Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2016, 23:00   #106
Eleishar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
DRUŻYNA W PIZZERII

Skaar w sumie nie był pewien, o czym rozmawiać z nowo poznaną ekipą. Wydawali się mili i raczej zagadanie nie stanowiłoby problemu dla większości, ale on nigdy nie był jakiś specjalnie wygadany. Gdy zobaczył jak szybko Jazzman wsuwa pizzę, zaświtał mu w głowie szatański plan...
- Jack! Wyzywam Cię! - zawołał przez stół do speedstera - Przekonajmy się kto szybciej wciągnie dwadzieścia kawałków tej pizzy!
- Czyżbyście chcieli się szybko nabawić niestrawności? - Zapytała Victoria, uśmiechając się lekko i biorąc delikatny gryz pizzy, niczym dama.
- Myślę, że ani jednemu, ani drugiemu to nie grozi. - Hawkeye się zaśmiał. - Jak się póki co czujecie w posiadłości? Czeka was jeszcze zwiedzanie podpoziomów i w końcu musimy zacząć treningi, ale na wszystko przyjdzie czas. Póki co cieszmy się chwilą. - Clint siorbnął Pepsi z kubka.
Zafina zatrzymała w połowie zjedzony kawałek pizzy i spojrzała na Clinta.
- Ta rezydencja ma jeszcze podpoziomy?
-Kobiety... krzty ducha rywalizacji... - westchnął teatralnie młody mutant, po czym ugryzł swój kawałek, nie było sensu siedzieć o pustym brzuchu aż Jazzman się zdecyduje - Chałupa jest prima sort, choć nie wiem jeszcze jak się w niej mieszka. - odparł Bartonowi z uśmiechem.
- Tak, mi mieszkanie także się podoba - powiedziała Aceline, biorąc do ręki kawałek pizzy z serem - Skaar, jesteś dosyć młody, co Cię zainspirowało do zostania superbohaterem w tak młodym wieku?
-Jak się ma takiego ojca, to chce się mu przynajmniej dorównać, czyż nie? - odparł jej Skaar - A że geniuszem jak Banner nigdy nie będę, to robię użytek z tego co zostawił mi Hulk.
- Hm, rozumiem - odparła Europa, biorąc mały gryz pizzy - Ja zostałam wybrana jako bohater i raczej nie mam dużego wyboru. Myślę, że gdybym przestała być bohaterką, to Duch Europy odebrał by mi mój dar. Plus, zawiodłabym go. Ją, właściwie, bo to kobieta.
-Nie widzę powodu do narzekania, żywot bohatera to coś o czym niejeden marzy, a w dzieciństwie chyba każdy marzył. - uśmiechnął się do niej.
- Owszem, każde dziecko marzy o byciu superbohaterem. Ale zauważ, to także wielka odpowiedzialność... i niebezpieczeństwo. Osobiście Cię podziwiam, sama w takim wieku nigdy bym nie została herosem.
-Niektórzy nie mieli wyboru. Nikt nie pytał ich o zdanie. - Mruknął pesymistycznie Cable i zajął się mieleniem w zębach kolejnego kawałka pizzy. Najwyraźniej Zafina wiedziała o co mogło mu chodzić. Podniosła swoją szklankę z napojem jak do toastu i kiwnęła głową.
-Nie wiem co wy wszyscy macie do mojego wieku... - westchnął Skaar - Nie jestem dzieckiem.
- Wybacz, nie chciałam, żebyś się poczuł urażony - Lady Europa uśmiechnęła się - Zauważ jednak, że mówiłam o Twoim MŁODYM wieku, nie o tym, że jesteś DZIECKIEM - skinęła Skaarowi głową.
- Wiesz, twój wygląd sprawia, że łatwo się pomylić. Ile tak naprawdę masz lat?
-A to już moja słodka tajemnica. - zachichotał młodzieniec, choć rozumiał że w swojej kompaktowej formie budził raczej skojarzenia z dzieckiem niż superbohaterem.
- Szkoda - westchnęła słodko dziewczyna. - Nie lubię tajemnic, a wydawałeś się intrygujący.
-Może kiedyś się dowiesz. - puścił jej oczko.
- Może. Warto jednak żebyś coś o sobie opowiedział. Zwłaszcza jeżeli mamy razem współpracować.
-Cóż mogę rzec... - Skaar zamyślił się na chwilę - Jak wspomniał Steve jestem synem Hulka i wokół tego oscyluje znacząca część mojej mocy. Dysponuję porównywalną siłą i podobnie jak mojego ojca mnie również niemal nie sposób zranić, czasami bywam też równie wybuchowy. Oprócz tego, jak mogliście zobaczyć w rezydencji, posiadam umiejętność kontrolowania ziemi oraz skał. To chyba na tyle.
- Kontrolowanie ziemi oraz skał? - spytała, mocno marszcząc brwi. - Co przez to rozumiesz?
-Mogę je kształtować wedle upodobania, scalać, wypiętrzać, czy obniżać, a w razie potrzeby również niszczyć. - odpowiedział Zafinie - Coś Cię martwi w związku z tym?
- Martwi? - Dziewczyna przeciągnęła się próbując zamaskować drżenie głosu - Po prostu jest to dość podobne do moich własnych umiejętności ale rozciąga się na więcej elementów niż tylko ziemia. Skoro jednak mówisz, że jesteś prawie tak samo silny jak Hulk to współczuje już temu kto z nami zadrże.
Zaśmiała się głośno, ale tak naprawdę to co usłyszała ją przeraziło. Ktoś kto kontroluje esencję Ziemi. Bez odpowiedniej czci czy namaszczenia wyrywa tajemnice bogini Gai i próbuje je nagiąć do własnej woli. To nie jest coś nad czym będzie łatwo przejść do porządku dziennego.

- Czym tak właściwie jest ten twój Duch Europy? - Cable nagle zmienił temat zwracając się do Aceline.
- Ahhhh... - kobieta rozmarzyła się na chwilę - Duch Europy to piękna blondynka na białym byku. Z tego co się orientuję przez wiele lat nie miała żadnej mocy sprawczej aż tu nagle BUCH - i nagle ją ma. To chyba Unia Europejska dała jej tyle mocy... a może to Duch dał moc Unii? Sama nie wiem. W każdym razie Duch Europy przez ostatnie pół wieku rósł w siłę, aż w końcu był na tyle potężny, by natchnąć swojego wybrańca, czyli mnie. Rzadko go widuję, ale wiem, że trzyma nade mną pieczę i troszczy się o mnie. Mamy głęboką, duchową relację.
- A ja zawsze się zastanawiałam, czy w Europie jest tak samo fajnie, jak w Stanach. - Wtrąciła Victoria, kończąc swój kawałek pizzy. - Ponoć w Paryżu jest genialnie, ale nie miałam jeszcze okazji odwiedzić. No i Mediolan - stolica mody. Czy w EU dostęp do broni jest tak powszechny jak u nas? - Spojrzała na Aceline, poprawiając okulary.
- Oh nie, w USA dostęp do broni to prawo konstytucyjne, w Europie nie (może z wyłączeniem Szwajcarii, ale to poza Unią). Ale tak, w Europie jest bardzo ładnie, mamy mnogość kultur i języków na stosunkowo małym kontynencie. W mojej ojczystej Belgii potrzebujesz jakiejś pół godziny żeby dostać się do trzech innych państw. To bardzo przydatne, EU jest znacznie bardziej multikulturowa i multijęzyczna niż Stany będą kiedykolwiek
-Szwajcaria i Belgia mają świetną czekoladę. - robiąc przerwę od wsuwania pizzy wtrącił Skaar, który jak to nastolatek uwielbiał słodycze. - Eh, w tym tempie pizza się skończy, zanim Jack się zdecyduje. - udał zasmuconego.
- Owszem, sama muszę importować wyroby czekoladowe ze Starego Kontynentu. Czekolada w USA nie jest zła, ale jak całe życie jest się przyzwyczajoną do najwyższej klasy... - stwierdziła Aceline, biorąc kolejny mały gryz pizzy.
- Pięknie, naprawdę pięknie. - Rozmarzyła się Hand. - Będę musiała koniecznie tam polecieć, ponoć Hiszpania latem jest fantastyczna.
- Możecie mnie nazwać konserwatystą, ale mi nie w smak ruszanie się z naszego pięknego kraju. Chcę śniegu, jadę na północ, chcę lata, jadę na południe, nie muszę odwiedzać jakichś Hiszpanii i innych takich. - Barton wzruszył ramionami.
- Dzięki Strefie Schengen my także możemy swobodnie podrózować w granicach terytorialnych EU. Plus jest taki, że ciągle zacieśniamy naszą jedność. To piękne uczucie podrózować po innych krajach i mieć świadomośc, że masz tylu braci i sióstr. Mam wrażenie, że Europa coraz bardziej się jednoczy, a Stany... no cóż, tu jest silny polityczny podział na konserwatywne Południe i postępową Północ. Kiedyś nawet mieliście z tego względu wojnę domową - coś, co w EU byłoby niemożliwe.
- Zgodzę się z Aceline. Europa jest niesamowitą mieszanką kulturową. Moze jeszcze kiedyś się o tym przekonasz Clint. Warto poznawać nowe rzeczy. - Zafina wyprostowała się i przetarła usta chustką. Dla niej te kilka kawałków wystarczyło. Trzeba było przyznać, że naprawdę jej smakowało, ale nie mogła sobie pozwolić na taką dietę. - Toast. Za różnorodność!
-Za różnorodność! - Skaar wzniósł swoją szklankę.

Zafina zwróciła się w kierunku Cable.
- Mówiłeś, że w instytucie, do którego się udaliście, znajduje się twoja córka, prawda?
- Mhm... Chwilowo tam mieszka. - Cable pokiwał głową odpowiadając na pytanie Zafiny dotyczące jego córki i z namysłem wpatrując się w ludzi przechodzących za oknem. - A co do tego, że multikulturowość Stanów, nigdy nie dorówna Europejskiej, to Aceline ma rację.- Dodał i wziął kolejny kęs pizzy.
- Muszę powiedzieć, że mnie to zdziwiło - nie dała się zbić z pantałyku. Położyła głowę na dłoniach. - Nie wyglądałeś na rodzinny typ.
Nathaniel przełknął ostatni kęs i przez chwilę tkwił w bezruchu. Później jednak skupił uwagę na Zafinie.
- Bo nie jestem rodzinnym typem. Moja córka jest wyjątkowa. Kiedy przyszła na świat, Cerebro, maszyna której Charles Xavier używa do lokalizacji mutantów, eksplodowało. Kiedy była niemowlęciem, wdarłem się do domu jej biologicznych rodziców z bronią w rękach i porwałem ją. Kilka minut później do domu wdarła się grupa fanatyków religijnych z sekty znanej jako Purifiers, którzy zamordowali jej rodziców, wymordowali zresztą całe miasteczko przy pomocy miotaczy ognia, wierząc, że jedno z dzieci ma być czymś w rodzaju antychrysta. Nie zawsze możemy uratować wszystkich, dlatego też nigdy nie uważałem się za bohatera. Przez czternaście lat ścigało nas około dziesięciu organizacji terrorystycznych, pochodzące z przyszłości androidy, mordujący dzieci skurwiel o pseudonimie Bishop, mój własny brat, grupa zwyrodniałych mutantów o nazwie Marauders dowodzona przez człowieka znanego jako Mr. Sinister, nawet X-Men pod wodzą Wolverine’a sformowali drużynę pościgową, żeby mnie dorwać. Z początku X-Men nie wierzyli w moje dobre intencje. Nie zostałem jej ojcem dlatego, że lubię dzieci, zostałem nim bo tylko przy mnie mogła przeżyć, z czasem Xavier i Wolverine to zrozumieli… W każdym razie, kiedy ukrywasz się z kimś przez czternaście lat, to rodzi się między wami jakaś więź. Patrzyłem jak z niemowlęcia staje się młodą kobietą, uczyłem ją chodzić, mówić, potem posługiwać się bronią. Kiedy powiedziałem jej co stało się z jej prawdziwymi rodzicami, stwierdziła, że i tak zawsze będę jej tatą, to dobre dziecko. – Nathaniel uśmiechnął się pod nosem i upił duży łyk ze szklanki z colą.
- Hm... - Aceline zamyśliła się przez chwilę - Nie wydajesz się taki na pierwszy rzut oka, ale wygląda na to, że dobry z Ciebie ojciec. Twoje dziecko musi Ciebie bardzo kochać.
-A myślałem, że tylko ja tu mam zwariowaną rodzinkę. - wtrącił się Skaar chichotliwie, chcąc trochę rozładować ten ołów który Cable wniósł właśnie do atmosfery spotkania.
- Moja matka była ciepłą i troskliwą kobietą… Może coś po niej odziedziczyłem. – Nathaniel wzruszył ramionami, nie nawykł do wysłuchiwania tego typu komplementów i trochę go to zakłopotało.
-Wiesz Nate, mogę tak do Ciebie mówić? Ja swojego ojca poznałem, gdy próbowaliśmy się wzajemnie pozabijać, więc niezależnie od tego co Tobą kierowało zdecydowanie w obowiązkach ojcowskich spisywałeś się lepiej. - Skaar wydawał się nieco zamyślony, dla dania sobie chwili ugryzł kawałek pizzy - Koniec końców jakoś ogarnęliśmy stosunki rodzic-dziecko, ale uwierz momentami było naprawdę gorąco.
-Nie możesz, może kiedyś… Ale tak czy inaczej, cieszę cię, że pogodziliście się z ojcem. – Nathaniel uśmiechnął się do Skaara. Nie chciał, żeby chłopak pomyślał, że jest do niego wrogo nastawiony, ale dał do zrozumienia, że nie lubi zbytniego spoufalania.

Jack słuchał dyskusji grupy napychając się pyszną pizzą dopiero słysząc wymiane pomiędzy Natem a Skaarem przystopował na chwilę - Shit! A Ja myślałem że u mnie jest ciężka sytuacja domowa współczuje wam. Jak jeszcze chcesz próbować tych zawodów na poprawę humoru to proszę bardzo pod warunkiem że ktoś ma stoper, wcześniej nie wyłapałem twojej oferty bo musiałem zaspokoić pierwszy głód po bieganiu za sprawunkami więc teraz możesz mieć szanse na wygraną - Rzucił z uśmiechem.
-Ależ ja mam całkiem dobry humor. Zdarzało się mieć w życiu pod górkę, ale to każdego spotyka, nie ma czego współczuć. Serio Jack, nie przejmuj się. - młodzieniec zwrócił się do speedstera - Clint, będziesz sędziował? - zapytał Hawkeye'a, dając Jazzmanowi do zrozumienia, że w zawodach chętnie weźmie udział.
- Jestem zbyt zajęty - odparł wesoło Barton, napychając usta pizzą. - Niech Victoria sędziuje. - Szturchnął delikatnie kobietę.
- Ja? - Hand uniosła brew i zerknęła najpierw na Skaara, a potem na Jacka. - No dobra, niech wam będzie. A myślałam, że będę zajmować się poważniejszymi rzeczami w nasze drużynie. - Uśmiechnęła się szeroko, odsłaniając białe, równe ząbki.
-Gotuj się Jack! - zawołał Skaar i obaj wzięli w dłoń po kawałku, czekając na znak że mogą zaczynać.
- Wybaczcie, nie będę w tej sytuacji kibicem - odparła z uśmiechem wstając od stołu po czym ruszyła do toalety, jak zwykle zwracając uwagę mijanych osób swoim ruchem bioder.
Victoria uniosła rękę na wysokość barków, popatrzyła na zniecierpliwionych chłopaków, po czym opuściła ją, dając im znak, że mogą zaczynać. Poszli łeb w łeb, wrzucając do ust jak największe kawałki placka, a z boku wyglądało to, jakby dwa prosiaki rozsiadły się przy stole. Przez moment Jack był o pół kawałka szybszy, ale Skaar szybko zaczął nadrabiać i pod koniec to on wyszedł na prowadzanie. Gdy wydawało się, że Jazzman jeszcze przyatakuje i dogoni nowego kumpla z drużyny, syn Hulka przełknął ostatni kęs, podczas gdy Jackowi została jeszcze ćwiartka kawałka. Zwycięzcą pojedynku na pizzę został niespodziewanie Skaar!
- To było obrzydliwe - rzuciła zniesmaczona Victoria. - Faceci, kto ich zrozumie. - Pokręciła głową i westchnęła ciężko.
- Gratulacje, stary pobiłeś mnie - Rzekł Jack i zaczął się przyjaźnie śmiać.
-Nie rozumiesz idei męskiej rywalizacji moja droga. - zaśmiał się chłopak do Victorii - Dzięki Jack, to było niezłe starcie. O rany, piiiić! - prawie że wycharczał ostatnie zdanie i pociągnął bardzo solidnie ze swojej szklanki. - Od razu lepiej, rety czemu po pizzy tak strasznie suszy...
- Ja z nimi nie siedzę w samochodzie w drodze do domu. - Victoria spojrzała na Clinta. - Chcę wrócić do posiadłości w dobrej atmosferze, jeśli wiecie, o co mi chodzi, chłopcy. - Puściła im oczko, a Barton się zaśmiał znad swojego kawałka placka.
-Nie zatruwam powietrza, nie martw się. - młody mutant zaśmiał się i pokazał Hand język.
- Wolę się nie przekonywać. - Posłała mu czarujący uśmiech.
- Victoria się boi, że bąki mogą zaszkodzić jej wspaniałej cerze. - Zarechotał Clint, a kobieta obdarzyła go zabójczym spojrzeniem.
- Mogłabyś czasami wrzucić na luz, od wiecznej powagi robią się zmarszczki. - dorzucił po chwili Skaar.
- Ależ ja jestem wyluzowana, po prostu się droczę - odparła.
-No kto by pomyślał. - zripostował młody mutant tłumiąc chichot.

- Dla kogo ty tak naprawdę pracujesz? Dla Starka? Dla S.H.I.E.L.D., chciałbym mieć jasność w tej kwestii. - Cable postanowił wykorzystać fakt, że Victoria włączyła się do rozmowy, i czegoś się od niej dowiedzieć.
- Już o tym mówiłam na początku. Nie zwykłam się powtarzać, ale mogłeś zapomnieć, więc wybaczam. Pracuję dla was, moi drodzy... a jestem tutaj, ponieważ Steven Rogers chciał, bym dostała drugą szansę od losu. - Wyjaśniła, patrząc Cable'owi prosto w oczy. Nawet nie mrugnęła.
-Oho, chyba ktoś się nabawił sklerozy na starość. - zażartował Skaar, popijając Colę, a Victoria uśmiechnęła się lekko, poprawiając okulary.
Cable odwzajemnił spojrzenie Victorii, utrzymał kontakt wzrokowy, chociaż słysząc żart Skaara miał ochotę pacnąć chłopaka w tył głowy.
- I chcesz, żebym w uwierzył w takie pierdoły? Kapitan armii stanów zjednoczonych zarabia niecałe sześćdziesiąt pięć tysięcy dolarów podstawy rocznie. Zakładając comiesięczne bonusy za udział w różnego rodzaju operacjach i specjalne zdolności, nie będzie to więcej niż sto dwadzieścia tysięcy. Wychodzi na to, że miesięcznie nie zarabia dziesięć patyków. Pomijając to, że twoja torebka wygląda na więcej wartą, to chcesz mi wmówić, że stać go na zatrudnianie najwyższej klasy urzędników rządowych? Osobiście, z własnej kieszeni? No chyba, że coś mi umknęło i dorobił się fortuny na zyskach ze swoich gadżetów…
- Możesz wierzyć w co chcesz, naprawdę, Nathanie. Nie mam z tym żadnego problemu. - Victoria machnęła leniwie ręką. - Jesteśmy tutaj, żeby się zrelaksować, a nie dochodzić kto, gdzie i po co pracuje, więc ciesz się chwilą, póki ona trwa. Ja zamierzam. - Puściła mu oczko, pociągając ze słomki łyk Pepsi.
-Te, może wypadałoby trochę na luz wrzucić Cable? Skoro jesteśmy drużyną to takie ciągłe braki w zaufaniu są całkiem nie na miejscu, nawet dziecko o tym wie. - wtrącił się ponownie Skaar, już z lekką irytacją w głosie. - Poza tym, Ty chyba nie wiesz jak to działa. My nie jesteśmy częścią armii USA, jesteśmy Avengers, a jako tacy mniej lub bardziej jesteśmy związani z S.H.I.E.L.D. zwłaszcza że to oni nam płacą. - westchnął zrezygnowany.
- Nawet bardziej, niż mniej jesteśmy związani. - Clint uśmiechnął się półgębkiem. - Nie ma co się kłócić i psuć sobie apetytu. Jeśli Captain Awesome jej ufa, to ja nie mam nic przeciwko. - Wzruszył ramionami.
- Ach, dziękuję ci za twoją wspaniałomyślność, Clint - odparła ironicznie Hand.
- Cała przyjemność po mojej stronie, ktoś musi - rzucił Barton, zabierając się za kolejny kawałek pizzy.

I w tym momencie wszystko pierdolnęło. Skaar praktycznie odruchowo wchłonął energię wstrząsu wywołanego wybuchem i upadkiem talerza, powinno to nieco ograniczyć zniszczenia. Po chwili Hawkeye zaczął wydawać rozkazy, mobilizując całą drużynę. Młody mutant gamma zerwał się ze swojego miejsca, choć wcale nie musiał, jego moc już działała. Wokół upadłego obiektu wyrastał wysoki mur z litej mieszanki skał, piasku i asfaltu, a jego własne ciało nasycało się absorbowaną z ziemi (i wcześniejszego wstrząsu) energią, dodatkowo zwiększając już nieprawdopodobną wytrzymałość i siłę Syna Hulka, gdy zmierzał do miejsca nieplanowanego lądowania.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.

Ostatnio edytowane przez Eleishar : 03-02-2016 o 19:09. Powód: korekta formatowania
Eleishar jest offline