Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2016, 15:16   #103
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Sterowiec Sir Richarda, później doki w porcie Antigui

Wszystko docierało do niego z opóźnieniem. Rzeczywistość zwolniła, zdawało mu się, że i jego serce bije niezwykle powoli jak podczas głębokich nurkowań. Poddał się badaniom wyraźnie zszokowanego Jonasa. Słowa o braku śladów wirusa, przyjął z niedowierzaniem. Ale nie mogła to być pomyłka, alchemik znał się na swojej robocie. Więc jednak... Noas pobłogosławił swe dziecko. Podarował lurkerowi drugie życie. Może była to boska rekompensata za wszystko, co zostało odebrane mu wcześniej?

Podziękowawszy, opuścił laboratorium i skierował się do maszynowni. Chciał znowu pobyć sam, uwolnić myśli od ciężaru minionej choroby. Odczarować miejsce, które kojarzyło mu się tylko z cierpieniem oraz strachem wywołanym wizytą doktora. Niestety kotłownia rychło zmieniła się w miejsce pielgrzymek. Ci których znał lepiej oraz kolejni, których momentami wcale nie kojarzył, składali mu wizyty. Plotka rozniosła się po sterowcu z szybkością atakującego jastrzębia. Nie wątpił, iż dotrze do kolejnych uszu, ale ta myśl go nie martwiła. Czuł się znakomicie, pełen witalności, jakby w jego ciało wlano ożywczy eliksir. Tak muszą czuć się użytkownicy implantów, polepszający swoje ciała - pomyślał. - niczym półbogowie. Denis rzeczywiście czuł się teraz niczym potomek Noasa i gotowy był w to uwierzyć. Zdziwiło go, że sir Richard nie odwiedził swojego prywatnego lurkera, lecz z relacji innych wynikało, iż ma ważnych gości. Siostra, którą Denis przelotnie widział w rezydencji, przybyła na wyspę wraz z Jacobem Cooperem, znanym historykiem i mitologiem. To był człowiek, którego widział w gildii "Nautilus", zaiste dziwnie krzyżują się ludzkie ścieżki, jak gdyby Noas celowo łączył ludzi różnego pochodzenia i profesji...

Malfoy, który przypominał wuja Louisa i wykazywał troskę o zdrowie Arcona, pojawił się niespodziewanie. Jak zwykle zarażał optymizmem, niezwykle potrzebnym młodzieńcowi. Dodatkowo zaprezentował coś, co wydawało się dalszą kontynuacją cudów. Poławiacz z trudem tłumił emocje i zachwyt, kiedy kolejne deski ustępowały pod naporem żelaznych bicepsów mechanika. W końcu Denis zapomniał o całym świecie. Kompletny kombinezon! Mierzył go ze wszystkich stron. Palce wędrowały po tkaninie, mosiężnym dzwonie hełmu, butli, wężach doprowadzających tlen. Pokrętła i śruby były idealnie spasowane, z namaszczeniem głaskał nity. Nagle wzrok przykuła sentencja, którą ledwo odczytał. Nie rozumiał, jej ale to był tylko szczegół, dodający szczypty mistycyzmu.
- Zdaje się, że szef będzie jeszcze chwilę deliberować. Przetestujmy to cacko w dokach, co młody?
- Musowo! Dalejże, chodźmy do doków! - lurker prawie wyściskał Mafloya, ale oczy mówiły znacznie więcej. Inżynier zaskarbił sobie dozgonną wdzięczność, chociaż jak sam wspominał, paczka przyszła z miasta i nie sposób było ustalić darczyńcy...

***

Basen portowy mimo niekorzystnej aury był idealnym miejscem testów. Arcon z pomocą Malfoya i Papugi ubrał się w nowy strój.



Gdyby wczoraj ktoś powiedział mu, że będzie nurkował uznałby go za szaleńca. Teraz, patrząc na ołowianą barwę odmętów, odczuwał podniecenie, jak podczas pierwszych, lurkerskich szlifów. Powierzchnia wody obiecywała przeżycia, których nie doświadczył od... właśnie, ileż to dni minęło od czasu przywdziania podwodnego rynsztunku? Poinstruował Malfoya, co do sposobów komunikacji. Kiedy nałożono mu hełm, przetestował pokrętła i dał znać, iż wszystko jest w porządku. Nie pozwolił zbyt pośpiesznie dać się ponieść żywiołowi, gdyż chciał zmarginalizować ryzyko błędu. Po tak długiej przerwie, świeżo ocalony z zarazy, nie życzył sobie na zawsze spocząć na dnie przy dokach w Antigui... Fale stopniowo przykrywały szybę hełmu. Blask reflektora jarzącego się na ramieniu sprawiał, że lurker wyglądał jak świetlik niknący w atramencie nocy...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 28-01-2016 o 15:20.
Deszatie jest offline