Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2016, 19:06   #27
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację

Gdyby Grungni chciał, żeby krasnoludy były biegaczami długodystansowymi dałby im dłuższe nogi.

Przez pierwsze Arno dni głęboko wierzył w to stwierdzenie. Powracając do karczmy powstrzymywał się, by nie wracać na czworaka przynajmniej pierwszego dnia.
Tego samego dnia okazało się, że mają po nim biegać ludzie. Od początku nie podobał mu się ten pomysł, lecz finalnie okazało się to najprzyjemniejsze z ćwiczeń. Jak już wiadomo było jak się do tego zabrać. Wbrew pozorom było to zadanie bardziej oddechowe niż wymagające siły mięśni.

Ważne było, by nauczył się przyjmować ciosy na korpus z wydechem, o czym wcześniej nie miał pojęcia.
Tego nie nauczył się podczas burd.

O ile dyskusyjną kwestą było to, iż khazadzi nie nadawali się na długie dystanse, o tyle w przypadku skoków sprawa nie pozostawiała najmniejszych wątpliwości. Mało nie wybił sobie zębów skacząc przez durny kawałek sznurka.

Nie tego się spodziewał. Chciał nauczyć się walczyć, a nie biegów przez przeszkody.

Z czasem jego podejście się zmieniało. Drugiego dnia utrzymywało się dalej niezachwiane, gdy gonił go trójnogi buldog, a ludzie gapili się na niego jak na idiotę znowu obiegającego Hergig. Później nie było lepiej, choć się na to nie zanosiło.
Pompki nie były dla niego nowością i zabrałby się do nich z ochotą, gdyby nie to, ze chętnie by odpoczął. Na domiar złego okazało się, że zardzewiał mocniej niż mu się wydawało. W końcu nie miał styczności z aktywnością fizyczną przez bardzo długi czas.

Obudziła się w nim nadzieja, gdy miał stanąć w ringu. Zgasła, gdy okazało się, iż nie będzie mógł się bronić, a koledzy będą okładali go dechami.

Dnia trzeciego teza postawiona dnia pierwszego została poddana w wątpliwość. Nieśmiało, ale jednak.
Wieczorem po okładaniu dechami czekał go pierwszy pojedynek. Na to czekał od początku.

Pierwszy wyprowadzony przez Arno cios okazał się zaskoczeniem. Nie dla przeciwnika, ale dla niego. W ogóle nie trafił. Za drugim razem też. Podobnie za trzecim.
Za każdym razem uderzał tam, gdzie przeciwnika już nie było. Wielokrotnie Hammerfist powstrzymywał odruchy nieczystej, lecz skutecznej walki, które dawały mu szansę na zwycięstwo. Tu jednak nie o to chodziło. Już dawno nikt go tak nie sponiewierał jak tego dnia.

Potem jednak było tylko lepiej. Już nie zastanawiał się nad tym czy Grungni stworzył go do biegania czy nie. Wieloletnie zaprawienie w wysiłku fizycznym okazało się być tylko uśpione. Zostało obudzone i usprawnione w twardy sposób przez Gussa.
Nawet piątego dnia treningu udało mu się pokonać młodzika, od którego dostał baty jeszcze dwa dni wcześniej.
Ludzie nie patrzyli na niego jak na skretyniałego krasnoluda człapiącego niemal na czworaka potykającego się o własny, wywalony jęzor. Nawet przyłączali się do biegu, który to Grimm nawet polubił.

Szóstego dnia był pewien, że wrócił do dawnej formy, a nawet ją przewyższył. Guss działał cuda i dał mu nową pasję.
Teraz jego dzień rozpoczynał się od treningu, który przestał być mordęgą, zaś walki sportowe przestały być wyzwaniem. Wydawało mu się nawet, że trochę schudł. W końcu oprócz treningów musiał zmienić sposób żywienia. Obecnie podstawą było głównie mięso i jaja.

Tego też dnia postanowił w przerwie porozmawiać z trenerem. W końcu był tutaj w konkretnym celu.

- Szklanej widziałem walkę Szczęki. Niespodzianką był wieczoru sporą. Może wyście przygotowywali do walki go, Herr Guss? - zapytał khazad.

- Nie, z moich chłopaków... - rzucił ręcznik na ławę, aby poprawić mocowanie worka treningowego. - ... nikt by się nie podłożył. Wiedziałbym o tym.

- Racja to. Na uczciwą walka ta nie wyglądała. Adolfka Marvela trenował kto?

- Nie wiem czy w ogóle ktoś go trenował. Gdyby częściej tu walczył, to może i bym poznał, bo jak ktoś się podkłada, to wprawne oko, jak moje łatwo bo to wyłapało. - Guss klepnął Arno w ramię.

Na tym jednak pomoc się nie zakończyła. Jak przyszło na trenera, ważniejsza od teorii była praktyka. Guss pokazał Hammerfistowi sygnały oznaczające, iż ktoś podkłada walkę. Były to bardzo proste, lecz dość różnorodne znaki.

Mogły to być ciosy wyprowadzane z rozmachu dające przeciwnikowi więcej czasu na ustawienie obrony lub wyprowadzenie ataku wyprzedzającego, wskazywanie miejsca uderzenia za pomocą wzroku czy czytelnych ataków. Podkładający uderzał w blok zamiast w miejsca nieosłonięte, próbował wyprzedzić cios przeciwnika wtedy, gdy nie było na to szans. Czasem udając pomyłkę lub wyczerpanie opuszczał gardę, kiedy pięść leciała w jego stronę.

Jednak najbardziej charakterystycznym znakiem były nogi. Podkładający mało nimi pracował, przez co był łatwiejszym celem.

Wieczorny sparing przyniósł Arno kolejne zwycięstwa nad jego kolegami. To był dobry moment na rozmowę z nimi.

- Znacie z zawodnikami innymi się? - rozpoczął.

Większość stwierdziła, że nie.

- Pracowałem kiedyś z Tygrysem. - powiedział jeden. - A co?

- O Cudo zapytać chciałem. Walka ta podejrzana mi wydawała się. Szczęka Szklana szans żadnych zdawał nie mieć się, a wygrał jednak - odparł Grimm.

Chciał zapytać chłopaków o trenera Marvela Adolfka lub kogoś z otoczenia boksera. Ewentualnie o kogoś, kto może wiedzieć więcej.

Wieczorem dnia siódmego przyszedł czas na prawdziwą walkę, w której miał wystąpić jako wychowanek Cyca.
Siedzieli wszyscy wspólnie zastanawiając się nad przydomkiem ringowym dla Arno.

- Cycu! - odezwał się młodzik, pierwszy przeciwnik, z jakim mierzył się Grimm. El Flaco zamilkł natychmiast pod nieprzychylnym spojrzeniem Hammerfista.

G. I. Johnson zmarszczył krótkie czoło powiększone o łysą czaszkę.

- Może Skała? - zapytał Wielki Mike.

- Może być - wzruszył ramionami khazad.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline