Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2016, 13:39   #39
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Również uwadze Athei nie uszedł gniew dowódcy. Była niezmiernie zaskoczona i lekko zaniepokojona zarazem. Wydawało jej się przecież, że rozmowa poszła całkiem dobrze! Mężczyzna wyglądał na skłonnego, a nawet chętnego, do pomocy. Tymczasem nagle okazało się, że chyba jednak nie do końca...
Czy coś wiedział i dlatego nie podobało mu się, że poszli w tę stronę?
To oznaczało, że byli na dobrej drodze do znalezienia dziewcząt?
Może ukrywał coś - albo kogoś! - związanego ze sprawą?
A jeśli miał coś wspólnego z podejrzanymi typami kręcącymi się na wschodzie?
Chciał się wykazać i wraz z podwładnymi zdobyć nagrodę?
Czyżby podwładni mogli być tymi podejrzanymi typami?
Nie podobało mu się, że mieli czelność go nie posłuchać?
Powinna była z nim bardziej flirtować?
Był zazdrosny i nie podobało mu się, że towarzyszył jej ktoś taki jak Thazar?
Te i wiele innych pytań kołatały się po białej główce dziecka szczęścia. Athea rozglądała się po okolicy, próbując dostrzec cokolwiek, co naprowadziłoby ich na odpowiedni trop. Zdarzyło się parę razy, że jej wzrok niejako mimowolnie powędrował w stronę zaprzyjaźnionego maga. Na szczęście nie pozwoliła sobie na zbyt długą chwilę rozproszenia - szybko otrząsnęła się z prowadzących do niczego rozmyślań i w pełni skupiła na poszukiwaniach Marie.

Te niestety szły marnie. W zasadzie to nie szły w ogóle... Nie znaleźli ani nic, ani nikogo. Nie było śladów, nie było tropów, nie było podejrzanych typów. Zarówno Thazar, jak i Nidrim chyba też zaczynali mieć już dosyć tego braku efektów. W końcu wypowiedzieli na głos i jej myśli.
- Nie rozumiem - powiedziała, wzdychając ciężko i rozkładając bezradnie ręce. - Jego zachowanie było naprawdę dziwne, ale nie umiem dojść jego przyczyny. Wyglądało na to, że z jakiegoś powodu nie chce, żebyśmy szli w tę stronę. Ale sama nie wiem, o co mu chodziło...
Athea bardzo nie lubiła takich dziwnych podchodów. Nic więc dziwnego, że po początkowej konsternacji wspomnienie dowódcy budziło w niej już tylko irytację.
- Mam nadzieję, że więcej na niego nie trafimy - fuknęła pod nosem.
Zaraz jednak uspokoiła się i pozbierała na powrót myśli, by skupić się na tym, co było teraz najważniejsze.
- Wróćmy wybrzeżem, przynajmniej nie będziemy cofać się po własnych śladach - zgodziła się i cała trójka poszła w stronę plaży, by idąc wzdłuż wybrzeża, wrócić do miasta.

Coś stale nie dawało jednak Athei spokoju. Gdzieś na krańcu świadomości jakaś myśl trzepotała się niczym uwięziony motyl. Uniosła dłoń do ust i przygryzła lekko opuszek kciuka, jak to miała w zwyczaju, gdy nad czymś intensywnie myślała. Szczęście szczęściem, ale jak już padło wcześniej tego dnia - szczęściu czasem trzeba było pomóc. Nie można ot tak czekać bezczynnie, iść przed siebie bezradnie i liczyć na to, że problem rozwiąże się sam.
~ Psy ~ w końcu przypomniała sobie.
- Myślę, że powinniśmy wrócić do domu i wziąć ze sobą coś, co należało do Marie - zaczęła głosem pełnym entuzjazmu. - Może zresztą ktoś już czegoś się dowiedział? W każdym razie powinniśmy udać się do psiarni i wziąć ze sobą psy gończe! - Oznajmiła swój jakże prosty plan.
Co prawda na pracy z psami znała się równie dobrze jak na tropieniu... No, może odrobinę lepiej. Ale na pewno wśród osób najętych przez Vincenta znajdzie się ktoś, kto będzie sobie radził ze zwierzętami.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline