Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2016, 10:26   #9
Rycerz Legionu
 
Reputacja: 1 Rycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodze
Tura 3

Orkowie



W tym miejscu, kończą się jakiekolwiek wzmianki o orkijskiej cywilizacji jaka miała rozwinąć się na wschodnim skrawku Eurodi. Za jej upadek odpowiadała prawdopodobnie ciężka zima, jaka męczyła ich przez kilka dobrych lat. Sprawiła ona, że jedna z ich najbardziej rozwiniętych osad została skryta pod grubą warstwą śniegu i lodu, a sami jej mieszkańcy, rozeszli się po świecie. Prawdopodobnie dołączyli oni do innych szczepów, które przeniosły sie na cieplejsze tereny i rozpoczęła migrację w kierunku zachodnim, o wiele przyjaźniejszym jeśli chodzi o zamieszkanie. Tak czy inaczej, na setki lat pogrążyli się oni w wiekach ciemnych i nie mogli konkurować z innymi, prężnie rozwijającymi się w tym czasie narodami.


Alani


Los orków podzielił również lud Alanów, lecz bynajmniej nie z powodu warunków pogodowych, lecz nękających go najazdów dzikich psów, pod przywództwem tajemniczego stworzenia które obrało sobie za cel wybicie całej cywilizacji. Niestety, tak też się stało, a niedobitki którym udało się przetrwać rozeszły się po świecie. Istnieją jednak dowody, iż większość z tych grup po prostu wymarła.


Ensurgianie


"Niech żyje nowy król!"- wołali ci z Ensurgian, którzy popierali rządy obecnego władcy. Ci zaś, którzy nie należeli do kręgu jego zwolenników, mamrotali jedynie póki co że jeszcze się okaże, czy będzie się nadawał do rządów nad zwiększającą się populacją osady. Nie robili tego jednak nazbyt głośno, wiedząc jakim autorytetem się on obecnie cieszy.
W istocie, pomimo surowej zimy władca starał się wspomóc poddanych jak tylko mógł i otoczył ich swoją opieką, za co ci byli mu wdzięczni i tylko nieliczna grupa mogła powiedzieć o nim coś złego, a i tak były to zwyczajne osobiste błahostki.
Do niezaprzeczalnych sukcesów jego władzy z pewnością należy rozpoczęcie upraw pszenicy i trzciny cukrowej w pobliżu osady, co pozwoliło na zwiększenie się liczby osób zamieszkujących wioskę i rozwoju demograficznego. Bowiem rośliny te, chociaż z niewielkimi trudnościami, przyjęły się na glebie na której leżał Endar.
Poza tym, powstała wykwalifikowana grupa dyplomatów oraz budzące respekt Czarne Oddziały, mające w przyszłości przerażać i walczyć przeciwko wrogom imperium.
Należy również wspomnieć o sukcesie rzemieślników, którym udało się stworzyć pierwszy łuk i podarować go w geście szacunku władcy.



(wynaleziono łucznictwo)


Do kolejnego odkrycia doszło kilka dni później, kiedy nowokoronowany poznał właściowści niezwykłej korony, która od tej pory miała spoczywać na jego skroniach. Artefakt ten zdawał się bowiem dodawać mu sprytu, szybkości , siły i mądrości kiedy tylko ją nosił. Jej tajemnicze moce pozwoliły mu się wznieść zdecydowanie wyżej niż zwykłym Ensurgianom, tak że dzięki niej mógł przodować prawie we wszystkim.
Pomimo w miarę owocnych rządów, nie obyło się bez problemów. Bowiem Ensurgianie zamieszkujący Endar coraz bardziej domagali się stanowczych kroków w stosunku do swoich sąsiadów z południa, którzy blokowali im dostatnią i urodzajną przestrzeń życiową. Powstała nawet grupa obawiająca się, że król nie wyśle na południe żadnych wojsk i rozpoczęła szkolenie i przygotowania do wyprawy we własnym zakresie. Mowa tutaj o członkach "Gniewu Przodków", nowo powstałej organizacji zamierzającej podporządkować sobie ziemie południa. Z dnia na dzień zdobywała ona nowych członków, a jeśli już nie byli to nowi rekruci, to przynajmniej Ensurgianie wyrażający chęć pomocy w sfinansowaniu wyprawy. Jej przywódcą był niejaki Waenes, Ensurgianin o niezwykle agresywnym i porywczym usposobieniu. I może nie zwróciłby on żadnej uwagi władcy Ensurgian, lecz chodziły pogłoski iż na podbitych ziemiach zamierza on utworzyć własną osadę której byłby władcą. Z pewnością należało się owoą sprawą zainteresować, zanim zdoła on spełnić swoje rzekome plany co do sięgnięcia po władzę na południu.
Kolejnym problemem byli poddani domagający się wysłania ekspedycji która dowie się w końcu co stało się z zaginioną w lesie grupą. Wieści o odnalezieniu jaskini nie dostały się bowiem do publicznego obiegu, a matki, siostry i żony chciały wiedzieć co też stało się z ich mężczyznami. Z pewnością powinno zależeć na tym również władcy, który przy obecnej liczbie populacji nie za bardzo mógł sobie pozwolić na utratę kolejnych członków swojego małego państewka.


Nacatlowie


Kolejne lata mijały, a lud Nacatli rozwijał się coraz bardziej.
Szaman, który odkrył właściwości grzybów doniósł, że udało mu się z pomocą zdobytej próbki przygotować trzy mikstury. Pierwsza, działała jako silna trucizna, którą można było pokrywać groty strzał lub ostrza. Druga, była środkiem halucynogennym, wprowadzającym kogoś kto jej spróbował w stan euforii i pozwalającym mu widzieć więcej niż powinien. Trzecia mogła zaś posłużyć paradoksalnie za środek przeciwbólowy, pomagający przy np psujących się kłach czy innych dolegliwościach. Starzec zalecał wodzowi, aby ten zainteresował się ich dystrybucją i ściąganiem z tego tytuły profitów.
Poza tym, współplemieńcy donieśli o tym, iż udało im się oswoić niektóre rodzaje zwierząt u których od razu dostrzeżono pewne możliwości bojowe, a co za tym idzie, można je było wykorzystać przeciwko potencjalnym, przyszłym wrogom plemienia. A jednym z takich wrogów, miał być ktoś, kogo nie posądzano by już o ruszenie chociażby łapą.
Mowa tutaj o starcu, który został pozbawiony życia na rozkaz Pierwszego. Początkowo cała sprawa zaczęła się dość niewinnie. Od tak w niektórych chatach przedmioty zaczęły same się poruszać a zwierzęta szaleć ze strachu, jednak jak zwykle obwiniano za to złe duchy. Jakże trafne okazało się stwierdzenie zwykłego ludu, kiedy pod wioską zjawił się w przerażającej, efemerycznej postaci, ciągnąc za sobą inne duchy i kości dawno nie żyjących przodków. Nie zaatakował on jednak osady od razu, lecz postanowił czekać. Pokusił się przy tym jedynie o zabicie kilku członków plemienia, którzy od razu zasilili szeregi jego armii. Sprawę tą z pewnością trzeba było rozwiązać nawet nie z powodów ekonomicznych, lecz duchowych. A taki chaos wprowadzany w strukturę zaświatów nigdy nie jest dobry.
Jak gdyby tego było mało, zwiadowcy donieśli że po dżungli grasuje wyjątkowo groźny stwór, który atakuje i pożera wszystko co się rusza. Był to olbrzymi, mierzący kilka metrów długości i zdolny ugryźć i pożreć pół dorosłego Nacatla. Póki co nie zbliżał się jednak ku osadzie, z pewnością trzymając się z daleka od nieumarłych. Ich pokonanie wiązało się więc z następnym zagrożeniem.


 
Rycerz Legionu jest offline