Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2016, 10:05   #17
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
- Clockwork brzmi w porządku - Luc wyciągnął dwa plastikowe kubki i nalał z baniaczka - Pod warunkiem, że tym razem nie będziesz próbował po pijaku obmacywać barmanki nie tą łapą co trzeba.
Podał kumplowi trunek i siadł po drugiej stronie łóżka.
Klitka była niewielka, Edi rozparł się od strony okna opierając się o kąt.
- Bo po tym do Insomni nas już nie wpuszczą, dobrze było by zwolnić tempo z rozpieprzaniem sobie miejscówek na wieczorne wyjścia. - Roześmiał się i uniósł kubek biorąc solidnego łyka i oceniając smak. - dokończył.
Piwu nieco brakowało leżakowania ale najwyraźniej Moira była bardzo przekonywująca w swoim zachowaniu, by zmusić Dave’a do rozdania swojego świętego trunku prędzej niż później. Niemniej jednak ciemne, smakujące lekko melasą, młode piwo i tak smakowało doskonale.
- Sama się prosiła - burknął pod nosem Edzio. - Doskonale to pamiętam… Chciała się przekonać jak dobrze przewodzi impulsy i reaguje … czy coś w tym stylu. W każdym bądź razie sama chciała. - zrobił minę niewiniątka. Rozejrzał się. - Widzę, żeś przygotowany na ewentualne udane polowanie. Czysto jakbyś miał tu księżną udzielną przyjmować. Aż tak znudzony jesteś? - wyszczerzył lekko zęby przełykając kolejny łyk.
- Księżniczki to się teraz tak łapie. Wcześniej na smoki, teraz na posprzątany kwadrat. - Luc upił z kubka. - Córka sąsiadki zbiera na prezent dla brata, ogarnęła mi burdel… i proszę, następnego dnia księżniczka się zjawia. Słyszałem o CNS. Ale nie wiem co mi do tego. To nie ja jakby co. Matrix, chujowa ksywa.
- Dobrze zatem, że się ogoliłem - kolejny, dumny uśmiech z cyklu gęby konia - A córka sąsiadki ładna? - zaciągnął się fajkiem.
- Prześliczna, taki dziesięcioletni szkrab.
Edzio spojrzał spode łba i zmiął przekleństwo w ustach. Zmienił szybko temat:
- Matrix… to tak kultowo. Łatwo zapamiętać. Rzuca się po uszach. Jak to mówią “medialna nazwa”. A nie wiem co ci do tego. Pomyślałem, że może cię temat zainteresuje, bo ostatnio na tapecie. A ten cały CEO wszędzie obecny ze swoją dyplomatyczną indoktrynacją o bezpieczeństwie bla bla bla. Ciekawe ile jest skłonny płacić za bezpieczeństwo. Z jednej strony. Z drugiej… ciekawy jestem kto zrobił włam do megacorp...udany.
Luc z początku patrzył na kumpla z uśmiechem widząc jak ten traci rezon umyślając sobie nie wiadomo co, a dowiadując się o tym, że dziecko tu tylko czasem sprząta. Edi był pies na baby aż do przesady.
- Wiesz, ja nawet śledziłem info na ten temat. - Mina mu spochmurniała - I mnie to zainteresowało. Problem w tym, że opcje są trzy. Zrobić coś na fali jego legendy i jebnąć korpo, albo nacelować jego. Trzecia opcja to olać temat i obserwować. Halo załatwia transfery na stacje które nie mają budżetu aby płacić tyle credsów by opłacało się ryzykować za mocno i jechać w corp lub w typa co corp pozamiatał. Za mała kasa by ryzykować dupą mocniej niż awantury z boosterami.
- Noooo…. - pokiwał głową Edzio - … i którą bramkę wybierasz, chodząca legendo? - zakpił lekko.
- Ty coś wiesz mendo - Luc skrzywił się w lekkim uśmiechu dolewając mu z baniaczka. Sobie też dolał. - O napadzie byśmy mogli sobie w klubie pogadać. Co jest Edi? Czemu to cię chwyciło?
Nożycoręki skrzywił się.
- Et… - zaciął się na chwilę. Zaciągnął się papierosem i upił z dolewki piwa. - … nie wiem czy coś wiem. - podrapał się po policzku zdrową ręką. - Wiesz… jakieś dwie akcje temu - zaczął powoli i niechętnie. Luc znał go na tyle, że wiedział, że kumpel nie lubi przyznawać się do wtop. Kto z resztą lubi? - poszło kilka rzeczy nie tak. Miało być prosto, łatwo i przyjemnie. - wykrzywił usta z pogardą - Skreśl wszystkie, bo nieodpowiednie. Wjechaliśmy bez problemu, ochraniać mieliśmy runnera, runner zrobił wziuuum w te swoje umpa lumpa i … tyle go było. Już nie zrobił wzziuuum back. Wypaliło go.
- One way ticket - wtrącił Lucifer
- Zgadza się. - kiwnął łbem rudy punk - a potem jak się próbowałem dogrzebywać, kto, po co i dlaczego, to udało mi się jedynie uzyskać info, że Matrix got him. - Edzio pokiwał głową w udawanym rozbawieniu. - No i teraz pytanie… tak se kminie… - zaczął skręcać kolejnego fajka - że do tej pory taka cisza o nich, taka totalnie ukryta sprytnie organizacja czy co to tam oni są, a teraz walą z grubej rury? Prosto w GeneDInt? Wiesz, próbuję dodać dwa do dwóch i kurwa nie daje mi to cztery.
- Ten runner to jakis Twój kolo? - Luc zaczął analizować. - Były kolo, oczywiście - dodał.
- No były. Znaliśmy się jakieś 11 lat. Zostawił żonę i synka. - Edek wzruszył ramionami z pozornie obojętną miną.
Pozornie. Gdyby nie był tu ktoś kogo faktycznie dobrze znał, to by nie wzruszył ramionami tylko sieknął tekst, że nie znał frajera co dał się usmażyć. Pewnie jeszcze z uśmiechem.
- Ed, weź przestań mi tu pierdolić, że ty mi robotę nagrywasz. Ty chcesz ich dorwać. - Luc dopił piwo, sięgnął po baniak. Z przyzwyczajenia najpierw dolał kumplowi. - Przecież nie mówie, że nie pomogę, ale kurwa znamy się trochę, po co lecieć w człona. - Uniósł kubek w niemym salucie i zamoczył w nim usta patrząc na przyjaciela.
Rudy również uniósł swój kubek i wychylił jego zawartość. Cmoknął lekko przez zęby.
- No dobra. To zagram w otwarte karty. Chcę pomocy, bo chcę pomóc Norze. I Rickowi. Oni kasy mają tyle ile zostało po … - zatknął się na chwilę - … Arthurze. A to się zakrawa na większą sprawę. Ty możesz na tym jeszcze zarobić i stratnym nie być. A ja sobie poradzę. Pytanie czy ci się chce narażać dupsko dla obcego gościa.
- To teraz przestań robić sobie jaja. Wiesz, że dam radę to pomogę. Wiesz, że na pewną śmierć to pójdę pod warunkiem, że będzie to zgon przez zachlastanie cyckami. - Zapalił papierosa. - Napad na oddział GeneDint, netrunner co kupił sobie bilet na Plutona. Co wiesz jeszcze, choćby strzępy info o tych sukinsynach.
- Że pracuje dla nich jakaś superhiperekstrafantastyczna hakerka.
- W sensie że taka ładna?
- Chuj wie. Podobno nikt jej nie widział nigdy. Może Halo uda się dogrzebać coś więcej. Laska lubuje się podobno w nanach.
- Napad, Matrix, palenie mózgów runnom, jakaś ubersztuka. Nano... - Luc zastanowił się. - Oni tylko w sieci? Czy Matrix wypływa na powierzchnię znanymi Ci gnojkami. Choćby z info.
- Ulica nabiera wody w gębę jak tylko pada hasło Matrix. Nikt nic nie wie, amba totalna i ciemna dupa. - Edzio trzymając fajka zębami rozłożył ręce. - Ale to jak się pytasz bezpośrednio. Jak nie, i słuchasz plotek, to Matrix to niemalże żyjący Robin Hood. Wiesz kto to?
- Wiem - odpowiedział solo-reporter - średniowieczny typ co palił ludziach na stosach w Hiszpanii o ile się nie mylę.
Widząc chwilę zdziwienia w oczach Ediego dorzucił:
- Luzuj, kumam o co c'mmon. Ulica murem za nimi, bo jebią korpo. Coś więcej?
Rudemy błysnęło coś w oku na “żarcik” Luca.
- Nie wiem czy coś jeszcze. Podobno - wzruszył ponownie ramionami, tym razem z rozbawieniem na twarzy - mają jakieś super moce. Wiesz czytają w myślach, budzą przerażenie samym wzrokiem takie tam bajki. Jak dla mnie to brzmi jak dobre wszczepy. A to znaczy, że muszą mieć skądś źródło. Nie wiem jeszcze skąd. Staram się to ustalić.
- Też umiem czytać w myślach.
- Taaa? to co ja teraz myślę?
- Motyw by wyjść do klubu zjechać pałę i przygarnąć jakieś niunie we dwóch walczy z tym by na poważnie zająć się sprawą - powiedział Luc dolewając z baniaczka obu, choć nie zostało już wiele. - I niunie są w defensywie, ostro. Chcesz bym wziął się za to, wymyślił jak wziąć się za dupy sukinsynów. Jak tam z czytaniem?
Edzio pokazał środkowy palec… protezy.
- A poważniej - kontynuował van den Heen - to super moce a wszczepy? 20 lat temu to co teraz ludzie robią na ulicach z cybersprzętem to była by magia dla tamczasobylców. Czyli mamy nowe info. Dobry sprzęt jaki na ulicach nie jest normą. Nawijaj dalej.
- No to by było na tyle. Ale tak sobie kombinuję, że opłacanie superdooperhakerki, ogarnianie zajesprzętu, oraz wjazd w dupę CNS to oznacza spore środki. Może to by można jakoś obczaić? Chociaż ja nie ogarniam tematu osobiście, prócz podstaw rzecz jasna. Ale … - z żalem dopił ostatniego łyka - … taka kasa powinna zostawiać ślady nie? Może to byłby jakiś trop? - spojrzał na Luca przez dym papierosa.
- Widzisz Edi… - zastanowił się. - Ja ślady kasy to widuję, na swoim koncie jak poszaleje z tobą jak niedawno w Insomni...
- Ej, ej.. nie było aż tak źle…
- Nie, nie było. Póki nas nie wyjebali, gdyś nie tą ręką lalę smyrał. A potem uparłeś się, że nie kończymy i pijani wylądowaliśmy w Dolores. Chodzi mi o to, że ja tego nie ogarnę.

- Trzeba nam do Clockwork iść z Halo.
- Może Halo zrekrutuje tę supercizię?
O Runnerze powiedzieli już równocześnie.

- To wyciągaj szczura i jedziemy. Tu i tak już pucha. - Nożycoręki wskazał smętnie na baniaczek.
- Weźmy i Mazzy, może komuś wpierdoli, zawsze fun - Luc odezwał się wybierając już połączenie swoim wbudowanym telefonem połączonym z zestawem audio i procesorem.
- Tylko może nie wspominaj o mnie… ostatnio jakaś cięta była … nie wiedzieć o co - Edek zrobił zaskoczoną i niewinną minę. Uniósł kciuk w górę.

- No hallo - odezwał się Halo.
- Halo Halo. - Luc nigdy nie potrafił się powstrzymać.
- Jebnę Ci jak powiesz “tu ptasie radio” - ostrzegł runner przyjacielskim tonem - Co tam?
- 20 na tarczy w Clockwork? Chyba, że już do końca wolisz konsolę. Coś mówiłeś o rozbudowie, wąska i podłużna?
- Najwcześniej mogę o 21. Chyba, że do tego czasu już będziesz pod stołem - odciął się godnie. - Czemu taaa…..aaaa ok, nie ważne. - Chyba mu zaskoczyły trybiki - Ten rudy gnojek idzie z nami? - roześmiał się.
- Tak literalnie to nie "idzie", w jego stanie to będę musiał zapłacić parę kredytów by go w ogóle wpuścili - Luc dał znać Ediemu by nic nie mówił. - Już najebany u mnie siedzi, więc to nie będzie "iść". Chyba że mówimy o wężach, ale go biorę. Wpadnę po drodzę po tatoo markery, rudy zjeb będzie miał niespodziankę. A i weź spytaj Mazz czy nie wpadnie, z tydzień się nie widzieliśmy, sam bym zadzwonił ale Wy przecież kazirodczy związek to pewnie jest u Ciebie.
- Sprzedam jej ten tekst przed spotkaniem. Na pewno się ucieszy. - zaśmiał się Halo. - Czekaj chwilę.
- Powiedziała pip pip pip ok pip pip mi. - Halo udał dźwięk wyciszania foni w netTV. - Spotkamy się na miejscu?
- To miłego ogaru konsoli… - Luc zawiesił głos rozłączając się.
- Co ta Maaaaaaazz - Rudy udał jęk dziewczyny z nagranego przez Luca i Mazzy “hitu”. - taka cięta ostatnio? Może tydzień przerwy to za długo dla was? - uniósł dystyngowanie brewkę.
- Nie wiem… - Lucifer oparł się o ścianę i zamyślił. Przez dłuższą chwilę. w pewnym momencie udał oświecenie. - Może ją trochę rozruszasz humorem i na wstępie na spotkaniu spytasz czy chce cię bardzo? Wiesz, wybadać teren? - Luc wyszczerzył zęby i sięgnął po kurtkę.
- Nope… - pokręcił łbem rudy - … mam na oku taką jedną na dzisiaj. Gorąca sztuka.
- Wiem, Halo widział cie jak przechadzałeś się koło oddziału geriatrii. - Luc dopił piwo, wstał i zaczął nakładać kurtkę. - Mamy parę godzin do Clockworka, zadbajmy o to, by nie być zbyt trzeźwymi.
- Tak, czekałem na tę twoją ostatnią podrywkę - wyszczerzył się Edzio - no to jadziem, panie sławny.




* * *



Miasto nigdy nie przestawało tętnić życiem. W różnej formie, kolorze, natężeniu - zależnym od zawartości konta i fanaberii żądnych nocnych doznań ludzi.
Mieli ustaloną standardową trasę - na rozgrzewkę - międzynarodową: pub irlandzki, knajpa meksykańska, masaż tajski, a na zakończenie początku wieczoru nieco agrokurtury: degustacje win w niewielkiej winiarni. W zasadzie jedynym miejscu, w którym serwowano wino z NZ.
Edek twierdził, że dodaje kolorytu późniejszym modlitwom. Jakoś nie doprecyzował nigdy jakim modlitwom. Edek faktycznie był nakręcony na cizię pracującą w Clockwork, bo od meksykańskiej budy nie mógł przestać o niej mówić.
W pełni przygotowani i w pozytywnych humorach stanęli przed wejściem za kwadrans dziewiąta.
Przed wejściem stała grupa osób, przyszłych niedoszłych klientów miejscówki. W drzwiach stało dwóch miłych mężczyzn, z przyjacielskim wyrazem twarzy zniechęcających do podejmowania jakichś burd.
Clockwork okazał się być klubem z występami erotycznymi i możliwością przedłużenia pobytu o jednej godziny wzwyż. Muzyka dochodząca ze środka oraz gwar rozbawionego tłumu wieściły jednak, że zabawa może być całkiem przednia. Edek gibając się na piętach w przód i tył, zapalił kolejnego fajka.
- Aż dziw, że tu nigdy nie byłeś. - powtórzył po raz setny tego wieczora.
- Ale słyszałem - Luc pokiwał głową. - Ta co ci się tak podoba to można z nią Private Dance?... Dobra, joke. - Wiedział kiedy z kumplami żarty, a kiedy trzeba lekko off. - Tylko pamiętaj która łapka lewa, która prawa.
- Nie, ona na barze… - mruknął Edek patrząc spode łba. - … gdzie ta rodzinka? - rozglądnął się za Halo i Mazz.
Kilka chwil później wspomniani wyleźli zza zakrętu.



Cała czwórka ruszyła z kopyta ku wejściu. Dwaj uprzejmi panowie nie protestowali ani nie zatrzymywali ich. W wejściu musieli przejść przez skaner, zostali opieczątkowani i otrzymali darmowe czipy na dwa drinki na łebka.
Lecąca muzyka wywołała szeroki uśmiech na pysku Edzia, który pociągnął ich za sobą w tłum przeciskając się ku części ze stolikami. Górował nieco ponad większością obecnych i wypatrywał wolnego stolika lub loży.
- Jest jeden stolik z jakimś smętnym frajerem. Mazzy, rusz swój słodki kuperek i zajmij pana? My zajmiemy stolik - zasugerował uprzejmie rycząc nieco by przekrzyczeć muzę.
- Barmanka - Luc powiedział tylko jedno słowo w kierunku Mazz zerkając na Ediego, z wrednym uśmiechem na twarzy. - Zakręć tym słodkim tyłeczkiem, a będziesz miała zabawę Maz. - Klepnął ją przyjacielsko po pośladku. - Wszyscy będziemy mieli - roześmiał się głośniej.
Mazz ofuknęła Luca oddając przyjacielskiego kuksańca pod żebra. Faktycznie chyba o coś jej chodziło. Ruszyła jednak do solisty okupującego stolik. W między czasie Edek podszedł do panelu i powciskał zamówienie, miejsce dostawy podając jako stolik nr 17, od którego właśnie odchodziła Mazz prowadząc gostka za krawat jak psiaka na smyczy na parkiet.
Luc z Halo rozsiedli się przy stoliku Edi stał nad nim obracając co jakiś czas głową ku…
- To kto idzie do baru po piwo? - spytał Luc z niewinną miną.
- Ja idę do baru. Wam ktoś zaraz przyniesie zamówienie. - Edek udał, że wogóle nie zauważa rozbawionego wzroku i podłych podjazdów.
- Oj Edzio jesteś pewien? Wyglądasz nieco blado. Może usiądź sobie. Ja skoczę - drażnił Halo.
- Jak chory że piw w ręku nie utrzymasz, to może taryfę Ci zamówić? - przejął się lekko Luc.
- Spierdalajcie. O jest! - ucieszył się Nożycoręki wyraźnie - No to idę, zagadać Kirę. - ruszył.
- Witaminki jakieś weź - rzucił za nim Luc po czym zwrócił się do Holo. Netrunner był dość konkretny, solo-reporter postanowił jebnąć mu z C4. - Rajd na Matrix, prywatka, wchodzisz?
Halo przez chwilę śledził trasę Edzia, przekrzywiając głowę by lepiej dojrzeć “wybrankę wieczoru” rudego solosa. Szczupłą brunetkę ubraną w kusą spódniczkę i kamizelkę. Kręcącą się jak fryga za barem i rozsyłającą szerokie uśmiechy gościom.
- No… coś więcej - mruknął nie spuszczając wzroku z dziewczyny i czającego się Edka.
- Szczegóły. - Luc potoczył wzrokiem po ludziach wokół spoglądając w końcu na Rudego i jego wybrankę. - Pojeb potrzebuje pomocy, a materiał zaje, waham się…
Mazz przepadła w tłumie tańczących na parkiecie i w tym świetle ciężko było ją wypatrzyć. Było sporo hostess, na których można było zawiesić oko, parę holo ukazujące tańczące na rurach dziewczyny. Każda z zatrudnionych w przybytku dziewczyn reprezentowała inny rodzaj urody dając gościom - młodym neobogackim i corposzczurkom - szeroki wachlarz wyboru.
Halo w końcu oderwał spojrzenie od Edka, uruchamiającego swój “czar” przed Kirą, barmanką.
- Jaki materiał? Nie cedź tylko gadaj. - zabębnił palcami w stolik. Na panelu wbudowanym w blat, ukazał się czas oczekiwania na realizację zamówienia: 2 minuty.
- Ed ma osobistą sprawę z typami. Jakbyś przyszedł do mnie i powiedział, że trzeba ukraść gówno z sedesu dyrektora Militech na NNY, to byśmy się zastanawiali. - Luc potoczył wzrokiem - Tu chodzi o niższy kaliber, przyjaciel w potrzebie, można się wyrwać z transferów na niskie stacje.
- Hmm… brzmi tajemniczo. Co potrzeba? - zapytał Halo z rosnącym na twarzy bananem.
- Witam - do stolika podeszła kobieta - mam na imię Leona, będę panów dziś …. - głos ucichł a Luc miał wrażenie, że czas na chwilkę stanął w miejscu. Spojrzał raz w górę.
I zastygł.
Patrzył przez chwilę, szok w jego oczach utrzymywał się przez parę sekund, w końcu przesłonił go gniew i wredność.



- Roowning Blue na zimno, wiesz jak to się robi? - spytał.
Dziewczyna, która przedstawiła się jako Leona miała nieco dłuższe włosy niż pamiętał. Nieco bardziej kusą spódniczkę niż pamiętał by kiedykolwiek nosiła. Nieco bardziej wykrojoną kamizelę i mikroskopijny biustonosz pod nią.
- Spy… spytam barmanki. - Leona zamrugała, starając się opanować szok. Luc wpatrywał się w nią z napięciem jakby miał zaraz wstać i się na nia rzucić. - A dla pana? - spytała Halo wciąż nie mogąc odlepić spojrzenia od Luca.
- Dla mnie piwo, lane, obojętne jakie. - Halo z ciekawością przyglądał się to Lucowi, to hostessie. Żadno z dwójki nie zwracało na niego uwagi.
- Oczywiście, zaraz… będzie gotowe.
- Zmieniłem zdanie, mogę zmienić? Wybrać jedno, jebnąć tym i wybrać drugie? - spytał cedząc uprzejmością przez zęby.
- Ży… życzenie klientów jest najważniejsze - Leona lekko się skuliła cedząc regułkę, po czym wyprostowała spoglądając na Luca - Co takiego w takim razie życzy pan sobie teraz?
- Alis… V-Alis? - spojrzał jej w oczy. - Valis Wódkę. Po prostu wódke.
- 50 czy 100? Na lodzie czy nie? A może od razu całe pół litra? - teraz przyszła jej kolej na docinki.
Wyglądał jakby miał się zerwać i dać jej w twarz.
- O kochanie… od ciebie to tylko z lodem. I owszem, całe pół litra.
- Służę uprzejmie. Czy coś jeszcze? - chyba już się opanowała, bo ton głosu brzmiał prawie tak, jak podczas ostatniej ich rozmowy.
- Zawołamy cię LEONA, w razie czego. Piękne imię tak przy okazji.
Odwróciła się na pięcie ignorując ostatni komentarz.
Halo przez chwilę milczał.
- Co to było, stary? - spytał po dłuższej przerwie.

Luc nie doczekał do końca tej nadzwyczaj długiej kwestii przyjaciela, właściwie to wstał gdy ten zaczął mówic. Przepchnął się miejscami brutalnie przez tłum w kierunku toalety dopiero gdzieś w środku wijących się ludzi łapiąc orient, że jest tu po raz pierwszy i nie bardzo wie gdzie ona się znajduje.
Błąkał się przez dłuższą chwilę po parkiecie sam nie wiedząc czy jest bardziej wkurwiony czy żałosny, aż trafił na kelnerkę jaka wskazała mu kierunek.
Poszedł tam i stanął przed lustrem.
Poczuł, że mu niedobrze, to z pewnością było to wino z mieszanką meksykańską.
Zwymiotował i wrócił przed umywalki.
Obmył twarz i przepłukał usta, patrzył przez chwilę w odbicie, po czym skierował sie ku wyjściu i dalej ku stolikowi.
Na stoliku czekała już zmrożona butelka wódki, szklanka wypełniona po brzegi lodem. Halo popijał piwo. Spojrzał na Luca bez słowa.
Nalał alkoholu do szklanki i podsunął ją ku przyjacielowi.
- Zdrowie… - mruknął.
W pierwszej chwili przeszło mu przez myśl, czy suka była by w stanie go otruć, a jak tak, to czy miała tam odpowiednie… a może stała tam gdzieś i patrzyła ciesząc sie tym co widzi. Jego niepewnością wobec stojącej szklanki.
Wychylił duszkiem.
- Halo, tu na private dance można dziewczyny brać? pierwszy raz tu jestem.
- Można, na górze mają pomieszczenia do tego. Takie wiesz, ni to pokoiki ni to loże.
- Halo kurwa… - Luc polał wódki - Ja jestem dorosły miś, wiem jak to działa. Idzie mi o to, czy mozna kelnerki brać czy mogą odmówić nie dostając opr od szefostwa.
- To nie kelnerki. To hostessy. Dziewczyny tu zatrudnione. One są w pracy. A ty jesteś klientem. Więc tak, można, i nie, odmówić raczej nie. - Słysząc to Luc wcisnął przycisk przywołujący obsługę.
- No chyba, że koleś sprawia wrażenie niebezpiecznego itd. - Halo rozłożył ramiona na oparciu krzeseł.
Po kilku minutach do stolika podeszła jakaś pulchnawa blondynka w podobnie kusym stroju co reszta dziewcząt.
- Witam, mam na imię Rose. W czym mogę pomóc?
- Witaj śliczna Rose - Luc uśmiechnął się ładnie. - Chciałbym zamówić private dance, upstairs.
Rose uśmiechnęła się szerzej i wyciągając dłoń do mężczyzny powiedziała:
- Oczywiście, proszę za mną.
- Kotku, z tobą zawsze. Ale akuratnie szło mi o Twoją koleżankę, Leonę, obsługiwała nas wczesniej.
- Ah… - Rose wyglądała na lekko rozczarowaną - Leona… niedługo kończy zmianę…
- Jak to kończy zmianę? O 21:30? - wtrącił się Halo czując pismo nosem i chcąc pomóc kumplowi.
- Tak… ale….
- Skarbie… - Luc położył jej rękę na biodrze. - Ja tu dla samej ciebie wrócę kochanie, ale teraz to albo przyjdzie tu Leona, albo pójdę do staffa.
- Ja… proszę zaczekać… pójdę sprawdzić… może jeszcze nie wyszła.
- Pójdę z tobą - Luc wstał - Ed ci powie co i jak, niedługo wracam. - rzucił do Holo.
- Miłego - mruknął runner.
Rose z niepewną miną podreptała w kierunku pomieszczenia za barem. Niewielki pokoik, w którym dziewczyny mogły się ogarnąć pomiędzy poszczególnymi “zajęciami” na parterze.
- Proszę zaczekać - spojrzała na Luca uchylając drzwi i wsuwając się do pomieszczenia.
Po kilku minutach wyszła Leona. Z nieprzyjemną minką. Stanęła na przeciwko Luca i założyła ręce na piersi.
- Czego chcesz? - już nie bawiła się w uprzejmości.
- Na private dance nabrałem ochoty, pół miasta polecało - odpowiedział z kamienną miną.
- Zapomnij - prychnęła pogardliwie i zaczęła się obracać do drzwi.
- Dlaczego? - rzekł ciszej ale wciąż na tyle głośno by usłyszała i tym tonem, że w pewien sposób chyba potrafiłaby rozpoznać iż może nie chodzić mu o odmowę pójścia na górę.
- Jesteś pijany - udała głupią. Wstukała kod do drzwi.
- Lepiej być pijanym, niż pieprzoną dziwką - wycedził jej pochylając się do jej ucha. Po czym zamarł lekko, gdy otwierała drzwi. - Co z Alim…? - powiedział już zupełnie innym tonem jakby jechał na emocjonalnym rolercoasterze.
- Nie twoja sprawa - warknęła i weszła z powrotem do kanciapki zamykając drzwi.

Luc wrócił do stolika.
I zaczął pić.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 04-02-2016 o 10:07.
Leoncoeur jest offline