Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2016, 09:46   #62
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Kathil usiadła na łóżku rozespanym spojrzeniem mierząc przyjaciółkę:
- Koło kogo?! - spytała budząc się do końca na wspomnienie kapitan straży - Zwariowałaś? - z osłupieniem spoglądała na Ashkę.
-Nooo to może być powód dla którego sprzedaje tę posiadłość.- mruknęła elfka zamyślona.- Jeden z powodów.
- A wiesz coś na temat innych powodów?
- Całe to prywatne wojsko Danirisa… jest kosztowne. A Rediecowie to nie Selkirkowie… Potrzebują pieniędzy, zwłaszcza że jeszcze ta kompania najemników jeszcze nie wyrobiła sobie marki. Można się potargować.- wyjaśniła Ashka.
- Chcesz się targować w moim imieniu? - spytała Kathil z krzywym uśmiechem - Chyba ci “wojskowi” są młodziutcy… - udawała zamyślenie.
- Nie bądź niedorzeczna. Mi nie sprzedadzą. - machnęła Ashka.- Jestem plebs. I tak… masz rację... są młodziutcy i niektórzy ładni, ale też pyskaci i aroganccy jak… cała ta złota młodzież mająca tytuły szlacheckie w miejsce rozumu. Nie chce mi się udawać uległej gąski… To nie mój styl.
- Oh może nie wszyscy szukają uległych gąsek. Czasem to tylko presja rówieśników - mrugnęła Kathil wygrzebując się z łóżka. - Dobrze, napiszę do niego i wyślę posłańca. Może uda się zobaczyć to cudo jeszcze dzisiaj.
- Nazywa Malvoron Wilcate i… może masz rację. Zwiążę któregoś i zaciągnę do swego leża jako zabawkę.- mruknęła elfka złowieszczo.

Kathil wezwała służącą po przybory i szybko skreśliła treść liściku prosząc Malvorona Wilcate o spotkanie w sprawie kamienicy w dniu dzisiejszym. Po czym zleciła dostarczenie wiadomości przez umyślnego.
- Jadłaś śniadanie czy dołączysz do mnie?
- Z przyjemnością bym coś zjadła na twój koszt.- stwierdziła z rozległym uśmiechem Ashka, jakby czekając na to pytanie.
- Hmmm… próbuję sobie przypomnieć kiedy ostatnio ja jadłam na twój koszt. - mruknęła Kathil i zamówiła śniadanie do pokoju.
- Duży ten bukiet? - spytała jakby bez zainteresowania.
- Dość. I chyba drogi. I jeśli miałabym zgadywać podwędził kwiaty z oranżerii w ratuszu… ciekawe czemu.- mruknęła do siebie elfka.
- Może ma ograniczony budżet - zachichotała Kathil kręcąc głową, próbując jednocześnie pokryć niejakie zmieszanie. Ona wiedziała dokładnie dlaczego akurat stamtąd. Nie udało się… szeroki uśmiech wypłynął jak nieproszony gość na jej twarz.
- Doprawdy? Mam wrażenie, że ty wiesz o czym, o czym ja nie wiem.- mruknęła podejrzliwie Ashka sięgając po wino.- Czy mam cię zacząć łaskotać, żebyś wreszcie wydusiła to z siebie?
Kathil roześmiała się głośno na tę groźbę:
- Wiesz, że wyglądasz jak ciekawska myszka, gdy na horyzoncie pojawia się nowinka, której nie znasz jeszcze? Po prostu… - Kathil zrobiła zadumana minkę - po prostu to dobre wspomnienia. - uśmiechnęła się.
- Oczywiście, że wyglądam jak ciekawska myszka… bo jestem ciekawską myszką. I jeśli nie chcesz by palce tej ciekawskiej myszki zawędrowały ci pod koszulkę nocną, lepiej nie drażnij się z nią.- pogroziła palcem Ashka.- Jakie to wspomnienia?
- Prywatne - Kathil pokazała Ashce czubek języka - i przyjemne - mrugnęła kokieteryjnie na osłodę. - To będzie dziwne… wiesz? Mieć Jaegere w swej posiadłości.
- Uważaj… bo naprawdę mnie prowokujesz bym cię obmacała w poszukiwaniu łaskotek.- znów pogroziła palcem Ashka dodając po chwili.- Wymknął się więc z willi niezauważony przez wszystkich szpiegów, łącznie z moimi. Zabrał kwiaty z oranżerii.. będącej w dobrze strzeżonym ratuszu, gdy straż miejska jest w pełnej gotowości i wysłał je tobie… Tu się kryje coś więcej, niż przekaz: koffam cię… Jest jeszcze: Patrz co potrafię.
- Tu się przede wszystkim kryje to drugie. Bo o koffaniu to raczej pozwolę sobie wątpić. Bądźmy realistkami. - uśmiech nie schodził z ust Kathil - to pokaz umiejętności nie tylko jego, ale też próbka zdolności jego organizacji. Gdyby nie dostał pozwolenia, nie ryzykowałby w takim zupełnie nieważnym akcie.
- Mam jakoś wrażenie, że ta przyjemna część łączy się właśnie z koffaniem.- uniosła oskarżycielsko palec celując wprost w oblicze Kathil.- A ty jak zwykle odmawiasz mi soczystych kawałków.
- W naturze musi być równowaga. Bo ty nie odmawiasz mi ich nigdy - Kathil ze śmiechem rzuciła poduszeczką w półelfkę.
- Pfff… od dziś zacznę się cenić i będę żądała soczystości za moje usługi.- odparła Ashka ze śmiechem przechwytując poduszkę.- A co się zresztą przejmujesz tym Jaegere. To śliski piskorz i raczej nie sprawi ci kłopotów.
- Nie przejmuję. Lubię go. Nie jest nudny. Chodzi mi tylko o to, że dziwnie będzie go mieć w posiadłości i … najprawdopodobniej sypialni też. Ortus wyjechał… - Kathil zawiesiła głos - … po prostu dziwnie i już. Nie źle, dziwnie.
- I tak ci się dziwnie ocierają uda o siebie na myśl o tym fakcie.- mruknęła Ashka z ironicznym uśmiechem.- Po prostu masz na niego ochotę, jak na słodki torcik. I właśnie się dowiedziałaś, że ów torcik jest ci podsyłany do domu.
- Oj tam… - mruknęła Kathil nadal z szerokim uśmiechem na obliczu - … wiesz, że nie jadam słodyczy.
- Och… oczywiście, że wiem… zwłaszcza nie ty.- mruknęła z przeciągłym uśmieszkiem Ashka i znów pokiwała palcem.- Zobaczysz, kiedyś zacznę cię łaskotać, za to droczenie się ze mną.
Zaśmiała się cicho.- I co najgorsze… pewnie ci się to spodoba i zaczniesz droczyć się bardziej.
- Swoją drogą… może mi pomożesz - Kathil nie zważała na zaczepki Ashki - Założyłam się z podkomendną Condrada, półelfią mniszką, że do czasu powrotu tego ostatniego nie będzie mogła doznać rozkoszy. Ale chcę ją utrzymywać w stałym stanie kipiącej żądzy. Jakieś specjalne porady? Aaaaa i mam to robić bez dotykania jej. - Kathil mrugnęła do przyjaciółki.
- Mea nie byłaby w tym lepsza?… bo ja wiem… odpowiednie stroje, może... zabawy swym ciałem na jej oczach.- odparła skonfundowana elfka. -Wiesz że ja raczej nie uwodzę. Wolę zdobywać… nie machałbym gołym tyłkiem przed tobą, lecz… dobrałabym się do twojej gołej pupy.
- Ha, wiem co! - Kathil klasnęła w dłonie - każę jej zostać w komnacie, gdy Jaegere tam będzie. - bardka miała niewinną minkę, ale oczy jej błyszczały. - Jemu też się powinno to spodobać.
- A nie masz z Jaegere interesów, który agentka Condrada nie powinna słyszeć.- przypomniała jej elfka.
- Nie będę z nim przy niej rozmawiać o interesach. On tam będzie jako mój długoletni, wierny przyjaciel.
- Specyficzny przyjaciel… domyślam się.- mruknęła Ashka.
- Uhmmm…. - pokiwała głową Kathil i lekko zarumieniła na wspomnienie ostatniego spotkania z Jaegere. Westchnęła cichutko. - Ciężko mi się zdecydować…
- Jesteś okropna… teraz to i moja wyobraźnia jest pobudzona tymi niedopowiedzeniami.- mruknęła cicho Ashka.- Zachowujesz się jak była dziewica po pierwszej nocy… był aż tak dobry?
- Ostatnio mam szczęście do kochanków. - bardka pokiwała głową z zapałem - Cała stała trójka jest mmmmm - Kathil nieświadomie zrobiła rozmarzoną minkę. - I każdy inny… - westchnęła.
- Zejdźmy z tego tematu, zanim moja ciekawość… -upiła wina Ashka dodając, a jej policzki zaczerwienione świadczyły o lekkim upojeniu.- Cóż, wiadomo że wśród całej czeredy różnych rozkosznych spotkań w końcu wybierzesz paru ulubieńców.
- Mhm… - dziewczyna pokiwała głową - a jak tam impreza? Znalazłaś swojego ulubieńca?
- Nooooo… nie narzekam. Ale w proteście wobec twej małomówności zapomnij o szczegółach.- pogroziła palcem Ashka.
- Nie pytam o szczegóły, pytam czy znalazłaś sobie kogoś do urozmaicania nocy i dni. - zaśmiała się Kathil - Jeszcze wina?
- No… tak. Nowy wybraniec już będzie rozgrzewał moje łóżko, na zmianę z przypadkowymi przygodami.-zaśmiała się elfka.
- To się cieszę. Spanie samotnie jest dobre tylko od czasu do czasu. Ubiorę się i pojedziemy zobaczyć tę kamienicę. Co ty na to?
- Spanie samotne jest dobre dla mniszek.- mruknęła Ashka i skinęła głową dodając ze śmiechem.- No to… mam wyjść, że byś nie czuła na sobie mojego spojrzenia i nie słyszała jak się ślinię?
- Nie musisz - Kathil zaczęła się ubierać w swój strój podróżny i związywać włosy - Wiesz...zastanawiałam się ostatnio, czy nie warto by było … - urwała sama nie bardzo do końca będą przekonaną do pomysłu - żeby znaleźć Condradowi żonę. Taką wiesz… którą można by było liczyć albo jako jako pionka albo jako sprzymierzeńca. Co myślisz?
- Taką, którą ty uwiedziesz…- mruknęła Ashka i przyglądając przebierającej się bardce.- … Bo… hmm… jesteś pewna, że on jej nie przekabaci na swoją stronę?
- To zależy...od żony. Jeśli będzie głupiutka to będzie mi to obojętne. Jeśli nie będzie głupiutka to może się uda z nią dogadać. Chodzi mi o to by mieć rękę na pulsie jeśli miałabym się wyprowadzić na zaścianek.
- To nie potrzebujesz głupiutkiej, a sprytnej i bardziej tobie posłusznej. - zamyśliła się Ashka.
- Mhmm… głupiutką można łatwo sterować. Zastanawiam się tylko gdzie by odpowiednią kandydatkę znaleźć. Bo takich nieco brakuje…i żeby jeszcze spodobała się Condradowi, który cóż lubi...specyficzne osóbki. - Kathil dokończyła w końcu makijaż. - Jestem gotowa.
- A już owinęłaś go sobie wokół palców?- zapytała zaciekawiona Ashka.
- Dokańczam powoli. Po jego powrocie zabiera mnie na parę dni sam na sam. Mam nadzieję popełnić coup de grace wtedy.
- Jesteś pewna że ci się uda? Bo jeśli nie uda. To głupiutką łatwo się steruje. Ale także i on może nie mieć z tym problemu.- odparła ze złośliwym uśmieszkiem Ashka.- A będzie z nią dłużej niż ty.
- Nie jestem. Condrad jest wymagającym przeciwnikiem. Gorzej… - bardka machnęła dłonią - … gorzej… że lubię te jego wyzwania. On lubi moje też. W innym życiu… kto wie. - uśmiechnęła się krzywo. - Idziemy?
- To brzmi… smakowicie.- Ashka podeszła do Kathil od tyłu i objęła bardkę w pasie tuląc ją do siebie.- Czyżbyś… miała na niego również apetyt?
- Oboje na siebie mamy. I wiesz co… - Kathil wtuliła się w Ashkę i ułożyła ręce na obejmujących ją ramionach półelfki - … to wcale nie maleje. Apetyty na rosną. - dorzuciła ze smętną minką.
- To ja bym wybrała jakąś, która potrafiła by się nim podzielić z tobą. I jeśli byłabym tobą, to jeszcze taką która potrafiłaby dzielić się nim w tej samej chwili. Ale cóż… ja lubię łóżka, które mieszczą więcej niż dwie osoby na raz. Dużo miejsca i zawsze można urządzić małe golutkie przyjęcie od czasu do czasu.- mruknęła cmokając czule ucho Kathil.
- Ashka - mruknęła Kathil układając głowę na ramieniu przyjaciółki - nie rozumiesz… ja się wcale nim nie chcę dzielić. Ani kawałkiem. - mruknęła zazdrośnie. - Głupie to ... wiem... i irracjonalne… ale tak jest.
- To go nie żeń, bo znienawidzisz ten koncept dzień po jego nocy poślubnej. On sam chyba żadnej nie szuka?- mruknęła do ucha Kathil znów je lekko cmokając.
- Nie… nie szuka. Za to szuka dzieci Cristobala. Mam dla Ciebie propozycję. - odwróciła się do półelfki. - Chcesz posłuchać?
- Słucham.- mruknęła Ashka wpatrzona w twarz przyjaciółki.
- Dołączysz do mnie i mojej kochanki? - palnęła Kathil z grubej rury. - Na jednonocną zabawę?
- Jeśli jest ładna i w miarę młodziutka, to jednonocna zabawa brzmi ciekawie.- zgodziła się Ashka z uśmiechem. Ciężko było ją zszokować.
- Jest ładna i nie wiem ile ma lat. Może coś koło mojego wieku. Ale lubi ostre gierki i myślę, że byśmy się dobrze bawiły. Porozmawiam oczywiście jeszcze i z nią. - Kathil odwróciła się i cmoknęła Ashkę w czubek nosa.
- Czemu nie… zaryzykuję. Znam twój gust, więc może być ciekawie.-mruknęła Ashka.- A co z tym twoim mężem?
- A co z nim? - spytała Kathil - wyjechał.
- Już ci się znudził?- spytała niby obojętnie Ashka.
- Nieeee… czemu? Aaaaa chcesz się pobawić?
- Nooo… jest w moim guście.- przypomniała jej elfka.
- Nooo wiem, ale go przestraszyłaś ostatnio. On zdaje się nie bardzo przepada za bardzo agresywnymi kobietami. - mrugnęła bardka.
- Szkoda…- westchnęła Ashka.
- Noooooo…. może troszkę się postaraj. Jak w końcu uda się nam znaleźć nieco dłuższy czas spokoju. Póki co, wszystko pędzi z tempem dzikiego konia.
Kathil pociągnęła Ashkę ku wyjściu.
- Po drodze muszę zakupić jedną niewielką rzecz… w zasadzie dwie rzeczy. - mrugnęła do półelfki ponownie - skrzynkę szampana oraz uroczą, cieniutką koszulkę nocną.
- Widzę, że szykujesz imprezkę.- zaśmiała się cicho Ashka i obie zaczęły schodzić schodami na parter zamtuzu, na którym… czekał już posłaniec od Wilcate’a z listem. czekał na ustną odpowiedź.
- Chłopiec nie traci czasu.- mruknęła z odrobinką podziwu Ashka.
Kathil sprawdziła treść listu.
- Widać zależy mu na złocie. To dobrze. Można będzie się dobrze potargować - uśmiechnęła się lekko.
W liście podane było miejsce i czas. Dość prestiżowa knajpka dla bogatych lub dobrze urodzonych gości. Najlepiej łączących obie te zalety. I czas… drugi dzwon po południu. Trochę uprzejmości i nic więcej. Posłaniec zaś czekał na potwierdzenie przybycia.
- Będę - potwierdziła Kathil posłańcowi i dała niewielki napiwek za wysługę. - Zatem mam trochę czasu. Zakupy! - zakomenderowała Ashce i ruszyły na polowanie.




Po zakupie dwóch wprost niezbędnych rzeczy, Kathil wysłała umyślnego do Wiligiana z pytaniem, czy sam jest w stanie wycenić nieruchomość lub czy też może polecić kogoś, kto może to zrobić przed drugim biciem dzwonu w dniu dzisiejszym. Tym razem posłała umyślnego na koszt Ashki. Sama zaś ruszyła z przyjaciółką na oględziny kamienicy.
Budowla do której Kathil została zaprowadzona przez elfkę, była cóż… niezwykła. Kamienica była mieszanką stylów, golem pozszywanym z różnych kaprysów architektonicznych. Niewątpliwie nie aż tak reprezentacyjna jak okoliczne domy, ale też miała swój urok. Była jak wybujały krzew pozbawiony dłoni doświadczonego ogrodnika.
- I co sądzisz?- zapytała elfka.
Kathil stała przed budynkiem całkowicie zauroczona. Coś w tej połatanej budowli niezwykle silnie przemawiało do niej.
- Słodka chatynka - uśmiechnęła się ciepło. - Dobra robota, moja droga - uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Ciekawa jestem jej stanu w środku..
- Ma meble… ciężkie i solidne, ale niezbyt urokliwe. Ma dywany i arrasy… przeżarte przez mole i pajęczyny..- gdy tak mówiła, zza rogu uliczki obie dosłyszały tęten, a potem zobaczyły posępnego jeźdźca na karym koniu pędzącym przez uliczkę miasta na złamanie karku.
Była to znajoma postać. Kilka metrów za nią jechała kolejna osoba, ta jednak miała twarz okrytą zawojem czarnej tkaniny. Gibka i zwinna postać.
Kathil pociągnęła Ashkę by schować się w najbliższym zaułku. Dyskretnie. Nie chciała robić scen na ulicy ale też nie chciała by ta przedziwna parka od razu ją zauważyła. Liczyła dodatkowo, że Favetta nie zwróci uwagi na nią w stroju podróżnym. Przecież do tej pory widywała ją jako “wielką baronessę”.
Favetta… jeśli to była ona, zatrzymała się jednak, na chwilę. Potem jednak ruszyła dalej z kopyta, bo siwobrody wojak oddalał się szybko. Więc musiała go gonić.
Kathil zajęta udawaną rozmową z Ashką udawała, że nie dostrzegła jeźdźca i z ulgą odetchnęła, gdy koń ruszył.
- Ufff - czemu ta kobieta ma talent do pojawiania się tam, gdzie nie potrzeba tak często?
- Mówią że para się czarną magią, że jest wampirzycą…- mruknęła Ashka i uśmiechnęła się.- Chyba się jej nie boisz, co?
- Nieeee… po prostu nie lubię spotykać się z wymagającymi przeciwnikami bez przygotowania. - uśmiechnęła się Kathil. - No dobrze, czyli wyposażenie do wymiany. - wróciła do kamienicy - Ale mi chodzi raczej o stan ścian i dachu. No nic zobaczymy.
- Dach się nie załamał jak się po nim wspinałam. Mury się nie kruszyły… ale framugi okienne.. te drewniane to bym wymieniła.- stwierdziła Ashka i uśmiechnęła się.- Może Favetta jednak o tobie zapomniała, w końcu ma twojego wojownika na pocieszenie.
- A więc… to jest ten dom?- obie kobiety usłyszały za sobą Wiligiana.
- Wiligianie! - Kathil uradowała się na widok notariusza - Przybyłeś tak szybko! Dziękuję. - wysunęła dłoń na powitanie z uśmiechem. - Tak, to ten dom. Co sądzisz?
-Wygląda solidnie… stare krasnoludzkie budownictwo u podstawy, u góry… przebudowa dokonana przez… Marcus Vaendbricka… chyba. - ocenił mężczyzna wędrując spojrzeniem po budowli.- Wymagać będzie pewnie remontu, jeśli zaniedbany… ale niezbyt kosztownego zapewne. I niezbyt długiego.
- A na ile szacujesz samą budowlę? W tej okolicy?
- Nawet trzy i pół tysiąca szlachciców. To dość spokojne miejsce, pomijając… Favetta mieszka w okolicy?- przypomniał sobie Wiligian.
- Tak, ale to nie jest fakt, za który chcę płacić dodatkowo - zaśmiała się Kathil. - Dobrze więc mogę zacząć dyskusję od dwóch tysięcy. Zobaczymy jak pójdzie dyskusja dalej. Wiligianie, czy mogę liczyć na twe usługi w sprawie spisania umowy? - Kathil pogładziła lekko ramię notariusza.
- Ponoć potrafi być kłopotliwą sąsiadką.- mruknął Wiligian tłumacząc swe wtrącenie.- Ale jej obecność pewnie odstrasza przypadkowych złodziei.
Kathil pokiwała głową.
- Z pewnością. Okolica wydaje się być spokojna. I dobrze. - uśmiechnęła się do Wiligiana i Ashki. - Bardzo chcę zobaczyć ją w środku. - wskazała na kamieniczkę. - Czy coś wiesz na temat Malvorona Wilcate? - spojrzała na mężczyznę.
- Dość bogata kupiecka rodzina. Syn wydziedziczony przez ojca… ale zostało mu trochę majątku po matce.- odparł szybko Krantz i przyglądając się obu kobietom dodał.- To nielegalne.
-Ale fajne… poczekajcie tutaj.- rzekła Ashka i pognała na tyły budowli.
-Więęęęc… ładną mamy pogodę, prawda?- spytał po dłuższej chwili milczenia Wiligian.
Kathil pociągnęła notariusza na udawany spacerek by nie można im było zarzucić, szczególnie Wiligianowi, jakichś machlojek.
- O tak. Urocza aura. Sprzyja spacerom. A co u Ciebie słychać mój drogi? - spytała - Dbasz o siebie? - dodała z przyjacielskim zainteresowaniem.
- Oczywiście… byłem szkolony, by mieć zdrowe ciało i nawyki.- wyjaśnił enigmatycznie notariusz zaciemniając sytuację.
- Musisz mi o tym opowiedzieć. Już niedługo będę musiała zacząć konserwować się na przyszłość. - uśmiechnęła się ponownie do Wiligiana, oczekując na znak od Ashki.
- Nie sądzę… to bardzo nu…- drzwi się otworzyły i wyjrzała przez nie głowa elfki.- Na co czekacie, wchodźcie.
- Nudna historia.- dokończył Krantz.
- Na pewno nie jest nudna, mój drogi. - Kathil pociągnęła notariusza szybko do środka i zaczęła się rozglądać po wnętrzu.
Hol w którym się znaleźli, był duży ciemny… mroczny. Z kamiennymi ścianami i solidną dębową podłogą pokrytą nieco nadgniłym brudnym dywanem. Było tu ciemno, ale głównie z powodu brudnych okien i licznych świeczników w których to nie ostała się ani jedna świeczka.
- I jak?- spytała Ashka, a Krantz stwierdził.- Cztery tysiące? Jest w lepszym stanie niż się wydaje sądząc po fasadzie.
- Ja chcę jeszcze zobaczyć dalej - i pomknęła porozglądać się szybko po całej kamienicy oceniając ile mają pokoi, jak wygląda kuchnia, i co się dzieje w pomieszczeniach dla służby.
Budynek miał osiem pokoi przeznaczonych dla państwa, dwie duże sale na przyjęcia i sześć małych pokoików dla służby. Była oczywiście rozległa piwniczka i spora kuchnia. Była mała sauna i pokoik zabaw… kiedyś… przerobiony obecnie na graciarnię. Ale ukryte w starej biblioteczce wejście do niego i ślady na suficie po hakach świadczyły o tym, że któreś pokolenie Wilcate’ów… lubiło bardzo odważne i perwersyjne zabawy.
- Hmmm - Kathil ukryła uśmiech na myśl na reakcję męża na ten pokoik. - No dobrze. Chcę to miejsce. - stwierdziła Kathil cichym głosem schodząc po schodach przy okazji sprawdzając balustradę i stan schodów. - Ile jeszcze czasu? Muszę się jeszcze przebrać.
- Kilka godzin… dość czasu by przebrać siebie i pół zamtuzu za oddział rycerski.- stwierdziła Ashka, która niestety miała dość męskie podejście do strojenia. Uważała się bowiem za ideał urody… a ubrania za użyteczne przedmioty, ale jeśli chodzi o estetykę, to nagość była u niej lepszym wyborem niż jakikolwiek strój.
- Dobrze to wracam do cioteczki a potem spotkamy się z Wiligianem w proponowanym miejscu spotkania - Kathil podała adres - Czy tak może być, Wiligianie?
- Oczywiście.- stwierdził szarmancko notariusz.
Kathil wyszła z budynku i wraz z Ashką wróciła do Mei.



Po drodze dała znać również April, że szampan zostanie dostarczony do zamtuzu na jej nazwisko. A następnie wraz z Ashką przegrzebała połowę garderobę dostępną dla panien przybytku Mei.
Wybrała jasnobrązową suknię z niewielkim, czupurnym kapelusikiem i…. .
bardzo głębokim dekoltem.
- Myślę, że to dobry wybór jeśli sprzedający jest młody i głodny wrażeń. - Kathil rzuciła układając włosy i upinając kapelusik.
- Myślę że to dobry wybór bez względu na wiek czy stan cywilny czy nawet płeć ofiary. Subtelny, ale i niegrzeczny.- mruknęła Ashka bezceremonialnie chwytając dłońmi dekolt Wesalt i ugniatając skarby przyjaciółki z łobuzerskim uśmiechem.- Jeśli będzie w stanie oderwać od nich oczy na dłużej niż kilka minut to… albo eunuch, albo Yorrdacha mu podeślij.
- Hej… pomniesz mi suknię! - Kathil pacnęła Ashkę po łapkach z oburzoną minką.
- Akurat… nie łapię za suknię.- zaśmiała się elfka, ale odsunęła dłonie od krągłości przyjaciółki.- Więc jak ma ci ją pomiąć?
- Już ty wiesz jak - odcięła się bardka ze śmiechem - Coś chyba musisz dosztukować sobie w sypialni paru młodzieniaszków skoro aż taką ochotę masz na dotykanie i miętoszenie sukien.
- Ty się o moją alkowę nie martw… Ty się martw, czy nie trafisz do mojej alkowy.- Ashka zaśmiała się w swoim mniemaniu, złowieszczo.
Bardka przytuliła złowieszczą Ashkę i pociągnęła roześmiana na miejsce spotkania chichocząc przez całą drogę na samo wspomnienie.


Spotkanie odbyło się w jednej z lepszych karczm, do których wpuszczono tylko odpowiednie osoby. Nie można tu było natknąć się na rozpitych krasnoludzkich najemników, ani damy nachalnie proponujące swe towarzystwo “za szalchcica”, czy też kupców prosto z drogi.
Tu była szatnia w której można było zostawić swe okrycie w deszczowe dni. Były też... dywany.
I był czekający nerwowo młodzian o dość nienachalnej urodzie. Ani cherubinek, ani brzydal… za to pozujący na wojownika, choć drogi rapier jaki miał przy sobie, nie wydawał się odpowiednią dla niego bronią. Nie było za to Ashki...elfka lubiła śliczne i kuszące suknie, ale nie na sobie. A poza tym nie wpuszczono by jej do takiej karczmy… a ona mając swoją dumę nie wchodziła do karczm, do których ją nie wpuszczano. Wolała się wkradać. Za to z Krantzem nie było tego problemu, tyle że przyciągał spojrzenia wszystkich jak na ptasim sejmiku bocianów.
Kathil zostawiając nieco z tyłu Wiligiana podpłynęła do młodziana z cichym poszumem sukni.
- Pan Malvoron Wilcate? Baronessa Vandyeck i Vilgitz - wyciągnęła dłoń do uścisku i dygnęła lekko, ukazując całe dobrodziejstwo swego dekolciku.
- Miło poznać.- mruknął wstając i nachylając się by pocałować dłoń Kathil i zerkając w kierunku jej dekoltu… przykuty jego pokusą.
Pozwoliła mu podziwiać swe krągłości przez króciutką chwilkę i zapytała:
- Czy mamy miejsce na rozmowę? Czy udamy się na miejsce sprzedaży by tam porozmawiać? Jakże pan zadecyduje? - zaćwierkała uroczo.
- Tak szybko? Nie mam przy sobie odpowiednich dokumentów.- rzekł zaskoczony Malvoron i podrapał się po brodzie siadając.- Przypuszczam że baronessa obejrzała już sobie posiadłość?
- Jedynie z zewnątrz, mój drogi panie Wilcate. Chciałabym zobaczyć jakie cuda kryje ...w środku - bardka wcale, ale to wcale nie droczyła się z młodzikiem - A co do dokumentów, można je przesłać do mego notariusza, obecnego tu pana Krantza. - wskazała na Wiligiana - Jeśli dobijemy targu. - uśmiechnęła się uroczo.
- Myślę, że nie ma co zaglądać… dworek jest w bardzo dobrym stanie i na pewno nie będzie pani zawiedziona baronesso. Jest w dobrej dzielnicy, spokojnej zazwyczaj i…- zanim zdążył dokończyć, do przybytku weszła hałaśliwa grupka szlachciców i kupców pod przewodnictwem lorda Trevaila Czarnopiórego.-... i na pewno będziesz zadowolona z zakupu.
Kathil spuszczając skromnie oczy i pokiwała główką.
- Zachwalasz panie pięknie posiadłość. Ale czyś sam zwykł kupować w ciemno? - popatrzyła na młodzika z proszącą minką. - I ile sobie liczysz za kamieniczkę?
- Pięć tysięcy szlachciców wydaje się wystarczającą sumą za tak wspaniały budynek. A ty pani nie kupujesz w ciemno…- obruszył się Malvoron.- Mam swój honor pani… mogę zgodzić się na…. zwrot pieniędzy za akt własności w przeciągu dekadnia od daty sprzedaży, jeśli uznasz że posiadłość nie jest warta wydanej sumy. Czy taka możliwość cię satysfakcjonuje?
- Pięć tysięcy? Na moje oko jakieś trzy tysiące… ale jak wiadomo, nie wiem co jest środku.
Wiligian zaś z miną profesjonalisty… nie odzywał się siedząc sztywno jak manekin krawiecki. Tak drastyczne obcięcie ceny, wyrwało na moment Wilcate’a z hipnotycznego transu wywołanego przez krągłości Wesalt.- Trzy tysiące?! Na bogów… to zdecydowanie za mało za tak wspaniały budynek. - Cztery tysiące i dwieście szlachciców to...i tak ustępstwo z mej strony.
Trevail zaś zwrócił uwagę zaraz po okrzyku Malvorona. Niczym sęp szukający padliny skierował głowę w kierunku z którego usłyszał “trzy tysiące”.
- Cztery tysiące i dwieście ale pan, panie pokrywa koszty aktu notarialnego - Kathil szybko przeliczyła koszty Krantza.
- Ummm… Może...Trzy osiemset?- poddał się Malvoron szybko.
- Doskonale - kiwnęła główką Kathil z przepięknym uśmiechem. - Wiligianie, omówisz szczegóły z panem Wilcate’m?
Rozglądnęła się nieco znudzonym wzrokiem po salce.
- Dobrze.- stwierdził Krantz i zajął się rozmową z Wilcate’m. A Trevail uśmiechnął się do niej i unosząc kielich w toaście wskazując na drzwi prowadzące na loggię w niemym zaproszeniu do rozmowy.
Kathil przeprosiła towarzyszy na chwilkę i zebrawszy suknię w dłonie ruszyła szumiąc materiałem ubrania ku loggi.
 
corax jest offline