Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2016, 10:50   #188
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Caldwen… po zwycięstwei zachował się tak jak sugerował sposób w jaki się poznali. Spił się dosyć szybko. Przespał całą hecę z inkwizytorem i dopiero od Lajosa się poznał tę historię. “Że co?! Czemu mnie nie obudziliście!?” bardziej narzekał niż pytał. Potem musiał odespać kaca i tak dalej i podobne. Generalnie był bardzo mało użyteczny i rozmowny w najbliższym czasie…

* * *

- Dobra. Czyli teraz syn kowala, mam rację? - zapytał Caldwen drużynę następnego dnia, już dosiadając swego knura.
- Tak, byłabym wdzięczna za pomoc w tej sprawie. Zwłaszcza, że pomogłam w waszej wyprawie na cmentarz - oświadczyła Hotarubi.
- Słowo się rzekło, twoja pomoc była nieoceniona a ja z wielką chęcią pomogę kolejnemu biednemu mieszkańcowi tej zacnej mieściny- Zapewnił Lajos.
- Tak! Trzeba rozwiązać tą sprawę. A potem chyba bronie miotane kupimy, by zabijać bestie w Caldwenowych dołach - dodała paladynk

Po krótkich przygotowaniach i zaopiekowaniu się ekwipunkiem wspinaczkowym Ameiko ruszyli w drogę ku północnej części miasta. Szybko dotarli na Brzeg Śmieciarza wybrzeże zgodnie ze swą mało chwalebną nazwą służyło za wysypisko śmieci miasta gdzie mieszkańcy znosili niepotrzebne graty. Pozostawiano je na plaży poniżej klifu gdzie morze robiło już z nimi swoje oczywiście przy “pomocy” goblinów które były znane z zawłaszczania śmieci pozostawiane przez cywilizację. Oczywiście praktyka ta nie była pochwalana przez lokalnych druidów i wyznawców Gozreha na czele z jego lokalną kapłanką ale miasto jakoś nie śpieszyło się do zmiany swych przyzwyczajeń.

Ameiko nie kłamała gdy mówiła że wyspa znajdowała się może rzut kamieniem od wybrzeża tylko że nie była to taka zwykła wysepka. Najbliższy brzeg znajdował się w odległości około dwudziestu czterech metrów, problem był taki że nie było żadnego pomostu zaś właściwa wyspa na której mieszkał niegdysiejszy rzeźbiarza i morderca znajdowała się na wygładzonej przez wodę kamiennej “kolumnie” o wysokości około trzydziestu sześciu metrów. Czekała więc ich nie lada wspinaczka choć zgodnie z sugestią najłatwiej było by się tam dostać zboczem gdzie kiedyś zbudowano schody. Rzeczywiście w miejscu tym gdzieniegdzie wystawały jeszcze fragmenty dawno zburzonej konstrukcji zaś skała nosiła ślady obróbki w paru miejscach były widoczne osierocone kamienne stopnie.
- Myślę, że powinnam dać radę się wspiąć i iść na zwiad.Byłam w tym szkolona. Może uda mi się znaleźć stabilniejszą drogę. Jeśli ten pierścień naprawdę działa to powinnam mieć jeszcze większe szanse na wyjście bez szwanku. -zaoferowała Hotarubi.
~Ale bałagan! Jak to możliwe żeby tacy mili mieszkańcy miasta byli takimi flejami!~ Pomyślał wstrząśnięty Lajos
Słysząc pomysł Harutobi pokiwał głową zdjął pierścień i rzucił go wojowniczce - Doskonały pomysł jak wejdziecie to zrzucie go na dół to kolejna osoba założy i się wespnie. My tymczasem zdejmiemy zbroje, szczególnie Pani Arabel bo w tej stali to prędzej nogi sobie połamiecie niż wejdziecie gdziekolwiek - Rzekł po czym, zaczął ściągać swoją skórzankę.
- Dziękuje panie Lajosie - odparła obwiązując się w pasie dodatkową liną.
- Nie ma za co to logiczny pomysł musiałbym być chciwym kretynem żeby nań nie przystać
Arabel gdy minęli śmieciowisko doszła do wniosku, że ktoś powinien tu zamieszkać aby pilnować resztek cywilizacji i pracować nad resocjalizacją goblinów. Gdy wrócą do miasta przedstawi radzie miejskiej tę propozycję. Gdyby nie to, że ma ruszyć na wyprawę z Ami, to sama by to zrobiła. Gdy dotarli do tego kamiennego filaru, Hotarubi zaczęła się wspinać. Trzeba przyznać, że miał iście kocie ruchu. Te zgrabne ciało napinające się przy każdym…
Arabel postanowiła przyjżeć się niebu.

Hotarubi Wspinaczka: brak zagrożenia 10+5+5 Pierścień+2 Sprzet-5Szybkie tempo=17 vs ST 10


Hotarubi nie miała żadnych problemów w czasie wspinaczki właściwie z wyposażeniem wspinaczkowym oraz magicznym pierścieniem było prawie że spacer i od razu mogła narzucić sobie szybkie tempo w mniej niż minutę udało jej się dotrzeć na szczyt. Tam powitało ją stadko mew które rozpierzchło się gdy tylko wychyliła głowę, wyspa nie była mała na szczycie rosły tu nawet drzewa w sporych skupiskach. Szybko też dostrzegła starą dawno nieużywana ścieżkę w odległości około czterdziestu metrów widać było cel ich podróży czyli ruiny spalonego domu teraz było tylko trzeba sprowadzić tu resztę…
- Rubi, wzięłaś ze sobą linę? Bo jak nie, to będę musiała zdjąć zbroję i ją wnieść na górę - paladyn westchnęła
- Już wam zrzucam. Tylko znajdę coś stabilnego do przywiązania jej! - zawołała ninja. Przywiązała jeden koniec linii do jednego ze stabilniejszych drzew. Drugi koniec wyrzuciła w dół ku towarzyszom.
Arabel jednak postanowiła zdjąć zbroję jak będzie się wspinać. Potem zaczęła się wspinać.

Hotarubi nie miała zbyt dużego wyboru do przywiązania liny jak jedno z drzew zlokalizowane bliżej urwiska, gdy tylko się zbliżyła zdała sobie sprawę że część gałęzi i pnia było przyozdobione rzeźbieniami przedstawiającymi przeróżne ptaki, właściwie jak się rozejrzała to mogła stwierdzić że wszystkie drzewa na wyspie musiały posłużyć artyście do doskonalenia swego rzemiosła. Żurawie, sokoły, gołębie, orły, wróble i wiele innych drewnianych wizerunków ptaków przyozdabiały wszystkie drzewa jak okiem sięgnąć, oczywiście nie wszystkie zniosły dobrze próbę czasu. Po przymocowaniu liny opuściła ją wraz ze sprzętem wspinaczkowym i pierścieniem na dół, sznura ledwo starczyło ale mimo wszystko był w ich zasięgu.


Wspinaczka: Pierścień +5, Lina i sprzet wspinaczkowy +4 Razem+9
Arabel +4+9=>10+13=23
Lajos -1+9=>10+8=18
Caldwen -2+9=>10+7=17
Arija: +1+9=>10+10=20



Arabel bez ograniczeń zbroi dość szybko dotarła na szczyt i mogła podziwiać widoki oczywiście po uprzednim przekazaniu sprzętu swym kompanom na dole. Wkrótce powtarzając ten proces wymiany wyposażenia cała drużyna znalazła się na szczycie porzuconej wyspy.
Arabel odziana w kubrak i spodnie półcienne wspięła się na szczyt. Gdy rozejżała się wokół serce zamarło jej gdy zobaczyła jak przyozdobił drzewa rzeźbiarz.
- Toż to obłęd. Jak ludzie mogli nie zdawać sobie sprawy, że to był szaleniec i morderca. Trzeba będzie spalić to, spalić do gołej ziemi
- O tym się jeszcze pomyśli, ale najpierw trzeba przeszukać okolicę. Po spaleniu nie będzie czego... -poleciła jej Hotarubi,
- Więc w drogę! - zarządził gnom, dziarsko wyciągając palec przed siebie. Po dwóch krokach odwrócił się do reszty -Poczekajcie tu, gdy ja, z Hotarubi, udamy się na zwiad. Lajos… znasz procedurę - zwrócił sie do kapłana i nawiązał z nim połączenie. Potem ruszył przed siebie[/i]
Lajos pokiwał głową był zadowolony z udanej wspinaczki i wcześniejszych ładnych widoków gibkich towarzyszek zaczął zakładać zbroje słuchając nucącego w jego myślach gnoma.
- Okolicę też przydałoby się obejrzeć. Nie tylko dom - zauważyła ninja

Zwiad
Skradanie:
Hotarubi 9+9=18
Caldwen 14+15=29
Percepcja:
Hotarubi 15+5=20
Caldwen 11+11=22


Gdy ich kompani zajęci byli przywdziewaniem swych pancerzy po wspinaczce Caldwen wraz z Hotarubi skierowali się w stronę ruin domu ostrożnie badając okolicę. Wyspa była zaskakująco spokojna choć mogli przypuszczać że na drzewach gnieździły się jakieś ptaki co było ironiczne biorąc pod uwagę rzeźby. Oczywiście samo miejsce było na swój sposób intrygujące ale też niepokojące biorąc pod uwagę że rzeźby miały już swoje lata mogły czasem sprawiać upiorne wrażenie, mogli się tylko zastanawiać ile czasu szalony rzeźbiarz poświęcił na przygotowanie swego prywatnego lasu rzeźb.
Gdy dotarli do do zgliszczy domku ostrożnie go okrążyli szybko zauważając w rumowisku kilka ciekawych rzeczy, trudno było przegapić że podłoga była wykonana z drewna poza jednym miejscem gdzie dostrzegli kamienną powierzchnię która szybko okazała się być kamienną płytą, oczywiście potrzebowali wpierw odgarnąć kawałki drewna i resztek sufitu by móc w ogóle ją ruszyć. Co ciekawe sama płyta wyglądała na dość starą znacznie starszą niż reszta domu może nawet starożytną ?
W kącie domu który musiał być kiedyś pracownią dostrzegli reszty szafki ale to co przykuło ich uwagę było małe drewniane pudełko które ocalało z pożaru, mogli się tylko zastanawiać nad jego zawartością.
Jednak nie tylko ruiny były ciekawe parę metrów za domem zauważyli ślady, ziemia w paru miejscach była rozorana jak gdyby jakaś istota ze sporymi szponami tutaj krążyła. Ślady te prowadziły na północny wschód wzdłuż krawędzi klifu…
Pytanie czy zamierzali za nimi podążać czy też przygotować się na możliwe spotkanie z istotą która mogła je zostawić.
- Sugerowałabym przygotować się na spotkanie z… tą istotą. Nie podobają mi się te pazury… - powiedziała Hotarubi.
Arabel ubierała zbroję nieufnie łypiąc na gniazda na przerobionych drzewach.
- Przypuszczam, że te ptaki mogą zechcieć zrzucić linę na dół, aby nas tu uwięzić i pożywić się na naszych ciałach, gdy będziemy umierać z głodu - mruknęła paladyni i poszła do reszty
- Co tam? Znaleźliście zwłoki - potem zobaczyła ślady pazurów
- Serenae… Niech to będzie zwykła wyverna albo smok - błagała paladyni
Caldwen po raz kolejny poczuł potrzebę podrapania się po potylicy na komentarz Arabel. A niech tam chrzani… ważne, że mieczem dobrze macha.
- Sprawdzę te ślady. W razie czego jesteśmy w kontakcie.
Poinformował drużynę gnom i ruszył zobaczyć co to za paskudztwo się tutaj kręciło.
Ewangelista po ubraniu zbroi doszedł do wniosku że nie nadaje się na straż tylną więc ruszył śladem pozostałych - Nie martwcie się Arabelo z pomocą naszych boskich patronów i przyjaciół poradzimy sobie z każdym pokracznym ptaszydłem- Nie rozumiał do końca problemów z jakimi zmagała się paladyn lecz bardzo chciał jej pomóc i pocieszyć.

Drużyna zebrała się przy ruinach domu zaś Caldwen ruszył po śladach sprawdzić z czym mieli do czynienia, poprowadziły go trzydzieści metrów na północ do krawędzi urwiska gdzie wyglądało jak gdyby to stworzenie po prostu skoczyło lub odleciało. Szybko jednak spostrzegł na wschodzie podobne ślady oraz stertę kamieni tworzącą jak by gniazdo zbliżając się ostrożnie mógł dostrzec porozrzucane kości, część chyba należała do zwierząt niektóre chyba do goblinów a może rozumnych ras ? Musiał by o to spytać kogoś obeznanego w anatomi.

Lajos: Sztuka przetrwania: 9+5=14v15 Częściowy sukces


Kapłan w między czasie mógł samemu obejrzeć ślady nie miał wystarczającej wiedzy ale mógł stwierdzić że stworzenie to musiało być mniej więcej wielkości średniego konia i być czworonożne choć nie miał dość doświadczenia by móc powiedzieć coś więcej, choć miał dziwne wrażenie ze ze śladami było coś nie tak jak by to co je zostawiło unikało stawania na przednich kończynach.


Caldwen beztrosko wszedł do gniazda. Wziął jedną z kości, które uznał za kość udową i przyłożył do swojego, by oszacować rozmiary. Generalnie czy ofiary były wzrostu człowieka, czy bardziej Caldwena. Jednak zachowując nonszalancką postawę wypatrywał jednym okiem czy coś dużego nie przyleci by go zjeść. Na coś takiego chciał być gotów.
Legowisko było pełne kości więc miał z czego wybierać część była zapewne zwierzęca te kilka które pasowało do jego nogi mogło należeć do goblinów, gnomów lub niziołków musiał by się o to spytać Lajosa lub Arabel. Było też całkiem sporo kości które mogły należeć do ludzi lub innych ras o zbliżonym rozmiarze no i nieliczne które mogły należeć do koni lub ogrów. Nie dostrzegł też żadnego zagrożenia więc mógł wrócić do swych kompanów ze swym znaleziskiem.

Caldwen Wiedza: Lokalna 16+9=25
Arabel: Leczenie 15+5=20
Lajos: Leczenie 10+7=17


Gnom mógł się zastanawiać co za stwór założył by gniazdo tak blisko miasta ale nie przypominał sobie by w okolicy były jakieś wielkie ptaszyska, niższe smoki były zaś zbyt agresywne by zakładać gniazda w takim miejscu a prawdziwe zbyt inteligentne. Gniazdo sprawiało jednak wrażenie jak by należało do istoty całkiem rozumnej ale co mogło by być na tyle dyskretne by odwiedzać wyspę i nie zostać dostrzeżonym przez tutejszych mieszkańców i straż ? Chyba tylko nieuchwytny i mityczny Diabeł z Sandpoint o którym już od dawna krążyły legendy…

Arabel wraz z Lajosem po oględzinach mogli stwierdzić że kości przyniesione przez gnoma należały głównie do zwierząt, goblinów nieliczne były ludzkie przyniósł im też kilka kości których miejsce było w ramionach a nie nogach. Ślady na gościach nie były świeże miały co najmniej miesiąc jeśli nie więcej. Stwór musiał też dość długo przeżuwać gnaty pozostawił ślady bardzo ostrych zębów mogli wywnioskować po zniszczeniach że bestia musiała mieć dość mocną szczękę pełną ostrych kłów jak jakiś smok…
Arabel z trudem się opanowała. Może to tylko jakiś latający jaszczur. Nie wiadomo jeszcze.
- To znaleźliście coś w domku, na przykład schody do podziemi? - zapytała paladyn
W tym czasie Hotarubi kontynuowała dalszy zwiad wśród ruin.Spróbowała otworzyć drzwi do ruin domku.
 
Arvelus jest offline