Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2016, 12:49   #14
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Indiry, ul. Na Uboczu, wczesny ranek
Świadomość wracała powoli. Przez półsen słyszała śmiech córeczki i jej radosne paplanie.
- Nieeeee, nie tak wujek… odwlóć lęce, o tak - Indira przeciągnęła się leniwie i uśmiechnęła nie otwierając oczu.
Zaraz…
Wujek?
Jaki wujek?
WUJEK!!!!
Otworzyła szeroko oczy.
Wujek siedział na łóżku dokładnie opatulony kołderką i grał w łapki z Alex stojącą przy łóżku.
Zaczerwieniony i zawstydzony gra w cholerne łapki ze szkrabkiem…
Indira podciągnęła nakrycie pod brodę i usiadła koło wujka.
- Dzień dobry, kochanie - zwróciła się do Alessandry. - Myłaś ząbki?
- Taaaaaaaaaak
- szkrabek wyszczerzył białe ząbeczki. - I jestem głodna, mamusiu.
- Dobrze, już wstaję. A Ty idź do pokoiku i poszukaj co byś chciała dzisiaj ubrać.
- Cem jajecko na chmulce i kfiatkowom helbate.
- Dobrze.
- Indira obiecałaby małej wszystko byle by już poszła z sypialni.
- Wujeek, a ty co chces na sniadanko? - Alex oparła się o łóżko machając nóżką.
- Wujek musi się zebrać, kochanie, bo musi wracać do pracy. - Indira nie pozwoliła dojść wujkowi do słowa. - Idź już wybierać strój, zaraz będę.
Alex zrobiła lekko naburmuszoną minkę i wyszła nucąć piskliwym głosikiem “Let it go”.
Indira pacnęła Janka w ramię.
- Pozwoliłeś mi spać?! - ofuknęła go - Mówiłam Ci, że nie .... nie mam tutaj mężczyzn na noc! - zaczęła się zbierać z łóżka. - Jak ja jej teraz to wytłumaczę? - mruczała pod nosem zła jak osa. Znowu na siebie.
On patrzył uważnie i z pewnym napięciem (niepokojem?, obawą?) na jej twarz zmienioną widocznie zarysowaną złością.
- A co miałem zrobić jak tak słodko spałaś? - Wzruszył ramionami z mina zbitego psiaka.
Upewnił się, że Alex nie ma w zasięgu wzroku i zaczął się ubierać. Mógł zapomnieć o tym, że zapnie koszulę, guziki walały się po podłodze.
Indira wciąż opatulona kołdrą wlekącą się za nią jak tren podeszła do drzwi i zamknęła sypialnię.
- Janek… - zrobiło się jej głupio, że tak na niego naskoczyła. Przecież nie warował z oczami na zapałkach. Też spał. - … przepraszam. Po prostu… to jest nowość dla mnie, ok? ...- spojrzała na niego niepewnie, nie wiedząc co powiedzieć - … jak ty wyjdziesz w tym stanie? - zmartwiła się. - Czekaj pospinam ci koszulę pod marynarkę chociaż, bo w moje koszule raczej się nie zmieścisz. - nagle uśmiechnęła się rozbawiona samą wizją “mięśniaka” w jednej ze swoich koronkowych bluzeczek. Przyciasnej, przykrótkiej, on stojący sztywno jak manekin... Parsknęła śmiechem na tę wizję.
- Jak dasz mi igłę i nitkę to mogę sobie przyszyć. - pochylił się sięgając po jeden z guzików.
- Pozbieraj guziki, przyszyję Ci. A ty się wykąpiesz w miedzy czasie. Potem zjemy i pojedziemy po mój samochód na lotnisko. Dobrze? - Indira się poddała. I tak już było za późno. A dla Alex musi wymyśleć jakąś pogadankę. - Muszę dzisiaj pojechać do Góry Kalwarii po materiały.
- Wiesz, Indiro - od nocy nie irytował już “Panienką”, a z drugiej strony ku uldze dziewczyny nie próbował per “kotku” czy “skarbie”. - Śliska sprawa z tym lotniskiem. Może Krzysztof cię zawiezie tam gdzie potrzebujesz, a ja pojadę po twój samochód?
- Tak też może być. - zgodziła się Indi i ruszyła się ubrać i znaleźć odpowiedniego koloru nitkę. - Co będziesz jadł? Jajka na chmurce? - spytała z garderoby. Wróciła w krótkim szlafroczku i zabrała się za przyszywanie guzików. - W łazience masz zapasową szczoteczkę do zębów w szafce nad umywalką. Ręczniki w szafce pod.
Dziwnie się czuła dzieląc się swoją i córeczki przestrzenią z “mięśniakiem” ale skoro ...hmm… był tu przez noc, to cywilizowane zachowanie nie przeszkadzało. Od czasu do czasu rzucała spojrzeniem na szukającego guzików mężczyznę.
- A co to są jaja na chmurce? - podał jej kilka guzików starając się udawać iż nie patrzy na to co podkreślał kusy szlafroczek.
- To określenie Alex - uśmiechnęła się do niego spod opadających na twarz włosów - na jajka w koszulkach na grzance. Chmurka, bo biała otoczka. - pokręciła głową dumając jak inne postrzeganie mają dzieci. - A herbatka z kwiatka to rumianek. - Indi szybko i wprawnie przyszywała guziki. - Brakuje dwóch. Ale zostawię je na dole, schowasz do spodni. Chyba, że znalazłeś?
- Poszukam jeszcze - mruknął opadając na kolana i mniej lub bardziej intensywnie szukając na dywanie pozostałych dwóch guzików.
Indi przyglądała się mu bez udawania. Czuła, że miniona noc napompowała jej wyobraźnię. Chciała materiały, czerwonokrwiste, śliskie, może satyna?, prześwitujące, oplatające ciało jak dłonie kochanka. Przed oczami miała wizję ponętnej, podkreślającej kształty, pełnej pasji sukienki. Widziała takie materiały u producenta, z piękną teksturą. Chciała wykorzystać pozytywne uczucia do stworzenia pamiątki po tej nocy. Spojrzenie nabrało intensywności, gdy dumała nad przełożeniem swych doznań z nocy z Jankiem na suknię uwodzicielki. Dłonie pracowały jakby niezależnie od niej… kończąc szycie.
Zerkając jeszcze raz na mężczyznę “szukającego” guzików w pobliżu Indi siedzącej na łóżku z nogą założoną na nogę. Roześmiała się w duchu, aż kąciki ust same powędrowały do góry.
Mężczyzna toczył ciężką walkę sam ze sobą pomiędzy rozwikłaniem czy to co się stało ma szanse na coś więcej, a szukaniem jakichś odpowiednich słów czy gestów umożliwiających… może nie drugą rundę, głupi nie był, Alex nie spała - ale dotknięcia, muśnięcia, pocałunku?
Postanowiła potrzymać go nieco w niepewności i sprawdzić jak zdesperowany albo raczej zdecydowany jest, był… Zebrała się szybko by przygotować śniadanie dla całej trójki. Postanowiła, że zabierze córeczkę ze sobą. Dziś nie będzie przedszkola. Prysznic, makijaż, ubiór. Chciała coś ostrego, coś co powiedziałoby Jankowi, jak … się czuje po wspólnej nocy. Czerwień. Nie mogła przestać myśleć o czerwieni. Kolorze namiętności. Wybrała króciutką sukienkę z szeroką spódnicą, ciemne rajstopy, i wysokie do pół uda skórzane kozaczki na wysokim obcasie. Skórzana kurteczka dodawała nieco agresywniejszego wyglądu.

Wyszła z garderoby gotowa do podróży i spojrzała na Janka z … nieśmiałym uśmiechem.
Też uśmiechnął się niepewnie, poczochrał Alex po włosach i wyciągnął rękę.
- Kluczyki? - powiedział.
Oddała mu kluczyki przy okazji lekko dotykając palcami jego dłoni. Po wewnętrznej stronie nadgarstka. Przez zupeeeeeełny przypadek.
Stał tak zbity z tropu nie bardzo wiedząc jak się pożegnać z jednej strony nawet lekko się pochylił… z drugiej dziecko. Wyglądał jak młot pneumatyczny na ciężkiej zawieszce.
Indi się zlitowała i wysłała Alex pierwszą by ściągnęła windę. Dało to kilkanaście sekund bez radosnego peplania czterolatki. Spojrzała na Janka śmiejącymi się oczami.
Wczoraj to ona zaczęła... może lepiej dla jego ego jeśli to on zakończy tym razem.
- Papiery wozu są w skrytce. - dodała ni z gruszki ni z pietruszki.
Pochylił się i pocałował ją. Przymknęli na chwilę oczy.
- Krzysiek zawiezie was gdzie będziesz chciała, odstawię tu twój samochód i dojadę.
- Do Góry Kalwarii? - Indi pogładziła go lekko po policzku.
- A niechby i do piekła. - nakrył dłonią jej dłoń.
- Wiiiindaaaaa - rozszczebiotała się Alex.
- Trzymaj, szkrabku już lecimy. - Indi pociągnęła Janka za rękę i szybko zamknęła mieszkanie - Trzymasz? Trzymaj… jeszcze sekundkę - dziewczyna dreptała szybko na swych szpilkach nie puszczając dłoni “mięśniaka”. Puściła ją dopiero przed zakrętem do windy, którą dopadli ze śmiechem.
Indi spojrzała jeszcze raz na Janka.
Na dole podeszli w trójkę do srebrnej Alfy i Indi poczekała aż Janek omówi wyjazd z Krzyśkiem. Podejrzewała, że Krzysiek zaczyna żywić do niej mało przyjazne uczucia. Najpierw fotelik w jego mega-męskim aucie, noc spędzona solo, a teraz jeszcze niezapowiedziana jazda na zadupie. Gdy jednak z bliska zobaczyła jego facjatę przestała się przejmować tym jakie uczucia do niej żywi. Wczesniej widziała go tylko z oddali z okna, w czasie przeprawy z chłopakami z Embassy. Szczurowata fizjonomia z wyrazem twarzy zadeklarowanego i genetycznie uwarunkowanego kapusia. Drobne rozbiegane oczka bezczelnie wpatrujące się w nogi Indiry.
Westchnęła...
Załadowała Alex na fotelik i sama wsiadła.
- Jedziemy do Góry Kalwarii. Na ul. Kalwaryjską 5. - powiedziała do szczura zapinając pasy.
- A co ja, taksówka?. Za buziaczka zawiozę.
- Nie wiem co, ale skoro macie mnie mieć na oku to raczej jedyne obecnie wyjście.
- Indira wzruszyła ramionami.
- Dobra, dobra, nie ględź tak… - przerwał jej obcesowo. - Janek puścił sms. Tylko bez numerów, on jest miękki. Mi jakiś wykręcisz lala to nie będę taki grzeczny. - Zapalił silnik i ruszył powoli.
Indi schowała uśmiech w dłoni. “Szczur” ze swą pyskatą gębą przypominał jej postać z kreskówki. Nie mogła skojarzyć której. Zajęła się Alex. Po drodze też zadzwoniła na numer podany jej przez Tereskę. Chciała umówić wizytę u psychologa.
- Gabinet doktora Pawłowicza - miły, kobiecy głos.
- Dzin dobry, nazywam si Indira Gemmer. Czy mówisz pani po angielsku?
- Tak, słucham.

Indi za każdym razem doceniała Polaków, mówiących po angielsku. Ułatwiało jej to życie w ogromnej mierze.
- Chciałabym umówić wizytę do doktora. Czy jest taka możliwość?
- Pierwsze możliwe terminy dopiero w styczniu. 12 stycznia godzina 14:30.
- Mhm… to proszę o wpisanie. Indira Gemmer.
A… - projektantka na chwilę zawiesiła głos - … ja dzwonię z polecenia mojej znajomej, pacjentki doktora, Teresy Kosińskiej.
- Tak?
- I dzwonię, gdyż pani Kosińska poleciła doktora dla mojego przypadku. Przypadku, który leży w zakresie specjalnych zainteresowań pana Pawłowicza. Pan Pawłowicz specjalnie sam dzwonił do pani Kosińskiej przed rozpoczęciem terapii. A mój przypadek jest podobny do sprawy pani Kosińskiej. Czy to nie przyspieszyłoby terminu spotkania?
- Pani Gemmer
- sekretarka po drugiej stronie brzmiała chęcią pomocy. - Zróbmy tak, że ja panią wpiszę na tego 12 stycznia oraz przekażę wiadomość lekarzowi. Pan doktor oceni, czy trzeba wizytę przyspieszyć czy nie. Jeśli tak, to oddzwonimy do pani. Czy tak może być?
- Tak, jak najbardziej. Mój numer
- Indi zostawiła namiary na siebie i rozłączyła się.

Góra Kalwaria, ul. Kalwaryjska 5
Indira dokonała srogiej zemsty na “szczurze” każąc czekać na siebie i Alex pod niewielkim zakładem tekstylnym. Niewielki zakładzik, produkującym nietypowe materiały, oraz ozdoby i akcesoria. Indi ceniła sobie właścicielkę za niskie ceny i niezłe oko do różnego rodzaju “cudeniek”.
Razem z córeczką spędziły w zakładzie ponad godzinę i w końcu Indi wyszła z naręczem zakupów. Kilkadziesiąt metrów różnego rodzaju czerwieni w różnych odcieniach, wzorach, teksturach. Do tego kilometry delikatnej koronki też w czerwieniach. Jakoś tak wyszło, że wszystko, co dzisiaj zakupiła było w barwie krwi. No... może oprócz kilku metrów połyskującej srebrem materii. Nie mogła się doczekać powrotu do domu i rozpoczęcia projektowania. Do H&Mu miała nanieść drobne poprawki, została jej już tylko do szycia obecnie suknia ślubna i … tworzenie kolekcji na nowy sezon i wysłanie jej do Molly.

Potem lunch z Alex w knajpce z naleśnikami:
- Chris, idziesz z nami na naleśniki? - spytała szczura wysiadając z auta i wyciągając córeczkę z fotelika. W zasadzie ofertę wystosowała wyłącznie z grzeczności. Jego obecność nie była jej niezbędna do szczęścia.
- A czemu nie. Wyprostuję nogi. Ale za naleśniki należy się buziaczek. - szczurzy Casanova zaczął targowanie.
- Chris, możesz iść z nami albo pocałować się sam. - Indi powoli zabrała Alex i zamknęła drzwi.
Przez chwilę patrzył za Indirą, a raczej na Indirę, a raczej na pewną część Indiry. Dołączył do nich w środku.
- Co chcesz? Naleśniki z owocami czy lodami? - Alex przekrzywiła samą siebie w wyborze naleśników nie mogąc się zdecydować na ilość i rodzaj dodatków. W końcu szkrabek wybrał z lodami waniliowymi oraz polewą krówkową. Krzysztof powiedział, że chce z lodami. Indi zamówiła kawę dla siebie. Indira zapłaciła za zamówienie i usiedli przy stoliku. Alex w wysokim stołeczku dla dzieci.
Indi uśmiechnęła się uprzejmie i zdawkowo do mężczyzny:
- Już niedługo będziesz mieć od nas spokój. Wracamy do Warszawy. - rzuciła zagajając small talk. - Jakieś szalone plany na wieczór?
- Ty mi powiedz, mała. Pozbędziemy się małej i możemy poszaleć.
- Zawsze tak masz?
- spytała kryjąc rozbawienie.
- Ale w sensie co?
- No całe to podrywanie w takim stylu. Pytam z ciekawości.
- Indi odczekała aż kelnerka poda zamówienie przyglądając się Krzysztofowi spokojnie.
- Tylko do takich gorących lasek. Niezła z ciebie sztuka - odpowiedział.
- Mama jes stuka wujku? - spytała Alex.
- Kochanie, to nie jest wujek. To jest Chris. - Indi machnęła lekko nogą założoną na nogę i niezbyt silnie kopnęła Krzysztofa czubkiem szpilki w piszczel - I Chris sobie żartuje, bo potrzebuje zjeść słodkie naleśniki. Wtedy będzie też mówił słodsze rzeczy. - uśmiechnęła się Indi obserwując grymas bólu na twarzy mężczyzny.
- Długo mieszkasz w Warszawie? - podjęła kolejną próbę cywilizowanej rozmowy.
- Parę lat.
- A wcześniej gdzie mieszkałeś?
- Indi popijała kawę przyglądając się szczurowatemu.
- A czemu pytasz?
- Z ciekawości. Nie znam Polski za dobrze. Zawsze lepiej poznawać kraj od ludzi, którzy go znają.
- Indi pomogła Alex kroić naleśniki.
- W Pszczynie… - odpowiedział i zajął się swoim naleśnikiem.
- Cały czas pracujesz z Johnnym? - spytała Indi pomijając milczeniem nazwę miejscowości, która dla jej ucha brzmiała jakby ktoś spluwał.
- Nie, ja robię tylko za kierowcę, a trzeba za Tobą wozić tego frajera by był mobilny. Wiesz, pójdzie gdzieś za Tobą parę przecznic zostawiając auto, ty wpieprzysz się w metro, wysiadziesz dwie stacje dalej i taxi, to on musi mieć auto już tam czekające jadące na wszelki wypadek wzdłuż metra w kierunku jaki wskaże przez kom, Kabaty albo Młociny. Te klimaty. - gadał chyba tylko dlatego by pokazać jaki jest wazny w motywie inwigilacji dziewczyny.
Indi zapamiętywała ich modus operandi. Pierwszą kwestią będzie zawsze unieruchomienie szczura. Na przykład przebijając opony.
- A jak nie pilnujesz mnie razem z nim, to pilnujesz innych? Czy coś innego robisz? - Indi słuchała z zainteresowaniem - No bo chyba lubisz to i jesteś w tym dobry?
- Bardziej lubię przeglądać przesył z kamer w twojej łazience jakie ci zamontowali. - uśmiechnął się lubieżnie. - Lepsze niż dobry film.
Indi się poddała i zajęła Alex do końca posiłku ignorując szczura i jego zaczepki. Nic dziwnego, że robił za przynieś, wynieś, pozamiataj. Ostatecznie dziewczyna zarządziła powrót do Warszawy.
- Żartowałem, już się tak nie bocz. Janek miał ci zamontować dopiero wczorajszej nocy. - Roześmiał się wrednie gdy wstawały od posiłku, sam wysforował się do przodu idąc do samochodu.
Po drodze do stolicy zadzwonił telefon.
- Indira Gemmer, słucham.
- Dzień dobry, tutaj Ireneusz Pawłowicz. Doktor Ireneusz Pawłowicz
. - rozległo się w słuchawce. Indi jęknęła. Po polsku, choć sekretarka zapewne uprzedziła go, że rozmawiała z osoba anglojęzyczną.
- Dostałem dziwną wiadomość… Może pani rozwinąć to co mówiła pani Helence?
- Dzin dobry
- zaczęła dukać Indira - mój polski nie jest dobry.
- Sprechen sie deutch?
- spytał.
- Nein - Indi błysnęła obyciem międzynarodowym - Mais… parlez-vous français?
- Uhm, non. Gowarisz pa ruski?

Indira się roześmiała:
- Ja pszykro, ale nie. My pospróbować polski? Ja dostala numer twój… pana od friend Teresa Kosinshka. Ja wiem, she pan rozmawiałeś z nią o jej case… ummmm…. sprawa, yes? Ja mam podobnął ale teraz jestem w car i nie moge rozmawiać o detali… details. Kciałaby zadzwonich za godzinę. - Indi zaczęła się pocić lekko. - Czy to ok?
- Nie wiem czy będę miał czas. Może pani rozwinąć choćby leciutko o co chodzi? Pani Kosińska uważała, że. Hm, prosze się nie obrazić - “widzi duchy”. Czy Pani przypadek dotyczy tego samego?
- Tak, precyzyjnie. Tylko… inny człowiek, nie…
- Indi myślała ostro - ...osoba. Ja nie wiem, co robić, poczebuje hilfe, help….mmm… nie pamientam po polski.
W słuchawce zapanowała cisza.
- Proszę Pani, proponuje spotkanie dziś o… - przerwał jakby czegoś szukał, usłyszała szelest papierów. - Osiemnastej? W moim gabinecie.
- Osiemnastej?
- Indi powtarzała w głowie polskie liczebniki - To… szósta wieczór… tak...ok. Możesz pan sms z adresem? Ja bendę tam na czas.
- Poproszę Helenkę by Pani wysłała. Proszę być oczywiście z tą osoba która
- zawiesił głos - ma pewne problemy z tym co widzi.
- Tak… ok. See you later then. - dorzuciła zmęczona peplaniem po polsku.

Gadając sobie z rozszczebiotaną Alex dojechały do Warszawy.
Po drodze kolejny telefon tym razem ze znajomego numeru:
- Czeszcz - mruknęła Indi z rozpędu po rozmowie z lekarzem - Dzie jeszteś?
Zdziwił się słysząc polski kaleczony jej głosem. Odpowiedział w tym samym języku:
- No miałem o to samo pytać.
- Doje..dojesz...
- Indi wylożyła się na “żdż”
- Dojescamy !!!! - pisnęła Alex w podpowiedzi chichocząć - Mamusiu, dojescamy.
- Tak, dojescamy do Warszawy
- powtórzyła Indi - I give up. - westchnęła i przeszła na angielski - za niedługo będziemy na Ursynowie. Ale mam spotkanie o szóstej. Nie wiem czy nadal będziecie jeździć za mną czy nie. - podroczyła się z mężczyzną.
- Spotkamy się u Ciebie, będę czekać.
- Ok do zobaczenia.
- Indi nie uzyskała odpowiedzi w kwestii dalszego jeżdzenia.

Mieszkanie Indiry, ul. Na Uboczu, wczesne popołudnie
Indi wysiadła z alfy i zabrała córkę i całe naręcze zakupów. Widząc czekającego Janka uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Wchodzisz na górę?
Alex podchasała wesoło do Janka i pisnęła: - A wiesz wujek, ze mama jest stuka?
Indira zbaraniała i rzuciła zabójcze spojrzenie w kierunku szczura za kierownicą.
Janek uniósł brwi przejmując zakupy od Amerykanki. Spojrzał pytająco.
- Alex, to nieładnie tak mówić.
- Ale on tak powiedział psecies…
- Ale ty nie musisz powtarzać
- Indi pogroziła córeczce palcem. - Na górę tupaj, szkrabku.
Gdy Alex podreptała przodem zwróciła się do Janka:
- Taki tam komentarz od Szczu… Chrisa. - machnęła ręką - jeden z wielu. Akurat miał odpowiednią widownię… 4 -latkę.
- Nazwał cię przy Alex suką?
- szczęka mu się zacisnęła niebezpiecznie. Właściwie to wycedził, a nie powiedział.
- Nie suką… ssss….shtuką... - Indi wymęczyła polskie słówko - plus opowiadał jak to lubi podglądać mnie pod prysznicem z kamerki.
- To sukin… - zrobił ruch jakby chciał się odwrócić ale obładowany zakupami zrezygnował.
- Daj spokój. On tylko radochę będzie mieć. Chodźmy. Wszystko w porządku z autem? - Indira wspinała się po schodach pomimo windy. - Zostajesz dzisiaj? - spytała niby to obojętnym tonem idąc przed Jankiem po schodach.
- A mogę? - spytał skupiając się na drugim pytaniu. - Wiesz, że chcę.
- Możesz, ale…
- Indi odwróciła się przodem do niego stojąc kilka stopni wyżej tak, że byli prawie równi wzrostem - przywieziesz albo kupisz sobie koszulkę do spania.
- Wniosę zakupy i skoczę do sklepu - mruknął, ale gębę miał szczęśliwą jak pies na widok kotleta. Choć starał się maskować.
- Dobrze. - uśmiechnęła się dziewczyna i bez większych przeszkód dotarli do mieszkania pod drzwiami spotykając Alex.

Indira pokazała Jankowi, gdzie złożyć materiały i odprowadziła go do drzwi. Zamknęła je jak zwykle na wszystkie zamki i sprawdziła kilka razy.
Przez okno zobaczyła jak Chris zostaje poczęstowany polską gościnnością w wykonaniu Janka z GROMu, ucieleśnienie taktu i finezji. Dwa krótkie strzały złożyły szczura na miejscu.

Usiadła z Alex pod nieobecność “mięśniaka”:
- Córeczko… posłuchaj.
- Nooooo?

- Dzisiaj wieczorem pojedziemy do takiego pana, co rozmawiał wcześniej z Tereską na temat ludzi co Ty i ona widzicie a ja nie, dobrze?
- Aha…
- Nie bój się nic, ja tam z tobą będę cały czas. Ale może ten pan nam pomoże się dowiedzieć, czemu ty widzisz, a ja nie.
- No dobze… ale…
- Co, szkrabku?
- No bo ...ten pan tez widzi?
- Nie, chyba nie… zobaczymy co powie. Ja z nim pomówię, i zobaczę. Jak nam się obu spodoba ten pan, to wtedy mu pozwolę pomówić z tobą. Inaczej nie. Tak?
- Okej, mamusiu.
- No to leć oglądać bajkę. Jeszcze mamy troszkę czasu.


Przez czas który pozostał, Indi sprawdziła pocztę, gdzie znalazła zatwierdzony szkic sukni ślubnej. Wpuściła Janka:
- Rozgość się - mruknęła lekko przytulając się przy drzwiach - ja trochę popracuję, a potem pojedziemy na spotkanie.
- Ok - pokiwał głową całując Indi w czoło.

Indi zaczęła od przygotowania manekinu na rozmiar wymiarów panny młodej i zaczęła przycinać materiały na miarę. Od czasu do czasu rzucała spojrzeniem na Janka oglądającego z Alex bajki.

Po piątej wyruszyła wraz z Alex i Jankiem na spotkanie.
 
corax jest offline