Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2016, 22:28   #3
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Zwinna niczym kot elfka, w kilka sekund pokonała ścianę niskiej i starej kamieniczki. Wychyliła się delikatnie, by sprawdzić czy jej cel nie oddalił się aż zanadto. Ten szedł szybko, ale ciągle w tym samym kierunku. W międzyczasie usłyszała pod sobą głosy pijaków.

- E, Mitka! Gdzie ona się podziała? Była, no, i znikła - seplenił jeden ochrypłym głosem.

- Zwietrzyła nas może i pobiegła.

- Suka daleko nie ucieknie. Odechce się jej takich sztuczek kiedy ją...

Dalszej części Ilithyia już nie dosłyszała, pośpiesznie, a zarazem z zachowaniem przezornej ostrożności, ruszyła za celem po lekko nachylonych dachach starych i zapuszczonych kamienic. Starannie stawiała kolejne kroki, znając bardzo dobrze liche konstrukcje budowane w tych częściach miasta. Krople deszczu odbijały się od dachówek i strumieniami wpadały do rynien, tworząc swoją własną, miejską symfonie. A mimo to elfka była w stanie niekiedy dosłyszeć dźwięki dobywające się z wnętrza pokoi na poddaszach. Płacz dzieci, krzyki rozdrażnionych lub pijanych mężów, głośne jęki kochanków. Życie w każdej podrzędnej dzielnicy Locris toczyło się w pewien schematyczny sposób, a mimo zawsze skrywały w sobie jakąś własną oryginalność. Trzeba było ją tylko odszukać.

Ilithyia nie miała jednak na to czasu. Przeklęła pod nosem, gdy dojrzała z oddali, za zasłoną deszczu most prowadzący do innej dzielnicy. Urzędnik szedł wprost w jego stronę. Elfka już zaczęła szukać miejsca, którym mogłaby bezpiecznie zejść na dół, gdy niespodziewanie zauważyła, iż obiekt skręcił w przyległą do wody uliczkę i po minięciu jeszcze kilku budynków przystanął pod okapem jednego z nich. Ilithyia legła na dachu, kilka metrów nad nim. Nie mogła go wprawdzie dokładnie stamtąd widzieć, ale wzrokiem nie odnalazła lepszego miejsca na kryjówkę.

Kolejne minuty mijały w niezmąconej melodii spadającego z nieba deszczu. Urzędnik co chwilę krążył w te i we w tę. Poza nim, na ciasnej uliczce ciągnącej się prosto wzdłuż linii jednego z dziesiątek kanałów w mieście, nie znajdował się nikt inny.

Niespodziewanie z przeciwległej do nich dzielnicy, z której wychodził kolejny wąski wodny przesmyk, wyłoniła się łuna światła, a zaraz za nią niewielka gondola. Gondolier, okryty łachmanami zakrywającymi jego ciało i twarz, stał na jej czele, wolno obracając wiosłem, na którego drugim końcu uwieszona została latarnia. W kilka chwil podpłynął do brzegu, tuż przed urzędnikiem. Nie wyszedł na brzeg, a jedynie gestem ręki nakazał mu podejść, co też ten niezwłocznie uczynił.

Ilithyia nie mogła dosłyszeć ich przyciszonych rozmów, ani dostrzec pochylonej nisko twarzy gondolier, skrywanej przez kaptur. Choć widziała jedynie plecy urzędnika, dostrzegła, że wyciągnął coś z kieszeni swego płaszcza. Mały, ubrany w garbowaną skórę pakunek i coś, co chwilę później okazało się listem. Gondolier wziął go do ręki i nie bacząc na srogi deszcz, rozpieczętował. Spoglądał na treść wiadomości dosłownie przez ułamek sekundy, po czym wyciągnął chudą rękę w stronę elegancko ubranego mężczyzny.

Potem elfka dosłyszała jedynie przygłuszony dźwięk jakiegoś mechanizmu. Zdezorientowana spoglądała, jak gondolier odbija od brzegu, zaś urzędnik przybrał dziwną, nienaturalną pozę.

Czy on…?

Nie zdążyła dokończyć myśli, gdy ten padł na wznak. Przyciskając ręce do piersi zaczął krzyczeć w agonalnym bólu. Zawodził, wołał, błagał o pomoc, jednak nikt poza ukrytą na dachu elfką nie słyszał jego głosu.

Gondola zaczęła odpływać w tym samym kierunku z którego przybyła. Mroczna postać na niej, ani razu nie spojrzała za siebie.

 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 31-01-2016 o 10:11.
Hazard jest offline