06-02-2016, 16:26 | #21 |
Reputacja: 1 | Billy rozłączył się z VE i przez chwilę dostosowywał zmysły do dźwięków reala. Wrażenia z przestrzeni były … dziwne. Nie złe… dziwne. Bodźce i reakcje były bardzo rzeczywiste. Bardziej niż Billy podejrzewał, że będą szczególnie w sytuacjach intymnych. Zrozumiał jednak dlaczego przemysł erotyczny tak szybko stał się popularny w tej wersji. Na co komu real skoro w VE można wyglądać i robić co się chciało. Jedynym ograniczeniem była wyobraźnia. Idol zwrócił uwagę, że pierwszą rzeczą jaką jego wyobraźnia podsunęła to jego lewe ramię. Zdrowe, lewe ramię. Czyżby jednak ta rana nie zagoiła się tak dobrze jak myślał? Rozmyślając wybrał połączenie z Mr. Tongiem i został powitany przez bezbłędnie bezosobowo uprzejmą gejszę. - Czy zastałem pana Tonga? Chciałbym pomówić… poufnie o interesach.- rzekł z firmowym uśmiechem Idol. - Oczywiście, proszę chwilkę zaczekać. Sprawdzę, czy Mr. Tong przyjmie połączenie. - geisza pochyliła się i na ekranie wyświetliło się drzewo czereśniowe z wolno opadającymi płatkami niesione wiatrem na pola ryżowe Po kilku chwilach oczekiwania na ekranie pojawiła się na powrót gejsza kłaniając się: - Mr. Tong przyjmie połączenie. Udanego dnia. - jej twarz zastąpił spikselowany avatar Mr. Tonga. - Słucham. - krótko i do rzeczy. Mr. Tong nie oczekiwał rozmów towarzyskich. - Czy ta linia jest bezpieczna? Wolałbym jednak rozmowę w cztery oczy.- spytał uprzejmie Billy. - Jest bezpieczna. Chyba, że - zawahał się na chwilę - proszę o chwilę cierpliwości. - jego obraz zawiesił się na panelu by ponownie “odwiesić się” po paru chwilach. - Proszę mówić. - Zostałem zaatakowany. Przez kilku ludzi Triad. Problem rozwiązałem.- stwierdził sucho Idol, po czym przeszedł do sedna.-W zasadzie nie interesuje mnie co jest przewożone w tym pojemniku i nie pytałbym, gdyby nie fakt, że… to draństwo się aktualizowało i nie wiem czy nie wskazało przy okazji swego położenia prawowitym właścicielom. Nie wiedząc co wiozę i jak się z tym obchodzić, niepotrzebnie narażam ładunek. Dlatego liczę na więcej szczegółów z pana strony. - Kiedy nastąpił atak? - spytał Mr. Tong, koncentrując się na pierwszej części raportu. - Dziś rano.- odparł krótko Billy. - Rozumiem, ilu napastników? - dopytywał Mr. Tong. - Ośmiu runnerów.- wyjaśnił Idol.- Nie wiem tylko jak mnie namierzyli. Skoro udało im się raz, mogą to powtórzyć. - Sugeruję sprawdzenie wozu. Komora na pewno nie zawiera żadnych możliwości wysyłania transmisji danych. Co do rodzaju ładunku - Mr. Tong się skrzywił nieznacznie - to żywy organizm i zostańmy przy tym. Aktualizacja to jedynie kwestia technicznego oprogramowania komory. - wyjaśniał spokojnym tonem. - Skoro pan tak twierdzi, to ja nie wnikam.- westchnął Billy i wzruszając ramionami dodał.- Kiedy dostanę wytyczne dotyczące przekazania ładunku? - Powinien je mieć pan najpóźniej jutro do 6 rano. Odbiór również jutro. Proszę sprawdzić pojazd.- dorzucił. - Jest pan pewien, że nie był pan śledzony? - Idol nie wiedział, czy to próba pomocy czy raczej przerzucenia odpowiedzialności. - Wątpię żebym był.- stwierdził Idol stanowczo. Mr. Tong nie skomentował, kiwnął jedynie głową. Krótko i twardo. - Zatem do skontaktowania się jutro rano. - stwierdził kończąc połączenie. Szlag ! Szlag !! Szlag!! Sytuacja nagle się zmieniła. Idol nie miał czasu podejmować decyzji, nie miał czasu się zastanowić. Był osaczany. Wcisnął gaz do dechy. Ryk silnika jego wozu przeszył kabinę drżeniem. Zaczęło się. Billy spojrzał w kamerkę podglądu obszaru za wozem. Dwa stalowe rekiny gnały za nim. Skręcił w boczną uliczkę, nie potrzebował jeszcze kłopotów z glinami. - Will graj na zwłokę…- warknął Idol nerwowo.- Kimkolwiek są, chyba nie są przyjaciółmi twojej pacjentki. Rżnij głupa, powiedz że zmarła… że nie może być transportowana, powiedz cokolwiek. Lekarz pokiwał głową nie patrząc w kamerę. Udawał, że połączenia nie ma. - ...pacjentka absolutnie nie nadaje się do transportu… - mówił podniesionym, napiętym tonem spoglądając w głąb pomieszczenia. - Proszę się nie przejmować detalami, doktorze. - głos, który brzmiał znajomo stwierdził uprzejmie. Will zrobił kilka kroków do przodu w kierunku do wejścia na intensywną terapię. - To nie są detale! - wściekły Will zniknął z pola kamerki, ale jego podniesiony głos wykłócający się z napastnikami wciąż brzmiał wystarczająco wyraźnie. W między czasie kamerka pokazała, że “rekiny” rozdzieliły się. Jeden kontynuował pościg za Billym drugi zaś odbił przecznicę wcześniej. Najwidoczniej planując odciąć drogę Idolowi. Pozostało więc… zawrócić. Billy ostro zaczął skręcać nie przejmując się przepisami ruchu drogowego. I zatrzymawszy się w poprzek drogi sięgnął do torby po granat paraliżujący. Auto posłusznie zatrzymało się mimo, że siła odśrodkowa wcisnęła Idola w siedzenie, wypychając lekko powietrze z jego ust. W tym momencie najemnik jednak nie zwracał uwagi na szczegóły, zalewany kłótnią z gabinetu lekarza a adrenaliną pompowaną przez napinający się przed walką organizm. Wykorzystując do maksimum siłę swojej sztucznej ręki, cisnął nim w szybę samochodu licząc że taki potężny rzut wystarczy by granat ją przebił.. wpadł do środka i sparaliżował wszystkich w wozie.Palce odruchowo odszukały przycisk obsuwania szyby i …. zamach… Po czym nie czekając na efekt, Billy ruszył z impetem kontynuując nagłe zawracanie. Kątem oka zdążył zauważyć, że ścigający go “rekin” próbował unikać i manewrować nie tylko między ruchem ulicznym ale też odsunąć się z drogi lecącej w jego stronę przesyłki specjalnej. Idol spojrzał w lusterko. Wóz właśnie z piskiem opon wpadł w niekontrolowany poślizg i jechał prosto na mur. Jeszcze 2 sekundy, jedna i głośny rumor samochodu wbijającego się w przeszkodę doleciał Billy’ego. Dźwięk klaksonów, szybko zbierający się ludzie… przypominający piranie, chcące skorzystać z okazji i zaznać nieco sensacji. W lusterku widać było jednak coś jeszcze… drzwi po stronie pasażera powoli się otworzyły i ze środka wypadła jakaś postać. Szybko otoczona przez tłum gapiów. Idol nie tracił czasu na zawracanie. Przeciwnik i tak zdąży powiadomić drugiego “rekina” zanim Billy zdołałby ich unieszkodliwić. Pozostało więc jak najszybciej się oddalić kierując się do kliniki Willa. O dziwo, drugi rekin nie pojawiał się przez cały odcinek trasy do kliniki. Zaś połączenie z Willem zostało przerwane zanim Idol zdążył dojechać do siedziby lekarza. Po około kwadransie jazdy Idol zatrzymał się przed znanym sobie gabinetem. Ten spokój nie podobał się Idolowi. Może sprawa się wyjaśniła, może nie.. cholera, nie miał pojęcia. Nie miał też ochoty na dłużej opuszczać karawanu, ale… nie miał też wielkiego wyboru. Z torbą na ramieniu i z dłonią w torbie ruszył do kliniki, by rozejrzeć się w sytuacji i w razie czego sięgnąć szybko po granat i posłać go przeciwnikom. W klinice wolał nie używać broni palnej. W środku panowała cisza. Z tych nieruchomych rodzajów ciszy, gdy wiadomo, że coś się stało, albo coś ma się stać już za chwilę. Na recepcji nie było nikogo. Drzwi do gabinetów były pozamykane. Poczekalnia świeciła pustkami. Idol stał w drzwiach opustoszałej kliniki rozglądając się uważnie. To mu się nie podobało. To mu się bardzo nie podobało. Idol ruszył ostrożnie w głąb kliniki starając kryć się w cieniach. Czyżby się stało coś złego? Postąpił parę kroków do przodu. Ostrożnie. Powoli. Przyczajony i gotowy do działania. Ciszy nie przerywał żaden nowy dźwięk. Dotarł już prawie do drzwi oddzielających recepcję i poczekalnię od gabinetów, gdy kątem oka zobaczył ludzkie stopy...reszta niknęła skryta za stanowiskiem recepcjonistki. - Halo?- rzekł półgłosem, licząc że zostanie przez nią usłyszany. Nie wiedział czy przypadkiem niepotrzebnie panikuje w tej sytuacji. Nie uzyskał jednak odpowiedzi, widoczne stopy nie poruszyły się. Billy kucnął i powoli odchylił drzwi próbując się ostrożnie prześlizgnąć do środka. Sytuacja wyglądała bardzo niepokojąco. Idol starał się panować nad swym gniewem. Co tu się do cholery działo? Drzwi nie sprawiły problemu. W środku gabinetu Willa nie było lekarza. Za to monitory i standardowy sprzęt działał jak zwykle. Drzwi prowadzące do intensywnej terapii były zamknięte. Nie było żadnych śladów krwi, ani bałaganu. Wszystko wyglądało jak zwykle. Minus ludzie. Billy udał się nadal kucając za biurko recepcjonistki, by ocenić jej stan. Nadal ostrożny i czujny. To miejsce budziło niepokój o jego pracowników. Powoli obchodził biurko włączając na osłonie lewego oka ciche połączenie z Cathy. Recepcjonistka na pół siedziała, na pół leżała z nogami podciągniętymi pod brodę. Głowę miała odchyloną w dół. Idol nie zauważył śladów krwi ani ran. Właśnie przykładał palce do szyi pielęgniarki, gdy nawiązał połączenie z Cathy. Kotek spojrzał zielonymi oczkami: - Billy! - wykrzyknęła Cathy z radością, lekko drżącym głosem. - Podłącz się do kamer kliniki Willa i rozejrzyj.- rzekł cicho Billy sprawdzając puls kobiety.- Sytuacja jest poważna. I miej oko na mój karawan na parkingu. Ktoś mnie ściga… sprawdź czy ładunek albo wóz wysyła jakieś sygnały. - Ok - Cathy jakoś odruchowo mówiła ciszej. Przez chwilę na osłonie miał nieruchomego kociaka. Puls… był mocny i stabilny. Gdy odgiął głowę kobiety okazało się, że ona jest po prostu (?) nieprzytomna. - Billy… - odezwała się hakerka - … w środku jest pusto. Nie ma tam nikogo oprócz ciebie i tej kobiety. Przeglądam ostatnie nagrania teraz. Zaraz ci powiem więcej. Sprawdzam karawan. - Dobra… przekopiuj nagrania do siebie później. - Billy nie bardzo wiedział co zrobić dalej. Pochwycił nieprzytomną kobietę i przerzucił ją sobie przez ramię. Po czym ruszył w kierunku karawanu. Była co prawda nieprzytomna, ale mogła być podtruta. Na szczęście Idol znał jeszcze jednego podziemnego medyka, Clemensa Hencewortha. - Billy!!! - zaalarmowany głosik Cathy wbił się ostro gdy Idol znalazł się koło karawanu. - Stój! - mężczyzna usłyszał ciche przekleństwa. - Teraz łapię sygnał... Nic z tego nie rozumiem. - mruczała dziewczyna. - Masz coś na sobie… - rzuciła alarmującym i ostrzegawczym tonem. - Lokalizator?- zapytał Billy odsuwając drzwi i pakując nieprzytomną kobietę na siedzenie dla pasażera. Odsunął sie od niej.- Nadal mam? - Tak… - avatarek Cathy skakał i machał nerwowo ogonkiem - próbuję zblokować sygnał… chwilkę… Billy wróć do kliniki. Przeskanuj się. I jak znajdziesz tę pluskwę to ją zabierz. Chcę to zobaczyć, bo sygnał niestandardowy. - głos dziewczyny był przepełniony ciekawością. - Pospiesz się. Skaner wiesz gdzie? Poprowadzę cię krok po kroku. - Ok… ale miej oko cały czas na karawan. I zamknij drzwi do kliniki.- zgodził się z nią Billy już gnając z powrotem w poszukiwaniu skanera, którego mógłby użyć. - Robi się. - gdy Idol ponownie wkroczył do środka szpitala drzwi z lekkim sykiem zamknęły się za nim a zamek uzbroił. - Idź do gabinetu Willa, tam przy medpanelu znajdziesz przenośny skaner. Wygląda trochę jak płaska świetlówka - dziewczyna przez chwilę myślała na najlepszym porównaniem. - Uruchomi się po lekkim wstrząśnieniu. Masz? - Szukam…. o tu jest.- po chwili grzebania Billy znalazł obiekt o którym mówiła Cathy. I wstrząsnąwszy nim spytał.- Co dalej? - Przejedź od czubka głowy w dół. Skaner zmieni kolor, gdy znajdzie pluskwę. Tylko.. może też marudzić przy ramieniu. Ale do najwyżej zaraz skoryguję. Najpierw sprawdź wszystko poza ramieniem. - Ok… - Billy zaczął powoli przesuwać skanerem, ostrożnie i delikatnie. Od czubka głowy, tak jak Cathy mówiła. Miał wrażenie, że wiedział gdzie jest pluskwa… w podarku od Kiry. Bo tylko tak wszak mogła trafić do niego. Miał też nadzieję, że się całkiem myli. Skaner przesuwany powoli i systematycznie po ciele Idola milczał przez spory kawałek. Zgodnie z instrukcją Cathy zapiszczał w okolicach … podbrzusza Idola. - Serio?- zdziwił się Idol, choć z ulgą. Ale skoro skaner piszczał, to Billy odłożył go na bok,by zdjąć buty, spodnie i rozebrać się od pasa w dół. By sprawdzić, gdzie owa pluskwa się zalęgła. Pół nagi zaczął skanować swoje ciuchy i obuwie. Skaner niestety milczał jak zaklęty. Z jednej strony Idolowi ulżyło, bo znaczyło to, że nadajnik nie był ukryty w podarunku od Kiry. Z drugiej strony … znaczyło to, że nadajnik jest gdzie indziej. Przysunął skaner ponownie do siebie. Nogi, uda, krocze, podbrzusze… cichy dźwięk ponownie się odezwał. Tuż w okolicach kości biodrowej. - O ku…- zaczął Billy przypominając sobie jednak o Cathy, która i tak za dużo zobaczyła zmienił słowo.- ...urczę blade. Co teraz? - Trzeba to wyjąć! Dasz radę sam? - Gdybym wiedział dokładnie na jakiej głębokości.- mruknął Billy rozglądając się za laserowym skalpelem i dozownikiem miejscowego znieczulenia. - Spróbuj uruchomić medbota - odezwała się dziewczynka mając na myśli oprogramowanie AI w leżance operacyjnej. - Wybierz skan ciała, mniejsze zabiegi, usuwanie ciał obcych. Powinno pójść. - głosik Cathy przepełniało zdenerwowanie. - Ok…- mruknął Idol podchodząc do medbota i wciskając przycisk ON na jego obudowie. Nie miał zielonego pojęcia co robi. Znał tylko podstawową pomoc medyczną na polu walki. Wskoczył na leżankę i ułożył się ignorując fakt, że jest dokładnie wyeksponowany i ogląda go czternastolatka. Przysunął sobie panel i wybrał wskazaną przez dziewczynkę ścieżkę dostępu. Lampa skanera zaczęła się przesuwać w powolnym tempie , a drugie ramię maszyny poruszyło się. W jego końcówce przez chwilę zmieniał się zestaw narzędzi aż ukazała się cieniutka igła. Skaner zgodnie z przewidywaniami zatrzymał się nad biodrem Idola. - Ciało obce zlokalizowane. Znieczulenie: proces rozpoczęty. - poinformował przestrzeń obojętny, zimny głos. Igła zaczęła niebezpiecznie zbliżać się we wrażliwy obszar Idola. Weszła gładko w ciało i Idol poczuł lekko piekący ból rozlewający się po ciele. Ramię z igłą odjechało i ponownie zaczęło wymieniać końcówki. - Usuwanie: proces rozpoczęty. - usłyszał Idol, którego prawe biodro i pachwina przestały reagować na impulsy przesyłane z mózgu. Ostra cienka końcówka przebiła się ponownie w miejscu zlokalizowanej pluskwy. Wyglądało to okropnie i niejednego by zbrzydziło. 10 cm sprzętu tuż obok kości biodrowej. Po chwili ramię zaczęło podnosić się do góry i Billy w końcu ujrzał … musiał zmrużyć oczy. Pluskwa była ledwo widoczna gołym okiem. - Jak oni mi to wsadzili i kiedy?- rzekł sam do siebie Idol zakładając prowizoryczny opatrunek na ranę. Musiał się ubrać, musiał opuścić to miejsce. I musiał podrzucić pluskwę do jakiegoś innego samochodu. Ot, co. Już ubrany z niewielką probówką zawierającą ledwo co widoczny czip ruszył do wyjścia. - I co teraz? - dopytywała się Cathy. - Skąd masz tę pluskwę, co Billy? To przez nią cię namierzyli? Miałeś ją u nas? - Nie mam pojęcia skąd ją mam, ale pewnie dlatego mnie u was namierzyli. I niestety… jest zbyt groźna, by ją sprawdzać.- rzekł w odpowiedzi Billy ruszając energicznie w kierunku karawanu.- Chyba będę musiał do was wpaść jak... zajmę się recepcjonistką. Bądźcie ostrożne, ok? - Dobrze. Powiem … będziemy. - powiedziała Kociczka. - Ty też bądź. Dokąd jedziesz teraz? - Na razie do znajomego. Clemens sprawdzi dziewczynę z karawanu, czy tylko nieprzytomna, czy potrzebuje pomocy medycznej.- wyjaśnił Billy docierając do wozu i wsiadając na miejsce kierowcy.- No chyba że ocknie się wcześniej. - Okej. Daj znać jak będziesz do nas jechać. Okej? - naciskała hakerka. - Dam na pewno. A i wy się odezwijcie… w razie kłopotów.- odparł Billy ruszając karawanem w kierunku hurtowni Clemensa, po drodze wrzucając nadajnik na pakę pierwszego z brzegu wozu dostawczego, który się do tego nadawał. Ruszył szybko, by oddalić się od porzuconego nadajnika i kierował do hurtowni sprzętem wojskowym z demobilu Hencewortha. Zerkał też od czasu do czasu na nieprzytomną pasażerkę, przy okazji sprawdzając jej puls.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. Ostatnio edytowane przez abishai : 06-02-2016 o 16:28. |
06-02-2016, 16:50 | #22 |
Reputacja: 1 | W drodze do swojego “zapasowego” medyka, Billy dostał jeszcze ping od Cathy. - Billy…. Billy… jesteś tam? - przesłała nerwową wiadomość. - Jestem cały czas kiciu… coś się stało?- zapytał Idol niespokojnym głosem. - D. prześledziła nagrania. Mówi, że u Willa był jakiś Cortez. Podobno go znasz. Był z dwójką innych ludzi, ale w pełnym suicie bojowym, bez oznaczeń. Zabrali tą dziewczynę z intensywnej i Willa. Reszta ludzi wygląda na to, że wypuścili. D. nadal nie może nic wygrzebać na temat Corteza. - Nic? Spróbuj przez konta Unimatrix Menthealth, musieli mu kiedyś zapłacić. Namierz jego rachunek i sprawdź, kto ostatni przesłał na nie pieniądze, Cortez to tylko mięśnie do wynajęcia. Ważne kto za nim stoi.- poradził Billy. - Billy… ok.. sprawdzimy to jeszcze - mruknęła Kicia - to lecę. Pa! Młoda przerwała połączenie. Być może miały rację. Idol wszak nie znał się za bardzo na całej tej sieci i cyberprzestrzeni. To wcześniej była działka Jonathana Krestona, w jego dawnym oddziele to on się włamywał. Teraz też specjalistkami były Cathy i Dakota. Ale co innego miał im powiedzieć? W między czasie, Idol powoli zbliżał się do dzielnicy, w której zlokalizowana była przychodnia Clemensa. Znajdująca się na obrzeżach nCatseraju i średniozamożnej dzielnicy, stara wielka hala hurtowni. Obecnie rozwalająca się już miejscami, miejscami porozkradana na części przez biedotę, miejscami nosząca ślady walk… Dziury w dachu, przez które obecnie przesączało się zachodzące słońce sprawiały, że miejsce to wyglądało jeszcze bardziej przygnębiająco. Hurtownia była dawniej podzielona na sektory i Idol musiał odnaleźć ten z numerem…. 169 … Pod nim znajdowało się przejście do ukrytej, niewielkiej kliniki. Nielegalnej, o której krążyły liczne urban legends, a do której wstęp mieli ludzie z polecenia i ścisłego grona zaufanych znajomych. Idol wiedział, że cały teren hurtowni posiada mocny system zabezpieczeń. Nieupoważniony intruz zostałby zatrzymany tuż po przekroczeniu umownej linii sektora 291. Idol powoli podjechał pod sektor 169 i zatrzymał karawan. Wysiadł. Rozejrzał się i oczekiwał przez chwilę zgodnie z dawna umówioną procedurą na pojawienie się dwóch sentineli: Tworów Clemensa, jego Huginna i Muninna, jak ich żartobliwie nazywał. Pojawiły się bezszelestnie opadając z góry i lądując po dwóch stronach Idola. Idol stał pod oceniającym “spojrzeniem” ich oczu. W końcu, Huginn zrobił “spocznij”, Muninn zaś podszedł do wejścia inicjując komendę otwarcia drzwi do sektora. Billy skinął im głową z uśmiechem i wsiadając do karawanu ruszył dalej, w głąb małego królestwa Clemensa. Bądź co bądź, facet musiał mieć kontakty w korporacyjnych prywatnych armiach stanu Nowy York i Waszyngton… jeśli pozwalano mu na takie urządzenie kryjówki. Zresztą same coroczne dostawy sprzętu wojskowego, co prawda przestarzałego, to potwierdzały. Wielka winda towarowa czekała już otwarta zachęcająco na niego. Zaś Muninn podążał w niewielkiej odległości nadzorując wóz Idola i sam proces. Nie można było winić Hencewortha o nieco zaawansowaną paranoję. Nie w tym miejscu, nie w tym zawodzie. Winda zamknęła się automatycznie, gdy Billy wjechał i zaparkował. Uważne spojrzenie Muninna obserwowało najemnika przez chwilę gdy winda ruszała w dół. Przez chwilę Idol miał nieco dziwne uczucie. Zjazd w ciemnościach szybką windą sprawiał za każdym razem, że jego zmysły doznawały lekkiej dezorientacji. W końcu winda zatrzymała się, a drzwi uniosły w górę otwierając się na oczko w głowie Clemensa: Sam Clemense stał nieopodal, zapalając cygaro. Za nim kręciły się w powietrzu dwa drony. Jeden z nich podpłynął w powietrzu i zeskanował karawan. - Wysiadaj, Billy. Co się chowasz jak panna na wiejskim weselu? - Cześć… mam do ciebie małą prośbę. Kobieta jest u mnie na siedzeniu pasażera… już długo nieprzytomna. Chciałbym żebyś ją przebadał i ocucił.- stwierdził Idol wysiadając z karawanu. - Która kobieta? - spytał z uśmieszkiem Henceworth, ruszając jednak powoli do drzwi po stronie pasażera po drodze wstukując coś na panelu. Po chwili podpłynęły do niego nosze. - A co z tą drugą? - dopytywał sprawdzając puls i reakcję źrenic pasażerki. - Ta w baniaczku krio to własność yakuzy… lepiej nie tykać.- wzruszył ramionami Idol.- Szkoda biedaczki, ale ściągnąłbym zbyt wiele kłopotów, na zbyt wiele osób. - Ok - Clemens przyjął do wiadomości i zaczął wyciągać recepcjonistkę na nosze. Ułożył ją na nich i popchnął lekko nosze w kierunku skanera. Zainicjował sekwencję i zaczął naklejać jej na skronie i klatkę piersiową niewielkie sensory. - Co to za jedna? Pewna? - Recepcjonistka Willa.- wyjaśnił krótko Clemensowi. To wystarczyło. Obaj się wszak znali. Lewa ręka, którą Billy’emu zakładał Will, pochodziła z zapasów Hencewortha. Mężczyzna przez chwilę stał pochylony nad wynikami skanera. - Nic jej nie jest. Po prostu śpi. Ale nie ma uszkodzeń wewnętrznych, odczyty są czyste, serce bez problemów. Obudzi się za parę godzin. Tak sądzę. Musiała dostać sporą dawkę. Mogę zrobić badanie krwi, by sprawdzić co to było. Robić? - spojrzał na Idola. - Zrób. I daj znać jak się ocknie. Chciałbym ją przesłuchać… zrobię to odwożąc ją do domu.- stwierdził po zastanowieniu Billy i potarł podstawę nosa. - Ktoś wynajął Corteza do przejęcia pacjentki Willa i zabrał go ze sobą, więc jakby dotarły do ciebie jakieś niepokojące sygnały… też daj znać. - Pacjentki Willa? - zdziwił się Henceworth - Corteza? To co to za pacjentka? Will raczej się nie specjalizuje w high class… - mruczał nadzorując pobieranie krwi. - Jak coś mi się uda dowiedzieć to dam znać. - zamarł na chwilę - Czekaj… Willa zabrał ze sobą? - Na to cholera wygląda… tak mówią zapisy z kamer. Pacjentka Willa była osiołkiem którejś z mafii… nie wiem co przemycała i jak, ale została zgarnięta. A Will wraz z nią.- nie dziwił się dezorientacji Clemensa, sam też był nieco skołowany. - Nic nie wiem, żeby Cortez nagle zaczął solo latać… - zamyślił się Clemens wstawiając próbówki do maszyny do analizy. - Ale jeśli tak jest… to trzeba by się dowiedzieć czemu. - potarł szczecinę na policzkach. - Taaak…. ciekawe. - Na pewno nie solo. To piesek jakiejś korporacji, która chce odzyskać swoją własność… nie wiem tylko której…- zgodził się z nim Billy. - Najlepiej dorwać by jakieś kontakty w megacorpie. - rzucił Clemens z cynicznym uśmiechem. Wyświetlił raport z analizy krwi: - Dostała podwójną dawką SedativeC, pośpi ze dwie, może trzy godziny, patrząc na jej wagę i wzrost. Zależy też kiedy ją znalazłeś, ten czas może ulec skróceniu, jeśli śpi już długo.-pokręcił głową.- A na poważnie, żeby dopaść Corteza … no to trzeba naprawdę kogoś dobrego. Nie wiem czy Cathy wystarczy. - - Cortez mi zwisa i powiewa…- rzekł kpiąco Billy splatając ramiona razem.- Chodzi mi raczej o faceta który mu teraz płaci. Jeśli odnajdziemy Willa całego i zdrowego, to to mi wystarczy. - To co zamierzasz w takim razie? - spytał lekarz zastępczy przykrywając pacjentkę termokocem. - Muszę zajrzeć gdzieś… a poza tym… muszę być cały czas w drodze, przynajmniej do jutra, kiedy dokończę transakcji z panem Tongiem.- Billy zerknął na swój karawan.- Teoretycznie wszystko już być powinno… w porządku. Po czym przypomniał sobie o ranie.- A i musisz mnie jeszcze opatrzyć porządnie, wyjąłem sobie pluskwę z ciała. Clemens zarechotał: - Nie umiesz się trzymać z dala od kłopotów, co? - wskazał na łóżko po drugiej stronie pomieszczenia. - Wskakuj i pokaż to. Sam sobie wyjąłeś? Czym? Szczypczykami do grilla? - zakpił. - Medbotem…- odparł Idol kładąc się na drugim łóżku i zsuwając spodnie, by odsłonić opatrunek dodał.- Nie wiem kiedy mi to wszczepiono, nie wiem jak i nie wiem kto. - A jak wyglądało. Bo nie wyskoczyło mi nic na odczytach, wyrzuciłeś? - lekarz pochylił się nad miejscem zabiegu. - Tu prawie nie ma co opatrywać. Rana czysta. Nakleję ci na wszelki wypadek niewielką porcję koagulantu, żeby nie krwawiło by gwałtowniejszych ruchach. Ale za dzień, półtora nie będzie śladu. Dobra robota, Idol. Może będą z ciebie ludzie. - klepnął najemnika w ramię i zabrał się do pracy. - Było to duże świństwo… pozbyłem się go przy pierwszej okazji. Nie chciałem ryzykować.- wyjaśnił Idol poddając się zabiegom.- Teraz jedzie na pace jakiegoś dostawczaka. - Duże? - mruknął Henceworth - Rana nie wygląda na dużą… - Nooo… no tak… długie cholerstwo?- wyjaśnił “fachowo” Idol pokazując palcami wymiar. Lekarz pokiwał głową, jednak jego mina wskazywała na to, że przejrzał bluff Idola i… nie nabrał się. - No tak… jak ci to ktoś wszczepił bez twojej wiedzy pozostanie zagadką. Nikt Cię nie usypiał ostatnio? Ani nie robił miejscowej narkozy? Bo takiej wielkości nadajnik w tym miejscu… - gwizdnął. - Patrząc na rzeczywisty rozmiar RANKI - podkreślił słowo - wydawało mi się w pierwszym momencie, że to raczej było coś mikroskopijnego… może coś na bazie nanów? - odwrócił się by odłożyć sprzęt. - Gotowe. - Dzięki.- rzekł w odpowiedzi Billy siadając.- To odezwę się wkrótce, albo ty… jak się ona wybudzi. Pilnuj ją.. to jedyny świadek jakiego mam, poza zapisami kamer. - Nie martw się… poradzę sobie z nią. Jesteśmy w kontakcie. Kilkanaście minut później Billy opuszczał siedzibę Hencewortha z planami: Najpierw chciał zajrzeć do Dakoty i Cathy, po to by przyjrzeć się nagraniom z kliniki i omówić kwestię włamu do hotelu po nagrania. Do tego czasu recepcjonistka powinna się ocknąć i Billy zamierzał ją odwieźć do domu, przy okazji wypytując o wydarzenia z kliniki. Obiad… a potem może Clockwork Orange? Wpaść na kieliszeczek czy dwa przed akcją, zajrzeć znów do dziewczyn, by sprawdzić przygotowania do nocnej akcji. I po północy zdobyć nagrania. By nad rankiem pozbyć ładunku i zarobić pieniądze i dać Lady J. to co chciała. Idealny plan… oby tylko teoria i praktyka splotły się w szczęśliwy dla Billy’ego bieg wydarzeń.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. Ostatnio edytowane przez abishai : 07-02-2016 o 21:28. |
08-02-2016, 19:41 | #23 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 08-02-2016 o 20:44. |
09-02-2016, 14:38 | #24 | |
Krucza Reputacja: 1 | Billy Idol Opuścił miejscówkę Hencewortha z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony liczył na szybkie zdobycie dokładnych informacji od recepcjonistki, która miała się obudzić za parę godzin. Z drugiej, martwił się o Willa, który niewiadomo, gdzie teraz przebywał. Wiedział też, że dziewczyny będą bardzo przejęte zniknięciem lekarza. Zdawał sobie sprawę, że doktor był jedną z niewielu zaufanych osób Dakoty i Cathy. Idol nagle zdał sobie sprawę, że obawia się tego, co obie wymyślą, by odnaleźć lekarza. Nagle dzień zaczął przypominać pole minowe. Czego się nie dotknął, musiał uważać na kolejną wyskakującą kwestię. Jak to się stało, że obie dziewczyny stały się mu tak bliskie w tak krótkim czasie? Niemniej jedna wizyta u nich wydawała się najlogiczniejszym krokiem w tej sytuacji. Właśnie zwolniał by skręcić w znany sobie zaułek, gdy na maskę wypadł mu jakiś żebrak. Przetoczył się i spadł ciężko na ulicę. Po chwili zaczął się zbierać i podnosić, zmazując z twarzy brudną ręką z długimi, brudnymi pazurami smugę krwi. Świdrował przez chwilę spojrzeniem karawan, jakby chciał przejrzeć przyciemniane szyby po czym rzucił się do biegu jakby dostrzegł coś niebezpiecznego. Szaleniec? Billy zaparkował pojazd czekając aż Dakota i jej pomocnik otworzą bramę do hangaru. Dziewczyna wyglądała na podenerwowaną i zniercierpliwioną, gdy dawała mu sygnał by wjechał. Idol poczuł mocniejsze ukłucie, gdy zalała go fala niepokoju. Niepokoju nie o siebie, ale o dwie młode dziewczyny. Tymczasem Dakota sprawdzając dwukrotnie ulicę zamknęła hangar. Tuż przed zamknięciem uzbrajając system alarmowy. - Cały jesteś? – powitała go oszacowując nerwowym spojrzeniem sylwetkę mężczyzny. - Chodź, mam parę rzeczy do omówienia. Chyba udało mi się coś znaleźć na Corteza. – tupiąc wdrapała się po schodach. Z intercomu dobiegł ich cienki głosik zielonookiej: - Billy?! Dee, przyjdziecie tutaj? – dopytywała się Kicia. - Już idziemy! – Dakota posłusznie ruszyła na górę, oglądając się na Idola. – Martwiła się o ciebie, musi się sama przekonać, że jesteś cały. Dziewczyna nadal wyglądała na poruszoną. Usta miała zacięte w cienką linię, gdy odwracała głowę. Mała Cathy wyjechała ze swojego pokoju na wózku nie mogą doczekać się zobaczenia swojego rycerza. - Nic ci się nie stało, Billy? – zielone oczy lśniły niepokojem, a buzia małej była ściągnięta i poszarzała ze zmartwienia i chyba bólu... – No i co z Willem? Uratujesz go? – dopytywała dziewczynka. Rozmowę z dziewczynami przerwał sygnał przychodzącej wiadomości od Clemensa: Cytat:
Gdy Idol dotarł do Clemense’a recepcjonistka właśnie siadała na leżance i obciągała ubranie, poprawiała włosy. - ...lepiej... tak – uśmiechnęła się do Hencewortha kończąc odpowiedź na pytanie, którego Billy nie słyszał. Jej baczne spojrzenie spoczęło na najemniku. Rozmowa mogła okazać się nieco trudniejsza niż oczekiwał. I w końcu wypadałoby coś zjeść. Gdy organizm protestuje przeciwko dalszemu jałowemu wykorzystywaniu, myślenie lub roztaczanie swego męskiego czaru zdecydowanie schodzi na tor dalszy. Zamarzył mu się powrót do domu... i naturalnie pomyślał o Kirze. Zmarszczył brwi. W dniu dzisiejszym jej imię pojawiło się w mniej przyjaznych okolicznościach. Co prawda jego podejrzenia co do jej prezentu i pluskwy okazały się nieprawdziwe, ale czy to jego intuicja dawała znaki? Czy to jego szósty zmysł odzywał się, podsuwając mu Kirę i jej kawaii doll jako pierwsze skojarzenie z pluskwą? Głód ścisnął go ponownie, bo zanim się zorientował zrobiło się całkiem późne popołudnie. W końcu najedzony i ukontentowany, usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Zakodowanej wiadomości od Mr. Tonga. Dostał ją szybciej niż się spodziewał. Potarł skronie. Dzień się jeszcze nie skończył a Idol marzył o relaksie. I znowu jego myśli popłynęły do ślicznej barmanki w Clockwork Rosebud. Chwila wahania: dziewczyny czy Kira, dziewczyny czy drink i Kira... musiał wybrać co najpierw. W Clockwork, mimo dość wczesnej pory, impreza powoli się rozkręcała i na parkiecie było całkiem sporo osób. Większość lóż była już pozajmowana na podstawie odwiecznej zasady „kto pierwszy, ten lepszy”. Billy odszukał spojrzeniem bar. Kira i dwie inne barmanki realizowały zamówienia znoszone przez hostessy i te składane przez automatyczny system zamówień. Kira zauważyła Idola. Przez chwilkę miała zdumioną minę ale potem pomachała mu wesoło pokazując na migi, że zaraz podejdzie. Idol usiadł na jednym z nielicznych wolnych stołków. Kątem oka zauważył zbliżającego się wysokiego mężczyznę z wygolonymi na bokach rudymi włosami . Uwagę Billy’ego zwróciły dwie rzeczy: jedna to to, że koleś miał protezę lewej ręki zakończoną groźnie wyglądającymi pazurami, druga to to, że zdecydowanie celował w Kirę. Luc Van Den Heen Mazzy jednak uparła się, że zostanie pilnować samochodu. Zachowała w ten sposób swą godność, a Luc, któremu wpadł do głowy pewien pomysł nie naciskał za bardzo na jej towarzystwo. Wysiadł, zostawiając Rudą w aucie i ruszył do „domeńku” Callmee, po drodze wybierając połączenie ze swą ulubioną stacją ptasiego radia. - Coś się stało czy po prostu się stęskniłeś za mną? – usłyszał ironiczne pytanie runnera. Stanał przed miejscówką Layter. Widział, jak kamery CCTV, staromodnego systemu, nakierowały się na niego i zatrzymały. Odwrócił się. Potem zdał sobie sprawę, że zapewne tego chciał Call, by zebrać kolejne ujęcia jego „słodziutkiego tyłeczka”. Jęknął na głos. - Czy ty... czy Mazz jest teraz z tobą? – spytał sarkastycznie Halo. Brama do miejscówki Callmee Layter bzyknęła i została otwarta: - Skarbeńku, no nie każ mi czekać na ciebie całą wieczność! – zabrzmiał słodziuchny basik – Już, już, nagadasz się ze swoim kochasiem później. Luc wdrapał się na półpiętro prowadzące do zakładu fixera – fixerki. W drzwiach oczkiwał na niego Layter - No chyba, że ta rozmowa to obliczona na wywołanie u mnie zazdrości! – mruknęła barytonem i nadstawiła umalowany dzióbek do pocałunku – Jak Ci się podobam w nowej kolorystyce? Sexy, huh? – fixer przeciągnął długim paznokciem po policzku Luca, wpuszczając go dalej. – Co potrzebujesz, skarbeńku? Coś naprawić, coś pomóc, a może szukasz nowinek na nudę, hmm? – Call bawił się pasmami swoich włosów, żując gumę i wpatrując się w solosa jak w ulubioną przekąskę. Luc ujrzał przed oczami duszy stado różnych wariantów odpowiedzi i przez chwilę musiał się odciąć od paplaniny fixera, która sprawiała, że bolały go plomby w zębach. Oddech, drugi... Musiał pamiętać, że on, ona jest przydatna... Skarbeniek podjął męską decyzję... Gdy w końcu opuścił przybytek Layter, czuł narastając ból głowy i żuchwy od zaciskania zębów. Skierował się do auta i wsiadł trzaskając drzwiczkami. Musiał jakoś odreagować. Mazz spojrzała i bez słowa podała fajka. - Mam prowadzić? – wyszczerzyła się lekko w uśmiechu. Przez chwilę siedziała cicho dając Heenowi odetchnąć i złapać wiatru w żagle. - Co dalej? Luc stwierdził, że dalej to on będzie twardy i na fali wizyty u Calla pojedzie do jedynego logicznego miejsca. Your perfect moment brzmiał jak ... ironia, ale chciał załatwić to jak najszybciej. Po niecałych 20 minutach jazdy, podczas której Ruda rozglądała się ciekawie, zaparkował przed jednym ze znanej sieci sexshopów Znanej nie tylko z powodu szerokiego wyboru produktów, ale przede wszystkim z nietuzinkowego wystroju To nie był szajsowaty butik pod mostem, tutaj klienci czuli się naprawdę ważni i przez to...często wracali. Na widok Luca i Rudej stojąca za ladą ekspedientka uśmięchnęła się lekko - Witamy w "Your perfect moment". W czymś mogę pomóc? – dyskretne zmierzyła oboje. Ruda nastroszyła czuprynkę i uniosła dumnie podbródek i... wtuliła się w ramię solosa jak kobieta-bluszcz. Zamrugała rzęskami: - Może nam w czymś pomóc, skarbeńku? – zaćwierkała słodko do Luca. Wyglądało na to, że gdzieś popełnił błąd... Na przykład obudził się dzisiaj... A na dodatek zostawił sobie czeresienkę na torcie na sam koniec... Wizytę w Clockwork i rozmowę z żoną... Ostatnio edytowane przez corax : 09-02-2016 o 14:40. | |
12-02-2016, 22:16 | #25 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 13-02-2016 o 01:35. |
12-02-2016, 22:19 | #26 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
12-02-2016, 22:38 | #27 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
14-02-2016, 01:54 | #28 | |||
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" | |||
14-02-2016, 22:33 | #29 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
15-02-2016, 18:39 | #30 | |||
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 15-02-2016 o 19:53. | |||