Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2016, 13:03   #32
Panczopoli
 
Reputacja: 1 Panczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodzePanczopoli jest na bardzo dobrej drodze
Wśród swych pobratymców uchodził za odludka, nigdy nie przywiązywał wagi do relacji interpersonalnych, nie otaczał się przyjaciółmi jak reszta jego rówieśników. W trakcie gdy inne krasnoludy spędzały czas na zabawie i nauce fachu górniczego, on preferował samotne podróże po mrocznych podziemiach lub okolicznych puszczach oraz samodzielnej nauce fechtunku. Nigdy nie czuł się na miejscu pośród nudnych i skupionych na swych kamieniach krasnoludów, od zawsze odstawał od reszty swojego ludu, był wyższy niż przeciętny krasnolud, zręczniejszy a ponadto wyjątkowej budowy(bardziej proporcjonalna budowa typowa dla kogoś kto bardziej zawierza zręczności niż sile,)gdy inni wydobywali klejnoty z ziemi on wolał je skrycie im podkradać, po czym sprzedawał z zyskiem w okolicznych miastach, gdy dorósł opuścił swych braci by następnie udać się w długą podróż do Westcrown w celu odnalezienia swojego miejsca na tym świecie oraz być może kogoś kto nauczy go łotrzykowskiego fachu. Po drodze do Westcrown, będąc w Taldorze, trafił do wioski o nazwie Heldren, gdzie niejaka Lady Argenteia Malassene wynajęła go do jakiejś roboty. Po zapoznaniu się z okolicą Heldren, udał się w umówione miejsce spotkania gdzie zauważył sporą grupę gapiów oraz kobietę z którą już wcześniej rozmawiał w towarzystwie (jak się domyślał) jego przyszłych towarzyszy podróży. Powoli, skryty wewnątrz tłumu podchodził bliżej owej grupki, aż w końcu znalazł się możliwie blisko aby wychwycić strzępy rozmowy.

- Chyba powinniśmy się szybko przygotować do drogi - powiedział Darvan. – Jakieś zapasy pewnie by się przydały. ten spacer zapewne nie potrwa dwie-trzy godziny.

Shalia jakby chciała coś powiedzieć, ale widok uzbrojonej i w zasadzie gotowej do drogi lady Argentei odebrał jej mowę. Popatrzyła na szlachciankę, potem na Yulna, znów na szlachciankę. W jej głowie zaś kołatał się tuzin pytań. Jacy ludzie? Jaki krasnolud? Co robiła tu lady? Jaka zagłada? Skąd pewność, że nocne wydarzenia były skutkiem wydarzeń w lesie? I masa innych… Niektórych jednak nie wypadało zadać na głos. W końcu po chwili niezręcznego milczenia wykrztusiła cicho kilka słów.
- Gdzie spotkamy się z tym krasnoludem?
Następnie przeniosła wzrok na Darvana. Była pewna, że skoro ona miała już wszystko, to i on był przygotowany. Nie po to łazili dzień wcześniej po sklepach, żeby teraz jeszcze tracić czas.
- To może idź uzupełnij zapasy, póki czekamy na ostatnią osobę - zaproponowała.

Darvan zrobił skruszoną minę, po czym zniknął na kilka minut, by po chwili wrócić z (na pozór) niewiele cięższym plecakiem.

Skryty wewnątrz tłumu gapiów (od czasu do czasu podkradając zręcznie mniej uważnym sakiewki lub inne drobiazgi) obserwujących Lady Argenteię oraz grupę najętych przez nią osób, obserwował z zaciekawieniem przebieg ich rozmowy i analizował każdą z nich z osobna, wyczekując momentu w którym kobieta poinformuje ich o najętym krasnoludzie aby pojawić się jak by znikąd , pomiędzy nimi i włączyć się do rozmowy.
-To kiedy ruszamy? - rzekł pojawiając się jak by znikąd, zaraz obok całej grupy krasnolud.

Shalia przyjrzała się krasnoludowi, unosząc lekko jedną brew. Nie miała pojęcia, skąd Malassene wzięła tego typa. Nie zamierzała jednak sprzeczać się z decyzją szlachcianki. Nadal zresztą nie była przekonana co do jej udziału w wyprawie. W końcu skinęła lekko głową krasnoludowi na powitanie. Skoro on nie przedstawiał lepszych manier, to dlaczego ona powinna? Następnie spojrzała pytająco na Argenteę, oczekując od niej decyzji o wymarszu.

Darvan z odrobiną zaciekawienie spojrzał na krasnoluda, który - jak się można było domyślać - stanowił uzupełnienie ich drużyny, po czym, podobnie jak Shalia, skinął głową nowemu członkowi tejże drużyny.
- Gdy tylko lady Argentea wyda takie polecenie - odparł.

Krasnolud dumał jakby przez chwilkę, po czym pstryknął w palce, przeskoczył z nogi na nogę, a następnie obrócił się w stronę nowych towarzyszy. Uśmiechnął się nieznacznie, po czym odparł:
Ah, wybaczcie, gdzie podziały się moje maniery … - Powiedział przepraszającym tonem. Następnie ukłonił się i przedstawił – Ivelios Ilphukir, do usług.

Łowczyni popatrzyła na krasnoluda raz jeszcze, w jej złotych oczach malowało się tym razem coś na kształt iskierki zainteresowania.
- Mam na imię Shalia - przedstawiła się i skinęła mu ponownie głową.

- Darvan. - Mag przyłączył się do powitań.

- A ja jestem Yuln. - oświadczył człek o posturze wikinga. Splótł ręce na piersi i popatrzył na Argenteę. Jego palce wciąż nosiły ślady odmrożeń, jednak nie dawał po sobie poznać bólu, jakie ze sobą nosiły - No, skoro wszyscy już są, to ruszmy się z miejsca, bo jeszcze zamarzniecie w tym śniegu.
I ruszył przodem mijając krąg patrzących na masakrę gapiów. Shalia w tym czasie zobaczyła, iż apteka jest nieczynna, zaś Darvan - że nigdzie w okolicy nie było kapłana, a świątynia, jak zazwyczaj była otwarta, tak tym razem jest zamknięta.
Lady Malassene obejrzała się za Yulnem i wzruszyła ramionami.
- Nie dajmy mu na nas czekać. Już za bardzo ryzykuje zdrowiem pomagając nam. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to zadacie je po drodze. - Skinęła im głową i pomaszerowała za swym ochroniarzem.

- Chodźmy więc. - Darvan ruszył za Argenteą.

Złotooka dalej nie rozumiała, dlaczego nagle z małego kontrolowanego wypadu zrobiła się wielka wyprawa, nad którą osoby, którym pomoc zlecono, zaczynały tracić kontrolę. Skinęła szlachciance głową i ruszyła za Yulnem, szybko zrównując się z nim krokiem.

Ivelios powoli ruszył wraz z cała grupą za Lady Arganteą, po drodze bacznie przyglądając się okolicy. Jak dotąd nie spotkał nigdy tak ciekawej grupy przypadkowych osób, wcześniej zastanawiał się nad odpuszczeniem sobie tej przygody, jednakże po poznaniu osób z którymi miał dalej podróżować, zdecydował się odwlec dalszą wędrówkę do Westcrown,w nadziei, że przygoda ta może przynieść mu nie tylko nagły przypływ gotówki ale również sporo nowego doświadczenia, a może nawet nauczy się kilku ciekawych sztuczek od nowych towarzyszy.
 
Panczopoli jest offline