Kolejny dzień dobiegał końca na “Skarbie”. Ofiara złożona przez Ellenę przysłużyła się do lepszego wiatru i łatwiejszego sterowania okrętem, dzięki czemu więcej marynarzy mogło wcześniej udać się na spoczynek. Tagren i Kolwen otrzymali swój upragniony posiłek - akurat kiedy udawali się na jego poszukiwanie, Ronald trzasnął dzwonkiem ogłaszając kolację. Nastroje były dobre.
- Ale żeście tych wieśniaków obrobili! - Zagadał do Jastera Jack w czasie posiłku, klepiąc mężczyznę solidnie w plecy tak, że tamtej się prawie zakrztusił. Jednak wzrok, jakim Kolwen obdarzył oficera spowodował, że tamten po chwili zamarudził coś o tym, że ktoś tam gdzieś go woła i poszedł sobie.
Sprawujący w tamtym momencie władzę na statku Jedynka siedział na balustradzie burty z jedną nogą wywieszoną za okręt i wyglądał na zamyślonego. Dwójka siedziała obok niego na beczce i próbowała dopytywać brata o nowy okręt, którym tamten będzie dowodził, jednak oficer zbywał ją nic nie znaczącymi odpowiedziami.
Okręt płynął szybko na pełnym morzu w blasku ostatnich promieni zachodzącego słońca, aż chciało się pochylić, popatrzeć i podziwiać. Szkarłatne światło odbijało się od falującej wody, załamywało się, migotało. Działało nieco hipnotyzująco i bardzo uspokajająco na każdego, kto miał w tamtym momencie szczęście, by uchwycić tę chwilę. Niebo było nieco zachmurzone, jednak nie groziło sztormem, ani opadami - ot leniwe obłoki przesuwały się po nieboskłonie. Te również przybrały różne odcienie czerwieni.
Z wyjątkiem kilku wachtowych: sternika, obserwatora i bosmana z trzema pomocnikami, reszta załogi miała w zasadzie czas wolny. Część rozmawiała o tym jak to się schleją w Waterdeep i ile dziwek naraz sobie wezmą do pokoju, inni plotkowali na temat specjalnych zadań, które im ponoć powierzono do wykonania w mieście, a znowuż inni grali w kości. Każdemu jednak przyświecał wspólny cel omijania Wielebnej Elleny wzrokiem i w miarę możliwości nie zwracanie jej uwagi na siebie.
- Te, Rybcie! - Jeden ze starszych piratów z wykrzywioną wargą przez bliznę i tatuażem z syreną na szyi zawołał Kolwena i Tagrena. - Nie chcecie w kości pograć? Słyszeliśmy, że jakieś fajne fanty wam się trafiły w wioseczce!
Później zaś każdy udał się na spoczynek. Jak się w międzyczasie okazało, najazd w Dobrodoszyn kosztował załogę czterech członków, a skuktowało to tym, że trzy z dotąd zajętych koi stały się wolne. Wobec tego Tagren i Kolwen musieli zadecydować, czy chcą walczyć o nowe “łoża”. Jedno z nich było całkowicie obrzygane, więc teoretycznie ktokolwiek by doprowadził je do stanu używalności, mógłby je wziąć dla siebie. Przeciwnikami w kwestii dwóch pozostałych byli spotkany wcześniej pirat z tatuażem syreny oraz smukły półelf, któremu ktoś odrąbał połowę jednego ucha. Ten wyglądał, jakby permanentnie miał gorszy dzień.
- Hę? Masz jakiś problem, koleś? - Zagaił półelf, widząc jak Tagren się przygląda jego nowemu nabytkowi.
Wielebna była w tym czasie jeszcze na pokładzie. Księżyc był akurat w najwyższym położeniu na niebie, co oznaczało nadchodzący przypływ i modlitwy dla Suczej Królowej. Na pokładzie oprócz niej byli też wachtowi, którzy nie ukrywali znudzenia swoją sytuacją, oraz Jedynka.
Usłyszała go zanim zobaczyła: jakby ogromny ptak, sądząc po świście skrzydeł. Potem jednak okazał się być avarielem, skrzydlatym elfem.
Intruz wylądował bezczelnie na mostku, wzbudzając tym wrogie zainteresowanie ze strony załogi i nagły zryw z miejsca Jedynki.
- Cnota jest najgorszą z dziwek. - Powiedział zagadkowo przybysz, otrzepując siebie i swoje skrzydła z wody. Piraci i oficer natomiast zareagowali na to ponownym rozluźnieniem.
- Kapitan wrócił. - Wyjaśnił zmieszanej kapłance bosman. - Zawsze jak pojawia się w takim nieznanym kształcie, rzuca takie tajne hasło, żebyśmy wiedzieli że to on. W każdym tygodniu jest inne.
- Istotnie. - Potwierdził elf, schodząc po schodach z mostka. Nie tyle schował skrzydła, co sprawił, że wrosły w jego ciało i zniknęły całkowicie. Wielebnej wydawało się też, że przy tej zmianie zmieniły się nieco rysy jego twarzy. Wyglądał na zmęczonego. - Znalazłem okręt kupiecki. Płynie w naszą stronę i o ile nie mają żadnych wieszczy albo jasnowidzów i nie zmienią kursu to powinniśmy ich mijać około południa. Rano poinformujemy załogę. |