Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2016, 15:39   #18
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Billy przyglądał się widokowi. Był imponujący. Symfonia światła i metalu.
- Robi wrażenie.- przyznał z uśmiechem Idol. - Często… zaglądasz w takie miejsca. Patrzysz na miasto oczami ptaka… z kamer przemysłowych i helikopterów?
- Noooo…. dosyć… -
przytaknęła Cathy - jakoś trzeba sobie radzić, co nie? - w jej głosie zmodyfikowanym przez modulator słychać było uśmiech.
- Aż strach pytać co jeszcze podejrzałaś.- zaśmiał się Billy, po czym spytał.- A co jeszcze lubisz oglądać. Jakieś parki? Muzea? Galerie?
- Lubie oglądać ludzi
- odpowiedziała uprzejmie zielonooka nie rozwijając zbytnio tematu. Billy nie wiedział czy to dobrze, czy źle.
- Oglądać ludzi?- dziwna odpowiedź zaskoczyła Idola. Zamyślił się ruszając wozem.- To gdzie teraz ruszamy? Co jeszcze chcesz mi pokazać?
- Mmmm… mogę ci pokazać jedną rzecz. Ale nie możesz niiiiikomu o tym powiedzieć. Chcesz? -
kicia kusiła dziecięcym głosikiem.
- A komu niby miałbym powiedzieć ?- odparł z uśmiechem Idol nieco zaskoczony jej zachowaniem.
- Noooo na przykład Dakocie. Albo… albo Willowi. Obiecujesz?
- Obiecuję, obiecuję…-
rzekł spolegliwie Billy.
- Cross my heart and hope to die? - naciskała Cathy.
- Cross my heart and hope to die…- cokolwiek to znaczyło. Pochodzący z Tajwanu Idol nie znał się na wyliczankach tutejszych dzieci.
- No to zaparkuj. To zajmie tylko chwilkę - Cathy brzmiała jakby szykowała się na świetną zabawę.
- Ok.- Billy grzecznie wykonał polecenia znacznie młodszej od niego osóbki.
Cathy chwilkę milczała, jej avatarek siedział grzecznie w miejscu, kładąc jedynie od czasu do czasu uszka po sobie. W ułamku sekundy jednak zastąpił ją jednak zupełnie inny “widok”.

Ekran a w zasadzie zakres widoku podzielił się Billy’emu na kilka mniejszych części tworzących ze sobą wielokolorową mozaikę.
Na każdej z nich działo się co innego.
Na pierwszej widać było piękny, zadbany plac, od którego prowadziły szerokie ulice. Pełne przechodniów, kawiarni, normalnego ruchu. Widok zbliżył się na starszą parę siedzącą przy jednym ze stolików, popijających parującą kawę w delikatnych filiżankach.
Ani mężczyzna ani kobieta nie mówili nic. Byli jakby nieobecni duchem.
Drugi element mozaiki okazał się … stacją kosmiczną z załogą właśnie zjadającą coś we wspólnej niewielkiej przestrzeni jadalnej i rozmawiającej głośno i wesoło. Chyba… po rosyjsku?
Kolejny element pokazał jakąś stację benzynową:
- O… zaraz będą…. - pisnęła roześmiana Cathy. I faktycznie, pod stację zajechało kilka samochodów i kilka wielkich, niskoosadzonych motorów. - Zbierają co tydzień, wiesz? - Cathy komentowała z radością. Faktycznie, nowoprzybyli weszli do środka i dwóch mężczyzn podeszło do kontuaru, wyciągając paczkę, do której obsługa wrzuciła całkiem sporo czipów.
Kolejny element Kiciowej układanki to … Billy nie mógł uwierzyć własnym oczom… okazał się transmisją z kamerek, ukazującą trening WeGuard. To akurat rozpoznał od kopa i bez jakichkolwiek trudności.
- I tak na chybił trafił ich wybrałaś kiedyś?- zapytał zaciekawiony Billy uważając, że takie transmisje nie są przeznaczone dla każdych oczu. Kicia weszła na chroniony przesył danych i podglądała tajne monitoringi. Niezbyt bezpieczne hobby, ale… Idol nie potrafiłby jej tego zakazać.
- Eee nieee…- mruknęła Kicia - O tego lubię. Zazwyczaj wygrywa. - mozaika pokazała zbliżenie na “tego”, który właśnie prowadził swój zespół przez meandry szkoleniowego programu bojowego. - Trochę musiałam poszperać. Ale dużo mi ułatwili inni. Ja tylko pociągnęłam dalej.
- Ale najbardziej i tak lubię ten spocik. - mruknęła i przeniosła ich do następnego widoku - Ale to nie tutaj blisko jest.

[MEDIA]https://qjphotos.files.wordpress.com/2009/03/hyakuban.jpg[/MEDIA]

Billy gdyby coś pił, właśnie by się zakrztusił. Mała Cathy pokazała mu “love hotel” jako swój ulubiony “spocik”.
- Łładneee miejsce…- starał się być delikatny i uprzejmy, bo sytuacja była dość… niezbyt komfortowa dla Idola.- Oglądasz wchodzące tam pary?
- No! Wszyscy są tacy mili dla siebie… -
wyjaśniła z zapałem Cathy.
- No w sumie...są bardzo mili.- stwierdził Billy z uśmiechem pełnym ulgi, pytając ostrożnie.- I zapewne nie ma tam żadnych kamer, tak?
- Nooo nie ma
- stwierdziła z dużą dozą smutku dziewczynka - Nie rozumiem, czemu. Mają tylko kamerki przy recepcji a potem już nie. - po chwili spytała - A ty wiesz czemu?
- Hmmm…-
speszył się Billy. Nie miał w planach dzieci… właściwie nie miał możliwości mieć dzieci, toteż nie sądził że znajdzie się w sytuacji wyjaśniania jakiemuś dzieciakowi skąd się one biorą.- Bo taki hotel to… tam chodzą pary, by no… jak by ci tu powiedzieć, gdy chcą mieć potomka. I to jest jedno z takich miejsc, gdzie się wiesz tulą i… robią to co trzeba, by potem mamusia miała dziecko w brzuchu.
Przez chwilę panowała cisza.
- Ale… - Cathy brzmiała na mocno skonfundowaną - … dzieci to z klinik… to jak to w hotelu? - w jej głosiku pobrzmiewała lekka zgroza i oburzenie.
- Dzieci… rodzą się z mamusi w klinikach. To staromodna metoda, ale bardzo popularna.- odparł Billy wiedząc że sam na własne życzenie wdepnął w bagno i tonął z każdym słowem.- W takich hotelach mamusia i tatuś robią wszystko żeby dziecko potem mogło się urodzić.
- Znaczy… uprawiają seks?
- ostatnie dwa słowa Cathy niemalże wyszeptała. Tak jakby szeptała o jakimś wielkim tabu i sekrecie.
-Taaak… w sumie to tak. - mruknął cicho Billy, czując jak jego słowa niczym betonowe buty ciągną go na dno.
Zapadła cisza, w której Billy mógł wyczuć również zgrozę młodziutkiej fixerki.
- Ser...serio? Ale czemu w hotelu? - osłupiały głosik Cathy zaczynał nabierać nutek ciekawości - Przecież… to kosztuje dużo, nie? Ja myślałam, że to takie romantyczne. Bo oni wszyscy tacy uśmiechnięci, a faceci wyglądają na takich no… zakochanych. - wyznała wstydliwie.
- No cóż… może ze względu na to, że się kochają? I chcą żeby ten cały seks… był też przyjemny. Zakochani w zasadzie do tego dążą. - mruknął w odpowiedzi Idol.- I z pewnością jest romantyczne. Nie każdy ma ładne mieszkanie, na takie spotkania.
- Aha.

Cisza. Billy mógł przysiąc, że widzi trybiki obracające się w główce Cathy.
- A… Billy… ty byłeś w takim hotelu już?
- Kilka razy.. dawno temu.-
stwierdził Idol uznając, że nie ma co wciskać bajeczek Cathy.
- I tyle razy byłeś zakochany? - Cathy była zaskoczona.
- To były bardzo krótkie miłości…- odparł Billy wzdychając, miłości głównie do zgrabnych tyłków, ładnych twarzyczek i krągłych piersi. I dość wysokopłatne miłości.
- Szkooooda… co nie? - upewniała się Kicia - Bo chyba lepiej mieć takie długie miłości? Tak mówił Will. - po chwili rzuciła - Też bym chciała pójść kiedyś do takiego hotelu. Zabierzesz mnie kiedyś?
-Ja?-
zaśmiał się głośno Billy i westchnął.- Chciałbym Kiciu, bo wyrośniesz na śliczny kwiatuszek. Ale gdy ty będziesz gotowa na takie hotele, to twoje oczka raczej skupią się na jakimś innym młodziutkim przystojniaczku z WeGuard, a nie na starym pryku jakim wtedy będę.
- Hmmm… -
mruknęła nieprzekonana Cathy - … zobaczymy… - dorzuciła tonem królowej. - Chcesz coś jeszcze zobaczyć? - zmieniła temat ku uldze Idola.
- Wiesz… coś znalazłem… szukając podczas jazdy- mruknął i wybrał w przeglądarce hasło, po którym przed oczami Cathy i Billy’ego pojawiła się tapetka z postacią z anime.


- Coś takiego miałem w swoim pokoju, a ta dziewczyna. Vakui była bohaterką anime, które oglądałem, gdy byłem w twoim wieku.- samo anime było zresztą serialem krypto-instruktażowym i krypto-propagandowym.- Ale samej serii nie znajduję w sieci. Jeśli zechce ci się kiedyś obejrzeć to co oglądałem… to właśnie Vakui i jej przygody.
- Aha… dobra. Poszukam. Jak znajdę to wrzucić do programu maratonu? -
spytała mała.
- Jeśli ci się spodobają. - stwierdził po namyśle Billy.- Nie chcę żebyś się zmuszała, a ja już wyrosłem nieco z Vakui. Pewne rzeczy które podobają się w dzieciństwie przestają, gdy podrośniesz. I na odwrót.
Cathy ponownie wrzuciła jakieś koordynaty:
- No to ruszajmy. A jakie rzeczy nie lubiłeś jak byłeś mały, a jakie lubisz teraz?
To były niebezpieczne rejony… znów.
- Sake… na przykład.-
wyjaśnił Billy starając się zachować spokój i kamienną minę… z trudem.
- Piłeś sake jako dziecko? - dopytywała Kicia, gdy Billy wolno ruszył. - Nie wierzę.
- Raaaz… podkradłem ze schowka mego ojca… świństwo nie warte kary jaką dostałem za swój postępek. Wierz mi. Nie ma co dorastać za szybko.-
zaśmiał się Idol na to wspomnienie. I to mimo że jego ojciec i matka byli tylko pracownikami firmy wyznaczonymi do odchowania “własności firmy” wedle ścisłych wytycznych pionu nadzorczego projektu SPARTAN.
- A teraz lubisz? A jaką? Bo widzę, że jest kilka… - Cathy ewidentnie czuła się dzisiaj lepiej - A czego nie lubisz teraz, a co lubiłeś jako mały chłopiec?
- Solonych paluszków.-
mruknął w zastanowieniu Idol wspominając czasy dzieciństwa.- A co do sake… lubię tę oryginalną japońską, a nie chińskie podróbki. Tyle że ta oryginalna jest piekielnie droga.
- Wszystko jest drogie -
mruknęła niechętnie Cathy - A możesz wysiąść z auta? - spytała zmieniając temat.
- Na moment i muszę mieć je w zasięgu wzroku.- ocenił Billy przejeżdżając przez kolejne uliczki.
- Ah… to nie… to kiedy indziej. Poczekaj chwilę, Dakota mi marudzi. Coś do ciebie chce. Przełączę ją?
- Jasne… przełączaj.-
zgodził się Idol, ciekaw co tam Dakota odkryła.
Przez chwilkę panowała cisza ale avatarek kotka nie zniknął i za chwilę znowu przemówił cienkim, dziecięcym głosikiem:
- Will dał znać w sprawie nalotu porannego. A tak w ogóle to cześć - w głosiku zabrzmiał uśmiech - Więc z jego raportu wynika, że napastnicy byli przysłani przez Triadę. Wszystkie numery seryjne i tak dalej mieli wyklepane, ale Will nie jest głupi. - Dakota zaśmiała się cichutko.
- Wszyscy mieli wytatuowane fluorescencyjnym tuszem znaczki triady wewnątrz dolnej wargi. - urwała dając Billy’emu chwilę na docenienie znaleziska.
- Chińczycy… miejscowi czy z Hongkongu?- zapytał Billy zamyślony. W sumie nie dziwił się wcale. Triady i Yakuza nie przepadały za sobą, bardziej niż w przypadku innych gangów.
Ta niechęć wykraczała poza interesy.
- Umm a to jest różnica? - stropiła się dziewczyna - Zawsze myślałam, że to jedno i to samo?
- Niezupełnie. Triady, to tak naprawdę wiele gangów. Zresztą za yakuzą jest w sumie tak samo. Jeśli pochodzili spoza miasta, to oznacza grubszą aferę, to gangsterzy raczej nie wysyłają ludzi poza swoje terytorium.-
wyjaśnił Billy krótko.
- Aha, ja miałam wrażenie, że mają centralę w Azji i oddziały po świecie. - zaśmiała się ze swojej niewiedzy dziewczyna - No dobrze, nauczyłam się czegoś nowego. Mogę poszukać szczegółów. A… Billy… czy oni się jakoś rozróżniają między sobą? Bo tak myślę, że jedyny ślad to ten tatuaż, więc może to będzie punkt początkujący.
- Tego to nie wiem… yakuza ma swoje tatuaże, ale ich znaczenie są ich tajemnicą.-
odrzekł Idol z uśmiechem.- Coś jeszcze ?
- Dobrze, to zacznę od tatuażu. Dodatkowo, jeszcze sprawdzałam nagrania, które mi dałeś. Nie było tam wielu punktów, które można wykorzystać oprócz dwójki: Hiroyuki Hatake - to już wiedzieliśmy, ale oprócz tego jeszcze jeden facet, który przykuł moja uwagę.

Dakota wrzuciła cyfrowy obraz


- Problem taki, że jak próbuję dogrzebać się do danych o nim, natrafiam na ściany.-
Jednakże Billy nie natrafiał. Kojarzył tego mężczyznę. Jednego z trenerów GunFu. Sam Billy był kilkukrotnie oddelegowany na szkolenia z nim. Diego Cortez. Jeden z wyższych rangą WeGuard.
Co jednak nauczyciel walki robił w tym hotelu? Był zbyt cenny na rolę zwykłego “osiołka z towarem”.
- Diego Cortez… tak się nazywa. Co przykuło twoją uwagę w ich zachowaniu, że się szczególnie nimi zainteresowałaś?- zapytał Billy wyraźnie zamyślony. Ta sytuacja w ogóle mu się nie podobała.
- Diego Cortez - Dakota jakby notowała w pamięci - Ok. Co zwróciło? Wiesz… - zawahała się - to kwestia na przykład tego, że nie musieli korzystać z recepcji. W ogóle przeszli obok, dwa, że coś w nich jest takiego… nie wiem… podobnie jak u ciebie… jakaś no nie śmiej się… aura? Obaj też poszli bezpośrednio do biura, chwilę porozmawiali z szefem tego burdelu, ale znowu o niczym ważnym a potem wyszli. Zastanawiam się, czy jakieś podprogówki nie szły. Ale nie miałam możliwości tego sprawdzić.
- Cortez to typ mający za dużą renomę by zacząć pracować dla byle mafii, jego zatrudniają korporacje za ciężką gotówkę.- tyle że wiedza Billy’ego mogła już być mocno przedawniona. Stracił kontakt ze szczytami wieżowców.
- Dobrze, postaram się jak najszybciej go sprawdzić. Jeżeli jest jeszcze w mieście. To Cathy wraca. Pa! - pożegnała się Dakota lekko zaniepokojonym tonem.
- Pa!- rzekł w odpowiedzi Billy i czekał aż Cathy się odezwie, wpierw spytawszy.-To gdzie mnie teraz poprowadzisz kiciu?
- Już jestem -
pisnęła Cathy ponownie i zaprowadziła tym razem do China Town. O tej porze nieco mniej gwarnego. Mimo to tłumy przetaczały się uliczkami, lawirując pomiędzy sklepikami, rozstawionymi różnego rodzaju wystawkami z owocami lekko zwiędłymi, jakimiś różnymi (Billy nie wiedział co to) manekinami, zabawkami, sprzętami.
Gdzieniegdzie hologramy zachwalały akurat tę jedynie autentyczną restaurację, gdzie indziej androidowa hostessa rozdawała “darmowe” napoje.
Cathy rozglądała się na wszystkie strony:
- Ale tłum co? - spytała zaaferowana - Na szczęście na ulicach nie ma strasznego tłoku. Billy… - na chwilę zawiesiła głos - … a… a ile masz jeszcze to zlecenie?
- Standardowa stawka… nie wydawało mi się szczególnie trudne. Trochę pojeździć po mieście. Ubić paru frajerów, którzy będą ostrzyć zęby na mój towar. To tylko trzy dni.-
odparł z uśmiechem Billy.
- Aha no to czyli co? Jutro koniec? - spytała Cathy.
- Tak. Jutro zdaję wozik z zawartością i mam spokój.- potwierdził Billy.- Pewnie zrobię sobie dzień przerwy przed nowym zleceniem.
- To fajnie. To znaczy, że maraton nie musi czekać długo.
- Po czym zamilkła na dłuższą chwilę a Billy przepychał się powoli przez ulice China Town. Które tak jak nagle wybuchło w środku miasta, tak nagle skończyło się. Ulice nagle wydały się szare i nijakie mimo, że takie nie były.
- A czemu Dakota korzysta z twojego łącza żeby się ze mną kontaktować, zamiast używać swojego?- zapytał tak mimochodem Idol, gdy przemierzali wąskie uliczki miasta.
- Bo tak wygodniej… wiesz w kwestii interesów. - zachichotała Cathy - wszyscy myślą, że to tylko jedna osoba.
- Nooo… niby tak, ale ja wiem że jest inaczej, więc… mogłabyś przekazać mi kod do łącza Dakoty? Co by mogła bezpośrednio rozmawiać, a nie wpychać ci się na łącze… jak ostatnio.-
wyjaśnił Idol pokrętnie.
- Hmmm….- Cathy wyczuła interes - … a co mi dasz? - spytała udając, że wcale się nie chichra.
- A co byś chciała… Jakieś ciasteczka z lukrem, imbirem może?- zapytał w odpowiedzi Billy.
- Lizaaaaaki - mruknęła Cathy - te z kwiatkiem w środku. Dobre były. - jednocześnie Billy otrzymał dane do bezpośredniego kontaktu z Dakotą. Cathy nie umiała się targować. Mogła wygrać znacznie więcej niż lizaki. Szczególnie jakby rozegrała “negocjacje” w obie strony. Ale jakoś wykorzystywanie drugiej strony najwidoczniej nie leżało w naturze tego dzieciaczka. Cóż… Z czasem się nauczy, będzie z tego aniołka prawdziwa femme fatale… kiedyś. Idol uśmiechnął się pod nosem. Dziwne uczucie, być dumnym z dziecka… nieswoje traktować jak… własne. A przecież nawet Cathy nie wychowywał, Dakota to robiła.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline