtulona i odwzajemniała pocałunki. Palcami jednej dłoni muskała jego szyję i płatek ucha, smakowała usta i prowokowała powolnymi ruchami języka. Atmosfera skrzyła nadal i od całkowitego zapomnienia dzieliła ich oboje prawie niewidoczna linia.
Nie przestawał, bo jakoś po prostu nie potrafił i chyba nie chciał.
To już nie była Mazz, to była smartMazz sprzęgnięta z nim cyberzłączem jakie stanowiły ich usta. Jak łączność ze smartGunem, który na samo drgnięcie myśli wypluwał pestki tam gdzie patrzyły oczy. Podobnie ich ręce już bardziej powoli błądziły po sobie tam gdzie kierowało ich to co czuły usta.
Tyle że Luc oczy miał otwarte, choć bezsprzecznie pogrążony w pocałunkach całym sobą wydzielał ten strzęp uwagi na wypatrywanie w tłumie jednej twarzy. To było jak podświadomość, wypatrywał jej i chyba nawet w najgłębszych zakamarkach mózgu nie przemknęło mu, że po to by uczynić JĄ zazdrosną. Całował jedną myślał o drugiej, a jednocześnie jego skupienie zajmowała ta pierwsza. O Braindance fundowanym cyberpsycholom do tej pory tylko słyszał ale miał właśnie chyba niewielką degustację jak to ‘smakuje’. Tak bardzo chciał by to Kira była wczepiona w jego usta i tak bardzo nie chciał by przestała nią być Mazz. Jedno się nie zmieniło. Wciąż całował ją zapamiętale a jego dłoń gładziła plecy rudej i mierzwiła jej włosy.

- Przepraszam… - w pewnym momencie zapamiętałych pieszczot usłyszał głos, który wybił go z zapętlonych rozmyślań - … zapraszamy na pierwsze piętro. - dodał ten sam intruz wbijający się w ich małe uniwersum jakie sobie wykreowali.
- Hmm? - Mazz zastygła lekko z ustami na ustach Luca i otworzyła jedno oko.
- Na piętro? - równie zaskoczony odruchowo spytał Heen.
Za jego plecami stał miły pan, który właśnie czynił zapraszający gest wskazujący drogę.
- Tak. Na piętrze mamy wszystko czego państwu potrzeba w zacisznych pokojach do wyboru - powiedział.

W pierwszej chwili solo-reporter pomyślał czy by mu tak po prostu nie przyjebać.
W drugiej też.
W trzeciej odwinął się lekko, ale spojrzał na rudą.
Mazz odwzajemniła spojrzenie.
- Dotąd nie korzystałam z pokoi na godzinę - zaśmiała się łapiąc głupawę i chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Mmmmm… To samo mówiłaś, gdyśmy leżeli w tym leju po bombie na Fili, pod ostrzałem Mili. - Skubnął zębami płatek jej ucha wspominając jedną z najbardziej wariackich z ich 'przygód' - “Jeszcze nigdy nie pieprzyłam się w leju po bombie”.
Mazzy lekko zadrżała. Czy to na pieszczotę czy na wspomnienie przeżyć. Może na jedno i drugie.
- A macie tu takie… specjalne pokoje? - spytała pana, który cierpliwie oczekiwał na ich ruch.
- Owszem. Jakiś specjalny motyw państwa interesuje?
Dziewczyna spojrzała na Luca i z namysłem odpowiedziała:
- Mmmm, pielęgniarka do naprawy złamanego serduszka? - zażartowała.
Miły pan jednak skinął głową niewzruszony:
- Proszę za mną.
Mazz uniosła brew.
Zsunęła się z Lucifera i wsunęła dłoń w jego dłoń.
Ruszyła tyłem ciągnąc go za sobą, a on podążył za nią z lekkim uśmiechem. Nie rozglądał się tylko dlatego, że szła tyłem patrząc na niego inaczej wypatrywałby JEJ z nadzieją, że tego nie widzi. Albo że widzi, sam nie wiedział.
A mimo to szedł z ochotą, uśmiechając się i ustami i oczami.

Pan z obsługi poprowadził ich przez tłum mijając loże i bar po lewej stronie. Gdzieś przy barze mignął podgolony łeb Edka wciąż nawijającego barmance. Minęli również pokoik hostess i za zakrętem ruszyli schodami w górę. Ich kroki były wytłumione przez grubą dywanową wykładzinę.
Ujrzeli korytarz z licznymi drzwiami po obu stronach. Mazz spojrzała na Luca z uśmiechem na buźce.
- Jak w koszmarze… - mruknęła.
Miły pan poprowadził parkę do pokoju z nr. 4. Wstukał kod i drzwi się otworzyły.
Kolejny zapraszający gest.
Wsadzili głowy do środka z ciekawością sprawdzając jak wyglądają specjalne pokoje na godziny.



Przez chwilę milczeli oboje.
Nie komentując nawet tego co ujrzeli.
- A jest coś mniej skórzanego, a bardziej hmm… lekarskiego? - spytała Mazzy przekrzywiając lekko głowę oceniając przydatność pewnych elementów wystroju pokoju.
- Możemy zapewnić stroje, ale pokój niestety będzie standardowy - odpowiedział miły pan, a Luc w tym czasie ścisnął lekko pośladek dziewczyny.
- Strój ok… standardowy też - Mazz wtuliła się w Luca i odginając głowę w górę przesunęła jego drugą rękę na swoją pierś.
Pan z obsługi najwidoczniej nawykły do takich widoków zupełnie nie reagował.
- Proszę za mną.
Tym razem pokój okazał się standardowym pokojem jaki można znaleźć w każdym hotelu.
Duże łóżko z grubym materacem, dwa fotele, stolik, mini lodówka i … lustro w suficie. To ostatnie wskazywało, że faktycznie był to standard.
- Jaki rozmiar?
Pytanie padło właśnie gdy Mazz wspięła się na palce by sięgnąć ust Luca i zacisnęła palce na jego ewidentnym dowodzie zachwytu całą sytuacją.
- Mmm ci dwa… - wymruczała dziewczyna pomiędzy pocałunkami.
- Przepraszam?
- Trzydzieści dwa do cholery - warknęła mając chyba już dość widowni i chcąc przejść do konkretów.
- Zaraz przyniosę strój. - Facet zmył się.
Mazz pociągnęła Luca do łóżka i wspięła się na nie. Nie zamykali drzwi, co oddającemu pocałunki mężczyźnie wydało się zabawne. Ruda nie tak znowu dawno miała zdecydowanie ‘większą widownię’, nawet ciekaw był miny ochroniarza przynoszącego “ci dwa” w wersji “jestem chory pani doktor”. Wiedział jednak, że tego nie zobaczy, tracił kontrolę. Ruda przyciągnęła go do siebie sprawiając, że jego głowa znajdowała się teraz na wysokości jej piersi. Ujęła twarz kochanka w dłonie i ponownie wpiła się w jego usta.

Na parkiecie jeszcze myślał. Myslał o rzeczach o których chciał mysleć i o tych których w swoim łbie naprawdę nie chciał.
Jednocześnie.
Nie potrafił wybrnąć z sytuacji tam. Jakoś nie mógł wtedy opanować się by wziąć przyjaciółke do stolika gdzie (czy on tam w ogóle jeszcze czekał?) był Halo. Tu i teraz już w ogóle nie myślał o niczym poza drobnymi jędrnymi piersiami jakie uwolnił i w które wpił się ustami obniżając głowę i popychając Mazz na łózko z pozycji siedzącej do…
Jego usta zamknęły się na jej sutku.
Za plecami usłyszał lekki szelest.
To “Miły Pan” wrócił ze strojem i próbował udawać, że go wcale tam nie ma. Zawiesił wieszak na krześle i dyskretnie się wycofał, zamykając za sobą drzwi.
Nieuwagę wykorzystała ruda, ściągając z niego koszulkę i sięgając do paska jego spodni. Przez chwilę na ślepo mocowała się z klamrą, splatając swe nogi z jego nogami. Podirytowana mruknęła coś i próbowała przekręcić Luca na plecy. On poddał się temu gładząc jedną ręką pierś dziewczyny, drugą przenosząc na miękki pośladek. Zerknął na strój jaki ochroniarz zawiesił na wieszaku.
- Och jakże mnie boli Pani doktor - wymruczał.
Siedząca mu na udach Mazzy uśmiechnęła się najpierw złośliwie, gwałtownie rozpinając spodnie, a potem przybrała lekarski, profesjonalny wyraz twarzy.
- A gdzie dokładnie? Proszę powiedzieć… - zsunęła się z łóżka i ruszyła ku dyndającemu strojowi.
- Zamknij oczy - rozkazała. Odczekała chwilę aby się upewnić, że posłuchał.
Nie posłuchał.
Przez chwilę bezczelnie gapił się na jej piersi, potem powoli odwrócił kierując wzrok na przeciwległą ścianę.
- Pani doktor trafiała zwykle na potulnych pacjentów - zakpił. - Noż co za pech.
- Pacjenci pani doktor raczej słuchają bo nie lubią cierpieć - zachichotała Mazzy. - No, zamknij oczy inaczej nie będzie efektu - zamarudziła.
Zamknął opadając na łóżko.
Nie będzie efektu” - inny głos, inny czas. Pod powiekami zaś spojrzenie roześmianych oczu, podświetlonych porannym światłem słońca. Ciemne, krótkie kosmyki muskające skórę na jego twarzy i kłujące czasem w oczy. Śmiech odbijający się jakby echem i palec muskający delikatnie jego policzek.
- Grzeczny pacjent. - Słowa Mazzy przebijające się jak przez grubą watę.
- Więc boli, mówi pan. A gdzie? - Dłonie rudej muskająca uda i chwytające za spodnie.
- Musimy pana rozebrać do badania. - Stwierdzenie dziewczyny podczas ściągania jego spodni.

- Nie skończyłem medycyny, Pani tu jest lekarzem - powiedział ale jego myśli błądziły gdzieś obok, jakby wracał skądś, z daleka.
Mazz zaczęła zsuwać spodnie z Luca, gdy ten nagle uniósł się i pociągnął dziewczynę za rękę by opadła obok niego na łóżko.
Ruda ubrana w króciutki strój lekarski, ledwo zapinający się na biuście i zdecydowanie nie zakrywający siedzenia opadła na łóżko, tracąc równowagę.
- Hej! Bo zaadministruję specjalne leczenie! - oburzyła się z roześmianymi oczami - To ja tu mam leczyć, a pacjent ma słuchać. - Jej dłoń rozpoczęła testowanie i badanie przesuwając się w linii prostej po brzuchu ku części ciała, która (jak podejrzewała) boli najbardziej.
- Kocham cie Mazz - powiedział.
Dziewczyna zamarła z wyrazem twarzy jaki można było by opisać jedynie: WTF?!
- Luc? - spytała ostrożnie przerywając ruch dłonią.
- W pewien sposób, sam nie wiem jaki. - Przesunął dłonią po jej policzku. - Na tyle że nie… nie chcę myśleć o niej gdy… - pocałował ją lekko. - A ta suka od avanti w barze rozpierdala mi mózg.
Bynajmniej nie pozytywnie. -
Bo nie było to pozytywne, choć wszystkiego jej nie mówił. Pogłaskał tylko lekko po policzku przytulając. - Przepraszam Mazz. - Wyglądał jakby miał się rozkleić.
- Nadal ją kochasz, co? - spytała Mazz odsuwając się nieco by umościć się nieco wygodniej pół siedząc, pół leżąc. - Chodź tu - rozłożyła ramiona. Strój lekarki napiął się opinając jej ciało ciaśniej. - Idioto…
- Nie, nie kocham. - Ułożył się na jej piersiach i przez chwilę chciał się obrócić, rozsunąć jej nogi…
- Nie kocham - powtórzył próbując nie tyle jej odpowiedzieć co sobie to… wmówić.
- Mhm… - usłyszał jej pomruk rezonujący wprost do ucha - … to jak jej nie kochasz to co? Uwielbiasz? Lubisz? Chcesz spróbować to łatać? Rozwieść się? - zalewała Luca pytaniami. Szczupłe palce przeczesywały włosy. Cmoknęła czubek głowy w próbie pocieszenia.
Solo-reporter nie odpowiadał delektując się dotykiem palców pieszczących jego włosy
Palce wędrujące po jego czuprynie pieszczotliwie przesuwające się po skórze głowy. Wesoły śmiech. Inne miejsce inny czas.
- Nie chcę… nie chcę o niej myśleć Mazzie. - Wtulił się w nią mocniej chłonąc jej zapach. - A już na pewno nie przy tobie. Trzeba mi braindance Pani doktor.
Mazzy westchnęła.
- Wracamy do mnie? - spytała. - Szkoda kredytów na godzinne pokoje, a u siebie mam coś co mogłoby pomóc. - Podniosła twarz Luca wsuwając palce pod jego podbródek. - Chcesz? Obiecuję być grzeczna - uśmiechnęła się.
- Ja nie obiecuję.
- Atta boy - mruknęła i pocałowała lekko, czule, raz i drugi. - Chodź… - Spojrzała Lucowi w oczy i uśmiechnęła się leciutko.
- Jeżeli to co masz w domu nie jest wódką, to musimy zajrzeć gdzieś po drodze skarbie. Do jakiegoś sklepu. - Zaczął gramolić się spomiędzy jej piersi do pozycji siedzącej.
Po chwili z figlarnym błyskiem w oku odwrócił się do niej.
Spojrzał w jej oczy przekrzywiając lekko głowę..
- Stawiam whiskey, że nie wyjdziesz stąd w tym ubranku.
- Flaszkę? - roześmiała się. - Nie wiem czy ubranka są do zabrania.
- To będziemy musieli szybko spieprzać przez parkiet - przerwał jej z łobuzerskim uśmiechem.
- Spoko - podjęła wyzwanie - Ale whiskey ma być single malt - zakomenderowała zsuwając się z łóżka by zebrać swoje rzeczy. Przy okazji pochylając się i kusząc Luca widokiem nóg i wypiętych pośladków. - Gotowy? - wyprostowała się wsuwając buty na stopy.
- Jak nigdy. - Po prostu nie mógł odmówić sobie przesunięcia dłonią po jednej z dwóch ślicznych półkul jakie chwilę wcześniej był tak uroczo wypięty. Miał tylko tyle siły woli by nie zrobić tego ciut wcześniej.
- Dajesz, Luc - Mazzy spojrzała sugestywnie na jego usta i zakręciwszy kuperkiem ruszyła do drzwi. Luc zabrał jej ubranie, by wyglądała na przebraną hostessę, a ona napuszyła lekko włosy i pewnym krokiem podreptała z powrotem na dół wyglądając krótko za róg w dół schodów. Nikogo nie było więc przeskakując po dwa stopnie na raz zbiegła w dół. Z jedna dłonią opartą dumnie na biodrze, wypinając lekko biust ruszyła w głąb tłumu. Nie zauważyła otwieranych drzwi do kanciapki hostess. Luc za to już tak.

Zaklął cicho gdy tylko to zobaczył rozglądając się i osłaniając Mazz wzrokiem. Przyskoczył do otwierających się drzwi, zaglądając przez nie lekko.
- To nie toaleta? - spytał zasłaniając widok z wnętrza pokoiku na rudą jaka spieprzała ku wyjściu swoim tempem dalej.
W kanciapce podniósł się pisk i raban półnagich i nagich dziewcząt. W powietrze poleciało kilka soczystych przekleństw:
- To jest pomieszczenie służbowe!
- Wypierdalaj!
- Wezwiemy ochronę!
- Proszę natychmiast zamknąć drzwi!

- Co ty do kurwy nędzy wyprawiasz? - usłyszał za sobą.
Odwrócił się widząc swą ukochaną żonkę, żoneczkę, żonciunię z założonymi na piersiach rękoma i przyglądającą się mu z politowaniem.
- Alaistera szukam - odpowiedział bezczelnie.
- Zamknij debilu te drzwi! - doleciało go z kanciapki i jakaś większa hostessa podeszła by zatrzaskując je.
- Co za ojcowska intuicja. Szukać syna w burdelu. - Kira, od niedawna Leona, uśmiechnęła się kpiąco.
- Matkę synka tu znalazłem, więc hej!...
- No patrz... pasujemy znaczy do siebie jak ziarnka groszku - prychnęła.
Przez chwilę milczał. Myślał jakby się tu odciąć i po prostu nie wiedział z czego wybrać.
“Jak któryś klient wybrał wariant z groszkiem, to mnie do tego nie mieszaj”
“Pasujemy do siebie jak dziwka do księdza”
“Patrzę… jak każdy kto zapłaci 200 credsów ale mi nawet za darmo się nie podobało”.
W końcu wybrał.
- Przepraszam. Za dziwkę. Za wszystko. Dostaniesz papiery, Kiri - lekko odsunął ją kierując się tam gdzie kilka chwil wcześniej zniknęła Mazz.
Nie zauważył wyrazu jej twarzy na jego słowa.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 06-02-2016, 16:12   #20
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Cathy była dziś wytrzymała, ale w końcu zmęczenie pokonało jej słabe ciałko. Billy odczekał dwie godziny i połączył się z Dakotą.- Hej.
- Hej! - powitała go dziewczyna - Już prawie, prawie mam te dane. Gadam z jednym kolesiem co się zna na tych oznaczeniach. Co tam? - brzmiała na lekko rozkojarzoną.
- Nie wspomniałaś na jaki koncert chcesz mnie zabrać i kiedy to planujesz. Nie jestem za bardzo na czasie jeśli chodzi o muzykę.- przypomniał jej Idol.
- A tak.. koncert… - Dakota przerywała co słowo - koncert Moiry. Wiesz… ona śpiewa. Bardzo fajnie śpiewa. Rock. Pasuje Ci?
- Bo ja wiem… słuchałem muzyki poważnej i patriotycznych songów w młodości. A obecnie niespecjalnie zwracam uwagę na muzykę.-
stwierdził Idol… i prawie się do pokrywało z prawdą. Miał kilkanaście plików .mpv z archiwalnymi nagraniami swego imiennika, które ściągnął z darmowego portalu edukacyjnego. Ale jeszcze ich nie przesłuchał.
- Nooooo….ale wiesz… Moira ma niezłą renomę. Jest rockergirl - zaśmiała się Dakota. - Zazwyczaj jeździ z koncertami ale teraz nie da rady. Więc robi takie mini koncerty tutaj. Akustycznie głównie ze względu na dziecko. Jak Ci się nie spodoba możemy wyjść. To jak?
- Mnie tam wszystko jedno… to ty powinnaś się zastanowić czy takiego zgreda chcesz ciągać po koncertach. Wstyd się ze mną pokazać.-
droczył się z nią Billy.
- Billy!!! Jakiego zgreda? - Dakota w końcu jakby oderwała się od tego co robiła - Jak to zgreda? Wstyd? To chyba tobie … ze mną… - straciła rozpęd.
- Niby dlaczego miałbym się wstydzić wychodząc z taką ładniutką dziewuszką? Wszyscy będą mi zazdrościć.- mruknął w odpowiedzi Idol.- Mam tam do ciebie pojechać i przypomnieć ci ten fakt?
Dakota zamilkła na chwilkę.
Obiecała mu przecież nie wystawiać jego obietnic na próbę.
Ale był daleko.
- Hmmmm…. - mruknęła cichutko.
- Hmmm… co?- zapytał zdziwiony Billy.
- A nic nic… tak … po prostu… się zasta...nawiam - uśmiechnęła się w komunikatorze Dakota. - Ale mogę wiesz… poczekać. - dodała.
- To kiedy odbywają się te koncerty?
- zapytał po chwili Billy z uśmiechem i westchnął. - I na co możesz poczekać?
- Koncerty są zazwyczaj w czwartki i każdy weekend. -
wyjaśniła Dakota - A poczekać… no … aż skończysz zlecenie… na wiesz… przypominanie - dodała cichutko.
Idol zaśmiał się cicho słysząc jej słowa.- No… zobaczymy jak się rozwinie sytuacja. Może zdołam wpaść wcześniej, jeśli masz ochotę… niczego nie obiecuję jednak.
- Znaczy ja … mam, ale no sam mówiłeś, że musisz być w ruchu…-
to ostatnie słowo wypowiedziała zwalniając jakby tempo i zamyślając się nad czymś. - Ach, nie założyłam jeszcze tego no… konta naszego. Ale zrobię to niedługo … jeśli … chcesz - dodała.
- Nie mogę zostać na całą noc, bo patrz jak to się skończyło… wpaść na godzinkę pewnie bym mógł. Ale to później… a co do konta…- zamyślił się próbując sobie przypomnieć o co w tym chodziło.- ...wyleciało mi to z głowy.
- No mówiłeś o VE …-
Dakota teraz lekko ugrzęzła - … do … zabawy i przytulania?
- Aaaa takie konto. Z chęcią.
- zgodził się z nią Idol.- Kiedy będziesz gotowa. Przyda mi się przerwa w jeźdźcie i chwila odpoczynku.
- Mogę i zaraz -
zaśmiała się lekko nerwowo - ale chciałam najpierw tę Triadę załatwić. No i chciałam też sprawdzić co z Cortezem. To zależy od Ciebie. - podrażniła Idola.
- Nie ma pośpiechu z nimi…- odparł w odpowiedzi Billy i dodał po chwili.- Szczerze powiedziawszy VE to dla mnie… pierwszy raz.
Nie korzystał z tego gdy był na szczycie. Nie musiał. A gdy stoczył się w dół… cóż miał inne sprawy na głowie.
- No dla mnie też. - wyznała Dakota - To jak chcesz… to… daj mi chwilkę….
- Ok… poszukam jakiegoś miejsca, na przerwę.-
ruszył wóz kierując się ku kolejnemu płatnemu parkingowi, na którym mógł liczyć na jako takie bezpieczeństwo.
Pokołował chwilę, ale znalazł jeden z wysokościowych parkingów

.

Wyjechać musiał co prawda na 32 piętro ale znalazł spokojne miejsce.

Dakota po chwili faktycznie podała dane oraz adres VE room.
- Tooo…. co? Wchodzimy?
- Ok…-
Billy przypiął dodatkowe łącza do swego interfejsu, by w pełni wejść zmysłami do VE roomu. Czuł się trochę dziwnie. Nie był netrunnerem i rzadko używał w pełni możliwości swego wszczepu. Trudno było się mu przyzwyczaić do chwilowego doznania opuszczania swego ciała.
- Dzziiiiiwnie - w pokoju, w którym nagle się znaleźli było faktycznie dziwnie. Dla osób po raz pierwszy korzystających z VE w celach innych niż surfowanie, takie połączenie sprawiało, że zmysły i sam umysł musiały chwilo się zestroić. Tutaj dochodziły również kwestie połączenie VE ze strefami … erogennymi… cudaczne uczucie. - Ale ka… ale mówili mi, że to szybko się niweluje wiesz? - powiedziała Dakota, która w tym pokoju miała na sobie obcisłe wdzianko z białego lateksu, dokładnie oblepiające jej figurę. Zniknęły też blizny z twarzy. Dakota popatrzyła na Idola.
- I jak? - obróciła się wokół własnej osi.
Billy spojrzał najpierw na Dakotę, a potem w dół. Ubrany w podobny lateksowy strój przekonywał się o jego rozciągliwości i elastyczności.- Hmmmm...wszystko działa. Co dalej księżniczko? To ty tu jesteś adminem, narratorem, czy jak to zwą… ty kreujesz rzeczywistość.
- Ummm no możemy na przykład…. wybrać park
- Dakota zmieniła scenerię i znaleźli się na wzgórzu pod wielkim, starym drzewem. Powiewała przyjemna letnia bryza, rozwiewając wyższe trawy. - Albo… może być pokój w hotelu - standardowy pokój hotelowy oświetlony przytłumionym światłem - Może nie… Albo możemy... co to? - oczom Billy’ego ukazał się niewielki pokoik z dużą ilością najróżniejszych gadżetów i zabawek, masek i sznurów - Eeee…. nie? - Dakota zmieniła scenerię na pub. - No nie wiem… na coś masz ochotę, Billy?
- Tamten pokoik z zabawkami był interesujący.
- mruknął wzbudzając zaskoczenie na twarzy Dakoty, zaśmiał się głośno i podszedł do dziewczyny.- żartowałem.
Objął ją w pasie i przytulił do siebie.- Sceneria dowolna, tam gdzie będzie ci wygodniej… najlepiej taką wybierz.
- To może ta pierwsza?
- spytała spoglądając na Idola.
- Może być pierwsza.- uśmiechnął się Billy muskając wargami ucho wirtualnej Dakoty. Trzeba było przyznać, że doznania wydawały się autentyczne.
Ruszyli w kierunku drzewa.


Dakota lekko, nieśmiało wtuliła się w mężczyznę i objęła go w pasie. Na jej twarzy widać było ciekawość i ekscytację.
- Ludzie muszą to lubić - mruknęła bez kontekstu.


Przyjemnie lekki wietrzyk chłodził ciepłe, powietrze pachnące upalnym latem. Dakota na chwilkę przystanęła i ściągnęła buty. Zanurzyła stopy w trawie. Popatrzyła na Idola, który przez ułamek sekundy ujrzał na jej buzi jej zamiar. Dziewczyna rzuciła się do biegu ze śmiechem:
- Będę tam pierwsza! - i pognała wprost ku drzewu połyskując swoim białym wdziankiem kusząco.
Billy zerkał na dziewczynę jednocześnie zaciskając w pięść i rozluźniając lewą dłoń. Było to niesamowite uczucie, znów mieć ludzkie ramię i ludzką dłoń. Nawet jeśli była to iluzja.
Po czym ruszył niespiesznie za dziewczyną, bardziej podziwiając jej krągłości w ruchu, niż próbując ją dogonić. Choć… spotkanie w tym pokoju VE w teorii miało mieć pikantny przebieg, to Billy’emu nie bardzo na tym zależało. To miała być rozrywka dla Dakoty i bardziej sprawdzenie, czym są takie VE roomy i jakie mają możliwości.
- Hej! Oszukujesz! - skrzywiła się pociesznie, gdy w końcu zorientowała się, że Idol nie biegnie za nią. - No? - ponagliła i odsunęła z twarzy włosy, które zwiał wiatr - Na co czekasz… zgredziku? - wypaliła nagle odważnie. Zaczęła się powoli cofać, wyciągając dłoń za siebie by móc dotknąć drzewa pierwsza.
Billy ruszył za nią tak szybko jak potrafił, jednakże nie umysł nie przyzwyczajony do do Virtual Enviroment czynił go w tym miejscu wolniejszym od niej. To hakerka była tu gibka jak sarenka… nie on.
- No dalej, Billy! - zawołała już schowana za drzewem.
Mężczyzna ruszył za nią ze śmiechem.- Oj bo się doigrasz !
Po czym pognał za rozłożyste drzewo, by złapać swą zdobycz.
Przez chwilę bawili się w kotka i myszkę wokół drzewa. Dakota uciekała z piskiem i radosnym śmiechem. Aż w końcu to ona dopadła Idola wtulając się w jego plecy i oplatając swe ramiona wokół jego talii.
- Mam Cię, ha! - w zdyszanym głosie słychać było nutki zwycięstwa.
- Masz mnie, masz mnie… co więc z tym fantem zrobisz?- zapytał żartobliwym tonem Billy unosząc dłonie w górę, w geście poddania się.
- A to! - Dakota zsunęła dłonie znacznie niżej niż jego talia. Przez cienki materiał jej dotyk niemal parzył podbrzusze Idola.
- No to masz mnie dla siebie księżniczko.- mruknął Billy poddając się dotykowi dłoni Dakoty i lewą dłonią sięgając za siebie pochwycił jej kształtny pośladek ugniatając go mocno i drapieżnie.- Zrobimy, co tylko ci się marzy. W końcu tutaj to ty jesteś władczynią świata.
- Tak? Jestem? To Ty jesteś władcą… -
zaśmiała się i wtuliła mocniej w plecy Idola wciąż przebierając paluszkami po podbrzuszu i udzie Idola. Nagle przerwała i się odsunęła. - Ale Billy… - spoważniała - … jak by to było prawdą, to strasznie smutno by tu było. Tak.. pusto.
- To znaczy?-
zdziwił się Idol i pogłaskał dziewczynę po czuprynie.- Co przez to rozumiesz?
Trochę zaniepokoił się jej nagłą zmianą nastroju. Nie przybyli tu po to, by miała być markotna.

- No … - machnęła ręką wtulając się w Billy’ego bokiem. - … pusto, nawet gdy jesteśmy tu my. Nic więcej tu nie ma. Piksele i trochę kodu. Nie zastanawiałeś się nad tym? - spojrzała do góry na mężczyznę i uśmiechnęła lekko - Gadam jak świr, co?
- No… jesteśmy my i to co wykreujemy.. prawda?-
kostium Billy’ego ulegał zmianie. Kurczył się i pokrywał futrem zmieniając w gatki filmowych barbarzyńców oraz ich futrzaste botki.- To miejsce jest tym czym sobie zażyczysz. Więc nie przejmuj się tymi pikselami. To glina w twoich łapkach.- mówił prawdę, wszak była administratorką tego Virtual Enviroment roomu, mogła kształtować więcej niż Billy.
Przez twarzyczkę Dakoty przebiegł lekki skurcz. Billy miał wrażenie, że nie do końca zdołali się porozumieć. Ale dziewczyna nie kontynuowała tematu. Odetchnęła głębiej i westchnęła.
- Barbarzyńca? - uśmiechnęła się jeszcze jakby na pół gwizdka - Mam się zmienić w smoka? - zachichotała a jej ciało nagle pokryły jedynie mikroskopijne majteczki i dwie nalepki na szczytach piersi w kształcie srebrnych gwiazdek. - Hmm… tam jeszcze były takie ….- “dorzuciła” niewielki kolczyk w pępku połyskujący srebrzyście.
- Barbarzyńca… a jak.- Billy wziął dziewczynę na ręce i ruszył z nią w kierunku… tam gdzie trawa wydawała mu się mięciutka.- Dla ciebie to może znany świat, niemalże twój żywioł. Ale ja tu jestem dzikusem nie rozumiejącym za wiele.
- To musisz mieć dłuższe włosy i zarost - nagle mruknęła Dakota - i… a nie dzidę już masz - zachichotała chowając buzię w ramię Idola. Wpatrzyła się znowu w twarz mężczyzny, jej oczy błyszczały radością i szczęściem.
- Ty się zacznij bać… bo kto wie czy kiedyś nie doprowadzisz mnie do takiego stanu, że jak dzikus rzucę się na ciebie i użyję tej dzidy.- ostrożnie ułożył dziewczynę na miękkiej trawie i ustami zabrał się za pieszczotę jej piersi pocałunkami i muśnięciami językiem. Dłonią wodził po udach i podbrzuszu dziewczyny.- A ona ostra jest… ta dzida.
- Ale to już teraz mam zaczynać się bać -
mruknęła Dakota uśmiechając się radośnie. - Bo wiesz… strój… odpowiedni… troszkę - zaśmiała się cicho lecz rozbawienie szybko przemieniło się w ciche westchnienia. Wyciągnęła ramiona ponad głowę unosząc tym samym swe pełne piersi wprost to ust Idola.
- Cóóóż… nie masz czego… zrobimy to na co będziesz miała ochotę. Po to tu jesteśmy, prawda?- dłoń mężczyzny wsunęła się pod skąpe majteczki dziewczyny prowokacyjnie wodząc opuszkami palców po jej podbrzuszu. Usta skupiły się na tych dwóch dumnie wypiętych skarbach, muskają je wargami delikatnie i czasami wodząc po skórze językiem.- Odpowiedni do czego? Wyglądasz jak… hmm… modelka kostiumów plażowych.
- Tak? -
westchnęła cicho prężąc się lekko pod muśnięciami mężczyzny - No… odpowiedni do rzucania się jak bar...barzyńca. - straciła na chwilkę wątek pod pieszczotą podbrzusza. - A ciągle ja i ja… a Ty? Co z tobą? - otworzyła szeroko oczy i spojrzała na Billy’ego.
- Ja się bawię dobrze… ale skoro chcesz barbarzyńcę.- zaśmiał się cicho Billy i pochwycił za materiał majteczek i szarpnął mocno… przez chwilę wrzynały się w pośladki Dakoty, ale potem materiał się poddał pękając z trzaskiem. Idol odrzucił tkaninę gdzieś w trawę i wstał.- Ja Kurg teraz zdobyć Dakota.-
Chwycił za swe futrzaste gatki, tu miał większą kontrolę, więc zerwanie ich z siebie zajęło mu sekundę odsłaniając dowód pożądania leżącej przed nim dziewczyny.
Dakota pisnęła i zaczerwieniła gwałtownie. Gdy Idol stanął nad nią uniosła się na łokciach i wpatrzyła z rozchylonymi ustami w jego ostrą dzidę.
Potem przeniosła spojrzenie na twarz mężczyzny, spoważniała i wyciągnęła dłoń. Tutaj ręka jej nie drżała ale Billy miał pewność, że w rzeczywistości dziewczyna drżała.
- Ja… Dakota… eee… z plemienia …. Pikselowych Kotów… emm - podjęła próby wejścia w rolę branki ale jej nieśmiałość jednak zwyciężała. Spojrzała ponownie na Idola i zagryzła wargę.
Billy spojrzał na jej pełne piersi i uśmiechnął się wesoło i łobuzersko.
- Coś ci pokażę…- klęknął delikatnie chwytając za jej uda. Rozchylił je szeroko unosząc lekko i natarł swą męskością na jej podbrzusze. Kwiatek dziewictwa dziewczyny ocalał, bo miecz zamiast wbić się w nią, ocierał się tylko o jej łono. Idol uśmiechając się dodał.- No… to… na razie posmakuj tego.-
Dziewczyna wydała długi jęk, cichutki, niemalże nabożny, gdy rozkoszowała się nowymi doznaniami.
- To … czuć… podobnie ale in...naczej - sama unosiła leciutko biodra ku górze instynktownie reagując na drażniącą obecność broni Billy’ego. Musnęła leciutko opuszkami palców swój brzuch i podrażniła piersi.
- Billy … a… - urwała i próbowała złożyć uda, nagle zawstydzona.
- Co… -mruczał Billy czując narastający apetyt, bo droczył się z własnymi pragnieniami ocierając się o intymny obszar dziewczyny.- Nie wstydź… się mówić…
I jeszcze te pełne krągłe piersi falujące w rytm ruchów jego ramion i bioder.
Uniosła się ku jego twarzy, cmoknęła policzek i wyszeptała do ucha:
- A...aa dotkniesz mnie tak… jak … ostatnio? Proszę… - odsunęła się z prośbą widoczną w oczach.
- Językiem czy palcami… księżniczko?- mruknął Billy z uśmiechem.
- Jak … wolisz… - odpowiedziała nieśmiałym uśmiechem i opadła na łokcie, unosząc lekko kolana ku górze.
- Połóż się wygodnie na trawie i rozsuń szeroko nogi… księżniczko.- Idol uśmiechnął się delikatnie.- Mam wrażenie, że następnym razem… będziesz już miała gotowy pakiet żądań i pragnień.
- Nie… następnym razem… jak będziesz tutaj… to chciałabym… wiesz -
ułożyła się posłusznie na trawie i wygięła w lekki łuk rozkładając zachęcająco nogi zgięte w kolanach - Wiesz? - wymruczała, aby się upewnić.
- Trochę… nie bardzo…- rzekł cicho Billy wstając i obchodząc leżącą dziewczynę. Klęknął mając jej głowę między swymi kolanami. Opadł na czworaka i objąwszy jej uda zaczął muskać zaczepnie ów kolczyk w pępku, a potem zabrał się za gniazdko rozkoszy Dakoty, muskając je swym emiterem audio, powolne rozpalające zmysły liźnięcia.
Był ciekaw co Dakota zrobi z tą sytuacją… z dżojstikiem dumnie wiszącym jej nad twarzą.
Hakerka wypchnęła biodra do góry w odpowiedzi na pełne zapału i werwy liźnięcia Idola. Przez chwilę Billy czuł jedynie ciepły powiew na swoim sprzęcie, a potem… drgnął, gdy dziewczyna zaczęła odwzajemniać drażniące zagrania, kopiując działania Billy’ego. Ciepłe usta i gładziutki, miękki języczek zaczęły eksplorować budowę i czułość jego sondy.
Billy jęknął cicho i przestał się bawić z oczekiwaniami kochanki. Język sięgał głębiej i głębiej pobudzając nowe impulsy nerwowe w ciele Dakoty, wił językiem głęboko w jej ciepłym rdzeniu kobiecości. Zaciskał dłonie na pośladkach, by mocniej docisnąć twarz do podbrzusza dziewczyny.
Biodra hakerki poruszały się niecierpliwie i niekontrolowanie, zaś jej dłonie i usta łapczywie poznawały każdy najmniejszy fragment drążka sterowniczego. Czasem jej działania stawały się nieco brutalne, gdy zapał i pragnienie przejmowały kontrolę jednak ilość czułości łagodził odczucia bólu wkrótce potem.
Billy również bardzo entuzjastycznie podszedł do pieszczot delikatnego ciała Dakoty, czując jednocześnie jej drżenie, jak i własną eksplozję… kumulujący się ładunek pożądania prowokowany przez zwinny język Dakoty nabierający doświadczenia w pieszczocie owej barbarzyńskiej dzidy.
Dziewczyna nabierała wprawy ale do osiągnięcia samokontroli jeszcze jej dużo brakowało. Idol mógł wyczuć to w coraz mocniejszym drżeniu i mocniejszym wiciu się jej pod nim. Przytłumione piski i głębsze pojękiwania wskazywały mężczyźnie, że Dakota nie wytrzyma już zbyt długo. Gdy szarpnęła gwałtownie biodrami w górę poczuł spazmy jej ciała.
Billy’emu zresztą też niewiele brakowało, bo dziewczyna mimo swojej niewinności, była bardzo zdolna w doprowadzaniu go do ekstazy. Choć… tym razem, on wygrał ten wyścig. I dysząc nadal rozpalony jej poczynaniami, przerwał pieszczoty, by Dakota dokończyła zabawę jego sterownikiem.
Dokończyła… z zapałem… pomrukami i liźnięciami pokazując jak bardzo jej się to podoba. Wpiła palce jednej dłoni w pośladek Billy’ego i najwyraźniej korzystając ze sztuczek z filmików “instruktażowych”, odchyliła mocniej głowę by posmakować go mocniej i głębiej.
Billy dyszał i dyszał i drżał… nie zmieniając pozycji i zastanawiając się czy VE potrafi oddać smak, bo miał wrażenie że Dakota zaraz sprawdzi ten fakt na własnej skórze… a właściwie na języku. Jeszcze kilka muśnięć i .. z przyjemnością słyszaną w głosie Billy oddał hołd jej umiejętnością. Hołd o smaku czekolady.. VEroom niekoniecznie potrafiło oddać doznania smakowe, zastępując je losowymi z bazy danych potraw uznawanych za smaczne.

Hakerka powolutku dokończyła pieszczoty i smakowanie dowodu rozkoszy Idola by w końcu niechętnie uwolnić jego dzidę z miłosnych pocałunków.
- Hmmm… - przesunęła paznokciami po skórze na pośladku mężczyzny zostawiając leciutkie ślady - … chyba… chyba wole na żywo…- mruknęła.
- Tu moglibyśmy zaszaleć… tu… mogłoby cię nie boleć.- mruknął Billy siadając obok leżącej dziewczyny.- Oczywiście, że na żywo jest lepiej. Doznania są bardziej wyraźniejsze… a ty bardziej rozpalona, gdy wiesz że dociskam cię do ściany ja… i że ubrania które zdzieram nie są kupką pikseli.
- Billy! -
pacnęła go żartobliwie w ramię - Lubisz to, tak? - przekrzywiła głowę jak szczeniaczek, śmiejąc się.
- Co… peszyć cię?- uśmiechnął się Idol.- Tak. Uroczo wyglądasz z rumieńcami na policzkach.

- Wstręciuch!
- Dakota rzuciła się na Idola i popychając go mocno na plecy przeturlała się wraz z mężczyzną kawałeczek. - Ładnie to tak wykorzystywać niecnie niewinną Dakotkę?
- Nieładnie… oj nieładnie.-
odparł z uśmiechem mężczyzna głaszcząc ją po policzku.- Ale jakże przyjemnie.
Dakota ponownie wprawiła ich ciała w lekki ruch i usiadła na Idolu. Złapała jego ręce i przesunęła za głowę mężczyzny:
- Ta zniewaga, krwi wymaga! - mruknęła wciąż trzymając ręce Billy’ego w nadgarstkach. I zaczęła drażniąco bawić się płatkiem ucha, ocierając się całym ciałem o naprężone ciało kochanka. - Przeproś! - domagała się.
- Nie mam ochoty… lubię cię taką… pełną werwy i energii.- mruknął Idol cicho czując jak ocierające się o niego ciało dziewczyny, go pobudza.- Nie złamiesz tak łatwo...eee… Kruga? Kurga! Nie złamiesz tak łatwo Kurga barbarzyńcy… musisz się bardziej postarać.
Osunęła zanim skończył mówić i ugryzła jego pierś, całkiem mocno. Potem patrząc wyzywająco w oczy “Kurga”, possała ukąszone miejsce. Powtórzyła to samo na drugim płaskim, męskim szczycie tym razem dołączając bezpardonową rozprawę z orężem dzikiego barbarzyńcy.
- Przeproś! - pisnęła drażniąc językiem tors Idola.
-Barbarzyńcy… są nieugięci… nie poddam się łatwo.- jęknął zdecydowanie za cicho, by mogło to brzmieć dumnie. Poddawał się dzielnie torturze swej kochanki, rozkoszując się jej inicjatywą.
- Nieugięci? Taaaaaak? - Dakota na chwilkę się zamyśliła po czym podniosła się, zostawiając Billy’ego rozciągniętego i rozpalonego na trawie. Sama zaś… stanęła nieopodal, tuż tuż na wyciągnięcie ręki - i przegięła się bardzo powoli by wypiąć kuszące pośladki w kształcie serca… Cholerne filmiki instruktażowe… zdecydowanie zbyt informacyjne…
- Przeeepraaaaszam.- mówił wyjątkowo powoli rozciągając słowo i delektując się widokiem pupy dziewczyny. Szybko uczyła się korzystać ze swoich atutów.
- Tak lepiej - spojrzała na Idola przez ramię i … przesunęła dłońmi po wnętrzu swych ud. - I kto tu jest nieugięty, hm? - drażniła palcami wrażliwą skórę by przesunąć dłonie na pupcię - Hmm?
- No… trudno się oprzeć takim argumentom i takiej ich prezentacji.-
stwierdził Idol siadając na trawie i podziwiając widoki. Bo było co podziwiać… tym bardziej pięknie musiały się prezentować w naturze.
Hakerka uśmiechnęła się i wyprostowała.
Stanęła nad Billym i opadła na kolana ponownie siadając na mężczyźnie. Bez ostrzeżenie objęła dłońmi broń barbarzyńcy i z kuszącym uśmiechem, podkreślając pełne półkule ramionami zaczęła poruszać dłońmi. Obserwowała przy tym pilnie reakcje Billy’ego. Na policzkach pojawił się rumieniec, teraz jednak Idol nie był pewien, czy zawstydzenia czy rozpalenia.
W przypadku Billy’ego… nie było takich dylematów. Rozpalone pożądaniem spojrzenie obserwowało twarz dziewczyny i ześlizgnęło się na piersi ściśnięte jej ramionami. Po czym powędrowało na jej twarz… zresztą nie musiała widzieć tej żądzy na jego obliczu. Czuła ją pod palcami i słyszała w jego oddechu. I poczuła na swych piersiach, gdy Idol chwycił je dłońmi drapieżnie, ugniatając i masując namiętnie.
Stęknęła głośniej i odchyliła głowę do tyłu, nachyliła się lekko by ułatwić dostęp kochankowi do pełnych półkul. Dłonie dziewczyny nie przestawały się poruszać miarowo i posuwiście. W pewnym momencie uniosła się i podsunęła. Sterując napiętą bronią Kurga wyciągnęła jedną dłoń do Idola. Uchwyciła ją dla równowagi i powolutku zaczęła się osuwać. Żar jej kobiecości powoli obejmował i Idola.
Idol… wstrzymał oddech nieruchomiejąc i pozwalając dziewczynie samej podjąć decyzję co do tempa. To był jej… wszak… cóż… nie pierwszy raz. W końcu te figle były tylko iluzją w umyśle. Ale bardziej przedpremierowy pokaz..tego co ją czeka.
Dakota powoli, centymetr po centymetrze opadała coraz niżej. Na chwilę znieruchomiała by kontynuować powolne opadanie. Zaś Billy… cóż… miał możliwość docenić jak wiele może sprawić jedno proste “przepraszam”.
Uśmiechał się ciepło, delikatnie jedynie opuszkami palców drażniąc przyjemnie szczyty jej piersi. Czuł przyjemność, gdy otulała włócznię dzikiego Kurga swą rozkoszną obecnością.
Dziewczyna w końcu dosiadła go w całości i popatrzyła na Idola niepewna do końca co dalej.
Poruszyła lekko biodrami. Na próbę. Przytrzymała się mężczyzny układając swe dłonie na jego brzuchu i poruszyła się jeszcze raz. Bez wprawy. Za mocno. Syknęła.
- Powoli i delikatnie… bez pośpiechu.- szeptał cicho Billy przytrzymując dziewczynę w okolicy pośladków.- Musisz nieco przywyknąć, rozluźnić się… to z czasem ci przyjdzie łatwiej.
Pokiwała głową. Poruszyła ponownie. Mocniej przyciskając biodra do podbrzusza Idola. Jej ciało zacisnęło się na intruzie i jakby dało dziewczynie sygnał do dalszych eksperymentów. Przyspieszony oddech i skupienie dziewczyny przeplatały się z rozpalonymi spojrzeniami rzucanymi kochankowi. Odetchnęła głębiej i zakołysała raz, drugi, trzeci by w końcu wpaść w wolny rytm.
Billy pomagał jej w tym obejmując pośladki i delikatnie starając się wyrównać rytm, jego spojrzenie było równie rozpalone. Przyjemność jaką dawały jej ruchy Dakoty była widoczna w jego spojrzeniu i odczuwalna w podbrzuszu dziewczyny. To były powolne ruchy obojga kumulujące ich żądze w kierunku wybuchowej kulminacji.
Całość była słodko powolna, bo tempo dyktowane przez Dakotę nie zmieniało się. Dziewczyna kosztowała, poznawała i rozkoszowała się nowością wrażeń. Lecz wolno nadchodząca ekstaza nie oznaczała mniejszej rozkoszy. Dziewczyna z niedowierzaniem otworzyła szeroko oczy gdy mocniejsze spazmy jej ciała zaczęły ponosić ją na szczyt Otwarte usta spazmatycznie łapały oddech. Nie spuszczała wzroku z Idola.
Ten również drżał, gdy rozkosz sprawiana mu przez dżokejkę doprowadziła w końcu jego rumaka do mety. Zaciskał zęby próbując kontrolować doznania, lecz i on im uległ z cichym jękiem i chwyciwszy Dakotę w pasie przytulił ją do siebie.
Opadła na niego bez tchu. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiła.
- Wow! - mruknęła gdy w końcu złapała oddech. - Tak jest w realu też?
- Bardziej intensywnie zapewne…-
mruknął tuląc do siebie Dakotę.- Zwłaszcza gdy przywykniesz do takich zabaw. Wtedy potrafi być naprawdę dziko, ale wszystko w swoim czasie. Zobaczysz… za którymś razem… będzie i wypięta ku mnie twa kusząca pupcia, tak jak na filmach.
Dakota podsunęła się w objęciach kochanka i pocałowała go.
- Dobrze, Billy - zgodziła się ni to ulegle ni to wyczekująco. - A jak ty lubisz? Dziko czy nie?
- Lubię urozmaicenia.-
pogłaskał ją po policzku.- Na początek zaś chciałbym, byś sprawdziła to co cię zaintrygowała na filmikach. A poza tym.. co ty lubisz? Poza muzyką rockową i cyberprzestrzenią.
- Cathy. -
odpowiedź była krótka.
- No tak… a ja się już nie liczę?- Idol wszedł żartobliwie przesadnie dramatyczny ton.
- Ciebie… nie lubię… - popatrzyła na Idola poważniej i zaczerwieniła się. Spróbowała się uwolnić z ramion kochanka.
- Jesteś rozkoszna.- mruknął Billy całując czubek nosa Dakoty, nie pozwalając jednak jej uciec ze swych objęć.

Dziewczyna nie kontynuowała. Po prostu wtuliła się mocniej, gładząc lekko ramiona Idola.
- Wiesz… - wymruczała - … zastanawiałeś się kiedyś jakby… - urwała by cmoknąć lekko pierś kochanka - jakby to było żyć tylko w VE? - oparła brodę o klatkę Idola i spojrzała mu w twarz, leniwie przesuwając palcami po jego ramionach, szyi i policzku.
- Pewnie to życie jak sen. Żadnych trosk, żadnych problemów, światy na życzenie… urokliwy sen.- odparł jej cicho Billy, głaszcząc po głowie.- Tak jak teraz. Acz… jest coś słodkiego w realności, prawda? Chciałabyś chyba, bym był teraz obok ciebie realnie i naprawdę pieścił twe ciało?
- No pewnie -
mruknęła z uśmiechem - ale VE ma coś magicznego w sobie. Możesz być wszędzie w tym samym czasie, robić wiele rzeczy w tym samym czasie. Nie musisz się martwić o jedzenie czy picie. Znaczy… wiesz… abstrahując od ciała fizycznego… - położyła głowę na torsie Billy’ego i objęła mężczyznę ramionami. - Tylko musiałoby być dość samotnie. Chyba.
- No… samemu tak.-
zaśmiał się cicho Idol wodząc dłońmi po włosach dziewczyny.- Chociaż to co my robiliśmy… raczej wymagało skupienia na działaniach.
Uśmiechnęła się:
- No tak… ale… wiesz - uniosła się lekko - … skoro tak naprawdę to stymulujemy nasze ośrodki mózgowe, a nasze ciała to tak jakby odbiorniki… to czy jakby się wzięło tylko dwa mózgi i podpięło elektrody to też by odczuwały przyjemność? - usiadła wyprostowana wciąż na udach Idola. Z zapałem dywagowała nie zważając na swą nagość.
- Pewnie i tak, ale wiesz.. jestem bardziej staromodny… poza tym widziałem cię nagą w realu… i rozpalasz zmysły moja droga księżniczko.- cmoknął ją w czubek nosa delikatnie.
W odpowiedzi otrzymał śliczny, szeroki uśmiech, za którym podążył namiętny pocałunek.
- Ty też… - Dakota possała dolną wargę kochanka - … dużo miałeś kochanek? - zmieniła temat.
- Sporo… przyznaję. Nawet po kilka na raz. Pieniądze dają duże możliwości w kwestii zaspokajania apetytu, ale… one były właśnie takimi laleczkami za pieniądze.- zamyślił się Billy wspominając swą przeszłość.- Wyhodowanymi właśnie w tym celu. Takich emocjonalnych relacji było znacznie mniej.
- A byłeś kiedyś za… no… zakochany?
- Hmm… w zasadzie to nie.-
zamyślił się Idol szukając wśród twarzy z przeszłości kogoś ważnego. Nie było nikogo takiego. Nawet koleżanki z drużyny, były no… towarzyszkami broni. Częściej widział ich głowy w hełmach niż bez.
- Aha… - mruknęła dziewczyna - A myślisz, że się kiedyś zakochasz? - dopytywała nieśmiało.
- Mmmoże… kto wie.-
odparł dyplomatycznie Idol cmokając delikatnie policzki Dakoty.
Dakota nagle się jakby przestraszyła:
- Ale ja nie mówię o sobie… - zaczęła gwałtownie i gęsto się tłumaczyć, rumieniąc się - ja tylko tak pytam, wiesz… nie mówię, że we … we mnie czy coś, wiesz?
- Nie wiem…-
zaśmiał Idol głaszcząc Dakotę po włosach.- Nigdy nie byłem zakochany. Nie wiem jak to wygląda.
- Jak wygląda zakochanie?
- zdziwiła się dziewczyna - A to jakoś wygląda? To chyba się czuje… - dodała zbita z pantałyku.
- Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia. Nie zamartwiaj się tym.- znów cmoknął ją w czubek nosa.- Dziś w nocy spróbujemy zdobyć zapisy z hotelu… będę potrzebował twojej albo waszej pomocy.
- Ok
- Dakota opadła na trawę obok i spojrzała na Idola odginając lekko głowę - o której?
- Myślę że po północy, tak o pierwszej. Co ty na to?-
mruknął Idol.
- Ok… ale to chyba tylko ja. Cathy raczej będzie już spać. Z resztą zobaczymy. Dam ci znać - uśmiechnęła się ukazując ponownie dołeczki w idealnie gładkich policzkach - VE pozbawiło jej twarzy blizn. - A teraz co? - śmiesznie przymknęła jedno oko, a potem drugie.
- Aaaa … bo ja… wiem.. -
Billy nachylił się, by językiem zaczepnie trącać kolczyk w pępku Dakoty.- Pytanie na co masz ochotę. Może wymęczyłem cię za bardzo, a może zrobiłem apetyt na spotkanie w prawdziwej rzeczywistości?
- Myślę, że real może być ciekawym eksperymentem
- powiedziała Dakota ostrożnie, ważąc słowa - Chociaż ciągle się nieco ...boję… nie … denerwuję. Ale spotkanie może poczekać, co? - uniosła palcem podbródek Idola i spojrzała w oczy filuternie.
- Takaś niecierpliwa? - zaśmiał się cicho Idol i westchnął.- No… dobrze. Nie możesz zostawić Cathy samej, więc mam wpaść tam do was?
- A masz czas dzisiaj? Tylko… jak wpadniesz… to … co z hotelem?
- zawahała się powstrzymując uśmiech.
- Wpadnę wieczorem na chwilkę, a potem ruszę do hotelu.- mruknął Billy nadal muskając ustami brzuch leżącej na trawie dziewczyny.- Na chwilę odprężenia przed misją. Może być?
- Pffff -
fuknęła Dakota - chwilkę? - wydęła usteczka, muskając palcami płatki uszu Idola.
- Nie narzekaj, bo zrobię się bardziej… dziki…- usta mężczyzny zawędrowały w dół, pieszczotliwie muskając podbrzusze Dakoty.- Najpierw robota, potem zabawa.
- Dobrze Ci mówić… to nie tobie ktoś mówi, że wpadnie na chwilę odprężenia. -
zaśmiała się dziewczyna i lekko skuliła, podciągając kolana do góry, ostrożnie by nie zrobić krzywdy Billy’emu. - Skoro tak… to musisz poczekać… - podbrzusze Dakoty pokrył… pas cnoty.
- Księżniczko…- pogłaskał po głowie Dakotę, cmokając delikatnie jej ucho.- Wiesz jak jest… może… Po koncercie, zajmiemy się tym? -
Stuknął palcem w metalowy pancerz na jej podbrzuszu.- A dziś wieczorem… zrobimy coś miłego, na co będziesz miała ochotę. Coś odprężającego ciebie.
- Wiem, wiem -
Dakota nie wyglądała na złą ani obrażoną ale łaskawie przyjmowała “przeprosiny” i tłumaczenia Idola. - Teraz wracasz do pracy? - przytuliła się do Idola ciasno. Poczuł jej krągłości ściśle przylegające do swojego ciała.
- I tak przebywałem zbyt długo…-mruknął Billy cmokając znów ucho dziewczyny.
- Mhm - mruknęła Dakota oddając pocałunki na szyi Idola. - No dooooooooobrze - odsunęła się z ociąganiem - To wracaj do pracy…. - zaczęła się podnosić i pomagać Idolowi - Chodź zgredku. Pomogę Ci. - zachichotała lekko.
- Dziękuję panienko.- mruknął Billy pozwalając sobie pomóc przy wstawaniu.
- Nie ma problemu. Starszym trzeba pomagać. - docinała dalej hakerka a gdy już stanął pewnie wtuliła ponownie i nadstawiła buzię do pocałunku - To jedź i bądź ostrożny.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172