Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2016, 20:30   #93
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
- Profesorze, wysyłam swojego człowieka po Isobel. Proszę o informacje o punkcie odbioru dziewczyny.
- Siedziba księżnej
- najwyraźniej nie miał ochoty zdradzać gdzie obecnie jest - nie prędzej niż za pół godziny.
- Dobrze, wysyłam tam transport. Jeszcze jedno pytanie: na jakiej podstawie pan twierdzi, że K. żyje?
- Carolina zagrała klasyczną idiotkę.
- Takiej, że nie widziałem ciała, ani nikt komu ufam nie stwierdził inaczej - nie złapał haczyka - ale ty też nie żyjesz, wbrew temu co mówią.
- Profesorze… nie wierzę… ironia? żarty?
- w głosie Caroliny brzmiało lekkie rozbawienie.
- Jestem już w schronie, więc mogę. Ty, jeżeli nie jesteś, jeszcze nie powinnaś.
- Cóż, czym jest egzystencja bez odrobiny ryzyka.
- Dziewczynę znalazłem nad płonącą limuzyną Neemy, a Ty sugerujesz mi, że Kasadian zaginął. Dwóch Starszych jednej nocy.
- I sądzisz, profesorze, że to wszystko działanie Isobel?
- Carolina spytała wątpiąco.
- Wątpię, żeby miała z tym jakikolwiek związek, mówię żebyś nie dopuściła do podniesienia tej liczby swoją ostateczną śmiercią.
- Twoja troska o mnie jest rozczulająca.
- Carolina stwierdziła poważnym tonem. - Będę na siebie uważać.
- A twoi konkurenci beznadziejni.
- Konkurenci?
- Carolina zdziwiła się prawie szczerze. - Jacy konkurenci? - spytała z ciekawością dziecka.
- Ci, których nie ma. A miejsce w Primogenie trzeba wypełnić.
- Dobrze, profesorze…
- zgodziła się potulnym tonem małej dziewczynki - Ale teraz czas na mnie. Nie warto przedłużać. Możesz się kontaktować na ten numer. Chwilowo. Przez następną godzinę.
- Mam nadzieję że cała ta sytuacja nie jest twoim dziełem.
- Profesorze, to już zaczyna wychodzić poza ramy żartów i uprzejmości.
- Carolina stwierdziła lodowato do słuchawki. - Mój człowiek będzie po dziewczynę za pół godziny.

Rozłączyła się i spojrzała na Lisę siedzącą obok niej w niej samochodzie.
- Słyszałaś? - raczej stwierdziła niż pytała - Nikt nic nie wie, jedno wielkie zamieszanie.

- Gerard - wezwała ghula - pojedziesz siedziby księżnej, między rzeką Świętej Anny a centum handlowym przy Central Market. Odbierzesz stamtąd Isobel Donavan, młodą, nastoletnią wampirzycę. Przywieziesz ją do mnie.

- Eduardo, ładujcie się do auta i bądźcie gotowi do natychmiastowego odjazdu.
- wychyliła się i krzyknęła na pozostałego ghula i wampiry rozmawiające przy drugim samochodzie. Sprawdziła czas. Brudas powinien już tu być Zatrzasnęła drzwi od auta i wydała polecenie Simonowi:
- Nie gaś silnika.
W tym momencie podjechała honda nosferatu. Carolina przyglądała się uważnie osobie wysiadającej z jednego z jej dzieł. W kominarce.
- ¿Qué coño está haciendo? Maska? Od kiedy on nosi maski? - zaklęła na głos - Simon
Nie skończyła, gdy zamiast auta pojawił się słup ognia. Skuliła się odruchowo a ghul już sięgał do niej przez siedzenie.
- Jestem cała, ruszaj! - warknęła na niego ze złością, maskując swój przestrach - Lisa? - spytała młodej spoglądając na słup zielonego ognia. Nie oglądała się za drugim samochodem. Mieli jej rozkazy.
Dopiero w sporej odległości od parkingu ze zmarszczonymi brwiami zaczęła wykręcać numer do Brudasa.
 
corax jest offline