- Profesorze, wysyłam swojego człowieka po Isobel. Proszę o informacje o punkcie odbioru dziewczyny.
- Siedziba księżnej - najwyraźniej nie miał ochoty zdradzać gdzie obecnie jest - nie prędzej niż za pół godziny.
- Dobrze, wysyłam tam transport. Jeszcze jedno pytanie: na jakiej podstawie pan twierdzi, że K. żyje? - Carolina zagrała klasyczną idiotkę. - Takiej, że nie widziałem ciała, ani nikt komu ufam nie stwierdził inaczej - nie złapał haczyka - ale ty też nie żyjesz, wbrew temu co mówią.
- Profesorze… nie wierzę… ironia? żarty? - w głosie Caroliny brzmiało lekkie rozbawienie. - Jestem już w schronie, więc mogę. Ty, jeżeli nie jesteś, jeszcze nie powinnaś.
- Cóż, czym jest egzystencja bez odrobiny ryzyka.
- Dziewczynę znalazłem nad płonącą limuzyną Neemy, a Ty sugerujesz mi, że Kasadian zaginął. Dwóch Starszych jednej nocy.
- I sądzisz, profesorze, że to wszystko działanie Isobel? - Carolina spytała wątpiąco. - Wątpię, żeby miała z tym jakikolwiek związek, mówię żebyś nie dopuściła do podniesienia tej liczby swoją ostateczną śmiercią.
- Twoja troska o mnie jest rozczulająca. - Carolina stwierdziła poważnym tonem. - Będę na siebie uważać.
- A twoi konkurenci beznadziejni.
- Konkurenci? - Carolina zdziwiła się prawie szczerze. - Jacy konkurenci? - spytała z ciekawością dziecka. - Ci, których nie ma. A miejsce w Primogenie trzeba wypełnić.
- Dobrze, profesorze… - zgodziła się potulnym tonem małej dziewczynki - Ale teraz czas na mnie. Nie warto przedłużać. Możesz się kontaktować na ten numer. Chwilowo. Przez następną godzinę.
- Mam nadzieję że cała ta sytuacja nie jest twoim dziełem.
- Profesorze, to już zaczyna wychodzić poza ramy żartów i uprzejmości. - Carolina stwierdziła lodowato do słuchawki. - Mój człowiek będzie po dziewczynę za pół godziny.
Rozłączyła się i spojrzała na Lisę siedzącą obok niej w niej samochodzie.
- Słyszałaś? - raczej stwierdziła niż pytała - Nikt nic nie wie, jedno wielkie zamieszanie.
- Gerard - wezwała ghula - pojedziesz siedziby księżnej, między rzeką Świętej Anny a centum handlowym przy Central Market. Odbierzesz stamtąd Isobel Donavan, młodą, nastoletnią wampirzycę. Przywieziesz ją do mnie.
- Eduardo, ładujcie się do auta i bądźcie gotowi do natychmiastowego odjazdu.- wychyliła się i krzyknęła na pozostałego ghula i wampiry rozmawiające przy drugim samochodzie. Sprawdziła czas. Brudas powinien już tu być Zatrzasnęła drzwi od auta i wydała polecenie Simonowi: - Nie gaś silnika.
W tym momencie podjechała honda nosferatu. Carolina przyglądała się uważnie osobie wysiadającej z jednego z jej dzieł. W kominarce. - ¿Qué coño está haciendo? Maska? Od kiedy on nosi maski? - zaklęła na głos - Simon…
Nie skończyła, gdy zamiast auta pojawił się słup ognia. Skuliła się odruchowo a ghul już sięgał do niej przez siedzenie.
- Jestem cała, ruszaj! - warknęła na niego ze złością, maskując swój przestrach - Lisa? - spytała młodej spoglądając na słup zielonego ognia. Nie oglądała się za drugim samochodem. Mieli jej rozkazy.
Dopiero w sporej odległości od parkingu ze zmarszczonymi brwiami zaczęła wykręcać numer do Brudasa. |