Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2016, 14:04   #9
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Życie w drodze. Wieczna tułaczka po pełnych smutku i cierpienia Imperialnych ziemiach, gdzie jego domem były szlaki i przydrożne karczmy. Dziesiątki tysięcy mil imperialnych wijących się niczym wąż traktów, które jako jedyne pamiętały wszystkie niezliczone historię, które przytrafiły się wędrującym po nich podróżnikom. Pasma cierpienia, smutku, rozpaczy, przeplatały się z chwilami dobrym, pełnymi wzruszeń, triumfu i radości, były tak samo nieodzowną częścią tych dróg jak i zalegające na nim breje błota. Wilhelm wiedział to wszystko, dlatego nie mógł uwierzyć, jakim cudem droga od Altdorfu, aż po niemalże sam Krausnick, była tak nudna.

- Niech to diabli - mówił z przekorą. - Chyba rzeczywiście Sigmar nam sprzyja, skoro poza felernym wozem, nie trafiło nam się nic, o co chciałby się zawadzić ostrzem miecza. O ile życie byłoby łatwiejsze, gdyby jakiś boski poplecznik podróżował niegdyś z moją kompanią. Kto wie, kto wie, co by się wtedy wydarzyło, a może raczej, co by się nie wydarzyło.

Głos jego, donośny i szorstki, pasował perfekcyjnie do twardego i pewnego siebie wyrazu twarzy Wilhelma. Nosił on na sobie minę najemnika-wojownika - styranego walką i tysiącami mil przebytych, po tym ponurym i smutnym świecie, gdzie nikt, ale to nikt nie mógł być pewny, co go czeka. Choć niekiedy, nigdy nie na długo, można było w nim dostrzec również coś zupełnie odmiennego, jakąś skrywaną tajemnicę o nim samym. Mokre blond włosy, zaczesane miał do tyłu, by długa grzywka nie przeszkadzała mu na czole. Podróżniczy strój, który miał na sobie, oblepiony były błotem, który zdążyło dobrze się na nim zadomowić, już po drugim razie, kiedy musieli wypychać ponownie na szlak uciążliwy wóz kapłana. Nie można było jednak powiedzieć, że Andree był brzydki. Raczej zaniedbany. Ostre rysy jego twarzy mogły by być nawet pociągające dla płci przeciwnej, gdyby tylko nie gościła na niej ta usilnie zgryźliwa mina. Nie nosił na sobie tylu imponujących blizn co reszta podróżujących z nim najemników, często wytykali mu to, podważając jego liczne, zdawać by się mogło, nieskończone opowieści. Za każdym razem oburzał się na owe docinki, odwracając je przeciw dręczycielom, mówiąc iż dobry wojownik nie pozwala, by przeciwnik zhańbił go, pozostawiając wyraźne znanie na twarzy. Zwykle potem milkł na jakiś czas, przybierając jeszcze bardziej ponurą i rozzłoszczoną minę. Pluł na trakt, przeklinał pod nosem, od czasu do czasu opuszczał dłoń na rękojeść miecza, tak by tylko sprawdzić, czy ten dalej jest na swoim miejscu. Jak to miał w zwyczaju typowy najemnik.

Teraz jednak Wilhelm był w pogodnym nastroju. Zdążył przyzwyczaić się już do deszczu, to też oszczędził sobie przekleństw. Nie ukrywał on jednak zniecierpliwienia i entuzjazmu, spowodowanego bliskością ich celu podróży. Nie liczył na to, że wioska będzie jakoś specjalnie interesująca i odmieni panującą od tygodni nudę, jednak ciekawił go ów relikt, po który Hieronim postanowił pofatygować się osobiście aż z samej stolicy Imperium. Andree nie dopytywał się go o nią, gdyż miarkował sobie w głowie, iż kapłan sam podzieliłby się z nimi tą informacją, gdyby tylko chciał. No, a koniec końców i tak wkrótce mieli ujrzeć ją na własne oczy.

Z każdą przebytą milą, Andree zdawał się co raz bardziej niecierpliwić, dlatego dla zabicia czasu, zwrócił się do towarzyszy.

- Może ktoś pokusi się, by nieco upiększyć nam ten czas jakoś, jeszcze przed dotarciem do wioski? Mam w zapasie jeszcze kilka opowieści, jednak przez te tygodnie już zdążyliście się mnie nasłuchać wystarczająco - mówił zagłuszając deszcz, postukiwania kopyt i zgrzytanie kół wozu. - O, świątobliwy może opowiesz nam nieco o zakonie, który wkrótce przyjdzie nam odwiedzić? A może ty Severusie uraczysz nas jakąś przypowieścią, o losach Młotodzierżcy? Albo ty Thravarze podzielisz się z nami jakąś historią ze swojego życia? - zadawał pytania, a zarazem jeszcze nie pozwalał jeszcze by odbiorcy mogli jakoś zareagować.

Ostatecznie spojrzał na Lexę. Ponurą, dziką wojowniczkę, przy której on koniec końców wypadał słabo. Często cieszył się w duchu, że poza krasnoludem jest z nimi jeszcze jedna osoba, która potrafiła dobrze władać bronią i potrafiła wzbudzić strach wśród wrogów. Wiele razy Wilhelm wyczuwał na sobie jej gniewne, pałające nienawiścią spojrzenie, które usilnie starał się kontrować obojętnością i chłodem. Teraz jednak, jakby o tym zapomniał, czy raczej ignorował i zwrócił się do niej. Mówił wolno, gestykulując przy tym, usilnie starając się pokonać barierę języka.

- A ty Harpio? Na pewno znasz jakieś norskie pieśni bitewne. Może zechcesz się z nimi podzielić? Wszystko byleby zabić jakoś tę ostatnią godzinę podróży.
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 27-01-2016 o 14:07.
Hazard jest offline