Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2016, 16:34   #33
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Katarina już od dawna miała wrażenie, że Imperium jest jeszcze mniej przyjazne, niż mówią w Kislev. Niektórzy narzekają, jakie to zimy nieprzyjazne, jakie to lata chłodne, że od północy tylko bestie, a barbarzyńcy z Norski atakują tylko ich.
Bzdura. Bestie są wszędzie, ponieważ Chaos potrafi spaczyć każdego. Nawet oddanego sprawie kapłana Sigmara.

Dziewczyna stała na uboczu, kiedy uzbrojeni po zęby przybyli do Krausnick. Jej pierwszym odruchem była chęć schowania się, więc prawie natychmiast wycowała się dwa kroki w tył w stronę jakiegokolwiek budynku, a następnie, w przypływie jakiejś nielogicznej idei, zrodziła się nadzieja. Że wreszcie przybył do osady ktoś, kto jest w stanie uratować schwytanych oraz wolnych od śmierci. Zrobiło się jej odrobinę cieplej z tego powodu, póki nie poczuła wylanego na siebie wiadra chłodnej logiki. Mogli pomóc, ale też zaszkodzić zostawiając mieszkańców wioski w czarnej godzinie, było to faktem, jednak natychmiastowe odrzucenie jakiegoś rodzaju wsparcia zaoferowanego ze strony najemników... To duży błąd. Nie podobało się jej podejście do oskarżania bogów o inwazję Chaosu na ten teren, no ale na to nic nie mogła zaradzić.
Cóż mogła rzec o eskorcie tamtego kapłana? Krasnolud stał pewnie na gruncie niczym góra, a ekwipunek wyglądał dość imponująco. Następnie ogarnęła wzrokiem człowieka z fretką - ten już nie przedstawał się najwaleczniej, choć nie należy oceniać książki po okładce, a przynajmniej tak mówią, bowiem dwie blizny zdobiły jego twarz. Blondyn w obłoconych ubraniach i z miną taką, jakby zjadł coś nieświeżego sprawiał wrażenie osoby rozgadanej aż do znudzenia.
Już miała dać sobie spokój, kiedy na linię wzroku wpadła jej ta przerażająca kobieta, której to postura, postawa, wygląd oraz ekwipunek ewidentnie wskazywały na to, że jest niczym zwiastun śmierci pod rozkazami swego dowódcy. Katarina aż drgnęła na jej widok oraz wyobrażenie w jaki to sposób teraz morduje każdego z osobna, gdyby Schulz za dużo powiedział.
"Bardzo dobrze, że zrozumiał, iż nie należy z nimi zaczynać" - odetchnęła z ulgą po tej myśli.

Choć nie należała do walczących, w sumie wręcz przeciwnie, to jednak miała nadzieję, że Tor będzie nad nimi czuwać.
Ale za każdym razem, kiedy miała taką nadzieję, to zdawała sobie sprawę, jaka jest słaba w porównaniu z innymi.


Wraz z oddaleniem się od pozostałych, naszła ją pewna myśl. W końcu też każą jej dołączyć do walki, więc zaczęła grzebać wśród zgliszczy w celu znalezienia jakieś broni dystansowej. Dziękowała sobie w duchu za swe buty, ponieważ zadanie to byłoby znacznie trudniejsze gdyby nie one. Nim znalazła coś, zdołała wybrudzić swe drobne, delikatne dłonie w taki sposób, jakby grzebała w smole.
Wśród spalonego drwa dostrzegła jednak uszkodzoną drewnianą skrzynię ze spalonym wierzchem, a z wnętrza wydobyła lekko osmolony, lecz całkowicie sprawny krótki łuk, w niewielkim pudełeczku z drewna znalazła również cięciwę, a wraz z bronią - cały kołczan strzał. Znalazła tam też mieszek złota, którego nawet nie miała zamiaru liczyć w tym momencie. Wzięła to szybko ze sobą wiedząc, że nikomu już się to nie przyda i jeszcze raz ruszyła w stronę swojego zrujowanego domu.

Usiadła tam tak samo, jak siedziała ostatnim razem. Brakowało jej jakiegokolwiek wsparcia z czyjejkolwiek strony. Jednak miała wrażenie, że Grom ciągle w nią wierzy.
A chwilę później w głowie wyobrażała sobie wszystkich, których znała wytykających ją palcami i mówiąc, że śmierć tylu ludzi to jej wina. Że skoro dali jej oraz pani Natalyi schronienie, to powinny ocalić osadę od wszelkich niebezpieczeństw. Ale przecież to było niemożliwe. Była słaba.
Miała ochotę po prostu uciec stąd jak najdalej. Ale gdzie? Do Kislev wróćić nie mogła, bo co by powiedziała innym, gdyby wróciła bez pani Natalyi? Kontynuować podróży samotnie nie mogła, bo nawet nie wiedziała po co szła wraz ze swą panią do Middenheimu. Podkręciła głową na siedzącego na ganku Groma... A raczej w pobliżu tego, co z ganka zostało. Widok smutny. Im ona gorzej się czuła, tym gorzej czuł się jej przyjaciel. Dowcip polegał na tym, że działało tą też w drugą stronę. Okropna spirala.
Przywołany przybył... I zawarczał ostrzegawczo. Ktoś się zbliżał.
Był to Pyotr. Mężczyzna z Kislev, z którym mogła porozmawiać w rodzimym języku. Była to miła odmiana, bowiem Reiklandzki nie należał do najbardziej finezyjnych. Lubiła tego starca, chociaż bywał odrobinę dziwny. Krótka rozmowa podniosła ją na duchu, chociaż pewne słowa sprawiły, że zaczęła się zastanawiać nad tym, czy Pyotr miał kiedyś kontakt z panią Natalyą.
"No cóż, jeśli mieszka tu od dawna to mogli się znać" - stwierdziła w myślach - "Chociaż czy pani Natalya miała okazję tędy podróżować? Chyba była niewiele starsza ode mnie, kiedy mnie na nauki wzięła". Nie miała zamiaru roztrząsać tematu.
Z nową energią, która objawiła się chłodnym nastawieniem do otaczającego ją świata, udała się w stronę pozostałych członków obozu, by przygować się do podróży.

W jej głowie ciągle błądziła kolejna myśl. "Może warto nawiązać kontakt z tymi ludźmi i... krasnoludem?" - wzdrygnęła się na myśl o kobiecie z Norski - "Przynajmniej to kobieta."
Jedno było pewne. Miała zamiar uratować panią Natalyę. W jakikolwiek sposób, tylko niech działa.
 

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 06-02-2016 o 16:42.
Flamedancer jest offline