Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2016, 23:00   #13
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Kwatery Pracownicze, Reguły, pod Warszawą, ul. Królewska 11, ranek
Rano Lulu obudził zapach kawy i kanapek na talerzu stojących na szafce obok łóżka. Kajki nigdzie nie było widać ale słychać było szum prysznica dobiegający z łazienki. Uśmiechnęła się do kawy. Postanowiła się z nią zaprzyjaźnić w pierwszej kolejności. Owinięta w pościel zjadła jedną kanapkę. Zerkała przy tym na swój komputer, ale nie włączała go, nawet by umilić sobie śniadanie serialem.
Kajko wyszedł po kilku minutach owinięty w ręcznik i władował się do łóżka. Z lekko triumfalnym uśmiechem podał Lulu komórkę wskazując na godzinę. była 9:02. “Stargował” więc w skali 6:00 - 10:00 całkiem sporo. Pokręciła tylko głową z uśmiechem. Sięgnął po jedną z kanapek.
- Co robimy? - spytał.
- Może to zabrzmi dziwnie, albo niewiarygodnie… ale nie mam jeszcze pomysłu. - Wzruszyła lekko ramionami.
- Mam pewien mglisty plan jak ją wykończyć - powiedział ostrożnie.
- Aha? - Zapytała krótko by go zachęcić do rozwinięcia ów tematu. Jej twarz na moment znów przybrała ten zamyślony bujający gdzieś w obłokach wyraz.
- Ona lata za nami po mieście. No bardziej za tobą, jesteś jej króliczkiem, ja widać niegodny… - skrzywił się w lekkim uśmiechu. - Możemy parę dni nie wychodzić z łóżka, a po tym czasie zadzwonisz i opowiesz jej dość oględnie jak spędziliśmy ten czas. - Dziewczyna parsknęła śmiechem - Palnie sobie w łeb ze wściekłości. - Udawał powagę przez cały czas gdy to mówił.
- Zgoda. - Odparła nadal rozbawiona. Ba, wyglądało nawet na to, że ten pomysł na prawdę jej się spodobał… tylko czy ta część z zostaniem w łóżku, czy bardziej ta z drażnieniem jej kochanej Pani Wilczek? - Podoba mi się ten pomysł. - Ale jutro i tak musimy zmienić miejscówkę. Może faktycznie zamienimy motory z Danielem.
- Mhm. Kto wie czy twojego nie szukają. Może i na kam nic nie mieli, ale z urzędu mógł poszedł cynk, że coś kombinowane było.
- Nie muszą powiązać tych dwóch spraw, a nawet jeśli to będą tylko domysły. Tak czy inaczej z tego drugiego powodu mogą go szukać.
- Ale to jutro chcesz zmieniać ten sprzęt?
- upewnił się.
- Nie śpieszy się. Chciałabym jutro… - Westchnęła. - Mieć pewność, czy my lub Daniel powinniśmy zgłaszać coś policji czy nie. Ciekawe, czy ten Tomcio uniknie kary.
- Mhm… - był jakiś zamyślony chyba nie przejmował się Tomciem.
- No, o czym myślisz?
Zarumienił się, coś tam próbował wydukać…
- Lulu… bo ja wczoraj, wiesz… Tak mi w łepku zamieszałaś, że może i bym o tym nie myślał nawet jakbym miał. Ale tak czy owak nie miałem. Ty… czy ty jedziesz na pigułkach? - Było widać, że to pytanie go dużo kosztuje.
Policzki Lulu zrównały się kolorem z jej włosami. Milczała… i milczała…
- Cóż… - Zaczęła ostrożnie. Może “widzieli się” trzeci dzień, ale znali trzy lata. Już znał odpowiedź.
- O rany…- wyrwało mu się.
- Ja… - próbowała się wytłumaczyć - … nie pomyślałam wtedy. Ja… może pójdę pod prysznic. - Zaczęła wstawać, chociaż wyglądała jakby chciała uciec by nie musieć dalej rozwijać swojego wytłumaczenia.
- Nigdzie nie pójdziesz. Leż, śniadanie masz. - Pogładził jej rękę. - Ja wyjdę do sklepu, wrócę za 15 minut.
- Po co? - Zapytała z lekkim oburzeniem w głosie. Do tej pory tylko Daniel śmiał jej coś “kazać”. Stanowcze “nigdzie nie pójdziesz” Kajki zaimponowało jej, ale pazurki wyciągnąć musiała.
- No zakupy zrobić - wykręcał się lekko.
- Słyszałam, że masz ostatnie dwadzieścia złotych? W moim plecaku jest portfel. Mi zupka chińska wystarczy.
- Oookey
- uśmiechnął się. - Ale starczą dwie dychy.
Szybko, w pośpiechu się ubrał i wyjął z plecaka resztkę zakupów jakie zrobił wczoraj przy Solcu. Zarzucił go na ramię i wyskoczył z kwatery.
Pozostawiona sama sobie Lulu śmignęła pod prysznic najpierw upewniając się, że w łazience i zasłonach nie ma gości którzy byliby ją w stanie śmiertelnie przerazić. Pająków na szczęście nie było, był za to ożywczy strumień wody spłukujący… no to co się zwykle rano spłukuje. Gdy dziewczyna wróciła do pokoju Kajki jeszcze nie było, choć minęło już ze dwadzieścia minut.
- Spokojna jak stojąca woda… - Oznajmiła sama sobie. Wysuszyła włosy ręcznikiem. Ubrała się. Sprawdziła jak stoi z czystymi rzeczami. Nie wyglądało to dobrze… Zaczęła sprzątać w pokoju. Nie żeby było ty w ogóle brudno… ale na chwile w jej myślach zagościły ciężkie brzmienia z talerzami.

Po pół godzinie usłyszała otwierające się drzwi, na korytarzu słychać było wolny krok, stukot obcasów. Usiadła na parapecie okna i sięgnęła po papierosa. Odpaliła go pośpiesznie przyglądając się nie temu co jest za oknem, a drzwiom wejściowym do jej pokoju. Wszedł przez nie Kajko i zamknął za sobą.
- Musiałem iść do drugiego sklepu, w tym tutaj blisko nie było - wyjaśnił nie precyzując czy chodzi o zupkę chińską czy o butelkę wody mineralnej jaką wyciągnął z plecaka. Bo nie było widać jakoby kupił coś jeszcze.
Lulu w pierwszym momencie jakby go w ogóle nie zauważyła, bujała znowu gdzieś w obłokach. O czym ona tak ciągle myślała? Kajko pewnie dałby głowę, że o zupce chińskiej… w każdym razie, w końcu do niej dotarło.
-Okej. - Skomentowała. - Chcesz zapalić?
Kiwnął głową, dosiadł się i wyciągnął papierosa. W paczce zostały mu jeszcze ze cztery, może pięć.
- Nad czym tak dumasz? - spytał odpalając.
- Nad tym, że chyba zwariowałam. - Westchnęła. - Nie wiem czy chcesz wiedzieć.
- Chce.
- Chciał.
- Tylko nie zrozum mnie źle… - Zawsze tak zaczynała jak nie wiedziała jak coś powiedzieć. Nie trudno było zauważyć. - Chodzi o Panią Wilczek.
Pokiwał głowa, że słucha.
- Może jestem idiotką, ale jakiejś części mnie podobają się te gierki z nią. - Odparła ostrożnie, a on rozdziawił gębę w szoku.
- Po… podobają? - wydukał.
- W sensie… - Podrapała się po brodzie. Zaciągnęła fajką. Nie śpieszyła z kontynuowaniem. - No dobra, wiem. Już o tym nie myślę. Zapomnij.
- Mów, proszę.
- Chyba lubię wymyślać jak grać jej na nerwach, no i jest dwa zero dla nas, nie?
- Pośpieszyła z odpowiedzią. Wyluzowała ton wypowiedzi, jakby mówiła o niczym takim. Ot pierdoły.
- No masz trochę nierówno - przyznał. - Ściga nas wariatka, chce chyba zabić, strzelają. Podoba się. - Zaciągnął się fajkiem patrząc przez okno.
- Jest jeszcze coś innego co mi się podoba. - Odparła takim tonem, jakim mówiła niedawno przez telefon do Pani Wilczek. Zsunęła się z parapetu i uczyniła kilka kroków w stronę Kajko, chcąc objąć go w pasie.
- Mam nadzieję, że nie wyrzucanie swoich chłopaków przez okno? - zażartował, choć był spięty jak zareaguje na taki tekst. A raczej na pewne określenie. Jednocześnie objął ją.
- Chłopaków? - Uniosła lekko brwi w zdziwieniu, ale na jej twarzy wciąż był uśmiech.
- Eeeee, znaczy, tak mi się powiedziało. Przepraszam.
- Więc chciałbyś być moim chłopakiem, a nie tylko kochankiem na jedną noc? - Cały czas się uśmiechała, można było wręcz odnieść wrażenie, że robi sobie “jaja” z biednego nieśmiałego chłopaczyny. I chyba tak to zrozumiał.
- Dobra, rozumiem już. Przepraszam, nie musisz się znęcać - powiedział nadrabiając lekko miną.
- Głuptas z Ciebie.
- Story of my life - odpowiedział odruchowo.
Zgasiła w popielniczce papierosa, który przez ostatnie kilka chwil palił się sam.
- Kuba? Ale wiesz, że sobie żartuje, nie? - Upewniła się.
- No właśnie jakoś tak nie wiem. A jeżeli już to z czego.
- Bo to oczywiste.
- Ucałowała go w policzek. - Tylko mnie kochaj. - Zacytowała pewien film.
- Tak jakby co… - pogrzebał w kieszeni wyjmując kilka opakowań tanich prezerwatyw. - Jakbym się zapomniał, to lej w pysk…
Uniosła lekko brwi na ten widok. Szybko jednak postanowiła zapomnieć i nie komentować. Zamiast tego, spróbowała pociągnąć Kajkę w stronę łóżka uprzednio podsuwając mu popielniczkę by mógł zgasić niedopałek.
Zgasił i opadł na nie wraz z nią.
Lulu najwyraźniej wyszła z założenia, że skoro “ma już chłopaka” to powinna każdy dzień zaczynać i kończyć w bardzo miły sposób… w każdym razie chłopak zaraz po opadnięciu na łóżko został napadnięty gorącym pocałunkiem i wczepiającą się w niego dziewuchą.

Ale na dość krótko…

- Wiem! - Skoro już wiedziała, to zaczęła wyswobadzać się z uścisku.
- Ale c…? - Kajko nie bardzo rozumiał, usiadł otępiały na łóżku.
Też usiadła, zaczęła przyciągać do siebie laptopa. Włączyła. Czekała na komunikat z prośbą o wybór systemu stukając palcami o klawiaturę. Kajko mógł się poczuć opuszczony dla komputera, aczkolwiek pewnie w słusznym celu.
Był raczej skołowany. Gdyby to on ja zaciągał do łózka (jaki zresztą miał zamiar po dopaleniu papierosa) - reakcję by zrozumiał Ale w tym przypadku zgłupiał kompletnie.
- Lulu…? - obserwował ja czujnie.
- Mam pomysł. - No tak, wyglądała jakby go miała. Było to wypisane na jej twarzy i wpisane w zgrabnie przesuwające się po klawiaturze palce. - O cholera… - Uniosła na niego wzrok. - Przepraszam. - Powiedziała skruszona.
- Uhm, bo już myślałem… - Usiadł obok i nie odzywał się by nie wyjść na większego głupka. Z ciekawością patrzył na to co robi dziewczyna.
Zauważył odpalony TORreturn, jednak nie było wpisanego w niego żadnego adresu. Lulu śledziła logi z historii programu. Oczom Kajki ukazały się setki linijek pisanych zieloną czcionką, które Lulu przewijała w szybkim tempie.
- Tu popatrz. - Obraz zatrzymał się nagle. Dziewczyna zaś wskazywała coś na ekranie. - Sprawdziliśmy już wszystkie IP. Pomyślałam, że to nie ma sensu… ale, tego jednego nie sprawdziliśmy do końca. Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego. I dalej nic. Pamiętasz jak to mówiłam? I nic dalej. Spróbuję sprawdzić ręcznie, co dalej.
- No jak TORreturn stracił tam ślad to jak chcesz to zrobić?
- Mam kilka pomysłów. Najpierw spróbuję go przeprogramować.
- W tym momencie Kajko zobaczył, że Lulu odpala program IntelliJ IDEA, istne Ferrari dla programisty. Wybałuszył oczy. - TORreturn zrobi nam listę miejsc do których skacze, segregując według częstotliwości. No i przyjrzymy się dokładnie zapiską tego na czym ewentualnie stanie. Może znajdziemy jaki ma błąd? Z chęcią go naprawię.
Lista nie była długa. Ze stacji widac było połączenia z serwerami w Polsce i Stanach co nie dziwiło za mocno Skrzynki pocztowe, etc. Ludzie tam pracowali ale i żyli, łączyli się ze światem. Oprócz tych kierunków z różną częstotliwością choć w miarę regularne widać było Bharati. Poza tym naprawdę bardzo pojedyncze łączenia.

Lulu zamarła. Dosłownie. Pacnęła się w czoło.

- Ale ja jestem głupia - powiedziała całkiem poważnie do Kajko.
- Głupia? - Pokiwał głową. - Jak ty jesteś głupia to ja jestem roślina. Podlej mnie bo uschnę.
- Przecież dzwoniłam do nich. Do Tomcia na mój telefon, do Pani Wilczek na mój ruter. Odebrali. - Wpiła dłoń w swoje włosy przeczesując je. Kręciła głową. - Jak mogłam o tym nie pomyśleć?
- Czasem za tobą nie nadążam. To ten moment jakby co.
- Przecież to oczywiste. Skoro odebrali, to znaczy że mają włączone telefony. To znaczy… że mogę ich namierzyć od dawna w każdej chwili.
- Na swój numer dzwoniłaś. Już nie włączony.
- Pokręcił głową. - A tel z kartą sim rutera? Szmata ci złośliwie sms na email słała z kom pod kartą rutera. Dzwoniłaś tuż po tym jak była u ciebie, u ojca. Gdzie się nim posługiwała. To nie oznacza, ze nie wyłączyła później.
- Mogę sprawdzić gdzie najczęściej przebywali z włączonymi kartami, nawet jeśli teraz są wyłączone.
- Jej palce śmignęły po klawiaturze. Kajko zobaczył jak odpala coś co nazywało się kate_search.exe po chwili w jej przeglądarce wyskoczyło coś co na pierwszy rzut oka wyglądało jak googlemaps. W polu wyszukiwania adresu wpisała swój numer telefonu.
Niestety program pokazywał tylko lokalizacje bez wskazywania kiedy było to logowanie. Swój numer skreśliła gdy dostała zwrotną info kropkująca na mapie… w dużej ilości miejsc. Cóż, dziewczyna poruszała się trochę po mieście zanim komórkę straciła.
Z karta sim rutera sprawa wyglądała inaczej. Jagiellońska - to normalne, wszak przez 99,9% czasu spoczywała w urządzeniu które zapewniało jej net w domu. Ale… Było i więcej miejsc pozycjonowanych na mapie. tylko bądź tu mądry czy to nie taksówkarz w nie jeździł wożąc podrzucone telefony?
Lulu przygryzła kosmyk włosów zamykając program.
- Są oprogramowania mające więcej możliwości - mruknęła.
- Policja, operatorzy komórkowi, służby… - Kajko przeciągnął dłonią po twarzy.
- Zwykłe apki śledzą twój własny numer odczytując jego pozycję do kilku metrów.
- Mhm, jeżeli komórka ma włączony geolokalizator, można by…

Przez chwilę ślęczeli oboje przed laptopem Lulu wskazując linijki kodu, metody działania aplikacji, starania obejść tego co z początku zdawało się może nie tyle nierealne co niedostępne dla nawet rozbudowanego programu.
W końcu po którymś razie kate_search zaskoczył wykazując kilka dat przy pojedynczych punktach. Wystarczyło wnieść parę poprawek. Lulu była swoistym geniuszem, Kajko miał dość trzeźwe spojrzenie i talent do parcia i wynajdowania rozwiązań po najkrótszej linii oporu czasem niedostrzegalnych dla umysłów zbyt mocno analizujących sytuację.

Śledzenie karty SIM telefonu Lulu nie dało zbyt wiele. Widocznie łysy odwiedzał zbyt wiele miejsc, a za krótko miał komórkę dziewczyny by zauważyć pewien wzór powtarzalności jakiejś lokacji. Ale SIM rutera? Wyszczególnili trzy lokalizacje gdzie komórka z tą kartą była włączana po mailu od Anny informującym iż ktoś znalazł telefon Grażyny. Jedną była oczywiście Jagiellońska i ciąg od niej w kierunku starego Miasta, gdzie znikał, widocznie w pewnym momencie komórka została wyłączona. Druga wskazywała Park Saski, trzecia Jakiś budynek mieszkalny w Józefowie pod Warszawą. Wszystkie pokrywały się z mapą wielkiej ilości miejsc jakie były na mapce logów kart SIM telefonu Lulu, jaką zapewne przy sobie miał “Tomeczek”.
Lulu uśmiechnęła się pod nosem.
- W takim razie mamy dwie lokalizacje, które możemy z nimi powiązać. - Wyglądała na kogoś kto ma z jednej strony w oczach tryumf a z drugiej, cóż… podrapała się po głowie. Wtedy Kajko zobaczył kolejny błysk w jej oczach. Przesunęła palcami po klawiaturze.
- Ciekawe czy w tym Józefowie mają kamery w odpowiednich miejscach?
Po jakimś czasie wiedzieli już, że to ślepy zaułek. Budynek nie był w zasięgu kamer, ba nie było żadnych nawet w dość bliskim sąsiedztwie. Lulu włączyła kamery na laptopie Kajko, by ten mógł spokojnie zająć się przeglądaniem na wyrywki kamer z Józefowa mieszczące się w miarę blisko ich punktu zero. Oczywiście skomentował to, że może się na coś przydać… ale wziął się do roboty. Na jednym z nagrań wychwycili czarne BMW jadące trzy dni temu wzdłuż ulicy Wyszyńskiego. Nie mogli mieć pewności, czy to samochód Tomaszka, czy po prostu jakieś tam czarne BMW. Robota bez sensu.
W tym czasie Lulu zajęła się Stacjami Antarktycznymi, które porzuciła z powodu zaświeconej w głowie żarówki. Skoro z różną częstotliwością w połączaniach stacji Arctowskiego było widać regularne połączania z Bharati, sprawdziła i je. Jako większa stacja Indyjska generowała ich dużo więcej. Wchodziły w to Stany, Indie, wschodnia Afryka i jakieś serwery w Japonii. Jedyne co wydawało się ciekawe była bardzo podobna częstotliwość i regularność wyjść z Bharati na serwery polskie w porównaniu do ruchu między stacją Arctowskiego a Bharati. Nie pocztowe… sporo w Warszawie i okolicach. Sprawdzenie pojedynczych połączeń wyglądało jak kolejny ślepy zaułek… nic specjalnego.
- Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego podlega w sprawach utrzymania, koordynacji i organizacji pod Instytutowi Biochemii i Biofizyki Polskiej który mieści się w Warszawie. - Oznajmiła w końcu Kajce, zerkając co chłopak robi na swoim komputerze.
- Mówi nam to coś?
Wzruszyła ramionami.
- Co masz?
- Policja jest zmuszona z postępowaniem poczekać aż sprawca lekko wydobrzeje. Rzecznik KSP gdzieś dał wypowiedź na ten temat.
- Założę się, że skończy z mandatem.
- Co z tym Bharati?

Pokręciła na boki głową. Minę miała jakąś taką…
- Nie wiem. - Pokazała Kajce wyniki swoich badań. - Nie mam pomysłu.
- Wygląda to tak jakby ktoś ta indyjską placówkę po prostu bez przerwy wykorzystywał jak ty okolice White House.
- No tak, ale co z tego? Nie znalazłam nic pożytecznego. - Niezadowolona opadła na poduszki.
- Ty jak się ukrywasz via White House, to podszywasz się tylko tam, czy robisz dłuższą drogę? No wiesz, coś pomiędzy nami a okolicą chatki Obamy?
- Dłuższą. Dobrze się ukrywam. - Zerknęła na Kajko. - Po drodze jest Disneyland, a później wraca do Białego Domu, żeby wyglądało jak pętla. Kilka przekierowań ustawiłam ręcznie, inne są losowe. Łącznie jest ich z tysiąc zanim wskaże mnie. To praktycznie niemożliwe. - Kontynuowała niezadowolony ton. - Po za tym ciągle zmieniamy lokalizację. Przynajmniej teraz.
- Heh, ja tylko jedną lokalizację zwykle brałem, potem szalałem z niej. - Wyszczerzył się.
- No tak… ale ja dłużej w tym siedzę i kiedyś zaszalałam z tym włamem do policyjnych i sądowych akt.
- Rozumiem. Wiesz, jak dziadka sparaliżowało to wprowadził się do naszego rodzinnego mieszkania, a ja do jego. Jestem zameldowany tam, on na Namysłowskiej. - odpowiedział. - Jak psy pewnie szły moim tropem z luźno przykrywanego IP urywał im się ślad ale sprawdzali - proszę samotnie mieszkający staruszek, to grzebali pewnie dalej kto wykorzystywał go jako przystanek. Wizyt nigdy nie miałem. No ale gdyby mnie kiedy nacelowali to koniec z taką jazdą.
- Stacje Antarktyczne też są pewnie tylko przystankiem. Ciekawe tylko w drodze do czego.
- “Pewnie” oznacza “Na pewno” czy “Zapewne”?
- Cóż, istnieje pewne prawdopodobieństwo, że mają człowieka w Stacji Arctowskiego, prawda? - Wpatrzona w sufit wzruszyła ramionami. - Ale jakoś wątpię. Więc na pewno.
- Mhm… - zamyślony odpalił zapisy z kolejnej kamery przeglądając je bez przekonania.

- Chcę jechać do Józefowa. - Wypaliła nagle.
- Kuszące. Ale wiesz, że to trochę jakby pchać się jej w łapy? - zerknął na nią. - Teraz?
- Póki jest jasno. Wiesz… wydaje mi się, że to ostatnie miejsce na świecie w którym się mnie spodziewa. Chcę tam pojechać, nakręcić krótki filmik… - Kajko zobaczył jak wyraz jej twarzy zmienia się w rozpromieniony, uśmiechnięty z iskierką w oku - … i jej go wysłać.
- Wariatka, po prostu wariatka - roześmiał się zamykając laptopa. - Raz się żyje nie?
Uniosła na niego wzrok.
- Nie wiem, czy powinieneś jechać ze mną. - Powiedziała całkiem poważnie - I! - Uniosła palec. - Zanim zaprotestujesz, bo wiem, że to zrobisz. Nie chodzi tylko o to, że to wariackie i niebezpieczne. I nie tylko o to, że się będę martwiła za dwoje, czy o to, że najwyraźniej im zależy hmm… bardziej na mnie niż na Tobie… Po prostu, sama rzucałabym się mniej w oczy, szukają dwóch osób na motorze chłopaka i dziewczyny. Zaś motor wyciągnie więcej na godzinę z jedną osobą. - Coś w jej tonie mówiło, że przede wszystkim nie chce go niepotrzebnie narażać.
Przez chwilę ważył argumenty.
- Logiczne - przyznał. - Tylko, że w razie czego dwoje ma większą szansę. Poza tym, ściska mi żołądek na samą myśl zbliżenia się tam i tego, że możemy ją tam zastać. Ale jak zamiast tego będę siedział tu i patrzył w ścianę lub w monitor martwiąc się o ciebie, to mnie stąd odwiozą w gustownym kubraczku.
- Jeśli byś został… było by też o tyle lepiej, że nie bralibyśmy ze sobą rzeczy. Zostawiłabym my preciousss z Tobą. - Spróbowała jeszcze raz.
- Lulu, cholera… - skrzywił się i zmarszczył brwi. - Przecież ja tu oszaleję nie wiedząc co się z Tobą dzieje, no miej litość…
Trudno, musiała więc sięgnąć po najsilniejszą broń ze wszystkich broni… kobiecą perswazję.
- Kubusiu… - Uniosła się do pozycji siedzącej i przysunęła bliżej chłopaka. Objęła go mocno i ucałowała robiąc z pocałunków ścieżkę, od szyi, poprzez ucho i policzek, aż złożyła słodki pocałunek na jego ustach.
- Mała, proszę… - Zdążył powiedzieć jeszcze nim zapomniał na chwilę jak się nazywa zalany gorącymi pocałunkami Grażynki.
Gdy sobie przypomniał, odsunął ją lekko od siebie.
- Słuchaj, ja… - Wahał się wyraźnie, ba wyglądał jakby był trochę obrażony.
- Kajko. Czysto logicznie. Wiesz, że tak będzie lepiej.
Pokręcił głową.
- Nie podoba mi się to. - Odparł z nieukrywaną złością.
- Spójrz mi w oczy. - Chwyciła go za podbródek i delikatnie uniosła jego głowę skupiając spojrzenie niebieskich oczu na jego brązowych. - To szaleństwo, wiem. A Ty wiesz, że nie wybijesz mi tego z głowy.
Wstał bez słowa z łóżka. Lulu obserwowała go. Z zaciśniętymi pięściami skierował się do łóżka stojącego na przeciwko by zgarnąć leżący na nim plecak. Przez chwilę szperał w nim, odwrócony do Grażynki plecami.
- Kajko? - Niepewnie spróbowała przywołać jego uwagę.
- Masz mi co jakiś czas dawać znać, że wszystko jest okej. - Była w stanie przebaczyć mu nakazujący ton, ucieszona perspektywą zgody. Uśmiechnęła się lekko sama do siebie, póki nie widział.
Odwrócił się w jej stronę. W jednej dłoni trzymał stary poobijany pistolet zaś w drugiej magazynek. Grażynka zrobiła wielkie oczy, po czym gwałtownie wstała z łóżka.
- Żartujesz! - Krzyknęła… z entuzjazmem. - Łał. Skąd to masz?
Zmarszczył czoło. Dalej był zły.
- Zajumałem dziadkowi. - Wzruszył ramionami. - Bez niego nigdzie nie jedziesz, jasne? Umiesz…
- Jasne, że umiem.
- Weszła mu w słowo.
- Kajko… dziękuję.

Usiedli jeszcze na chwilę do kompa, by przejrzeć dokładnie mapę i przeanalizować razem różne drogi i opcje. Lulu kazała Kajce zapamiętać numery telefonów, swój, Daniela i Adasia, nie szczędząc mu kilku instrukcji co miałby robić gdyby jej się coś stało, na co nie tylko się obruszył, co niemalże zmienił zdanie.
Uszykowana, uzbrojona i zadowolona, że Kajko nie zaniechał jej wariackiej próby zrobienia epickiej akcji… pożegnała się z nim. Zanim wyruszyła zrobiła ogólny przegląd Yamahy by nie było w drodze niepotrzebnych niespodzianek z jej strony. Paliwa jeszcze było sporo. Oderwała ze swojego kasku zbyt charakterystyczną biedronkę, zaś ze schowka wyjęła cienką czarną kurkę przeciwwiatrową.

***

34 kilometry… 40 minut drogi w jedną stronę…
34 kilometry… 40 minut drogi w drugą stronę…


***

Kwatery Pracownicze, Reguły, pod Warszawą, ul. Królewska 11, wieczór
- Jesteś! - Kajko przywitał ją porywając w górę w swoje ramiona, tuż przy drzwiach. Nie zdążyła nawet przekroczyć progu. Kopnęła drzwi nogą, by się zamknęły. Ucałowała go.
- No opowiadaj…
- Czekaj, zamknę drzwi. - Uśmiechnęła się do niego. Mimo, że dzwoniła dwa razy. Wtedy kiedy dotarła na miejsce i wtedy kiedy je opuszczała bezpiecznie, wyglądał na zmartwionego. Mógł zauważyć, że na ustach ma ślad po różowej pomadce, którą ewidentnie jakiś czas temu musiała mieć wymalowane usta, a która jeszcze do końca nie straciła blasku.
- Opowiem Ci tylko jeśli już się na mnie nie gniewasz. - Zdjęła kurtkę zostawiając ją przy na wieszaczku przy drzwiach. Przyglądał się jej uważnie. Z tym subtelnym dodatkiem wyglądała jeszcze piękniej.
- Dobra, dobra. Nie gniewam. - Postanowił nie pytać.
- Okej. A zrobisz mi herbaty?
Wywrócił oczami. A ona zaśmiała się tylko.
- Słuchaj. Właściwie… przyjechałam tam do tych całych Józefów. Najpierw do centrum. Nagrałam krótki filmik… wiesz, na wszelki wypadek. Gdyby ktoś kręcił się w około tamtego domu nie chciałam ryzykować, a centrum tego miasta to i tak już coś. - Wzruszyła ramionami. Kajko słuchał uważnie. Pociągnął ją za rękę w stronę okna i podał papierosa. Kiedy chwyciła go w usta odpalił bez słowa i jej i sobie.
- Dom jak dom. Duży nawet, ładny. - Wzruszyła ramionami. - Ma super ogród. Widziałam kamerki na narożnikach posesji w sensie… ogrodzenia. Hmmm… i nie jestem pewna, chyba czujniki ruchu. Sprawdzę może później w necie, czy się nie mylę. Były skierowane na linię ogrodzenia, albo posesję w sumie to ciężko powiedzieć. Świeciły się diody, więc pewnie działały.
- Przecież było wtedy jeszcze jasno, co nie? - Kajko zdziwił się. - Takie rzeczy przecież zwykle odpala się jak już jest noc.
- No nie, wyjrzyj za okno. Dopiero co zapada zmrok. - Daleko nie miał, w końcu siedzieli na parapecie.
- No i...?
Wzruszyła ramionami.
- Podeszłam, od strony sąsiadów lasem. Zobaczyłam, że nikt tam się nie kręci. Nic co by sprawiło, że czułabym czyjś oddech na plecach…
Pokręcił głową.
- Aaaaha… wariatka.
- Nagrałam krótkie ujęcie, tak by w tle było widać tą posesję. Nie podchodziłam blisko. Zaraz Ci pokażę. - Teraz uśmiechnęła się od ucha do ucha. - I wiesz co, mam pomysł.
- Boję się. - Mimo, że zmarszczył czoło z niepokojem, zaśmiał się.

Pół godziny później…

Cytat:
Do [Mail]: Pani Wilczek
Temat: Nununu?
Treść: Tęsknię za Twoim głosem kochanie.
Załącznik: utul_tulituli.mp4

Film był zdecydowanie profesjonalną robotą. Krótki wstęp przedstawiał czarny ekran a wraz z nim do uszu oglądającego wpadała muzyka skąpana męskim ciepłym głosem i dźwiękami gitary.

„Tak blisko, tak blisko jak ja...”

Czerń powoli zanikała. Zamiast niej pojawiała się szybko mijająca droga i przednie koło gnającego do przodu Yamahy.

„Nie był Ciebie nikt tak blisko
I nie poddał Twoim zmysłom…”


Delikatne przejście, jakby ktoś za pomocą magicznej różdżki zamazywał drogę, a zamiast niej pojawiał się znak drogowy, informujący o wjeżdżaniu do miasta o nazwie Józefów.

„Jak ja…
Tak blisko, tak blisko jak ja…”


Kolejne delikatne przejście, ukazało centrum małego miasteczka. Niskie budynki w tle, w tym kilka nieodrestaurowanych zabytków. Kamera najwyraźniej uniesiona w górę, okręciła się w kółko.

„I nie poddał Twoim zmysłom
Jak ja…”


Kolejne przejście. Motor znów jedzie, przemierza kolejne rozstaje dróg.

„Kiedy będziesz już gotowa – daj mi znać
Wiesz, że mogę czekać – dam Ci jeszcze czas”


Linie różowej pomadki układały się w kształt serca. Wymalowane były tak, by subtelnie ukazać kształt piersi i nagie ramiona. Obraz kierował się wyżej. Różowe ponętne usta ułożone jak do pocałunku i dłoń, która ów pocałunek wysyłała do oglądającego. Jeszcze wyżej,… wieloznaczny uśmiech. Oczy o kolorze błękitu nieba. Spowolnienie gdy jedno z nich zachęcająco mrugnęło do oglądającego.

„Razem być – znaczenie często inne ma
Chociaż o tym wiem, to widzę jednak nas!
Bo nigdy…
Tak blisko, tak blisko jak ja…”


Kamera oddalała się. W tle widać było drzewa. Piękna i uśmiechnięta w charakterystyczny dla sceny sposób dziewczyna, zaczynała obracać się w kółko. Różowe włosy zatańczyły w rytm obrotu przesuwając się zgrabnie po odsłoniętych ramionach. Drzewa, drzewa, droga… dom… TEN dom w Józefowie pod Warszawą…

„I nie poddał Twoim zmysłom
Jak ja…”


Z kolejnym subtelnym przejściem dziewczyna znikała, zamiast niej ukazała się biel pościeli zaś na niej zgrabne nogi. Jedna przesuwała się powoli po drugiej w erotycznym geście…

„Nie widzisz mnie czy…”

Obraz powoli znikał zamazany znów czernią.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline