Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2016, 12:15   #137
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Ostatnia część przygód bagiennej ekipy, przy współpracy Adiego,Lemina i MG

Snajper miał już karabin w ręku, resztę betów włożył do plecaka, chciał go zostawić w łodzi by już się nie wracać do domu Fergusona, więc był gotowy do drogi. Tak jak przypuszczał, Saxton nadal miał w dupie to co się do niego mówiło. “Durny skurwiel, szkoda tylko, że przez ich ignorancję, wioska mogła skończyć nieciekawie”. Stwierdził, że musi jak najszybciej przekonać do siebie Kate i zabrać ją z tego miejsca, zanim przybędzie tu więcej maszyn, bo jeżeli władze dzierżyli ludzie pokroju Briana, to mógł tylko współczuć mieszkańcom wioski. Czekał aż wszyscy się zbiorą i ruszył za nimi, po drodze jeszcze zagadnął Elliota: - Ci żołnierze z Nowego Jorku? Dużo ich jest? Iloma pojazdami przyjechali?

- Nie wiem. Nie było mnie tam. Zatrzymali się za miastem. Brian i Dalton u nich byli. - odpowiedział niechętnie Elliot. - Jak nie chcesz mieć więcej kłopotów niż to potrzebne to weź uspokój swojego koleżkę. - dodał wskazując brodą w kierunku Gordona. Widać kolejne tyrady łowcy robotów działały na nerwy również temu zastępcy szeryfa który był znacznie flegmatyczniejszy od Saxtona.

Gordon murknął w stronę błyskotliwej odpowiedzi Saxton’a:
- Dobrze mówisz, chociaż moim zdaniem nieco się pogubiłeś… A nasze podejście do sprawy póki co z tego co zdążyłem zaobserwować jest takie, że chcemy wam pomóc a wy podcieracie się tą pomocą… Nastawienie do was jest kwestią sporną ale to nic nie znaczący szczegół. Problem jest z waszym podejściem do sprawy… zalęgły się wam na frontowej wycieraczce maszyny, a ciebie to głęboko i mocno jebie… przemyśl sobie to na spokojnie w drodze. Ja od teraz będę rozmawiał bezpośrednio z szeryfem, ciekawe czy on ma podobne zdanie dotyczące tej całej sprawy... - zerknął na Lynx’a - ja tu poczekam, chyba nie dam rady łazić znowu po tym bagnie… odkopcie chociaż na szybko jedną maszynę na dowód. W porządku?

Weteran z Posterunku westchnął ciężko: - Ja im pokażę gdzie, mniej więcej się znajdują. Nie chce porozrywać szwów i opatrunków, nie wiem czy się skalają taką robotą. Ich sprawa. Będzie musiała relacja Nico szeryfowi wystarczyć. Najwyżej się wróci to za parę dni, jak wydobrzejemy?

Walker podniósł sie delikatnie z miejsca. Kiwnął głową na znak zgody w stronę Lynx’a i rzucił do David’a:
- Poczekamy na spokojnie na nich na dole i zabieramy się z tego pierdolonego bagna…

Zebrał swoje rzeczy i powoli ruszył.

-Hmm…
- tyle do powiedzenia miała Nico.

- Nie tym tonem panie superłowco maszyn bo tobie zaraz ktoś wjebie. - syknął do Gordona, Brian i wcale nie wyglądało to na żart. Pyskujący i napastliwy ton Walkera najwyraźniej jawnie jątrzył zastępcę szeryfa i nie wyglądało by zamierzał to bagatelizować czy odpuszczać. - I jak na razie od dwóch dni jojczysz coś o jakiś robotach a jak ja się pytam o konkret to masz tylko puste ręce i jakieś niestworzone historie o inwazji robotów. Tych które właśnie jak twierdzisz rozwaliliście. Więc jakoś mi się to nie składa w sensowną całość. A dla twojej informacji to erkaemy i ładunki wybuchowej mają nie tylko roboty. - wskazał dłonią na pocięty pociskami dom Fergusona i zawalona na powdwórzu stertę dech jaka pozostała po największym z budynków gospodarczych. - A co do naszej podobno niepomocy to chyba dostałeś w łepetynę i ci pamięć szwankuje? Kto poświęcił cały dzień na łażenie z wami po bagnach? A mieliśmy pracować nad umocnieniami przed bandytami którzy istnieją naprawdę, już tu byli i mogą w każdej chwili wrócić. Ale nie. Poszliśmy z wami na bagna za robotami które widzieliście tylko wy dwaj. Zawieźliśmy was naszym wozem. Teraz przypływamy i dajemy wam naszą wodę i wszystkie nasze bandaże jakie mieliśmy. I w zamian się pytam o cholerne roboty po które się tu wybraliście i siedzicie od dwóch dni a ty mi coś jeden z drugim bredzicie, że mam sobie rozwaloną stodołę jeszcze raz rozebrać. Człowieku weź się opanuj i ogarnij to co w ogóle mówisz to się może mniej nerwowo od razu tutaj zrobi! - wysyczał wściekłe zastępca szeryfa najwyraźniej będąc już bliski wybuchu. Wyglądało na to, że słowa snajpera i sapera wyprowadzają go z równowagi i jeśli dalej będą ciągnięte w tym stylu w końcu może się skończyć nie tylko na słowach.

- Wsiadaj na łódź Lynx. Ty Nico też. Wy dwaj tu zostańcie i ochłońcie. - wkurzony Saxton rzucił napięcie po czym wsiadł do łodzi. Razem z Eliott’em i dwójką z bagiennej wyprawy na roboty odbili od domu i płaskodenna łódka zaczęła zbliżać się do sterty zwalonych dech, cegieł i wszelakiego gruzu. Z bliska faktycznie wygladało na ogromny teren do przeszukania chociaż nie mówiąc o odgruzowywaniu co byłoby potrzebne bo wraki maszyn powinny się znajdować gdzieś na dnie. Nawet gdyby cała szóstka była zdrowa i wyposażona w narzędzia do kopania przetrząśnięcie w ciemno takiego terenu zapowiadało się na cały dzień kopania o ile ktoś by nie miał farta.

Problemem okazało się samo poruszanie po gruzowisku. Praktycznie każdy krok wywołyłał osuwanie się resztek budowli, do tego wszystko było mokre, sliskie i brakowało stabilnych fragmentów. Najpewniej było się poruszać prawie na czworakach bo i tak co chwilę musieli podpierać się rekami. Problemem był brak narzędzi bowiem na kopanie na bagnach nikt nie był przygotowany. Zostawały właściwie ręce i sztuka improwizacji. Patrząc z bliska Lynx musiał przyznać, że ta zawalona rudera wygląda obecnie cholernie inaczej niz poprzednio. Ciężko posród ster złomu który w końcu i tak leżał na stertach złomu odnaleźć coś znajomego. Nawet charakterystyczna aleja biegnąca przez środek budowli była nieczytelna. Obaj zastepcy zatrzymali się razem z pozostałą dwójką i spojrzeli pytająco. Jeśli mieli coś znaleźć nie było co zwlekać bo ich cierpliwość i chęć współpracy po wcześniejszej kłótni zdecydowanie spadła.

Początkowo sprawa wyglądała na naprawdę niełatwą. Za każdym razem gdy Nico i Lynx wskazywali miejsce mając nadzieję, że to właśnie tu jest zagrzebany robot, za każdym razem gdy obydwaj zastępcy szeryfa łapali za jakieś zaimprowizowane z drągów łomy, gdy materiał opornie poddawał się ich narzędziom, dłoniom i butom, osypywał się z powrotem do dziury albo jakby złośliwie próbował wciągnąć któregoś z pracowników i zagrzebać wraz z sobą okazywało się, ze jednak żadnej maszyny tam nie ma. Obaj zastępcy sapali z wysiłku i pocili się co raz bardziej puszczając parze pilotów co raz bardziej niechętne spojrzenia. Jednak w końcu jakiś łom po uwadze snajpera zaczepił o większy kawałek jakiegoś złomu i gdy go odwalił ukazał się obły, osmalony metal który w przeciwieństwie do złomu obok wciąż był ciepły w dotyku. Po chwili dalszego dłubania łomami resztki zawalonej stodoły wyłoniły spod siebie jedną z wieżyczek największego z robotów i fragment jego dachu.

Weteran Posterunku wiedział, że coś znaleźli, zdziwione miny zastępców wszystko na to wskazywały: - I co znaleźliście coś? Co to jest? Duży pojazd z kaemami? A raczej to co z niego zostało?

- Coś w ten deseń. Chcesz to sam zobacz i powiedz co to jest. - odpowiedział Brian wciąż stojąc w miejscu i bardziej patrząc w dół na to co chyba właśnie odsłoniła ruina stodoły.

- Ja już widziałem, wczoraj, aż za dobrze, to jakiś rodzaj transportera, wozu wsparcia dla reszty tej blaszanej bandy. Miał cztery karabiny maszynowe zamontowane na wieżyczkach na górze, kilku go pozbawiłem, ale wcześniej zrobił trociny z domu Fergusona. Nie będę wyłaził dzisiaj, szwy mi się ledwo trzymają. Walker i David wiedzą więcej o nich. Wracamy? Skoro masz już dowody? - zapytał Saxtona.

- Ja od rana mówię, by od razu wracać.
- rzekł Saxton uśmiechając się pod nosem. - Dobra, to zabieramy tych dwóch i wracamy. - kiwnął głową w stronę widocznych w rozstrzelanym domu sylwetek obydwu łowców robotów.

Snajper milcząco skinął głową, że się zgadza. Usadowił się na łodzi, snajperkę przerzucił sobie przez kolana, a drugi karabinek, oparł o swoją ławeczkę na tej krypie. Nie mógł doczekać się ciepłej kąpieli w Łosiu i snu.

Gordon już nic nie mówił. Nie komentował, nie wdawał się w dyskusje. Nie było sensu. Od teraz będzie rozmawiał bezpośrednio z szeryfem a nie z tymi jełopami. Czekał aż zbierze się reszta ekipy, z resztkami maszyn czy bez, już było mu wszystko jedno.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 29-01-2016 o 13:54.
merill jest offline