Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2016, 09:13   #71
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
- Widzisz?

- Mhmm…
- przytaknęła, nożem odkrajając kolejny kawałek jabłka. - Ruch jak w zamtuzie - wymamrotała już z pełnymi ustami.

- Tego znam. - Fidan zmarszczył twarz, zapierając się wygodniej plecami o bieloną ścianę budynku. - Esencje i panacea dla Browna gotuje.

Krótkim ruchem podbródka, wskazał przeraźliwie chudego mężczyznę wychodzącego z szewskiego zakładu. Wielka głowa z dziwnie małą plamą twarzy, kończyny trochę jakby za długie, korpus trochę za pękaty - wyglądał jak skrzyżowanie insekta i czegoś, co bezpański kundel wytarmosił z płytkiego grobu kilka nocy temu.

- Skąd, kurwa, Brown go wyciągnął? - przesunęła po alchemiku wzrokiem równie zachwyconym jak kilka godzin wcześniej po prowadzonych przez tagmatoi zmorfowańcach. - Z dolnej kopalni?

- Z Południowej - sprostował. - Mówią, że na okazaniu jego matkę diatrysi capnęli. Jemu pozwolili żyć. Ojciec tym samym fachem się parał, do czasu pożaru. Pamiętasz? Nieodrostki byliśmy, jak ogień prawie Południową strawił. No. Niby jego ojciec go zaprószył, ale w to nie wierzę. Zbyt wielu szepcze, że ta chuda pokraka maczała w tym palce. Nie chcieli go tam potem, więc skończył w Zaułku.

- Za bardzo słuchasz tego, co mówią inni - sarknęła.

- Ale mam rację - uśmiechnął się szeroko, odsłaniając komplet psujących się zębów od tych wszystkich słodkości, które tak sobie upodobał i które podkradał, gdy tylko mógł z zamkowej kuchni.

Mimowolnie odwzajemniła ten uśmiech. Lubiła pracować z Fidanem. Był pogodny, spostrzegawczy i lojalny. Na tyle, że niespełna dwie zimy temu, wydał jej własnego szwagra na stół. Nie zapomniała mu tego i odwdzięczyła się więcej niż raz. Nie tylko złotem.

- Pewnie masz. - Przesunęła spojrzeniem po kolejnej osobie wychodzącej przez szewskie drzwi. - Pewnie masz

Rzuciła ogryzkiem, w kierunku wyliniałego kundla, wyszła z cienia na rozsłonecznioną ulicę.

- Jak chcesz to załatwić?

- Miękko, Fidan, miękko. - Popatrzyła na niego przez ramię. Trochę szyderczo. Trochę z rozbawieniem. Trochę z sympatią. - Jakbyś niemowlę piórkiem łechtał.


~ * ~


Nie podeszła do drwi szewskiego zakładu. Z jakąś wewnętrzną przekorą skierowała się do burdelu. Za każdym razem, gdy do niego wchodziła miała ochotę splunąć. Nora nie zasługiwała nawet na miano “zamtuza” - z liszajami wilgoci, deskami, w które wsiąkało jednako nasienie i krew, starymi, zużytymi siennikami, równie starymi i zyżytymi kurwami, które kolejne choroby weneryczne zdobywały w zaciętych bojach, jak strategosi odznaczenia za wojenne kampanie. Z tym wszystkim “Dziura Hagne” zdawała się o wiele lepszym określeniem. W obydwu tego słowach znaczeniu.

Brown mógł siedzieć u szewca, ale na ile miała rozeznanie w jego osobie - musiał mieć przerezane przejście do tego cuchnącego potem lunaparu.

- Hagne… - zamruczała leniwie do postawnej kobiety, kryjącej siwiejące włosy pod brudnawą, jasną peruką. - Cieszysz się, że mnie widzisz...?
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."
obce jest offline