Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2016, 21:56   #5
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
- Boli! Kurwa, jak to boli! - wrzeszczał urzędnik, przyciskając ręce do brzucha. Usłyszawszy jakiś dźwięk obok, odchylił lekko głowę do tyłu, wkładając w to wiele energii. - Kto tam? Proszę… pomóż.

Odgłosy te wydawała oczywiście elfka, która w iście brawurowym stylu, w kilkanaście sekund zdołała pokonać ścianę kamienicy i znaleźć się na dolę. Zdarła sobie przy tym nieco ręce, ale nie miała teraz czasu przejmować się sobą. Natychmiast podbiegłą do leżącego i jęczącego (co raz ciszej) na bruku urzędnika.

- Kim była osoba, z którą rozmawiałeś? Co jej dałeś? - pytała. Nie musiała długo szukać rany. Ręce urzędnika wcześniej kurczowo zaciśnięte na klatce brzuchu, rozluźniły się odsłaniając krótki bełt zagłębiony do połowy w jego ciele. Szybkie obmacanie kieszeni i mieszka przy pasie urzędnika, nie przyniosły nic, co mogłoby przynieść jej informacji. Ot kilkanaście złotych monet, zdobiony rapier oraz sztylet, haftowaną chusteczkę i okrągły, srebrny zegarek - urządzenie, wymyślone i wprowadzone do użytku codziennego przez gnomy nie dalej niż 10 lat temu. Nawet pozbawione zdobień, były wartę małą fortunę.

- Ah. Boli… On… Nie wiem kim… był... K… K… Książ… Co… się dzie… Przestaje cz… - urzędnik z trudem mówił. Jąkał się jeszcze przez kilka chwil, po czym nie był już w stanie wypowiedz ani słowa.

Elfka przyjrzała się dokładniej ranie. Wyglądała okropnie, jednak nie powinna zabić go tak szybko. Dopiero po chwili poczuła znajomy zapach, dobywający się z bełta. Trucizna. Ilithyia znała się na niej dobrze. Szybko stwierdziła, że nie ma do czynienia z jakimś zaawansowanym alchemicznym specyfikiem, a raczej jadem jakiegoś zwierzęcia. Środek miał za zadanie jedynie sparaliżować ofiarę, a w istocie zabiłaby go rana.

- Pomogę ci - rzekła elfka, rezygnując z pościgu za tajemniczym gondolierem.

Jak się jednak okazało, mężczyzna nie dość że sparaliżowany, to jeszcze okazał się nad wyraz ciężki. Po przejściu, z nim zawieszonym na jej plecach, dwóch przecznic, elfka z trudem łapała powietrze. Zaś do jej znajomego cyrulika Javiera pozostało przynajmniej trzy razy tyle drogi. Elfka miała już zrezygnować, godząc się z niepowodzeniem, gdy kątem oka, podczas krótkiego postoju, dostrzegła znajomy kształt kołyszący się na wodzie przy brzegu kanału. Postawiła rannego mężczyznę na ziemi, po czym z nadzieją w sercu, podeszła by upewnić się w swoich przeczuciach. Nachyliła się i jednym ruchem ręki odkryła kawałek płótna przykrywającego… gondolę - starą i ewidentnie nie używaną od dawna. We wnętrzu znajdowało się nieco naderwane z kilku storn wiosło i…

Instynktownie odskoczyła do tyłu, gdy coś poruszyło się gwałtownie we wnętrzu i wydało groźny warkot. Jej ręka znalazła się już na rękojeści katany, gdy spod płótna wyłoniła się włochata głowa psa, który szczerzył kły i łypał na nią groźnie, najwyraźniej gotowy do ataku. Ta reakcja wydała się elfce dosyć nietypowa. Ale tylko do czasu. Szybko między nogami zwierzęcia, nie dostrzegła plątające się dwa małe szczeniaki. Ich matka najwyraźniej niechętna była, by oddać komuś schronienie jej potomstwa.
 
Hazard jest offline