Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2007, 10:34   #103
denis
 
Reputacja: 1 denis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwu
Słowa Verity wywarły na bandycie potezne wrazenie ... Ksieznicz poczuła jak kropelka krwi z przecietej skóry na szyji , powoli wedruje po jej dekolcie ... by “zniknac “ pomiedzy piersami ... serce kobiety zatrzymało sie na chwilę . Jednak nacisk noża na szyji ksieżniczi zelżał ... Meżczyzna sie wachał ...
Wzrok Verity , po raz kolejny spotkał sie ze wzrokiem kanclerza . Starszy człowiek był wręcz nienaturalnie spokojny , jednak jego dłon powoli zaciskała sie na rekojesci miecza ... Chwila trwała cała wiecznosc ... Ksiezniczka słuszała krótki , przerywany oddech mezczyzny od ktorego zalezało jej zycie ...
W tym momencie kobieta ktora wydawałise w bibliotece osoba przyjaza krzyknęła do bandyty
- Nie puszczaj jej ... -
Jednak jej słowa padły w chwili , gdy ciało Verity leciało w kierunku starszego człowieka a bandyta upusciwszy nóz rzucił sie do ucieczki ... potem wszytko potoczyło sie błyskawicznie ... Miecz kanclerza niczym zywe zwierze żadne krwi wbiło sie w brzuch drugiego z męzczyzn ... niemal jednoczesnie , starzec wyciagnał lewa reke przed siebie ... Korytarz przeszył przerazajacy krzyk mezczyzny , ktory własnie otwierał okno by uciec z zamku ... Verita bezwłasnie upadła na podłoge ... miecz kanclerza wykonywał krzyzowe ciecie , ktore niemal odcieło głowe i ramie zakapturzonej kobiety ... Struga krwi bryzneła na suknie i twarz Ksiezniczki . Sale wypełniła niprzyjemna won umierajacego człowieka ... rece i nogi przez chwile jeszcze trzepotały sie po zakrwawionym dywanie .
Dwuch zołnierzy , ktorzy stali u wejscia do komnaty ruszyło w strone okna . Ciało z głuchym hukiem upadło dwa pietra nizej ... A jeden ze straznikow pałacowych dokładnie zamknał rygiel okna ...
Tymczasem kanclerz sprawdził czy mezczyzna ugodzony w brzuch nadal zyje ... Bandyta miał to nieszczesnie ze rana nie była smiertelna ... Gestem reki wskazał starznikom rannego człowieka ... “ Do lochu “ - powiedział krotko . Nastepnie chowajac miecz kanclerz zwrócił sie do ksiezniczki . “Mam nadzieje ze zdarzenia dzisiejszej nocy , pozostana tajemicą “ Mowiac to odchylił połę płaszacz i z niewielkiej torby zawieszonej na skórzanym pasku wyjał mała szkatułke .. Ksiezniczka poznała ja natychmiast ... od lat trzymała w niej klejnoty ...”Zapewne ci bandyci ukradli ja dzis z komnaty Waszej Wysokosci i za ich sprawą znalazła sie w lesie “ - oczy Starca były jak zwykle spokojne , pozbawione jakichkolwiek emocji ... “Na drugi raz proszę zamykac dzwi komnaty na klucz “ ... Zapinajac płaszcz na ostatni guzik ruszył korytarzem w strone północnego skrzydła ... ostatni goscie balu powoli opuszczali pałac ... wypadało wiec sprawdzic w jakim stanie zostawili sale balową ... Verita nadal lezała na podłodze ... a krew kobiety wsiakała w koronki jej sukni ...
 

Ostatnio edytowane przez denis : 27-04-2007 o 10:40.
denis jest offline