Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2016, 16:26   #21
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Billy rozłączył się z VE i przez chwilę dostosowywał zmysły do dźwięków reala. Wrażenia z przestrzeni były … dziwne. Nie złe… dziwne. Bodźce i reakcje były bardzo rzeczywiste. Bardziej niż Billy podejrzewał, że będą szczególnie w sytuacjach intymnych. Zrozumiał jednak dlaczego przemysł erotyczny tak szybko stał się popularny w tej wersji. Na co komu real skoro w VE można wyglądać i robić co się chciało. Jedynym ograniczeniem była wyobraźnia. Idol zwrócił uwagę, że pierwszą rzeczą jaką jego wyobraźnia podsunęła to jego lewe ramię. Zdrowe, lewe ramię. Czyżby jednak ta rana nie zagoiła się tak dobrze jak myślał?
Rozmyślając wybrał połączenie z Mr. Tongiem i został powitany przez bezbłędnie bezosobowo uprzejmą gejszę.
- Czy zastałem pana Tonga? Chciałbym pomówić… poufnie o interesach.- rzekł z firmowym uśmiechem Idol.
- Oczywiście, proszę chwilkę zaczekać. Sprawdzę, czy Mr. Tong przyjmie połączenie. - geisza pochyliła się i na ekranie wyświetliło się drzewo czereśniowe z wolno opadającymi płatkami niesione wiatrem na pola ryżowe


Po kilku chwilach oczekiwania na ekranie pojawiła się na powrót gejsza kłaniając się:
- Mr. Tong przyjmie połączenie. Udanego dnia. - jej twarz zastąpił spikselowany avatar Mr. Tonga.
- Słucham. - krótko i do rzeczy. Mr. Tong nie oczekiwał rozmów towarzyskich.
- Czy ta linia jest bezpieczna? Wolałbym jednak rozmowę w cztery oczy.- spytał uprzejmie Billy.
- Jest bezpieczna. Chyba, że - zawahał się na chwilę - proszę o chwilę cierpliwości. - jego obraz zawiesił się na panelu by ponownie “odwiesić się” po paru chwilach.
- Proszę mówić.
- Zostałem zaatakowany. Przez kilku ludzi Triad. Problem rozwiązałem.- stwierdził sucho Idol, po czym przeszedł do sedna.-
W zasadzie nie interesuje mnie co jest przewożone w tym pojemniku i nie pytałbym, gdyby nie fakt, że… to draństwo się aktualizowało i nie wiem czy nie wskazało przy okazji swego położenia prawowitym właścicielom. Nie wiedząc co wiozę i jak się z tym obchodzić, niepotrzebnie narażam ładunek. Dlatego liczę na więcej szczegółów z pana strony.
- Kiedy nastąpił atak? - spytał Mr. Tong, koncentrując się na pierwszej części raportu.
- Dziś rano.- odparł krótko Billy.
- Rozumiem, ilu napastników? - dopytywał Mr. Tong.
- Ośmiu runnerów.- wyjaśnił Idol.- Nie wiem tylko jak mnie namierzyli. Skoro udało im się raz, mogą to powtórzyć.
- Sugeruję sprawdzenie wozu. Komora na pewno nie zawiera żadnych możliwości wysyłania transmisji danych. Co do rodzaju ładunku
- Mr. Tong się skrzywił nieznacznie - to żywy organizm i zostańmy przy tym. Aktualizacja to jedynie kwestia technicznego oprogramowania komory. - wyjaśniał spokojnym tonem.
- Skoro pan tak twierdzi, to ja nie wnikam.- westchnął Billy i wzruszając ramionami dodał.- Kiedy dostanę wytyczne dotyczące przekazania ładunku?
- Powinien je mieć pan najpóźniej jutro do 6 rano. Odbiór również jutro. Proszę sprawdzić pojazd.-
dorzucił. - Jest pan pewien, że nie był pan śledzony? - Idol nie wiedział, czy to próba pomocy czy raczej przerzucenia odpowiedzialności.
- Wątpię żebym był.- stwierdził Idol stanowczo.
Mr. Tong nie skomentował, kiwnął jedynie głową. Krótko i twardo.
- Zatem do skontaktowania się jutro rano. - stwierdził kończąc połączenie.


Szlag ! Szlag !! Szlag!!
Sytuacja nagle się zmieniła. Idol nie miał czasu podejmować decyzji, nie miał czasu się zastanowić. Był osaczany. Wcisnął gaz do dechy. Ryk silnika jego wozu przeszył kabinę drżeniem. Zaczęło się.


Billy spojrzał w kamerkę podglądu obszaru za wozem. Dwa stalowe rekiny gnały za nim. Skręcił w boczną uliczkę, nie potrzebował jeszcze kłopotów z glinami.
- Will graj na zwłokę…- warknął Idol nerwowo.- Kimkolwiek są, chyba nie są przyjaciółmi twojej pacjentki. Rżnij głupa, powiedz że zmarła… że nie może być transportowana, powiedz cokolwiek.
Lekarz pokiwał głową nie patrząc w kamerę. Udawał, że połączenia nie ma.
- ...pacjentka absolutnie nie nadaje się do transportu… - mówił podniesionym, napiętym tonem spoglądając w głąb pomieszczenia.
- Proszę się nie przejmować detalami, doktorze. - głos, który brzmiał znajomo stwierdził uprzejmie. Will zrobił kilka kroków do przodu w kierunku do wejścia na intensywną terapię.
- To nie są detale! - wściekły Will zniknął z pola kamerki, ale jego podniesiony głos wykłócający się z napastnikami wciąż brzmiał wystarczająco wyraźnie.

W między czasie kamerka pokazała, że “rekiny” rozdzieliły się. Jeden kontynuował pościg za Billym drugi zaś odbił przecznicę wcześniej. Najwidoczniej planując odciąć drogę Idolowi.
Pozostało więc… zawrócić. Billy ostro zaczął skręcać nie przejmując się przepisami ruchu drogowego. I zatrzymawszy się w poprzek drogi sięgnął do torby po granat paraliżujący. Auto posłusznie zatrzymało się mimo, że siła odśrodkowa wcisnęła Idola w siedzenie, wypychając lekko powietrze z jego ust. W tym momencie najemnik jednak nie zwracał uwagi na szczegóły, zalewany kłótnią z gabinetu lekarza a adrenaliną pompowaną przez napinający się przed walką organizm.
Wykorzystując do maksimum siłę swojej sztucznej ręki, cisnął nim w szybę samochodu licząc że taki potężny rzut wystarczy by granat ją przebił.. wpadł do środka i sparaliżował wszystkich w wozie.Palce odruchowo odszukały przycisk obsuwania szyby i …. zamach…
Po czym nie czekając na efekt, Billy ruszył z impetem kontynuując nagłe zawracanie. Kątem oka zdążył zauważyć, że ścigający go “rekin” próbował unikać i manewrować nie tylko między ruchem ulicznym ale też odsunąć się z drogi lecącej w jego stronę przesyłki specjalnej. Idol spojrzał w lusterko. Wóz właśnie z piskiem opon wpadł w niekontrolowany poślizg i jechał prosto na mur. Jeszcze 2 sekundy, jedna i głośny rumor samochodu wbijającego się w przeszkodę doleciał Billy’ego. Dźwięk klaksonów, szybko zbierający się ludzie… przypominający piranie, chcące skorzystać z okazji i zaznać nieco sensacji.
W lusterku widać było jednak coś jeszcze… drzwi po stronie pasażera powoli się otworzyły i ze środka wypadła jakaś postać. Szybko otoczona przez tłum gapiów.
Idol nie tracił czasu na zawracanie. Przeciwnik i tak zdąży powiadomić drugiego “rekina” zanim Billy zdołałby ich unieszkodliwić. Pozostało więc jak najszybciej się oddalić kierując się do kliniki Willa.
O dziwo, drugi rekin nie pojawiał się przez cały odcinek trasy do kliniki. Zaś połączenie z Willem zostało przerwane zanim Idol zdążył dojechać do siedziby lekarza. Po około kwadransie jazdy Idol zatrzymał się przed znanym sobie gabinetem.
Ten spokój nie podobał się Idolowi. Może sprawa się wyjaśniła, może nie.. cholera, nie miał pojęcia. Nie miał też ochoty na dłużej opuszczać karawanu, ale… nie miał też wielkiego wyboru. Z torbą na ramieniu i z dłonią w torbie ruszył do kliniki, by rozejrzeć się w sytuacji i w razie czego sięgnąć szybko po granat i posłać go przeciwnikom. W klinice wolał nie używać broni palnej.


W środku panowała cisza. Z tych nieruchomych rodzajów ciszy, gdy wiadomo, że coś się stało, albo coś ma się stać już za chwilę.


Na recepcji nie było nikogo. Drzwi do gabinetów były pozamykane. Poczekalnia świeciła pustkami. Idol stał w drzwiach opustoszałej kliniki rozglądając się uważnie.
To mu się nie podobało. To mu się bardzo nie podobało. Idol ruszył ostrożnie w głąb kliniki starając kryć się w cieniach. Czyżby się stało coś złego?
Postąpił parę kroków do przodu. Ostrożnie. Powoli. Przyczajony i gotowy do działania.
Ciszy nie przerywał żaden nowy dźwięk. Dotarł już prawie do drzwi oddzielających recepcję i poczekalnię od gabinetów, gdy kątem oka zobaczył ludzkie stopy...reszta niknęła skryta za stanowiskiem recepcjonistki.
- Halo?- rzekł półgłosem, licząc że zostanie przez nią usłyszany. Nie wiedział czy przypadkiem niepotrzebnie panikuje w tej sytuacji.
Nie uzyskał jednak odpowiedzi, widoczne stopy nie poruszyły się.
Billy kucnął i powoli odchylił drzwi próbując się ostrożnie prześlizgnąć do środka. Sytuacja wyglądała bardzo niepokojąco. Idol starał się panować nad swym gniewem. Co tu się do cholery działo?
Drzwi nie sprawiły problemu. W środku gabinetu Willa nie było lekarza. Za to monitory i standardowy sprzęt działał jak zwykle. Drzwi prowadzące do intensywnej terapii były zamknięte. Nie było żadnych śladów krwi, ani bałaganu. Wszystko wyglądało jak zwykle. Minus ludzie.
Billy udał się nadal kucając za biurko recepcjonistki, by ocenić jej stan. Nadal ostrożny i czujny. To miejsce budziło niepokój o jego pracowników. Powoli obchodził biurko włączając na osłonie lewego oka ciche połączenie z Cathy.
Recepcjonistka na pół siedziała, na pół leżała z nogami podciągniętymi pod brodę. Głowę miała odchyloną w dół. Idol nie zauważył śladów krwi ani ran. Właśnie przykładał palce do szyi pielęgniarki, gdy nawiązał połączenie z Cathy.
Kotek spojrzał zielonymi oczkami:
- Billy! - wykrzyknęła Cathy z radością, lekko drżącym głosem.
- Podłącz się do kamer kliniki Willa i rozejrzyj.- rzekł cicho Billy sprawdzając puls kobiety.- Sytuacja jest poważna. I miej oko na mój karawan na parkingu. Ktoś mnie ściga… sprawdź czy ładunek albo wóz wysyła jakieś sygnały.
- Ok
- Cathy jakoś odruchowo mówiła ciszej.
Przez chwilę na osłonie miał nieruchomego kociaka. Puls… był mocny i stabilny. Gdy odgiął głowę kobiety okazało się, że ona jest po prostu (?) nieprzytomna.
- Billy… - odezwała się hakerka - … w środku jest pusto. Nie ma tam nikogo oprócz ciebie i tej kobiety. Przeglądam ostatnie nagrania teraz. Zaraz ci powiem więcej. Sprawdzam karawan.
- Dobra… przekopiuj nagrania do siebie później.
- Billy nie bardzo wiedział co zrobić dalej. Pochwycił nieprzytomną kobietę i przerzucił ją sobie przez ramię. Po czym ruszył w kierunku karawanu. Była co prawda nieprzytomna, ale mogła być podtruta. Na szczęście Idol znał jeszcze jednego podziemnego medyka, Clemensa Hencewortha.
- Billy!!! - zaalarmowany głosik Cathy wbił się ostro gdy Idol znalazł się koło karawanu. - Stój! - mężczyzna usłyszał ciche przekleństwa. - Teraz łapię sygnał... Nic z tego nie rozumiem. - mruczała dziewczyna. - Masz coś na sobie… - rzuciła alarmującym i ostrzegawczym tonem.
- Lokalizator?- zapytał Billy odsuwając drzwi i pakując nieprzytomną kobietę na siedzenie dla pasażera. Odsunął sie od niej.- Nadal mam?
- Tak… -
avatarek Cathy skakał i machał nerwowo ogonkiem - próbuję zblokować sygnał… chwilkę… Billy wróć do kliniki. Przeskanuj się. I jak znajdziesz tę pluskwę to ją zabierz. Chcę to zobaczyć, bo sygnał niestandardowy. - głos dziewczyny był przepełniony ciekawością. - Pospiesz się. Skaner wiesz gdzie? Poprowadzę cię krok po kroku.
- Ok… ale miej oko cały czas na karawan. I zamknij drzwi do kliniki.
- zgodził się z nią Billy już gnając z powrotem w poszukiwaniu skanera, którego mógłby użyć.
- Robi się. - gdy Idol ponownie wkroczył do środka szpitala drzwi z lekkim sykiem zamknęły się za nim a zamek uzbroił.
- Idź do gabinetu Willa, tam przy medpanelu znajdziesz przenośny skaner. Wygląda trochę jak płaska świetlówka - dziewczyna przez chwilę myślała na najlepszym porównaniem. - Uruchomi się po lekkim wstrząśnieniu. Masz?
- Szukam…. o tu jest.-
po chwili grzebania Billy znalazł obiekt o którym mówiła Cathy. I wstrząsnąwszy nim spytał.- Co dalej?
- Przejedź od czubka głowy w dół. Skaner zmieni kolor, gdy znajdzie pluskwę. Tylko.. może też marudzić przy ramieniu. Ale do najwyżej zaraz skoryguję. Najpierw sprawdź wszystko poza ramieniem.
- Ok… -
Billy zaczął powoli przesuwać skanerem, ostrożnie i delikatnie. Od czubka głowy, tak jak Cathy mówiła. Miał wrażenie, że wiedział gdzie jest pluskwa… w podarku od Kiry. Bo tylko tak wszak mogła trafić do niego. Miał też nadzieję, że się całkiem myli.
Skaner przesuwany powoli i systematycznie po ciele Idola milczał przez spory kawałek. Zgodnie z instrukcją Cathy zapiszczał w okolicach … podbrzusza Idola.
- Serio?- zdziwił się Idol, choć z ulgą. Ale skoro skaner piszczał, to Billy odłożył go na bok,by zdjąć buty, spodnie i rozebrać się od pasa w dół. By sprawdzić, gdzie owa pluskwa się zalęgła.
Pół nagi zaczął skanować swoje ciuchy i obuwie. Skaner niestety milczał jak zaklęty. Z jednej strony Idolowi ulżyło, bo znaczyło to, że nadajnik nie był ukryty w podarunku od Kiry. Z drugiej strony … znaczyło to, że nadajnik jest gdzie indziej. Przysunął skaner ponownie do siebie.
Nogi, uda, krocze, podbrzusze… cichy dźwięk ponownie się odezwał. Tuż w okolicach kości biodrowej.
- O ku…- zaczął Billy przypominając sobie jednak o Cathy, która i tak za dużo zobaczyła zmienił słowo.- ...urczę blade. Co teraz?
- Trzeba to wyjąć! Dasz radę sam?
- Gdybym wiedział dokładnie na jakiej głębokości.-
mruknął Billy rozglądając się za laserowym skalpelem i dozownikiem miejscowego znieczulenia.
- Spróbuj uruchomić medbota - odezwała się dziewczynka mając na myśli oprogramowanie AI w leżance operacyjnej. - Wybierz skan ciała, mniejsze zabiegi, usuwanie ciał obcych. Powinno pójść. - głosik Cathy przepełniało zdenerwowanie.
- Ok…- mruknął Idol podchodząc do medbota i wciskając przycisk ON na jego obudowie. Nie miał zielonego pojęcia co robi. Znał tylko podstawową pomoc medyczną na polu walki.
Wskoczył na leżankę i ułożył się ignorując fakt, że jest dokładnie wyeksponowany i ogląda go czternastolatka. Przysunął sobie panel i wybrał wskazaną przez dziewczynkę ścieżkę dostępu. Lampa skanera zaczęła się przesuwać w powolnym tempie , a drugie ramię maszyny poruszyło się. W jego końcówce przez chwilę zmieniał się zestaw narzędzi aż ukazała się cieniutka igła. Skaner zgodnie z przewidywaniami zatrzymał się nad biodrem Idola.
- Ciało obce zlokalizowane. Znieczulenie: proces rozpoczęty. - poinformował przestrzeń obojętny, zimny głos. Igła zaczęła niebezpiecznie zbliżać się we wrażliwy obszar Idola. Weszła gładko w ciało i Idol poczuł lekko piekący ból rozlewający się po ciele. Ramię z igłą odjechało i ponownie zaczęło wymieniać końcówki. - Usuwanie: proces rozpoczęty. - usłyszał Idol, którego prawe biodro i pachwina przestały reagować na impulsy przesyłane z mózgu.
Ostra cienka końcówka przebiła się ponownie w miejscu zlokalizowanej pluskwy. Wyglądało to okropnie i niejednego by zbrzydziło.
10 cm sprzętu tuż obok kości biodrowej.
Po chwili ramię zaczęło podnosić się do góry i Billy w końcu ujrzał … musiał zmrużyć oczy. Pluskwa była ledwo widoczna gołym okiem.
- Jak oni mi to wsadzili i kiedy?- rzekł sam do siebie Idol zakładając prowizoryczny opatrunek na ranę. Musiał się ubrać, musiał opuścić to miejsce. I musiał podrzucić pluskwę do jakiegoś innego samochodu. Ot, co.

Już ubrany z niewielką probówką zawierającą ledwo co widoczny czip ruszył do wyjścia.
- I co teraz? - dopytywała się Cathy. - Skąd masz tę pluskwę, co Billy? To przez nią cię namierzyli? Miałeś ją u nas?
- Nie mam pojęcia skąd ją mam, ale pewnie dlatego mnie u was namierzyli. I niestety… jest zbyt groźna, by ją sprawdzać.-
rzekł w odpowiedzi Billy ruszając energicznie w kierunku karawanu.- Chyba będę musiał do was wpaść jak... zajmę się recepcjonistką. Bądźcie ostrożne, ok?
- Dobrze. Powiem … będziemy.
- powiedziała Kociczka. - Ty też bądź. Dokąd jedziesz teraz?
- Na razie do znajomego. Clemens sprawdzi dziewczynę z karawanu, czy tylko nieprzytomna, czy potrzebuje pomocy medycznej.
- wyjaśnił Billy docierając do wozu i wsiadając na miejsce kierowcy.- No chyba że ocknie się wcześniej.
- Okej. Daj znać jak będziesz do nas jechać. Okej?
- naciskała hakerka.
- Dam na pewno. A i wy się odezwijcie… w razie kłopotów.- odparł Billy ruszając karawanem w kierunku hurtowni Clemensa, po drodze wrzucając nadajnik na pakę pierwszego z brzegu wozu dostawczego, który się do tego nadawał. Ruszył szybko, by oddalić się od porzuconego nadajnika i kierował do hurtowni sprzętem wojskowym z demobilu Hencewortha. Zerkał też od czasu do czasu na nieprzytomną pasażerkę, przy okazji sprawdzając jej puls.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 06-02-2016 o 16:28.
abishai jest offline