Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-01-2016, 11:35   #11
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Kwatery Pracownicze, Reguły, pod Warszawą, ul. Królewska 11, późna noc
Kajko obudził się w nocy.
To nie był sen. Poczuł rozgrzane ciało Grażynki mocno wtulone w jego własne. Była taka piękna. Słodko pochrapywała z głową na jego ramieniu. Jej różowe włosy dalej pachniały cytrynowym szamponem. Nie chciało mu się wstawać i przerywać tej chwili, więc przyglądał się śpiącej dziewczynie. Rozmyślał.
Gdy potrzeba wyższa stała się matką chwili w końcu zaczął wysuwać się delikatnie spod jej uścisku. Przebudziła się wtedy. Niebieskie oczy ledwo co otworzone powędrowały na twarz chłopaka. Spojrzała na niego w taki sposób, o którym przed chwilą jeszcze śnił. Z sympatią i uśmiechem, jakby była szczęśliwa, że w jego ramionach otwiera zaspane oczęta. Z każdą sekundą, która teraz wydawała się wyjątkowo ciężka spojrzenie Grażynki jednak zmieniało się. Jej twarz znów przybierała ten dobrze mu znany wyraz. Analizowała… analizowała, co ona tam analizowała? Zamyślone oczy. Spięte wargi.
Chłopak pocałował ją niepewnie nie wiedząc jak ma odczytywać tą minę i wymknął się do łazienki.
Nie przebudził się wszak bez powodu.

Tym czasem w głowie Lulu zaczynała grać orkiestra. Ciężkie rytmy zaburzane nieharmonicznymi uderzeniami talerzy.




Przy każdym uderzeniu inna myśl.
“Antykoncepcja idiotko!”
“Kiedy miałam okres?”
“Kalendarz, dni płodne, owulacja, dni nie płodne… jak to szło?”
“Boże, Daniel…”
“Ta sucz i tak nas zabije”
“Jak długo możemy uciekać?”
“Co teraz robić?”
“Kuba…”
“I tak będzie miał mnie dosyć po tygodniu”
“Znam go przecież od dawna”
“Będzie inaczej”
“On mnie też zna dobrze”
“Będzie inaczej”
“Nie masz czego żałować, przecież chcesz więcej”
“Teraz wszystko się zmieni”
“Będzie dobrze”
“A jeżeli na gorsze?”
“Będzie źle”
“Wszystko popsułam, znów będę sama”
“Daniel, o cholera… on się martwi a ja tu...”
“Kuba…”
“Spokojna jak stojąca woda…”

Próbowała je poukładać. Te głupie na prawo, te mądrzejsze na lewo. Wywalić z głowy paskudztwo, które robiło w niej chaos.
Zmarszczyła w zmartwieniu czoło.
Kajko nie wracał, czy on też analizował?
Uśmiechnęła się na sama myśli z ciekawością, co też może się teraz dziać w głowie chłopaka. Był dość nieporadny, a przez to jakiś taki uroczy. Zaśmiała się na wspomnienie tego jak zabierał się do niej jak pies do jeża, choć ewidentnie miał na to ochotę. Był ostrożny, nie chciał niczego spieprzyć.
Urocze.
Trzy lata, a oni nie wysłali sobie nawet fotki, mieszkali kilka przecznic od siebie nie wiedząc o tym.
Czy gdyby nie to wszystko dziś puszczała by mu śmieszny filmik na pidginie?

Czekając na jego powrót sięgnęła po swój laptop i przebiegła palcami po klawiaturze wklepując hasło, gdyż sprzęt automatycznie przeszedł w stan uśpienia jeszcze zanim usnęli.
Chyba jeszcze gdy... zarumieniła się lekko.
Laptop przywitał ją rozbłyskiem monitora z odpaloną przeglądarka, kątem oka uchwyciła na karcie info o jakichś nowych wiadomościach na poczcie.
Zerknęła ku łazience, chłopak wciąż nie wychodził więc kliknęła na kartę skrzynki patrząc co przyszło.
Nic cie...
Mail od niej. Znowu. I to wysłany zaledwie kwadrans temu.
Suka znalazła sobie wyczucie czasu.
Lulu nachmurzyła się.

Cytat:
Od [Mail]: Pani Wilczek
Temat: Nununu pogodi
Treść: Słodziutki Słodziaaaak!!!
załącznik: ojojoooj.mp4
Na wszelki wypadek sprawdziła załącznik czy nie jest jakimś "prezentem" jak fałszywy profil "Pana Adriana".
Nie. Zwykły filmik nagrany komórką.
Puściła.
Usłyszała jak Kajko wychodzi z łazienki kierując się do łóżka.
- Wiesz Lulu, ja... - wślizgnął się pod kołdrę wyczuwając jej nagie ciało, jednak nie dokończył bo dziewczyna patrzyła szeroko otwartymi oczyma na ekran.
Antoni Stępień leżał na kanapie z przekrzywioną głową, biała broda była lekko zakrwawiona, a w kąciku ust również widać było krew.
Filmik skończył się nagle.
Pierwsza połowa by Wila
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 26-01-2016 o 11:44.
Leoncoeur jest offline  
Stary 27-01-2016, 22:33   #12
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Kwatery Pracownicze, Reguły, pod Warszawą, ul. Królewska 11, późna noc

Chłopak poczuł jak zaczęła drżeć na całym ciele. Wiedział, że to nie z zimna. Twarz miała absolutnie kamienną. Trzęsącą się dłonią wykonała eksport wiadomości na swojego kompa. Trzeźwy umysł nakazał jej zachowanie dowodów w bezpiecznym miejscu i niezachwianej postaci. Przesunęła wskaźnik myszy na “Odpowiedź”.

Cytat:
Do [Mail]: Pani Wilczek
Temat: Re: Nununu pogodi
Treść:
Ukazało się w okienku. Trzęsące się dłonie Lulu nie wpisywały jednak w pole treści nic, zawieszone nad klawiaturą.
- Nie teraz. - powiedział chłopak delikatnie zabierając jej laptopa spod palców i odkładając na bok. Objął ramieniem. - Nie tak na gorąco. - Nie bardzo wiedział co mógłby jeszcze powiedzieć.
Milczała. Obserwowała tylko jak jej laptop oddala się od niej. Gdy ją objął, przysiądź mógł, że zaraz się rozpłacze,... ale nie. Roztrzęsiona i blada znosiła to gdzieś głęboko wewnątrz siebie. Zwinęła się w kłębek. Kajko przytulił ją i głaskał po plecach. Widząc co się dzieje z dziewczyną wpadał w złość zamiast w panikę. Parę razy sam druga ręką jakby chciał sięgnąć po laptopa. Zerkał na komórkę z chmurną twarzą. Ona jednak nie zwróciła na to uwagi, laptop, komórka leżały gdzieś poza jej świadomością. Zaczęła się delikatnie kołysać, przypominało to taki ruch jakim matki usypiają dzieci. Po chwili uświadomienia sobie co robi, przestała. Uniosła wzrok na Kajko, wciąż bez słowa.
Chłopak chciał coś powiedzieć… ale nie potrafił.
- Mam zadzwonić do tej twojej sąsiadki? By tam weszła, zawiadomiła kogo trzeba? - rzekł w końcu wciąż ją lekko głaszcząc.
Pokręciła przecząco głową.
- Nie… - Jej głos wydał się w pierwszym momencie zachrypnięty. - Sięgniesz telefon? - I spokojny. Za spokojny, dalej dusiła emocje.
Sięgnął.
Podał.
- Co chcesz zrobić?
Zobaczył jak wystukuje trzy cyfrowy numer.
9
9
7
- Zgłoszę anonimowo hałasy.
Kiwnął głową z aprobatą.
Nacisnęła więc zieloną słuchawkę i jak zwykle odliczała w głowie sygnały.
- Tak, słucham? - Usłyszała nagle męski głos w słuchawce.
- Dzień dobry. Chciałabym anonimowo zgłosić niepokojące hałasy. Wydaje mi się, że bójki. Ulica Jagiellońska 27 mieszkania 7.
- Widziała Pani coś niepokojącego?
- Słyszałam. Dwa męskie głosy i jeden kobiecy. Widziałam wcześniej jak młoda kobieta w krótkich czarnych włosach wchodziła do tego mieszkania.
- Wie Pani kto tam mieszka?
- Tak. Starszy Pan z córką. Wiem, że córka gdzieś wyjechała.
- Może Pani opisać…
- Przepraszam, ale muszę kończyć.

Rozłączyła się. Ścisnęła telefon w dłoni. Analizowała znów coś.
- Jak puściła maila parę minut temu to może wciąż tam jest. I raczej nie ma ze sobą mobilnego urządzenia lokalizującego połączenie. A zagadując ją… Policja w drodze. - zauważył przytomnie.
Nie było trzeba jej dłużej zachęcać. Ustawiła jednak stoper na 55 sekund.
- Jeżeli wciąż tam jest. - Odetchnęła głęboko, po czym wybrała numer telefonu. - Spróbuję najpierw na telefon ojca. - Odliczała sygnały.
Po piątym sygnale ktoś w końcu odebrał.
- Haaallo? - usłyszała gniewne warknięcie. Wydzwanianie o tej porze do ludzi zwykle spotyka się z taką reakcją. - Kto tam? Wiesz kurwa bydlaku która jest godzina? - Głos jej ojca wskazywał, że był jeszcze lekko pijany, nie przespał do końca zjazdu.
Kajko spojrzał na Lulu szeroko rozwartymi zadziwionymi oczyma.
Rozłączyła się szybko, nie wypowiedziawszy do słuchawki ani jednego słowa, by ojciec nie wiedział kto dzwonił. Na jej twarz wróciły kolory. Uśmiechnęła się krótko. Wiadomość, że nie zrobili mu krzywdy - jeszcze! (mówił jakiś głosik w jej głowie) - poprawiła jej nastrój.
- Hmm… Co oni kombinują? Coś kombinują… - Uniosła się do pozycji siedzącej. - Kuba… - Tak, pierwszy raz wypowiedziała jego imię. - Zbierajmy się stąd. Mam złe przeczucia. Zadzwonię do niej, jak będziemy już siedzieć na motorze.
Popatrzył na nią i rozejrzał się tęsknie po łóżku.
- Hm, no oki - powiedział przeciągle zbierając się powoli do wstania i szykowania do opuszczenia kwatery.
- Myślisz, że to tylko moja paranoja? - Zapytała z nadzieją, sama wstają z łóżka. Niechętnie.
- Paranoja w naszym przypadku to dobra rzecz - odpowiedział. - Tylko tak mi się widzi, że jak nas tu nie dopadli gdy staliśmy, to odebranie maila i 3 sek. łączenia na telefon twojego wkurzonego staruszka. Cóż, ja tam wątpię by wiedzieli gdzie jesteśmy.
Usiadła z powrotem na łóżko, chociaż stosowniej było by powiedzieć “opadła”.
- Jak zadzwoniłam na 997 to odebrała centrala? - Myślała głośno. - Jeśli zlokalizowali by rejon w którym jesteśmy mogli by sprawdzić jakie są w okolicy najtańsze hotele. Kamery, nasz motor… przesadzam?
- Pod warunkiem, że wiedzą, że dzwoniłaś na policję. To raz. Dwa, że policja nie namierzy połączenia nieaktywnego. W sensie nie zlokalizuje numeru jak jest w offie, tylko na podstawie info w logach centrali, że było połączenie. Tak to widzę. Ale nie jestem w tym totalnym specem.
- Hm… No dobra. - Brzmiało jak “możemy zostać”. - Chyba przesadziłam. Jazda gdziekolwiek o tej porze, to też nie do końca najlepszy pomysł. - Chwyciła skrawek kołdry i okryła się nim lekko. Wyglądało, że raczej z zimna niż ze wstydu.
Chłopak uśmiechnął się. Latanie po nocy tylko dlatego, że musiał pójść się odlać i niechcący zbudził dziewczynę... Facepalmem przebiłby chyba sobie czaszkę.
Ochoczo wsunął się pod kołdrę.
Grażynka ujęła telefon w dłonie. Jej wzrok przesunął się po wchodzącym pod kołdrę Kajce. Przyglądała mu się póki się nie okrył, a gdy to zrobił ścisnęła telefon.
- No dobra. - Przysunęła się do niego, a on zobaczył, że wybija znów jakiś numer. Sprawdza czy stoper jest w pogotowiu.
- Dajesz Mała. - Kajko zajął się dbaniem o czas.
Odetchnęła głęboko i nacisnęła zieloną słuchawkę oraz głośnomówiący. Jednak od razu rozległ się głos sekretarki oświadczający, żeby się nagrać.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, choć z drugiej strony? Łysy mógł cały czas czekać aż Grażynka zadzwoni raz jeszcze, więc mógł mieć jej telefon przy sobie.
Ale ruter… sprawdziła na szybko czy lateksowa suka znów bezczelnie nie wysłała maila z jej drugiej karty.
A jakże.

Wybrała drugi numer licząc sygnały.
- Hallo? - rozległo się po czterech. Głos był żeński lekko chrapliwy co niektórzy mężczyźni oceniają jako niezwykle seksowny, a inni jako “mała nie pij tyle”. W tle było słychać powolny stukot obcasów i jakby wiatr w słuchawce.
- Cześć słodziaczku. - Odezwała się intonując głos w taki sposób, jakby mówiła do kochanki.
- Kto mów… Och, króliiczeek! - Roześmiała się. - Nieprawdaż? Co zrobiłaś biednemu Tomkowi? To przez ciebie jest w szpitalu?
- Tak to ja. Och, serio? Biedny Tomeczek. Przykro mi, widzisz po prostu ten nicpoń był niegrzeczny. - Nie zmieniła tonu. - Sama wiesz jak to jest z mężczyznami, ale Ty wolisz starszych. - Ostatnia wypowiedź nie była do końca stwierdzeniem, ton był bardziej pytający.
- Zasadniczo to wolę kobiety. - wymruczała. Lulu uśmiechnęła się lekko, nie wiadomo dlaczego. - A co takiego zrobił Tomcio niegrzecznego, żeś go wpakowała w kraksę, króliczku? Nie odzywał się do ciebie miło?
- Właściwie w ogóle się nie odzywał, machał tylko swoją rózgą. Przestraszył mnie. - Odparła smutno.
- Rózgą?
- Wyglądała jak spluwa, ba nawet tak brzmiała.
- Poskarżyła się. - Nie wiem czemu on to robi, może mnie nie lubi?
- Co?!
- brzmiała na zaskoczoną i wściekłą. - Strzelał?
Kajko dał znać za pomocą rąk, że mają jeszcze dziesięć sekund.
- Nie martw się kochana… nie trafił. Jak słyszysz, miewam się całkiem nieźle. Jestem tylko… zmartwiona.
- Nie martw się króliczku, złapię i utulę
- odpowiedziała wciąż lekko poirytowana.
- Jego czy mnie? - Zerknęła na Kajko i stoper. Wciąż nie zmieniała tonu w rozmowie ze swoim Wilczkiem.
- Oboje, po kolei - odparła już o wiele spokojniej, jakby z obietnicą zawieszoną w powietrzu.
Kajko dał znać, że czas się kończy.
- Muszę kończyć, kochanie.
- Do zobaczenia skarbie
- to ona się rozłączyła.
Grażynka odetchnęła, chociaż starała się jak mogła gdzieś wewnętrznie stresowała się jaki będzie przebieg rozmowy. Uniosła oczy na Kajko.

- Słysząc waszą gadkę człowiek zaczyna myśleć o matematyce - mruknął kręcąc głową. - Nie wiedziała, że strzelał? O co tu c’mmon? - szybko zmienił temat.
Wzruszyła ramionami i pokręciła głową jednocześnie.
- Nie mam zielonego pojęcia. - Zmarszczyła jeszcze brwi, nim odłożyła telefon na szafkę.
Pocałował ją w skroń.
- Nie martw się tak, grunt że twojemu staruszkowi nic nie jest.
- Ona wie, że prędzej czy później przyjdę do niej sama.
- Szepnęła.
- Czemu miałabyś do niej przyjść?
- Pokazać Ci jeszcze raz filmik?
- Westchnęła. - Martwię się ojcem, nawet jeśli mówię, że tego nie robię. Jednak gdybym na jego miejscu zobaczyła Ciebie, albo Daniela… - Pokręciła tylko głową, nie kończąc zdania.
- Ale nie widzisz. Widziałaś swego staruszka i nic mu nie jest. Przyjdziesz do niej, obiecuję. Pójdziemy razem. Odwiedzić jak będzie gniła na Rakowieckiej czy gdzie tam jest kobiece więzienie. Albo na cmentarz. Nie dam jej zrobić nic tobie, czy sobie… damy rade Lulu.
Położyła głowę na poduszkę. Była zamyślona, ale daleko było jej teraz od miny “analizowania czegoś”, bardziej jakby bujała gdzieś w obłokach. Milczała.

Wydawało się, że Grażynka powoli zasypia. Przymknęła nawet oczy.
- Śpisz?
- Nope.
- Co chciałeś wtedy powiedzieć?
- Zapytała szeptem.
- Kiedy?
- Wracając z toalety, zacząłeś od “wiesz Lulu”.
- Ale to głupie. I możesz być zła.
- Wypowiedziane, czy niewypowiedziane?
- Bolą podobnie
- odparł. - Wiesz, pomimo tego wszystkiego, to… tu, teraz, ciesze się że weszłaś wtedy na ta kamerkę pod “Składem”.
Uniosła na niego wzrok.
- Dlaczego? - Może chciała to usłyszeć, w końcu nie była na tyle głupia by nie podejrzewać jaka może być odpowiedź.
- Bo gdyby nie to, zamiast być tu z tobą, pewnie słałbym ci właśnie jakiś kretyński filmik na pidginie.
Westchnęła.
- Przynajmniej… - urwała. “Wypowiedziane, czy niewypowiedziane” przywołała w myślach swoje własne zdanie. - Przynajmniej wiedziałabym, że jutro też tam będziesz i po jutrze i po po jutrze i tak dalej… a teraz? Mam wrażenie, że zaraz wstaniesz i uciekniesz.
- Ucie… Co?! - otworzył szerzej oczy.
Popatrzyła na niego przepraszająco.
- Boję się, bo zwykle takie bliższe relacje źle się kończą. Przepraszam. - Musnęła ustami jego policzek. - Ale nie uciekasz jeszcze, co?
- Wariatka
- mruknął i pocałował ją mocno.

Po tym, zasnęła nawet nie wiedziała kiedy.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 27-01-2016, 23:00   #13
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Kwatery Pracownicze, Reguły, pod Warszawą, ul. Królewska 11, ranek
Rano Lulu obudził zapach kawy i kanapek na talerzu stojących na szafce obok łóżka. Kajki nigdzie nie było widać ale słychać było szum prysznica dobiegający z łazienki. Uśmiechnęła się do kawy. Postanowiła się z nią zaprzyjaźnić w pierwszej kolejności. Owinięta w pościel zjadła jedną kanapkę. Zerkała przy tym na swój komputer, ale nie włączała go, nawet by umilić sobie śniadanie serialem.
Kajko wyszedł po kilku minutach owinięty w ręcznik i władował się do łóżka. Z lekko triumfalnym uśmiechem podał Lulu komórkę wskazując na godzinę. była 9:02. “Stargował” więc w skali 6:00 - 10:00 całkiem sporo. Pokręciła tylko głową z uśmiechem. Sięgnął po jedną z kanapek.
- Co robimy? - spytał.
- Może to zabrzmi dziwnie, albo niewiarygodnie… ale nie mam jeszcze pomysłu. - Wzruszyła lekko ramionami.
- Mam pewien mglisty plan jak ją wykończyć - powiedział ostrożnie.
- Aha? - Zapytała krótko by go zachęcić do rozwinięcia ów tematu. Jej twarz na moment znów przybrała ten zamyślony bujający gdzieś w obłokach wyraz.
- Ona lata za nami po mieście. No bardziej za tobą, jesteś jej króliczkiem, ja widać niegodny… - skrzywił się w lekkim uśmiechu. - Możemy parę dni nie wychodzić z łóżka, a po tym czasie zadzwonisz i opowiesz jej dość oględnie jak spędziliśmy ten czas. - Dziewczyna parsknęła śmiechem - Palnie sobie w łeb ze wściekłości. - Udawał powagę przez cały czas gdy to mówił.
- Zgoda. - Odparła nadal rozbawiona. Ba, wyglądało nawet na to, że ten pomysł na prawdę jej się spodobał… tylko czy ta część z zostaniem w łóżku, czy bardziej ta z drażnieniem jej kochanej Pani Wilczek? - Podoba mi się ten pomysł. - Ale jutro i tak musimy zmienić miejscówkę. Może faktycznie zamienimy motory z Danielem.
- Mhm. Kto wie czy twojego nie szukają. Może i na kam nic nie mieli, ale z urzędu mógł poszedł cynk, że coś kombinowane było.
- Nie muszą powiązać tych dwóch spraw, a nawet jeśli to będą tylko domysły. Tak czy inaczej z tego drugiego powodu mogą go szukać.
- Ale to jutro chcesz zmieniać ten sprzęt?
- upewnił się.
- Nie śpieszy się. Chciałabym jutro… - Westchnęła. - Mieć pewność, czy my lub Daniel powinniśmy zgłaszać coś policji czy nie. Ciekawe, czy ten Tomcio uniknie kary.
- Mhm… - był jakiś zamyślony chyba nie przejmował się Tomciem.
- No, o czym myślisz?
Zarumienił się, coś tam próbował wydukać…
- Lulu… bo ja wczoraj, wiesz… Tak mi w łepku zamieszałaś, że może i bym o tym nie myślał nawet jakbym miał. Ale tak czy owak nie miałem. Ty… czy ty jedziesz na pigułkach? - Było widać, że to pytanie go dużo kosztuje.
Policzki Lulu zrównały się kolorem z jej włosami. Milczała… i milczała…
- Cóż… - Zaczęła ostrożnie. Może “widzieli się” trzeci dzień, ale znali trzy lata. Już znał odpowiedź.
- O rany…- wyrwało mu się.
- Ja… - próbowała się wytłumaczyć - … nie pomyślałam wtedy. Ja… może pójdę pod prysznic. - Zaczęła wstawać, chociaż wyglądała jakby chciała uciec by nie musieć dalej rozwijać swojego wytłumaczenia.
- Nigdzie nie pójdziesz. Leż, śniadanie masz. - Pogładził jej rękę. - Ja wyjdę do sklepu, wrócę za 15 minut.
- Po co? - Zapytała z lekkim oburzeniem w głosie. Do tej pory tylko Daniel śmiał jej coś “kazać”. Stanowcze “nigdzie nie pójdziesz” Kajki zaimponowało jej, ale pazurki wyciągnąć musiała.
- No zakupy zrobić - wykręcał się lekko.
- Słyszałam, że masz ostatnie dwadzieścia złotych? W moim plecaku jest portfel. Mi zupka chińska wystarczy.
- Oookey
- uśmiechnął się. - Ale starczą dwie dychy.
Szybko, w pośpiechu się ubrał i wyjął z plecaka resztkę zakupów jakie zrobił wczoraj przy Solcu. Zarzucił go na ramię i wyskoczył z kwatery.
Pozostawiona sama sobie Lulu śmignęła pod prysznic najpierw upewniając się, że w łazience i zasłonach nie ma gości którzy byliby ją w stanie śmiertelnie przerazić. Pająków na szczęście nie było, był za to ożywczy strumień wody spłukujący… no to co się zwykle rano spłukuje. Gdy dziewczyna wróciła do pokoju Kajki jeszcze nie było, choć minęło już ze dwadzieścia minut.
- Spokojna jak stojąca woda… - Oznajmiła sama sobie. Wysuszyła włosy ręcznikiem. Ubrała się. Sprawdziła jak stoi z czystymi rzeczami. Nie wyglądało to dobrze… Zaczęła sprzątać w pokoju. Nie żeby było ty w ogóle brudno… ale na chwile w jej myślach zagościły ciężkie brzmienia z talerzami.

Po pół godzinie usłyszała otwierające się drzwi, na korytarzu słychać było wolny krok, stukot obcasów. Usiadła na parapecie okna i sięgnęła po papierosa. Odpaliła go pośpiesznie przyglądając się nie temu co jest za oknem, a drzwiom wejściowym do jej pokoju. Wszedł przez nie Kajko i zamknął za sobą.
- Musiałem iść do drugiego sklepu, w tym tutaj blisko nie było - wyjaśnił nie precyzując czy chodzi o zupkę chińską czy o butelkę wody mineralnej jaką wyciągnął z plecaka. Bo nie było widać jakoby kupił coś jeszcze.
Lulu w pierwszym momencie jakby go w ogóle nie zauważyła, bujała znowu gdzieś w obłokach. O czym ona tak ciągle myślała? Kajko pewnie dałby głowę, że o zupce chińskiej… w każdym razie, w końcu do niej dotarło.
-Okej. - Skomentowała. - Chcesz zapalić?
Kiwnął głową, dosiadł się i wyciągnął papierosa. W paczce zostały mu jeszcze ze cztery, może pięć.
- Nad czym tak dumasz? - spytał odpalając.
- Nad tym, że chyba zwariowałam. - Westchnęła. - Nie wiem czy chcesz wiedzieć.
- Chce.
- Chciał.
- Tylko nie zrozum mnie źle… - Zawsze tak zaczynała jak nie wiedziała jak coś powiedzieć. Nie trudno było zauważyć. - Chodzi o Panią Wilczek.
Pokiwał głowa, że słucha.
- Może jestem idiotką, ale jakiejś części mnie podobają się te gierki z nią. - Odparła ostrożnie, a on rozdziawił gębę w szoku.
- Po… podobają? - wydukał.
- W sensie… - Podrapała się po brodzie. Zaciągnęła fajką. Nie śpieszyła z kontynuowaniem. - No dobra, wiem. Już o tym nie myślę. Zapomnij.
- Mów, proszę.
- Chyba lubię wymyślać jak grać jej na nerwach, no i jest dwa zero dla nas, nie?
- Pośpieszyła z odpowiedzią. Wyluzowała ton wypowiedzi, jakby mówiła o niczym takim. Ot pierdoły.
- No masz trochę nierówno - przyznał. - Ściga nas wariatka, chce chyba zabić, strzelają. Podoba się. - Zaciągnął się fajkiem patrząc przez okno.
- Jest jeszcze coś innego co mi się podoba. - Odparła takim tonem, jakim mówiła niedawno przez telefon do Pani Wilczek. Zsunęła się z parapetu i uczyniła kilka kroków w stronę Kajko, chcąc objąć go w pasie.
- Mam nadzieję, że nie wyrzucanie swoich chłopaków przez okno? - zażartował, choć był spięty jak zareaguje na taki tekst. A raczej na pewne określenie. Jednocześnie objął ją.
- Chłopaków? - Uniosła lekko brwi w zdziwieniu, ale na jej twarzy wciąż był uśmiech.
- Eeeee, znaczy, tak mi się powiedziało. Przepraszam.
- Więc chciałbyś być moim chłopakiem, a nie tylko kochankiem na jedną noc? - Cały czas się uśmiechała, można było wręcz odnieść wrażenie, że robi sobie “jaja” z biednego nieśmiałego chłopaczyny. I chyba tak to zrozumiał.
- Dobra, rozumiem już. Przepraszam, nie musisz się znęcać - powiedział nadrabiając lekko miną.
- Głuptas z Ciebie.
- Story of my life - odpowiedział odruchowo.
Zgasiła w popielniczce papierosa, który przez ostatnie kilka chwil palił się sam.
- Kuba? Ale wiesz, że sobie żartuje, nie? - Upewniła się.
- No właśnie jakoś tak nie wiem. A jeżeli już to z czego.
- Bo to oczywiste.
- Ucałowała go w policzek. - Tylko mnie kochaj. - Zacytowała pewien film.
- Tak jakby co… - pogrzebał w kieszeni wyjmując kilka opakowań tanich prezerwatyw. - Jakbym się zapomniał, to lej w pysk…
Uniosła lekko brwi na ten widok. Szybko jednak postanowiła zapomnieć i nie komentować. Zamiast tego, spróbowała pociągnąć Kajkę w stronę łóżka uprzednio podsuwając mu popielniczkę by mógł zgasić niedopałek.
Zgasił i opadł na nie wraz z nią.
Lulu najwyraźniej wyszła z założenia, że skoro “ma już chłopaka” to powinna każdy dzień zaczynać i kończyć w bardzo miły sposób… w każdym razie chłopak zaraz po opadnięciu na łóżko został napadnięty gorącym pocałunkiem i wczepiającą się w niego dziewuchą.

Ale na dość krótko…

- Wiem! - Skoro już wiedziała, to zaczęła wyswobadzać się z uścisku.
- Ale c…? - Kajko nie bardzo rozumiał, usiadł otępiały na łóżku.
Też usiadła, zaczęła przyciągać do siebie laptopa. Włączyła. Czekała na komunikat z prośbą o wybór systemu stukając palcami o klawiaturę. Kajko mógł się poczuć opuszczony dla komputera, aczkolwiek pewnie w słusznym celu.
Był raczej skołowany. Gdyby to on ja zaciągał do łózka (jaki zresztą miał zamiar po dopaleniu papierosa) - reakcję by zrozumiał Ale w tym przypadku zgłupiał kompletnie.
- Lulu…? - obserwował ja czujnie.
- Mam pomysł. - No tak, wyglądała jakby go miała. Było to wypisane na jej twarzy i wpisane w zgrabnie przesuwające się po klawiaturze palce. - O cholera… - Uniosła na niego wzrok. - Przepraszam. - Powiedziała skruszona.
- Uhm, bo już myślałem… - Usiadł obok i nie odzywał się by nie wyjść na większego głupka. Z ciekawością patrzył na to co robi dziewczyna.
Zauważył odpalony TORreturn, jednak nie było wpisanego w niego żadnego adresu. Lulu śledziła logi z historii programu. Oczom Kajki ukazały się setki linijek pisanych zieloną czcionką, które Lulu przewijała w szybkim tempie.
- Tu popatrz. - Obraz zatrzymał się nagle. Dziewczyna zaś wskazywała coś na ekranie. - Sprawdziliśmy już wszystkie IP. Pomyślałam, że to nie ma sensu… ale, tego jednego nie sprawdziliśmy do końca. Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego. I dalej nic. Pamiętasz jak to mówiłam? I nic dalej. Spróbuję sprawdzić ręcznie, co dalej.
- No jak TORreturn stracił tam ślad to jak chcesz to zrobić?
- Mam kilka pomysłów. Najpierw spróbuję go przeprogramować.
- W tym momencie Kajko zobaczył, że Lulu odpala program IntelliJ IDEA, istne Ferrari dla programisty. Wybałuszył oczy. - TORreturn zrobi nam listę miejsc do których skacze, segregując według częstotliwości. No i przyjrzymy się dokładnie zapiską tego na czym ewentualnie stanie. Może znajdziemy jaki ma błąd? Z chęcią go naprawię.
Lista nie była długa. Ze stacji widac było połączenia z serwerami w Polsce i Stanach co nie dziwiło za mocno Skrzynki pocztowe, etc. Ludzie tam pracowali ale i żyli, łączyli się ze światem. Oprócz tych kierunków z różną częstotliwością choć w miarę regularne widać było Bharati. Poza tym naprawdę bardzo pojedyncze łączenia.

Lulu zamarła. Dosłownie. Pacnęła się w czoło.

- Ale ja jestem głupia - powiedziała całkiem poważnie do Kajko.
- Głupia? - Pokiwał głową. - Jak ty jesteś głupia to ja jestem roślina. Podlej mnie bo uschnę.
- Przecież dzwoniłam do nich. Do Tomcia na mój telefon, do Pani Wilczek na mój ruter. Odebrali. - Wpiła dłoń w swoje włosy przeczesując je. Kręciła głową. - Jak mogłam o tym nie pomyśleć?
- Czasem za tobą nie nadążam. To ten moment jakby co.
- Przecież to oczywiste. Skoro odebrali, to znaczy że mają włączone telefony. To znaczy… że mogę ich namierzyć od dawna w każdej chwili.
- Na swój numer dzwoniłaś. Już nie włączony.
- Pokręcił głową. - A tel z kartą sim rutera? Szmata ci złośliwie sms na email słała z kom pod kartą rutera. Dzwoniłaś tuż po tym jak była u ciebie, u ojca. Gdzie się nim posługiwała. To nie oznacza, ze nie wyłączyła później.
- Mogę sprawdzić gdzie najczęściej przebywali z włączonymi kartami, nawet jeśli teraz są wyłączone.
- Jej palce śmignęły po klawiaturze. Kajko zobaczył jak odpala coś co nazywało się kate_search.exe po chwili w jej przeglądarce wyskoczyło coś co na pierwszy rzut oka wyglądało jak googlemaps. W polu wyszukiwania adresu wpisała swój numer telefonu.
Niestety program pokazywał tylko lokalizacje bez wskazywania kiedy było to logowanie. Swój numer skreśliła gdy dostała zwrotną info kropkująca na mapie… w dużej ilości miejsc. Cóż, dziewczyna poruszała się trochę po mieście zanim komórkę straciła.
Z karta sim rutera sprawa wyglądała inaczej. Jagiellońska - to normalne, wszak przez 99,9% czasu spoczywała w urządzeniu które zapewniało jej net w domu. Ale… Było i więcej miejsc pozycjonowanych na mapie. tylko bądź tu mądry czy to nie taksówkarz w nie jeździł wożąc podrzucone telefony?
Lulu przygryzła kosmyk włosów zamykając program.
- Są oprogramowania mające więcej możliwości - mruknęła.
- Policja, operatorzy komórkowi, służby… - Kajko przeciągnął dłonią po twarzy.
- Zwykłe apki śledzą twój własny numer odczytując jego pozycję do kilku metrów.
- Mhm, jeżeli komórka ma włączony geolokalizator, można by…

Przez chwilę ślęczeli oboje przed laptopem Lulu wskazując linijki kodu, metody działania aplikacji, starania obejść tego co z początku zdawało się może nie tyle nierealne co niedostępne dla nawet rozbudowanego programu.
W końcu po którymś razie kate_search zaskoczył wykazując kilka dat przy pojedynczych punktach. Wystarczyło wnieść parę poprawek. Lulu była swoistym geniuszem, Kajko miał dość trzeźwe spojrzenie i talent do parcia i wynajdowania rozwiązań po najkrótszej linii oporu czasem niedostrzegalnych dla umysłów zbyt mocno analizujących sytuację.

Śledzenie karty SIM telefonu Lulu nie dało zbyt wiele. Widocznie łysy odwiedzał zbyt wiele miejsc, a za krótko miał komórkę dziewczyny by zauważyć pewien wzór powtarzalności jakiejś lokacji. Ale SIM rutera? Wyszczególnili trzy lokalizacje gdzie komórka z tą kartą była włączana po mailu od Anny informującym iż ktoś znalazł telefon Grażyny. Jedną była oczywiście Jagiellońska i ciąg od niej w kierunku starego Miasta, gdzie znikał, widocznie w pewnym momencie komórka została wyłączona. Druga wskazywała Park Saski, trzecia Jakiś budynek mieszkalny w Józefowie pod Warszawą. Wszystkie pokrywały się z mapą wielkiej ilości miejsc jakie były na mapce logów kart SIM telefonu Lulu, jaką zapewne przy sobie miał “Tomeczek”.
Lulu uśmiechnęła się pod nosem.
- W takim razie mamy dwie lokalizacje, które możemy z nimi powiązać. - Wyglądała na kogoś kto ma z jednej strony w oczach tryumf a z drugiej, cóż… podrapała się po głowie. Wtedy Kajko zobaczył kolejny błysk w jej oczach. Przesunęła palcami po klawiaturze.
- Ciekawe czy w tym Józefowie mają kamery w odpowiednich miejscach?
Po jakimś czasie wiedzieli już, że to ślepy zaułek. Budynek nie był w zasięgu kamer, ba nie było żadnych nawet w dość bliskim sąsiedztwie. Lulu włączyła kamery na laptopie Kajko, by ten mógł spokojnie zająć się przeglądaniem na wyrywki kamer z Józefowa mieszczące się w miarę blisko ich punktu zero. Oczywiście skomentował to, że może się na coś przydać… ale wziął się do roboty. Na jednym z nagrań wychwycili czarne BMW jadące trzy dni temu wzdłuż ulicy Wyszyńskiego. Nie mogli mieć pewności, czy to samochód Tomaszka, czy po prostu jakieś tam czarne BMW. Robota bez sensu.
W tym czasie Lulu zajęła się Stacjami Antarktycznymi, które porzuciła z powodu zaświeconej w głowie żarówki. Skoro z różną częstotliwością w połączaniach stacji Arctowskiego było widać regularne połączania z Bharati, sprawdziła i je. Jako większa stacja Indyjska generowała ich dużo więcej. Wchodziły w to Stany, Indie, wschodnia Afryka i jakieś serwery w Japonii. Jedyne co wydawało się ciekawe była bardzo podobna częstotliwość i regularność wyjść z Bharati na serwery polskie w porównaniu do ruchu między stacją Arctowskiego a Bharati. Nie pocztowe… sporo w Warszawie i okolicach. Sprawdzenie pojedynczych połączeń wyglądało jak kolejny ślepy zaułek… nic specjalnego.
- Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego podlega w sprawach utrzymania, koordynacji i organizacji pod Instytutowi Biochemii i Biofizyki Polskiej który mieści się w Warszawie. - Oznajmiła w końcu Kajce, zerkając co chłopak robi na swoim komputerze.
- Mówi nam to coś?
Wzruszyła ramionami.
- Co masz?
- Policja jest zmuszona z postępowaniem poczekać aż sprawca lekko wydobrzeje. Rzecznik KSP gdzieś dał wypowiedź na ten temat.
- Założę się, że skończy z mandatem.
- Co z tym Bharati?

Pokręciła na boki głową. Minę miała jakąś taką…
- Nie wiem. - Pokazała Kajce wyniki swoich badań. - Nie mam pomysłu.
- Wygląda to tak jakby ktoś ta indyjską placówkę po prostu bez przerwy wykorzystywał jak ty okolice White House.
- No tak, ale co z tego? Nie znalazłam nic pożytecznego. - Niezadowolona opadła na poduszki.
- Ty jak się ukrywasz via White House, to podszywasz się tylko tam, czy robisz dłuższą drogę? No wiesz, coś pomiędzy nami a okolicą chatki Obamy?
- Dłuższą. Dobrze się ukrywam. - Zerknęła na Kajko. - Po drodze jest Disneyland, a później wraca do Białego Domu, żeby wyglądało jak pętla. Kilka przekierowań ustawiłam ręcznie, inne są losowe. Łącznie jest ich z tysiąc zanim wskaże mnie. To praktycznie niemożliwe. - Kontynuowała niezadowolony ton. - Po za tym ciągle zmieniamy lokalizację. Przynajmniej teraz.
- Heh, ja tylko jedną lokalizację zwykle brałem, potem szalałem z niej. - Wyszczerzył się.
- No tak… ale ja dłużej w tym siedzę i kiedyś zaszalałam z tym włamem do policyjnych i sądowych akt.
- Rozumiem. Wiesz, jak dziadka sparaliżowało to wprowadził się do naszego rodzinnego mieszkania, a ja do jego. Jestem zameldowany tam, on na Namysłowskiej. - odpowiedział. - Jak psy pewnie szły moim tropem z luźno przykrywanego IP urywał im się ślad ale sprawdzali - proszę samotnie mieszkający staruszek, to grzebali pewnie dalej kto wykorzystywał go jako przystanek. Wizyt nigdy nie miałem. No ale gdyby mnie kiedy nacelowali to koniec z taką jazdą.
- Stacje Antarktyczne też są pewnie tylko przystankiem. Ciekawe tylko w drodze do czego.
- “Pewnie” oznacza “Na pewno” czy “Zapewne”?
- Cóż, istnieje pewne prawdopodobieństwo, że mają człowieka w Stacji Arctowskiego, prawda? - Wpatrzona w sufit wzruszyła ramionami. - Ale jakoś wątpię. Więc na pewno.
- Mhm… - zamyślony odpalił zapisy z kolejnej kamery przeglądając je bez przekonania.

- Chcę jechać do Józefowa. - Wypaliła nagle.
- Kuszące. Ale wiesz, że to trochę jakby pchać się jej w łapy? - zerknął na nią. - Teraz?
- Póki jest jasno. Wiesz… wydaje mi się, że to ostatnie miejsce na świecie w którym się mnie spodziewa. Chcę tam pojechać, nakręcić krótki filmik… - Kajko zobaczył jak wyraz jej twarzy zmienia się w rozpromieniony, uśmiechnięty z iskierką w oku - … i jej go wysłać.
- Wariatka, po prostu wariatka - roześmiał się zamykając laptopa. - Raz się żyje nie?
Uniosła na niego wzrok.
- Nie wiem, czy powinieneś jechać ze mną. - Powiedziała całkiem poważnie - I! - Uniosła palec. - Zanim zaprotestujesz, bo wiem, że to zrobisz. Nie chodzi tylko o to, że to wariackie i niebezpieczne. I nie tylko o to, że się będę martwiła za dwoje, czy o to, że najwyraźniej im zależy hmm… bardziej na mnie niż na Tobie… Po prostu, sama rzucałabym się mniej w oczy, szukają dwóch osób na motorze chłopaka i dziewczyny. Zaś motor wyciągnie więcej na godzinę z jedną osobą. - Coś w jej tonie mówiło, że przede wszystkim nie chce go niepotrzebnie narażać.
Przez chwilę ważył argumenty.
- Logiczne - przyznał. - Tylko, że w razie czego dwoje ma większą szansę. Poza tym, ściska mi żołądek na samą myśl zbliżenia się tam i tego, że możemy ją tam zastać. Ale jak zamiast tego będę siedział tu i patrzył w ścianę lub w monitor martwiąc się o ciebie, to mnie stąd odwiozą w gustownym kubraczku.
- Jeśli byś został… było by też o tyle lepiej, że nie bralibyśmy ze sobą rzeczy. Zostawiłabym my preciousss z Tobą. - Spróbowała jeszcze raz.
- Lulu, cholera… - skrzywił się i zmarszczył brwi. - Przecież ja tu oszaleję nie wiedząc co się z Tobą dzieje, no miej litość…
Trudno, musiała więc sięgnąć po najsilniejszą broń ze wszystkich broni… kobiecą perswazję.
- Kubusiu… - Uniosła się do pozycji siedzącej i przysunęła bliżej chłopaka. Objęła go mocno i ucałowała robiąc z pocałunków ścieżkę, od szyi, poprzez ucho i policzek, aż złożyła słodki pocałunek na jego ustach.
- Mała, proszę… - Zdążył powiedzieć jeszcze nim zapomniał na chwilę jak się nazywa zalany gorącymi pocałunkami Grażynki.
Gdy sobie przypomniał, odsunął ją lekko od siebie.
- Słuchaj, ja… - Wahał się wyraźnie, ba wyglądał jakby był trochę obrażony.
- Kajko. Czysto logicznie. Wiesz, że tak będzie lepiej.
Pokręcił głową.
- Nie podoba mi się to. - Odparł z nieukrywaną złością.
- Spójrz mi w oczy. - Chwyciła go za podbródek i delikatnie uniosła jego głowę skupiając spojrzenie niebieskich oczu na jego brązowych. - To szaleństwo, wiem. A Ty wiesz, że nie wybijesz mi tego z głowy.
Wstał bez słowa z łóżka. Lulu obserwowała go. Z zaciśniętymi pięściami skierował się do łóżka stojącego na przeciwko by zgarnąć leżący na nim plecak. Przez chwilę szperał w nim, odwrócony do Grażynki plecami.
- Kajko? - Niepewnie spróbowała przywołać jego uwagę.
- Masz mi co jakiś czas dawać znać, że wszystko jest okej. - Była w stanie przebaczyć mu nakazujący ton, ucieszona perspektywą zgody. Uśmiechnęła się lekko sama do siebie, póki nie widział.
Odwrócił się w jej stronę. W jednej dłoni trzymał stary poobijany pistolet zaś w drugiej magazynek. Grażynka zrobiła wielkie oczy, po czym gwałtownie wstała z łóżka.
- Żartujesz! - Krzyknęła… z entuzjazmem. - Łał. Skąd to masz?
Zmarszczył czoło. Dalej był zły.
- Zajumałem dziadkowi. - Wzruszył ramionami. - Bez niego nigdzie nie jedziesz, jasne? Umiesz…
- Jasne, że umiem.
- Weszła mu w słowo.
- Kajko… dziękuję.

Usiedli jeszcze na chwilę do kompa, by przejrzeć dokładnie mapę i przeanalizować razem różne drogi i opcje. Lulu kazała Kajce zapamiętać numery telefonów, swój, Daniela i Adasia, nie szczędząc mu kilku instrukcji co miałby robić gdyby jej się coś stało, na co nie tylko się obruszył, co niemalże zmienił zdanie.
Uszykowana, uzbrojona i zadowolona, że Kajko nie zaniechał jej wariackiej próby zrobienia epickiej akcji… pożegnała się z nim. Zanim wyruszyła zrobiła ogólny przegląd Yamahy by nie było w drodze niepotrzebnych niespodzianek z jej strony. Paliwa jeszcze było sporo. Oderwała ze swojego kasku zbyt charakterystyczną biedronkę, zaś ze schowka wyjęła cienką czarną kurkę przeciwwiatrową.

***

34 kilometry… 40 minut drogi w jedną stronę…
34 kilometry… 40 minut drogi w drugą stronę…


***

Kwatery Pracownicze, Reguły, pod Warszawą, ul. Królewska 11, wieczór
- Jesteś! - Kajko przywitał ją porywając w górę w swoje ramiona, tuż przy drzwiach. Nie zdążyła nawet przekroczyć progu. Kopnęła drzwi nogą, by się zamknęły. Ucałowała go.
- No opowiadaj…
- Czekaj, zamknę drzwi. - Uśmiechnęła się do niego. Mimo, że dzwoniła dwa razy. Wtedy kiedy dotarła na miejsce i wtedy kiedy je opuszczała bezpiecznie, wyglądał na zmartwionego. Mógł zauważyć, że na ustach ma ślad po różowej pomadce, którą ewidentnie jakiś czas temu musiała mieć wymalowane usta, a która jeszcze do końca nie straciła blasku.
- Opowiem Ci tylko jeśli już się na mnie nie gniewasz. - Zdjęła kurtkę zostawiając ją przy na wieszaczku przy drzwiach. Przyglądał się jej uważnie. Z tym subtelnym dodatkiem wyglądała jeszcze piękniej.
- Dobra, dobra. Nie gniewam. - Postanowił nie pytać.
- Okej. A zrobisz mi herbaty?
Wywrócił oczami. A ona zaśmiała się tylko.
- Słuchaj. Właściwie… przyjechałam tam do tych całych Józefów. Najpierw do centrum. Nagrałam krótki filmik… wiesz, na wszelki wypadek. Gdyby ktoś kręcił się w około tamtego domu nie chciałam ryzykować, a centrum tego miasta to i tak już coś. - Wzruszyła ramionami. Kajko słuchał uważnie. Pociągnął ją za rękę w stronę okna i podał papierosa. Kiedy chwyciła go w usta odpalił bez słowa i jej i sobie.
- Dom jak dom. Duży nawet, ładny. - Wzruszyła ramionami. - Ma super ogród. Widziałam kamerki na narożnikach posesji w sensie… ogrodzenia. Hmmm… i nie jestem pewna, chyba czujniki ruchu. Sprawdzę może później w necie, czy się nie mylę. Były skierowane na linię ogrodzenia, albo posesję w sumie to ciężko powiedzieć. Świeciły się diody, więc pewnie działały.
- Przecież było wtedy jeszcze jasno, co nie? - Kajko zdziwił się. - Takie rzeczy przecież zwykle odpala się jak już jest noc.
- No nie, wyjrzyj za okno. Dopiero co zapada zmrok. - Daleko nie miał, w końcu siedzieli na parapecie.
- No i...?
Wzruszyła ramionami.
- Podeszłam, od strony sąsiadów lasem. Zobaczyłam, że nikt tam się nie kręci. Nic co by sprawiło, że czułabym czyjś oddech na plecach…
Pokręcił głową.
- Aaaaha… wariatka.
- Nagrałam krótkie ujęcie, tak by w tle było widać tą posesję. Nie podchodziłam blisko. Zaraz Ci pokażę. - Teraz uśmiechnęła się od ucha do ucha. - I wiesz co, mam pomysł.
- Boję się. - Mimo, że zmarszczył czoło z niepokojem, zaśmiał się.

Pół godziny później…

Cytat:
Do [Mail]: Pani Wilczek
Temat: Nununu?
Treść: Tęsknię za Twoim głosem kochanie.
Załącznik: utul_tulituli.mp4

Film był zdecydowanie profesjonalną robotą. Krótki wstęp przedstawiał czarny ekran a wraz z nim do uszu oglądającego wpadała muzyka skąpana męskim ciepłym głosem i dźwiękami gitary.

„Tak blisko, tak blisko jak ja...”

Czerń powoli zanikała. Zamiast niej pojawiała się szybko mijająca droga i przednie koło gnającego do przodu Yamahy.

„Nie był Ciebie nikt tak blisko
I nie poddał Twoim zmysłom…”


Delikatne przejście, jakby ktoś za pomocą magicznej różdżki zamazywał drogę, a zamiast niej pojawiał się znak drogowy, informujący o wjeżdżaniu do miasta o nazwie Józefów.

„Jak ja…
Tak blisko, tak blisko jak ja…”


Kolejne delikatne przejście, ukazało centrum małego miasteczka. Niskie budynki w tle, w tym kilka nieodrestaurowanych zabytków. Kamera najwyraźniej uniesiona w górę, okręciła się w kółko.

„I nie poddał Twoim zmysłom
Jak ja…”


Kolejne przejście. Motor znów jedzie, przemierza kolejne rozstaje dróg.

„Kiedy będziesz już gotowa – daj mi znać
Wiesz, że mogę czekać – dam Ci jeszcze czas”


Linie różowej pomadki układały się w kształt serca. Wymalowane były tak, by subtelnie ukazać kształt piersi i nagie ramiona. Obraz kierował się wyżej. Różowe ponętne usta ułożone jak do pocałunku i dłoń, która ów pocałunek wysyłała do oglądającego. Jeszcze wyżej,… wieloznaczny uśmiech. Oczy o kolorze błękitu nieba. Spowolnienie gdy jedno z nich zachęcająco mrugnęło do oglądającego.

„Razem być – znaczenie często inne ma
Chociaż o tym wiem, to widzę jednak nas!
Bo nigdy…
Tak blisko, tak blisko jak ja…”


Kamera oddalała się. W tle widać było drzewa. Piękna i uśmiechnięta w charakterystyczny dla sceny sposób dziewczyna, zaczynała obracać się w kółko. Różowe włosy zatańczyły w rytm obrotu przesuwając się zgrabnie po odsłoniętych ramionach. Drzewa, drzewa, droga… dom… TEN dom w Józefowie pod Warszawą…

„I nie poddał Twoim zmysłom
Jak ja…”


Z kolejnym subtelnym przejściem dziewczyna znikała, zamiast niej ukazała się biel pościeli zaś na niej zgrabne nogi. Jedna przesuwała się powoli po drugiej w erotycznym geście…

„Nie widzisz mnie czy…”

Obraz powoli znikał zamazany znów czernią.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 28-01-2016, 00:18   #14
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Dom "Pani Wilczek (™ by Wila)", Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, późne popołudnie
"Tak blisko...
Dźwięk z głośników wypełniał pomieszczenie lecz filmik urwał się.
Zbyt szybko, zbyt...
Kobieta siedziała jeszcze chwilę przed ekranem, na ustach błąkał się jej lekki uśmiech.

Sięgnęła po komórkę.
- Haaaaalllou? - rozległ się przeciągły, zblazowany głos.
- Jak postępy? - spytała.
- Ciężkawo - odparł. - Z kart bankomatowych nie korzystają, program skanujący zapisy kamer nie daje efektów. Może się gdzieś zaszyli, a może to ta rozdzielczość... bo wiesz, te kamery w Wawie w większości to shit. Karty sim mają nowe, namierzyć ich nie sposób, gdybym miał choć numery...- zastanowił się. - Do Jagiellońskiej, Namysłowskiej i Zniczej się nie zbliżają, gnojówa z ojcem kontaktu nawiązywać nie chciała. Kijowo. Piszę program jaki może da radę lokalizować przez log na mail, to trochę potrwa...
- Chcę ją "już", nie "potrwa" - warknęła do słuchawki.
- Potrwa, bo złapałem jedno zlecenie na grubą kasę, nie rozdwoję się.
- Słucham?- wycedziła.
- A co ty sobie myślisz? Do Polski nie wrócę, zbyt ryzykowne. Muszę mieć kasę jak tu się misja skończy.
Odjęła słuchawkę od ucha i patrzyła na nią przez chwilę, po czym zbliżyła do ust.
- Jesteś moim psem, będziesz robił co ci każę.
- Chyba cię po.... Zawsze możesz na mnie liczyć, ale mniej gwiazdorzenia. Mówiłem ci, zajmę się tym na full. Zająłem, zrobiłem wam idealną zasadzkę. Nie moja wina, że twój debil spieprzył. Aż sam rechotałem czytając TVN24.
- Wiesz co ci zrobię? - spytała miłym głosem.
- Ty? Nic, za cienka jesteś by mnie tu dorwać. Tu nawet Sebastian miałby ciężko. Wiesz, jest listopad, nocki tu niedługo będą krótkie. A zresztą co mu powiesz? "Wiesz zjebie? Ukryłam go przed tobą w..." Chuja mi możesz.
Milczała.
- Ale ja znam casus długu. Pomogę, tylko że muszę też dbać i o swoje sprawy. To potrwa. - powiedział rozjemczym tonem.
- Po prostu podaj mi ta różową sukę na stół i koniec z wszelkim długiem. A jak nie... Sebastian się dowie. Twoi wrócili do miasta, książątko szaleje. Zrobi wszystko by cię dorwać, nawet mi odpuści.
- Pokombinuję. Ale odpuść sobie straszenie. Mała jest świetna, to może potrwać tygodnie, mieś...
Rzuciła komórką o ścianę.

Przez chwilę siedziała leniwie rozciągnięta na fotelu gładząc swoje udo.
- No króliczku, czas zagrać ostro...


Hostel "Baltic", Śródmieście Gdańska, ul. Zaroślak, wieczór
Daniel martwił się przez cały czas.
Jego najbliższa przyjaciółka być może już nie żyła, wariatka nie zdawała sobie chyba sprawy w co się wpakowała, a on nie potrafił jej przemówić do rozsądku. Pocieszał się, że z samego ranka mają pociąg i następnego dnia będzie w Warszawie by jej pomóc. Sam nie wiedział czy spełni swą groźbę, że powie policji o wszystkim jak Grażyna się nie stawi.

Wspomniał dzisiejsze wydarzenia.
Wprawdzie komórkę miał wyłączoną ale jeżeli Lulu chodziło o to by prześladowcy nie wiedzieli gdzie jest...
Adaś zrobił im selfie z jedną Angielką w hostelu, umieścił na Facebooku, otagował publicznie nie zapominając ani o miejscu ani "z kim był" wiadomość na FB Daniel dostał z pół godziny później.
Dalsze ukrywanie swojego numeru na offiee nie miało sensu, włączył jedynie na chwilę skoro ta lokalizacja i tak była spalona.
Chciał ogarnąć nieodebrane, sms, wyłączyć, wyciągnąć idiotę z hostelu i nocować na dworcu. Z Wawy do Gdańska jakby chcieli go przechwycić to i tak kilka godzin. Wiadomość tekstowa jaką znalazł i telefon jaki dostał gdy zapewne ktosik wykrył włączenie jego komórki... trochę nim wstrząsnęły.

Siedział przed laptopem i stukał w klawiaturę.

Cytat:
Do [Mail]: Lulu
Temat: Pamiętasz o jutrze?
Treść: Grażyna, jest problem. Adaś otagował nasze zdjęcie na FB zrobione w hostelu, wiedzą gdzie jestem nawet wysłali mi wiadomość. Ale duży i sprytny ze mnie chłopiec więc się o mnie nie martw. Starczy że ja o Ciebie.
Zaraz zabieram kretyna z hostelu i z wyłączonymi kom na poranny pociąg czekamy na dworcu. Niech sobie nas szukają tutaj na zdrowie. Może ich wycieczka do GDA Cię trochę odciąży.

Jezu, nawet nie wiem czy żyjesz.

Mam już nawet myśli by umówić się z ta suka gdzieś w widocznym miejscu i spróbować pogadać. Przecież ty nic nie zrobiłaś, a do mnie nic nie mają. Kurcze w cywilizowanym kraju żyjemy, przecież to musi się dać jakoś odkręcić.
Luzuj, to tylko myśli, nie plan.
Gubię się... martwiąc się.

Do tego dziś po południu Twój ojciec sms wysłał.
Pisał, że nie może się z tobą skontaktować, że ktoś buszował wam po mieszkaniu jak on spał, że boi się czy nie wplątałaś się w to co twoja matka. A ja debil nic nie rozumiem.

Bądź jutro na tym komisariacie, proszę.

Buzia i daj proszę jakiś znak, że jest ok bo sfiksuje i taki będzie finał.

D.
Wcisnął wysyłanie wiadomości.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 28-01-2016 o 00:47.
Leoncoeur jest offline  
Stary 28-01-2016, 15:10   #15
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację


Kwatery Pracownicze, Reguły, pod Warszawą, ul. Królewska 11, późny wieczór
Lulu gryzła by ściany, gdyby miała wystarczająco ostre zęby. Żadna wiadomość od Pani Wilczek nie przychodziła… ale Daniel, DANIEL! Kajko siedział na łóżku czytając e-maila, a ona chodziła w tą i z powrotem po pokoju, od okna do drzwi, od drzwi do okna. Analizowała. W dłoni mocno ściskała telefon. Chłopak zerknął w jej stronę. Miała na sobie tylko za dużą koszulkę. Nic więcej, nawet pod spodem. Uśmiechnął się sam do siebie na myśl o tym co jeszcze przed chwilą robili…
- Dzwonię. - Oznajmiła w końcu zdecydowanym tonem głosu.
Czekała odliczając jak zwykle sygnały.
- Halo? - Odetchnęła lekko słysząc głos Daniela.
- Daniel! - Jej głos brzmiał jednocześnie na ucieszony i przestraszony. - Jeśli idziesz właśnie na ten pociąg, albo stoisz na dworcu to zawróć jak szybko się da. Moja skrzynka jest dobrze zabezpieczona, ale to tylko skrzynka e-mail, ale Twoja… włamałabym się do niej w trzy minuty!
- Grażynka,... - wypowiedział z ulgą. - Ja tu fiksuję, na prawdę. Tak się o Ciebie boję. Wszystko w porządku?
- Daniel, co z tym pociągiem?
- Musiałem jakoś się z Tobą skontaktować. Znajdę w takim razie inny sposób, są jeszcze busy…
- Okej, tylko nie rób nic z tego co napisałeś w e-mailu, jasne? Słuchaj i mówię dokładnie o WSZYSTKIM. - Ostatnie słowo wyraźnie i dobitnie podkreśliła. - Po pierwsze,... teraz słuchaj, słuchasz?
- Ale…
- Daniel.
- Tak.
- Po pierwsze, komisariat. Łysol o którym Ci mówiłam jest w szpitalu, nie wiem jeszcze czy nie wywinie się z kary… wolałabym unikać policji póki się tego nie dowiemy. Nie wiem, czy ten komisariat jest dobrym pomysłem… na chwilę obecną. Może jutro będziemy wiedzieć coś więcej. Okej?
- No dobra, ale dlaczego miałby…?
- Jeśli śledziłeś fakty, mówili ostatnio o karambolu na Wale. Kojarzysz?
- Nie czekała na odpowiedź. - Łysy jechał za mną w BMW i strzelał w biały dzień. Tak bardzo chciał mnie dorwać, że spowodował dwa karambole. Myślisz, że taki desperacki gest robiłby ktoś wiedząc jakie będą tego konsekwencje?
- Co? Strzelał!?
- Chwila ciszy. - Grażyna, policja…
- Nie kończ, wiem co chcesz powiedzieć. Okej, słuchaj po drugie zadzwonisz do swojej matki. Ja zaraz do ojca. Chcę wiedzieć o co mu chodziło z tym wplątaniem się w coś mojej mamy. Wiem… to nie sprawa priorytetowa na teraz, ale…
- ściszyła głos - chcę wiedzieć. Zrobisz to dla mnie?
- Grażynka…
- Słuchaj mnie dalej, a nie. Trzecia sprawa, umówić się z tą suką! Do reszty zawarowałeś?
- Krzyknęła, była zła a może nawet przestraszona. - Co Ty sobie myślisz? Że to moja koleżanka z którą przed chwilą się pokłóciłam i trzeba nas pogodzić? Ona była już dwa razy w mieszkaniu ojca. Raz wysłała mi zdjęcie, a drugi raz filmik. Miał krew na brodzie. Byłam pewna, że nie żyje. Ona tylko na to czeka, żeby dorwać kogoś kto jest mi bliski i użyć go jako wabik. Myślisz, że dlaczego kazałam Ci wyjechać! Wiesz w jakim stanie byłam jak myślałam, że on nie żyje! Chuj z tym, że jest jaki jest. Miałeś rację to mój ojciec, więc się do cholery przejęłam. Wiesz w jakim będę stanie jakbyś to był Ty! - Daniel mógł przypuszczać, po samym tonie głosu i wypowiedzi. Kajko zaś wstał z łóżka podchodząc powoli do dziewczyny. Trzęsła się na samą myśl, ba tym razem wyglądała na prawdę jakby miała zaraz się rozpłakać. Powstrzymała jednak chłopaka gestem i kręceniem głową. Stanął przed nią ze zwieszonymi dłońmi, ale w pogotowiu.
W słuchawce zapadła chwila ciszy.
- Uspokoiłaś się już? Mogę mówić…?
- Ymm…
- Okej. Policja i tak jest tu jedynym i najlepszym rozwiązaniem, skoro jak sama mówisz strzelał do Ciebie. Dobrze, możemy zobaczyć czy się nie wywinie. Rozumiem Twoje obawy. I słuchaj, ta suka jest na prawdę strasznie zdeprymowana by Cię dorwać… tylko, przecież Ty nie zrobiłaś nic takiego. Może jednak warto z nią o tym porozmawiać i wyjaśnić po prostu tą chorą sytuację. Rozumiesz? Wiem, zaraz powiesz, że nie uwierzy Ci na słowo i takie tam. Ale tak nie może być. Jak długo zamierzasz się ukrywać… a z tego co mówisz nie tylko Ty powinnaś się ukrywać, co? Więc Grażyna, wóz albo przewóz. Takie jest moje zdanie. Mamy rodziny, studia, pracę, mieszkanie. Możemy uciec na tydzień czy dwa… ale co później?
- Przerwał na chwilę.
- Daniel, cholera…
- To nie musisz być Ty. Gdybym się z nią spotkał wiesz, w jakimś publicznym miejscu i wyjaśnił sytuację. Ogarnę to jakoś, spróbuję przygotować grunt pod ugodę. Sama wiesz…
- Nie! Jeszcze raz Ci powtórzę, bo chyba nie zrozumiałeś. Ona tylko na to czeka. Dla niej nie ruszyły mnie groźby związane z ojcem. Jeśli dowie się, że jest ktoś na kim bardziej mi zależy, będziesz tylko pieprzoną przynętą? Rozumiesz. Przynętą! Jeśli Ciebie dorwie, pójdę do niej na kolanach i będę błagała o litość. To już nie będą rozmowy.
- Cholera.
- Daniel?
- Ta?
- Kocham Cie, wiesz o tym?

Usłyszała jak zaśmiał się krótko.
- Wiem Grażynka, ja Ciebie też kocham… słuchaj… - urwał na chwilę, a później zaczął spokojniejszym tonem - możesz mieć rację… widzisz… ona dzwoniła do mnie. Sugerowała bym się z nią spotkał bo chce o Tobie pogadać.
W słuchawce znów zapadła cisza. Lulu zrobiła kilka kroków w stronę łóżka i ciężko na nie usiadła. Stojący gdzieś tam Kajko, z osłupiałą miną “Kocha go?” a ja to co “pies?”... przepadł w jej umyśle póki co w zapomnienie. Zobaczył jednak, że po policzkach dziewczyny spłynęły dwie skromne łzy… a więc potrafiła płakać? Może naważone przez nią piwo, którym sama jeszcze wstrząsała z uśmiechem na ustach w końcu wybuchało w jej głowie? Dobrze, że póki co tylko w głowie… Wariactwa w końcu muszą mieć swoje konsekwencje. Był wściekły z zazdrości i nie tylko, zacisnął mocno pięści. Mimo to, usiadł koło niej i delikatnie objął ramieniem.
- Grażynka?
- Spotkajmy się jutro na działkach, okej? Weź motor.
- Dobra.
- I nie pociąg.
- Nie pociąg.
- Żadnych spotkań i głupich pomysłów. Zastanowimy się razem co dalej.
- Dobrze.
- Zapamiętaj mój numer. Kup sobie jakąś kartę w kiosku z nowym.
- Okej.
- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.



Rozłączyła się. Uniosła wzrok na Kajko.
- Ojej. - Skomentowała tylko, gdy poczuła, że ma mokre policzki. Chciała szybko je wytrzeć, jakby miała jeszcze nadzieję, że nikt tego nie widział.
Chłopak patrzył nieco spode łba lekko skołowany i zły. Jeszcze kwadrans temu cieszył się bardzo dosłownym doświadczaniem (jak mu się wydawało) uczuć dziewczyny. Teraz po słyszanej rozmowie niczego pewny nie był. Nie odezwał się jednak ani słowem na ten temat.
- Jest ok? - spytał tylko spoglądając na nią uważniej.
Skinęła głową.
- Jasne. Po prostu… - uśmiechnęła się teraz lekko do niego, jakby chciała pokazać, że jest - przestraszyłam się.
- Obie w stosunku do siebie ostro sobie pogrywacie.
- Wiem. Wyciągnęła ostry kaliber.
- Wiesz, ty tym swoim filmikiem też z procy do niej nie strzelałaś…
- mruknął. - Jeżeli mieliśmy jakieś wątpliwości czy chce nas zabić to teraz już chyba nie mamy, nie? A co z tym twoim… przyjacielem? Policja jutro aktualna?
- Spotkamy się z nim jutro rano na działce jego rodziców. Zobaczymy co dalej. Daniel ma rację… Trzeba w końcu podjąć jakąś konkretną decyzję.
- Aaaaaa….?
- gryzło go coś i chciał spytać. Tylko że nie bardzo wiedział jak.
- Tak? - Dla zachęty spojrzała na niego, niebieskie oczy skupiły się na jego twarzy.
- O co c’mmon z tą Twoją matką?
- Nie wiem. Już dzwonię do ojca
- spojrzała na wyświetlacz telefonu by sprawdzić która jest godzina - cholera. Pewnie już leży pijany. Chociaż… może będzie miał dłuższy język, co? Ah… Kajko, bo ty chyba nie słyszałeś. Ona dzwoniła do Daniela.
- Logiczne.
- Pokiwał głową. - Straciła nadzieję na dopadnięcie cię na przynętę ojca, to sięgnęła po niego. Pewnie gdyby od początku wiedziała co czujesz do staruszka a co do tego chłopaka skupiła by się na nim od razu.
- Nie chcę żeby dopadła mnie w taki sposób. -
Uniosła wzrok na sufit.
Zakrztusił się pijąc właśnie wodę z butelki.
- A jest jakiś sposób w jaki “chciałabyś” aby cię dorwała?!
- Chodzi mi o to, że jeśli już… to nie tak, że będę bała się o Daniela czy kogoś innego… Ciebie, czy ojca. A co myślałeś?
- Przeniosła na niego wzrok. - Że chciałabym żeby dorwała mnie samą i to najlepiej nagą pod prysznicem? - Starała się mówić poważnie, ale w jej oczach przez chwilę było widać jakieś rozbawienie przy tych ostatnich słowach.
- “Pomidor” - odpowiedział niewyraźnie nie ciągnąc tematu - Skupmy się lepiej by cię nie dorwała. - Uśmiechnął się lekko.
- Dzwonię do ojca, okej? - Niby zapytała o pozwolenie, ale już wystukiwała numer telefonu. Pokiwał głową. Odliczała więc jak zwykle sygnały. Dała głośnomówiący.


Ojciec odebrał po trzech sygnałach.
- Halo? - spytał, wyglądało na to, że był trzeźwy.
- Tato? - Zapytała jakby nie poznała. Nie spodziewała się, że mógłby być trzeźwy o tej porze. A kolejne pytania utkwiły w eterze w związku z ów zaskoczeniem.
- Grażyna… - wyczuła ton lekkiego napięcia. - Możesz mi wyjaśnić w co ty się wplątałaś?
- Jaa… - W głowie miała sto tysięcy pomysłów na wymówki, ale czy tym razem ? - … cóż, Tatusiu… wydaje mi się, że byłam tak jakby w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. - Odparła z rezygnacją, być może to był czas na szczerość z ojcem.
- Jak matka. Nieodpowiednie miejsce, czas, zainteresowania, a potem… - mówił beznamiętnie. - Jesteś bezpieczna? Ktoś przychodzi. Tu, do domu…
- Tato. Ja wiem, że my nie umiemy ze sobą rozmawiać. A tym bardziej rozmawiać … no wiesz, szczerze. Tylko się nie złość… może ten jeden raz, Ty mi powiesz szczerze o co chodzi z… mamą
- ostatnie słowo wypowiedziała jakoś tak miękko - a później ja Ci powiem szczerze o co chodzi?
Milczał. Jakby się wahał.
- Nie - odpowiedział w końcu. - Nie powiem, bo raz… że to nie na telefon. Dwa, że dopiero jak zobaczysz to zrozumiesz. Tylko, nie wiem czy jesteś na to gotowa Grażynko.
Policzyła w głowie do trzech.
- Nie spotkamy się w najbliższym czasie. - Zrobiła krótką pauzę. - Ci ludzie o których mówisz… włamałam się na kamery miejskie, dla zabawy. - Wiedziała jak to brzmiało, kontynuowała wiec dalej tak szybko jak mogła, zanim się wścieknie. - Widziałam na nich taką laskę, która… i widzisz, ona dowiedziała się, że ją widziałam na tych kamerach. Teraz mnie ściga. Ukrywam się cały czas. To ona była w mieszkaniu. Wysłała mi wiadomość, że tam jest… ja Tato, martwię się na pewno cały czas Cie obserwuje. Myślałam, że będziesz bezpieczny jak nic nie będziesz wiedział i to musiało poskutkować, bo teraz zabiera łapy za Daniela. - Wypowiedziała jednym tchem.
- Ty nie wiesz kto cię ściga, prawda? Nie wiesz kim ona jest? - wyczuła bardzo leciutką ironię.
- Nie wiem. - Odparła teraz sama lekko podirytowana, postanowiła wyciągnąć więc większy kaliber. - Kimkolwiek jest, nie będzie mnie musiała już szukać. Nie pozwolę jej by zrobiła któremuś z Was krzywdę.
- Na to już chyba za późno
- mruknął. - Poprzedniej nocy…. zabrała coś z domu. Pewne zapiski. Ona już wie co wiedziała twoja matka, co ja wiem. To, że jeszcze żyję oznacza, że nie wie gdzie jestem. A ja jestem zmęczony nie chce mi się uciekać tak jak ty.
- Tato? -
W jej głosie wyraźnie było słychać przestraszenie. - Nie wiem o czym mówisz. Czy ty… sugerujesz mi właśnie, że mama nie zginęła po prostu w wypadku? Że… jakie znowu zapiski?
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Chcę czy nie chcę, w mojej obecnej sytuacji muszę wiedzieć wszystko co pozwoli mi podejmować racjonalne działania i … więc muszę wiedzieć.
- To teraz posłuchaj mnie uważnie. I zapamiętaj. Opuszczone Zakłady wytwórcze lamp im. Róży Luksemburg. Nie wchodź na teren, najpierw do mnie zadzwoń. Jeżeli odbiorę telefon - uciekaj i… i to będzie znaczyć, że już się nie zobaczymy. Jeżeli nie odbiorę i nie uchylę lekko drzwi wejściowych, to też uciekaj to będzie znaczyć że już po mnie i nie chciała mnie użyć już nawet na przynętę. Tylko jeżeli nie odbiorę telefonu, a drzwi się uchylą oznaczać będzie, że jest bezpiecznie. A ja pokażę ci czym zajmowała się matka.
- Tato, tatusiu… ja przepraszam Cie… za wszystko, za to.
- Zrobiła krótką pauzę. - Co mam robić, jeśli Ciebie zabraknie? - Jego córka pytała go o radę, chyba pierwszy raz odkąd pamiętał… chociaż w głowie Lulu grała teraz trzyosobowa orkiestra, a każdy muzykant wybijał inny rytm. Pierwszy grał coś w stylu “sukinsyn, jak zwykle zostawi mnie na lodzie”, drugi “ale, że o co k.. chodzi”, a ostatni niczym marsz żałobny “ojciec, niebezpieczeństwo, po ojcu…”.
- Sprytna z ciebie dziewczyna, dasz sobie radę. Jestem z ciebie dumny, Marcela też by była. Kocham cię. - powiedział. - I pamiętaj. Jak odbiorę w zakładach, znaczy że ona mnie ma i uciekaj. Przepraszam za wszystko. - rozłączył się.


Ściskała jeszcze przez moment telefon.
- No to się porobiło. - Stwierdziła w końcu. Wyglądała na zawieszoną w eterze swoich własnych analiz. - Pakujmy się.
- Posrane to mocno… - powiedział, ale zaczął się pakować - Daj gnata, wyciągnął rękę orientując się że nie ma go w plecaku bo przecież oddał pistolet dziadka-ubeka dziewczynie.
- A… okej.
- Najwyraźniej zapomniała o nim. - Jest w łazience. - Wśród poukładanych w kosteczkę rzeczy Grażynki. - Wiesz co, wolałabym tam nie jechać bez niego jeśli się zgodzisz. - Nie naciskała. - Nie chowaj go do plecaka. Zawiozę Cie na działkę Daniela i pojadę tam sama.
- Pojadę z tobą.
- Nie.
- Stanowczy ton.
- Pojadę z tobą. - Nie kłócił się, po prostu powiedział. - Rozumiem i szanuję, to wasze sprawy z ojcem. Nie będę w nie wnikał. Nie o to mi chodzi. Sami sobie pogadacie beze mnie. Ale… Proszę. Chcę być w pobliżu.
Zawahała się wyraźnie. W chwilowym milczeniu, stała i przyglądała chłopakowi.
- Nie chcę Cie narażać. - Powiedziała w końcu.
- Lulu, i tak siedzimy po uszy w gównie. Dobrze jak przynajmniej w doborowym towarzystwie, nie zabieraj choć tego. - Uśmiechnął się lekko.
Podeszła do niego i po prostu go przytuliła.
Chwilę później byli już gotowi do drogi.


***


Opuszczone Zakłady wytwórcze lamp im. Róży Luksemburg, ul. Karolkowa 36, noc


Podjechali pod opuszczoną fabrykę. Ostrożnie rozejrzeli się. Lulu zadzwoniła do ojca. Nie odebrał. Drzwi uchyliły się. Dziewczyna poznała stojącą w nich sylwetkę. Był tam. Wszystko zgodnie z planem. Zsiedli z motora.
- To jest bardzo, bardzo zły pomysł. - Mruknęła cicho do Kajko. - Bardzo zły. Bardzo, bardzo zły…
- Będzie dobrze, Mała.

Poszli.

 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 28-01-2016, 17:51   #16
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Szpital MSWiA, Mokotów, ul. Wołoska, popołudnie tuż po zmroku
- Tomeczku, Tomeczku, Tomeczku... - ciemnowłosa z troską i smutkiem patrzyła na łysego mężczyznę leżącego w szpitalnym łóżku. Był w opatrunkach, podpięty pod jakieś urządzenie i pod kroplówkę. O dziwo twarz poza kilkoma siniakami i zadrapaniami wyszła z wypadku na Wale Miedzeszyńskim bez szwanku.

- Nie posłuchałeś mojego polecenia. Już drugi raz. To... - zawiesiła głos. - To baaaaardzo nielojalne.
- Mówiłem, że to niebezpieczne. To zaczęło się wymykać spod kontroli. Chciałem ją zabić bo się coraz bardziej wystawiałaś.... - brzmiał żałośnie, prawie płaczliwie.
- Ty mnie chcesz uczyć co to jest niebezpieczeństwo? - zaśmiała się pieszcząc dotykiem jego nagą czaszkę. - Chciałeś pozbawić mnie zabawy? Bo się o mnie martwiłeś, tak?
- Proszę... - Był przerażony. - Miałem ją dopaść....
-Fakt, niedoprecyzowałam czy żywą czy martwą. Wybrałeś sobie, że wpierw ją zastrzelisz. Sugerujesz teraz, że to moja wina, tak?
- Nie, ja...
- Ciiiii... pochyliła się lekko ku niemu.
- Lubię gdy mój sługa ma wielkie pokłady własnej inicjatywy. - Szepnęła mu na uszko. - Pod warunkiem, że się dobrze rozumiemy, inaczej to nie ma sensu, prawda?
Mężczyzna przełknął ślinę.

Tuż przed tym zanim skręciła mu kark.


* * *


Opuszczone Zakłady wytwórcze lamp im. Róży Luksemburg, Wola, ul. Karolkowa, noc
Ojciec wprowadził ich do środka, w reku trzymał siekierę. Nawet pogodzony z losem nie miał widać zamiaru poddać się bez walki. O dziwo nie czuć było od niego alkoholu.
Był trzeźwy, choć można było ocenić, że na głodzie. Lekko nim telepało.
Zamknął drzwi po czym skinąwszy na Kajkę zabarykadowali je czymś cholernie ciężkim, przerdzewiałym metalowo drewnianym korpusem czegoś co kiedyś było częścią maszyny niewiadomego przeznaczenia.
Zasapali się przy tym strasznie.

W środku było ciemno, choć mrok rozjaśniały trochę światła latarni z z zewnątrz.
- Cieszę się Grażynko, że jesteś. - powiedział Antoni.
I walnął obuchem siekiery prosto w udo córki.
Dziewczyna krzyknęła czując ból, opadła na kolano.
Złamana? Nie.
Peknięta? Chyba nie.
Boli? Jak diabli.
Analityczny umysł dziewczyny zajął się tym w pierwszej kolejności. Dopiero w drugiej szokiem związanym z reakcją rodzica.
Kajko też był w szoku.
Gdyby pierwszy a nie cios był przeznaczony dla niego pewnie dostałby siekiera w twarz nawet nie drgnąwszy. Na szczęście Antoni uderzył w niego dopiero w drugiej kolejności, chłopak uchylił się i odskoczył w bok.

- Wiesz co jest najpiękniejsze w pogoni króliczku? - w mroku słychać było powolne kroki, szpilki stukały po betonie.
- Moment złapania jest przyjemny, to jak dobre zakończenie książki, ale najważniejsze jest to co dzieje się w trakcie. Wywołanie uczucia beznadziei, łez, emocji, przerażenia. Czuć je w ofierze zanim zagoni ją się w cichy ciemny kącik, w jej ostatnią pułapkę.



"Pani Wilczek" wyłoniła się z mroku przechodząc w plamę jasności idąc powolnym zmysłowym krokiem ku Lulu jakby szła po linie. Jej stopy powoli stąpały w jednej cienkiej linii.
Kajko wyciągnął z plecaka pistolet.
- Zostaw ją suko - wrzasnął odbezpieczając gnata i strzelając do sylwetki kobiety.
Powinien był chyba najpierw do Antoniego.
Wciąż strzelając chłopak uchylił się przed siekierą, ale cios lewej ręki trafił go prosto w skroń.
Lulu nie podejrzewała ojca o taka siłę, chłopak przeleciał jak szmaciana lalka trafiając głową w ścianę. Lekki trzask. Opadł tuż obok Grażyny, z kącika ust zaczęła lecieć mu krew, choć chyba żył jeszcze.

- Myślę, że akurat ty, w odróżnieniu od innych króliczków doskonale wiesz o czym mówię, prawda? - ukucnęła metr przed różowowłosą dziewczyną nie poświęcając ciału chłopaka ani jednego spojrzenia.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 28-01-2016 o 17:55.
Leoncoeur jest offline  
Stary 28-01-2016, 21:51   #17
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Opuszczone Zakłady wytwórcze lamp im. Róży Luksemburg, Wola, ul. Karolkowa, noc
Strach. Ból. Rozczarowanie. Niczym cień przemknęły przez twarz dziewczyny. Nie mogła się im poddać nie teraz. Chciała zachować… siebie.
- Kochana… - próbowała zachować dawny ton wypowiedzi jakie kierowała do Pani Wilczek, chociaż tym razem ciężko było ukryć to jak mocno bolało w duszy i ciele. - Dobrze zakończona książka, ma zaskakujące zakończenie. A ja, patrz… jakoś nie jestem zaskoczona. Niektórzy lubią też dobre i romantyczne zakończenia. Obiecałaś mnie utulić. - Odparła tak by w jej głosie było słychać wyrzuty - Znów nie chcesz dotrzymać słowa? - Tupet Lulu nie chciał się poddać. Patrzyła wprost na nią próbując wywalić z głowy obraz Kajko i Ojca. Wprost na jej oczy, a może nawet w nie?
- Boisz się słodziutka - wyszeptała przekrzywiając lekko głowę i ciekawie obserwując każdy szczegół twarzy dziewczyny. - Ale walczysz nie chcesz dać satysfakcji. Cóż za interesujący króliczek. A może to nie strach? Może to ból? Nie dasz mi tego poczuć? Nie będziesz jak inni uciekała po budynku? No miej serce aniołku, daj mi trochę radości.
- Oh nie… to rozczarowanie. - Lulu wydusiła z siebie najsłodszy uśmiech na jaki było ją w tym momencie stać. - Było mi tak dobrze. - Dotknęła dłonią uda. - Ale w jednym masz rację, kochana. Boli.
- A co? Króliczku, opowiedz mi co boli.
Grażynka skinęła delikatnie głową na ojca, jednak nie odrywając wzroku od kobiety.
- Ten skurwiel za mną, nazywany moim ojcem. - W głosie była nieudawana złość, chociaż starała się jak mogła mieć nadal ton jakby przemawiała do kochanki, jak ostatnio. - Boli mnie przez niego noga, ale to nic… no i serce. Wiedziałam, że w końcu się z Tobą zobaczę słodziutka, ale przez niego? To był uroczy podstęp. Powiem ci, przez chwilę miałam nawet nadzieję, że gdzieś w środku ma uczucia.
Przez chwilę na jej twarzy zagościło rozczarowanie, do końca miała nadzieję, że Lulu jednak w kwestii bólu nie mówi o nodze.
Zaraz jednak roześmiała się.
- Oj ma - skinęła ręką by Antoni podszedł i stanął przy niej, a ten na ciężkich nogach powlókł się we wskazane miejsce. Płakał jak dziecko, tylko bezgłośnie. Grażyna tylko na krótki ułamek chwili przeniosła na niego wzrok. Nie mogła patrzyć. Nie gdzie indziej niż na nią. Wiedziała, że tylko pełne skupienie na jej osobie pozwoli jej zachować trzeźwość umysłu i nie panikować.
- Kochasz ją? - spytała mężczyzny.
- Tak - wyszeptał.
- Oddasz swoje życie za jej? - odpowiedzią było energiczne kiwanie głową. Widziała to kątem oka, ale nie mogła patrzyć. Nie mogła sobie na to pozwolić.
- A zabijesz ją dla mnie? - filuternie przekrzywiła głowę.
- To moje dziecko… - jęknął z rozpaczą.
- Zrób to.
Jakby walcząc z samym sobą uniósł siekierę, przez łzy nie widział prawie nic. Dziewczyna nie poruszyła się.
- Odejdź, zostaw nas - zmieniła zdanie. Po czym zwróciła się do Lulu. - Nie przejęłaś się gdy wysyłałam ci jego fotki. Pomyślałam, jak nie ojciec to może matka. A on by za ciebie oddał życie. Ale chyba się pomyliłam, ty w ogóle jesteś w stanie kogoś kochać?
Policzyła w głowie do trzech. Może to głupie, ale zawsze jej pomagało. Była blada na twarzy, po tej akcji jeszcze bardziej niż wcześniej.
- Interesujące pytanie. - Starała się wydać zamyślona nad nim. - Nie uważasz, że to trochę nudne?
Ujęła ją pod brodę, dłoń miała zimną.
- Trochę. Intrygujesz mnie króliczku. Pow...
- I co teraz? Pocałujesz mnie? - Przerwała jej. Do tego pytania wykrzesała z siebie wszelkie pokłady ironii i uśmiechu jaki Pani Wilczek widziała w przesłanym do niej filmiku. Tkwiła tak z ujętą przez nią brodą i głową uniesioną lekko w górę.
Nawet nie zauważyła ruchu, poczuła zimne wargi na swoich, Kobieta złożyła na jej ustach namiętny pocałunek. Lulu sama się o to prosiła, w sumie od dawna… wobec czego trzymając się tego, oddała Bitch namiętny pocałunek. Znów zebrała wszystkie siły jakie potrafiła w ów napiętej sytuacji by pocałunek był wystarczająco słodki. Może nawet… hm.
Kobiecie ciężko było sie oderwać od Lulu, ale w końcu odsunęła się, oczy błyszczały jej, przynajmniej tak się dziewczynie zdawało.
- Powiedz mi kochanie, czy skoro sprawiało ci przyjemność uciekanie, to czy odnajdywała byś ją również gdybyś to ty była z drugiej strony?
Lulu uśmiechnęła się, niewymuszenie. Samą ją to zdziwiło z jaką łatwością. Delikatny błysk w oku. Jednak, miała nie pokazywać po sobie nic czego nie powinna.
- Zależy słodziutka, czy byłoby wystarczająco... nie nudne.
Kobieta odchyliła głowę i zaczęła się śmiać.
Wyglądało to groteskowo. Ciemnowłosa śmiała się, stojący nad nią mężczyzna z siekierą płakał, leżący obok chłopak umierał.
- Zależy ci na jego życiu? - Wskazała lekkim ruchem głowy leżącego Kajko.
Znów policzyła w głowie do trzech… musiała wywalić z niej te momenty… Kajko poprawiający kosmyk jej różowych włosów, jej delikatny rumieniec… obejmujący ją… niezdarny gdy… wywalić. Raz, dwa, trzy. I to uczucie, dziwnie sprzeczne, jakie towarzyszyło jej przy wszystkich jej bliższych związkach. Ale chciała by żył… oczywiście, że chciała. Raz, dwa, trzy.
Kobieta obserwowała Lulu uważnie spod lekko zmrużonych oczu jakby czytając z jej twarzy strzępki emocji lub echa myśli przebiegających przez oczy różowowłosej dziewczyny.
- Antoni, zabierz go do szpitala - powiedziała. Sama zaś pochyliła się i wzięła Lulu na ręce. Była silna, nawet nie sapnęła.
Grażynka objęła ją za szyję, w pewnej chwili niemalże nieświadomie jej palce pogładziły delikatnie skórę kobiety, gdy zdała sobie sprawię z tego co robi, ułożyła głowę na jej ramieniu. Ten drugi ruch, już świadomy miała nadzieję wykorzystać, by móc spojrzeć na ojca. Chciałaby móc mu teraz powiedzieć… ale nie mogła. Spojrzała więc tak, jak patrzyć powinna twarda i silna osoba. Jak ktoś, kto da sobie radę nawet w najbardziej dzikich okolicznościach. Może chociaż to doda mu otuchy, skoro tylko tyle mogła zrobić…

Wyszły.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 28-01-2016 o 21:59.
Wila jest offline  
Stary 28-01-2016, 22:24   #18
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację




THE END





Co nie znaczy "proszę przenieść temat do archiwum" ^^
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 29-01-2016, 09:32   #19
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację



Po napisach…


Mieszkanie Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, noc
Przyjechały taksówką na Zaciszną, a Kobieta wniosła Lulu do budynku jaki dziewczyna znała będąc pod nim wczorajszego dnia. Noga nie była złamana. Ból… był, ale lekko tężał, kość chyba nawet nie była pęknięta. Drzwi nie były zamknięte na klucz, “Pani Wilczek” otworzyła je wnosząc Grażynkę do środka i zapalając po drodze światło.
Oczom dziewczyny ukazał się z klasą lecz oszczędnie wystrojony dom, choć zastanawiało to, że w salonie i otwartej kuchni przylegającej do niego, nie było żadnych okien. choć z zewnątrz je widziała z przyciemnianymi szybami.

Kobieta złożyła Lulu na kanapie, a sama podeszła do wieży puszczając muzykę.

- Napijesz się czegoś? - spytała.
Zastanowiła się chwilę.
- Z chęcią. Wody. - Przez chwilę rozglądała się po mieszkaniu. Nie ciekawsko, ot nowe miejsce, naturalny odruch. Gdy kobieta odeszła puścić muzykę, oparła głowę o poduszkę.
Uniosła lekko brwi w zdziwieniu.
Kobieta. Podeszła do szafki skąd wyciągnęła szklankę, po czym napełniła ją wodą z kranu.
Przyniosła ją Lulu i podała, przysiadła obok leżącej dziewczyny na kanapie.
Grażynka wypiła kilka łyków. Nie podejrzewała, że aż tak zaschło jej w gardle póki nie poczuła świeżej zimnej wody. Z chęcią wypiła by całą szklankę duszkiem, ale zachowanie stylu było ważniejsze. Odejmując szklankę od ust, skierowała wzrok na Panią Wilczek. Wcześniej patrzyła na nią, by się skupić i nie patrzyć gdzie indziej. W taksówce nie miała do tego okazji, a wiec teraz. Przyglądała się przez chwilę, nie nachalnie.
- Nienawidzisz mnie? - uśmiechnęła się lekko przekrzywiając głowę.
Grażynka uśmiechnęła się do niej lekko, zadziornie.
- Skąd taki pomysł?
- Kochasz?

Uniosła lekko brwi.
- A chciałabyś? - Wysunęła w kierunku jej twarzy wolną dłoń. Chciała dotknąć policzka.
- To było by interesujące - roześmiała się uchwycając dłoń dziewczyny przelotnym pocałunkiem. - Mogę tak zrobić, jak z twoim ojcem Ty jesteś jednak zbyt cenna by się tak z tobą bawić, próbuję ustalić co względem mnie dzieje się w tym ślicznym różowym łebku.
- Nie wiem, co zrobiłaś Tatusiowi. Nie wiem, też dlaczego jestem dla Ciebie cenna. Ale nie będę pytać, nie teraz.
- Nie wiesz, nic nie wiesz Jonie Snow. - zażartowała. - Nie masz obaw, nie masz pytań choć przyznajesz, że nic nie wiesz. Interesujący króliczek.
Pogładziła ją delikatnie po policzku. Zaśmiała się krótko.
- Wiesz co jest interesujące? Ty znów gonisz za króliczkiem. Próbujesz ustalić, co mu siedzi w głowie. I nie wiesz? - Powiedziała miękkim rozbawionym tonem. Wariatka… jakby dobrze się bawiła.
- Cała frajda polega na tym by gonić za króliczkami. Zawsze i wszędzie. - Przejechała lekko dłonią po stłuczonym udzie dziewczyny zatrzymując rękę dopiero na biodrze. - mam cię już zawsze nazywać “króliczkiem”?
- Jak uważasz… - zrobiła pauzę - … które imię pasuje do mnie lepiej? Króliczek, czy Grażynka?
- Lulu.
- A ja? Mam cię już zawsze nazywać Panią Wilczek? - Taak, przemknęło jej przez myśl “albo Bitch”, bo tak ją również zwykli nazywać między sobą z Kajko. Wolała jednak w tej konkretnej chwili o tym nie wspominać.
- Taaaak, czasem… - Znów przejechała dłonią po udzie dziewczyny.
Roześmiała się zaraz odchylając lekko głowę.
- Możesz mi mówić Klara.
- Klara…
- powtórzyła cicho, w tym samym momencie zsuwając powoli dłoń z policzka na szyję, a później ramię kobiety. - Podoba mi się.
- Wiele rzeczy ci się spodoba. Wcześniej, czy później - zamyśliła się lekko. - O tak, wiele.
Wstała bardzo powoli po drodze przeciągając dłonią po brzuchu, piersi, szyi i policzku dziewczyny. Zaczęła się wyłuskiwać ze swojego stroju.
- Myślę, że prysznic… to jest to czego potrzebuję. - Powiedziała idąc do łazienki tym samym krokiem jaki Lulu widziała gdy podchodziła do niej w opuszczonej fabryce. w połowie drogi odwróciła się i uśmiechnęła lekko. Po czym chwile później zniknęła za drzwiami łazienki nie zamykając ich.
Grażynka leżała jeszcze przez chwilę na kanapie. Dopiła wodę. Analizowała…
Nie…
Próbowała analizować…
Odstawiła pustą szklankę na stół. Zastanowiła się chwilę nad nią, ale… a co tam.
Wstała i udała się za Klarą, prosto do łazienki. Powoli, by nie wzmagać bólu w nodze.

PG 18 + +


Kabiny prysznicowej nie było, została zastąpiona wnęką prysznicową z okrągłą deszczownicą. Stała tam tyłem do wejścia z uniesioną głową i wodą ściekająca jej po ciele. Odwróciła się na chwilę patrząc na wchodzącą Lulu, dziewczyna miała wrażenie, że z pewnym… głodem?
Wchodząc przesunęła po niej wzrokiem. Gdy odwróciła się znów w przeciwną stronę, rozejrzała krótko po łazience. Decyzja już zapadła, ale Lulu nie śpieszyła się. Ściągając z siebie każdą część ubrania, dokładnie składała ją najpierw w kosteczkę, układając na pralce. Klara patrzyła na to pozostając nieruchoma, woda z prysznica leciała jej po głowie, piersiach, całym ciele. Oblizała językiem wargi wodząc wzrokiem po krągłościach dziewczyny. Grażynka podeszła do niej gdy była już gotowa. Powoli. Lubiła gdy na nią czekała. W końcu trochę czekała… więcej niż “jeszcze dziś”. Najpierw dotknęła dłonią kropli wody, jakby sprawdzając temperaturę. Woda była ledwie letnia. Później dopiero uśmiechnęła się i zrobiła krok do przodu. Woda od razu zmoczyła jej włosy i zalała ramiona, ale Lulu nie zwracała na nią uwagi, w tym momencie wyciągając dłonie by objąć Klarę w pasie i przyciągnąć ich ciała do siebie. Poczuła jej piersi na swoich gdy Klara objęła ją w talii i przylgnęły do siebie. Były tego samego wzrostu. Oby dwie niskie. Druga dłoń zaczęła przesuwać się powoli w delikatnym geście od karku wzdłuż kręgosłupa, powoli i coraz niżej.
Kobieta pochyliła się i ugryzła lekko Lulu w ucho.
A ta skorzystała z bliskości twarzy Klary, by przysunąć swój policzek do jej i powoli powoli oddalać, tak by kobieta czuła zbliżający się do jej ust oddech i mogła spodziewać, że ów usta za chwilę do niej dotrą. Ale nie, gdy były już tak blisko zaczęły znów się oddalać. Drażniła się z nią, nawet teraz. W tym czasie jej dłonie przesuwały się po ramionach i plecach kobiety, jedna wędrowała do przodu ku piersią.
W pewnej chwili Lulu nawet nie zdążyła zrozumieć co się stało, jej plecy uderzyły o ścianę wyrzucając przy tym resztkę oddechu z piersi. Klara z cichym pomrukiem po niezrozumiale błyskawicznym przyciśnięciu dziewczyny do ściany pochyliła się ku jej piersiom, podczas gdy ręką uniosła jej udo zakładając sobie nogę dziewczyny wokół swego biodra. Dziewczyna musiała najpierw złapać oddech. Ujęła prawą dłonią pierś Klary i na początku ścisnęła, później kciukiem zaczęła drażnić sutek. Lewa zawieszona nadal na jej plecach schodziła w dół.
Straciła kontakt z podłogą, gdy kobieta wyprostowała się unosząc Lulu po ściance. Przylgnęła do niej, Grażynka patrzyła na to z góry w tym momencie jej głowa była wyżej, gdy usta Klary wyprostowanej znalazły drogę do prawego sutka. Wciąż przyciskała do siebie obejmującą ją lewą nogę Lulu, gdy jej prawa majtała lekko straciwszy kontakt z podłożem. Ta odchyliła na chwilę głowę do tyłu. Trzymana pewnym chwytem przez kobietę przesunęła druga dłoń do jej piesi. Tą również zaczęła krążyć w około jej sutków. Noga zwinnie przesunęła się tak by stopa mogła subtelnie głaskać zgrabne nogi Klary, która przez chwilę patrzyła drapieżnym i głodnym wzrokiem na szyję dziewczyny odsłonionej wygięciem głowy w tył, a jej ciało napięło się. Dłoń kobiety na udzie Lulu zacisnęła się mocno, a dziewczyna jęknęła cicho choć nie była to zraniona noga. Klara wciąż patrząc zachłannie na szyję Grażynki wzięła do ust jej sutek, a jej ręka powędrowała ku centrum rozchylonych nóg dziewczyny.
Mruknęła przeciągle w tym momencie, uniesiona w górę nie miała większego pola do manewru niż pieszczenie piersi kobiety. Na moment tylko zdjęła z jednej dłoń, by przesunąć ją wyżej, po ramieniu, szyi i policzku. Powędrowała nią jednak z powrotem. Ale to nie był Kajko czy inny delikatny kochanek lub kochanka jakich w życiu miała Lulu. Przyciśnięta mocno do ściany poczuła zęby na sutku i lekko jęknęła ni to z bólu ni to z rozkoszy. Grażynka ścisnęła mocniej jej sutki. Dłoń Klary znalazłszy czuły punkt dziewczyny zaczęła grać jak pianista wywołując drżenie ciała kochanki. A ona przesunęła wtedy dłonie z jej piersi na plecy i wpiła w nie mocno paznokcie. Poddała się rozkoszy, zapominając o wszystkim innym. Prawa dłoń posunęła się po plecach do głowy kobiety. Palce wsunęły między jej włosy. Gładziły.
Klara zadrżała lekko czy to pod wpływem pieszczoty czy to niecierpliwości. Jej ręce objęły Lulu i pół położyły, pół rzuciły ją na podłogę poza rejonem prysznica.
Lulu znowu stęknęła ciężko tracąc oddech.
Leżąc poczuła dwie ręce przesuwające się w górę wewnętrznych stron jej ud. Czekała na nie, ale jednocześnie korzystała z nowej pozycji. Lewa dłoń powędrowała do wewnętrznej strony ud Klary i nagle zawyła z bólu gdy jej kochanka mocnym ruchem rozchyliła jej nogi urażając tym jej stłuczenie na udzie.
Zagryzła mocno zęby, ale mając w głowie jednocześnie ból i rozkosz na chwilę znieruchomiała z jedną ręką między udami dziewczyny, a drugą wciąż wplecioną w jej włosy.
Klara klęcząca prostopadle do Lulu leżącej na posadzce zamruczała cicho, jakby z lekką wesołością na intensywną pieszczotę. Ni zdejmowała ręki ze stłuczenia na udzie trzymając nogi kochanki szeroko rozchylone.
- A jednak ból - wymruczała. I zanurzyła się ustami między nogi Grażynki która po chwili wyprężyła się pod wpływem pieszczoty.
Znów nie pozostawiła jej pola manewru… wpiła dłonie miedzy jej włosy i pieściła po głowie. Grażynka upojona pieszczotą przyjmowała ją lekko odchylając się do tyłu. Ale w pewnym momencie uświadomiła sobie, że to ona zawsze była górą. Spróbowała chwycić Klarę pod pachy i delikatnym, nakazującym gestem przyciągnąć ku sobie.
Być może to przez zaskoczenie Klara uniesiona przez Lulu oderwała się od jej kobiecości i uniosła opadając chwilę później na nią ale już nie tak jak wcześniej. Leżąc na Lulu z głową uniesioną nad jej twarzą przyciskała ją swym ciałem. Jej stopa uniosła się i zaczęła wędrować po łydce różowowłosej. Patrzyła na nią przez dłuższą chwilę.
Zaś dziewczyna odwzajemniła jej spojrzenie, delektując się nim. Później uniosła głowę i spróbowała odnaleźć ustami usta kochanki. Wolną dłonią znów zdecydowanym gestem, próbowała przyciągnąć jej głowę ku swojej. Druga dłoń znów pojawiła się między jej udami, tym razem bez zbędnych powolnych ceregieli. Tym razem ona robiła za zwinnego pianistę.
Klara pocałowała namiętnie Lulu uśmiechając się lekko.
Dziewczyna nie mogła wiedzieć, że te próby są na nic i swoimi staraniami nie ma szans doprowadzić do tego co chciała uczynić. Do dania pełnej rozkoszy kochance. Oddając namiętne pocałunki kobieta omiatała wzrokiem szyję dziewczyny, gdzie pulsowała.

Nie, blisko, ale jeszcze nie…

Rozchyliła chętnie nogi dając Lulu większe pole manewru, oderwała usta od jej ust przesuwając nimi po jej policzku, skroni, włosach.
Sama odwzajemniła pieszczotę sięgając w miejsce na którego dotyk Lulu zareagowała cichym jękiem. I znów przez chwilę delektowała się tym, sama nie będąc dłużna. Przygryzła delikatnie ucho kobiety, tak samo jak ona uczyniła to wcześniej. Zaraz po tym, spróbowała przesunąć ją na plecy, by samej znaleźć się na górze.
W pierwszej chwili napotkała na opór nie mogąc go pokonać, Klara leżała na niej i całowała jednocześnie wygrywając palcami istną symfonię. Lulu znów jęknęła ale spróbowała jeszcze raz, Klara z początku niechętnie ale po chwili ochoczo poddała się manewrowi.
Grażynka w wygranej pozycji, oddała jeszcze jeden gorący pocałunek jej ustom. Później z delikatnością przesunęła głowę tak by ucałować ją w policzek, przy uchu i
w szyję.
Schodziła niżej. Jej usta ujęły najpierw jeden, później drugi sutek, każdy z nich z osobna pieszcząc przez chwilę, a pieszczotę przerywając przygryzieniem. I dalej schodziła niżej, by w końcu rozchylić nogi kochanki i zanurzyć się między nimi. Prawa dłoń pieściła piersi, a lewa znalazła się pod kością ogonową. Klara prócz oczywistej chęci dominacji Lulu, mogła być absolutnie pewna, że jej kochanka ma w tym doświadczenie i brak krępacji.
Z początku miała ochotę to przerwać, bo to przecież nie miało większego sensu… jednak łazienka aż kipiała od erotyzmu, a Lulu tak pięknie wyglądała z policzkami w kolorze jej włosów. Dla Klary było to nowe doświadczenie choć… doświadczona była mocno. Jej kochanka nakręcała się przez samo sprawianie jej przyjemności. To czego nie czuło ciało poczuła głębiej, również na myśl smaku tego co...
Odchyliła się i jęknęła. Przycisnęła udami głowę Lulu, chwytając za jej włosy. Brutalnie przycisnęła jej głowę do siebie.
To musiało jej wystarczyć by poczuć satysfakcję z zadowolenia kochanki. Czekała aż uścisk złagodnieje, by wrócić ciałem w górę i znów oddać Klarze gorący pocałunek. Ręce błądziły namiętnie po jej ciele. Grażynka ewidentnie płonęła, czekając na ciąg dalszy.
Klara przewróciła ją znów na plecy wracając palcami tam gdzie na sam lekki dotyk w tym stanie podniecenia Lulu zaczynała się wić pod kochanką. Pocałunki i druga dłoń zdawały się być wszędzie. Lulu poczuła jak Klara wolną ręką chwyta ją za włosy w chwili gdy dość mocno przygryzała jej sutek.

Ciałem dziewczyny targnął orgazm, zadrżała, mięśnie skurczyły się, jej nogi kurczowo zacisnęły się na leżącej na niej.

Zamglonym, nieprzytomnym wzrokiem zobaczyła jak Klara traci resztkę opanowania. Nie widziała wysuwających się kłów, potem było tylko lekkie ukłucie…. i stan, przy którym przeżywane przed chwilą spełnienie był właściwie… niczym.



Wijąc się i drżąc z rozkoszy straciła przytomność.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 08-03-2016, 13:46   #20
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Ciąg dalszy...

***

Mieszkanie "Lulu", Praga Północ, ul Jagiellońska, ranek
*Zablokuj karty…
*Muszę wypłacić gotówkę…
*Hmmm….
Grażynka podrapała się po głowie. Przeczytała jeszcze raz wiadomość.
*Nikt nie może mnie namierzyć.
Znów podrapała się po głowie.
*Hmmm…
Zostawiając pocztę otwartą przycupnęła na parapecie by spokojnie zapalić. Po co ktoś miałby blokować karty jednocześnie chcąc wypłacić z konta gotówkę? Prośba Indi wydawała się dość… abstrakcyjna. Grażynka potrzebowała trochę czasu by ją przetrawić.

Cytat:
Do Indi [E-mail]:
Temat: Re
Załącznik: indi.exe
Tak. Tylko, mam dużo pracy.
Nie mogę Ci pomóc w kwestii kart, prócz udzielenia kilku rad. Nie chodzi tylko o to, że mam teraz na prawdę urwanie głowy z nadmiarem roboty… Możesz sama zablokować karty dzwoniąc z numeru zastrzeżonego do swojego banku/banków. Zamiast tego jednak radziłabym Ci stworzyć sobie nowe konto bankowe. Dadzą Ci nową kartę. Później zalogować się na swoje stare konta przez Internet i zrobić przelew na nowe konto. Jeśli masz Internet w telefonie, zaraz po zrobieniu przelewu na nowe konto możesz wypłacić z niego gotówkę. Jeśli ktoś próbuje Cie namierzyć, zanim dojdzie do tego co to za nowe konto, Ty wypłacisz już gotówkę. Zanim zrobią namiar na nowe konto, by sprawdzić gdzie wypłaciłaś kasę, dawno będziesz gdzie indziej.
Jeśli nie chcesz zakładać nowego konta, zawsze możesz użyć czyjegoś.
Indi w tej chwili ONI raczej nie wiedzą co się z nami stało, póki myślą że możemy nie żyć lub być w rękach TYCH DRUGICH… to lepiej dla nas. Bardzo, bardzo lepiej dla nas. Jakiekolwiek mieszanie w Twoich kontach legalne czy nie legalne zdradza Ciebie / Nas. Najlepiej jakbyśmy były dla nich martwe.
Ja też mam do Ciebie prośbę. Cokolwiek planujesz…
Potrzebuję czasu by mieć to co może Ci pomóc. Jak najwięcej czasu. Minimum czterech dni. Rozumiem, że możesz bardzo musieć dostać się do swojej kasy… ALE naprawdę lepiej by było gdybyś przez jakiś czas W OGÓLE nie dawała znaku, że żyjesz i cokolwiek działasz.

Mam dla Ciebie mały prezent. Nie zamykaj poczty, otwórz załącznik.

Grażynka wysłała wiadomość i spojrzała na zegarek z krótkim westchnięciem. Zajęło jej to trochę cennego czasu, ale cóż…
Ustawiła budzik na godzinę 13:00 by pamiętać o oderwaniu się od komputera, po czym przystąpiła do pracy nad programem deszyfrującym.

***

Budzik w końcu zadzwonił. Grażynka jednak czując, że jest u kresu ukończenia pierwszego etapu prac nad programem kilka razy włączyła jeszcze drzemkę. Zapaliła kolejnego papierosa…
Może miała w głowie przesadną paranoję, ale jednak… postanowiła jeszcze zabezpieczyć dobrze posiadane przez siebie dane. Wolała zminimalizować ryzyko utracenia ich, czy posiadania przesadnej ilości kopii które ktoś mógłby jej wykraść.
Dopiero gdy zegarek pokazywał godzinę po 15, zaczęła pakować swoje “zabawki”. Plan był prosty. Odwiedzić Kajko w szpitalu… nie żeby specjalnie chciała. Męczyła ją ta myśl, ale robiła to codziennie. Czuła, że powinna. Po tej wizycie prosto do Klary. Upewniła się jeszcze, czy nie dostała nowego e-maila.

Był, Indi odpowiedziała.

Cytat:
Od Indi [E-mail]:
Temat: Re: Re:
Dzięki za prezent. Nie wiem jak u ciebie ale ja nie jestem na tyle pewna obecnego statusu, by zakładać 100% bezpieczeństwo. Ty też nie powinnaś. Siedzenie na tyłku w jednym miejscu nie załatwia sprawy. Pomyśl o możliwościach dotarcia do ciebie lub twojej rodziny. Uniwerek? Ile jest hakerek z różowymi włosami? Wystarczy zastraszyć ludzi by dostać twój adres. Niezależnie od tego co opowiada ci twój kanał bezpieczeństwa, nie wierz w to do końca. To my jesteśmy zbywalne.
Druga wiadomość, która pojawiła się w skrzynce, świadczyła o tym, że Indi użyła “prezentu”. Grażynka uśmiechnęła się lekko pod nosem, po czym wpisała jej IP w lokalizator.

Puszcza kampinoska… płn zachód od miejsca z którego uciekały. Grażynka zastanawiała się przez chwilę nad rezultatem… postanowiła póki co nie odpisywać na e-maila Indi. Zatarła na swoim laptopie wszelkie ślady namierzania jej. E-maila zapisała do notatnika planując pokazać go później Klarze.
Przed wyjściem z domu zajrzała jeszcze, co robi ojciec. On jednak jak zwykle po południu siedział wpatrzony w telewizor.
- Hej, Tato. - Spróbowała więc zwrócić na siebie uwagę. Antoni odwrócił głowę w stronę córki. Przyciszył lekko telewizor.
- Wychodzę. Idę najpierw odwiedzić Kajko… to znaczy, tego rudego chłopaka w szpitalu. Później spadam do kumpeli na noc. Nie, nie do Daniela. - Dodała szybko, jakby chciała go uprzedzić. - Widzisz, chyba jednak pisane nam jest pozostanie tylko przyjaciółmi. - Uśmiechnęła się lekko, trochę jakby smutno. - Nie martw się o mnie.
- Wiesz, ze i tak będę Grażynko.
- Pokiwał głową. - Daj tylko znać wieczorem, że jest wszystko w porządku, dobrze?
- Mhmmm…
- najwyraźniej nad czymś zastanowiła się. Przez chwilę milczała. - No dobrze. To na razie. - Po tych słowach opuściła pokój ojca, a chwilę później mieszkanie.
Po drodze do szpitala wstąpiła jeszcze do centrum handlowego. W lekkim pośpiechu kupując w NewYorkerze nową kurtkę i kilka nowych ciuchów. Po odwiedzeniu Rossmanna… i małych zakupach, była gotowa do dalszej realizacji planu dnia.

***

Gdy dotarła do szpitala od razu skierowała swoje kroki do pokoju w którym zawsze leżał Kajko. Zobaczyła tam jednak tylko puste łóżko idealnie zaścielone w oczekiwaniu na nowego pacjenta.
Po tym jak już podrapała się w zastanowieniu po głowie, skierowała się do pokoju pielęgniarek. Szukała wśród nic znajomych twarzy, które tyle razy spotykała przez ostatnie dni. Jedna z kobiet wydała jej się znajoma, a to chyba przez to, że ona sama kiwnęła głową Grażynce. Cóż, hakerka była dość charakterystyczna i bywała tu praktycznie co dzień.
- Ty do tego chłopca z szóstki…? - spytała. - Jak wczoraj się wybudził to wieczorem przeniesiono go z pooperacyjnej, o Tamarka tam idzie akurat, zaprowadzi cię.
- Świetnie. Jak on się czuje? Wiadomo kiedy będzie mógł wyjść?
- Ostatnim razem nie miała okazji zapytać się o stan Kajko. W końcu nadszedł czas by to nadrobić.
- Lepiej, chyba bardzo mu pomogła twoja wczorajsza wizyta, ale trochę będzie tu musiał poleżeć, doktor mówił, że i tak miał sporo szczęścia.
Lulu skinęła głową. Skupiła wzrok na Tamarce, zerkając czy szykuje się by iść tam gdzie miała. Najwyraźniej więcej pytań nie przychodziło jej do głowy.
Pielęgniarka zaprowadziła ją na inny oddział wskazując tylko drzwi do jednej z sal, sama poszła gdzieś dalej z kilkoma kartami pacjentów.
W środku Kajko drzemał, nie był w pokoju sam, dwóch innych pacjentów, jakichś starszych panów przerzucało się w dyskusji wagą swych operacji. Jeden drugiemu udowadniał, że skomplikowane wycinanie hemoroidów jest mocniejszym zabiegiem niż operacja na pęcherzu.
- Witam. - burknęła nieśmiało do owych panów po czym cichutko podeszła do łóżka Kajko. Przeszczęśliwa, że chłopak śpi zaczęła wyciągać z siateczki soczek, jabłka i kilka innych drobiazgów, które kupiła mu świadoma iż szpitalne jedzenie może być bleeee.
Nie zrobiła dużo hałasu jednak chłopak poruszył głową, widocznie inne dźwięki niż rozmowa współpacjentów dotarły do umysłu pogrążonego w lekkiej drzemce. Ale na tym drobnym ruchu się skończyło, wciąż leżał w półśnie z zamkniętymi oczyma i lekko uchylonymi ustami, nie przebudził się.
Wypuściła powietrze… spał dalej. Cichutko wyrwała kartkę z notesu i naskrobała:

Cytat:
Smacznego.
Słodko wyglądasz jak tak śpiulasz.
Pozdrawiam, Lulu
Po czym zaczęła wymykać się z pomieszczenia.
Obróciła się jeszcze w drzwiach lecz wyglądało na to, że nie zarejestrował jej wizyty, przekręcił jeszcze głową ale chyba przez sen.
Grażynka opuściła szpital. Godzina była wystarczająca… by jechać do Klary, lada moment pewnie obudzi się ze swojej dziennej drzemki. Wsiadła więc na motor i skierowała się do Józefowa.

***
Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, późne popołudnie
Gdy zadzwoniła czekała tylko chwilę zanim furtka się otworzyła. Lulu wiedziała, że Klara w takich sytuacjach ogarnia ‘gości’ przez kamery. Normalna pani domu wyjrzała by przez okno w kuchni, cóż, Klara normalna do końca w tej materii nie była, dom też nie. W kwestii tych okien.
Wyglądała na lekko zdziwioną, ale chyba zadowoloną.
- Napijesz się czegoś? - spytała po ucałowaniu jej na przywitanie.
- Jasne. Wody. - Uśmiechnęła się do niej. - Jak minął wieczór? - Lulu weszła do mieszkania i skierowała się w stronę kanapy.
- Mówisz o wczoraj jak wróciliście do domu? - Nalała jej wody i podała muskając lekko jej palce. - Czuwałam, chyba na razie spokój. Choć… to może być cisza przed burzą. A… Karolak prosił by cię pozdrowić, podobno go czymś urzekłaś. - Spojrzała na nią lekko głodna wiedzy o co mogło chodzić hakerowi.
Lulu w odpowiedzi obdarzyła ją wyjątkowym uśmiechem od ucha do ucha z TYM błyskiem w oku.
- Nie wiem czy nie będziesz zła… - Poskarżyła się, ale zawadiackim tonem.
- Też nie wiem… - wymruczała, choć błysk w oku różowowłosej wywołał u niej lekki uśmiech. Puściła muzykę z wierzy i usiadła na sofie chowając nogi pod siebie. - Zaryzykujmy.
Lulu wyciągnęła z kieszeni telefon i weszła w Galerię. Wysunęła dłoń z nim pokazując Klarze samo-fotkę jaką zrobiła tamtego wieczoru.
- W ostatniej chwili podłączyłam mu neta by miał dostęp do kompa i zmieniłam tło pulpitu. I tak odliczał już do wybuchu… - wzruszyła lekko ramionami. - Tu widzisz… - pokazała pendrive włożonego z przodu komputera. - To był jego największy błąd.
Kruczowłosa roześmiała się.
- Masz chyba kolejnego fana.
- Kolejnego?
- Uniosła lekko brwi, najwyraźniej nie wiedząc o co chodzi.
Klara nie odpowiedziała, patrzyła tylko na Lulu spod zmrużonych oczu, jakby odpowiedź była zbędna.
- Myślałaś o tym co proponowałam? - zmieniła temat. - Na wszelki wypadek. Tu cię nie znajdą gdyby szukali, a mogą.
- Poparz na mój plecak. Jego nadobjętość mówi sama za siebie.
- Grażynka sięgnęła po rzeczony. Zaczęła go otwierać. Oczom Klary ukazała się zawartość, i nie nie był to tylko laptop. W plecaku znajdowały się ciuchy, nieco przykryte zawiniątkiem ze sklepu Rossmann.
Klara nie odpowiedziała nic, wstała tylko, objęła Lulu i głęboko, namiętnie pocałowała.
Dziewczyna z początku była nieco zdziwiona tą reakcją, co Klara z pewnością mogła odczuć, ale słodkie usta kochanki wprawiły ją w zapomnienie… o czymkolwiek. Oddała pocałunek wraz z jego namiętnością, przyciągając do siebie dziewczynę i wczepiając dłoń między jej włosy.
Ciemnowłosa uniosła ją niosąc ku kanapie, na którą zrzuciła ją lekko z rąk opadając obok i gładząc jej brzuch i biodro.
- Cieszę się - wymruczała.
- Że zostanę? - Grażynka już wolała się upewniać… wiedząc jak wiele potrafi nie widzieć.
- Mhm…
Lulu pogładziła ją po policzku obserwując dokładnie jej twarz i zielone oczy.
- Ale wiesz, że muszę usiąść do kompa. - Odparła O DZIWO dość niechętnie.
- Wiem. - Niechęć do tego faktu u niej również była więcej niż wyczuwalna. - Już? Teraz?
- Może być…
- Grażynka przechyliła się w jej stronę i delikatnie ucałowała w usta - ...zaraz. - I ucałowała je jeszcze raz… nagle przestając. - A… skontaktowałam się z Indi.
- Czyli żyje, zaszyła się?
- Klarze chyba nie chodziło o esperal… Lulu nagle w tym ciągu myśli stanął przed oczyma ojciec krzywiący się gdy opierał się plecami o fotel.
- Pieprzony oszust… - mruknęła nagle sama do siebie marszcząc czoło. Odsunęła się lekko od Klary.
Kruczowłosa nie odrzekła nic, jedynie patrzyła czujnie na Grażynkę.
- Tak sobie skojarzyłam… ojciec ostatnio nie pił. I bolały go plecy. Sorka, mówiłyśmy o Indi… - urwała na moment, starając się zmienić myślenie z olśnienia na temat rozmowy.
- Mhm… ważne by nie wypłynęła. Ukryła się, czy hasa po mieście?
- Napisała do mnie prośbę o zablokowanie jej kart, bo musi wypłacić jakoś kasę. -
Uniosła do góry brwi. - Nie czaiłam o co jej chodzi, zresztą nie bawię się w finansowe hakingi. Poradziłam jej, by najlepiej nic nie ruszała i udawała martwą. Na wszelki wypadek… namierzyłam ją gdzie jest. Zaszyła się w puszczy kampinoskiej niedaleko Atomowej Kwatery Dowodzenia ale pewnie nie na długo, skoro myśli o wyciąganiu kasy z banku. - Grażynka zaczęła wygrzebywać z kieszeni telefon.
- Jak ta dziewczyna sama z córką zdołała stamtąd ujść i zaszyć się w puszczy? - Klara zmarszczyła brwi.
- Nie była sama. Ktoś po nią przyszedł. Nieprzyjemny typek. Mówiła do niego Wojtek, a z opery mydlanej którą między sobą robili wynika, że to ojciec jej córki. Nie ufała mu. Indi chciała iść ratować tego ochroniarza Janka, ale ja zrobiłam swoje i nie miałam ochoty bawić się w bohatera nie dla jakiegoś jej kochanka. - Podała Klarze telefon, w którym otworzona była w notatniku ostatnia wiadomość od Indi.
Kruczowłosa zastygła patrząc to na Lulu, to na telefon.
- Wo… Wojtek? - Wydukała. - Wziął ją stamtąd? Ojcem córki? - Nie pytała, raczej próbowała na głos usystematyzować usłyszane informacje jakie wydawały się być dla niej szokujące.
- Ta. Szatyn, krótkie włosy ale nie za krótkie. Gęste brwi, bardzo błękitne oczy, broda. Ładne pełne usta. Przystojny. - Próbowała jakoś opisać mężczyznę którego widziała, nim zorientowała się, że Klara wygląda na zszokowaną. Zamilkła przyglądając się kobiecie.
- Wiem jak wygląda Lulu, wiem. - Uśmiechnęła się. - To znaczy, że jej na razie nie znajdą. - Zastanowiła się nad czymś. - Jest kilka osób jakie oddały by wieeeeeele za informację gdzie też zaszył się Wojtuś. A króliczek choć może nie celowo odkrył tę lokalizację. No no, dziwisz się, że masz fanów? - Roześmiała się głośno.
Grażynka wzruszyła ramionami.
- Chciałam tylko… - urwała. - Chcesz przeczytać co napisała? - Pomachała telefonem zawieszonym w powietrzu.
Kiwnęła powoli głową przebiegając wzrokiem po tekście.
- Ma sporo racji. Nie można zakładać, że jest się w pełni bezpiecznym. Choć ona tam, a ty tutaj, niewiele miejsc na świecie jest bezpieczniejszych - wzruszyła ramionami tym razem ona.
- Nie rozumiem dlaczego. - Schowała telefon na miejsce.
- I mnie i tego Wojtka osoby jakie chciały od was wyciągnięcia danych, szukają od paru lat. Skoro nie znaleźli do tej pory naszych schronień, to znaczy, że są bezpieczne - wymruczała. - Ty odkryłaś oba. Fartem, przypadkiem. Oni dysponują większymi możliwościami ale od dłuższego czasu drepczą w miejscu. Paradoks.
- Fartem i przypadkiem? No coś Ty… to mój spryt i moja inteligencja.
- Grażynka uśmiechnęła się od ucha do ucha. Mówiła żartobliwym tonem. - I chyba nie jesteś na to zła, hmmm? - Ucałowała Klarę w policzek, a następnie w kącik ust.
- A wyglądam?
- Klara przejechała dłonią po szyi Grażynki.
- Mh… no nie bardzo. - Wpatrywała się w nią dłuższą chwilę rozmarzonym wzrokiem. Po chwili jednak, jakaś myśl musiała zaburzyć ów moment. Na jej twarzy wymalowała się analiza. - Powiesz mi w końcu o co w tym wszystkim chodzi?
- W mieście jest kilka grupek jakie średnio za sobą przepadają
- powiedziała niechętnie. - Ot polityka za kulisami. Chcą się powyrzynać, widziałaś co się działo w Kampinosie. Ja… ja chcę im to tylko umożliwić - uśmiechnęła się drapieżnie.
- Mhm. Tylko dlaczego? - Grażynka nie nawykła do zadawania pytań, w końcu przez tyle ostatnich dni oszczędzała Klarze tego typu dyskusje. Tym razem jednak, drążyła temat.
- Dlaczego chcą się powyrzynać, czy dlaczego ja chce im w tym pomóc?
- I jedno i drugie. Możesz zacząć od tego pierwszego.
- Nie znoszą się, mają różne interesy, uważają się nawzajem za zło, za zagrożenie względem siebie. Dużo to trzeba, aby dochodziło do takich relacji?
- Grażynka nie była zbyt dobra w wyczuwaniu emocji, dlatego ciężko było jej stwierdzić, czy w tym co mówi Klara kryje się coś więcej.
- Nie. Niewiele. Dlaczego chcesz im to umożliwić? - Zmarszczyła lekko brwi.
- Są niebezpieczni. Każda z grupek najchętniej widziała by mnie martwą. Pamiętasz co czułaś, myślałaś o mnie na początku naszej “zabawy”?
- Pamiętam. Zalazłaś za skórę jednym i drugim?
- Nie o to chodzi. Co sobie o mnie myślałaś?

Różowowłosa myślała przez dłuższą chwilę.
- Czy ja wiem… jakaś niebezpieczna suka chce mnie dorwać… z jakiegoś cholernie dziwnego powodu... Bo co widziałam jak się z kimś mizia? Chciałam Ci dopiec… pokazać... no i bałam się gdy okazało się,... że rozmawiałaś z Danielem,... o niego. Byłam ciekawa kim jesteś i dlaczego tak Ci zależy... - Próbowała jakoś poskładać słowo do słowa by wyszły pełne zdania, a jednocześnie przypomnieć sobie co wtedy czuła… ekscytację? energię? strach? Umilkła, gdy kilka różnych wspomnień przeleciało jej przed oczami.
Pokiwała głową.
- Niebezpieczna suka chce dorwać, nawet i bez powodu. Wśród nich są tacy, że twój obraz mnie jaki sobie imaginowałaś wtedy na początku jest wręcz niczym przy nich.
- Dalej uważam, że jesteś niebezpieczna.
- Poważny ton nie wskazywał na żart. - Skoro są tacy, to dlaczego… - westchnęła nagle, kolejne “dlaczego” jednego dnia. Urwała wypowiedź, zaś jej głowa opadła na poduszkę obok Klary. Analizowała.
Klara milczała głaszcząc ja lekko po ramieniu, tez o czymś myślała spoglądając czasem na Lulu.

Grażynka nie przerywając milczenia, objęła Klarę i wtuliła się w jej ciało, sama zwijając się nieco w kłębek. Nie było w tym geście nic co świadczyłoby iż kochanka wtula się w kochankę, bardziej jakby siostra przytulała się do siostry. Z początku Klara pochyliła się nad jej szyją zamierzając obdarzyć Grażynkę pieszczotą, jednak coś w geście Lulu powstrzymało ją, przez chwile walczyła z sobą ale w końcu złożyła głowę obok niej nie poruszając się czekała aż dziewczyna uśnie. Co też stało się dość szybko, ale i trwało zaledwie kilka minut. Lulu obudziła się dość nagle, wyglądając przy tym jak ktoś kto ocknął się przypominając sobie o czymś.
- Hm? - zamruczała Klara widząc reakcję różowowłosej.
- Mam sporo roboty. - Grażynka zaczęła wygramoliwać się z uścisku, najwyraźniej zdecydowana by usiąść do laptopa.
Kruczowłosa wypuściła ją z objęć choć nie bez pewnego żalu.
- Skoczę się przewietrzyć. - powiedziała.

***

Skinęła tylko głową, po czym ONA I LAPTOP, LAPTOP i ONA… przystąpili do tworzenia kontynuacji dzieła.

***

Grażynka programowała praktycznie bez przerwy, jeśli nie licząc nowych szklanek wody, toalety, wyjść na papierosa i ostatecznie zajrzenia do lodówki Klary… która była całkowicie pusta. W zamrażalce był jedynie lód. Ostatecznie nie chcąc tracić czasu i nie wiedząc czy i gdzie w Józefowie znajdzie sklepy, postanowiła zadzwonić do dziewczyny. Numer jak zwykle był zastrzeżony. Odliczała sygnały.
Odebrała po trzecim.
- Mhm?
- Masz pustą lodówkę. - Odparła z lekkim wyrzutem w głosie. - Są jeszcze jakieś otwarte sklepy w okolicy?
- Bardzo duży kawałek od domu. - Odgłosy w tle świadczyły, że jedzie na motorze. - Wyczyściłam lodówkę, a troszkę z zaskoczenia mnie wzięłaś. - Klara nie mogła widzieć teraz zaskoczonej miny Lulu, w końcu wczoraj została zaproszona… no okej, nie potwierdziła, więc była w stanie wybaczyć. - Może pizza? Jutro załatwię jakieś zakupy.
- Okej. Sprawdzę co jest w okolicy. Zostawię Ci trochę.
- Pewnie zjem coś na mieście, sama jakaś taka głodna się zrobiłam
- rzuciła niewinnie. - Postaram się być niedługo.
- No dobrze. Nie śpiesz się, dobrze się bawię.
- Pa.
- Rozłączyła się.

Grażynka postanowiła zadzwonić jeszcze do ojca. Obiecała. Odliczała oczywiście sygnały.
Odebrał po pierwszym
- Grażynko? - spytał.
- Tak to ja. - Odparła zaskoczonym tonem. - Miałam zameldować, że wszystko okej. No to melduję, właśnie zamawiamy pizzę.
- A to dobrze
- mruknął. - Dziękuję.
Milczała przez krótką chwilę.
- U Ciebie wszystko gra?
- Tak, możliwe, że jutro ten właściciel z Piwnej nagra mi jedną robotę.
- Bardzo się cieszę… chociaż, to Twoje bolące ramię.
- Stwierdziła nieco sucho.
- A już lepiej - odrzekł pośpiesznie. - Zresztą to dłubanina w samochodzie.
- No dobrze. To do usłyszenia.
- Dobranoc Grazynko.


Rozłączyła się. Zaraz po tym przystąpiła do poszukiwania w necie najbliższej pizzeri… zamawiania jedzenia i znów pracy nad kodem.

***

Klara wróciła około pierwszej, weszła do domu zerkając ku pizzy jeszcze nie dojedzonej przez Grażynkę ale nie sprawiała wrażenia jakby była głodna. Uśmiechnęła się lekko do różowowłosej dziewczyny kręcąc się po mieszkaniu. Widząc, że hakerka programuje skupiona na ekranie laptopa nie przeszkadzała jej choć wyglądała jakby była nie przyzwyczajona do przebywania nocą w mieszkaniu. W końcu zdecydowała się sama otworzyć laptopa. Przez jakiś czas coś przeglądała, coś pisała, czasami zerkała do Lulu ale nie przeszkadzała.
W końcu Grażynka zupełnie niespodziewanie jakoś tak głębiej odetchnęła.
- Chcesz wyjść na fajkę?
- Chętnie
- odpowiedziała unosząc wzrok znad laptopa.
Wstała kierując się powoli do drzwi na ogródek zerkając czy Lulu też się rusza sprzed monitora. Dziewczyna robiła to z małym opóźnieniem, zupełnie jakby monitor przyklejony był do jej oczu i przyciągał, przyciągał a ona próbowała i próbowała się od niego oderwać. W końcu jednak stanęła obok Klary odpalając papierosa i próbując poczęstować ją jednym ze swojej paczki.
- To szyfrowanie to też robota Karolaka?
- Chyba nie, on miał tylko sprofilować konto, … i zewnętrzne zabezpieczenia? Nie znam się na tym.

Grażynka skinęła głową a na jej twarz wrócił wyraz zamyślenia i analizy. Milczała przez dłuższy czas paląc po prostu papierosa.
- Wiesz… zastanawia mnie dlaczego nie chciałaś bym czytała plików związanych z Tobą, zanim ze mną o czymś nie porozmawiasz. A teraz milczysz jak grób dając mi jakieś szczątkowe odpowiedzi na pytania. - W tonie nie było pretensji, bardziej jakby wyrażała głośno coś co ją trapi.
- Na przyswojenie pewnej wiedzy trzeba być gotowym, Ty jeszcze nie jesteś, na to trzeba czasu.
Grażynka wywróciła oczami, patrząc przez chwilę na Klarę jak na rodzica prawiącego morały.
- Okeeeeej. - Zaciągnęła się mocniej papierosem.
Klara zirytowała się.
Chciała coś powiedzieć ale zrezygnowała, też paliła, w ciszy.
- Oglądałaś “Poszukiwaczy Zaginionej Arki”? - spytała w końcu choć pro forma, kto by nie oglądał. No ale Lulu nie była zwykłą dziewczyną.
- Dawno temu. Każdy to oglądał. - Wzruszyła ramionami.
- To posłuchaj Indi’ego i nie otwieraj oczu za wcześnie - rzuciła kruczowłosa nawiązując do wiadomej sceny w końcówce. - Ja ci je otworzę, powoli.
Grażynka zmarszczyła brwi, próbując przypomnieć sobie wspomnianą przez Klarę scenę. Postanowiła jednak nie pokazywać po sobie, niepamięci to obejrzanych lata temu filmów… jakoś nie było to coś do czego przywiązywała by większą uwagę… więc skinęła po prostu głową. Zgasiła fajkę w popielniczce.
- Wracam do roboty. A… mam jutro rano pójść, by nie kręcić Ci się po domu?
Zawahała się.
- Nie - odpowiedziała w końcu. - Wolałabym, abyś była tu, nie rzucała się w oczy. Chyba że musisz lub bardzo chcesz gdzieś pojechać, wiesz - mogą szukać.
Grażynka westchnęła głośno.
- Myślałam o odwiedzeniu w szpitalu Kajko. Wiesz, obudził się. - Odparła jakoś tak dziwnie niechętnie i smutno, odwracając w tym momencie wzrok od Klary.
Pokiwała głową. Nie próbowała wpływać na te plany ani wykazując zrozumienie do potrzeby odwiedzenia chłopaka, ani próbując odżegnywać ją od tego pomysłu.
- Głupia sprawa. Nie wiem co z tym zrobić. - Pożaliła się Grażynka, wracając wzrokiem do rozmówczyni.
- Coś do niego czujesz?
- Bardzo go lubię. A to dużo.
- rozłożyła lekko ręce na boki - Ale wiem, że on czuje coś do mnie i chciałby więcej. Nie potrafiłam mu tego powiedzieć, zwłaszcza że w jego stanie nie dodałoby mu to sił.
- To on ci jest winny życie, nie ty jemu. Wydobrzeje, powiedz mu o tym co ty czujesz. - Klara wzruszyła ramionami. - Będzie go boleć, będzie się z tym męczył ale teraz to ty się z tym męczysz. Jedna ze stron musi, tak to wygląda. Ja bym wybrała by męczyła się ta druga.
- To już nie chodzi o to, kto się będzie z tym męczył… ja po prostu nie umiem rozmawiać o takich rzeczach.
- Jęknęła cicho. - A tak czy inaczej, prędzej czy później będę musiała.
- Nie załatwię tego za ciebie, choć…
- uśmiechnęła się na nagłą myśl.
- Daj spokój Klara, oni i tak winą Cie za wszystkie zbrodnie świata. Jakbyś pojawiła się u Kajko, to pierwsze co zrobiłby po wyjściu ze szpitala… - pokręciła lekko głową - miałby pewnie głupie pomysły, a pamiętaj, że on pomógł mi w programie namierzającym Twój telefon.
- Wszystkie to może nie, to nie ja zabiłam Popiełuszkę.
- Spróbowała rozluźnić atmosferę. - Hm… A wiesz może kiedy on może wyjść ze szpitala?
- Nie. Ale myślę, że jeszcze nie prędko. Czemu pytasz?
- Jak nieprędko to nie myśl o tym, wiele może się zmienić.
- Zerknęła na Lulu. - Nie, ja nie mam nic zamiaru z tym, z nim zrobić, nie mieszam się - dodała jakby dziewczyna pomyślała, że Klara chce załatwić to po swojemu.
- No zobaczymy.

Grażynka wróciła do “siedzenia przed laptopem”, po upływie kolejnej godziny czy dwóch zasypiając w salonie w jego objęciach. Klara przez ten czas oglądała coś na laptopie, lecz Grażynka nie zauważyła co bo czarnowłosa podpięła słuchawki. Od czasu do czasu uśmiechała się do monitora.

***
Dom Klary, Józefów pod Warszawą, ul Zaciszna, ranek (14.11 - niedziela)
Nad rankiem Lulu próbowała zrobić sobie kawę w pustej kuchni Klary. Po przeszukaniu różnych jej zakamarków pojechała w końcu na krótką wycieczkę do centrum Józefowa po zakupy. Śniadanie, kawa, laptop… nie ruszała się nigdzie po za zasięgiem łazienki - kuchni - salonu - ogrodu, ba nawet specjalnie jakoś nie krzątając nie chcąc budzić Klary. Dopiero koło godziny trzynastej, doszła do wniosku, że pora dać znać co poniektórym, że wszystko jest u niej okej. Telefon do ojca postanowiła zostawić sobie na wieczór.
Najpierw sprawdziła pocztę i zauważyła maila od obsługi serwera informującego o awarii jaka część maili tagowała z błędną datą wysyłki niż faktycznie wychodziły ze skrzynki nadawcy. Jakiś miesiąc w tył. Obsługa zalecała (w przypadku posiadania ilości maili z ostatniego miesiąca w liczbie przekraczającej pierwszą stronę wyświetlania… sprawdzić, czy nie ma ich uszeregowanych jako odebrane 10-12 października. Informowano o tym, że również część maili wychodzących mogła dotknąć ta “usterka” i zalecano wysłanie (na wszelki wypadek) wszystkich maili słanych w dniach 10-12 listopada jeszcze raz (w przypadku nie posiadania pewności, że adresat wiadomość otrzymał, na przykład mailem zwrotnym lub potwierdzeniem odebrania).

Przeszukując odebrane wiadomości w poszukiwaniu możliwych o których była mowa w mailu obsługi natrafiła na dwa… Od Michała

Cytat:
Od [E-mail] Mieczkowski
Temat: Mam coś jeszcze.
Treść: Witaj. Udało mi się zdobyć telefon i dokumenty jednego z kumpli Freda. Jeśli chcesz je przejrzeć lub w czymś pomogą daj znać a przekaże Tobie. Pozdrawiam.
Michał.
Cytat:
Od [E-mail] Mieczkowski
Temat: Mam coś jeszcze 2.
Treść: Witaj. Mam nr. Dziewczyny Freda. Podejrzewam, że u niej przebywa. Jej nr to 505…. Freda …. Ona uczy się w Beauty-Art na Zgody ale nie umiem zdobyć informacji. Myślę, że czym szybciej adres byś zdobyła tym szybciej by część sprawy się wyjaśniło.
Z góry dziękuję za pomoc
Michał.
Cytat:
Do [E-mail] Mieczkowski:
Temat: Re: Mam coś jeszcze 2
Treść: Hejka, Słuchaj dziwna sprawa, ale dostałam właśnie wiadomość o awarii serwera i Twoje e-maile przyszyły do mnie dopiero teraz. Dosłownie przed chwilą. Minęło trochę czasu, więc nie wiem czy jest jeszcze sens sprawdzać? Mogę być niedostępna/słabo dostępna przez jakiś czas… mam małe kłopoty.
Sorka, że tak wyszło. Czysty przypadek.
Pozdrawiam, Lulu

Cytat:
Do [E-mail]: Indi
Temat: Hejka
Treść: Jestem optymistycznej myśli póki co. Moje prace idą do przodu. Mam nadzieję, że za dwa dni dam Ci znać odnośnie rezultatów. Wszystko okej?
Po napisaniu e-meil, Lulu sięgnęła po telefon. Postanowiła spróbować zadzwonić na ostatni znany jej numer Kajko, z nadzieją że pielęgniarki dały mu telefon.
- Halo? - odebrał po kilku sygnałach jakimś rozkojarzonym tonem głosu.
- No cześć. - Odparła Grażynka najwyraźniej licząc na to, że pozna ją nie tylko po dzwonieniu z numeru prywatnego, co po prostu po głosie. - Jak tam u Ciebie?
- Lulu! - ucieszył się. - Słaby, we łbie się kręci cały czas ale dam radę. Dzięki za zakupy, choć mogłaś obudzić…
- Musisz odpoczywać by szybko wrócić do sił, to najważniejsze. Twoje rodzeństwo coś się odzywało? Wiesz… nie przeszkadza mi wpadanie co jakiś czas do Twojego dziadka, ale to nie to samo.
- mówiła z troską w głosie.
- Braciak miał coś ogarnąć wczoraj z dziadkiem chyba wszystko jest albo będzie lada chwila pod kontrolą.
- Okej, super. Dzwonię głównie dlatego, że przychodziłam do Ciebie codziennie… a dziś na prawdę nie dam rady.
- Urwała na moment. - Zrobiłam sobie tyle zaległości na uczelni… - Może nie przez uczelnię, ale Grażynka faktycznie była baaaaaardzo zapracowana.
- Szkoda, brakuje mi ciebie.
- Potrzebujesz czegoś? Jakby co uwzględnię to w jutrzejszych zakupach.
- Przybrała lekko żartobliwy ton.
- Potrzebuje stąd wyjść - mruknął. - Tu dostanę szajby. Przywieziesz mi mojego lapka? Bym miał się czym zająć, tak to muszę tylko słuchać dwóch gości co przerzucają się traumą swoich schorzeń. Wiesz, który lepszy bo ma gorzej - dodał z ponura nuta beznadziei.
- Spoko, nie ma problemu. Ale jutro, okej? Wytrzymasz. Masz telefon, możesz na nim pograć w coś… neta poczytać.
- Nie no, spoko. Przeżyję. W ogóle wielkie dzięki że ty tak…
- gubił się. - Tak po prostu daję znać jakbyś chciała wpaść następnym razem - dodał z nieukrywaną nadzieją w głosie. Chyba ten ton nie dotyczył jednak laptopa.
- Okej, załatwione. Powiedz mi jeszcze co mówią lekarze?
- Nic, akurat przesypiałem obchody a przecież poza nimi to się lekarz do pacjenta nie fatyguje. Wiesz, to państwówka, w Polsce żyjemy.
- No dobra. To wracam do roboty. Trzymaj się tam i śpi dużo. Zdrowiej.
- Pa. Czekam.


Grażynka rozłączyła się. Westchnęła pod nosem. Zerknęła na godzinę, po czym wybrała numer do Daniela. Odliczała jak zwykle sygnały.
- Halo - Odebrał po trzecim.
- No cześć. Coś się nie odzywasz… - zrobiła krótką pauzę - …chciałam sprawdzić czy wszystko okej?
- A byłem wczoraj wieczorem. Twój tata mi powiedział, ze nocujesz u koleżanki. Domyślam się u której. Moje zdanie znasz. Poza tym wszystko okej.
- Dziś na noc też zostanę u TEJ koleżanki. Klara uważa, że tak będzie bezpieczniej. -
Tłumaczący się ton wpełzł jakoś tak naturalnie.
- Nie musisz się tłumaczyć. Wiem, że ona chce cię ochronić, choć równie dobrze pewnie wpakuje cię w nową kabałę - gdyby można było wzruszyć ramionami z troską tak pewnie by wyglądał. - Potrzebujesz czegoś? Mogę jakoś pomóc?
- Dzięki. Nie. Chociaż marzę o śniadaniach robionych przez Ciebie. Klara żywi się raczej poza domem…
- Westchnęła. - A ja wolę kanapki niż fastfoody.
- Podrzucić ci jutro śniadanie?

Grażynka zaśmiała się.
- Może po prostu wpadnę jutro na śniadanie do Ciebie?
- Jasne, tylko po 11 muszę być na uczelni.
- Okej. Wpadnę w takim razie po 8, może być?
- Jasne. Upichce coś smacznego.
- Prawie widziała jego uśmiech.
- To… do jutra.

Grażynka odłożyła telefon. Zastukała palcami w klawiaturę, po czym jakby coś jej się przypomniało naskrobała ostatniego dziś e-maila.

Cytat:
Do [E-mail]: Anna Kania
Temat: Nieobecność
Treść: Hejka, nie będzie mnie znów kilka dni na uczelni. Mam małe kłopoty. Jakby ktoś o mnie pytał… daj mi proszę znać.
No i lepiej byście w tej kwestii udawali “głupich”.
Po tym Lulu wróciła do programowania… w końcu program deszyfrujący nie napisze się sam.

 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172