- Przepraszam Ferro, to moja wina - Leah delikatnie przytrzymała jego żuchwę aby przyjrzeć się obrażeniom. Należało zatrzymać krwawienie z łuku brwiowego ale nie miała przy sobie nic odpowiedniego do tego zadania, na szczęście pomoc już nadjeżdżała.
- Tam w barze był jeden diler. Jego podarunek jakby... zdeptałam i kazałam mu spierdalać. Myślę, że poczuł się urażony...
Pochyliła się nad dwójką powalonych na ziemię napastników osuwając z ich twarzy kaptury i poszukując znajomego spojrzenia blonasa. Musiała się upewnić, że nie prysną nim zajmą się nimi patrolowi.
- Wybacz, pewnie spaliłam ci ulubiony lokal...
Wróciła do Ferro szczerze przejęta jego stanem. Sięgnęła po jego koszulkę aby podwinąć ją i przyjrzeć się miejscom gdzie go kopali i walili pałkami. Mógł mieć strzaskane, lub co gorsza, złamane żebra.
- Mogliśmy zostać w domu...
Przeklinała się w duchu. Było późno w nocy, powinni wysypiać się właśnie przed kolejnym dniem śledztwa podczas gdy tkwili gdzieś na ulicy, obici i nawaleni... Dla ścisłości to Scott był obity a Leah nawalona. Dochodziły do tego wyrzuty sumienia, że ona w imię solidarności nie oberwała równie mocno, kilka zadrapań na twarzy paliło nieznośnym wstydem.
Policja już podjeżdżała, wylegitymuje się i każe im wezwać karetkę dla Ferro. Może z pieniędzy podatników uda się załatwić mu sesję z nanorobotami żeby poskładały go do kupy zanim nastanie świt?
Ostatnio edytowane przez liliel : 05-02-2016 o 10:57.
|