Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2016, 16:25   #3
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Poprowadziła gości do wielkiej sali biesiadnej. Stoły w niej uginały się wręcz pod ciężarem wymyślnych dań mogących zaspokoić nawet najwybredniejsze podniebienie. Widok ten spowodował, że chowaniec Revaliona natychmiast wystrzelił w ich kierunku i nic co czarodziej powiedział nie mogło go skłonić do powrotu. Samego mięsiwa było trzydzieści rodzajów a każde przygotowane na przynajmniej szesnaście sposobów. Dwadzieścia gatunków win czerwonych i zaledwie dziesięć białych, do tego miody i piwa, innych trunków nie spostrzegli.
W centralnej części sali stał wielki zdobny kamienny tron, aktualnie pusty. Na nim zaś dziwne nakrycie głowy z wielkimi rogami i płaszcz który można by wziąć za nietoperze skrzydła. Lecz najdziwniejsze w tym pomieszczeniu były ściany, pokryte freskami które zdawały się pełzać w niepokojący sposób kiedy się na nie patrzyło.

- Zapewne jesteście głodni… biorąc pod uwagę kiedy zjedliście ostatni posiłek. - Raczej stwierdziła niż zapytała kobieta w czerni. - Częstujcie się proszę.
- Jedno pytanie. - Powiedział Revalion. - Ilu innych gości się tu spodziewacie? Całą tą ucztą można by zapewne po trzykroć wyżywić wszystkich możnych z Waterdeep albo innego Luskan.
- Waterdeep? Co to za miasto? Na jakim kontynencie się znajduje? - wciął się elf.
- Ktoś tu nie odrobił swoich nauk z geografii. - sarknęła elfka.
- Hę? A co to w ogóle za pytanie? - Zdziwił się czarodziej i zwrócił się do niebieskookiej. - Jeden z twoich gości chyba wyjątkowo źle się czuje, sugeruję zawołać po jakiegoś medyka albo kapłana.
Jin spokojnie zasiadł do stołu i spojrzał na pozostałych.
- Zapewne wszyscy pamiętacie, że byliśmy martwi. Trupy mają jedno do siebie, czas jest dla nich naprawdę względny.
- Wszyscy, powiadasz… - Czarodziej pogładził się nerwowo po szyi.
- Byłem martwy od trzech tysięcy lat. Jeśli dobrze liczyłem ile razy Dolurrh manifestował się na materialnym. W tym czasie rzeczy się zmieniają. - odgryzł się elf.
Kobieta kaszlnęła chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Pan Ylvaan jak zdążyliście się zapewne domyślić jest… nietutejszy.
- Ehm, no dobrze. Chwilowo wstrzymam się z pytaniem o Dolurrha. Chociaż teraz to sam nabrałem wątpliwości, aż mnie głowa zaczyna od tego boleć. - Revalion potrząsnął głową. - Wciąż jesteśmy w Faerunie, prawda?
- W pewnym sensie. Lecz to pytanie do Władcy nie do mnie. - Odparła błękitnooka.
- To nie jest Eberron? Jestem… WOLNY! - ryknął elf i osunął się na ziemię. Przez moment w jego oczach panowała pustka, a potem zaczął się skręcać ze śmiechu.
- AHAHAHAHAHHA! Jestem poza Ich zasięgiem!
Kobieta przez moment przyglądała się elfowi po czym jednym zdaniem zniszczyła jego złudzenia.
- W pewnym sensie jest to również Eberron.
- Wiecie co. W zasadzie to ustalajcie sobie co chcecie. Jak nasza gospodyni zauważyła, dawno nic nie jedliśmy i jestem… PASKUD, NIE! - Ryknął Revalion, jednak było za późno. Pocisk, jakim była fioletowa śliwka, świsnął już w powietrzu i trafił leżącego wciąż na ziemi elfa. - Bardzo za niego przepraszam, niewychowane bydle. A teraz, jeśli pozwolicie, sprawdzę zawartość o tego stołu…
- Proszę się nie krępować, nie spodziewamy się więcej gości. Lecz muszę sprecyzować, nie jestem tu gospodynią jedynie służką Władcy.
- Wybaczam mu. - powiedział krótko elf, podniósł się i zasiadł do stołu. - Moje zwierzęta, o przepraszam, chowańce, też mają zwyczaj zabawy jedzeniem. - na jego twarzy zapanowała konsternacja. Może to ułuda? Sytuacja była zbyt dziwna by była prawdziwa.
Elfka obserwowała wybuch radości elfa, a gdy padło sprostowanie kobiety uśmiechnęła się jakby do siebie. Usiadła do stołu przyglądając się nieufnie to jedzeniu, to temu, który spoglądał na nią niedawno z dzikością drapieżnego kota.
Jin miał zabrać się za jedzenie, kiedy przypomniał sobie o masce. Z westchnięciem zdjął ją i wrócił do konsumpcji. Pozostali mogli zobaczyć rysy twarzy, które nie pasowały do większości ludzi Faerunu.
- Amin diola i' fea ten' sina mereth, ar' vesta gurtha a' ilya ya karne amin di'thang.* - wymamrotał Ylvaan nad jedzeniem, po czym nałożył sobie kawał mięsa. Nie przejmował się sztućcami. Za jego czasów nie istniały.

______________
* Dziękuję przodkom za tą ucztę i przysięgam śmierć tym którzy mnie zniewolili.
 
Gettor jest offline