Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2016, 20:24   #45
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- Prosiaczka? - Zagadał do nich Jedynka, kiedy już zlustrowali sytuację. - Zostało trochę pieczonej świnki ze śniadania, jeśli chcecie.
Tagren odmówił gestem dłoni a po chwili dodał z wysiłkiem - p...ić - i wspomógł się językiem migowym - znanym każdemu pijakowi - by nie było żadnych wątpliwości jakiego napitku oczekuje.
- Oj nie… – Kolwen zdążył tylko to powiedzieć, nim wszystko, co miał w żołądku podeszło mu do gardła. Musiał wziąć kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić. Dawno już nie miał takiego kaca, oj dawno. Z drugiej strony, aż tak dużo nie wypił, więc może powoli zaczyna tracić formę?
- Co tutaj się dzieje? Będzie jakaś egzekucja czy co? – zapytał Jedynkę.
- Nasza nowa pani kapelan będzie składać ofiarę Suczej Królowej. - Odparł. - Dotąd chłopcy się z nimi po prostu bawili, zwłaszcza z nią. - Wskazał na nagą kobietę przy maszcie.
- Dziękuję. Przed złożeniem ofiary po raz pierwszy na statku muszę pościć kilka dzwonów. Odparła uśmiechając się do Jedynki. Potem rozejrzała się za Kapitanem.
Kapłanka przejrzała w tym celu Mostek i Przedni kasztel, zapukała też do kapitańskiej kajuty. Wyglądało jednak na to, że jakimś magicznym sposobem nigdzie go nie było.
- Jest chwilowo niedyspozycyjny. - Odparł Jedynka z konspiracyjnym uśmiechem.
- Zatem proszę o zebranie załogi i pozwolenie przemówienia od niej, to nie może czekać, aż skończy się niedyspozycyjność kapitana. Wszystko ma swoją kolej i czas. - po tych słowach wymowie mrugneła do Jedynki. Zaś Tagren tylko cicho jęknął na myśl o oracjach kapłanki, czuł, że w ich trakcie mógłby nie zachować “należnej sytuacji powagi”.

Oficer przytaknął, po czym zdjął rękawicę z prawej dłoni, zetknął ze sobą kciuk i palec środkowy, po czym wyjątkowo głośno gwizdnął. Co wywołało kolejny jęk wojownika.
-WSZYSTKIE RĘCE NA POKŁAD! - Wrzasnął zaraz potem. Spowodowało to że wszyscy piraci, niezależnie od aktualnego zajęcia (z wyjątkiem sternika) wbiegli do Mordowni i ustaliwi się rzędami pod jedną i drugą burtą. Tagren i Kolwen, nie będąc pewnymi co robić, dołączyli do szeregu. Pozostali oficerowie (i kucharz) zajęli natomiast miejsca przy Jedynce. Trwało to kilkanaście sekund, może pół minuty, aż cała załoga była na Mordowni.
- Proszę, kapłanko. - Powiedział oficer na koniec, wykonując zapraszający gest ręką.
- Dziękuję Panie Pierwszy. - podziękowała skinięciem głowy.
Potem powiodła wzrokiem po zebranej załodze. Przemówiła donośnym wyćwiczony do wydawania rozkazów głosem.
- Wszyscy zebrani tu czczą Królową Głębin i zabiegają o jej łaski?
Po tym pytaniu powiodła surowym wzrokiem po załodze czekając na odpowiedź.
Kolwen ziewnął głośno, w odpowiedzi na słowa kapłanki. Chętnie by się jeszcze przespał, albo obalił butelkę czegoś mocniejszego z Tagrenem. Od razu by im się żołądki uspokoiły.
Po chwili nieśmiałego milczenia i patrzenia po sobie nawzajem, ktoś w końcu odpowiedział:
- No… tak.
Podobnej odpowiedzi spodziewała się, uśmiechnęła się więc ironicznie, po czym zakrzyknęła.
- Nie będziesz miał bogów innych nad Suczą Królową. Znam ja was piratów, korsarz jak zły szeląg. Składając ofiarę ze śmierci, walki chcecie by trafił ona do kilku bogów. Tak nic nie osiągniecie. Tylko szczerą wiarą i pokazywaniem jej przez wzywanie imienia oraz symbole oferowane przez jej kapłanów, noszone otwarcie zapewni wam uwagę Umberlee. Kapitan chce dzisiaj złożenia ofiary dla Umberlee, zatem zostanie ona złożona. Wszyscy wierni, wszyscy którzy zabiegają o uwagę Umberlee i jej łaskę, muszą dokonać rytualnego oczyszczania w oceanie a potem do czasu ofiary nie pić alkoholu. Robicie to po kolei. To nie wspólna kąpiel załogi w morzu. Oczyszczacie się nago, skacząc za sterburtę przepływając pod pokładem i wychodząc po bakburcie.
Po tych słowach zeszła na śródokręcie zdjęła płaszcz potem szaty kapłańskie, odłożyła je z szacunkiem na jedną ze skrzyń, przy nich przysiadła Szybka.
Załodze ukazało się ciało Ellen w pełnej krasie. Było ono sprężyste, okrzepłe od ciężkiej pracy na pokładach żaglowców, z obfitymi krągłościami tam, gdzie powinny być one u kobiet. Blizna oparzeniowa sięgała aż do sutka prawej piersi, po lewej stronie klatki piersiowej kończąc się nad lewą piersią. Doświadczone oko mogło też dojrzeć, iż z pewnością już wcześniej rodziła. Z kapłańskim symbolem Umberlee na szyi i sierpem w dłoni wskoczyła gładko do oceanu po stronie bakburt. Za nią podążył cień sprawnie schodząc po pochyłej burcie żaglowca, aż do jego najszerszego miejsca, z którego skoczył do oceanu.
-STÓJ! - Wykrzyczał Jedynka kiedy kapłanka skakała do wody. Jednak było już za późno. - Cholera jasna, co za kobieta! Zarzucić kotwicę, ściągnąć żagle!
Powodem nagłej reakcji oficera był fakt, że statek przez cały czas był w ruchu, zaś wiatr tego dnia był wyjątkowo korzystny, toteż Ellena i jej Cień zostali dość szybko daleko z tyłu.
W odpowiedzi wojownik, który przez całą tyradę się powstrzymywał, przewiesił się przez burtę i wyrzygał resztę alkoholu i kolacjo-śniadania która jeszcze zalegała mu w żołądku. Od razu poczuł się lepiej, w każdym razie na tyle by wyrazić swoje zdanie.
- No chyba ją popierdoliło do reszty. - Po prawdzie kapłanów cenił nisko jak i lekce sobie ważył durne rytuały. Czcił Umberlee mieczem, przelewając krew z jej imieniem na ustach i wiedział, że póki to robi Bogini jest zadowolona.
- Jak żyję pierwszy raz widzę taką błazenadę. - Wyrwało się wojownikowi trochę zbyt głośno.
Ellen nie przejmowała się tym, że statek odpływa była w żywiole Królowej Głębin w jej objęciach tylko ona miał władzę nad jej życiem.
- Oficerze, ona nie podpływa, tkwi tylko na wodzie! - Zakrzyczał któryś z piratów, wychyliwszy się za sterburtą.
- Kurwa pierdolona jego mać, co za cholerna kobieta. - Zamarudził Jedynka, po czym wydał nowe rozkazy. - Sternik, zawracamy. Nie zrzucać kotwicy i nie ściągać żagli! Suchy, zostaw tę linę, bo zaraz ci ją na szyi przywiążę, skurwysynu!
Tagren i Kolwen zostali zaanektowani do przywiązywania lin żaglowych i po zaledwie kilku minutach okręt zawrócił po bardzo szerokim łuku.
- I szlag trafił nasz pomyślny wiatr... - Znów zamarudził Jedynka.
Po kolejnych kilkunastu minutach "Skarb" podpłynął z powrotem w okolice miejsca, gdzie dryfowała Ellena i rzucono jej kilka lin, po których się wspięła z powrotem na pokład, przepływając wpierw pod pokładem i wchodząc od bakburty, a wraz z nią Cień.
- Kapłanko. - Oficer podał jej koc, jednak bardziej warczał niż mówił. - Bez zgody osoby dowodzącej na statku nikt go nie opuszcza. A po takim pokazie jesteśmy co najmniej godzinę w plecy z naszą wędrówką, więc pozostałe obmycia sobie darujemy. Albo jak ktoś bardzo będzie nalegał, to wylejemy mu na łeb wiadro morskiej wody, a potem zdzielimy go rzeczonym wiadrem. Czy to jasne?
- Zatem Panie Pierwszy nie odbędzie się ofiara ku czci Umberlee, póki nie zostanie dopełniony pełen rytuał a godzina straty jest małą ofiarą dla Umberlee. Wy też będziecie za to odpowiadali przed kapitanem.
- odparła chłodno.
- Wszyscy jesteście winni w oczach Umberlee tylko oczyszczenie, wyznanie waszych win przed jej kapłanem, kara i pokuta może to zmazać. Waszą walką oddawaliście cześć innym bogom. Umberlee wie o tym.
Potem powiodła chłodnym wzrokiem po załodze w tym po Jedynce.
- Oczyszczenie w oceanie jest pierwszym krokiem na drodze by dowieść swojej wiary w Umberlee
- Niech tak będzie. Zatem, kapłanko, nie zatrzymuję cię dłużej. Na pewno masz wiele ważnych spraw do przemyślenia w swojej kajucie. - Odparł równie chłodno Jedynka, po czym zwrócił się do załogi. - Słyszeliście zasrańce?! Mamy godzinę opóźnienia! Wracać na stanowiska! Sternik, zwrot przez prawą burtę! Ruszać się zawszone durnie!
Kolwen tylko się roześmiał.
- Ja tam nie zrobiłem nic takiego, żeby prosić o przebaczenie kogokolwiek – powiedział odpowiednio głośno, żeby kapłanka na pewno go usłyszała, po czym wrócił do roboty, niechętnie, ale lepsze to niż słuchanie tej baby.
Tymczasem Tagren któremu poważnie cała sprawa nadszarpnęła zdrowie i to niemalże na trzeźwo, wszak kac jest oznaką trzeźwości. Podszedł do Jedynki i tako rzekł do oficera.
- Jak baba nie chce to mogę się z ofiarą sprawić raz, dwa. Już to kiedyś robiłem jak nie mieliśmy kapłana.
- Jasne, niech będzie. Ale wieczorem, jak słońce będzie zachodzić. I bez żadnych dureństw, jasne? - Jedynka spojrzał na Tagrena już nieco pogodniej.
- Żadnych, szybko i sprawnie. Niech tylko każdy naszykuje co tam chce od siebie dodać.
Ellen obruszyła sie na słowa Jedynki.
- Ofiara ku czci Umberlee musi być przeprowadzony przez jej kapłana. Przeprowadzę go lecz nie oczekujcie, że wasze prośby zostaną wysłuchane, gdy rytuał nie zostanie dopełniony prawidłowo. To będzie jak splunięcie w twarz Królowej Głębin przez całą załogę “Skarbu’”. Moje życie i tak należy do Umberlee.
- A jeśli czcigodna kapłanka postanowiła łaskawie zaprzestać sfochania i obowiązek swój wględem Bogini spełnić to z przyjemnością zrezygnuję z zaszczytu złożenia ofiary. - Odparł Tagren monotonnie i niezbyt wprawnie naśladując sposób w jaki wyrażał się Jedynka.
- Ci prawdziwi wierni Królowej Głębin, którzy chcą się oczyścić w inny sposób, mogą z niego skorzystać. Jest inna szybsza metoda, mniej miła Umberlee, od obmycia się w oceanie, utoczenie własnej krwi, własnoręcznie do oceanu. Jest bardzo szybka, skoro tak bardzo Panie Pierwszy zależy panu na pośpiechu. - mówiła tak głośno by była dobrze słyszana przez załogę
Kolwen, cały czas zajęty robotą, jaką kazał mu robić Jedynka, kompletnie nie słuchał tego, co mówiła do nich kapłanka.
Jedynka spojrzał sceptycznie na kapłankę.
- Niech będzie, przekażę chłopakom. Przy kolacji, o zachodzie słońca, będziemy się oczyszczać i składać ofiary.
Potem ruszyła ku ofiarom. Wpierw podeszła do kobiety wzięła ją pod brodę.
- Już przysłużyłaś się kapitanowi, lecz jeszcze są sprawy, które zataiłaś. Zapewne przez przypadek tylko zapomniałeś wspomnieć gdzie ukryłaś swoje zasoby jako właściciela dobrze prosperującej karczmy musiałaś to uczynić. Wyjaw miejsce ukrycia pieniędzy a rozważę by dalej cię nie torturować.
W tym czasie wpatrywała się dokładnie w oczy kobiety, szukając w nich oznak całkowitej rezygnacji
Kobieta spojrzała tylko na kapłankę z pustką w oczach i wydała z siebie niezrozumiały pomruk.
- Gdzieś po drodze któryś z chłopaków wyciął jej język, kapłanko. - Wyjaśnił jeden z piratów obok.
- Nieważne, Sama dobrowolnie ofiarujesz swe życie Królowej Głębin, ze strachu przed gniewem Umberlee. Za to, że powiedziałaś wszystko co mogłaś, nikt cie już nie tknie, do czasu ofiary.
Ellen musiała zmienić rytuał w dużej części, skoro chodzi o szybkość będzie to tylko szybki spacerek po desce dla niektórych ofiar.
Podeszła do oficera najemników.
- Zapewne teraz już będziesz bardziej rozmowny. Chyba, że też ci wycieli język. Co wiesz o ruchach floty królewskiej? Co wiesz o siłach garnizonu Waterdeep i ilości żaglowców strzegących dojście do portu? - powiedziała wyjmując łamacz kciuków z torby.
Rudzielec wiszący na dybach musiał być najpierw ocucony. Kiedy doprowadziło się go już do stanu używalności, spojrzał żałośnie na Ellenę.
- Tam... balisty, katapulty... wieża magów... okręty na południe... Velen... - Po tych słowach mężczyzna na powrót zemdlał.
Ellen cuciła go do skutku.
Ile okrętów, jakiego typu
- Nie wiem... daj umrzeć... w spokoju. - Mężczyzna nie był już w stanie utrzymać głowy w pionie i po chwili zaczął się dusić o dyby.
Ellen wzruszyła tylko ramionami.
- Rozkuć i przywiązać do masztu. - poleciała marynarzowi, który przyglądał się torturom.
Potem podeszła do dwóch pozostałych ofiar.
Nie wiecie niczego na czym może zleżeć kapitanowi.
To powiedziawszy założyła im łamacze kciuków i dokręciła śruby.
Na zmianę to cuciła kapitana najemników, zadając te same pytania, szukając dokładniejszych informacji i prawdy, chociaż nie to był głównym celem tortur. To znów torturowała dwójkę nic nie znaczących mężczyzn. To czyniła do czasu, gdy wyczuła, że do wieczornego przypływu została tylko godzina. Wtedy ruszyła do kajuty przygotować się oraz ołtarz. W zaciszu swojej kajuty sprawdział figurkę Umberlee wykryciem magii. Miała zamiar ją identyfikować, gdyby okazała się magiczna.
Figurka nie wykazała jednak żadnych magicznych właściwości, była po prostu ładną rzeźbą, którą z powodzeniem można było poświęcić i postawić na ołtarzyku, by następnie oddawać mu cześć.
Na szklankę przed ceremonią wyniosła na pokład skrzynię ołtarzową. Ustawiła ją na skrzyni na forkasztelu. Rozłożyła ją, napełniła misę znajdującą się pośrodku świeżą morską wodą, czerpaną z wiadra posrebrzanym kubeczkiem, potem zapaliła dwie czarne gromnice. Oparła drewniana tarcze z symbolem Umberlee, z intarsji z jazodrzewa, o skrzynię. Obok postawiła wieczną pochodnie w kształcie latarenki będącej symbolem Umberlee, otwarła ją tak by światło padało na intarsje z jazodrzewa, która pod wpływem magicznego światła wiecznej pochodni zaczęło promieniować własnym słabym blaskiem.
Potem odmówiła modlitwę wielbiącą Umberlee w języku otchłannym, jednocześnie okadzając cennymi kadzidłami ołtarz i figurkę Królowej Głębin.
Nastepnie po tych przygotowaniach, podeszła do stojących na mostku Pierwszego.
- Proszę o pozwolenie przeprowadzenie ceremoni. O ile nie będzie wielbienie Umberlee w jej dziedzinie przeszkadzało Waszym planom. - powiedziała z wyraźna ironią w głosie.
- znajdzie się wśród załogi ktoś potrafiący zagrać hymn do Umberlee? zapytał z wyraźną wątpliwością w głosie.
- Proszę przygotowanie deski wystającej za pokład.
Potem przyglądała się załodze by sprawdzić którzy podali się alternatywnej ceremonii oczyszczenia. Z pośród nich Ellen miał wybrać akolitów wspomagających ją przy ofierze.
Dostrzegła kilku piratów ze świeżymi cięciami przez wewnętrzną część dłoni. Ku jej zdziwieniu również oficerowie: Dwójka, Róża, Jack i Jedynka takie rany mieli.
Widząc rany na dłoni Jedynki Ellen uśmiechnęła się i skinęła mu głową w niemym podziękowaniu.

Jedynka spojrzał na nią sceptycznie i zaprzeczył kiwnięciem głowy.
- Jeśli nie zdadzą się pijackie podśpiewki na flecie, to raczej tu takiego nie znajdziesz. - Powiedział, po czym gwizdnął na dwóch marynarzy, którzy mieli pecha, że wzrok oficera akurat na nich spoczął. - Wy dwaj, przynieście Przechadzarkę z kubryka.
Nazwa ta najwyraźniej stanowiła słowo-klucz, gdyż cały pokład nagle się rozbudził i ludzie zaczęli się cieszyć, jakby ktoś właśnie ogłosił że na głównym placu będą wieszać.
Przyniesiono długą i dość szeroką deskę i wystawiono ją częściowo za burtę, a jej drugi koniec podważono pod główny maszt tak, żeby nie wyleciała za pokład.
- Kontynuuj, kapłanko. - Powiedział nieco znużonym głosem oficer, przyglądając się niebu i horyzontowi.
- “Dwójko”, “Różo” wy dwie będziecie dzisiaj akolitkami Umberlee, do waszego zadnia będzie dostarczenia ofiary przed ołtarz.
Potem podeszła do kobiety uwolniła ją, delikatnie postawiła na nogach i wskazała deskę.
- Idź twoja śmierć i Umberlee czeka tam. - powiedziała wskazując na deskę.
Kobieta ledwo stała na nogach i widać było, że każdy ruch nogami, który uwzględniał zmianę położenia krocza, sprawia jej ból. Kiedy tylko dotarło do niej, co Ellena do niej mówi, spojrzała na nią niemalże z dziękczynieniem w oczach, po czym pokuśtykała do deski i spadła do oceanu. Wszystko to odbywało się przy krzykach i wiwatach reszty załogi.
- To kto następny, słodziutka? Może tamtego, taki krwisty już jest, hihi. - Zapytała Róża, wskazując na rudzielca.
- Zostawimy go na koniec. Niech, niech nie wie co go czeka do samego końca. odparła z uśmiechem - doprowadźcie dowolnego z pozostałej dwójki do ołtarza.
- Umberlee przyjmij ofiarę z rąk naszych dla chwały Twojego Imienia i na pożytek Twój. - przemówiła wyćwiczony donośnym głosem. Czekała już przed ołtarzem z wyjętym zza pasa sierpem
Jakby w odpowiedzi na jej wyniosły głos, wysoka fala rozbiła się o dziób okrętu i morska woda zalała cały przedni kasztel, w tym kapłankę i przyszłą ofiarę, która wciąż ostatkami sił próbowała się wyrywać. Zawiał mocniejszy wiatr.
Ellen roześmiał się.
- Umberlee jest z nami - potem dwoma cięciami poprzecznymi rozpłatała brzuch mężczyzny, wsadziła dłoń do otwartej rany i wyszarpnęła kawałek jelit.
- podać mi linę przymocowaną do kabestamnu a potem wciągnąć go pod reję. Niech tam, umiera ku chwale Umberlee.
Mężczyzna zaryczał z bólu, a marynarze zawtórowali mu okrzykami zadowolenia i gwizdami. Róża kilkoma skokami dostała się do kabestanu, wzięła linę i podała ją kapłance. Po kilku chwilach dogorywający mężczyzna został podciągnięty do rei.
- Śmierdzieć będzie przeokrutnie, niech nie wisi za długo bo jeszcze jakąś zarazę nam tu rozprowadzi. - Skomentowała Dwójka.
- Długo to nie potrwa. - odparła kapłanka widząc powoli rozwijające się pod ciężarem wiszącego ciała, jelita mężczyzny i jak on sam powoli opadał w dół, przy przechyłach statku, krwawiąc na statek.
Potem wskazała na kolejnego nieważnego mężczyznę.
Gdy już mu go jej przyprowadziły szybkimi cięciami rozpłatała mu nadgarstki, podcięła ścięgna pod kolami i otwarła żyły pod udami. Potem kopnęła tak, by po upadku dogorywał z boku ołtarza Suczej Królowej.
- Teraz dajcie tego Rudzielca, dla niego ma niespodziankę, ciąganie pod kilem i mam wielką nadzieję, iż przeżyje je, bo to dopiero początek. - odparła z okrutnym uśmiechem Ellen do czasowych akolitek Umberlee

Część piratów zrobiła sobie zajęcie z wyzywania i dokuczania dogorywającemu mężczyźnie na rei, zaś ten na prowizorycznym ołtarzu zamoczył go całego własną krwią i moczem.
Przyprowadzony został rudzielec, tak samo ledwo żywy jak poprzednio.
- Może zaczniemy od pięknego wydłubania oczu? Mogłabym sobie zrobić naszyjnik z takich, o! - Zaświergotała Dwójka z ekscytacją.
- To później. Teraz chcę by mógł na własne oczy podziwiać pąkle ozdabiające kadłub “Skarbu”. - odparła niemal z taką samą euforią Ellen. Nie dodała, że potną one jego ciało niemal jak skalpel.
- Ciągnie pod kilem. - zakrzyknęła do marynarzy.
- Mam nadzieję, iż okażesz się mężczyzną i nie umrzesz tylko od ciągania pod kilem. - powiedziała tylko do kapitana najemników, którego informacje ją tak rozczarowały.
Mężczyzna spojrzał z niedowierzaniem na to co się działo dookoła, po czym przygotowana bardzo długa lina szarpnęła nim i nie zdołał nawet krzyknąć, jak został szarpnięty przez dziub.
Chłopcy, którzy byli na rufie odpowiedzialni za ciągnięcie tejże liny nie spieszyli się za bardzo z przeciąganiem rudzielca, a każdemu ich ruchowi towarzyszyło głośne skandowanie reszty załogi. Gdzieś mniej więcej w połowie coś im zaczęło opornie iść, jakby zaklinowali się o coś. Problem ten rozwiązało jednak mocniejsze szarpnięcie i delikwent już wkrótce był z powrotem na pokładzie. Bez jednej ręki, wyszarpanej nieco nad łokciem. Żywy, acz nieprzytomny.
- No no, silne te nasze chłopaki! - Zażartowała Dwójka.
Ellen szybko podeszła do jednej z latarni sztormowych, wyjęła ją obejmy wylała trochę oliwy na ranę i podpaliła, przyżegając ranę.
Tak szybko mi nie uciekniesz. potem rzuciła do swoich pomocnic.
Ocucić.
Rozległ się swąd palonego, ludzkiego mięsa, po którym Jedynka podszedł i przystawił delikwentowi pod nos otwartą fiolkę z bardzo ostro pachnącą cieczą. Rudzielec obudził się z krzykiem próbując chwycić się za nieistniejące już ramię i nagle jego krzyk ustał. Zaczął natomiast konwulsyjnie ruszać głową i szyją na wszystkie strony, próbując teraz chwycić się za gardło.
- Nie wierzę, przegryzł sobie język! - Dwójka zaryczała śmiechem tak mocno, że aż upadła na ziemię.
- I tak miał utonąć we własnej krwi, widocznie Umberlee sama zdecydował, że tak będzie zabawniej. Postawić przed ołtarzem - rzuciła ze śmiechem.
Mężczyzna zaczął konwulsyjnie rzucać się na boki, wydając z siebie ciche bulgoty, a po chwili oczy zaszły mu bielą i zesztywniał. Utrudniało to nieco Dwójce i Róży przeniesienie go pod ołtarz, jednak w końcu dały radę. Tylko leżał jakoś tak nienaturalnie.
Ellen wiedziała, że jeszcze dycha, to ostatnie chwile przed śmiercią wiele razy widziała tak pod topionych, czy to wodą czy własną krwią. Część nawet udawało jej się uratować by mogli zaznać dalszych tortur.
Podniosła głowę najemnika poderżnęła gardło i zanurzyła jego w głowę w misie ofiarnej.
Umberlee z rąk naszych ku Twojej potędze chwale i pożytkowi.
Potem rzuciła do zebranych.
- Dokonało się. Ciała za burtę
Po tych słowach wyjęła głowę najemnika z misy, w której krew wymieszała się z oceaniczną wodą.
Z jego ust wypłynęła krew i woda.
Jeśli chcesz możesz wydłubać jeszcze jego oczy.
Rzuciła do Dwójki. Potem oczyściła czarem ubranie Dwójki i Róży przy pomocy prostego czaru. Zaraz potem zajęła się oczyszczaniem przy pomocy wody morskiej ołtarzyka i naczyń liturgicznych, jedynie obrus ołtarzowy wyczyściła za pomocą trwającego czaru. Gdy już to zrobiła, tym samym czarem, oczyściła szaty, tak że były nieskazitelnie czyste, tak jak przed ofiarą.

Dwójka wzruszyła ramionami.
- Mogłabym, ale wyłupywanie ich trupowi nie daje tyle frajdy co z wciąż wijącego się robaczka. - Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Wiatr się nasilił.
- Zmienił się kierunek wiatru. Dostosować żagle! Sternik, dostosować kurs o jeden rumb na zachód! - Zakrzyknął Jedynka, a sternik precyzyjnie skonsultował z busolą zmianę kierunku.

Ellen podeszła do Jedynki.
- Proszę o pozwolenie na rozejrzenie się w zasobach żaglowca. Jak wiecie jestem również alchemikiem. Mając odpowiednie surowce jestem w stanie wytworzyć niemal każdą miksturę alchemiczną. Tylko nie proście mnie o kamień filozoficzny. - przy tym mrugnęła okiem i uśmiechnęła się.
- Możesz się rozejrzeć, ale pomiędzy jedzeniem, alkoholem, a prochem i składzikiem z bronią, nie sądzę żebyś znalazła cokolwiek, co mogłabyś użyć. - Odparł Jedynka, patrząc na horyzont przez lunetę.
Ellen skinęła głową.
- Dziękuję.
Ruszyła na poszukiwanie surowców. Potem miała zamiar zaszyć się w swojej kajucie, będącej wcześniej pewnie częścią prochowni i poeksperymentować.
Kiedy kapłanka się oddalała, z podpokładu wyskoczyła Haubica. Kapłanka nie zdążyła się nawet zorientować, kiedy jedna z jej akolitek zdołała zejść na dół, a co dopiero zdążyć cokolwiek tam zrobić. Jednak teraz wydawało się, że ma ważne wieści dla pierwszego oficera.
- Ślepakiem będziemy strzelać. - Powiedziała rozbawiona Róża. - Bo szczurek jakiś nam się zalągł w armacie czwartej i za nic cholerka mała nie chce wyjść, hihi.
- Jasne… - Jedynka zrobił dziwną minę, która wyrażała jednocześnie zdziwienie i obawę podważania opinii eksperta. - No cóż, to strzelajcie.
Haubica pokiwała radośnie głową i znów zniknęła pod pokładem.
Ellen tylko wzruszyła ramionami. Marnowanie prochu było dla niej głupota zwłaszcza na szczura. Od czego są koty. Sam używała psów i swojego złowieszczego szczura do tępienia szczurów. Żaden normalny szczur nie przetrwał do tej pory w pobliżu Cienia. Dlatego wiedziała, iż jej kajuta wolna od szczurów już Cień, a nawet Szybka, o to zadbają. Teraz dzięki więzi wiedział, iż Szybka jest leniwa najedzony, zaś Cień po przepędzeniu szczurów i człowieka spod kajuty, wrócił zadowolony i zwinął się na jednej z belek tworzących strop kajuty. Tylko błyszczące oczy Cienia były widoczne w ciemności kajuty dla Szybkiej. Ruszyła za Różą Haubicą. Zawołała nawet za nią.
- Nie wiesz czy znajdę tutaj surowce do tworzenia mikstur alchemicznych? Pierwszy pozwolił się rozejrzeć w magazynach, lecz wolę zapytać, jako że mająca pieczę nad prochem, możesz o takich substancjach mieć wiedzę.
Po krótkiej wymianie zdań z Różą, Tagrenem, Kolwenem oraz Jackiem - w tym udaremnionym ataku na jej Cienia - kapłanka zeszła na najniższy poziom pokładu w poszukiwaniu rzeczy przydatnych do alchemii. Spotkała tam Evameta, który akurat zajęty był balansowaniem między trzymaniem kurczaka w jednej ręce i jajka w drugiej tak, aby ani jednego ani drugiego nie upuścić.

Zaczęła przeglądać skrzynie i beczki, jakie znajdowały się po jednej stronie tej tak zwanej Zgnilizny. Znalazła mnóstwo cytryn, sucharki, nieco warzyw i czerstwego chleba. Było też mnóstwo prochu, kul armatnich, zapas sznurów i lontów do armat, amunicji do pistoletów i muszkietów, a także same bronie. Ellena oceniła, że z takich zapasów mogłaby spróbować zrobić coś wybuchowego albo łatwopalnego.
Owszem mogła by to zrobić, lecz to nie praca dla prawdziwego alchemika. Wszystko co już można było z tego uczynić zostało zrobione, przecież nie będzie przetwarzała prochu na składnik podstawowe. Wszystko to co mogła to usystematyzować to wszystko. Kule i proch osobno wydłużał ładowanie pistletów i muszkietów oraz dział. Kiedyś już wpadła na pomysł patronów do takiej broni i sprawdził się w cormyrskiej marynarce. Lecz potrzebowała do tego papieru, którego tu nie widziała. Nie musiał być najlepszej jakości. Miała też pomysł na doskonałe kartacze wybuchające po uderzeniu w cel prawie zawsze, w przeciwieństwie do stosowanych do tej pory, lecz potrzebował do tego skorup pocisków, siekańców, prochu ołowiu i delikatnych fiolek pękających od uderzenia. Skoro nie było tego, rozejrzała się za siecią, haczykami na ryby i linkami do nich oraz harpunami. Jeśli nie może nic wytworzyć to chociaż dostarczyć świeżego pożywienia, co tam się złowi lub upoluje harpunem.
Znalazła zarówno sieć jak i harpuny w magazynie. Wyszła z nimi na pokład, jednak nie do końca wiedziała jak się zabrać do roboty w aktualnych warunkach - jak powszechnie wiadomo, najlepiej się łowi ryby w spokojnej wodzie, gdzie ryby nie są spłoszone. Statek był w pełnym ruchu, wszak Umberlee sama pobłogosławiła ich pomyślnym wiatrem. Wysokość pokładu nad taflą wody też nastręczała wielu problemów w tej kwestii.


Potem jeszcze poszła do Haubicy.
- Macie może gdzieś tutaj papier. Porobiła bym patrony, bo jak widzę nie macie ich tutaj. Szukam też pustych szklanych fiolek do inicjacji ładunków pocisków kartaczowych. Granatów pewnie nie potrzebujesz a jeśli już potrzebujesz to sama potrafisz takie uczynić. - z uśmiechem zagadała do niziołki.
- Hę? Patrony, o czym ty pleciesz kobieto? - Róża spojrzała na nią zdziwiona, drapiąc się po głowie.
- Widać, że ta nowość przyspieszająca ładowne pistoletów i muszkietów a czasem nawet dział jeszcze tutaj nie dotarła. - podrapała się po głowie zanim objaśniła. - tworzysz z papieru tutkę, w której masz odmierzoną porcję prochu i kule razem, zawijasz i umieszczasz w specjalnej torbie nazywanej ładownicą. Potem wystarczy tylko o wyjąć taki ładunek odgryźć kulę, wsypać proch papier na przybitkę, ubić, kula wilgotny papier do uszczelnienia kuli i przybić, Łatwiej i szybciej pokazać niż wytłumaczyć. Nie męczysz się z prochownicą, osobną przybitką, kulą i flejtuchem. - potem uśmiechnęła się promienie.
- No nie wiem... - Haubica znów podrapała się po głowie. - W środku walki i tak nikt nie myśli o szybkim przeładowywaniu pistoletów. Pach! - Tu wymierzyła w Ellenę z palca. - Jeden strzał, a potem chłopcy przechodzą do rękoczynów. Poza tym nie wiem czy znajdzie się wystarczająco dużo papieru, żeby to sensownie zrobić, zdaje się że kapitan trzyma u siebie kilka arkuszy o takiego formatu. - Tu pokazała dłońmi rozmiar mniej więcej ośmiu cali na czternaście cali. - Myślę, że rozsądniej by było pomyśleć o tym po dopłynięciu do Waterdeep.
Ellen westchnęła, wzruszyła ramionami.
- Zatem jak wiele innych rzeczy musi to poczekać do Waterdeeep. Jeśli będę to robić to już jako oficer na nowym żaglowcu. Strasznie marnie wyekwipowany ten żaglowiec jak widzę. Bez ładu i składu. Żywe zwierzęta na mięso, jakby nie słyszał płatnik o soleniu i suszeniu mięsa. Jak jakiś statek kolonizatorów a nie piracki okręt. - żachnęła się. Potem jednak uśmiechnęła się do Róży.
- Nim jednak odejdę pokażę, ci jeśli tylko chcesz, jak robić takie patrony.
- Hmm… - Róża zatrzymała się w pół ruchu. - A pokaż, co mi szkodzi.
Ellen wyjęła odpowiedni kawałek zapisanego papieru. Szybko utworzyła tulejkę nasypał odpowiednia ilość prochu dla pistoletu dorzuciła kulę i zawinęła.
- [i] Bardzo proste a walce na odległość pomiędzy pokładami, nim jeszcze dojdzie do abordażu bardzo przydatne. Skraca się czas ładowania mając przygotowane kilka takich ładunków.[i] podała ładunek Haubicy.
- Ty, ale fajniutkie! - Róża zeskoczyła z armaty, którą akurat smarowała i wzięła zawiniątko w rączki. - I to tutaj się urywa i wsypuje do pistoletu? No genialne! Może wreszcie chłopców uda się przekonać do porządnej broni, bo większość z nich wciąż woli staroświeckie kusze.
- Też dobre. Jednak kusz sześciu ze sobą nie poniosą na wrogi pokład a sześć pistoletów załadowanych już mogą.
Haubica skinęła głową.
- Z drugiej strony po wejściu na wrogi pokład raczej martwią się o ostrą szablę, niż pistolet czy kuszę. - Zachichotała i wróciła do smarowania armaty.
- Gdyby tak wszyscy myśleli, to nadal na morzach prym wiodły by galery. Mamy szczęście są ludzie światli o otwarci na nowości. - powiedziała mrugając do Róży.
Potem wróciła do swoje kajuty na spoczynek.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline