Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2016, 23:32   #7
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Gondola sunęła wolno naprzód. Ilithyia wolała zbytnio nie nadwyrężać ledwo trzymającego się w jednym kawałku wiosła oraz swojej ręki. Konieczność zmusiła ją do pozbawienia psiej rodzinki schronienia, jednak matka szczeniąt nie oddała go bez walki. Mimo podstępu i w miarę bezpiecznego do obu stron rozwiązania, suka zdołała przebić kły przez materiał, kiedy elfka przenosiła ją na brzeg. Ugryzienie nie było głębokie, jednak nad wyraz uciążliwe. Co gorsza Ilithyia dobrze wiedziała, że takie potencjalnie nieszkodliwe rany, potrafią perfidnie zabić swoją ofiarę, kiedy dostanie się do niej infekcja. Na całe szczęście, lekarz był tuż tuż.

Strugi deszczu bez ustanku spływały z nieba, skutecznie odstraszając zwolenników nocnych spacerów. Żadnej straży. Żadnego zapijaczonej hołoty. Zero kurtyzan, czy też tanich dziwek. Noc wręcz idealna dla Ilithyi.

Dobiła w końcu do brzegu. Elfka z trudem wyciągnęła urzędnika z łodzi i ponownie zaczęła wlec się z nim na ramieniu w ciemną uliczkę. Kilkanaście kroków później, stała już pod drzwiami “kamienicy”, choć zdecydowanie lepiej pasowałoby do niej określenia “rudera”. Drewniane, dwuskrzydłowe drzwi zostały przeżarte na wylot przez robactwo, a przynajmniej dwie trzecie okien było powybijanych. Przyglądając się budynkowi, perspektywa spędzenia reszty nocy na deszczu nie wydawała się taka zła. Niestety, nie zawsze można robić to, na co się ma ochotę.

Wnętrze budynku wyglądało podobnie. Odpadający tynk ze ścian, powyłamywana drewniana lamperia, niepewne i dziurawe miejscami schody. Dozorcy nie było. Czy to dlatego, że postanowił właśnie gdzieś wyjść, czy też żaden tu nie pracował. Tak więc nic nie przeszkodziło elfce, by wnieść urzędnika do środka. Jednak zamiast schodami na górę, ruszyła tymi prowadzącymi do sutereny. Na ich końcu znajdowały się drzwi za którymi znajdowało się mieszkanie-gabinet Javiera - człowieka o wielu talentach, który za odpowiednią cenę potrafił zrobić wszystko - od obicia komuś mordy, przez cerowanie ubrań, po ratowanie życia.

Elfka zapukała głośno. Upłynęło kilka długich chwil, gdy ktoś podszedł do drzwi i z największą ostrożnością, uchylił je na tyle, na ile pozwalał łańcuszek od zasuwy.


- Czego? - Wychylił się bardziej, przelatując wzrokiem po Ilithyi. - A, to ty… Co ty mi tu po nocy prawie trupa przyprowadzasz? Masz pieniądze? Wiesz, że to cię będzie dużo kosztować?
 
Hazard jest offline