Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2016, 08:45   #32
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Kurwa.

Na kilka sekund coś się w nim zmieniło. Jakby na jego miejscu najemnika pojawiła się druga osoba. Chwila ta trwała zaledwie kilka uderzeń serca, podczas gdy sigmaryta wraz ze słonecznowłosą dziewczyną, o płomiennym sercu, ruszyli w stronę zrujnowanej wioski. Akolita i krasnal byli jednak pochłonięci widokiem zgliszczy i oddalającej się dwójki towarzyszy. Niczego nie dostrzegli. Na całe szczęście. On zaś ponownie, ze srogim wyrazem twarzy spoglądał na ogrom zniszczeń, dokonanych przez destrukcyjną potęgę chaosu. Milczał gdy i oni ruszyli za zleceniodawcą, w stronę hołoty, która wyszła im na przeciw. Z każdym kolejnym uderzeniem końskich kopyt, ręka Wilhelma co raz to mocniej zaciskała się na głowicy miecza.

Rozmowa, która miała miejsce sprawiła, że nieco poprawił się mu humor. Nie wiedzieć czemu, wszystko to przypominało mu dobrze wyreżyserowaną scenę jakiegoś spektaklu. Wzajemna wrogość konfrontowała się z koniecznością współpracy. Powinność winna być ważniejsza niż uprzedzenia. Najemnik miał nadzieję, że wszyscy zebrani na tym smutnym, niemalże oderwanym od rzeczywistości pobojowisku to rozumieli. Mimo jednak takiego spojrzenia na sprawę, Wilhelm nie zrobił nic, by zawiązać jakąś szczególną nić porozumienia z wieśniakami. Nie było mu to teraz w smak.


Tak. Zemsta, zemsta, zemsta na wroga,
z Bogiem i choćby mimo Boga.


Wyrecytował cicho, zważywszy na fanatycznie religijną część drużyny. Hieronim był i tak już w złym nastroju, dodatkowe bluźnierstwa z pewnością podziałałyby na niego jak płachta na byka. Fragment pieśni jednak zdawał się pasować idealnie do sytuacji, w której znaleźli się mieszkańcy wioski. Być może, jeżeli komuś uda się wyjść z tej wyprawy cało, to powstanie nowa pieśń o tym dniu.

Na wiadomość o możliwości wypożyczenia garłacza, Wilhelm zareagował jak wyznawca Slaanesh na tanią, a zarazem pełną wdzięku i niestosowności dziwkę. Broń ta mogła nie raz uratować mu w niedalekiej przyszłości życie. Na dodatek krasnolud - który w nowym towarzystwie zaczął kłapać paszczą z dużo większą zapalczywością niż Wilhelm - udzielił im prostej lekcji obsługi ustrojstwa. Krótką i rzeczową, jak na krasnoluda przystało. Andree musiał przyznać, pomimo częstej niechęci jaką wywoływał w nim swoją oschłością i zaciętą powagą w czasie ich wędrówki, długobrody znał się na rzeczy. Skinieniem głowy i półuśmiechem Wilhelm skwitował lekcję, dając znać, że zrozumiał wszystko i jest wdzięczy za rady.

By zająć myśli i czas, Wilhelm postanowił przejść się po ruinie wioski i ze spalonych zgliszczy domów nazbierać dla siebie nieco gwoździ i ostrych kawałków jakiegoś żelastwa, który mógłby w przyszłości posłać w stronę nieludzkiej, chaotycznej bandy. Z bliska obraz zniszczeń okazał się o wiele bardziej odrażający. W miejscu, gdzie jeszcze dzień wcześniej mogła mieszkać rodzina z dziećmi, znaleźć można było tylko popiół i sczerniałe pozostałości dawnego domu.

Andree błądził tak po wiosce, napełniając mieszek złomem, kiedy to nagle z odrazą która pojawiła się na jego twarzy zatrzymał się nagle. Nieuważny krok. Czuł pod nogami rozlewającą się, lepką ciecz. Spojrzał w dół, a jego oczom ukazała się zarżnięta bestia - zwierzoczłek, który padł zabity przez opadające fragmenty chaty. Najemnik przypadkiem nastąpił na jego włochatej, wykręconej ręce. Pomiot, choć martwy, z głową skierowaną w górę, na niego, spoglądał na Wilhelma swoimi szalonymi oczyma, jakby z wyrzutem. Silny kopniak w pysk, jednak zwrócił jego wzrok w inną stronę.

Znów coś odmiennego zawitało na obliczu Wilhelma. Na krótki moment. Mina niepewna, nietęga, jakby świadoma jakiegoś niebywałego błędu. Po czym znowu na jego miejscu pojawiła się zacięta twarz najemnika. Skierował się z powrotem w stronę Hieronima i reszty najemników, gotowy do dalszej drogi.

Kurwa - przekleństwo przeszło mu znowu przez głowę, gdy spoglądał z oddali na nikczemny las, który już wkrótce stać się miał polem okrutnej bitwy - w imię zemsty i Boga.
 
Hazard jest offline