Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2016, 12:17   #8
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Ugryzienie przez psa mogło być oczywistością, jednak kobieta nie zastanawiała się nad tym wcześniej. Nie miała w sumie innego wyjścia, niż podjąć to ryzyko. Zwierzęta według niej nie były niczemu winne, to, że znalazły się na ulicy było tylko kolejnym dowodem na ludzką bezdusznością. Właściwie, to gondola wcale nie było najlepszym miejscem na kryjówkę dla matki z dwojgiem szczeniąt, ale ona o tym wiedzieć nie musiała. Była tylko zwierzęciem, robiła co mogła i co najlepiej potrafiła. Nic dziwnego, że zawinięta w prowizoryczny wór próbowała się odgryźć, reakcja obronna zadziałała prawidłowo.
Elfka wiosłując zerknęła na rękę. Rana nie była wielka, ale wyglądała dosyć paskudnie. Kieł wbił się mocno i pociągnął po skórze, tworząc głęboką ranę, z której krew dość szybko wypływała, plamiąc przy okazji wszystko dookoła. Jej ubranie nadawało się do szybkiego namoczenia. Deszcz starannie oczyszczał rozszarpaną skórę i mięso czystą wodą spadającą z nieba. Na domiar szczęścia, ulice byly zupełnie wyludnione i kobieta nie musiała się nikomu z niczego tłumaczyć, ani, co gorsza, nie zostanie złapana i wrzucona do lochów za zamordowanie osoby na wyższym stanowisku.

Gdy dobiła do brzegu, czuła już ból w mięśniach. Krew wciąż spływała po ręce, a ona musiała jeszcze ją nadwyrężyć, ponieważ do medyka było wciąż kilka kroków. Najpierw sama wyszła z gondoli, by po chwili znowu szarpać się z mężczyzną. Nawet nie wiedziała, czy on jeszcze żyje, w końcu minęło tyle czasu. Westchnęła głośno i gniewnie, kiedy to szykowała się do ponownego podniesienia ciała i zarzucenia go na swoje barki. Jej przyjaciółka musiała być wiele warta, skoro ognistowłosa była zdolna do tylu poświęceń.


Rudera, pod którą w końcu dotarła, nie sprawiała wrażenia godnej zaufania. Krople deszczu uderzające w twarz elfki zaczęły coraz to mocniej doskwierać i boleć, a pojękiwania urzędnika wiszącego teraz na jej ramieniu stawały się irytujące.
Nie mając innego wyjścia, pchnęła drzwi kamienicy, a te gwałtownie spadły z górnego zawiasu, wisząc teraz tylko na tym u dołu. Ilithyia pokręciła głową z niedowierzania i przekroczyła próg rozpadającego się blokowiska. Stanęła pod odpowiednimi drzwiami i zapukała bardzo delikatnie, z obawy, że te rozlecą się jeszcze, nim ona zdąży powiedzieć "Dzień Dobry". Nieprzyjemne słowa powitały ją jeszcze nim dokładnie ujrzała znajomą twarz. Początkowo myślała, że pomyliła drzwi, jednakże gdy tylko przyjrzała się mężczyźnie, miała już pewność, że trafiła pod dobry adres.


Ognistowłosa elfka uśmiechnęła się uroczo spoglądając na cyrulika.
- Mam - skłamała słodko, a jej słowa brzmiały na tyle poważnie, że trudno było im nie dowierzać. W końcu miała zlecenia, więc miała też czym płacić, tego mężczyzna mógł być pewien. Problem w tym, że nie miała ich w aktualnej chwili, ale tego wiedzieć nie musiał.
- Dogadamy się. Będziesz usatysfakcjonowany. - dodała napierając ręką na drzwi i pchnęła je mocno. Łańcuszek, który do tej pory je trzymał, zerwał się z framugi wewnątrz mieszkania i zwisał bezwiednie na zamku zamontowanym w drzwiach, do owego łańcuszka przeznaczonego.

Do mieszkania niemal wtargnęła, wciągając za sobą rannego. Jej przedramię oblane było krwią płynącą z jej własnej rany, ale tym póki co się nie przejmowała, mimo iż cholernie piekło od dobrych kilku minut. Wykrzywiła się jedynie niezauważalnie i położyła, niezbyt delikatnie, urzędnika plecami na podłodze.
- Dostał czymś w bebechy, a jest mi potrzebny. Utrzymaj go przy życiu tak, bym mogła się dowiedzieć, czego mi potrzeba, a potem może i zdechnąć. Widział moją twarz, a to nie jest dobry znak. - oznajmiła ściągając przemoczony do cna płaszcz i rzucając go na krzesło, aby obsechł. Bez niego wszystkie jej wdzięki były bardziej widoczne, a przemoczone ubranie lepiło się do smukłego ciała kobiety. Stała teraz nad urzędnikiem i oddychała ciężko, ręce położyła na biodrach łapiąc szybko każdy wdech.
- Nie musi żyć aż do starości... Ale musi żyć na tyle długo, by zdołał powiedzieć, co wie. Dasz radę, co? - spytała i dopiero teraz spojrzała na Javiera. Klepnęła się w okolice lewego biodra, by ten usłyszał brzęk monet, które zapewne go zachęciły. W sumie, nie musiał wiedzieć, że brzęczenie wywołał obijający się o siebie metal shurikenów. Cóż... Ważne, że brzęczy!
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline