Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2016, 21:44   #13
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Wioska Krausnick, Ostland
1 Kaldezeit, 2526 K.I.
Noc


Było wcześnie rano. Noc w zasadzie. Na zewnątrz panował jeszcze mrok. W oknie drewnianej chatki, jednej z jakich tu wiele migotało światło licznych świec. Światło przytłumione gęstym powietrzem, ciężkim od halucynogennych oparów. W środku stary człowiek nie mógł spać. Chodził od ściany do ściany, raz ni to przypadkiem ni celowo, strącił miskę z niedojedzoną strawą na ziemie oraz drewniany kielich. Po ziemi posypały się gotowane w skórce ziemniaki. Starzec spojrzał na utworzony wzór.

Kielich pośrodku otoczony okrąglutkimi pulkami. Wszystko zroszone krwawym sokiem z buraków. Starzec kopnął jedną z pulek w złości. Ziemniak potoczył się ze stukotem po podłodze. Zatrzymał się przy chaotycznie rozrzuconej talii kart tarota. Starzec podszedł do nich i z niejaką niechęcią i strachem sięgnął po nie. Szarpiąc siwą brodę, usiadł przy wydzielających ostrą woń ziołach. Dym nieomal okadzał mu twarz. Wyłożył pierwszą kartę. Starzec rozkaszlał się przez opary w powietrzu.
- Przeklęte pyrki… - wymamrotał z trudem.

Wyłożył kartę drugą, trzecią i zaciągnął się dymem. Oczy starca wywróciły się do tyłu, a jego ciałem wstrząsnęły dreszcze. Krzyk. Krzyk obudził mieszkańców Krausnick tego ranka.

Wioska Krausnick, Ostland
1 Kaldezeit, 2526 K.I.
Wczesny poranek


Dziadek Rybak opuścił swoją chatkę nad samym rankiem, lecz i tak później niż zazwyczaj. Mimo wczesnej pory, wielu mieszkańców uczyniło podobnie. Życie na wsi rządziło się swoimi prawami. Przechodni ludzie przyglądali mu się ze zdziwieniem. Wyglądał bowiem inaczej niż zwykle, wyglądał jakby się bał.

Starzec ignorował pełne szacunku pozdrowienia i powitania, na które zwykle odpowiadał szczerym, uśmiechem lub chwilową rozmową. Udał się wprost do Irmine. Zielarki, której syn pobierał nauki zakonne. Zielarki, która wciąż nie spłaciła swojego długu. Zapukał.

- Na bogów, Pyotrze!
- Nie czas na wyjaśnienia, dziecko... – głos Dziadka Rybaka był starczy, lecz wciąż silny.
Irmine spojrzała na trzymany przezeń przedmiot w dłoni.
- Moja figurka? – jej wzrok spotkał się ze wzrokiem Pyotra Koldun.

Starzec wszedł do mieszkania zielarki nie czekając na zaproszenie. Nic nie odpowiedział na pytanie o figurkę, zamiast tego stwierdził co nastapi.
- Napiszesz list do swojego syna...

Posłał wiadomość. Syn Irimine, mógłby sprowadzić zakon. Jeśli uwierzy. Ale było za późno...


Wioska Krausnick, Ostland
2-6 Kaldezeit, 2526 K.I.


Być może mu nie wierzyli, być może zwyczajnie nie mieli dokąd pójść.
- Opuście to miejsce! Zastanie was tu tylko śmierć i ból!

Ostrzegał ich. Ostrzegał wszystkich. Tak niewielu posłuchało. Tak niewielu przetrwa.
- Na Bogów! Dlaczego mi nie wierzycie?! Bierzcie dzieci i żony i opuście Krausnick! To przeklęte miejsce!

Pyotr Koldun ze smutkiem w sercu obserwował ostatnie spokojne dni. Najpierw Krausnick opuściła jego wnuczka. On został.
- Przychodzicie do mnie z różnymi dolegliwościami. Ileż to razy wam pomogłem? Wysłuchajcie mnie i teraz!


On został by przekonywać dalej, lecz wkrótce nadszedł i czas na niego.


Wioska Krausnick, Ostland
7 Kaldezeit, 2526 K.I.
Wczesna noc, przed atakiem


Oszalał mawiali, ale on wiedział swoje. Miał przeczucie, że karty tym razem nie kłamią, lecz jak pomóc tym, którzy nie chcą pomocy?

Pyotr Koldun okutany w grube ubranie stał przed swą chatką. Wokół było spokojnie, a na zewnątrz ciepło jak na tę porę roku. To była smutna chwila. Chciał im pomóc. Chciał by mu uwierzyli. Chciał by się mylił.

Pyotr wziął głęboki wdech. Rześkie powietrze pachniało przepływającą u jego stóp rzeką. Wiatr mierzwił jego białe jak kość włosy i długą brodę. Spędził tu całe swoje życie po tym jak był zmuszony opuścić Kislev. Były gorsze i lepsze czasy. Chude lata, przeplatały się z tym pełnymi radości.

Pyotr obdarzony był wrodzonym darem magicznym i choć starał się to ukryć, wkrótce miejscowi poznali się na tym. Z początku obawiali się go, lecz z czasem poznali, że Pyotr to dobry człowiek, a wiosce potrzebny był ktoś do kogo można się zwrócić, gdy krowy przestają dawać mleko, a zboże marnieje. Pozycja Pyotra w wiosce rosła z każdym rokiem, a wzajemne zaufanie i długi wdzięczności u wielu mieszkańców sprawiły, że Pyotr czuł się tutaj bezpieczny i potrzebny.

Wiódł długie życie. Już przeszło od dziesięciu lat był najstarszym mieszkańcem Krausnick. Przeżył całe pokolenia, aż stał się nieodłącznym elementem wsi. Najmłodsi mówili nań “Dziadek Rybak”. Później najmłodsi stawali się starszyzną, a przyzwyczajenie pozostało. Wkrótce nieomal każdy używał tego określenia. Nikt nie wiedział ile ma lat, bo sam tego nie pamiętał. Choć wciąż cieszy się dobrą kondycją i zdrowiem, jego pamięć zaczęła powoli szwankować.

Ożenił się. Miał troje dzieci i wiele wnuków. Los chciał, że przeżył większość z nich, a pozostała przy życiu garstka potomków opuściła Krausnick na dobre. Ostatnia z jego latorośli, piękna dziewczyna przy nadziei, złota kobieta i opiekuńcza wnuczka, opuściła z mężem wioskę za jego namową, ledwo dwa dni temu.
- Bogom dzięki, że nie jest tak uparta jak reszta mieszkańców Krausnick - rozmyślał.

Dziadek Rybak, westnchnął ciężko i ruszył w stronę Talabheim.

Każdy krok był ciężki. Z jakiegoś powodu czuł się winny. Czuł się odpowiedzialny za to co się przydarzy, jakby przewidując przyszłość, sam ja stwarzał. Wiedział, że to bzdura. Uszedł dobre pięćset kroków. Czuł jak ciężar wyimaginowanej odpowiedzialności ściska mu pierś, pozbawiając tchu. To właśnie wtedy zobaczył łunę ognia na niebie. Krausnick trawiła pożoga!

Było to sprzeczne z logiką, lecz rzucił się do powrotu. Szybkim krokiem, w rytm rzężenia w płucach śpieszył do wioski, jakby z nadzieją, że to coś da. Im bliżej był, tym wyraźniej dostrzegał koniec jego życia, jakim było Krausnick. Smolisty dym przysłaniał mroczny w tej scenerii księżyc. Każda jego cząstka wyła z rozpaczy. Oto cała jego przeszłość obróciła się wniwecz. Chciał coś zrobić, jakoś temu zaradzić. Zrobić cokolwiek, chociażby wywołać przeklęty deszcz!


Wioska Krausnick, Ostland
7 Kaldezeit, 2526 K.I.
Rano


Krople deszczu spływały po twarzy Pyotra, kiedy słuchał relacji ocalałych. Jego ciche łzy tonęły w strumieniach, jakie przelewało niebo. Oto stał u progu nowego rozdziału. Wiedział już, że nie jest w stanie wrócić ani do Talabheim, ani do rodzinnego Kisleva.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 27-01-2016 o 22:07.
Rewik jest offline