Kanclerz spojrzał po kolei na trójkę zebranych . Widać było ze chwile zastanawia się nad słowami księżniczki .
Trwało to dobra chwile . W tym czasie mezczyzna sciskajacy nóz wyraznie się denerwował . Kobieta patrzyła w dół , jakby zauwazyła na dywanie , wielce zajmujacy wzór .
Gdy kanclerz otworzył usta by wypowiedziec swój osad ... jeden z mężczyzn rzucił się w kierunku Verity , wyciągając nóz.
Przytknawszy go do gardła ksiezniczki krzyknał : „ Wrzucice bron ... bo ja zarżnę jak psa ! „
Na twarzy kanclerza nie zadrgał nawet jeden mięsień ... nawet cień zaskoczenia nie pojawił się w sędziwych oczach starca ... .
Tymczasem ksiezniczka poczuła zminą stal na swoim gardle . Ruch mężczyzny był na tyle niespodziewany i tak pewny ze nikt z będących w pomieszczeniu nawet nie mrugnął ...
Najwyraźniej ów osobnik od lat trudnił się fachem mordercy ...
Starszy człowiek ze spokojem skierował wzrok na bandyte ...
„Odłuz ten noz a zachowasz zycie „ jego głos był niezmiennie spokojny i zimny niczym noz , który dotykał alabastrowej skóry ksiezniczki ... |