Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2016, 14:42   #2
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
- Vobit.* Wspaniale, ale może powstrzymalibyście wzajemne mordowanie się? - Spytał Revalion, widząc najpierw elfiego szarżownika, a w następnej chwili inną postać, która go przez wspomnianym szarżowaniem powstrzymała. - Przynajmniej na tyle, żeby mi powiedzieć co to za miejsce i czemu zostałem sprowadzony z powrotem? Co… Paskud, wracaj tu natychmiast!
Ostatnie zdanie wydał niczym rozkaz do małego, skrzydlatego stworka stworzonego jakby całego z lodu. Stworek owy wystartował w tamtej chwili z ramienia Revaliona i umyślał wzlecieć w górę, nieco ponad metr nad głową elfa. Odwrócił się nagle i spojrzał na swojego mistrza z rozczarowaniem i żalem.
- Nie Paskud, nie będziemy nowych osób obrzucać śnieżkami! No, może innym razem. - Dodał, żeby uspokoić chowańca. Paskud posłusznie wrócił na ramię czarodzieja.
Elf rozluźnił się lekko, a obejmujący go mężczyzna poczuł unoszący się od niego zapach krwi.
- Puść. Mnie. - Wywarczał we wspólnym. Jego akcent był chropowaty i antyczny, tak jakby rzadko kiedy posługiwał się tym językiem. A nawet jeśli to musiało od tego czasu minąć parę tysięcy lat.
- Nikogo nie zaatakuję. Tak długo jak udzielicie mi właściwych odpowiedzi. - Dodał po krótkiej pauzie, jakby się zreflektował.
- No super, wspaniale, dzięki wielkie. - Revalion przewrócił oczami. - To już jest nas dwóch w kolejce po odpowiedzi, może ktoś z tu obecnych zechciałby ją obsłużyć, hę?
Ostrze odsunęło się od gardła elfa, a Jin z powrotem cofnął się do cieni.
- To będzie… ciekawe…
- Ciekawe jak dla kogo, bo na razie jestem trochę… rozdrażniona. - do pozostałej trójki, zachowując bezpieczną odległość, podeszła złota elfka w równie złotej, drogiej sukni wyglądająca tak, jak się opisała - na bardzo niepocieszoną, a jej pierwsze słowa były jak fuknięcie - I cokolwiek się tu dzieje… Musi zostać wytłumaczone.
- Ty, ty, tam! Czekaj no! - Revalion zamachnął się i wskazał na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była dziwna postać powstrzymująca elfa przed atakiem, a która teraz cofnęła się do cienia. - Skąd wiesz, że jesteśmy gośćmi? Znasz gospodarza?

Kobieta w czerni przyglądała się uważnie zebranym z jak się zdawało rosnącym rozbawieniem.
- A ciebie co tak bawi? - Czarodziej skierował swój wzrok na nią. - Pewnie wiesz co się tu dzieje i masz ubaw po pachy z czwórki zdezorientowanyh osobników, hę?
- Istotnie, trafił pan w sedno panie Artemir. - Odparła bezczelna niewiasta.
Revalion zmarszczył brwi.
- Paskud, rzuć w nią śnieżką. - Powiedział.
- Eee… nie mam. - Odparł chowaniec, na co czarodziej zrobił zmieszany wyraz twarzy.
- No dobrze, tym razem ci się udało. To może teraz powiesz o co tu chodzi? - Spytał czarodziej.
- Stokrotne dzięki za okazaną litość. - Zakpiła. - Jeśli i pozostali nie mają zastrzeżeń możemy kontynuować nasze drobne spotkanie. Panie Liang proszę dołączyć do nas.
- Liang… Też mi miano. - mruknęła poirytowana wszystkim elfka.
- Mi wystarczy… - usłyszała szept mężczyzny, który wyłonił się za nią i dołączył do grupy. Jego odzienie nie wyróżniało się zbytnio. Jedyne co przykuwało uwagę, to czerwona maska zasłaniająca dolną cześć jego twarzy, oraz oczy pozbawione tęczówek.
Ylvaan wbił spojrzenie w elfkę zupełnie ignorując otoczenie. Spojrzenie przepełnione na poły głodem, a na poły nienawiścią. Nie był wstanie tego ukryć nawet gdyby próbował. Z jego gardła wydobył się warkot, jak od dzikiego zwierzęcia, ale powstrzymał swoje zapędy całą siłą woli, świadom stojącej za nim postaci. Nabrał powietrza w płuca, przytrzymał je i wypuścił powoli.
- Idźmy.
Avaliye zerknęła z niechęcią na mężczyznę, który obdarzył ją pełnym miłości do bliźniego spojrzeniem i uśmiechnęła się mało przyjemnie podejmując tę cichą walkę, po czym odparła:
- Taak. Możemy kontynuować.

- Więc proszę za mną. Panie Liang proszę od teraz uważać się za jednego z gości. - Kobieta ruszyła pewnym krokiem przez jeden z pogrążonych w ciemności korytarzy wychodzących z pomieszczenia. Nie odwracała się by sprawdzić czy goście podążają za nią lecz utrzymywała tempo pozwalające każdemu ją dogonić a nawet prowadzić rozmowy podczas drogi.

_______________
*Cholera.
 
Zaalaos jest offline