Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2016, 16:34   #70
Ognos
 
Ognos's Avatar
 
Reputacja: 1 Ognos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skał
Zakrył twarz głębiej pod kapturem, żeby jak najmniej mogli dojrzeć. Nie chciał zostać rozpoznany, zależało mu na natychmiastowym opuszczeniu tego miejsca. Szybkim tempem skierował swoje kroki na lewo od burdelu. Za drugim budynkiem skręcił ponownie zatapiając się w tłumie pędzącym przez wąską alejkę. Musiał być ostrożny, na wszelki wypadek gdyby ktoś zechciał go śledzić. Zgubienie ogona podążającego za nim było dla Cyric’a niczym gra w Drakę z początkującym.

***

Wieczorem miał okazję ponownie spotkać się z Utishą i Altiją. Jego nowe siostry okazały się mistrzyniami w swoim fachu. Bał się tego spotkania. Nie wiedział jak go będą postrzegać, po tym jak nasłuchały się błędnych informacji dotyczących jego rzekomego morderstwa na swoim przybranym bracie Baltarysie. Liczył, że sympatia jaką okazywały w stosunku do niego nie jest udawana i że będzie mógł im zaufać.

Utisha spojrzała na Cyric’a swoimi brązowymi oczami. Chłopak poczuł jak się czerwieni. Była piękna, czarne włosy opadające na ramiona, oczy, w których mógł dojrzeć niezmierzoną głębię, delikatne usta – wszystko to w momencie przypomniało mu jak dawno nie był z żadną kobietą. Dziewczyna czując na sobie wzrok Cyric’a uśmiechnęła się jednoznacznie.

- Zrobimy to dla Ciebie – wyszeptała ponętnie – Bracie

***
Wiedział, że każdego wieczoru można go zastać w karczmie „Bezpański Kuc”. Był to drugi taki przybytek w Zaułku po Kocim Łbie. Przychodzili do tego miejsca wszyscy, którzy uważali się za lepszych w tej najgorszej dzielnicy Skilthry. Wszystko było tutaj droższe, ale też nieco lepszej jakości. O ile jakością można nazwać brak szczurzych odchodów w kaszy, lub szczyn w piwie. Skierował swe kroki prosto do szynkarza i poprosił o piwo. Wziął głęboki łyk świeżo nalanego płynu z beczki. Pod nosem poczuł pozostałości piany. Gorzki smak piwa spowodował lekkie skrzywienie na twarzy Cyric’a. Rozejrzał się po sali. Po kilku uderzeniach serca udało mu się go odnaleźć wzrokiem. Siedział w miejscu najbardziej oddalonym od kominka, w którym łatwo można było skrywać swoją twarz w cieniu. Wziął gliniany kufel dziękując szynkarzowi kilkoma Lisami i ruszył w stronę Thormunda.

- Witam Cię Języku – przywitał się z siedzącym w cieniu Kontaktem – Co tam ściany szepcą w Skilthry, hę?

- A któż to mnie zaszczycił swoją obecnością – jadowicie wyszeptał Język – Cyric, Cyric, Cyric… Zabójca swojego kochanego braciszka?

- Zamknij się Thorm bo zaraz poczujesz mój nóź w płucach! Dobrze wiesz jak było, a jak nie, to nie jesteś już moim informatorem, złamanego Lisa więcej nie dostaniesz! – Oburzony zaczął wstawać od stołu.

- Poczekaj Kleftisie – Język chwycił go za dłoń i przytrzymał przy stole – siadaj i pytaj.

***

Noc była piękna. Siedział na dachu oparty o ścianę przylegającego budynku. Patrzył w górę próbując z gwiazd poukładać pewne wzory. Dawno nie widział tak jaśniejących punktów na niebie. W głowie przelatywały mu ciągle informacje przekazane przez Thormunda.

- …w Zaułku tylko jedna potrafiła się tak sprawnie kuszą posługiwać…
- …na dodatek była Tagmatissą u Torukii
- …Amber
- …po służbie, często zahacza ze swoim kolegą po mieczu Batesem na piwko…
- …żegnali się na skrzyżowaniu 3 alei od wschodu i 4 alei od południa…

Czekał na tą chwilę od dnia, w którym bełt tej suki podziurawił trzewia Baltarysa. Teraz będzie czas zemsty.

***

Kobieta pożegnała się z mężczyzną pocałunkiem w policzek. Spojrzeli sobie głęboko w oczy i każdy z nich poszedł w swoją stronę. Amber do swojego mieszkania miała tylko kawałek. Zaledwie dwa budynki, skręt w boczną uliczkę i kilkanaście kroków. Lecz nie zdawała sobie sprawy, że tego dnia do domu już nie dotrze, nie przejdzie tych kilkunastu kroków, które były dla niej zawsze zwieńczeniem dnia po ciężkiej służbie. Z ciemności ponad nią do jej uszu doszedł ledwo słyszalny szelest, jakby kot skradał się w zakamarkach ulicy polując na mysz. Odwróciła się zaalarmowana tym niepokojącym dźwiękiem. W momencie, gdy jej ciało zwracało się, poczuła silny uchwyt na swojej twarzy, który odchylił jej głowę do tyłu. Całe życie szkolenia nie poszło na marne. Zwinnym ruchem wykręciła się z uchwytu napastnika i wyciągnęła miecz z pochwy.

- Ty…. Ty… - zaczęła mówić, gdy zobaczyła chłopaka w czarnym ubraniu ze sztyletem w ręce. Z ostrza gęsto kapała krew… Jej krew… - Kto Ty kurwa… - Żółć wymieszana z krwią wypełniła jej usta. Poczuła pod pancerzem jak zaczyna się pocić. To nie był pot, lecz krew, która ciurkiem ściekała z otwartej rany na szyi i wsiąkała w kaftan pod pancerzem.

- Pozdrowienia od Brown’a – wysyczał napastnik, gdy miecz ofiary ciężko opadł na wyschniętą ziemię w zaułku. Po nim upadło ciało Amber całe ogarnięte pośmiertnymi drgawkami. W kilka uderzeń serca wokół głowy zaczęła tworzyć się ogromna szkarłatna kałuża.

***
Byli umówieni przed każdą służbą zanim wzejdzie słońce. Bates skręcił w wąską uliczkę niedaleko jej mieszkania, w której zawsze na niego czekała. Tego dnia też tak było, lecz nie tego się spodziewał. Amber siedziała oparta o ścianę budynku… Bez głowy…
 

Ostatnio edytowane przez Ognos : 30-01-2016 o 16:42.
Ognos jest offline