Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2016, 09:17   #136
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- Sam go sobie wywaliłeś w błoto to sam sobie wyczyść. Ja jestem monterem a nie twoją sprzataczką. - rzekła bezczelnie druga bliźniaczka (...)
Szuter aż się zagotował. Odwrócił się powoli obdarzając dziewczynę lodowatym spojrzeniem:
- Słuchaj smarkulo - syknął bardzo nieprzyjemnie do “pani Mechanik” - Jeśli jeszcze raz zobaczę, że grzebiesz przy moich rzeczach, albo motor “niespodziewanie” przestanie działać wypatroszę cię tak, że cię rodzona siostra nie pozna. - Mężczyzna nie miał najmniejszej ochoty na bawienie się w aluzje z osobami, które najwyraźniej miały spore problemy społeczne (zaiste, przy siostrach Winchester Dekorator mógł uchodzić za mistrza savoir-vivre, gdyby tylko znał takie słowo). Wyłożył więc swoje racje jasno i nie miał zamiaru się powtarzać. Nie miał też najmniejszych skrupułów, żeby wprowadzić swoje groźby w życie, gdyby mimo wszystko dziewczyna nie załapała jawnej groźby. Sentymenty, szarmanckość, czy szacunek do kobiet to zwroty których znaczenia nigdy dokładnie nie zbadał. Słyszał co prawda, że gdzieś na północy istnieją mędrcy znające tajemnice kryjące się za tymi słowami, ale jakoś nigdy nie korciło go by tych mędrców znaleźć. Poprzestał więc na zdecydowanym tonie i lodowato zimnym spojrzeniu.

Jego słowa wyraźnie zrobiły wrażenie na dotąd bezczelnej pani mechanik bo z twarzy znikł jej wyraz zadziorności a zastąpiło struchlałe spojrzenie jakby nie była do końca pewna czy ten obcy, uzbrojony i ubranny w dziwny płaszcz facet poprzestanie tylko na słowach. Wygladało na to, ze chyba dotarł do niej sens wypowiedzi rozmówcy.

Resztę nocy mężczyzna spędził w śpiworze regenerując siły. Ranek zastał go więc w miarę wypoczętego. Szybko ogarnął się i po bardzo szybkim śniadaniu wziął się za czyszczenie motocykla. Całe szczęście, że nie był aż tak brudny, więc zajęło to dosłownie chwilę. Zdążył więc dołączyć do grupki która szła węszyć przy samochodzie. Zabójca co prawda nie potrzebował kolejnego pojazdu, ale liczył, że może uda się odzyskać trochę benzyny do swojego pojazdu.


[media]http://pre09.deviantart.net/fd33/th/pre/i/2006/072/7/c/chevy_caprice___96_by_sarayel.jpg[/media]


Grupka Chebańczyków zatrzymała się przy mokrym od opadów i mgły pojeździe. Właściwie dopiero teraz w dzień mieli wszyscy okazję go obejrzeć. Z zewnątrz wyglądał jak dość zwyczajna osobówka. Był oczywiście połatany blachami i łatami o wyraźnie innych barwach i pochodzeniu od oryginalnego no ale jaki samochód obecnie zachował całość oryginalnego blachowania i malowania?

Z bliska Szuter podobnie jak inni dojrzał wyglądające na świeże rysy. Jak ulał pasowały do psich łap. Wygladało na to co słychać było w nocy czyli, że psy próbowały dostać się do środka. A, że nie posiadały chwytnych dłoni ani narzędzi więc próbowały wydrapać sobie drogę do wewnątrz. Karawaniarze zaglądali przez szyby do wnętrza. Na tylnym siedzeniu widać było jakieś pakunki, torby i paczki. W olstrze przy kierowcy od strony drzwi widać było kolbę najprawdopodobniej obrzyna. To odkrycie wywołało żywą dyskusję u oglądaczy. Raczej było już pewne, że właściciel nie zamierzał rozstawać się ani z tymi paczkami ani bronią na dłużej. I jak nie był chorobliwie niesmiały to już albo powinien się pokazać albo choćby próbować dać dyla choćby w nocy czy nim wszyscy na serio wstali. A jak nie to raczej Chebańczycy nie wróżyli mu długiego i szczęśliwego życia. Wahali się jeszcze chwilę ale kto by nie spróbował. Jakiś chłopak sprawdził klamkę ale okazała się zamknięta. Tak samo jak i reszta dzrzwi i bagażnik. Kluczyków w stacyjce nie było.

Szuter oglądał z pewnego dystansu samochód i poczynania karawaniarzy, jednak gdy drzwi okazały się być zamknięte, mężczyzna zwrócił swoją uwage na dom. Wcześniej nie mieli czasu zbadać dokładnie miejsca, ale Tina znalazła tam plecak. Być może są tam też inne fanty. Mężczyzna ominął więc zainteresowanych wrakiem ludzi i wszedł do budynku. W prawej ręce trzymał bushmastera opierając go na przedramieniu lewej, w której miał latarkę chwytem odwrotnym. Włączył ją i ponownie zbadał pomieszczenia zaczynając od góry i kończąc na podpiwniczeniu.

Gdy mijał karawaniarzy przed nieruchomym samochodem słyszał jak ci nawijają o rozbicu szyby. Chyba faktycznie to zrobili sądząc po charakterystycznym odgłosie jaki doszedł go zza pleców gdy był już wewnątrz korytarza na parterze. Zaraz przy wejściu od strony podwórza było zejście do piwnicy a tuż przy nim leżała żółta, porzucona czy zgubiona latarka.
Szuter podniósł ją i włączył przycisk. Latarka rozbłysła ochoczo jasnym światłem. Była w naprawde niezłym stanie. Wyłączył ją i schował do kieszeni.

[media]http://panasian-hk.com/image/data/Product/Safety%20And%20Security/Flashlight/polystinger-rechargeable-flashlight-120-vac-yellow-polymer-760010.jpg[/media]

Sam budynek potwierdzał na drugi rzut oka i ten pierwszy. Czyli, że był to stary, jednorodzinny dom mieszkalny prawdopodobnie porzucony zaraz po wojnie. Uzbierał swoja kolekcję dziur po kulach, osmoleń od ognisk czy pochodni, mniej lub bardziej udanych graffitti czy po prostu maźnięć farbą. Choć raczej mniej udanych. Same wnętrze straszyło swoją pustką i martwotą. Były to typowe, porzucone Ruiny odwykłe od obecności ludzkiej. Wszędzie walały się resztki dawnej cywilizacji. Szabrowane nie wiadomo ile razy meble, porzucone ubrania przemienione czasem i aurą w nierozpoznawalne, mroczne i bezkształtne szmaty, wywalone kopniakami czy czymkolwiek innym dziury w ścianach, resztki jakichś kosci, porzucone stare puszki, choć zauwazył porzuconą przy ścianie jedną wyglądajacą na całą choć z urwanym kluczykiem ale pewnie nożem dałoby się otworzyć. Poza tym piętro nie wygladało, że miałoby mieć tu jeszcze coś ciekawszego do odkrycia. Chyba, żeby zabrać sie za dokładne przeczesywanie.
W budynku było cicho i spokojnie. Podłoga skrzypiała cichutko pod jego nogami, zaś snopy światła wpadające przez liczne dziury w ścianach oświetlały kręcący się w powietrzu kurz. Szuter patrzył przez chwilę, czy kurz spokojnie wisi w powietrzu, czy wiruje wprawiony w taniec nagłym podmuchem powietrza sugerującym czyjąś obecność. Rozluźnił się, gdy wszystkie znaki wskazywały, że miejsce jest opuszczone.
Mijając korytarz dalej po lewej stronie w otwartych drzwiach kuchni widział stół a na nim plecak, talerz i niezbędnik czyli coś co wyglądało na ostatni posiłek niewiadomo kogo. W każdym razie wyglądało na elementy zdecydowanie nowasze od reszty wyposażenia budynku.
Wszedł do kuchni nadal trzymając broń gotową do strzału, jednak i tutaj zastała go cisza i spokój, nie liczac wybijania szyby i jęków dochodzących z podwórza. Nie dostrzegł żadnego ruchu, ani bytności kogokolwiek, co go trochę uspokoiło.
Przez jedno z okien dostrzegł Tinę. Widział jak minęła samochód i Chebanczyków przy nim grzebiących i znikła mu z oczu.
- Kurwa, czego ona tu szuka? Samochód jej nie interesuje? - mruknął.
Za dziewczyną widział jak chołota podejmuje kolejną próbę dostania się do środka samochodu, tym razem zakrywając twarze ścierkami. Zapewne coś musiało nieźle jebać ze środka.

Zabójca przyjrzał się plecakowi na stole. Nikt nie zostawia takich rzeczy bez opieki, a mimo to plecak przeleżał tutaj od wczorajszego popołudnia. Mężczyzna szybkim ruchem opróżnił zawartość na stół w poszukiwaniu czegoś ciekawego, gdy do kuchni weszła Tina....
 
psionik jest offline